Knedle, ptysie, bajaderki, czyli ogłoszenie serowarskie i opowieść o krwiożerczym chlebaku

Taki jest komentarz piesków do sytuacji ogólnej, ale mili Państwo – najpierw biznesy, potem ekscesy, bo kilka gatunków tegorocznych serów dojrzewających jest już w takim wieku, że mogą się ubrać, spakować, i samodzielnie udać w drogę do Waszych lodówek, i tylko czekają na zaproszenie. Najpierw więc krótka dokumentacja zdjęciowa z serowej orgii odbywającej się co roku w piwnicy Kanionka (i to legalnej, nie to co u niektórych), a później będzie o wróbelkach.

[UWAGA. Aktualizacja z 9 grudnia, godziny 20:05, bo to tak szybko poszło, że ja nawet nie! Do wszystkich serożerców: w ciągu 12 godzin przyszło 20 zamówień, i biedny, skołowany Kanionek sam już nie wie, ile jakiego sera mu zostało, więc uprasza się o cierpliwość i wybaczenie, gdy kolejne zamówienia doczekają się odpowiedzi dopiero za kilka dni. COŚ na pewno zostanie. Obowiązuje kolejność zgłoszeń. Zabrania się handlu numerkami. Nie wolno kopać sąsiada w kolano, ani podsuwać zatrutych cukierków tym z czoła kolejki!]

Mamy więc stare, dobre przeboje, jak np. Toscano pepato w dwóch wersjach, czyli z zielonym pieprzem:

Lub chili chaotian:

Sam ser nie jest ostry, za to rozgryzienie papryczki może skutkować wszelkimi objawami silnego wzruszenia: łzawieniem, wyciekiem z nosa, a nawet cichutkim szlochem.

Caciocavallo, czyli dokładne przeciwieństwo sera wyżej wspomnianego – łagodne, mięciutkie, miłe podniebieniu:

I ciut do niego podobną Provolę – również mięciutką i żółciutką jak kaczuszka:

Mięciutkość i elastyczność tego sera postanowiłam zobrazować, wijąc z długiego półplasterka coś na kształt niczego szczególnego (gdybym umiała, uwiłabym różyczkę, ale nie umiem, więc jest co jest):

Zarówno Provola, jak Caciocavallo, to bardzo sympatyczne serki, o gładziutkiej, niemal maślanej konsystencji, lekko kwaskowe (są jeszcze dość młode), absolutnie nie kozie.

Tak jak i młodziutki Manchego, biały jak śnieg:

I ostatni chyba przedstawiciel serów mięciutkich – Cabra al romero, ser prawie romantyczny, a jednak z gorzkawą nutką rozmarynu, czyli propozycja dla takich malkontentów, co stworzyli powiedzonko o beczce miodu z łyżką dziegciu:

Jego brat cioteczny, Cabra al vino, charakteryzuje się zgoła odmiennym, owocowym aromatem, i ma nieco twardszy charakter (może dlatego, że nie pił słodkiego wina, tylko wytrawne):

Zarówno Romero, jak Al Vino (nie mylić z Pacino), to już końcówka i uprzedzam, że nie każdy się załapie.

Za to prawdopodobnie każdy będzie miał okazję spróbować mojego tegorocznego hitu (nawet jeśli tylko ja tak mówię), czyli sera typu edamski:

Były dwie partie, każda wg innego przepisu, i obie wyszły doskonałe. W smaku i konsystencji niemal identyczne, tyle że jeden krążek jest uroczym pieguskiem (chodzi o maleńkie dziurki), a drugi nie. Moim skromnym zdaniem ten ser jest najlepszym, jaki w tym roku zrobiłam, choć wiadomo, że to kwestia upodobań smakowych. On jest po prostu serowy, nie za słodki, nie za kwaśny, nie klei się do podniebienia, kroi się w grzeczne i ułożone plasterki, taki best friend codziennej kanapki i dobry kompan do kolacji z winem.

A dla wielbicieli serów szwajcarskich mam w tym roku ser emmentalski:

Moje poprzednie szwajcary były organoleptycznym wyzwaniem, sami przyznajcie, i tylko twardziele, po uprzednim opróżnieniu butelki wina, byli w stanie rzucić sobie to wyzwanie, bohatersko otworzyć opakowanie, i spożyć Baby Swissa gdy tylko odzyskali przytomność. Szukałam więc alternatywy, próbowałam modyfikacji przepisu (np. mniej bakterii Propionic shermanii), ale modyfikacje przynosiły brak dziurek, zaś aromat 300% skarpetki nastoletniego koszykarza wciąż zwalał z nóg. Za to ten uroczy emmentaler ma wszystko to, co ser szwajcarski mieć powinien, minus 250% wspomnianego aromatu. Jest lekko słodkawy, sprężysty jak ten koszykarz, i owszem, trochę zalatuje starym serem i mrokami średniowiecza (bo przez połowę okresu dojrzewania wytwarza tzw. naturalną skórkę), ale tylko TROCHĘ. Na tyle mało, że Małżonek, zmuszony do degustacji, wydał wyrok: “Dobry, ale dla mnie ZA SŁABY”. No. A dla mnie w sam raz, i dla Was, mam nadzieję, również.

Stawkę zamyka Derby z szałwią, i to wcale nie dlatego, że jest jakiś ostatni, o nie. Niby szałwiowy, a tak naprawdę SZAŁOWY. Odrobina mięty dodaje mu aromatu, który przywodzi na myśl słońce, hamaki, orzeźwiającą lemoniadę i długi urlop bez maseczki. Sama radość. Osobiście uważam, że każdy powinien spróbować tego sera, bo jeśli ja kiedyś wpadnę pod tramwaj (no dobra, pod tira wywożącego drewno z lasu, bo niby skąd tu tramwaj?), to już nie będzie drugiej takiej okazji, bo niby kto i gdzie jeszcze robi takie sery? Kto zrywa najmłodsze listki szałwii o poranku, kto przebiera w łanach mięty, jak stara baba w klapkach z Lidla, byle wybrać najładniejsze i najbardziej zielone, kto potem sterczy przy serowarskim kotle, przemawiając do sera jak do dziecka, kto drze ten skrzep na przepisowe kawałki, by uzyskać w krążku malowniczą mozaikę, i kto prasuje ten ser przez noc całą (no dobra, prasa prasuje, no ale mimo wszystko!), i w ogóle – cytując takiego naszego znajomego rolnika – “komu by się chciało z tym wszystkim piehdolić”? No więc MNIE się chciało:

Malownicza mozaika nie wyszła tak wyraźnie, jak w ubiegłym roku, ale za to ser nie jest przesuszony. Coś za coś.

