Dziesięć w skali Ziokołka, czyli o kozich zaprzęgach i kurzej klątwie

A bosman tylko zapiął płaszcz i westchnął: ech, do czorta! Nie daję łajbie żadnych szans… HEJŻE GLUJŻE! (buhahaha!) Jeśli ktoś z Was się tam jeszcze biczuje w temacie “co ja robię ze swoim życiem”, to powiem Wam tyle: różne można obrać ścieżki kariery. Można, jak my, zapierdalać od świtu do nocy w kółko, jak nakręcany karaluch, a można też LEŻEĆ

Czytaj dalej

Tytułem wstępu do kolejnego wpisu, czyli jak zrozumieć Kanionka

Moi drodzy. Mam godzinę na to, żeby Wam napisać, dlaczego nie ma kolejnego wpisu (a mam już z tego powodu straszne, STRASZNE wyrzuty sumienia) i dlaczego ten nazywa się “wstępem do kolejnego wpisu”. Więc otóż. W niedzielę skończyła się woda. W poniedziałek wieczorem miałam już stertę garów do mycia, więc chcąc nie chcąc zmywałam jeszcze przed północą, jak zwykle w

Czytaj dalej

Za dnia jak dziki pies w kagańcu, czyli dzień suchego dowcipu

“Hej żeglujże, żeglarzu całą nockę po morzu hej żeglujże, hej żeglujże całą nockę po morzu” A żeby tylko nockę! Ja już trzy dni tak żegluję, a brzegu wciąż nie widać. Wszystko przez to, że w rozmowie z Ciociąsamozło padło słowo “szekla”, i bum! Wystarczyło. (droga pani z telewizji – co zrobić, gdy się do człowieka piosenka przyczepi, a w dodatku

Czytaj dalej