Słońce świeci, zegar tyka, co tu wrzucić do paśnika, czyli chyba kuropatwa i o łóżku wodnym

No dobra, nie oszukujmy się – jeśli będę dłużej zwlekać z tym nowym wpisem, to jest do czasu, gdy już “wszystko będę miała zrobione i sobie usiądę na spokojnie…”, to to się zwyczajnie nigdy nie wydarzy. Zaczęłam pisać w lipcu, mamy wrzesień, fotek się w tym czasie nazbierało sto siedemset pół i pięćset, i teraz sama nie wiem, co się

Czytaj dalej