Tradycyjnie – dla wszystkich, którzy nie wiedzą na co się zdecydować, a moje nieudolne opisy walorów smakowych nic im nie mówią, mam propozycję: weźcie sobie miks serowy, podając kwotę za jaką skłonni jesteście zaszaleć (w tym wysyłka za 20 zł), a ja Wam skomponuję bukiecik smaków składający się z dwustugramowych kawałków sera różnych gatunków. I po kłopocie!

A teraz dalsza część programu.

Jak mili Państwo wiedzą, Kanionek jest niezwykle uzdolniony we wszelkich możliwych kierunkach, a zwłaszcza w kierunku nieplanowanych ran kłutych, ciętych i szarpanych. I ktoś rozsądny mógłby pomyśleć, że wystarczy Kanionkowi zabrać ostre narzędzia i Kanionek już będzie bezpieczny, już zawsze będzie żył długo, szczęśliwie, i w jednym nieposzarpanym kawałku, ale nie. Talent Kanionka wychodzi daleko poza ramy zdroworozsądkowego schematu przyczynowo-skutkowego, i tak oto niedawno Kanionek pociął się chlebakiem. Tak, takim pojemnikiem na chleb. Z blachy nierdzewnej.

Najpierw tego dnia wzięłam się za utylizowanie starego, gnijącego siana, które zalegało na podwórku, bo we wtorek miała przyjechać nowa dostawa balotów, a ten gnijący bałagan na podwórku szarpał mi nerw estetyczny jak basista grubą strunę. Powywoziłam ze dwa wózki i jedną taczkę, gdy z nieba lunął deszcz zimny, listopadowy, i nie było innego wyjścia, jak tylko zgarnąć pieski do domu i znaleźć sobie inne zajęcie, co też uczyniłam, wziąwszy się za czyszczenie chlebaka, który też mi szarpał strunę od jakiegoś czasu. Chlebak do wanny, gąbka z cifem w dłoń, i szorujemy.

Szorujemy wewnątrz, na zewnątrz, z boku i pod spodem, wybłyszczamy ten chlebak tak, że sam producent by go nie poznał, ale zauważamy, że są w chlebaku trudno dostępne miejsca, jak np. to pomiędzy ścianką boczną, a ruchomą kopułą zamykającą pojemnik, więc ochoczo ładujemy tam dłoń z gąbką i cifem, i na ślepo, a energicznie, gąbkę po powierzchni trudno dostępnego miejsca przesuwamy. I wtedy właśnie odczuwamy nagły, znajomy ból, który oznacza to, co Państwo sobie myślą: oto podcięłam sobie naczynia krwionośne środkowego palca prawej dłoni. Krawędzią blaszki stanowiącej coś na kształt zawiasu.

I DOKŁADNIE WTEDY, oczywiście, dzwoni w kuchni telefon, a że ja czekam na wieści od Mamy, a do tego na telefon od kuriera, który ma przywieźć zamówione kolczyki dla kóz, to natychmiast rzucam i chlebak, i gąbkę, i z tą dłonią rozciętą, ociekającą spienionym cifem i krwią, lecę odebrać telefon, ustawiony na kuchennym parapecie w sposób umożliwiający mu odbiór choć szczątkowych fal z nadajnika gsm. Po drodze – jakżeby inaczej – łapie mnie za rękaw zdradziecka klamka od drzwi, słyszę trzask pękających nici, bezskutecznie usiłujących utrzymać ciągłość szwu, rzucam soczyste zaklęcie, wykręcam piruecik z półszpagatem na mokrym linoleum (Żółte nie umie utrzymać wody w pyszczku), i już jestem przy telefonie, myśląc ponaszybku, że ubrudzony krwiocifem aparat to się przecież zaraz umyje. Odbieram, wisząc nad stołem w pozycji “na czaplę”, żeby nie zgubić tych szczątkowych grzbietów radiowych fal, no i okazuje się, że to ani Mama, ani kurier, tylko jakiś facet, co chce kupić kozy.

Kończę rozmowę, lewą dłonią głaszczę po głowie Pasztedzika, który siedzi na krześle przy stole, w tym momencie do kuchni wchodzi Małżonek, a ja – wciąż odruchowo głaszcząc psa – spoglądam na upaćkany stół, potem na Pasztecika, i mówię na głos: MOJA KREW.

Małżonek patrzy na mnie, na psa, znów na mnie, i tylko ciężko wzdycha.

Tego samego dnia, tylko wcześniej, robiłam chleb pszenny na żytnim zakwasie, wg przepisu tej sympatycznej pani: chleb według Dorotki

Tylko 100 gramów zakwasu na kilogram mąki, i fakt, że wieczorem dnia poprzedniego trzeba zrobić rozczyn, a samo ciasto dość długo wyrasta, ale i tak jestem pod wrażeniem, że te marne 100g zakwasu daje radę! Oczywiście o chrupiącej skórce mogę zapomnieć, z piekarnikiem gazowym Ewa Wrozamet, którego bezpośrednim poprzednikiem był piekarnik na węgiel, a w oryginalnym przepisie pani Dorotka używa piekarnika elektrycznego z grzaniem góra i dół, ale jestem zadowolona z efektu:

Trochę mniej jestem zadowolona z faktu, że wskutek swojego roztargnienia musiałam zrobić DWA chleby, każdy o wadze 1,5 kg, bo rano do rozczynu dodałam litr wody, zamiast pół, w związku z czym jedynym ratunkiem było dosypanie do miski kolejnego kilograma mąki i kolejnej łyżki soli, żeby z błota zrobić ciasto. No i resztki zakwasu też trzeba było tam wrzucić, ale to akurat nie szkodzi, bo ten mój zakwas jest już tak stary i mocny, że odradza się z wyskrobków ze ścianek słoika. Kilka łyżek mąki i trochę wody, i już rośnie.

Piętka z miodem i twarożkiem – nie jadłam tego od dzieciństwa.

I chciałam jeszcze odszczekać to, co napisałam poprzednim razem o selerze. A dokładnie to, że niby 40 selerów to za dużo na dwóch człowieków. Nie licząc tych paru sztuk, które sprzedałam, i tych kilku, które wysłałam Mamie, zjedliśmy wszystko w miesiąc, w postaci surówek do obiadu:

Prawie codziennie seler i wcale nie mieliśmy dość! W przyszłym roku planuję posadzić 100 sztuk, to może coś do zamarynowania zostanie.

