Czekając na sobotę, czyli portret artysty jako młodego mężczyzny

“Ogień wolno gasł, wiatr w kominie mielił dym. Czarodziejski dom mówi do mnie… Za oknami chłód Starodawnych duchów nocy. Nie otwieraj drzwi… Nie otwieraj, nie otwieraj… Nie otwieraj bramy mroku! Lodowaty cień mojej dłoni zmieniał kształt. Czasem owcą był, czasem wilkiem. Odwróciłem twarz na srebrzystobiały księżyc. Biały księżyc! Biały księżyc! (…) W srebrnej poświacie szła… Dziewczęcy duch Bogini Ziemi” Fragment

Czytaj dalej

Something’s fishy, czyli Mariusz, Wirus i martwe linki

[serdecznie odradzam czytanie podczas jedzenia, a nawet po] Dziś nie będzie przydługich opowieści, bo we łbie mam głównie polekowy szum, kilka starych lęków i świeżo zaciągnięty debet na koncie z optymizmem, ale za to obejrzycie sobie pancernika, syna owcy, oraz Wirusa, syna Tradycji. Najpierw jednak złe wiadomości. Nasz staw jest pełen martwych ryb. Państwo wybaczą, że tak walę zdechłą rybą

Czytaj dalej