Będąc młodą piekarką, czyli nudy, bo nic nie wybuchło

(z serdecznym pozdrowieniem dla naszych walecznych, oborowych dyskutantek. Nie udało mi się znaleźć autora – może ktoś kojarzy?) A tymczasem u nas nudno i po staremu. „Pssst!” – leżę sobie późnym wieczorem z klaptopem na łóżku, gdy w drzwiach pojawia się głowa małżonka. Głowa ma poważną minę i rozglądając się na boki mruga do mnie porozumiewawczo, niczym północnokoreański przemytnik ryżu,

Czytaj dalej