Zanim przyszedł pierwszy przymrozek, to jest pod koniec listopada, wykopałam ze szklarni ostatni krzak papryki, który wciąż miał na sobie kilka niedojrzałych owoców, wetknęłam w doniczkę i postawiłam sobie w pokoju:

Owoce dojrzały w tydzień, liście zaczęły więdnąć, krzak więc obcięłam 15 centymetrów nad krawędzią doniczki, i miałam wynieść toto na kompostownik, ale tak sobie stało, stało, aż w końcu z tych zdrewniałych kikutów zaczęło wypuszczać młode pędy z listkami, więc teraz już wiadomo, że nie wyrzucę. Jeśli dotrwa do wiosny, to wróci do szklarni, i zobaczymy co z tego wyniknie. Może wieczne drzewko paprykowe?

No i co… No i zimno. Nazlatywało się trznadli (które nazywamy knedlami), mazurków i sikorek, które czasem wpadają do koziarni wydziobać uschnięte owady z siatek w oknach, nawet sójki buszują po podwórku, bo to albo owsa można ukraść, albo chociaż z balotów siana wydłubać jakieś ziarko, kurczaki naburmuszone siedzą na grzędach, bo nawet nie ma po co wyłazić z kurnika, gdy ziemia zmarznięta i ani śladu po pysznych robakach.

Ja też mam ochotę usiąść i nie wstawać do maja. Miałam w planach jakieś wielkie sprzątanie, przesuwanie gratów i szorowanie, ale los nade mną czuwa:

No to jak się nie da, to się nie da, co nie?

PS. Do wielbicieli Cheddara – będzie, będzie. Zrobiłam kilka krążków, ale dojrzeją dopiero na początku przyszłego roku, tak jak i Ibores. A na wiosnę Romano (eksperyment z twardym serem w naturalnej skórce, ma nieco przypominać parmezan) i ser alpejski.

83 komentarze

  • -EW

    Reagujemy prawidłowo na sery. Pozdrawiamy Pawłowi jego pies!

    • kanionek

      Elu kochana, trafiłaś w dziesiątkę, albo Twój komentarz był tym dzwonkiem Pawłowa dla innych, bo po raz pierwszy w historii dostałam więcej maili z zamówieniami, niż komentarzy pod wpisem :D

  • mitenki

    DRUGA!!
    Hłe, hłe, wiem w którym miesiącu Kanionek robił jedno ze zdjęć piesków :D
    (mam mgłę mózgową i komentarz zaczęłam wpisywać zgadnijcie GDZIE? – w okienku: witryna internetowa, tylko się dziwiłam, co tak mało widać?!
    Wirusowe pieski – CUDNE!

    Surówka z selera jest na słodko? Lubię z tartą marchewką i śmietaną (i selerem oczywiście), z dodatkiem rodzynek. Twoja jest pewnie z żurawiną?

    Chlebek pięknie wyrósł, jeśli masz starą kuchenkę, może będziesz wymieniać niedługo i wtedy kupisz z elektrycznym piekarnikiem. I zaszalejesz piekarniczo!
    Ja nie mam piekarnika i nigdy nie miałam, uświadomiłam sobie niedawno (przy okazji rozmowy z koleżanką o jakimś przepisie), że stara d… jestem a nie umiem obsługiwać takiego urządzenia. Nie mam gdzie wstawić wolnostojącego, a tyle cudnych przepisów na pieczenie jest!Chleba bym nie piekła, nie, nie…ale marzą mi się różne cuda z ciasta francuskiego… i w marzeniach pozostaną.

    Miałam napisać do Cię, ale zobaczyłam sery, zaśliniłam się i tylko o nich mogę teraz myśleć :D

    • kanionek

      Jeśli chodzi o surówkę z selera, to moja jest na słodko (ta na zdjęciu zawiera rodzynki!), a małżonkowa nie. Jak robię, to dla niego odkładam połowę już wymieszaną ze śmietaną i majonezem, a drugą połowę wzbogacam o jabłko i rodzynki, a i szczypta cukru czasem wpadnie. I oczywiście marchewka też tam jest.

      Nie, chyba jednak nie zdecyduję się nigdy na piekarnik elektryczny, bo ciągle bym liczyła, ile prądu poszło na wypieki, a raczej wychodzi dużo drożej, niż z gazem. Ostatecznie bez chrupiącej skórki można żyć (na drugi dzień i tak jest miękka), tylko termometr mógłby być precyzyjny i ruchliwy, bo ten umieszczony w szybce Ewy Wrozamet zanim ogarnie, że temperatura spadła lub wzrosła, to ja już na oko widzę, że w środku coś dziwnego się dzieje. Ostatnio też urwał jej się jeden sprężynek przy drzwiczkach i trzeba o tym pamiętać, żeby podczas otwierania ręki nie urwało :D Ale praktyka czyni jeśli nie mistrza, to choć znośną kucharkę, więc jeszcze pewnie na tej Ewie popiekę i pogotuję. Póki my żyjemy ;) A jeśli pamiętasz, to przez kilka lat też byłam bez piekarnika, bo coś tam trzeba było w tej kuchence wymienić/naprawić, i w końcu małżonek się za to wziął, a tak to pizzę mogłam na patelni upiec ;)

  • Anomin

    Nie, żebym się chwaliła bogactwem, ale ja się kiedyś okrutnie pocięłam … banknotem (chyba to było 10zł ale już nie pamietam dokładnie)
    Niech ten maj nadejdzie szybciutko i zastanie Was wszystkich w Kanionkowie w dobrej kondycji
    PS
    oczywiście zgłoszę się po sery :-*

    • kanionek

      O tak! Banknotem, kartką papieru, a nawet taką żółtą karteczką-niezapominajką – czym to się Kanionek w życiu już ciął, chciął czy nie chciął ;)

  • Ania W.

    No to ja rozumiem, wpis grudniowy! Geraaaaaaaaaaaaaapa! Sera chcem, mejla wysle ;)

  • Willow

    No jak się cieszę że Cię widzę 😁
    I jakie słodkie piesy
    I równie piękne sery😍 A u mnie zamrażarka prawie pełna. I jednak dochodzę do wniosku że podpuszczkowe są najcudniejsze 🤣 mogę zezrec cały krążek na raz
    Mi na szczęście przedmioty ostre krzywdy wielkiej często nie robią ale za to notorycznie mam oparzenia od piekarnika, a że chleb piekę co 2dzień, to wiecie rozumiecie.
    A chlebek wyszedł Ci zacny 😍
    Mocno ściska gruba myszka 🐹

    • kanionek

      Przypuszczam, droga Willow, że gdybym ja piekła cokolwiek częściej, niż raz na tydzień, to też chodziłabym poparzona, a do tego pocięta. Mogłoby braknąć miejsca na opatrunki.
      Taak, chlebek zacny, w sumie niechcący dwa, i tym sposobem mam jedną szufladę zamrażarki zapchaną chlebem w kromkach, bo pszenny tylko ja jem, a Małżonkowi piekę żytni razowy. A że tego chleba jem kromkę na tydzień, to rozumiesz, że trzy kilo plus bułki z poprzednich sesji, to mi będą zalegać w zamrażarce prawie całą zimę :D

      • Leśna Zmora

        Ja nie chcę nic mówić, ale jakby ten chlebek wysuszyć, to znalazłyby się mordki chętne do zutylizowania nadmiaru… Wkładać tak w 1/3 odległości między rogami i kopytkami ;) .

        • kanionek

          :D :D :D
          Jeżu w kruszonce… Moje kozy tak dawno już chlebka nie dostały, że i mrożony by zeżarły! Chciałabym im osładzać życie takimi smakołykami, ale nie znam sposobu na obdarowanie tak licznego stada w taki sposób, by wszyscy wyszli z tego żywi. I mam tu na myśli głównie siebie :D
          Dlaczego kozy nie pojmują idei kolejki, hę?

          Dodam jeszcze, że w tym roku karmiłam “ukradkiem”, a dokładniej to jabłkiem i marchewkiem, Małą Buczek, podczas naszych cowieczornych akrobacji z zamykaniem dzieciaków na noc, ale długo nie potrwało, nim się inne kozy pokapowały, co tu się kurde odwala, i mało mnie kozia fala na rogach nie rozniosła. Teraz Mała Bu łazi za mną jak pies, licząc na te ukradki, a reszta kóz łypie na mnie podejrzliwie spode łbów. No nie przemycę niczego!

  • Jagoda

    Cudnie to wygląda, te pieski, ptaszki, sery… no, bajkowe życie!
    Ale pasztetu z selera pewnie nie robiłaś? To wszystko przed Tobą, Kanionku. Ja każdego roku kupuję sadzonki selera i wyrastają mi takie wielkości jabłka, ale i tak się cieszę, bo mam nać do rosołów . W ogóle u mnie korzeniowe słabo rosną, nie wiem dlaczego.
    Kiedyś jadłam u kogoś surówkę z selera z marchwią i miodem, tylko nie pamiętam czy jabłko i śmietana tez tam były. Była przepyszna. Jeżeli ktoś zna ten przepis, to proszę o podpowiedź.
    A jak wyszedł kwas z buraków? Ja wczoraj nastawiłam kolejny, z czosnkiem kanionkowym.
    A poprzednie buraki zalewałam 3 razy! Za każdym razem dodawałam świeży czosnek i liść laurowy. Pierwszy kwas był oczywiście najintensywniejszy, ale drugi też dobry. A trzeci użyłam do zupy buraczkowej (buraczki z kwasu oczywiście) z grzybami suszonymi. Z tym, że kwasu nie gotowałam, tylko wlałam do ugotowanych warzyw z grzybami na końcu. Przyznajcie, że to zero waste na 5.
    A tera lece zamawiać sery. Pozdrawiam.

    • kanionek

      Szlag, no zapomniałam ten pasztet zrobić, i zupę-krem. Tak nam wchodziły pięknie na surowo te selery.
      Kwas buraczany wyszedł smaczny, i nadal stoi w lodówce, czekając na okazję, czyli PIEROGI! Bo jeśli narobię pierogów, czy to z mięsem, czy kapustą, to wtedy wiadro barszczu na zakwasie i świat może przestać istnieć. No szkoda mi tak po prostu wypić ten zakwas.

      Zero waste na szóstkę :) U mnie w sumie też, ale ja mam łatwiej, bo jeśli czegoś już nikt absolutnie nie będzie chciał zjeść, to zawsze jest kompostownik.

      Moja surówka z selera zawiera seler, marchewkę, jabłko, bryzg soku z cytryny, śmietanę, ciut majonezu, ciut cukru i rodzynki, szczyptę pieprzu, no i soli. Pewnie miód zamiast cukru też by się sprawdził.

  • Ynk

    Ho, ho! I ho.
    Śliczności i smaczności same.
    Ostrym przedmiotem dla dłoni białych mych (i nadgarstków) okazywały się nieodmiennie arkusze papieru do drukarki/xero. Chlebak drewniany posiadam.
    Chleba nie piekłam nigdy. Ale myślę o tym. Tzn. myślę o pieczeniu, nie o nie-pieczeniu.
    Seler w towarzystwie orzechów spożywammm…
    De serry: biorę! Szczegóły w mailu.
    Pozdrowienia dla trznadli – Czapla Siwa
    Pozdrowienia dla Wszystkich :-)

    • kanionek

      A propos siwej czapli, to czy ja Wam pisałam, że do nas od niedawna przylatują DWIE czaple i widowiskowo naparzają się w powietrzu? Ta, która wygra, zostaje nad stawem, a przegrana oczywiście musi sobie szukać innego baru.
      I kurczę, przypomniałaś mi, że miałam spróbować wersji “seler z orzechami”, no i też zapomniałam.

      Ooo, to jeśli zachce Ci się pieczenia chleba, daj znać, to ja Ci wyślę trochę zakwasu, który sobie potem sama będziesz podtrzymywać przy życiu, a ten chleb od pani Dorotki (ja nie zdrabniam spoufale, ta pani tak ma w nazwie swojego kanału na youtube) w sam raz jest dla początkujących! Żebym ja to wiedziała, zanim napiekłam tyle płaskich dysków… Zresztą – sami wiecie, bo pokazywałam te dzieła.

  • Aliwar

    Ty to potrafisz smaka zrobić …., a chleb piękny z takimi dziurami super.

    • kanionek

      Piękny i bardzo łatwy do zrobienia. Jeśli Kanionkowi wyszedł za pierwszym razem, to każdy go zrobi!

      • Ange76

        Tak zachwalasz, że chyba upiekę ten chleb. Tylko zakwas chlebowy musze wyprodukować, bo poprzedni spleśniał w męczarniach kilka miesięcy temu ;)

        • kanionek

          To weź mi jeszcze maila podeślij, bo inaczej zapomnę – jeśli załapiesz się na drugą transzę serową (bo w tej chwili to ja wiem, że nic nie wiem), żebym dorzuciła ze dwie łyżki zakwasu. Będziesz miała taki dojrzały, bo młody może nie dać rady.

  • wy/raz

    Prawie spadłam z krzesła czytając komiks. Duże CUUDO!!! I serki śliczne, a chlebek przepiękny. I na pewno dookoła tych dziureczek mniam, mniam.

    • kanionek

      A i owszem, mniam. A najgroźniejsze pieskowidowe powikłanie to wciąż moja baryłeczka szczęścia, kuferek radości i puzderko słodyczy. Żółte, czyli Kluszyn, aka Delfinek, też kochane, oczywiście, tylko… Ja nie wspomnę, ile poszewek na kołdrę mi zjadło! Coś jest takiego w tych kołderkach, że ten plastikowy zamek błyskawiczny strasznie, ale to strasznie żóltego psa prowokuje. ŻADNA poszewka już mi się nie zamyka, a z jednej Żółte obżarło jedną trzecią od dołu. I nie mówcie, że trzeba chować pościel, bo chyba nikt nie chowa pościeli wieczorem, gdy musi iść na chwilę do łazienki! Mam nadzieję, że jeszcze góra pół roku i ta góra żółtej niefrasobliwości trochę spoważnieje i zmądrzeje…

      • Leśna Zmora

        Nic nie zmądrzeje, trzeba kupować pościel na guziki… A dziury wygryza? Czasami to jeszcze w sklepowym pudełku coś jest, jak kochany pyszczek zacznie memłać…

        • kanionek

          Myślisz, że guziki będą Żółtemu wstrętne? Bo ja podejrzewam, że nie sądzę :-/
          Dziury też wygryza, a jakże.
          Nic, ino pościel pleciona z wolframu. Albo zimny wychów (dla mnie, oczywiście).

          • Leśna Zmora

            Oczywiście, że nie, ale obgryziony guzik łatwiej przyszyć, niż wymienić zmiażdżony trzonowcami zamek…

  • kapelusznik68

    O jesu! jak ja tu długo nie byłam. A tu takie cuda Panie.

  • Bi

    Jak można zamówić sery? Pisząc na maila po prostu? Chciałam zapytać.

    • kanionek

      Tak, na maila info@kanionek.pl, i jak najbardziej po prostu. Zero formalności, wszystko po ludzku, jak w wiejskim spożywczaku. Z tą różnicą, że spożywczak ma co sprzedawać przez cały rok, a u mnie to wiadomo – co kozy dadzą, i kto pierwszy, ten lepszy.

  • kanionek

    [UWAGA. Aktualizacja z 9 grudnia, godziny 20:05, bo to tak szybko poszło, że ja nawet nie! Do wszystkich serożerców: w ciągu 12 godzin przyszło 20 zamówień, i biedny, skołowany Kanionek sam już nie wie, ile jakiego sera mu zostało, więc uprasza się o cierpliwość i wybaczenie, gdy kolejne zamówienia doczekają się odpowiedzi dopiero za kilka dni. COŚ na pewno zostanie. Obowiązuje kolejność zgłoszeń. Zabrania się handlu numerkami. Nie wolno kopać sąsiada w kolano, ani podsuwać zatrutych cukierków tym z czoła kolejki!]

  • Teatralna

    Ja pierniczę dla mnie zabraknie bo się zgapilam. Jutro zamówię z letkim nabzdyczeniem. Ze oto pfff oraz usciskuje

    • kanionek

      Teatralna – może nie zabraknie, ale wiedz, że dzisiaj doszły kolejne zamówienia. W razie wu, będą jeszcze zimowe cheddary i wiosenny alpejski.

  • Teatralna

    Ach bym zapomniała Żółte podrap oraz 8 gwiazdek jako siostrzane pozdrowienie zaselam

    • kanionek

      Zamiast jednej gwiazdki z nieba, aż osiem? ;)
      Żółte powinno być grabiami drapane, rozpieszczone cielątko! Przez ten jego słodki pyjek, z takymy uszamy, człowiek mięknie i wszystko wybacza, a może nie powinien.

      • Teatralna

        hej no możesz i grabiami :-) skoro rozrabia. okej zaraz złoże zamówienie. może coś skapnie. buziam

  • Ange76

    Zamówienie poszło :) Czuje się tak trochę, jak w Wigilię, bo nie wiem, czy coś dostanę czy nie :D

    Pieskowida mogłabym mieć, jak by się kto pytał i dawałbym mu parówki, a nawet inne dobre rzeczy.
    No i “knedle” też bym podkarmiła, jak by do mnie przylatywały, ale chyba nie przylatują. Tylko sikorki i mazurki, czasem sójka, czasem sroka.

    Mam nadzieję, ze rana od chlebaka goi się dobrze, a on dostał porządna karę – np. dożywotni wyrok zaśniedzenia w piwnicy.

    • kanionek

      Chlebak stoi w kuchni, pełniąc swoją funkcję, i patrzy na mnie z drwiącym, błyszczącym, stalowym uśmieszkiem. Palec już działa jak powinien :)
      A knedli też tu kiedyś nie było, po prostu wieści o darmowych ziarkach rozeszły się już daleko :D

  • mitenki

    “Knedle, mazurki” – cz Wy na pewno o przyrodzie rozmawiacie, a nie o świątecznych smakołykach? :D

  • Michaga

    Czy są jakieś mistrzostwa świata w serowarstwie? Jestem pewna, że byłabyś w ścisłej czołówce:)

    • Leśna Zmora

      W Lidzbarku Warmińskim jest festiwal Czas na Ser, trzeba wysłać Kanionka z jej specjałami ;) .

      • -EW

        Gdzie tam na Festiiiiiwal, paaaanieee sery zjedzom, a Kanionka rozerwiom na relikwie.

        • kanionek

          Tam że rozerwią. Pół biedy. Wy nie zakładacie dużo gorszego scenariusza, np. że Kanionek mógłby zająć ostatnie miejsce, bo wszyscy pozostali uczestnicy mogą być przecież o niebo lepsi ode mnie, czego wszak wykluczyć nie sposób. I co wtedy? I wtedy Kanionek już by się psychicznie nie podniósł!
          (Że nie wspomnę o takim drobiazgu, jak GŁÓWNA idea, jaka przyświecała naszej przeprowadzce z miasta do lasu. Nie wiem, jak to dobrze ująć, ale zasadniczo była to idea ze słowem “festiwal” nieco gryząca się :D)

          • Ange76

            Już nie bydź taki skromny, Kanionku :) MY tu wszystkie wiemy, że na pierwszym miejscu byłby Kanionek, a potem długo długo nic :)

          • Leśna Zmora

            Ja tam nie wiem o co chodzi, ludzie mieszkający w mieście i pracujący w korpo raczej nie jeżdżą na festiwale z serami z mleka własnych kóz, a tacy leśni i bosi to już inna sprawa ;) .

          • kanionek

            Już Wy dobrze wiecie, o co chodzi ;-P
            Kanionek + festiwal to tak, jak Kanionek + wesołe miasteczko. No gryzą się.

          • mitenki

            A Kanionek – INCOGNITO? I festiwal?

          • kanionek

            In flagranti, incognito – co za różnica, skoro JA bym wiedziała, że tam jestem? Nerwica by mi nie wybaczyła. Ja już mam problem incognito na zakupy jechać.
            Chyba żeby pośmiertnie, wystawić mnie w jakiejś gablocie, a obok na stoliku sery, których nie zdążyłam sprzedać (czyli raczej latem), to wtedy mogę jechać. (Do gabloty można boso? Bo do trumny to zawsze człowiekowi jakieś buty wcisną).

          • Olika

            https://demar24.pl/product-pol-770-Niebieskie-kalosze-damskie-z-ocieplaczem-Luna-A.html
            Kanionku takie wyjsciowki znalazłam lekuchne i ciepluchne 😊 i światowe

          • kanionek

            O, to to, takie miałam, tylko ciemnozielone. Bo te niebieskie to ja nie wiem – co one takie wesolutkie? Jak lipcowe niebo? To one nie wiedzą, że zima jest, że szaro, buro, ponuro i wieje? Nie wypada zimą tak się obnosić z beztroskim, radosnym błękitem!

        • Aliwar

          Ja to od razu wyobraziłam sobie Kanionka boso na tym festiwalu ale żeby komuś sery nie smakowały to nie mogę sobie wyobrazić toż to za sam wygląd plus komentarz Kanionka złoto na bank się należy w każdym konkursie.❤️

          • mitenki

            Howgh!

            Tak à propos konia i słonia – zimą tez chodzisz boso Kanionku?
            Zmarzłam na samą myśl, lecę zrobić herbatkę z miodem i imbirem!

          • kanionek

            Nieee. Ale nie powiem, że nie próbowałam…
            Jednak już przy kilku stopniach na plusie, o minusowych temperaturach nawet nie mówiąc, palce u stóp szybko wymiękają, a mózg dochodzi do wniosku, że chyba cała jestem goła, bo natychmiast podejmuje decyzję o odcięciu krążenia w odległych członkach, no a wtedy to wiadomo, że te członki są narażone na rychłe odpadnięcie od reszty Kanionka.
            I dlatego, między innymi, tak nie lubię zimy. Nie mam już butów na moje nowe, umięśnione stopy (może to głupio brzmi, ale stopa też ma mięśnie, i nawet jeśli tego nie widać tak na pierwszy rzut oka, to w stare buty już się nie mieści), kilka dni temu musieliśmy jechać do miasta, więc wyciągnęłam jakieś kamasze sprzed dziesięciu lat, wzułam na bose stopy, bo ze skarpetką to w ogóle nie było mowy, i wróciłam do domu utykając. W ub. roku jeździłam do miasta w kaloszach piankowych, po uprzednim każdorazowym wyszorowaniu ich na błysk (bo to są kalosze robocze), ale teraz już się nie nadają nawet do szorowania. Muszę kupić drugie takie, to będą “wizytowe” :D A butów nie kupowałam już chyba właśnie od dziesięciu lat, i nie chce mi się łazić po obuwniczym, a z kolei zamawiać przez net to ryzyko, że trzeba będzie odsyłać, i też mi się nie chce. W sumie, jak tak dobrze pomyślę, to dwa razy w miesiącu mogę się przemęczyć w za ciasnych butach, a już niedługo kwiecień, i znowu będę boso ;)

  • Ania W.

    Zgadnijcie do kogo dzisiaj przyszły kozie felicybracje? Oraz suszone grzyby :). Matko, Kanion, u Ciebie to i opakowania takie profesjonalne i worki z powietrzem w środku na przekładkę! Aż mi się łezka w oku zakręciła przy wspomnieniu dawnej paczki z dopiskiem “SIANO INSIDE”… W każdym razie – przepięknie dziękuję, serki przytrzymam do Sylwestra, bo przyjaciele najmilejsi zjechać do nas wtedy mają. A Ciebie, Mżonka, kozy i wszystko dookoła wychwalać będę po odpustach od Mazowsza po Podlasie! Dziękuję raz jeszcze!

    • kanionek

      Nowoczesność w domu i zagrodzie! :D
      Dziękuję za peany, pomniki i te legendy, jakie o mnie będą Wasze wnuki opowiadać, a przy okazji informuję, ŻE NIE MA JUŻ SERA. Jeszcze nawet wszystkich maili z zamówieniami nie otworzyłam, i teraz czeka mnie przykra część tego serowego szaleństwa, czyli informowanie wszystkich niedoszłych serożerców o tym, że już ani okruszka :(
      Podliczyłam, że w ciągu JEDNEJ DOBY, nawet niepełnej doby, zamówiliście taką ilość serów, jaką zrobiłam w ciągu jednego miesiąca. Dzień w dzień. I wychodzi na to, że powinnam mieć dwa razy tyle, żeby dla wszystkich wystarczyło. Ja nie wiem, powiem Irenie, ale istnieje ryzyko, że kozy na tę wieść staranują pastucha i pójdą w siną dal.

      Jesteście kochani :)

      • Leśna Zmora

        Chyba Irena będzie musiała podjąć trudną decyzję, czy woli zamienić dojarkę na wyżymaczkę, coby jeszcze trochę więcej wycisnąć mleka z kózek, czy przemyśli kwestię swojej nienawiści do krów. Jerseyki są małe, tylko troszkę większe od Żółtego!

        • kanionek

          Irena jest na emeryturze, więc o siebie się nie musi martwić (w kwestii tej wyżymaczki), ale że jest szefową kozich związków zawodowych, księgową, przedstawicielką i reprezentantką, tłumaczką, a nawet placówką dyplomatyczną, to sama rozumiesz – miałaby mnóstwo roboty, SKĄPLIKOWANYCH obliczeń ołówkiem na ścianie koziarni, negocjacje, tłumienie zamieszek, perswazje i środki bezpośredniego przymusu, znowu negocjacje, zabiegi psychologiczne, szantaże i próby przekupstwa… No bo kto niby chciałby z własnej woli ustąpić miejsca pod paśnikiem jakiejś obcej krrrowie? No kto? Może Roman i Krówko? Nie? Nepotyzm! Nadużywanie władzy! To może Raszik…? Raszizm! Może Elunia? Geriatryzm!
          I tak dalej.
          To już łatwiej wziąć nogi za pas, zostawiając Kanionkowi napis na ścianie, wykonany kopytkiem umazanym w gównie: “***** K*******!”

          (Pewnie, że chciałabym Dżersejkę. Krowy są piękne i dobre. I świnkę. Bo są piękne, kochane, i wierne. Może w przyszłym życiu).

  • mitenki

    Też mam KOZIE FELICYBRACJE! ❤️
    Opakowane profesjonalnie, 2 rodzaje folii bąbelkowej (nawet nie wiedziałam, że jest ich więcej) i profesjonalny PARAGON – ile, czego i cena!
    Jestem d… wołowa, nie pomyślałam o grzybach!

    • kanionek

      Trolololo! Nie dajcie się nabrać! To nie były żadne paragony (“tam nie było żadnych pieniędzy, była nędza i nic więcej”), tylko wycięte fragmenty maila z zamówieniem, i tylko Irka kopytkiem dopisała, ile za co wyszło, a jeśli chodzi o kilka rodzajów folii bąbelkowej, jak również, czyli tudzież, airbagi, to wszystko to są rzeczy wtórnego użytku. Airbagi dostaję w paczkach karmy dla psów i kotów, więc trzy razy do roku mam co wciskać do paczek, oprócz zwykłej bąbelkowej :)

  • Jagoda

    Też dostałam! Tylko jakoś malizną czuć… boję się zaczynać, bo za chwilę nie będzie…
    Ale tam, spróbuję jak to być weganką, tak gdzieś doświąt.
    I patrzcie państwo, stare i wyświechtane porzekadło, a ciągle działa “reklama dźwignią handlu”! Napracowałaś się, Kanionku, a teraz będziesz odpoczywać. Tak ze trzy dni.
    Idę sobie chociaż popatrzeć na serki. Pozdrawiam Koziarnię a pieski i kotki za uszkami drapię.

  • Anna Borowicz

    O jesuuu… nici z sera… A se chciałam prezęt pod choinkę sprawić, bo innego nie dostanę… Buuuu…

    • kanionek

      Mogę Ci wysłać Żółtego! Co prawda nie sera, tylko psa, ale zawsze. Delfinek sobie grabi ostatnio, ciągle go nosi, wakacje dobrze by mu zrobiły :D

      • wy/raz

        Przeczytało, że powinno być grabiami głaskane, to się dostosowało. Patrz, jakiego masz inteligentnego Delfinka.

        P.S. Zaczyn właśnie rośnie. Będzie chleb.

  • Willow

    No to ja będę podła :) Mam pół zamrażarki serów HO HO HO. Tak se zamawiałam sukcesywnie i mroziłam świeże podpuszczkowe i twarożki i szewroladę a twarde w lodówce se leżą :) I kto jest MISZCZEM?
    Kanionek i sery Kanionka rzondzom :) myślę, że zimę jakoś przetrzymam
    A kozom ( tym 4nogim) życzę dużo siana i herbaty i żeby zimę w zdrowiu i dobrym humorze przetrzymały
    A Kanionkowi i Kozom 2nogim zdrowia szczęścia i spokoju na te nadchodzące świąteczne dni ( jak kto woli i obchodzi- Dni Rodziny, Przesilenie Zimowe, Boże Narodzenie, Święto Potwora Spagetti, Dzień Prezentów czy co kto chce i lubi <3
    U nas będą – towarzystwo rodzinne Mąż Córka i ja, ulubione potrawy (niekoniecznie świąteczne), prezenty, choinka ( bo Córka chciała, kot na razie nie rozwalił :) ), ulubione seriale i totalny luz.

    • kanionek

      Od razu policzyłam, że razem z kotem będzie Was czworo, więc nie przekroczycie norm rządowych :D
      Ja, tradycyjnie, na święta zjadłabym tłustą drzemkę, z dokładką, a pod choinką chętnie poszukam dwóch tygodni nieprzerwanego lenistwa (choć i tak wiem, że nie dostanę. No ale poszukać można).
      Buziaki!

  • Anomin

    Bilam sie z myslam czy pisac (zeby nie pognebiac tych co nie zdazyli) ale jednak nie moge sie powstrzymac: z mnogosci rodzajow jakie mam szczescie posiadac na pierwszy rzut poszedl Edamski … rewelacja!!!!
    Malzonek poproszony o ocene w skali 1-5 przyznal … 10 !
    I mnie zaskoczyl: nie to, ze mi Edamski az tak nie smakowal, ale malzonek moj nie jest az tak skory do pochwal.
    Kanionku: jestes naj

    • kanionek

      A nie mówiłam, że edamski to i mnie zaskoczył? Nie każdy ser, tradycyjnie robiony z krowiego mleka, wychodzi dobrze na kozim, ale edamski przeszedł wszelkie moje oczekiwania. Dziękuję za notę wychodzącą poza skalę :) Ja się już tylko Waszymi komplementami karmię, bo dla mnie sera oczywiście nie zostało ani okruszka :D
      Mam jedynie zamrożone kulki mozzarelli (wychodzi coraz lepsza, na pizzę rewelacja, ale to wciąż nie to, co chciałabym osiągnąć) i ślad zapachowy w chłodziarce, ale i to uleci, zwłaszcza że już się wzięłam za porządki posezonowe i szaleję z izopropanolem – bańka od dojarki już sterylna i spakowana w folię stretch, większość utensyliów takoż, jeszcze tylko wszystkie formy, foremki, no i chłodziarka serowa, i… I znowu spałabym najchętniej do maja!

      • Willow

        Kanion, serce Ty moje, to może ja się z Tobą serem podzielę ?
        Dzięki Tobie mam dużo to mogiem Ci pocztą odwrotną kawałków kilka podesłać <3
        Kurde, my tu wszystkie się zachwycamy Twoją pracą a Ty chwili odpoczynku zasłużonego nie masz. To dodatkowo życzę Ci kochana kilku dni spania i bezbólowych dni
        Lowju sołmacz

      • Jagoda

        Słabym człowiekiem jestem… Moja wina! Też zaczęłam od edamskiego, i … nie ma, kolejny ,wędzony z kozieradką idzie. Pyszne obydwa, teraz to już nie mogę powiedzieć, który lepszy. Edamski był kruchy i rozpływał się w ustach. Ten z kozieradką zostawia w ustach smak na długo…No, miszczynią jesteś Kanionku. Dzięki Ci za to.
        Kochana, życzę Ci wypoczynku i zdrowia, worka pieniędzy też (chociaż to takie banalne), lekkiej zimy i spokoju w całym zwierzyńcu. Małżonkowi tego samego.
        Koziarnio dwunoga, takoż zdrowia i pogody ducha.
        Wszystkim i sobie życzę nudnego przyszłego roku!

  • ciociasamozło

    Kanionku, Małyżonku, Kozy i Inne Zwierzęta
    zdrowych i umiarkowanie normalnych Świąt Wam życzę!
    I żeby w nowym roku Kanionek mógł (a nie musiał) podnieść ceny serów a nas wszystkich nadal było na nie stać :)

  • mp

    Zdrowia, spokoju i jak najszybszego przejścia do normalnego życia, z (wielo)gwiazdkowym pozdrowieniem dla całego Oborowego Kozińca i jego Gospodarzy :-)
    Kanionku, ciepłej, pogodnej zimy i porządnego wypoczynku, bez ludzko- zwierzęcych zawirowań zdrowotnych , z solidną porcją koto-, kozio- i pieso-terapii, będącej najlepszym remedium na całą paskudność tego świata.
    Oby nowy rok był dla nas wszystkich lepszy :-)

  • Becia

    Wesołych i zdrowych Świat dla Kanionkowstwa i wszystkich Kóz . !
    Becia:)

    Ps.
    To chyba moje najfajniejsze święta, nie sprzątam nie gotuję bo łapka po operacji jeszcze nie działa. Leżę i wącham swiateczne zapachy bo choinka już ubrana a córki i maż szaleją w kuchni:). I oczywiście ćwiczę… najbardziej palec wskazujący :):)

  • wy/raz

    Koziołych, grzybowo-barszczykowych, pierogowych i kapustnych, na ile się da wspólnych, zdrowych, ciepłych, pachnących Świąt!!! Niech złe omija nas szerokim łukiem. Kanionkom, Kozom, Zwierzyńcowi.

    P.S. Nie dajcie się dzisiaj zagadać Zwierzyńcowi ;-).

  • Ynk

    Koziołych! Całym serrcem :-)

    • Olika

      Koziołych i piesołych i kotełych i zdrowych i spokojnych ŚWIĄT bez niespodzianych niespodzianek lub wręcz nuuudnych 😁

  • mitenki

    Koziołych świąt!

  • kanionek

    Kozy moje kochane :)

    Nie było mnie, co widać, ale już jestem. Babci się zmarło dzień przed Wigilią, wczoraj był pogrzeb, i tak ogólnie trochę wujowo jest, no ale wiadomo – trzymajmy się ramy i tak dalej.

    Dziś niby ostatni dzień roku, ale dla nas dzień jak co dzień, i gdyby nie pojedyncze wystrzały słyszalne skądciś z daleka, to mogłabym zapomnieć, że zaraz będzie noc sylwestrowa. W nocy ostatniego dnia Świąt spadło znienacka ponad 20 cm śniegu, bardzo mokrego i ciężkiego, i położyło krzaki, a nawet niektóre drzewa. Później zaczął padać deszcz i przestać nie mógł przez trzy dni, więc dopiero teraz ruszyliśmy z naprawami kolejnych odcinków poległego pastucha (nawet twarde i harde krzaki tarniny poległy pod śniegiem, grzebiąc pod sobą nasze skromne słupki i druciki). Zostało nam jeszcze pewnie ze 250 metrów, a pracy nie ułatwia fakt, że znowu mrozi w nocy do minus 7 i resztki śniegu są twarde jak beton. Ale zrobić trzeba, bo pastuch w ogóle nie kopie, można go gołymi łapami obsługiwać.

    Wszystkim Kozom dziękujemy za życzenia, i przepraszam że Wam nie odpisywałam, ale mam nadzieję, że wiecie, iż to jest OCZYWISTE, że ja Wam zawsze tylko najlepszego!

    Ze szczególnym pozdrowieniem dla Beci – regeneruj się, Kozo kochana, bo nie wierzę, że długo tak wytrzymasz tylko pokazywać palcem ;)

    Uściski dla wszystkich od całej naszej setki (nie wiem, ile nas jest dokładnie, ale licząc z drobiem setka się pewnie uzbiera), a teraz szykujcie szampany, ciasta, serwetki, i bawcie się tak dobrze, jak na to pozwalają tegoroczne okoliczności :-*

    Wasz Kanionek

    • Aliwar

      Wszystkiego dobrego Kanionku niech ten nowy będzie lepszy i niech Wam pogoda sprzyja. U nas buro i ponuro i prawie zawsze tak samo brr byle do wiosny uściski, trzymajcie się ciepło 😘

  • Ynk

    Kanionku nasz kochany :-)
    Gwiazdkę zapalam dla Babci
    Niech Wam praca lżejszą będzie, pogoda bardziej sprzyjającą, a pastuch płynnie dostąpi reanimacji
    Niby ostatniego dnia roku i niby pierwszego nie celebruję. Dopiero te fajerwerki forsycji znaczą Przejście, to wiecie, to wiemy
    Teraz jem Derby z szałwią i miętą. Rozbraja mnie on nieodwracalnie, zaliczam odlot i taka odleciana życzę sobie trwać przez najbliższe fafnaście (-dzieści?) godzin
    Hejżeglujże! Hejżeglujcież! :-)

  • mitenki

    Właśnie przewróciłam kartkę w Kozim Kalendarzu (tak, ma się ten refleks szachisty ;)
    i widzę tu swoje życzenia…
    Pójdę więc na łatwiznę i napiszę to samo, co rok temu – najlepszości w Nowym Roku!

  • bila

    Hejhej! Życzę wszystkim wszystkiego najlepszego, a w szczególności Państwu Kanionkowstwu. Przez śniegi i zamiecie fala mojej pozytywnej energii niech do Was mknie i podnosi na duchu! Oby Nowy Rok był wspaniały, syty dla kóz i radosny dla gospodarzy. Oby niczego Wam nie zabrakło , a obowiązki lekkie były. Niech Wam gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie.
    I takoż Wam, Kozy kochane!
    Wzięłabym Turonia jakiegoś i gwiazdę i pośpiewała z efektami specjalnymi, ale mam wymówkę, że Covid.
    Wiecie, że ciągle mam na pulpicie ekranu komputera Pecika?

    • Dytek

      Przyłączam się do życzeń:)))
      U mnie na kompie w pracy króluje wpatrzona w Kanionka żółta kaczuszka.

      • kanionek

        Serdecznie dziękujemy za życzenia – niech Wam bogowie w zdrowiu i pogodzie wynagrodzą.
        Bila, coś do nas dotarło z tego “wiatru pomyślności”, wzięliśmy się dzisiaj za gruntowną naprawę jednego paśnika (poprzedniej naprawie przyświecało hasło “byle do wiosny”, ale wkrótce stało się jasne, że do wiosny toto nie wyczymie), marne trzy godziny roboty w dwie osoby, w pozycjach niewybornych, ale za to przy tych kilku stopniach na plusie :)
        Jeszcze paśnik na zewnątrz woła o pomstę, malpy kochane już takie dziury w siatce wyszarpały, że teraz co mniejsze osobniki włażą przez te dziury do środka i wyżerają co lepsze, jednocześnie udeptując i obsrywając hojnie zawartość. Na paśnik zewnętrzny zejdzie nam coś dwa razy tyle czasu, co na ten w Dwójce, więc telepatyczne przekazy energetyczne mile widziane ;)

        • wy/raz

          Telepaczka w drodze ;-)

          • kanionek

            Dzięki! Bo dzisiaj małpy dokończyły dzieła – już nie tylko siatkę trzeba wymienić, ale i jedną z dwóch górnych belek, którą właśnie złamały :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *