Wyrzuć pranie, wywieś śmieci, czyli o Kopciuszku
„(…)
czarne zastępy dusz tną więzy do ran
czarne zastępy dusz kpią z marności ciał
czarne zastępy dusz tną więzy swe do ran”
Fragment utworu „Czarne zastępy” z albumu „666” grupy Kat, 1986
…
No tak, Czarne Zastępy to sobie mogą więzy ciąć, bo najwyraźniej mają po co, a ja? Ja i tak daleko nie ucieknę (Gwiazdolot zgubił kilkadziesiąt litrów paliwa, a poza tym strach nim gdzieś jechać, bo lada moment może zgubić całą podłogę), i jedyne co tnę, to samą siebie. Znów sobie wbiłam nóż w stopę, znów w prawą, choć tym razem nie w mały palec, a tak zwyczajnie, w grzbiet. A później rozcięłam sobie palec u dłoni ostrą krawędzią wieczka od puszki. Taka ze mnie cięta baba.
.
I tak sobie dzisiaj stoję i myślę, że pewnie zaglądacie na ”kanionka” i sobie w duchu narzekacie, że Kanionek to świnia i nic dla Was nie pisze, i tu się bardzo mylicie, bo ja dla Was CIĄGLE coś piszę, codziennie wręcz, całymi godzinami – piszę, gdy stoję i doję, piszę, gdy stoję i mieszam ser, piszę, gdy stoję i zmywam gary, a nawet wtedy, gdy stoję i ostrzę kosę, no ciągle piszę!
.
O, albo kilka dni temu, gdy miałam sposobność usiąść na dziesięć minut, bo małżonek miał mi podciąć zmęczone życiem włosy, i pyta mnie ile ma podciąć, żeby to się dla nas wszystkich źle nie skończyło, a ja mu mówię, że no tyle, żeby te najdłuższe postrzępione fifraki zrównały się z tymi najkrótszymi postrzępionymi fifrakami, a on mi na to, że czy ty sobie zdajesz sprawę Kanionek, że to będzie TYLE, i tu pokazuje między dłońmi odległość dzielącą Gdańsk od Warszawy, a ja przełykam tę gorzką pigułę rozgoryczenia, bo ja nie mam czasu włosów czesać, tylko je szarpię grzebieniem jak kura pazurem, i podczas gdy małżonek cały spięty i na wstrzymanym oddechu tnie te moje włosy, to ja właśnie wtedy siedzę i piszę dla Was wpis o tym, jakie to niesprawiedliwe, że włosy jednak odrastają, a zęby to NIGDY, chyba że u rekina, i że w związku z powyższym musiałam się niedawno udać do dentysty, cała taka w trybie last minute, czyli rozczochrana i pomięta, prosto od kóz, i dopiero w gabinecie się zorientowałam, że przecież jestem boso, a małżonek odjechał z „butami awaryjnymi” szukać miejsca do zaparkowania, i mówię temu dentyście, że przepraszam, ale małżonek ma moje buty w bagażniku, a jemu, temu stomatologu, to nawet powieka nie drgnęła, i cokolwiek tam sobie w głowie myślał, to nie dał po sobie poznać, tylko z godnością osobistą zabrał się za oględziny mojej ósemki.
.
No i ja tak dla Was dużo i często piszę. Tylko gdy padam w nocy do łóżka to się okazuje, że to mi się nigdzie nie zarejestrowało, i że już nie pamiętam, co Wam za dnia napisałam, i dochodzę do wniosku, że nie bądźcie leniwi i sami przejmijcie inicjatywę: kupcie na bazarze stary, radziecki podręcznik z rodzaju „Telepatia dla opornych” (no i tutaj jest tak zwane NAJGORZEJ, bo kto dziś mówi po rosyjsku, ale może Kachna się poświęci i Wam przetłumaczy?), i już! Codziennie najnowsze wieści, wystarczy się podłączyć pod kanał „Kanionek Live – Wireless Technology – Telepathy Edition – Sponsored by Chruszczow & Telepaszczow”, i mówię Wam, że nie pożałujecie tego wysiłku umysłowego, bo ja tyle, O TYLE codziennie piszę w mojej głowie! Oczywiście obiecuję, że gdy będę na kanałowym leczeniu ósemki, to wyłączę przekaz, zatkam kanał, zablokuję czakrę, czy jak to się tam fachowo nazywa, bo nie każdy lubi sado-maso, a ja chyba się zdecyduję bez znieczulenia, bo jak mnie poprzednim razem pan doktor znieczulił, to przez sześć godzin miałam tak drewniany pysk, że jak mi kapało na stół, to bez lusterka nie wiedziałam czy płaczę, ślinię się, czy może z nosa mi cieknie. I na końcu się okazało, że jednak się śliniłam, pewnie z głodu, bo do dentysty pojechałam z pustym żołądkiem, a po znieczuleniu bałam się jeść i całkiem słusznie, gdyż NA SAMYM KOŃCU się okazało, że podczas każdej wymiany zdań z małżonkiem wygryzałam sobie bezwiednie kolejny kawałek wewnętrznej części policzka.
.
Oczywiście rozumiem, że potrzebujecie trochę czasu na trening z tą telepatią, więc dziś jeszcze wersja tradycyjna, pisana na ekranie:
Pisałam Wam kiedyś o tym, jak to na wsi zmieniają się marzenia i priorytety. Moje marzenie od wielu tygodni jest takie, że chciałabym sobie pognić w łóżku. Co tam pognić – ja bym najchętniej zgniła doszczętnie, do cna i do szpiku kości. Leżałabym sobie i tak pięknie gniła, ale to tak umiejętnie i profesjonalnie, że przyjeżdżałyby do mnie różne gazety i czasopisma, i pisałyby potem: „Lekarze jej nienawidzą! Kobieta zgniła za życia i nie chce się z tego leczyć”, no ale nici ze sławy i spektakularnej kariery, bo przecież mam jeszcze PRIORYTETY, czyli zwierzątka. No więc gnici z nicia, tu trzeba codziennie zapierdalać na trasie koziarnia-kuchnia-koziarnia i słońca nie oglądać. I podczas gdy inni zajmują się tym:
.
.
Ja tulę do piersi swoje wielkie marzenie, i cicho łkam w Bożeny szyję, że jeszcze chociaż książkę bym w życiu chciała. Nie, nie napisać. Przeczytać.
.
A gdy raz na tydzień przyjdzie do mnie wolne pięć minut i wywlokę blady kadłub na światło dzienne, na soczystą trawkę, gdy w końcu posadzę bladą rzyć na nagrzanej słońcem oponie, to też nie odpocznę, bo mnie zaraz to całe robactwo oblezie:
.
Jednak ten tytułowy „Kopciuszek” to nie o mnie, bo Kopciuszek był młody, ładny, miał niezwykle sympatyczną osobowość i jakieś perspektywy na dalszą część życia, tak że nie, zdecydowanie nie o mnie. Kopciuszkiem nazwałam ser z popiołem, taki o:
.
A tu jego bliska kuzynka, Lawendowa Fantazja:
.
