Umarł pomidor, niech żyje ogórek, czyli kozy na pięciolinii i życie pod prąd

„Nie pomogły zastrzyki, recenzje i pomniki ni kwaśne mleko…” (Fragment utworu „Śmierć poety” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego) Ani nawet serwatka z koziego sera. No nic nie pomogło, choć ja akurat nawet nie próbowałam ratować tych pomidorów, a Żozefin spryskała szklarnię całą tablicą Mendelejewa i pomyjami z elektrowni w Czernobylu, i też nic jej z tego nie przyszło. O czym ja mówię?

Czytaj dalej

Terapia kozą, czyli sardoniczny uśmiech Bożeny, oraz kto nie ma ani cycków, ani wina, ani w ogóle na nic czasu

“O szyby deszcz dzwoni deszcz dzwoni szerszenny (i brzęczy jednaki, miarowy, niezmienny)” Pozwoliłam sobie sparafrazować znany kawałek pana Leopolda, by oddać romantyczny klimat wiejsko-leśnych wieczorów. Szerszenie – znów jest ich wszędzie pełno, wieczorem walą w okna każdego oświetlonego pomieszczenia i wędrują po szybie w górę, bucząc i brzęcząc, po to by zaraz spaść na parapet i wędrówkę szaleńca rozpocząć na

Czytaj dalej