Awaria Atosa, czyli ciąg dalszy

Co? Znowu będziemy sikać na pieluchę?! No trudno. Czyń swą powinność… Hej, nie tylko tobie los podrzucił twardy orzech do zgryzienia! Drodzy Czytelnicy, robię ten niby wpis tylko dlatego, że liczba komentarzy pod poprzednim utrudnia nieco ich lekturę. Dla tych, którzy czytaniem komentarzy nie zawracają sobie głowy, krótkie streszczenie wydarzeń: Atos zepsuł nam się na spacerze tydzień temu. W wyniku

Czytaj dalej

Komu bije w dzwon, czyli miej litość Bożena

W koziarni pachnie Bożym Narodzeniem, bo przywieźliśmy z małżonkiem taczkę z czubkiem gałęzi świerkowych, kozy żują jak oszalałe i w powietrzu unosi się zapach świeżo mielonego igliwia i dzwonią dzwoneczki. A dokładniej nie dzwonią, tylko dyndają. I nie dzwoneczki, tylko wielkie jaja Pecika. Może na wstępie taka informacja dla fanek Pecika. Macie niewymowne szczęście, że tapety na ekranie monitora są

Czytaj dalej

Ballada o śmieciach, czyli pluję, gryzę i przepraszam

“Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych (…) gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała gdzie się swym śmieciem pyszni okolica cała” Pozwoliłam sobie zepsuć poemat Adama, dodając nieco prawdy ze swojego podwórka. Mam też dla Was przeróbkę okupacyjnej rymowanki: Siekiera, motyka, piłka, szklanka lampka, kalosz i skakanka siekiera, motyka, syf i swąd weź

Czytaj dalej

Fura, ekoskóra i magazyn dziwów, czyli o Gwiazdolocie

Akuku! Niespodzianka. Pies Interwencja pozdrawia z grodu Neptuna. Jak wiecie istnieje w przemyśle muzycznym coś takiego, jak piosenka drogi. Nie wiem, czy będę oryginalna, jeśli zaprezentuję Wam ekwiwalent blogerski – wpis drogi, albo wpis po drodze, ale i tak zaprezentuję. Pędząc na spotkanie z Mamą swoim Gwiazdolotem* i osiągając zawrotne prędkości rzędu 100 km/h, umilałam sobie czas układając w głowie

Czytaj dalej

Potrawka z kota i tandetny kalendarz, czyli znów zmioty z piekarni

Ja nie wiem, czy to się nadaje na niusa, ale tu już tyle czerstwej buły przechodziło… A poza tym, na bezrybiu i rak krąpiem, więc. Oto nius. 5 listopada, kiedy produkowałam ten paśnik dla kóz, użarł mnie komar, skurwyturbo niedobite, TRZY razy, w miejscach oddalonych od siebie o milimetry. Trzy razy się menda wkłuć musiała, jak niedopieczona pielęgniarka w roztrzęsionego

Czytaj dalej

Wpis częściowo częstochowski, czyli wszystko w normie

A nie mówiłam? Tłusto dziś podano Orionowi do stołu: Acz gdyż znów mnie buja zawrotna szczeżuja przeto wpis będzie krótki izwinicje za smutki Obiecałam oczy czarne, tfu, czarny ryj Tradycji pokazać. W świetle lampy błyskowej wypada blado i nawet w połowie nie tak komicznie, jak na żywo, ale cóż począć (jeśli jeszcze tego nie wiecie, to absolutnie wszystkie fotograficzne niedoróbki

Czytaj dalej

Suchutky załkał lyść, czyli Sławek Sławek, puścił ci w pralce spawek

Pochłaniam suszone żurawiny, które dostałam od Mamy i nie mogę nadziwić się, że nigdy wcześniej ich nie jadłam. Są wyborne. A księżyc, dziś jeszcze lekko niedopieczony z jednej strony, niedługo znów będzie w pełni i rozpoczną się wzmożone wędrówki leśnych zwierząt. W noce Tłustego Łysego, przy bezchmurnym niebie, psy dostają szału i obszczekują wszystkie strony świata. Bo z każdej coś

Czytaj dalej
1 2