Idzie luty, zaparz śruty, czyli o żebrach i żeberkach

A było to tak: Rankiem pierwszego dnia lutego małżonek wpuścił do domu Majączka, który miał nocną zmianę na podwórku. Wypuścił na zewnątrz Puszczaka i Paszteta i zajął się przygotowywaniem swojego śniadania. Pusiołak i Pasztefon to takie cieniasy, że już dwadzieścia minut później trzęśli się z zimna, więc małżonek wpuścił ich z powrotem do domu, po czym zasiadł z talerzem przed

Czytaj dalej