No i nie oszukujmy się, to nie jest żaden tam nowy ser, tylko stary, dobry ser „Ziokołek”, jedynie wzbogacony estetycznie, przełamany intrygującym akcentem tajemniczej czerni, kontrastującej z niewinną bielą sera niczym ja z prawdziwym Kopciuszkiem. A Lawendowa Fantazja z popiołem, uwędzona i później jeszcze lekko stopiona na patelni…
.
Tak, ja już kiedyś pisałam, że jestem profanem i człowiekiem zgoła prostym – lubię takie tłuste, konkretne jedzenie, najlepiej usmażone/zgrillowane/zapieczone na śmierć. Kwiaty lawendy po tych wszystkich zabiegach dokonanych na serze smakują jak coś pomiędzy miętą, szałwią, a nie wiem czym, albo po prostu jak kwiaty lawendy, których przed epoką sera marki „Ziokołek” nie miałam okazji jeść, no w każdym razie jest to smak intrygujący i wniósł ożywczy powiew czegoś nowego do moich nudnych kanapek.
.
Ach tak, obiecałam że zrobię coś w rodzaju oferty, że napiszę jakie robię sery i dlaczego właśnie moje są najlepsze na świecie, no ale jeszcze nie zdążyłam, bo jeszcze wielu innych rzeczy nie zdążyłam, bo jestem w ciągłym biegu i mentalnym kociokwiku, i gdy mówię do małżonka, że ja muszę jeszcze to i tamto, więc czy on mógłby wyrzucić pranie i wywiesić śmieci, to on nawet nie pyta czy ze mną wszystko w porządku, tylko idzie zrobić to co mówię, a raczej dokładnie na odwrót. Choć czasem jednak nie nadąża, jak wtedy gdy wróciłam zdyszana z garażu, w którym przez godzinę oddzielałam ziarno od plew (a dokładniej: wybierałam z owsa kamienie, więc jednak mam coś wspólnego z Kopciuszkiem), i mówię do małżonka:
.
– Słuchaj, weź packę albo siekierę, czy coś, i idź do garażu, bo tam się wielki skorpion kręci, coś tam maca po deskach i pewnie będzie chciał gniazdo zakładać, a ja się tego świństwa brzydzę i boję.
– Skorpion?
– Co?
– Ja-ki skor-pion? – małżonek pyta wymawiając słowa powoli i wyraźnie.
– Jaki kurde skorpion!?
– No powiedziałaś, że skorpion w garażu gniazdo robi.
– Nie no, jaki skorpion, przecież mówię, że świerszcz. Wielki. Znaczy SZERSZEŃ, przecież to oczywiste, że szerszeń!
Faceci to jednak naprawdę są niedomyślni.
…
A teraz Państwo wybaczą, ale zbliża się północ i muszę znikać (czyżby jednak Kopciuszek?), i tu nawet nie chodzi o to, że gary mam jeszcze niepozmywane, a ser dojrzewający w piwnicy sam się na plecy nie przewróci, nie. Tu chodzi o statystyki, bo po północy będzie już pierwszy dzień lipca, no i jak to będzie wyglądało, że w czerwcu ani jednego wpisu, prawda? No więc całą resztę opowiem Wam w lipcu – o kurach, kurniku i małych kurczakach, o ławce wierzbowej, o Taborecie i jego cyckach, i o tym co oprócz sera dla Was uwarzyłam.
Omamuniu, samo czytanie o Waszej znojnej codziennosci wykonczylo mnie do imentu.
W następnym wpisie będzie dużo zdjęć i mało narzekania, to sobie odpoczniesz :)
No ja bardzo przepraszam, bo moze niezrecznie to zabrzmialo, ale chcialam wyrazic po raz kolejny swoj podziw dla Was. Dla Waszej pracowitosci nieludzkiej wrecz.
Nw – wiem, wiem, załapałam :)
Dziękuję za wpis i słoneczne zdjęcia. U mnie leje i leje, ślimory szaleją, kaczki nie wyrabiają. Już wiem, Ty Kanionku tak zapierniczasz jak te kaczuchy, co to nawet nie mają czasu taczki załadować, bo taki… zapiernicz. Buziaki :)
Tak! I nawet chodzę czasem jak kaczka (ale ta gruba i stara, czyli Prezes), bo mnie od tego ciągłego stania nogi bolą. A po pchaniu Gwiazdolota to już w ogóle…
Ja nie wiem, drogi Kanionku (bo w Polszcze się wszystko tak szybko zmienia), czy Ty tak sobie bezkarnie możesz mówić o Prezesie, że gruby i stary. Do tego w rodzaju żeńskim. Uważaj, żeby Ci za to bloga nie “zamkli”, bo wtedy nawet jak się zdarzy, że będziesz chciała, to i tak nic już nam nie opowiesz, bo nie będziesz mogła ;)
Qrcze: ser z popiolem???!! Jak toto smakuje? Nie mam watpliwosci, ze rewelacyjnie, bo mam to szczescie znac smak Ziokolka, ale JAK?
Kanionku, a moze zamiast telepatii (za stara juz jestem – nie naucze sie) przerzucisz sie na audio-bloga (no wiesz: zamiast pisac CIAGLE calymi godzinami gdy stoisz i zmywasz lub doisz itd, bedziesz mowic do mikrofoniku i potem to fruuu na bloga…)
Niech sie wiedzie w lipcu…
No niebójsie, Anomin, podejdź no do sera z popiołem, jako i ja podchodzę. Tak naprawdę, ale to naprawdę, popiół serowarski jest bezsmakowy, i w tym akurat serze pełni rolę jedynie dekoracyjną. Ja wiem, że to taka stylistyka nie dla każdego, trochę nagrobkowa, ale mnie się właśnie podoba :)
Dobrze, że udało Ci się zrobić wpis literkowy, bo telepatii próbowałam i łącze ewidentnie się rwie. Idę szukać polecanego przez Ciebie podręcznika.
Popieram Anomin(a/ę) w kwestii zapisu fonii. Może kozy się nie obrażą, że będziesz przemawiać nie tylko do nich?
Skorpion/świerszcz/szerszeń to u mnie ostatnio był szlafrok/szalik/ręcznik… Tak, że ten…
Mnie się czasem siostrzeniec z psem myli ;)
Dobrze, że nie z osłem ;) Bo mógłby się Newton obrazić :D
No własnie – jak Twoje jazdy konne na ośle?
Ja miałam okazję dosiąść Pacanka, bo ma ucho znowu rozkurwione (kolczyki, a jakże, nieustające źródło zgryzoty) i trzeba go było jakoś w miejscu utrzymać, żeby zdezynfekować, i powiem Ci, że nawet nie stęknął. Skurczybyk odpasł się na naszej krzywdzie, waży chyba z 80 kg. A Lucek to już w ogóle potwór.
Tylko nie potfur!!! To mój chrześniak!
No ale wygląda jak botwór z pagien – długie, splątane dredy, poroże jak u samego Lucyfera, wzrok dziki, grzywka plugawa…
On nam się ostatnio zaczyna stawiać. Zawsze był miły, dość potulny, taki swojski głupek, ale chyba dojrzał mentalnie, i coraz trudniej zagonić go do zagrody. Podobno jedynym sposobem na ustalenie przywództwa i udowodnienie supremacji człowieka nad kozłem jest walka wręcz. Jakoś sobie tego z Luckiem nie wyobrażam :-/
Nie da rady, trema by mnie zeżarła!
Uff, to dobrze, że ręcznik i szlafrok i szalik, bo już podejrzewałam, że demencja powoli zjada mój mózg. Coraz częściej szukam w głowie słów, a tam bałagan jak w przeciętnym męskim pokoju, i zamiast spodni znajduję skarpetkę… O właśnie, bajdełej: małżonek kazał mi na blogu ogłosić zbiórkę skarpetek dla niego, bo mu Pasztefon wszystkie zamordował :)
Ale koniecznie w pomarańczowo zieloną kratkę ;)
Te skarpetki.
Jedna, a druga w ananasy ;-))
I różyczki!
W ananasy KONIECZNIE, a oprócz tego w pomidory! W pomidory by nie zniósł :D
Pośród serdecznych przyjaciół…
Ja mogę ofiarować – różiowa, w motylki, rozmiar 37.
Nada siem? :D
Poniewaz, zgodnie z biezacymi trendami, kazda skarpetka powinna byc inna, ale z drugiej strony niektorzy sa staromodni, wiec moze jednak powinny byc od pary, to moze: Rodowicz i Martyniuk Zenon (^^)
Mitenki, ja mogę zaproponować swoje (42), używane, pogryzione. Mają wyjątkową moc – udzielam gwarancji. Tanio jednak nie oddam.
Mały Żonek, nie dziwne, że tanio nie oddasz! Przecież takie skarpetki są bardzo praktyczne. Można dywanik z nich utkać, wypchać nimi stracha na wróble, zimą napełnić ziarnem i ptaszkom wywiesić, zawiazać w supeł i zrobiś psom zabawkę (tak, wiem bawią się i bez supła ;)), uszczelnić nimi szparę pod drzwiami. A jak jeszcze mają moc gwarantowaną…!
Tylko raczej nie odsączajcie w nich serów ;)
Niee no, jakieś tam pospolite sery odsączać w bezcennych trendi skarpetkach?!
Kanionku, nawet nie wiem jak oddać słowami peany na Waszą cześć. Człowiek myśli, że ma czasem ciężko, a tu się okazuje, że to taki mały pikuś w porównaniu z tym co robicie codziennie.
Jak już dorwałam się do komputera, pochwalę się, że jestem po 4 taterowcach z Twojego zakwasu. W zeszłym tygodniu 2 a teraz stygną dwa kolejne (jeden naruszony na gorąco bo rodzina nie wytrzymała). Pychota. Dziękuję za inspirację, wzbudzenie w mnie chęci zrobienia własnego chleba i za to, żeś jest. Nastawiam się już na taki tradycyjny okrągły chleb. Mam nadzieję, że wyjdzie, do rośnięcia już wytypowałam makutrę.
Z tą telepatią też mi się chyba rwie, więc literkowo: Cieszę się, że trafiłam na ten blog, bo jak klasyczny Dobry Koziarz przyciągasz dobre Kozy. Czytanie wpisów i komentarzy to prawdziwa uczta.
Czy czasem za niedługo nie masz jakiejś uroczystości?
A i zdjęcie Atosa z Pasztedzikiem (u mnie tak umysłowo zostanie) + komentarz pierwsza klasa!
Aaale to Pusia jest :D
Znaczy Pimpacy :)
Atos jest przyszywanym ojcem Pasztedzika, no i na balot ciężko by mu było się wdrapać, ale małżonek wciąż wierzy, że może jeszcze kiedyś…
No to cieszę się, że zakwas działa i chleby rosną. My to się już tak “spsuliśmy”, że jak ostatnio nie miałam czasu chleba zrobić i trzeba było kupić, to kupiliśmy dawny małżonka chleb ulubiony i on się okazał całkiem niejadalny. Ja już kupiłam koszyczek do wyrastania dla tych chlebów nie z foremki, i myslę, że może w listopadzie odetnę od niego metkę, a w marcu przyszłego roku znajdę czas na kolejną próbę z białym chlebem :D
Przeproś Pimpacego i pozdrów całą resztę ;-)).
Spoko, Pusia ma dopiero trzy lata i jeszcze nie umie czytać, nic mu nawet nie pwoiem ;)
Nawiasem mowiac, Atos potrafi zaskoczyc – taki niby stoik, sila spokoju, stateczny ojciec pasztedzikom itp., a tu prosze, kawal miecha Laserkowi wyrwal z uda (co widac detalicznie na zdjeciu).
No chyba, ze to Laserek potrafi byc zaskakujaco wku…acy;)
Wtedy wszystko j asne:)
Ja już pisałam, że oni, tzn. Laser i Atos, nigdy nie darzyli się szczególną sympatią. Na ogół schodzą sobie z drogi, ale czasem następuje awaria, jak na skrzyżowaniu, gdzie światłami steruje automat. Coś się w stykach zewrze, wszyscy mają zielone, i bum! Ale to na szczęście rzadko, a dziura na udzie jest już ledwie wspomnieniem. Pusiakolep nas zaskoczył, bo przez kilka dni łaził za Laserem i wylizywał mu ranę, gdy mu Laser pozwolił (a był dość nieufny, bo Laser nie ufa nikomu, prócz mnie i małżonka), i ogólnie wszystko się dobrze skończyło.
No pisalas, ze nie przepadaja za soba, ale ze az tak, to nie podejrzewalam. Ale przemowilo do mnie to obrazowe porownanie z awaria swiatel na skrzyzowaniu;)
Lato Kanionkòw. Moje ulubione opowieści o :
– powrocie do normalności
– miłości
– wzajemnym szacunku
– pracy, która daje satysfakcję (choć też nieźle daje w kość)
– …
A ja sobie patrzę na lipiec w naszym oborowym kalendarzu, a tam kartka z Ziokołkiem, któremu z du** świeci słońce, i podpis, że ja się karmię wiatrem, kurzem i tak dalej. No jak w pysk dał się zgadza – rok w rok popełniam te same błędy i spodziewam się lepszych rezultatów! Marzę o normalnym obiedzie. śnią mi się kotlety mielone, takie zwykłe, polskie, z cebulką i natką pietruszki, a do tego mizeria. Muszę zrobić, no muszę. Jezu, jeszcze tego groszku w ogrodzie nie zebrałam…
1. Zdjecia Priorytetów na balocie – :))))))
2. Dla dentysty szacun za niepykniecie brewka, ale jestes pewna ze chcesz bez znieczulenia? JESTES PEWNA??? Ja to bym juz wolala i szesc dni miec pysk drewniany…
3. Podrecznik Telepaszczowa przydalby mi sie tez do “obslugi” Borsuka, bo on ma zwyczaj mruczenia pod nosem, i to sie u niego nazywa dialog. Bardzo trudny nieraz ten dialog, wskazówki Telepaszczowa usprawnily by komunikacje w naszym stadle. A jak i do Kanionka sie przydadza – to juz dwa w jednym, nie moze byc lepiej.
4. Oferta serów made by Kanionek: TAK! Niekoniecznie dlaczego sa najlepsze, bo to wiadomo, ale JAKIE sa rodzaje. Bylibysmy niezwykle wdzieczni! :*
Ad 4. Jak to jakie rodzaje. Są WSZYSTKIE rodzaje…
Agiag :D
No to ofertę mam z grubsza zrobioną ;)
Czasem, gdy ktoś w mailu pyta “z czym robię sery” to odpowiadam, że już chyba ze wszystkim, prócz śledzia. Ale kto wie, co się jeszcze wydarzy.
Co do dentysty i znieczulenia to powiem Ci, że wspomnienie drewnianego pyska już mi się trochę w pamięci zaciera i pewnie dam się wpuścić w ten sam kanał… A jak się pani pielęgniarce poskarżyłam, że dostałam lignokainy jak dla konia, i mnie sześć godzin trzymało, to ona cała zadowolona do mnie, że “tylko sześć godzin? Niektórych to i dwanaście potrafi trzymać”. No jakoś mnie WYJĄTKOWO cudze nieszczęście nie pocieszyło :D
Nie, nie, nie chcesz czytać w myślach facetowi :) Zapewniam Cię, LEPIEJ NIE. No chyba, że dorwiesz gdzieś podręcznik do nauki telepatii z dołączonym tłumaczem automatycznym “Z męskiego na nasze”, bo inaczej klops i kanał, mówię Ci. Ja na przykład wciąż usiłuję interpretować wyrazy twarzy Małego Żonka i najczęściej się okazuje, że robię to źle. Ale to temat rzeka…
WSZYTKIE – taaak, to zdecydowanie ulatwia wybór ;)))
Ja jestem laikiem serowym, nie znam sie W-O-G-Ó-L-E, naprawde, bo nie lubie serów – zamówilabym dla Borsuka, ale jak jego sie zapytac jakie, to odpowiada ze wszystko jedno, bo lubi kazdy.
No i wez tu cos kup… Dlatego taka lista, chocby tych najwiekszych hitów, znacznie by to ulatwila!
Najbardziej popularne są rodzaje przeszłe. Moi (obecnie tzw) przyjaciele zeżarli WSZYSTKIE błyskawicznie, a mi zostało jedynie – jak widać – zaleganie afektu …
Popieram Diabła. Dawaj tę listę, Kanionek!!!
(Prosimy :)
Kanapka plebejska wygląda obłędnie smakowicie ! Zapomniałam , że ziokołkowe sery też można zapiekać, nadrobię to niedopatrzenie wieczorową porą. Fajnie, że już lipiec i pora na nowy wpis .
P.S. Jakby nie czytać tekstu, a spojrzeć tylko na zdjęcia, to pełna sielanka w Kanionkowie :-) A tak, swoją drogą, tęsknisz czasem za korpo ???! Bo mi się wydaje, że i tak masz fajniej, niż w pracy… http://dowcipy.autentyki.pl/1483
Mp :D
Dokładnie to samo myślę o korpo :)
Nie tęsknię za korpo, ale za ideą urlopu to już bardzo!
No i muszę Wam coś powiedzieć, choć urodzonej pesymistce nie wypada, i nie wiem, jak mi to przejdzie przez klawę, ale… Słuchajcie Kozy, marzenia się spełniają! Serio serio! Mały Żonek zrobił nam dzisiaj wspaniałe kotlety mielone, do tego ziemniaczki z ziołami, a ja sobie mizerię, i tak mi było dobrze po tym wymarzonym obiedzie, że prawie zapomniałam o wkurwie na Pocztę Polską :)
po pierwsze Kanionku wyglądasz kwitnąco, zdrowo i szykownie(paznokciu u nogów pomalowane))) znaczy boso ale w ostrogach.
oraz bardzo zatęskniłam za serami…ekh, czy jeszcze mam szansę na ten z popiołem? i z lawendą? napisze maila )
Wyglądam, owszem, ale tylko Z DALEKA. To zdjęcie specjalnie tak było wykadrowane.
Maluję paznokcie, bo jakoś tak… skoro nie mogę błysnąć ładnym obuwiem, to chociaż lakierem ;) I gdy jedziemy do miasta to do kompletu maluję jeszcze paznokcie u rąk, choć to szybko idzie na marne – zbyt często myję ręce i szoruję gary, że nie wspomnę o innych pracach, żeby ten lakier się utrzymał.
Masz szansę, a nawet wiele, ale dopiero po jedenastym lipca (ale fajnie, co? Kolejka już tylko na tydzień, a nie na dwa miesiące!), więc pisz maila gdy się zastanowisz co byś chciała :)
To ja następna w kolejce!
Sery dotarły do mnie z opóźnieniem, dowiedziałam się, że moja wieś zawsze jest na końcu trasy. A piszę o tym, bo z powodu braku serów ziokołkowych (miał to być “gościniec” dla krewnych, których odwiedzałam na Litwie) zakupiłam na trasie inne sery kozie i znowu miałam okazję porównać smaki. Nie były złe, ale kudy im do kanionkowych!
Kozy kochane, wszystkie sery Kanionka, a zjadłam ich sporo, są pyszne, te z popiołem takoż. Jeszcze ich nie podgrzewałam ale zrobię i to.
Kanionku i Ty, Mały Żonku – szacunek!
Szacunek!
Kanionkowe sery robia kariere ogolnoswiatowa jak widac!!!!
Do Litwinow (od Jagody) ja dodaje:
– Anglika (w 3/4 pochodzenia Szkota)
– Kanadyjczyka (polskiego pochodzenia)
– Polke, ktora wyszla za Syryjczyka i mieszka w Damaszku (ser smakowala w Polsce)
– o zwyklych rodakach chyba nie musze wspominac
Wszyscy sie nad serem z kozieradka, suszonymi pomidorami, wedzonym ( takie mialam szczescie miec) rozplywali!!!!
Ależ Wy mi dobrze robicie :)
Gdy kończę ostatnią (przed kolejną wysyłką) partię serów o północy i wydaje mi się, że “więcej nie zniesę”, zaglądam w komentarze i zaraz mi lepiej!
Ooo kurczę, tak mi przykro, że nie zdążyły :-/
Może Cię pocieszę – Twoja wieś jest na końcu, a mój dom nie istnieje. Przynajmniej wg Poczty Polskiej. Dostalismy od nich taką oficjalną odpowiedź, że buty spadają (jeśli ktoś nosi), ale o tym to musiałabym cały wpis zrobić. Może zrobię, jak mnie przestanie trząść nagła i niepowstrzymana chęć mordu.
Na piśmie ta odpowiedź? i a adres? Oficjalny, nieistniejący ? ;)
Stwierdzili, że adres nie istnieje, i wysłali tę opinię na ten nieistniejący adres???
Ten kraj nie przestanie mnie zadziwiać… Chociaż nie, kraj jest całkiem w porzo, tylko trzeba by go zderatyzować z 3/4 mieszkańców i ponownie zasiedlić jakimś bardziej sensownym plemieniem. Pilniejsze nawet niż ten sam zabieg z Francją – choć kiedyś wydawało mi się, że przeciwnie…
A może zrobiliście sobie takiego stracha na wróble https://www.youtube.com/watch?v=N7Stq7JU67g i listonosz Was omija szerokim łukiem. A jakiś jego szwagier pracuje w urzędzie i zmajstrowali durne pismo, żeby usprawiedliwić niedostarczone paczki?
A tak na serio, to czytałam ostatnio, że Poczta robi takie cuda, żeby oszczędzić na pracownikach, że niedługo naprawdę nie będzie komu listów roznosić :( (np. nie ma służbowych samochodów a nawet rowerów, listonosze sa zobowiązani do sprzedawania jakiś durnych usług lub pisemek!)
Może wmawianie ludziom, że są “poza zasięgiem” to kolejna genialna racjonalizacja?
Strach wymiata :D
Wypas!!! :D
Ja go już wcześniej widziałam i od razu pomyślałam, że gdyby mi się udało coś takiego zmajstrować, to wystraszyłabym panią Żozefin. Wiem, świnia jestem.
Popłakałam się! :))))))))))
I chcę takiego!
Jak myślicie, ochroniłby mnie przed molestującym mnie kotełem?
już idę cię miziać, już idę, nie drap…
Pewnie ochroniłby cię przed listonoszem. Na nawiedzoną posesję żaden by już nic nie dostarczył.
Kanionek, dawajze o tych serach, bo urzad podatkowy mi zwrocil. W ojro, ze tak tu zanece moim niespodziewanym dobrostanem. To bym sobie moze jakas Fantazje, bo wlasnej po trzech latach w erefenie to juz nie mam.
To ja może troszkę Kanionka wyręczę… w kwestii oferty serowej i napiszę, jakie serki zamawiałam… a więc:
*KLASYKA, trzy pierwsze smaki:
– z suszonymi pomidorkami (czyjeś dziecię nazwało “z keczupem”)
– z ziołami prowansalskimi
– z cząbrem i tymiankiem (nazwany “z trawą i koniczyną”) – dla mnie NUMERO UNO
*następnie:
– z rozmarynem (pyyycha)
– z majerankiem
– z czarnuszką
– z kozieradką (ciekawy lekko orzechowy smak)
– ze świeżą miętą (znajoma tak się zakochała w tym smaku, że zamówiła aż 6! słownie SZEŚĆ)
– z orzechami włoskimi
oraz serki wędzone (same lub z dodatkiem) i długodojrzewające (w czeluściach piwnicznych – co to je Kanionek co wieczór głaszcze i śpiewa im kołysankę – tych nie znam, ale zamierzam się zapoznać ;)
Mitenki@, ja nawet nie wiedziałam o serku z kozieradką, ale tak na logikę, co jak NIE KOZIERADKĘ powinien zawierać kozi serek?
Znowu się pośliniłam…
Wy/raz, masz rację :) KOZIERADKA powinna być obowiązkowym składnikiem kozich serków!
Sorry Kanionku za wtrącalstwo, ale mnie paluszki świerzbiły :D A teraz idę grzecznie pisać maila do Cię.
Drogie Kozy, ja po poradę lekarską:
Czy jeśli pięć minut po północy małżonek mówi mi, że dobrze wyglądam, a ja się akurat czuję jak stare sprzęgło od Żuka i marzę o emeryturze na wysypisku, to znaczy że on coś zbroił/czegoś chce, czy że traci wzrok?
A tak w ogóle praszam, że nie wyrabiam i nie odpowiadam (ale na większość maili już odpisałam!), ofertę serową za to posunęłam znacznie do przodu, bo miesiąc temu zrobiłam zdjęcia serów, a dzisiaj przynisołam aparat fotograficzny z kuchni do pokoju, więc spodziewajcie się lada moment…
Nie no, serio, na dniach się za to wezmę. I Wam poodpisuję :-*
Oj Kanionku, no jak mężczyzna mówi kobiecie, że ładnie wygląda, to ten…
Mitenki, ja nie mialam smialosci tego napisac;)
Czego Nw? Że Kanionkowi ładnie w nowej fryzurze, którą tą MałyŻonek własnymi ręcami uczynił? I teraz widzi, że coś się zmieniło, ale nie wie dokładnie co… (vide komentarz Cioci: “brwi zgoliłaś czy co?”) :D
A może Kanionek miał na sobie coś niebieskiego, a jak mi drzewiej Babcia mówiła – niebieski ponoć działa na mężczyzn jak… czerwona płachta na byka!
Poza tym, albo się starzeję albo dziecinnieję (w sumie wsio rawno), bo zrobiłam się bardzo bezpośrednia ;))
Kanionek, a może należysz do niewielkiego grona kobiet, które im bardziej schetane tym atrakcyjniejsze? Znałam taką. Zmęczona do nieprzytomności nabierała takiego czegoś w wyglądzie… No wyglądała bardziej na rozmarzoną niż zmordowaną.
A może to działanie koziego mleka?
A może, po tylu latach związku, nie wiesz, że fetyszem MałegoŻonka są np. opadające ze zmęczenia powieki ;P
Boszsz… jak ja dawno nie słyszałam od swojego, że dobrze wyglądam. Najwyżej doczekam się jak w tym dowcipie “O! brwi zgoliłaś?”
A nie znam tego dowcipu – Ciociu?
Małżeństwo z wieloletnim stażem. Żonie doskwiera brak uwagi ze strony męża. Pewnego dnia zrobiła się na bóstwo: nowa kiecka, makijaż, fryzura. Mąż wraca do domu i nic, zero komentarza. Nastepnego dnia założyła fikuśną, seksowną bieliznę i szpilki. Mąż wraca i znowu nic. Trzeciego dnia wkurzona żona założyła maskę p-gazową. Przy obiedzie mąż spogląda na nią zza gazety jednym okiem: “Kochanie, brwi zgoliłaś?”
Moze po prostu dobrze wygladasz, nieadekwatnie do samopoczucia:)
Ja bym tam Malego Zonka nie podejrzewala o jakis podstep…:)
A ta oferta z cenami bedzie?
Powiadam Wam, nie lubię mięty, ale miętowy jest BOSKI!
OK, ser lawendowy jest śliczny, ale to nie zaskoczenie, bo wszystko, co ma lawendę w składzie jest piękne i nic nie zrobisz :) Ale to, co mnie rozłożyło na łopatki i zmieniło widok świata o 180 stopni to ser z popiołem w przekroju. To tak się da?!
Mówiłaś, że jest ładny, ale że tak?!?
To jest najpiękniejszy ser na świecie!
To nie jest ser, jemu należy się osobna nazwa. Toż to dzieło sztuki! To jest za piękne, żeby mówić na to “ser”!
Kanionku, jest to najpiękniejszy kawałek nabiału, jaki zdarzyło mi się w życiu zobaczyć!
A teraz czekam na listę, zaciekawiona, czy będzie na niej opcja wysyłki za granicę.
Toć Kanionek pisała, że on się nazywa Kopciuszek :)
Oj widzisz, Mitenki, jaka ze mnie niemota organiczna… Przeuważyłam kilka linijek wpisu pomiędzy zdjęciami! Hańba!!! :D
Chyba to przez ten ser, tfu, Kopciuszka ;)
Oj tam, zaraz niemota Zeroerha, daj Boże być każdemu taką niemotą jak Ty :)
Ja najpierw oglądam obrazki, a później czytam tekst, bo Kanionek na ogół przekazuje TYLE informacji, że wszystkiego naraz mój system operacyjny nie jest w stanie przetworzyć (zwłaszcza, że najczęściej wchodzę tu w nocy, po powrocie z fabryki).
Zeroerha, KOCHANA, dziękuję (w brodę sobie plując, że przegapiłam), bo ja też uważam, że on jest piękny, ten ser w stylistyce nagrobkowej!
Tak, da się tak, ale za każdym razem wychodzi odrobinę inaczej, choć – chcę w to wierzyć – za każdym razem pięknie :)
Wyślę Ci ten ser, czy jaki tam będziesz chciała, ale w chłodniejszym miesiącu, z pwoodów już wcześniej gdzieś tu wspomnianych :)
Jaki piękny ten ser. A skorpion to mnie wziął z kretesem:)
Dzień dobry. Dawno mnie nie było, więc się przywitam, bo wypada, jak się w gości wpada.
Ten urlop w korpo, Kanionku, to mit i fatamorgana, pieśń przebrzmiała i nuta przeszłości. U mnie na przykład większość korposzczurów zatrudniona na śmieciówkach albo zmuszona do przejścia na działalność, więc urlop ma, jak se wolną chwilę między zleceniami wyskrobie (ha ha ha – ponure). Ale nie użalam się, nie śmiałabym nawet. Gdy mnie nachodzą gorzkie żale, tu przychodzę i przechodzą.
A dziś przyszłam z kozią jogą – dla rozluźnienia, bo podobno joga rozluźnia. Podobno. Nawet miting z rednaczem mnie tak nie zestresował, jak wiszenie głową w dół na linie przywiązanej do drabinki (bałam się, że odpadnie od ściany i padnę na pysk). Przy okazji przekonałam się, że stanie na rękach ma się nijak do swobodnego wiszenia głową w dół z rękoma wzdłuż ciała – bez żadnego podparcia mój mózg stracił punkt odniesienia i sfokusował się na próbie rozkminienia, gdzie góra gdzie dół. Bardzo rozluźniające (ha ha ha – ponure). Wiem, wiem, WPP (white people problems).
Miało być o kozach:
http://tvnmeteo.tvn24.pl/informacje-pogoda/ciekawostki,49/rzesze-chetnych-uprawiaja-joge-z-kozami-nie-moglam-przestac-sie-smiac,236069,1,0.html
Przepis na murowany sukces w Mordorze. Już widzę rzesze korposzczurów łaknących nowej mody. Tylko musiałabyś się Kanionku przenieść bliżej Wawy, bo jednak te wolne chwile między zleceniami są dość krótkie…
O, Fredzia, pracujesz w Mordorze?
1-2-3 proba mikrofonu
Wczoraj nie puszczalo mi komentarzy, spisek jakis pewnikiem.
Fredzia, Ty w A. przy Cz.?:)
Ja w W. na Prz. ;-)
W Mordorze spędziłam znojne 5 lat, ale nie narzekam, bo godziny pracy miałam inne niż klasyczne korposzczury, więc ani w korkach nie stałam ani tłoku w komunikacji miejskiej nie doświadczyłam.
Za to teraz mam z z biurka widok na prężnie i wysoko rosnące nowe korpozagłębie na Woli :-)
Wow! Biurko z widokiem! To Ty Fredzia chyba wyższa kadra kierownicza ;) (no chyba, że ten widok na Wolę to fototapeta albo makieta …)
Dobre :D
Tylko Kanionek musiałby zainwestować w kozie miniaturki, bo jakoś nie wyobrażam sobie nikogo z np. Luckiem na plecach… Chociaż… ciekawie mogłyby brzmieć rozmowy po takiej jodze:
– Miałam dzisiaj Kredens na plecach.
– O! A ja tylko Herbatkę…
– A mi kopa dało Mleczko.
Na kopyto Lucjana, co to te ludzie nie wymyslo!
Fredzia, a po co jest to “wiszenie głową w dół na linie przywiązanej do drabinki” ?!!! Bo nijak nie moge sobie wyobrazic jakichkolwiek korzysci z tego plynacych…
Trening Batmana?
Tu siedzi pól swiata w tej oborze, wiec i Batman wcale by mnie nie zdziwil :)) A ze podpisuje sie jako Fredzia? Niech mu bedzie, kazdy celebryta chce czasem wystapic incognito.
Moje Panie, sirsasana na pasach uwalnia głęboko ukryte napięcia, ale przede wszystkim spowalnia procesy starzenia, więc nic tylko “idźcie i wiście” ;-) Zapewne też otwiera czakry (wszystko w jodze ku temu zmierza), a w kręgosłupie są te najważniejsze. Mnie się niestety otworzyła czakra z przekazem “jprdl, Ziemia, mamy problem”, więc to była ostatnia asana w jogowym wątku mojego życia. Chociaż “pies z twarzą w dół” czy “leżący bohater” były spoczko, a w pozycji “krokodyla” (leżenie plackiem na brzuchu) lub “nieboszczyka” (leżenie plackiem na plecach) mogłabym spędzić całe zajęcia ;-)
To czakry mają klapkę, która się otwiera jak wisisz głową w dół? Takie przepusty tylko w jedną stronę? A może to tylko u nas, a na półkuli poludniowej jest odwrotnie?
Gdybym ja tak sobie zawisnęła głową w dół, to nie czakra, a czaszka by mi się otworzyła. Znaczy oczy by mie wyskoczyli z tego ciśnienia, a to już dwie dziury w głowie. Czy ktoś z Was miał dzisiaj gwoździa w oku? Bo ja wielkiego w oku i kilka małych, rozsianych po całym łbie. Nie wiem, może to na zmianę pogody. Może na LEPSZĄ zmianę. Nocami tak zimno w tym lipcu, że świetliki zaraz wjadą mi na chałupę swetrów szukać.
Fredzia, “nieboszczyk” do mnie przemawia :)
Kanionek łączę się w gwoździu, znaczy bólu. U mnie raczej dużo małych, ale grubych i tępych, a nad prawym uchem to bardziej młotek :(
Nam wjeżdżają na chatę chrabąszcze (majowe! w lipcu!) ku uciesze kota.
Zerojedynkowa – po Kredensie na plecach to już tylko gorset ortopedyczny i dożywotnia renta, a nie jakieś tam wesołe pogawędki w szatni :D
Fredzia, z MOIMI koziołkami to nie byłaby joga, a lekcja przetrwania (ale na to też jest popyt, prawda?). Że ja mam siniaki na całym ciele to normalka, że mi przedwczoraj Pocztówa (czyli Małgosia) wbiła rogi w to miękkie miejsce pod kolanem to też spoko (ona chciała przywalić koleżance, ale tamta się sprytnie odsunęła, a ja nie), choć wciąż pozostaje zagadką, jakim cudem mam wciąż wszystkie zęby i oczy.
No i ja jestem dziki człowiek (tylko patrzeć, jak mi plecy sierścią porosną) i lepiej by było, gdyby to Wawa przeniosła się bliżej mnie. Albo, po namyśle, może lepiej nie?
AAA!!! Są sery w zakładce Forum. Kanionku, wielka jesteś. Lecę czytać.
Przecudne, nie uważacie: A jak zamówić? Napisać maila do Kanionka: info@kanionek.pl, w tytule najlepiej wpisując “zamówienie”, albo “chcę sera!”, żeby było od razu jasne, że sprawa jest wagi poważnej i niecierpiącej zwłoki.
Znowu się ślinię, ja nie mogę o nich czytać ;-)).
O, właśnie miałam napisać, że nadludzkim wysiłkiem woli skleciłam w nocy tę “prezentację”, ale już Wy/raz wytropiła :)
No to link dla tych, co nie lubią szukać: https://kanionek.pl/forum/showthread.php?tid=83&pid=1254#pid1254
Trochę umieram z niewyspania, ale nareszcie, po dwóch latach JEST. Zdjęcia jak zwykle kiepskie, wybaczcie.
Mega super, Kanion, co Ty gadasz, normalnie profeska !!!! :D
To teraz bedzie o wiele latwiej. (ale to po powrocie, bo niedlugo wyjezdzamy na troche)
Te Twoje sery nawet dla mnie – czyli osoby nie jedzacej sera – wygladaja po prostu BOSKO, a to cos znaczy nie? Kopciuszek to juz w ogóle hit. Oraz przeczuwam, ze Borsuk polasi sie na orzechowy i czarnuszkowy. Zobaczymy :)
Jak zawsze u Kanionka :)
Nie, że machnie zwykła listę serów z cenami! Wszystko z dokładnym opisem i opcjami smakowymi, zdjęciami w opakowaniu, w całości i w przekroju… Borze szumiący! Typowa pedanteria zodiakalnej Panny ;P
Diabeł, czy łatwiej to nie wiem, bo ja bym chciała WSZYSTKIE i podejmowanie decyzji, który smak zamówić to dla mnie masakra ;)
A jeszcze pozostają sery z ulubionym zielskiem klienta… Ciężko zdecydować ;-((. Mam to samo chciała bym wszystkie. Chciałabym, chciała…
Ha! Ale nikt jeszcze nie poprosił o ser z kurdybankiem! Skutecznie odstraszyłam tą “mokrą, zatęchłą szmatą”, co? :D
Panna tak musi, inaczej się udusi.
POZA TYM, nie mogę mieć jak wszyscy, ja muszę mieć dziwnie :)
Po ósme – gdybym zrobiła suchą listę z cennikiem to dostałabym ze 30 maili z pytaniami o szczegóły, więc można powiedzieć, że zrobiłam to z litości dla samej siebie :D
No właśnie, właśnie, w kwestii wysyłki zagramanicznej – nie zapomniałam o Was, ani o Kaczce, tylko już nie miałam wczoraj siły na elaborat. Gdyż wygląda to tak, że żywności to w ogóle nie wolno przesyłać, do tego wysyłka kosztuje więcej niż ser, a do tego gdybym miała wysyłać latem, musiałabym dodać do paczki lód w jakimś pojemniku (zwykle jest to butelka plastikowa), a płynów to już w ogóle nie wolno przesyłać, i jak pocztowcom na skanerze wyjdzie butelka, to ja nie wiem, wsadzą mnie do ciupy? W najlepszym razie cofną paczkę z granicy i wychłoszczą nadawcę, czy coś. No ale nie wydaje mi się, żeby wszyscy ludzie się tak drobiazgowo wczytywali w regulaminy i do nich stosowal;i, więc pewnie jednak wysyłają żarcie, może to kwestia fuksa, może nie wszystkie paczki są skanowane…? Tak czy ślimak, ja bym proponowała wysyłkę w miesiącach chłodnych, jakiś październik, listopad może?
W miesiacach chlodnych – racja. Nie ma co ryzykowac w upale.
Plyny oczywiscie forbidden, verboten, no way, zapomnij. Ale normalne zarcie ludzie czesto sla, wiec jak bedzie bez lodu, to powinno byc OK!
A chloste, jakby co, wezme na siebie ;)
Proszę się nie śmiać, że ja tak napisałam, bo ja mam powody. Na przykład czasem dostaję maile o tytule biegnącym mniej więcej tak: “cześć kanionku nic ważnego wysyłam zdjęcie mojego kota, zdjęcie obrusu prababci, pozdrowienia od wujka, no i jakbys miała chwilę to jeszcze bym chciała ser”. No i rozumiecie, że ja foty kota zawsze chętnie, ZAWSZE (i każdego innego futrzaka), ale jeśli słowo “ser” jest na końcu, to ja już go nie widzę, bo mi klient poczty nie wyświetla, i ja takiego maila też sobie zostawiam na koniec, czyli na przyjemność, a najpierw praca (czyli zamówienia). I otwieram po kilku dniach, żeby o tym kocie i wujku poczytać, a tam w środku napisane, że kot ma wczoraj urodziny i czy ten ser to mógłby być na przedwczoraj… Się nie śmiejcie, serio mówię, że tak bywa :)
Kanionku, ja się nie śmieję, po prostu uwielbiam Twój styl pisania i urzekło mnie to sformułowanie. Od dziś chyba będę posługiwać się tytułem: Chcę sera!
Uwaga, uwaga: wszystkie Kozy, które miały obiecaną wysyłkę sera w miniony poniedziałek informuję, że paczki wyszły zgodnie z planem i dojdą do Was jutro. A piszę o tym tutaj dlatego, że do przynajmniej jednej osoby nie dotarł mój mail z potwierdzeniem wysyłki.
Nie wiem, może do spamu trafił, a może znów są jakieś problemy z naszym serwerem. W każdym razie – jesli ktoś jeszcze czeka na odpowiedź w jakiejkolwiek sprawie i nie może się doczekać, niechaj da znać – wyślę maila z innego konta :)
Łódź też dostała ;-))
Już serki dostała.
Cieszę się :)
Wg statusów na stronie przewoźnika wszyscy dostali, więc już się nie martwię.
Melduję posłusznie, że wszystko mi dotarło :) Spokojnie czekam na serki. Widzę, że są już w Szczecinie.
Sery – poezja!!!. Losowaliśmy, od którego zacząć. Padło na żurawinę. Pół krążka już nie ma. Wielkie dzięki Kanionku!!!!
A proszę uprzejmie, bierzcie i jedzcie, fabryka wciąż na pełnych obrotach pracuje :)
A ja nie mam odpowiedzi, nie mam internetu i w ogóle nic nie mam…
Mitenki! Masz nas! ;)
I masz już odpowiedź (ode mnie), ale skoro nie masz internetu… Zara, zara – to Ty z lodówki te komcie wysyłasz? Bluetooth’em, czy tak po prostu – kompresorem? :D
Czajnikiem :>
Telefon ma internet, a z kompa poszedl sobie…
Ciocia :*
heloł :) Kanionku, czy doszła moja wiadomość mailowa pod tytułem “poproszę sera”? bo wysyłałam z komórki (w piwnicy) i nie wiem, czy wyszła czy co.
Doszła, wczoraj późno w nocy sprawdzałam pocztę i już nie odpisałam, ale jesteś ujęta w grafik :)
Mieliśmy ostatnio trochę nieprzewidzianych przygód i gonimy robotę (a ona goni nas), ale jestem, czuwam i pamiętam. Mam chyba jedną trzecią nowego wpisu i pewnie ze trzy setki zdjęć do przejrzenia, a lipiec leci do przodu jak szalony – Żozefin już zrywa czarną porzeczkę! Ja już nie sklejam akcji, obudzę się w grudniu, że to koniec lata :-/ No ale nie ma co narzekać, podobno ludzie z nudów popadają w alkoholizm, otylizm i inne nałogi, więc my się cieszymy, że tyle nieszczęść nas omija ;)
u nas czarna porzeczka została pożarta w czerwcu, więc jeszcze się możecie cieszyć, że u Was czas wolniej płynie :)
Jak tam oczko i czemu z piwnicy? Strategia ochrony serów przed natychmiastowym zjedzeniem ;-))
a dziękuję – oczy coraz lepiej, chociaż przy robocie (tzn. przy komputerze) i jasnym świetle jeszcze nieidealnie. dlatego zasłaniam rolety i trochę mam w domu jak w ciemnej piwnicy :D
Kanionku! Kanionku! NAJLEPSZEGO! :))))
Kanionku, również najlepsze życzenia! Czego tylko sobie wymarzysz! Reszta idzie metodą Chruszczow & Telepaszczow.
Dziękuję :D
Tak się dziś zastanawiałam, gdy esemes od Bo przypomniał mi, że dziś 26 lipca – czy ktoś z Was się wyspryci i napisze, że życzył mi już wszystkiego telepatycznie :)
Dziękuję! Dziękuję! :)
Kanionku, jeśli dzisiejsza Anna to Kanionek to sto lat w dobrym zdrowiu z okazji imienin! Jeśli nie, to 100 lat w dobrym zdrowiu bez okazji ;))
Droga Ciociu, tak, to ja. Dziękuję :)
Swoją drogą – w kalendarzu na rok kozi 2018 trzeba będzie poprawić ten błąd, bo ja się już coraz mniej identyfikuję z imieniem wpisanym do aktu urodzenia, i za którymś razem sama się nie zorientuję, że ja to ja ;)
Duża buźka Kanionku :)
BECIA!
A gdzieżeś Ty bywała, gdy Cię nie było?
W czarnej dupie byłam.. i trochę na granicy przepaści.. i w niebycie bardzo chciałam być.. ale w Kanionkowie bywałam bardzo często tylko oskorupiłam się i niewywnętrzniałam bo to tak czasem odnóże ciężko było wysunąć i coś tam naskrobać.. akumulatory mnie się wyczerpały a słońca tego lata mało i jak tu się naładować na kolejną zimę.. Tak to jest jak się człowiek nie szanuje .. Ale skoro już jestem to ty mi powiedź kochana czy Zikołek się rozsypał? :) Rejestry trzeba uzupełnić ;) Całuję WSZYSTKIE Kozy w oborze. I pamiętać proszę że nawet jak mnie nie ma to jestem ;)
Czyli coś, jak u mnie zimą…?
Dobrze, że wyszłaś :)
Ziokołek mnie zrobił w Koninka i wcale, ale to wcale nie był w ciąży! Upasła się na mojej krzywdzie, małpa biała. Teraz już mam 100% pewności, a wątpliwości to miałam już od prawie dwóch miesięcy – macałam i macałam, a tam się NIC nie ruszało w tym brzuchu. Obstawialismy ciążę urojoną, jak u Roman w tamtym roku, ale też pudło, bo w takim przypadku Ziokołek by cycki zapuściła, a ona sucha jak dowcip Strasburgera. No trudno, przynajmniej ładna jest, duża i wypasiona. Taki biały katamaran.
Kanionku Kochany!!! Zdrowia, zdrowia i mnóstwo szczęścia!!!Przesyłam uściski i causki i uśmiechy, które wykwitają na mem obliczu zawsze, kiedy czytam Twoje posty. Więc niech Ci się odśmiechuje.
Nie zawsze piszę , ale czytam, oj, czytam!!! I chcę serra i zaraz wyślę maila. Świetne zdjęcia, a Pasztedzik to chyba czarne podniebienie ma, co nie? I też chcę nic nie robić. Ale cóż- po urlopie już (krótkim). Buziaczki dla Animalsów.
Dziękuję, Bila :)
Dobrze, że i Ty się odnalazłaś, bo ja tu sobie robię taki mentalny spis stada co jakiś czas, i jak kogoś brakuje, to się martwię.
A na ser chwilowo kolejka, ale nie jakaś bardzo długa, może z dziesięć dni lub dwanaście…
Kanionku kochany, to mnie też możesz odfajkować jako obecną, :)
Coby Cię niepełność listy nie żarła jak ten komar nad ranem.
I wszystkiego najlepsiejszego oczywiście – tak ze 3 godzinki błogiego odpoczynku, coby organizm w szok nie wpadł… :D
Nnno! Odfajkowana :)
Trzy godziny odpoczynku? To wtedy bym zasnęła. A gdybym zasnęła, to już bym spała, pewnie ze 12 godzin. I dlatego nie mogę tak długo odpoczywać. Maks. 5 minut pomiędzy zajęciami, klasyczna “fajka” ;)
No wlasnie, a wiesz co u Lidki? Wieki nie odzywala sie tutaj. Modra tez jakos zamilkla.
Nie wiem :-/
I czasem boję się pytać. Bo jak ktoś długo milczy, to najczęściej nie dlatego, że tak mu dobrze, że o całym świecie zapomniał.
Kanionku… fszystkiego najkoziejszego z okazji imienin :*
Dziękuję, dziękuję :)
Jeszczem Ci nie odpisała na maila, ale chwilowo i tak nie ma po co :D Będzie w okolicach 7 sierpnia :)
Spoznione, ale bardzo serdeczne imieninowe!
Zdrowia Dla Ciebie i Malego Zonka, dla calego stada.
I dla Mamy Twojej!
Oraz wygranej w totka (Kanionek, Ty kup los!)
Dziękujemy :)