Zima, zima, czyli śnieg jest, Kanionka ni ma

Droga Barbarello, żwir w oczach to nic innego, jak kolejna atrakcja starości, a wiem coś o tym, bo niby metrykalnie jestem o pół nanochwili młodsza od Ciebie, ale gdyby mnie poddać datowaniu izotopowemu, to wyszłoby na jaw, że to właśnie ja negocjowałam z Noem kwestię zaokrętowania Maryli Rodowicz na Arkę (no bo ktoś musiał robić za entertainment, podczas gdy Noe wypatrywał gołębicy, a ja pilnowałam, żeby ta urocza parka kóz nie wygryzła dziury w burcie, bo wtedy wiadomo – cały boski plan wpizdu). Od roku jestem obstawiona kroplami nawilżającymi, skróciłam czas noszenia soczewek do ośmiu godzin na dobę, a i tak bywa, że budzę się z tak suchym okiem, że nawet powieką nie ruszę, i po omacku szuram do kuchni, żeby się zakroplić i – z luźno już latającą powieką – trafić do łazienki.

Ogólnie więc jeśli chodzi o starość, to serdecznie nie polecam, a i dotarło do mnie po tych kilku “gorszych latach”, że już nie ma co czekać, aż coś przejdzie, się poprawi, czy będzie lepiej, bo lepiej to już było, i teraz trzeba się cieszyć tym skrzypiącym kolanem i kaprawym okiem, albowiem nie wiadomo, co nam odpadnie JUTRO. Wiadomo natomiast, że starość jest przypadłością o charakterze przewlekłym i postępującym, procesem nieodwracalnym, i jak się ktoś nie zapisał w porę do Klubu 27, to sam jest sobie winien i teraz ma za swoje. Oraz misia ze szmatki:

Tak, obejrzałam krótki instruktaż w internetach i zrobiłam misia ze szmatki.

Po prostu jedni starzeją się wolniej, a inni szybciej, OK? I to jest właśnie miś na miarę moich możliwości, i tenże miś w zupełności zaspokaja żywotne potrzeby moich dwóch ostatnich komórek mózgowych.

A jeśli chodzi o Agatę Christie przez radiowęzeł, to NIEDOCZEKANIE KOZIE. One od trzech tygodni nie wystawiły kopytka poza koziarnię, taka pogoda niewyjściowa, atmosfera szaleństwa i frustracji narasta, teraz im tylko podsunąć kilka wątków kryminalnych i nieszczęście gotowe (dzisiaj już trzeci paśnik rozwaliły, na szczęście taki malutki, a ten duży tośmy już naprawili).

Zresztą – daj kozom radiowęzeł, to zeżrą i radio, i węzeł, i kable i wtyczki, i w ogóle cały prąd, i jeszcze przez dwa tygodnie będzie im się odbijać membraną z głośnika. Chciałam im pokazać kilka relaksujących pozycji jogicznych, ale moje nieudolne wygibasy zostały zinterpretowane jako zachęta do napadu rabunkowego (straciłam jedną rękawiczkę) oraz doskonała okazja do połamania mi kości (a czy to moja wina, że pada śnieg?).

W tym miejscu pragnę zapewnić, że wyżej sportretowany Szybkotek nie ma na twarzy dziobów po ospie, tylko ślady ran bitewnych, a bitwy toczy zapamiętale z bratem swym rodzonym, który nosi wdzięczne imię: Szybkotek Skurwiel.

Poniżej rzadki okaz czarnego bociana gniazdującego na ziemi:

I pomyśleć, że jeszcze sześć tygodni temu było tak:

Ten pierwszy śnieg spadł tak jakoś po cichu i znienacka, pod osłoną niewinnej nocy, że zaskoczył nie tylko drogowców, ale i drzewa i krzaki, z których część runęła na naszego elektrycznego pastucha, w związku z czym przestał on pełnić jakiekolwiek funkcje, poza wątpliwie ozdobną. Trzy dni nam zeszło na odgruzowywaniu ogrodzenia, łączeniu zerwanych drucików, wymianie lub naprawie połamanych słupków, a potem przyjechał Pan Pług i jedną czwartą długości pastucha zasypał nam śniegiem. Tak do wysokości drugiego drucika od ziemi. Chcieli, nie chcieli, poszli my rzucać klątwy w te zaspy i wykopywać druty spod zbitej grudy śniegu (należy odnotować, że po tej gimnastyce po raz pierwszy od niepamiętnych czasów bolały mnie mięśnie ud i jedna łydka).

Na drugi dzień też spadł śnieg, więc przyjechał Pan Pług i sruuuu! Znowu, zamiast zgarniać to gówno na stronę lasu, to zrobił nam z pastucha germańskie okopy. No to poszliśmy walczyć z tym śniegiem, ja już odpowiednio nafaszerowana paracetamolem, i zrobiliśmy odcinek na tej większej łące, a na tę mniejszą to ja powiedziałam, że ja to już serdecznie chromolę, wyplułam więcej pęcherzyków płucnych niż ofiara covida z powikłaniami, wykręciłam kostkę, boli mnie wszystko i włosy też, i nie ma tyle paracetamolu na świecie, żeby to naprawić, i jeśli Człowiek Pług jeszcze raz przyjedzie nam to wszystko zasypać, to ja mu osobiście oczy wydrapię, bo najwyraźniej i tak są mu niepotrzebne.

No i co Państwo powiedzą – Pan Pług przyjechał, a jakże, i to o godzinie dwudziestej trzeciej! Gdyby psy w domu nie podniosły larum, to nawet byśmy się nie zorientowali, taka to była chytra zasadzka. No i z wydrapywania oczu nici, no bo Państwo wybaczą, ale o dwudziestej trzeciej to ja już jestem na gaciach i żadna siła mnie z domu na mróz nie wypędzi.

(Jeśli Pan Pług to czyta, a wiem, że już pół wsi czyta, to niech się Pan nie czuje obrażony, bo ja z całego serca dziękuję i doceniam usługę, tylko gdyby Pan mógł ten zbity, ciężki śnieg tak bardziej na stronę lasu… To niechaj Panu bogowie w tanim paliwie dobrej jakości wynagrodzą, i oby nigdy nie wystąpiły Panu luzy na kierownicy, a gmina zawsze płaciła na czas. Kłaniam się tak nisko, jak mi zesztywniały kręgosłup pozwala; na kolana nie padam, bo mogłabym nie powstać więcej. A gdyby przypadkiem znał Pan tego Pana od śmieciarki… No bo ja już nic nie mówię, NIC nie mówię, ale chyba ze dwa miesiące żeśmy go nie widzieli, a my tu w ogóle mało kogo widujemy, i nie powiem, trochę człowiek tęskni).

Ale żeby nie było, że tylko narzekam – mój zakwas buraczany postał sobie w lodówce kilka miesięcy, i ani nie spleśniał, ani nic. Zrobiłam więc milion pięćset krokietów z mięsem (dla Małżonka) i drugie tyle z kapustą i grzybami (dla Kanionka), wypiliśmy do nich beczkę barszczu na zakwasie, i w przyszłym roku na pewno to powtórzę.

Oraz chciałam uspokoić wszystkich teoretyków spiskowych, co to snują na internetach mrożące krew w żyłach hipotezy, jakoby śnieg był z plastiku i żywioł ognia się go nie imał, a wszystkie małe ptaki w Polsce już wyginęły, bo kiedyś było ich pełno, a teraz nie ma wcale, i tylko sroki i gołębie nie dały się wytruć chemtrailsom. Otoż nie, mili Państwo. Wszystkie te małe ptaszyny, jakie kiedykolwiek w życiu widzieliście, te wróbelki i mazurki, sikoreczki tłuściutkie i trznadle wesołe, już od dawna są U MNIE. A jak są u mnie, to chyba logiczne, że nie mogą być u Was. A są u mnie, bo dużo prościej jest okraść kaczki i kurczaki z ziarek i popić wodą z wiaderka, niż żebrać gdzieś u Was na parapetach, a potem zagryzać plastikowym śniegiem:

Ja wiem, że nic nie widać, ale nie da im się zrobić zdjęcia z bliska, bo uciekają co sił w tych tłustych skrzydełkach, złodziejaszki jedne. Są ich SETKI, działają w zorganizowanych grupach przestępczych, wypłoszyły nawet nieustraszone dotąd sójki, i tylko gęsi się ich nie boją. A, i jeszcze takie osobniki ostatnio się wprosiły do imprezy, i nie wiem, co to jest, może kwiczoł?

Większe od wróbla, mniejsze od gołębia, gustują przede wszystkim w owocach berberysu – pod krzakami nasrane na czerwono, jakby ktoś wieprza zaszlachtował, no ale niech sobie jedzą na zdrowie. Co było z drugiej strony ogrodzenia to już i tak kozy obżarły, razem z kolczastymi gałązkami.

No i co ja Wam jeszcze powiem…

Było minus 23, w dzień minus 17, potem w nocy znów minus 20, w dzień minus 15, a po trzech dniach Bestia Ze Wschodu coś zmarniała i zdechła. Pewnie niedożywiona, biedulka. I całkiem dobrze, bo już kończyło nam się siano, o czym sygnalizowaliśmy naszemu nowemu dostawcy dobre dwa tygodnie wcześniej, no ale pech chciał, że w te mrozy maszyny mu zamarzły i odżyły dopiero po zejściu śmiertelnym Bestii, i ostatecznie kolejne 20 balotów siana przyjechało w deszczu, jak nasza nowa świecka tradycja każe, akurat wtedy, gdy mieliśmy już tylko pół ostatniego balota z poprzedniej dostawy, i Kanionek snuł ponure wizje o karmieniu kóz słomą i dobrym słowem (no i tymi wydrapanymi oczami Pana Pługa, bo stare porzekadło mówi wyraźnie – pańskie oko konia tuczy).

80 komentarzy

  • Krystian.

    Pierwsza.

  • mitenki

    Bajkowo!

  • Ania B.

    Czecia !! Czy tylko mi się film nie odtwarza ? :-(

    • Aliwar

      Mi tez … no chyba że ja nie umiem… może trzeba jakieś kanionkowe zaklęcie najpierw rzucić ….

  • Dytek

    Czwarta!
    Mnie tyż się nie odtwarza i czarne okienko jest jak noc.

  • mitenki

    Mnie też się nie odtwarza… ciemność widzę, ciemność.

  • Aliwar

    Ale pięknie u Was, zresztą porządny śnieg jest piękny wszędzie 😀 i ja to się cieszę mimo ze pare razy trzeba było poodsniezac to miło mieć taką prawdziwą zimę . Poprzedniej ani jednego odśnieżania nie było tylko szaro buro…. a i słoneczko wreszcie nareszcie zaczyna się pokazywać bo już miałam dość tym ciemności i mroków od jesieni. I posiałam sobie różności na microgreens i zobaczymy czy ktoś będzie chciał jeść takie witaminki. A rosną narazie tak ładnie ciemnozielono znaczy słoneczka im starcza 👍

    • wy/raz

      Masz rację z tym śniegiem. Wyglądał bajkowo, świat zrobił się ładniejszy i widniejszy. Jak leciałam na autobus koło 6 tak pięknie się mienił w światłach latarni.

      Kiedy kolejne siewy? Czy mi się wydaje czy widziałam Cię na FO?

      • Aliwar

        O masz ! Sami swoi 🙂 mogłaś widzieć 😉 dziś nasionka papryki rzuciłam na waciki, może trochę za wcześnie ale w zeszłym roku rozsady papryki powoli mi rosły i wysadzalam małe to teraz mam pomysł je przyspieszyć .

        • wy/raz

          Ja sobie powtarzam jak mantrę: luty, luty, luty, marzec, marzec, marzec…

          • kanionek

            No weź daj spokój, z Twojej wyliczanki wynika, że do kwietnia jeszcze pół roku!

        • kanionek

          Co tam wcześnie – Żozefin już pomidory posiała!

          • wy/raz

            Kochane, marzec to niestety prawie już. Jakoś tak od pewnego czasu, ledwo się tydzień zaczyna a już się kończy. Nie wiem gdzie ten międzyczas.

          • Aliwar

            Żozefin jest szybsza od wszystkich, jeszcze będziemy zazdrościć jak w maju będzie jeść czerwone 😄 … a wiecie za ja mam sadzonkę pomidora… nie siałam ale sam mi wyrósł w doniczce z kwiatkiem, pewnie z ziemią nasionko z ogródka przyszło. I ten pomidorek ku mojemu zdziwieniu ma taka silną wolę życia ze wogole się nie przejmuje ze słońca nie ma jest piekny zgrabny nie wyciągnięty ciemnozielone listki i co poradzisz… skoro ma taka presję to przecież nie wyrzucę. Przesadziłam do oddzielnej doniczki i byle do maja 😉 pewnie jakaś koktajlowka one same się rozsiewają wszędzie 🍅

          • kanionek

            A moja zimująca na parapecie papryka się wzięła i zdechła. Za to imbir podgrzewany na bojlerze w łazience wypuścił w końcu, po trzech tygodniach, dwa zielone pędy. Pewnie też zdechnie. Przyślij fotkę pomidora, to się chociaż cudzym nacieszę :D

          • kanionek

            No ładny grubasek :)
            I BYŁA U NAS ŚMIECIARKA!
            Teraz coś musi pójść nie tak.

          • kanionek

            Hłe, hłe…
            Szklarnia mi się wali. Fakt, że była przewidziana na 3 lata, a pociągnęła 6, ale i tak mi szkoda. Chorerny śnieg! Chciałam go zepchnąć z dachu, ale przymarzł do siatki na krety, którą latem musiałam pokryć całą folię na dachu, bo mi koty wygryzały dziury i pakowały się w pomidory. No to w tym roku chyba nie będzie pomidorów :(
            Jedna przegniła belka stropowa się złamała, co pociągnęło za sobą domino zdarzeń (w niektórych oknach powypadały szyby), i teraz cała konstrukcja trzyma się chyba tylko dzięki folii przyszytej od góry zszywkami, ale to też długo nie wytrzyma.
            Już nawet myślałam, żeby ściągnąć od majfrendów jak najtaniej gotową szklarnię, taką jak ma Żozefin – szkielet z rurek plus folia, do samodzielnego montażu, ale w porę się w łeb stuknęłam. Żozefin nie ma kaczek, które latają i przesiadują na dachu, dziurawiąc folię ostrymi pazurkami, a koty jakoś u niej po szklarniach nie łażą. Tylko moje takie podłe.
            Tutaj szklarnia musi być ze zbrojonego betonu. Bez okien, bo wytłuką. A w środku, kierwa, chyba sztuczne słońce.

          • mitenki

            Ale że jak to??
            Nie będzie filmów o pomidorach i papryce?
            Nie będzie suszonych na słonku pomidorków w kozim serku?
            Nie zgadzam się! Protestuję!

            Kanionku, skoro ścianki z folii nie zdają u Ciebie egzaminu, to może poliwęglan?
            jak tutaj…
            https://botanic.com.pl/product/30,agrosfera-optima
            Pewnie będzie można znaleźć tańszą ofertę, i zbliża się czas na nowy Kozi Kalendarz, więc…

          • Aliwar

            Dobrze mietenki mówi kalendarz pod tytułem zbieramy na szklarnie dla Kanionka mógłby pomóc. Jest tu sporo dziewczyn które w słusznej intencji pomogą pewnie. Bez szklarni to wiadomo u was szkoda roboty bo zaraza zabierze wszystko…. szczęśliwcy z zachodnich części kraju z klimatem dużo cieplejszym mogą się bawić w uprawy pod chmurką.

          • kanionek

            Nie no, przepiękna ta szklarnia, prościutka, równiutka, przejrzysta, kaczkoodporna, kotoodporna, i od razu z drzwiami i w ogóle, tylko weźcie, to jednak 1400 za 10m2. Kalendarz kalendarzem, ale już sobie policzyłam, że aby taki wydatek na szklarnię mi się zwrócił, to musiałabym w niej wyrobić pół tony pomidorów… Może jeszcze coś się wymyśli, coś się podeprze, albo nie wiem.

          • mitenki

            Kochana, jeśli przeszkadza Ci, że szklarenka jest prościutka i równiutka, to pan Producent bez problemu zrobi Ci krzywą, nierówną i z niedomykającymi się drzwiami – tylko powiedz! :P
            Jaką wielkość ma obecna szklarnia? Bo nie wiem, czy te 10m2 to dużo czy mało…
            Wszyscy wiemy, że jesteście oboje mistrzami recyklingu, rzeczy u Was dostają nie tylko drugie życie, ale czasem trzecie i dziesiąte. Na pewno uda się tę szklarenkę załatać, ale co zrobisz, jak się zawali przygniatając krzaczki pomidorków które hołubiłaś, opowiadałaś bajki i śpiewałaś im piosenki???

          • kanionek

            Spokojna głowa, nie zawali się na pomidory, bo ona się zawali jeszcze przed końcem zimy :D Byłam dziś na oględzinach od wewnątrz, a potem sprawdziłam prognozę pogody, no i ten… Jak jej nie przysypie, to ją zawieje i zamiecie.
            Obecna ma jakieś 12m2, więc podobna.
            Jeśli Pan Producent zrobi mi krzywą za 1/3 ceny prostej, to bierę :D

          • mitenki

            Myślę, że realna jest 1/3 ceny podanej na stronie… do dopłaty, za fanaberie klienta :D

            Ale szklarenka śliczności, myśl Kanionku, myśl…

          • kanionek

            Że ona śliczna, to bez dwóch zdań. Ja w takiej szklarni to nawet fotel i stolik do kawy widzę; co ja gadam – ja bym w takiej nawet zamieszkała. Ale chyba trafi do tej samej przegródki z marzeniami, co kilka ton zrębek do ogrodu :) Może kiedyś…

          • Aliwar

            A tak poważnie pewnie ta cenę można zbić dzwoniąc do nich i pytając czy nie maja coś tańszego np z reklamacji…. bo tam napewno znalazł się jakiś nie zadowolony klient który miał plastik w innym kolorze niż sobie wymarzył albo coś tam … małą usterkę łatwo poprawicie a cena może być sporo niższa jeśli leży ta szklarnia ze zwrotu i im zajmuje miejsce na magazynie chętnie się pozbędą. Tych firm jest od groma jak nie u jednych to u drugich można zapytać ….

          • kanionek

            A mnie jeszcze jedna rzecz przyszła do głowy – na stronie chyba nie ma podanej ceny za wysyłkę, a to chyba musi sporo kosztować, ze względu na gabaryty (wiem, że przyszłoby w częściach, ale nie da się takiej szklarni złożyć w kostkę jak prześcieradło) i wagę całości. Trochę się już boję nawet dzwonić i pytać :D

            Już sprawdziłam – cena za wysyłkę 200 zł! Plus 300zł za przygotowanie części czołowych do montażu! Cokolwiek to oznacza. Czyli z 1400 robi się 1900zł, a kto wie, czy to już na pewno wszystko?

          • wy/raz

            Wiecie, o tych poliwęglanach czytam od kilku lat. Ładnie toto wygląda, ale obawiam się o trwałość. Miałam taki daszek nad tarasem z poliwęglanu. Ciężka kasa, mała wytrzymałość. Teraz mam blachę.

            Nie znalazłam opinii o tunelach: mam 10 lat i jestem zadowolony. Nawet nie znalazłam o 5 latach. Do tej pory nie wydałam takiej kasy bo nie wiem czy warto. Mam tunel 6×3 trzeci rok. Zdejmuję na zimę folię. Jeszcze 2 lata wytrzyma, może więcej. Stelaż, bo na to patrzyłam wytrzyma jeszcze z 10 lat. Koszt 550, teraz ok. 600. Można też upolować stelaż z namiotu wojskowego, którego nic nie ruszy, ale folię trzeba we własnym zakresie (pomyślenie, wymierzenie + żelazko).

          • kanionek

            Małżonek pierwsze co powiedział, gdy mu wspomniałam o tej szklarni, to że poliwęglan jest kruchy jak diabli. I faktycznie, sobie przypomniałam wszystkie moje kuchenne dzbanki i miarki z poliwęglanu, i toto wystarczy puknąc, i pęka, a jak na podłogę upadnie, to już mogiła. Zaletą jest, że wygląda ładnie, bo jest przejrzysty jak szkło. Fakt, że te tafle mają mieć niby 4 mm grubości, no i nikt w to kamieniami chyba rzucał nie będzie, no ale wątpliwości mnożą się jak króliki.

            Wczoraj miałam migrenę, dzisiaj popłuczyny po tejże, ale gdy mi trochę paracetamol wywietrzał z mózgu, to wpadłam na pomysł. Kupię najtańszą foliówkę, a żeby ją uchronić przed kotami i kaczuszkami, po prostu ustawię tę “szklarnię” w ogrodzie. Nie jest to myśl genialna, raczej kompromis, bo kilkanaście metrów kwadratowych ogrodu mi toto ukradnie, a i muszę przemyśleć gdzie ustawić, bo będzie rzucać cień, no ale jeśli ma być tanio i nie na jeden sezon, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie.

          • mitenki

            Czemu zrębki są w strefie marzeń? Z powodu ceny?

          • kanionek

            Tak, choć nie tylko. Nie pamiętam dokładnie, ale gdy w końcu w ogóle udało mi się znaleźć człowieka, który ma rębak i wykonuje nim usługi na większą skalę, to on mi zaśpiewał kwotę kilku tysięcy (za tę ilość zrębek, jaka mnie interesowała). Druga rzecz to transport, ale to jeszcze pikuś. Transport dojechałby na środek podwórka i na tym koniec, te metry sześcienne zmielonych gałęzi musiałyby zostać wyładowane pod domem, a do ogrodu musiałabym znowu taczką… Czyli widły, ciężary, dyganie z taczką, w ogrodzie znów rozładunek i rozkłądanie tego po równo po ziemi. 10 lat temu zrobiłabym to, choćbym miała na ryj upaść na końcu; dzisiaj muszę się liczyć ze stawami i kręgosłupem, bo każda bardziej bolesna kontuzja to koszmar, gdy się zważy, iż nie mogę sobie pozwolić na kompletne “nicnierobienie”. Ale po co klawiaturę zużywać, i tak nie wydam kilku tysi na zrębki, chyba że miałabym na koncie z pół miliona złotych i żadnych wydatków w kolejce (jak np. wymiana pieca, bo obecny powoli kończy żywot, że nie wspomnę o całym dachu domu i koziarni) ;)

          • mitenki

            “Niedaleko Damaszku siedział diabeł na daszku” – nie, nie, wbrew pozorom nie odbiła mi szajba :D

            czwarte w kolejności zdjęcie :D ====> https://www.meblobranie.pl/szklarnia-poliwglanowa-pomidor-premium-21×405.html

            Nie wiem nic na temat wytrzymałości poliwęglanu, ale w mojej okolicy w budynkach wieloklatkowych administracja z 10 lat temu porobiła śliczne daszki nad wejściem, podejrzewam że z poliwęglanu właśnie.
            I wciąż są śliczne i całe.
            Czytałam też, że są różne rodzaje poliwęglanu – lity i komorowy. Lity jest bardziej kruchy, komorowy ma większą wytrzymałość.
            Producent naszej ślicznej szklarenki nie pisze, jakiego rodzaju poliwęglanu użył, tylko o gęstości i grubości. W opcji z najgrubszego, z dostawą i przygotowaniem części do montażu nasza szklarenka kosztowałaby ok. 2500.
            STRASZNA KASA, szkoda…

          • Dytek

            Właśnie jest PROMOCJA – 1690,00 + dostawa gratis.
            I tak to spora kasa.

  • wy/raz

    Miś cudny! Ale masz kózki tłuściutkie! Nawet bez tych pługowych oczu :-).

    Dobrze, że się nie zapisałaś do Klubu27. To trochę przereklamowane, a poza tym trzeba się mocno starać już chyba od wczesnej młodości.

    A wiek, Kanionku mamy 21. Czego i Tobie życzę ku zdrowotności.

  • Agniecha

    Ten film kozy zjadły. A Kanionek nie naprawia, bo ją też kozy zjadły. A sikorki i mazurki oraz trznadle oskubały kości i rozwlekły po posesji. Tak to widzę.
    U nas znowu wiosna.

    • kanionek

      I bardzo dobrze widzisz. No, może to jeszcze nie dziś, ale kiedyś na pewno. A dziś odkręcaliśmy część desek z podłogi w przedpokoju, bo Kanionek odkrył, że z sufitu piwnicy kapie woda. No to myśleliśmy, że rura pękła, lub doznała nieszczelności na łączach, ale nie. Kupa roboty, a zagadka nierozwiązana.
      Ja ten filmik naprawię (pewnie Małżonkiem), ale nie wiem czy dzisiaj, bo mam tak niskie ciśnienie, że ledwie pełzam. Tego filmu zresztą jest pół minutki i w ogóle nic ciekawego.

      • Agniecha

        Ale przecież Mały Żonek by nie dopuścił? Chyba żeby te kozy Was razem skonsumowały? Dlaczego takie dziwne myśli przychodzą mi w ogóle do głowy, zamiast kwiecia pachnącego miodem, puchatych zajączków na łące i motylków w powietrzu?

        • kanionek

          Nie martw się, nie tylko Tobie :)
          Gdyby nasze psy wiedziały, ile z nich już zrobiliśmy czapek, breloczków do kluczy i skórek pod kominek (którego nie mamy, ale tego też pieski nie rozumio)… Że o kozach nie wspomnę :D

  • Teatralna

    czarne nie odtwarza. nic. mam depreche ze wszystkich powodów. podrap żółte.

    • kanionek

      Współczuję, dobrze znam tę mendę i jej “wszystkie powody”. Żółty Delfinek przesyła buziaczki.

  • Anomin

    No tak, widoki piekne, ale ja prosze juz wiecej nie…
    Nie lubie zimy ponizej -5, nie lubie… I porsze mi nie mowic, ze ‘prawdziwa’ zima MUSI byc… a niby dlaczego ‘musi’??? Sa krainy, gdzie ponizej -5 nie schodzi i jakos ciagna…
    Pozdrawiam cieplo Kanionka i dobytek Jego

    • Anomin

      prosze (sic!) mi nie mowic
      po co mi porsze ;-)

      • wy/raz

        Oj tam, oj tam. Problem nie mrozu, tylko wilgotności powietrza. Przy takim -5 często jest wilgotno i paskudnie.

        • kapelusznik68

          A potem buro, brudno i mokro. Zgadzam się z Anonimem

          • kanionek

            Ja też się zgadzam z Anominem, a różnica jest dla nas jeszcze taka, że przy minus 2 lub 5 to woda w wiadrze postoi trochę (zawsze dolewam wrzątku, żeby miała temp. powyżej zera, ale nie była zbyt ciepła), a przy minus 20 to się zaraz bryła lodu robi i ani zwierzak się nie napije, ani dno wiaderka tego nie wyczymie ;)
            Przy mrozach od -10 zamykamy kozy na długie godziny, żeby im się nagrzało w koziarni, a one tego nie cierpią! Przy -20 na zewnątrz miały w środku “tylko” -3, ale wkurzone były nie na zimno, tylko na niewolę. Po otwarciu drzwi wystrzeliły na zewnątrz jak z procy – nie żeby gdzieś chciały pójść, o nie. Od tygoddni nie zaglądają nawet na łąkę. Ale w budzie siedzieć to nie cierpią!

        • wy/raz

          Wiem, a szczególnie wie odwiedzający nas Półkot. Ale estetycznie ładnienie jak mróz i śnieg.

          • kanionek

            Tak, widoczki są piękne, tu się zgodzę. Gdybym miała zimę tylko oglądać, a nie brać w niej aktywnego udziału, że się tak wyrażę, to proszem barmdzo, niech se pada i do poziomu parapetu.

    • Iza

      Ja to nie lubię zimy poniżej +10 :P , w związku z czym uciekłam parę lat temu w te mityczne ciepłe krainy, gdzie to podobno nie schodzi poniżej… No i co? No i g***, też przereklamowane. :(
      Znaczy, jakiś czas trzymały poziom, nie powiem, ale w tym roku się zdemaskowały i jak przywaliły -15 C, to nie było czego zbierać. (Pirenejów z ich -36 C nie liczę, bo oni tam zawsze byli dziwni. :P )
      Chociaż… zbierać to akurat jest co, bo lokalna przyroda z drzewami na czele nienawykła do takich ekscesów pogodowych jak śnieg i prawdziwy, solenny mróz, więc większości drzew konary pod śniegiem połamały się z rozpaczy (chyba w ramach protestu klimatycznego), tworząc bezkształtne sterty na dole i zostawiając na górze może 40% dotychczasowego stanu koron. Nie wiem, czy się odważę pójść do któregoś parku, jak je w końcu otworzą po generalnym remoncie drzewostanu, bo już na ulicach widok jest… No, widok jest, i tyle da się o tym powiedzieć, jeśli ma być +/- kulturalnie. ;(
      Pozdrawiam serdecznie i noworocznie całą Koziarnię z mojego kącika szafy! :) :D

      • kanionek

        Pff, w “naszym” lesie, zdecydowanie nawykłym do śniegów i mrozów, też się drzewa połamały, a dzisiaj byliśmy kozom nazbierać gałęzi świerkowych z wycinki, to więcej niż tych świerków było na ziemi koron i pojedynczych gałęzi sosen, które właśnie pod tym ostatnim śniegiem nie wytrzymały i odpadły. A to nie jakieś tam sosenki o wzroście Kanionka, tylko strzeliste, na 20 metrów drzewiszcza.
        Ale nie martw się – natura szybko się regeneruje, wyrosną nowe gałęzie, i znowu będzie ładnie :)

  • Cornick

    Ostatnia! Jak zwykle zresztą. Wszyscy już przeczytali, skomentowali, a nawet już zdążyli zatęsknić za następnym wpisem, a ja o! Odkryłam nowy wpis Kanionka. Obrazków nie pochwałę bo nic, na czym śnieg jest widoczny,nie może się przecież podobać. Jedynie miś i zakwas są ładne. Niechże już znowu ciepło nadejdzie! Aha, i zapomniałabym, nie wiem czy Kanionkowi znany jest żel na suche oko VitaPos. Stosuję 1 raz przed snem i już zapomniałam, że mam taką dolegliwość. Mam nadzieję,że to ten żel, a nie Alzheimer 😁

    • kanionek

      Oooo, dziękii za polecenie maści (a nie mówiłam, że warto jęczeć i narekać, co nas boli, bo zawsze ktoś podpowie, albo chociaż po durnym łbie pogłaszcze?), bo ja już przerobiłam tych kropel trochę, i wszystkie pomagają tylko na chwilę. Na ulotkach napisane, że stosować 4-5 razy dziennie, a ja muszę tak z 15…
      I właśnie miałam szukać czegoś o konsystencji żelu lub maści, żeby to się dłużej oka trzymało, ale weź czytaj pierdyliard opisów w pierdyliardzie aptek internetowych.

  • Willow

    Cornick-wcale nie ostatnia 🤣 ja też dopiero zobaczyłam….pomimo przypominajki mejlem 🤦‍♀️ ale na moim zadupiu jak mocno pada( śnieg, deszcz, co tam chcecie) to zasięgu nie ma…Dupa blada.
    Jak ja nie znoszę zimy. Komu przeszkadzało że było na plusie i trawę było widać? No komu?
    Kanionku jak się cieszę że Cię widzę 🥰 bałam się że do wiosny Cię nie nie będzie
    Zdjęcia cudne 💕
    Ostatnio se szewrolade odmrozilam i smażyłam , od razu lepszy nastrój.
    Pani, pług tak często widzisz, szacun. Pomijając pastucha rzecz jasna 😉
    Ciepłe usciski

    • kanionek

      Kochana, nie myśl, że ten pług to na naszą okoliczność. Gdyby nie fakt, że Lasy Państwowe od tygodni wywożą dłużycę z lasu, więc potrzebują przejezdnej drogi, to w śniegu byśmy sobie tunel Pasztedzikiem kopać musieli ;)

      • Cma

        Pasztedzik na jednym zdjeciu, na balocie, wyglada jak Napoleon, jak genialny strateg, a Wy nim chcecie tunele kopac???
        Dzien dobry, tak w ogole:)
        I pozdrowienia:)

        • kanionek

          No i właśnie dlatego nim, bo jak nie nim, to kim? Jak zaczniemy kopać Żółtym, to pewnie wylądujemy w stawie, Laser ma taki kompas w głowie, że wszystkie jego drogi prowadzą pod kołdrę, Puszczak zrobiłby rondo, bo lubi się kręcić w kółko… Mówię Ci, tylko Pasztedzikiem, dumnym Napolełonem, nieustraszonym podróżnikiem i pogromcą smoków, władcą śnieżnych zamieci i hersztem siankołaków!

  • irena

    Dzien dobry

  • irena

    To dzien dobry to bylo tylko dla proby,aby nie pisac tylko na prozno i nie tracic czasu a potem sie okaze,ze nie mozna poslac.
    Kanionku jesli moge Ci poradzic w dwoch sprawach, to mi na piekace i przesuszone oczy bardzo pomoglu kompresy z gazy zanuzone poprzedni w bardzo ,bardzo cieplej przegotowanej wodzie.(nie wrzacej)
    Dwa: problem z bolacymi kolanami to bym zglosila u fizjoterapeuty. Cwiczenia jakie da, trwaja dwa razy dziennie po piec minut i problem z glowy. Uwazam,ze lepiej cwiczyc niz sie mordowac z bolacymi kolanami.
    Dawno dawno temu pisalam Ci o grzybie ktory atakuje martwe kawalki drzewa zmieniajac ich kolor na kolor indygo.
    Na jesieni znalazlam go w gorach i nawet chcialam zrobic fotografie aby Ci pokazac ta ciekawostke przyrodnicza,ale telefonem nie da rady.

    • kanionek

      Koza Irena, jak miło :)
      Okłady z wody, czy rumianku, na pewno spoko, tylko w ciągu dnia pracy niewygodne – krople się wpuszcza raz-dwa i można lecieć dalej. Ale na wieczór może sobie poleżę :)
      Kolana – jedno miałam skręcone już tyle razy, z naderwaniem więzadeł, że “lata” na boki. Wiem, że w kupie trzymają je głównie mięśnie. A to drugie mnie teraz boli tylko dlatego, że oberwało z kozich rogów podczas przepychanek pod paśnikiem :D I to od Larwy dostałam (niechcący – mierzyła w kogoś innego, kto się przytomnie na czas uchylił),a ona ma łeb jak koń i rogi też konkretne.
      Ha! Właśnie mi przypomniałaś o tym drewnie w kolorze petrol, i że dawno już tych kolorowych kawałków w lesie nie widziałam. Może kilkuletnia susza zabiła te grzyby? A może tylko przyschły i czekają na lepsze czasy.

  • mitenki

    Żółte, czy zima czy jesień, cieszy się tak samo :D
    A co to za stwory z czerwonymi twarzodziobami, nie widziałam ich wcześniej?

    • kanionek

      Widziałaś, widziałaś. To kaczuszki są! Piżmowe się nazywają, a najwięcej “mielonego” na twarzy mają kaczory. Pamiętam, jak przytachałam tu pierwszego kaczora – był totalnie blady na pysku, taki wręcz beżowy, a po kilku miesiącach życia pod chmurką w stylu naturalnym pyjek mu się wybarwił na taką właśnie krwistą jatkę, aż on sam sam był dumny z siebie jak paw ;) Z początku ciężko mi się było przyzwyczaić, ale teraz uważam, że piżmówki są piękne. Ostatecznie, które kaczuszki nie są?!

      A Żółte to owszem, niewyczerpana studnia radości z byle czego. Teraz naprawiamy ostatni zepsuty paśnik, ten największy, czyli stojący na zewnątrz, na małym wybiegu. Zabraliśmy Żółtego, który boi się kóz, jak wszystkie nasze psy, ale gdy tylko dostał do pyjka kawałek drewienka do zabawy, to zaraz zaczął z nim hasać po całej łące, podrzucać, turlać, atakować, tarzać się z nim w śniegu… Naprawdę, czasem chciałabym tak umieć, jak pies :)

      Aha, poprzedni śnieg się roztopił, ale nic straconego, już spadł nowy!

      • mitenki

        Ale umieć tak się cieszyć Kanionku, czy “hasać po całej łące, podrzucać, turlać, atakować, tarzać się z drewienkiem w śniegu”? Z tym drugim poradziłabyś sobie bez problemu , jak sądzę :D

        Donoszę uprzejmie, że kopałam, kopałam, aż się dokopałam!

        • kanionek

          No oczywista, że się cieszyć, bo tarzać się z kawałkiem drewna to każdy potrafi. Ale np. cieszyć się z tego, że ktoś mówi: “Ale z ciebie głupotek”, lub z tego, że tafelka lodu z wiaderka tak fajnie chrupie w zębach, to już mało kto umie.

          Ja nie wiem, czy wolno mi pytać, do czego się dokopałaś, ale zawsze możesz sama powiedzieć :)

  • Ynk

    Cudnie, cudnie! Ale wiem, że przecież i ‘trudnie’, a w niektórych przypadkach marudnie. Daj się (choćby krótkotrwale) zarazić beztroską od Żółtego, i czarnych, i wytarzaj się w śniegu, co? ;-) Ach, stawek! Och, zakwas buraczany! À propos zakwasu, patrz mail.

    • kanionek

      Bardzo ładny chlyb! Trochę tylko chlip, ale mnie też kiedyś któryś tak opadł, chyba za ciężki był, albo za krótko się piekł.
      A ja dzisiaj też opadająca jestem, bo ciśnienie atmosferyczne sięgnęło żenująco niskiego poziomu, łeb mnie ćmi, lekko mi niedobrze, i ogólnie słabość, kurde, słabość.

  • Agniecha

    Wpiszę się na samym końcu, bo nie mam cierpliwości do szukania końców wątków.
    Otóż:
    Mam szklarenkę z poliwęglanu. Ze sklepu ogrodniczego. Ponad 10 lat stoi i ma zamiar stać nadal. Płyty, chociaż latały setki metrów z wiatrem, są nadal całe. Po ulepszeniu konstrukcji płyty przestały latać.
    Trzeba przyznać, że te płyty od czasu do czasu należałoby umyć z wierzchu, bo jednak jakieś pyły się osadzają i szklarnia robi się mniej przezroczysta.
    Mamy też dach nad tarasem z poliwęglanu i on też już ponad 10 lat daje radę.
    Nadmienię, że to jest ten poliwęglan komorowy.
    Jakkolwiek szklarenka była z pakietu i to był prawdziwy koszmar w składaniu ( ale składa się tylko raz ), to jeden z moich sąsiadów zrobiła sobie szklarnię sam, konstrukcja drewniana, płyty poliwęglanowe gdzieś tam zakupione, wszędzie są, w Castoramie, Le roi Merlin czy innym Allegro, i stoi ta szklarnia lata całe bez żadnej opieki, bo sąsiad niestety zupełnie niepotrzebnie zszedł z tego świata, a szklarnia została.
    Tak więc, pomysł do rozważenia.

    • kanionek

      Ooo, wielkie dzięki! Przynajmniej wiadomo, że nie taki diabeł z poliwęglanu kruchy, jak go w internetach szkalują.
      Problem z utratą przezierności to ma nie tylko poliwęglan, bo szyby w oknach mojej obecnej ruiny też brudem zarosły, a nawet jakieś mchy, czy inne porosty na nich bytują (to były zwykłe, stare okna z tego domu, które na samiutkim początku wymieniliśmy na nowoczesne, bo te stare puszczały zimno, a część się w ogóle nie otwierała. Albo nie zamykała po otwarciu), folia też łapie wszystko z powietrza. Tego więc na minus też bym nie liczyła.
      To teraz tylko muszę poczekać, aż poliwęglan stanieje :)

    • wy/raz

      Agniecha, pamiętasz jaki model kupowałaś, jaka grubość płyt? Albo producenta? Stelaż metalowy czy PCV? Super, że Ci się sprawdza. Dotychczas spotykałam raczej opinie takie sobie. Szczególnie z uwzględnieniem ceny i wytrzymałości.

  • mitenki

    Ha! A jednak są pozytywne opinie!

  • wy/raz

    U was też dziś tak bździawo? -10 wiatr.

    Ynk: Dziękuję, przeczytałam i nie odpowiedziałam.

    • Ynk

      U nas zadymka śnieżna, wiatr gwiżdże w każdej szczelinie w jaką się wciśnie, świata za oknem nie widać, tylko białe się kłębi. Jest – 12. Ale to na termometrze. Przy tym wietrze odczuwa się -20 albo i niżej.
      Zdrowiej wy/raz, nie przejmuj się ‘konwenansami’ :-)

    • Jagoda

      A u nas we wsi (południowa Warmia) ZAMARZŁ GAZ! Ponoć już coś tam robią, żeby go odmrozić, ale już czuję na plecach chłodek i zaraz założę butki emu. Bez zadymy, na zewnątrz teraz jest -10, rano widziałam -15, a ile było jak nie pilnowałam??? Bardzo podziwiam moje koty, które wychodzą co i rusz.
      Trzymajcie się ciepło! I zdrowo! I pogody ducha, pamiętajcie, że do wiosny coraz bliżej.

      • kanionek

        U nas teraz -19, wczorajszej nocy pękło -20, w dzień przez kilka godzin “gorąco”, bo aż -10. A propos gazu – u pani Żozefin wielka pieriestrojka, budowlańcy, rozpierducha, bo pani Żozefin będzie miała ogrzewanie gazowe! Dzieci jej sponsorują :) Cykan teraz mieszka w domu :) Rozpierduchy nie zazdroszczę, ale centralne ogrzewanie na gaz, bez rąbania drewna, dźwigania i ciągłej potrzeby dorzucania do pieca, wynoszenia popiołu i sprzątania, to dla starszych ludzi rozwiązanie idealne. W sumie każdy by tak wolał, i może kiedyś będzie tu ludzi stać na “czystą energię”.
        A do wiosny niby coraz bliżej, ale ja pamiętam zimę, która skończyła się w połowie kwietnia, więc serpentyny i baloniki jeszcze trzymam w szafie ;)
        Aha, śniegu dopadało już z 15 razy.

        • Aliwar

          Mi się marzy zmienić piec na jakieś odnawialne źródło energii …. pewnie za pare lat. Ja to chyba nawet przyzwyczaiłam się już do tych mrozów znaczy -20 to u nas jeszcze nie było ale koło -18 nad ranem bywało. Śnieg tez co chwile dopaduje ale po kostce taki świeży super sprawnie się odśnieża szczególnie na kilka par rak 😉 oby w marcu zima przypomniała sobie ze czas na wiosnę bo do kwietnia to chyba mi cierpliwości braknie ….

          • kanionek

            Dziś w nocy -22 (mamy termometr elektroniczny z funkcją zapamiętywania najniższej i najwyższej temperatury), teraz -9, niebo czyste, czyli noc znów będzie pod -20. Za miesiąc pierwszy termin w koziarni, więc tak, niech wiosna nie zapomni o swoich obowiązkach, bo nie po to tak późno zaczynamy sezon serowarski (w porównaniu z innymi hodowcami), przeciągając jesienne krycie, żebym potem w połowie marca z koziołkami tańczyła na lodzie. Precz z niesprawiedliwością dziejową i meteorologiczną! Małe koziołki zasługują na ciepło i zieloną trawkę.

        • Willow

          ojej, to ja nie powinnam narzekać, najzimniej było w nocy -10, w dzień jest tak różnie, czasem -4 a dziś na przykład 4 na plusie i słońce daje że hej:)
          precz z niesprawiedliwością meteorologiczną, dawaj plusowa temperaturo do Kanionka żeby nie marzł i dużo słońca i zielonej trawy dla małych koziołków w marcu :)

  • mitenki

    No i chyba zima poszła precz, kozim noworodkom będzie ciepło w doopki.
    Co u Was Kanionku?

    • wy/raz

      Też się podpinam, z kajaka ;-). Ale jak się prognoza sprawdzi, to a nóż, w poniedziałek będzie można iść nie płynąć.

  • Jolanta

    Dobry wieczór wszystkim i niech ta zima juz sobie idzie – dziś +6 i bez wiatru, i słońce – jest nadzieja na całkowite zejscie tego białego g…
    Nawracam do szklarenki i poliwęglanu – z poliweglanu dwukomorowego mamy dach nad tarasem juz łądnych parę lat (coś kolo ośmiu chyba) – sprawdza sie, nic się z nim nie dzieje , trzeba go tylko umyc raz na jakiś czas. Poliwęglan kupowalismy wtedy oraz później na daszek nad wejsciem z firmy WUZETKA z Białegostoku znalezionej na Allegro – miał przyzwoite ceny, dociął nam płyty na wymiar i przywiózł na miejsce. Szklarenkę zafasowałam rok temu taką jak w linku ze strony meblobranie.pl, który mitenki zamieściła. Szklarenka ma szkielet plastikowy, trochę wiotki – składa sie ją koszmarnie i zeby wszystko dobrze działało, musi być idealnie wypoziomowana. U mnie nie jest. Tu poliwęglan jest jednokomorowy, dosyc elastyczny, ale na takie coś w zupełności wystarcza – łatwo się zgina i mozna przyciąć nożycami. Nie przebiją go łąpki kaczek. Mam ją na razie rok. Myślę, ze lepiej byłoby zrobić szkielet drewniany i obłozyć takim poliwęglanem jednokomorowym – będzie taniej.

    • kanionek

      Ooo, dzięki za info o tym szkielecie plastikowym, bo tak mi się właśnie wydawało, że to będzie zbyt giętkie i latające na boki :)
      Tak piszecie o tych daszkach z poliwęglanu, i muszę z tym iść do małżonka – musimy zbudować nową wiatkę na wózek do siana, bo stara próchnieje (to kiedyś była wiatka na drewno), a koty podziurawiły foliowy dach, więc teraz również cieknie.
      Szklarnia, wiatka… Ja tu zaraz rozrysuję całe gospodarstwo z poliwęglanu! Szklane domy! Na pohybel piórom i pazurom :D

  • mitenki

    NOWY TYTUŁ NOTKI – “Wiosna, wiosna, śniegu nie ma a Kanionek poszła”.

    No chyba, że zasypało Kanionka śniegiem albo koziołkami…

    • kanionek

      Gdzie nie ma, gdzie nie ma? U nas śnieg wciąż leży. Dzisiaj wyjrzało spod niego trochę łąki i jeden brzeg stawu (ten zwrócony licem do słońca), ale duża łąka wciąż jak pod pierzyną!
      Koziołki będą się wpraszać na ten świat dopiero po 11 marca, ja mam wszystko zapisane.
      Żebyś nie zapeszyła z tą wiosną. Żurawie dzisiaj kursowały gęsto, kilka sporych kluczy przyleciało, ptaszki jakieś w krzakach nieśmiało pogwizdują, ale ja jeszcze poczekam z tym optymizmem ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *