Pitu pitu, love krowe, czyli smęty listopadowe

Pieski, tęcza, złote liście

tak nam było zajebiście:

A teraz?

U nas wszystko po staremu – od połowy października tkwimy w epoce romantyzmu, to jest niemal codziennie wysłuchujemy lirycznych popisów wokalnych w wykonaniu kóz znajdujących się akurat w tej newralgicznej fazie cyklu owulacyjnego, gdy ani błoto po kolana, ni zawieje i zamiecie, ani nawet impulsywne dżule w drutach pastucha nie wydają się im straszne i bywa, że przez dwie doby dziesięć zakochanych w Bożydarze panien do wzięcia sterczy uparcie pod elektryczną pięciolinią dzielącą je od wybranka (pytanie techniczne: czy można się mienić wybrankiem, gdy jest się jedynym zdolnym do rozpłodu samcem w stadzie, więc na dobrą sprawę nie ma w czym wybierać?), gardząc jadłem i napojem, a już zwłaszcza moim zdrowiem psychicznym.

Mistrzynią dramatycznej wokalizy jest Larwa – nie zliczę już ile razy, brnąc przez błoto na wpół rozebrana leciałam z domu na tyły koziarni, skąd dobiegały mrożące krew w żyłach dźwięki (ni to jęki dusz potępionych, ni skowyt zarzynanego karibu, ni żałobny lament okulałego żubra), tylko po to, by ujrzeć Larwę biegającą w popłochu od pomieszczenia do pomieszczenia, na zewnątrz i z powrotem, jakby zgubiła telefon, portfel, klucze i piątkę dzieci, i drącą się wniebogłosy, bo OWUUULAAACJAAA! A że Larwa jest jednym wielkim pudłem rezonansowym, największym w naszym stadzie, to i wycie donośne. Jak się już zmęczy chaotycznym bieganiem i zachrypnie od spazmów, to wygląda tak:

A w październiku, gdy było jeszcze słonecznie i gorąco:

gościła u nas moja kochana Mama. Zebrałyśmy chyba dwie taczki selera i podobną ilość buraków, wszelkie nacie oczywiście odkładając dla kóz:

Przejadałyśmy zapasy arbuzów:

I innych jesiennych dóbr:

(To są zbiory z 12 października – czy wspominałam już, że pomidorek Radana jest szalony? Wychodzi z niego najsłodsza ze wszystkich, żywoczerwona passata, a sok do picia jest niczym ambrozja: dodaje siły, urody i intelektu. To znaczy na mnie nie patrzcie, ja tego za dużo nie wypiłam).

Ta papryka to odmiana Ingrid, słodkie i soczyste owoce w kolorze czekoladowym, było jej zatrzęsienie. Jak w ubiegłym roku miałam aż za dużo kapusty pekińskiej, tak w tym zeżarła ją jakaś gąsienica, za to Pak Choi wyszła piękna i było smażone po chińsku:

Żółte konsumowało swoje plony:

Gdy zrobiło się nieco chłodniej posadziłyśmy zimowe cebule i czosnek, na uprzednio przygotowanym poletku za Świątynią Pomidora. Jak już wcześniej pisałam, w ogrodzie czosnku i cebuli przez najbliższych kilka lat nie posadzę, bo klątwa białej zgnilizny, a tego kawałka ziemi po arbuzach nie obsadzę w przyszłym roku arbuzami, bo tam z kolei klątwa czarnej zgnilizny. Pozostaje się łudzić nadzieją, że krety nie rozniosły zarodników białej zgnilizny aż za Świątynię Pomidora i że tam się cebulowe uchowają (cebulę zimującą w ogóle mam po raz pierwszy, zobaczymy co z tego będzie) – jeden trójkącik dla czosnku Harnaś (nie mogłam użyć swojego), drugi dla cebuli Senshyu:

Przed pierwszym przymrozkiem wykopałam rozmaryn z ogrodu i postawiłam u siebie na parapecie, może jakoś pociągnie do wiosny:

No i wiem, że długo mnie nie było, a jak już w końcu przyszłam, to nie napisałam ani dużo, ani nic ciekawego, ale co ja poradzę? Z miesiąca na miesiąc czuję się coraz głupsza, a z pustego to i Salomon bicza nie ukręci, więc jest jak jest. Proponuję, byśmy się wszyscy trzymali ramy z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej.

PS. A wiecie, co najlepiej smakuje w taką pogodę? Naleśniki na kozim mleku nadziewane ubiegłoroczną marmoladą z czarnego bzu i winogron:

(Nie będę ściemniać – podczas tworzenia tego wpisu ucierpiały co najmniej cztery naleśniki i pół słoiczka marmolady).

PPS. Jakoś na początku grudnia powinno się ukazać ogłoszenie serowarskie dotyczące tegorocznych serów długodojrzewających – nie ma ich wiele w tym roku, z nowości to może ze dwa gatunki (na zdjęciu poniżej butterkäse), a wysyłki i tak zacznę dopiero 10 grudnia, gdy już dojrzeje ostatni krążek. Wypatrujcie ogłoszenia, odkładajcie denary, róbcie miejsce w lodówce, a ja idę się znęcać nad naleśnikami, bo jeszcze chyba ze dwa zostały.

48 komentarzy

  • lobo

    Kanionku, jak dobrze Cię widzieć w niedzielny poranek! :-) Zdjęcia oczywiście piękne; mnie osobiście najbardziej ujęły naleśniki (dobrze, że nie ma ich w domu, bo przy pracy ucierpiałyby jakieś nieprzyzwoite ilości), a psy postulat parówek doustnie i okładów z suchej krakowskiej. Trzeba się jakoś dofinansowywać energetycznie na zbliżający się dużymi krokami zimowy czas, Poznań pozdrawia pierwszą zimową pogodą. :-)

    • kanionek

      My również machamy – nieco zmarzniętą – łapką :)
      Meteo wróży na noc z wtorku na środę minus 15 stopni – może się nie spełni, ale już dziś na wszelki wypadek dosypałam kozom słomy w koziarni, podścieliłam kaczkom i gęsiom (drzwi do Świątyni Pomidora mają otwarte, ale wchodzą tam tylko po to, by się nachapać kociego żarcia, a w nocy wolą siedzieć pod gwiazdami). Sypie prawie non stop, pługa żadnego oczywiście nie było i pewnie nie będzie (walka pomiędzy dwiema gminami i Lasami Państwowymi o to, czyja ta droga NIE JEST trwa), zaraz idziemy zanieść chleb pani Żozefin, dopóki warstwa śniegu nie sięga kolan, a potem w końcu fajrant :)

  • Anomin

    Miło, że jesteś, stęskniłam się :-*
    Ustawiam się w bloki startowe na sery grudniowe (rym!)
    Trzymajmy się

  • Kiedy niedzielny poranek zaczyna się od kawy z miodem i kardamonem, popijanej powoli podczas pierwszego czytania wpisu Kanionka, to nie bójmy się napisać, jest to poranek idealny. I nawet wartości termometru niczego temu porankowi nie ujmują, bo śnieg jest piękny, zwłaszcza gdy skrzy i mruga w słońcu.
    Wracam do początku wpisu, by analizować zdjęcia warzyw, dysząc ciężko z zazdrości.
    A swój czosnek posadzę, jak przyjdzie odwilż. ( miejmy nadzieję, że na początku grudnia, a nie na wiosnę).
    Pozdrowienia dla całej brygady!

    • agniecha

      Musiałam zadać to pytanie, dlaczego nie przykrywacie balotów?

      • kanionek

        Czym przykryć 80-120 balotów? Jak zabezpieczyć to przykrycie przed zerwaniem przez wiatr lub zniszczeniem przez pięć psów, które po prostu MUSZĄ na baloty wskakiwać?
        To nie są rozważania teoretyczne – kilka lat temu wydaliśmy kilka stów na folię pryzmową. Bez względu na to, jak dobrze poobkładaliśmy ją kamieniami, po każdym większym wietrze wisiała na podwórzowej lipie. Łataliśmy dziury zrobione przez psie, kocie i kurze pazury, a i tak co chwilę powstawały nowe, przez które lała się woda deszczowa.
        Woda ma też to do siebie, że jest ciężka i zbiera się w każdym zagłębieniu folii, ściągając ją w kierunku jądra Ziemi. Obsługa płachty długości 20 metrów i szerokości bodaj 15 – bezcenne doświadczenia przypominające walkę z wiatrakami. Jak sobie to wszystko przypominam, to mam atak PTSD. A to wszystko było wtedy, gdy zapas balotów na zimę wynosił połowę tego, co musimy mieć teraz.
        Ale jak zawsze jestem otwarta na dobre pomysły. Najlepiej takie, które ktoś sam wdrożył w życie i mu się sprawdziły ;)

        • agniecha

          To ja jednak rezygnuję z dobrej rady. Bo faktycznie tak jak u Was leżą, w jednej warstwie, rozproszone, to się tą płachtą zabezpieczyć nie da. One muszą być na pryzmie ułożonej piętrowo, stożkowo, wtedy to ma sens, bo nie ma zagłębień, a woda spływa. I najlepiej, żeby te baloty były ułożone na paletach, a nie bezpośrednio na glebie.
          Czy Wy się kiedyś zdecydujecie na traktor, drogie dzieci? Z szacunku dla własnych kręgosłupków?
          A jakbyście mieli ciągnik, to i baloty można ułożyć piętrowo, i wtedy da się je przykryć plandeką. Albo i wiatę postawić, którą od tego roku można budować jako rolnik nawet bez zgłoszenia, byle nie była za duża ( ale 150 m kw) to dość sporo, co nie?

          • kanionek

            Wszystko powyższe jak najbardziej potwierdzam, albowiem choć ciężko w to uwierzyć, my już też to analizowaliśmy z przodu, z boku i z podskoku. Niektórzy dostawcy nawet nam oferowali ułożenie tych balotów w pryzmy, tylko – jak już się pewnie domyślasz – sęk w tym, że potem trzeba je jakoś z takiego Giewontu pościągać :D
            Kwestię wiaty również braliśmy pod uwagę, dokonując skomplikwanych obliczeń i wyszło nam, że koszt jej postawienia zwróciłby się najwcześniej po 10-12 latach (bo wiemy, ile mamy strat rocznie z tytułu takiego jak obecny systemu składowania), a za 10 lat to ja nie wiem, czy my będziemy żyć jeszcze.
            Rozważaliśmy nawet zakup setki plandek o rozmiarach min. 3 na 4 metry, każda dla jednego balota, ale raz, że to by się zwróciło jeszcze później niż wiata, a dwa – baloty musiałyby być bardziej rozstawione, a wtedy zwyczajnie by się nie zmieściły na podwórku.
            O zakupie ciągnika to już w ogóle zapomnijmy – gdybyśmy mieli dzieci, to jeszcze one by go spłacały.
            Reasumując – wychodzi na to, że jesteśmy paradoksem i wybrykiem natury, czyli stosunkowo inteligentnymi idiotami, znajdującymi się w kropce, którą ja nazywam pieszczotliwie czarną dupą :)
            Ale powiem też, że z dobrze zrobionych balotów owiniętych przynajmniej potrójną warstwą siatki nie ma wcale aż tak wiele wiele odpadu – po półrocznym składowaniu pod gołym niebem bywa, że z balota zdejmujemy warstwę dosłownie 3-4 cm i pod nią jest już suche siano. Gorzej, gdy siatki jest mało, siano zbyt luźno zwinięte, albo pas siatki jest węższy od szerokości balota i po bokach siano bierze wodę jak młody rekin szprotki.

          • agniecha

            Nasz ciągnik miewa różne awarie a nasz mechanik od zawsze próbuje pobić rekord Guinessa w przeciąganiu terminów naprawy. Najlepszy wynik do tej pory to ok. 8 miesięcy. Więc coś wiem na temat spychania balotów z trzeciego i drugiego piętra, a potem ich toczenia pod górkę do stajni. We dwójkę, bo w pojedynkę to jest niemożliwe. A teraz, ze względu na stan zdrowia mojego Latającego, nawet i to by odpadało. Ciągnik musi być sprawny, a pogłowie stada zmniejszone.

          • kanionek

            Ano właśnie, to jest ten ból, gdy do pracy są tylko dwie osoby. Jeden głupi wypadek przy pracy, jedna poważniejsza kontuzja, i ta druga osoba zostaje sama i choćby się zesrała (pardon, no ale tak), to są rzeczy, których w pojedynkę nie zrobi.
            8 miesięcy ciągnika w naprawie brzmi przednio – przypomina mi te wszystkie historie z naszymi Gwiazdolotami i lokalnym mechanikiem “od wszystkiego”. Na jego podwórku kwitły różne graty, których właściciele chyba nie dożyli końca naprawy :D

  • Becia

    Dziękuję Kanionku za wpis :). Zdięcia radują serce , choć tak jak Agniechę zazdrość mnie zżera gdy patrzę na plony 😁. Teraz można zimować i czekać na wiosnę. Jak Muminki gdy Buka przyszła. Oby do wiosny.
    Ps.
    Kozy w tym roku doczekają się seksu czy eksperyment z dojeniem bez zaciążania kolejny rok trwa?

    • kanionek

      No jedna (Nadieżda) się doczekała, a raczej wzięła sprawy w swoje kopytka i poszła po kozacku pod prąd, prosto w – ekhem – objęcia Bożydara. Stało się to w mojej obecności, niestety, a że czlowiek ma kretyńskie odruchy kroczące przed rozsądkiem, to moje próby powstrzymania wiadomych następstw tej koziej niesubordynacji skończyły się tak, że ponaciągałam sobie parę mięśni i wytarzałam w zimnym błocie, a młoda para i tak dopięła swego.
      Reszta, mam nadzieję, pozostanie wolna od trudów macierzyństwa, bo już NAPRAWDĘ nie mamy miejsca (a w tym roku również siana) na dodatkowe pogłowie.

    • Ajka

      Pozdrawiam Kanionka, z Kamionka!
      Jeszcze się nie przeprowadziliśmy na 100%, ale już tu mieszkamy ;)
      Trzymam za Was kciuki, bo u nas dalej sypie, mąż się ledwo przebił do miasta z naszego lasu.
      Naszej drogi PUBLICZNEJ (że o gminnej nie wspomnę) również nikt nie odśnieża, a w kolonii jest więcej domostw, niż tylko my.
      Do tego mamy w okolicy wilka, wielki piękny basior. Mąż go widział z okna na naszej działce, a ja wczoraj na łące, jak szłam z psami na spacer. Zamykaj porządnie kozy na noc, bo wilk i 40km zrobi w jeden dzień, a nas dzieli mniej…

      • kanionek

        To możliwe, że widziałaś tego samego, co ja około tydzień temu. Godzina była krótko przed siódmą rano, ledwie brzask, a on podszedł sobie pod linię pastucha i tak stał i paczał. Ogromny. Nie wiem, czy dotknął nosem drucika (a akurat niedawno robiliśmy gruntowny przegląd i naprawy naszego ogrodzenia, więc pastuch kopie jak trzeba), czy coś innego go wystraszyło, w każdym razie czmychnął w las i zniknął.
        Słabo się znam na zwyczajach wilków i nie wiem, czy to zwiadowca robiący rozeznanie w terenie, czy jakiś samotny oderwaniec. Wolałabym to drugie.
        Buziaki :-^

  • EEG

    Kanionku Kochany – tęskniłam :))))))

    ” jestem jak jaskółka , co wiosnę zgubiła i znów zima za dupę mnie trzyma “…
    że tak polecę cytatem z mojej niegdyś płyty numer jeden :)
    Ale nic nie poradzę, że Twoje włości -ośnieżone i w słońcu – są przepiękne i się zachwycam !
    I mam coś na zimową deprechę – jest na fejsie ktoś , kto się zwie : Zwierzęta są głupie i rośliny też. Kozy ! Jeśli jeszcze nie znacie, to pędźcie jak Larwa do Bożydara ! Ostatnio nawet było o kozach :) i koniecznie z komentami.
    Plony przepiękne !
    A czy zamiast folii nie sprawdziłaby się gruba plandeka z takimi metalowymi oczkami do przywiązania ? Może zacząć od jednej i spróbować ?

    • kanionek

      Próbowaliśmy :)
      Zwłok takich plandek z oczkami wyrzuciłam już bodaj 3.

      Wrócę jeszcze do Was, kozy kochane, chyba że znowu prądu nie będzie (już dwa razy nie było od wczoraj), teraz muszę z powrotem do roboty!

      • agniecha

        Miłego zapie….alania!

        • kanionek

          Dzięki :D Dziś jeszcze tylko wyprawa przez śniegi do Żozefin (musimy zanieść jej chleb i przytargać choć jedną paczkę z żarciem dla kotów, bo akurat się kończy – zamawiałam na kilka dni przed tym atakiem zimy, ale sprzedawca dlugo ociągał się z wysyłką i teraz te paczki będziemy znowu na rowerach przez śnieg pchać), cały zwuerzyniec mam już oporządzony, może dzisiaj nawet obiad zjem przed siedemnastą.
          Jeszcze o tym śniegu, w nawiązaniu do Twojego “bo śnieg jest piękny, zwłaszcza gdy skrzy i mruga w słońcu” – prawda! Każdego roku, choćby nie wiem jaka chandra trzymała mnie za kołnierz, na pierwszy śnieg zawsze reaguję zachwytem. Po zwykle długim okresie szaro-burej nędzy z błotem nagle wszystko jest takie czyste, białe, świeże, jak nakrochmalona pościel u Babci, i nawet w pochmurny dzień jest jasno. Dopiero po kilku dniach zachwyt mi się zużywa, a najdalej po dziesięciu mam tego śniegu po dziurki w nosie, no ale pierwsze wrażenie jest wspaniałe.

    • kanionek

      Ewo kochana, dzięki za dobre słowo i namiary na coś do czytania zimą, gdy Kanionka nie ma (i owszem, ja sama za sobą czasem tęsknię :D Za tą sobą, której się kiedyś chciało i mogło, i udawało, i sens jakiś miało, i w ogóle). Mam wrażenie, że ja już tam kiedyś przypadkiem trafiłam, bo fraza “zwierzęta są głupie i rośliny też” wydaje mi się znajoma (nawet sobie wtedy pomyślałam, że jest bardzo w moim stylu i że dlaczego i jakim cudem żaden z moich wpisów nie miał takiego tytułu!?). Może nawet nie zapomnę tam zajrzeć jeszcze dziś wieczorem, a tymczasem buziaki i uściski od nas wszystkich :-*

      • kanionek

        Nie zapomnialam i weszłam – jednak nigdy wcześniej tam nie byłam, musiałam gdzie indziej widzieć cytat/skrina, no w każdym razie jeszcze raz DZIĘKI, bo zawartość jest przednia! Dobrze, że nie mam konta na fejsbuku, bo pewnie zalajkowałabym gościa na śmierć i przepuściła za dużo czasu nakurwiając komcie, a tak to sobie czytam, rżę i jest dobrze.
        Nie wiem jak u Was, ale nam w nocy dopadało śniegu do poziomu 25 cm. Nogi mi z tylka wyłażą, ale już po robocie, jeszcze tylko przed zmierzchem kontrolnie pójdę sprawdzić, czy woda zwierzakom nie zamarzła (dolewam im wrzątku, żeby wszyscy zdążyli się namyślić, czy chce im się pić, czy nie, zanim powierzchnia zamarznie).

      • grazalpl

        Ale podziel sie co to to do czytania!Bo umieram z ciekawosc :P
        Z pieknego plastiku ta czaple,ze nie d odroznienia!

        • kanionek

          Ja pisałam o czymś do czytania?! Matko z dokładką, demencja u mnie robi postępy. Idę przeczytać swój własny wpis, by móc odpowiedzieć na Twoje pytanie!

        • Dytek

          A już doczytałam.

          • kanionek

            Dobry, dobry :)
            Dopadało nam śniegu do 31 cm, a dziś w nocy ma być około -10 stopni. Wymiękam. Wciąż mamy kalendarzową jesień! Jeśli taka aura pociągnie do lutego, albo dłużej, to ja wysiadam (jedno kółko w siankowózku już wysiadło).
            A ogórki meksykańskie urodziwe są, bardzo ozdobnie sobie zwisają z pierdyliarda pnączy, niezwykle pracowita roślina. Zapomnialam sprawdzić, czy kozom smakują te mysie melony, ale w przyszłym roku pewnie też posieję, to się dowiem – są kwaskowe, więc powinny małpom smakować.

  • kapelusznik68

    Bardzo piękne zdjęcia. Tylko dlaczego ucięłaś doopę Kotkowi? Zdjęcie akurat do kalendarza. Może masz lepsze ujęcie? No i ta koza nad paśnikiem jest cudna. Teraz proszę kochane Kozy sypnąć musująco dowcipnymi komentarzami.
    Kanionek a tego żurawia co roku plastikowego ustawiasz na drzewie do zdjęcia?

    • kanionek

      Jeśli masz na myśli tę absolutnie nieplastikową CZAPLĘ, to ona przylatuje tu od lat, z grubsza codziennie, i czasem siada na samiuśkim czubku tego naszego świerka, co to rośnie na samym środku łąki. W tym roku to nawet kilka razy przyleciała z koleżanką, ale chyba się poprztykały (może poszło o to, która z ryb śródleśnego bajora jest smczniejsza: lin, czy karaś) i od dłuższego czasu znów jest tylko jedna.
      No i WIEDZIAŁAM, że od razu zauważysz zmarnowany kalendarzowy potencjał tego zdjęcia z Kotkiem i Kupą, ale uwierz, to nie ja obcinam te wszystkie dupy :D Zdjęcie zostało zrobione w opcji zoom i dodatkowo wielokrotnego spustu migawki, bo zwierzęta się ruszają i część zdjęć zawsze wychodzi rozmazana. No i w połączeniu tych dwóch funkcji z nieznanej mi przyczyny zawsze, ale to zawsze, kadry są poprzesuwane w lewo, prawo, w górę lub w dół, choć trzymam rękę nieruchomo i oko me wybiera kadr idealny. Z całej serii fotek z tymi kotami na furtce ani jedno nie nadaje się do kalendarza. Głupi aparat!
      A cudna koza nad paśnikiem to tak poza tym, że ładnie wyszła na zdjęciu, to wredna małpa jest. Nazywa się Mały Raszik, jest córką Starego Kraszika, ale do matki już się nawet nie przyznaje, zaś do reszty stada najczęściej odnosi się podle, używając rogów na prawo i lewo. Świnia, nie koza.

      • kapelusznik68

        Muszę wyrazić sprzeciw. Świnie to bardzo szlachetne zwierzęta.
        Mały Raszik, brzmi jak imię muzułmańskie. A w tę czaplę to nie wierzę. Ona nawet tak samo stoi co roku?

        • kanionek

          No tak samo stoi, i powiem uczciwie, że gdybym ją zobaczyła, przykładowo, stojącą do góry nogami, tobym się wystraszyła :D

          • kapelusznik68

            No to przepadło, czapla-nietoperz na zawsze zostanie mi przed oczami. Temat na film, o czapli wychowanej przez nietoperze.

          • kanionek

            Ale przyznaj, taka nietopla (czaploperz?) byłaby czadowa :)

          • kapelusznik68

            Czadowy Czatoperz! Ze wszystkich dziwnych rzeczy, które mi podpowiada facebook najdziwniejszy był film z nietoperzami podwieszonymi w klatce ale odwrócony (wiecie nietoperze chodzoące na nogach, pionowo). Wyglądało to jak impreza gotów. Z czatoperzami to by było jeszcze dziwniejsze.

          • kanionek

            Wpisałam w wyszukiwarkę “bats in cage walking upright upside-down funny video” i dostałam to: https://www.youtube.com/watch?v=G9A8PFlqM4U
            I to: https://www.youtube.com/watch?v=W9R6COuKnZs (te czarne wyglądają jak Pasztedzik w skórzanym płaszczu).

          • kapelusznik68

            Tak, ten pierwszy to jest to. Czatoperzowa impreza.

  • mitenki

    Poznańskie kotełki piękne! Do kalendarza nawet bez doopki! Co to było – kocie tańce godowe?
    Też nie wierzę, że to prawdziwa czapla, tylko zastanawia mnie jak ją instalujesz na czubku drzewa :D
    Nie mogę się napatrzeć na słoneczne zdjęcia, u mnie chyba ktoś zapomniał opłacić abonament za słońce i od miesiąca były może 2-3 dni słoneczne. Witaj jesienna deprecho…
    Plony jak zawsze u Kanionka imponujące, co to jest to malutkie, owalne zielone w ciapki – mini arbuziki?
    I otrzymałam odpowiedź na pytanie, które chciałam zadać od kilku miesięcy (2 notki wcześniej :P) – czy gąsiątka z burymi plamami będą białe jak dorosną. Nigdy nie widziałam domowych gęsi innych niż białe. Chyba że Twoje to jakieś krzyżówki :D
    Oraz serdeczne pozdrowienia dla Mamy :)

    • kanionek

      Jo, te mieszańce to chyba gęś kartuska (wymieszana z nie wiadomo czym – jajka były od pani Łosiowej, a u niej to i z bocianem mogły się gęsi puścić :D).
      Te małe arbuziki to ogórek meksykański, nasiona miałam od wy/raz :)
      Plastikowe czaple montuje się na czubku drzewa o wiele prościej, niż buduje piramidy. Najpierw kładziesz drzewo na boczku, przyklejasz czaplę do czubka, a potem z powrotem ustawiasz drzewo w pionie.

    • kapelusznik68

      mitenki, doopkę domaluje Męski Pierwiastek zespołu kalendarzowego. :)

  • mitenki

    Moje naleśniki zawsze wyglądają jak papier do pieczenia (takie cieniasy), a Twoje są takie pysznie pulchne.
    Generalnie – nie oglądać kanionkowych wpisów na głodzie :D

    • kanionek

      Toć nalej więcej ciasta na patelnię i będą grubsze :) No i ja nie mieszam jajek w całości z mlekiem i mąką, tylko białka ubijam i dodaję na końcu. Na litr mleka daję pięć jajek, to też pewnie wpływa pozytywnie na naleśniczą puszystość.

  • Aliwar

    U nas -8,6 najniższa tej nocy przynajmniej mój termometr taka zapamiętał . Strach się bac ile u Was było … z niedzieli na poniedziałek -13 zapowiadają . Trochę śniegu mamy na szczęście jako kołderka ale nie to ze jakoś dużo . W oddali prognoz widać odwilż … byle do wiosny

    • kanionek

      U nas tak samo, tylko śniegu dużo, a najniższa nocna na przestrzeni kilku ostatnich dni to -13. Ten atak zimy w listopadzie mnie nieco zaskoczył – wczoraj odśnieżaliśmy podwórko, na tyle, żeby do bramy dało się dojechać, no i za bramą jeszcze kilka metrów, bo pan pług tam skończył, no i dziś ledwie łazimy. Jużnie wspomnę o codziennym skuwaniu lodu i brnięciu przez śnieg z siankowózkiem :-/

  • teatralna

    jest początek grudnia Kanionku :-) czekam na ogłoszenie serwowarskie ;-))
    podobno w przyszłym tygodniu juz nieco odpuści…biale gowno.
    Sciskam.

    • kanionek

      Dziś porcjowałam sery, zostało mi jeszcze około 8 kg do popakowania, no i fotki robiłam, w ciągu paru dni ogłoszenie powinno być gotowe. Mało sera w tym roku, może 27 kg wszystkiego.
      Rynce nam już opadają z tym śniegiem – ledwieśmy sobie odśnieżyli główne szlaki na podwórku i na łące, to teraz znów od kilku godzin sypie. W lesie w nocy jest tak cicho, że jak się uchyli okno, to słychać jak śnieg pada. Jutro warstwa białego szajsu sięgnie pewnie 30 cm.

      • kanionek

        Poporcjowałam wszystko oprócz Świątecznego, bo ten jeszcze z tydzień musi podojrzewać, no i wyszło mi jednak bardziej 35 kg, niż 27, więc może dla większości chętnych wystarczy, choć niektórych gatunków jest po jednym krążku, więc będzie walka…

        • teatralna

          wspólczuję bardzo Kanionku, zima w tym roku przyatakowała jakby znienacka…wszyscyśmy zaskoczeni. i zamarznięci. Kurcze może jednak wystarczy tego sera jak to tak w święta zawsze był TWÓJ ser na stole. Lece, bo już wystawiłaś posta serowego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *