Że konia nie ma to każdy widzi, czyli kup pan kalendarz
Nie nie, spokojnie. Państwo usiądą i przestaną bić brawo, bo jeszcze się nie poskładałam do kupy (chyba, że kupa nieszczęścia się liczy), a moja kondycja i aparycja przypominają końcówkę mopa (no wiecie – szarą, poskręcaną i przyziemną). Wykazuję też silne analogie do czopka, i co to oznacza to chyba też nie muszę tłumaczyć.
Wyczytałam niedawno w internetach, że to bardzo niedobrze, gdy się widzi nad sobą bezkresne, błękitne niebo, usiane puszystymi obłoczkami, spoza których zalotnie wyziera radosne słoneczko. Zwłaszcza wtedy, gdy powinno się widzieć czaszę spadochronu.
No więc Wy mi piszecie, że o ho ho, Kanionku, to już wiosna, a ja patrzę w to niebo, po którym szybują żurawie, i wpadam w panikę, bo GDZIE JEST MÓJ SPADOCHRON!?
No i nic na to na razie nie poradzę, że szklanka wciąż w połowie pusta, a jak już kiedyś pisałam – z pustego, nawet w połowie, to i Salomon bicza nie ukręci, więc jestem biedniejszą wersją bicza, czyli mopem. I jeszcze sobie ukułam taką teorię, że skoro (podobno) ludzki organizm wymienia sobie komórki na nowe co siedem lat, to u mnie po prostu podczas szóstej wymiany doszło do tragicznego błędu systemu, a mianowicie stare komórki zapomniały powiedzieć tym nowym, jak być Kanionkiem. I dlatego wciąż jestem czopkiem. (I się tam proszę nie krzywić, że co to za teoria z dupy wzięta, bo każda teoria jest dobra, póki jej ktoś naukowo nie obali, a że większość naukowców jest zajęta grzebaniem przy wymysłach Einsteina, to ja o swoją teorię jestem całkiem spokojna, że się nią pies z kulawym kotem nie zainteresują, i jeszcze długo będę się mogła jej trzymać).
Aha, zanim pokażę Wam zdjęcia tegorocznych, małych koziołków, to jeszcze ważna informacja: prace nad „Kalendarzem Kanionka” dobiegają końca, zbliża się termin złożenia zamówienia w drukarni, więc kto już podjął odważną decyzję, że chce wejść w posiadanie najbardziej koziego kalendarza na całym świecie, niechaj spluwa na stalówkę i spieszy wypełnić druczek przelewu. Kalendarz kosztuje 50 zł, w cenie zawarty jest koszt druku i przesyłki, jak również honorarium dla modelek, a Mitenki i Paryja odwalają robotę za darmo, ku chwale koziego narodu (TERAZ można wstać i bić brawo). Rok w kozim kalendarzu zaczyna się 1 kwietnia, bo – jak powiedziała Bożena, i ja się z nią zgadzam – pierwszego stycznia to nie ma żadnych powodów do radości, a petardę to człowiek ma sobie ochotę wsadzić tam, gdzie czopek, i dopchnąć kijem od mopa, za to w kwietniu to już chociaż pokrzywę można przekąsić i stare futro na promieniu słońca zawiesić.
Każdy kozi miesiąc ma sobie przypisane zdjęcie i cytat (jeśli koniecznie chcecie znać burzliwe dzieje kalendarza, poczuć ból jego narodzin, nadszarpnąć zdrowie i tak dalej, to proszę bardzo, poczytajcie stosowny wątek na Forum, ale ja Wam mówię, że dalece prościej będzie nie wnikać, tylko zamówić kalendarz i cieszyć się nową jakością życia od 1 kwietnia), i w ogóle kalendarz będzie w kopytko, bo to Wasze dzieło. Uprasza się więc wszystkich chętnych o dokonywanie wpłat do 5 marca (konto z koziego koszyczka, tytuł przelewu: „kal – nick z bloga – ilość sztuk”, czyli np. „kal – kanionek – 1”, ale drobne odstępstwa będą łaskawie tolerowane, byle było wiadomo ile i dla kogo), oraz przesyłanie danych do wysyłki na adres Paryi: paparyja(małpa)gmail.com.
Kalendarze zostaną zamówione 6 marca, a do Was powinny dotrzeć pod koniec marca, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.
A teraz już dawno obiecane (NO WIEM) kozie dzieciaki. Miałam problem z uchwyceniem poszczególnych osobników pojedynczo, bo maluchy tworzą zgraną paczkę, praktycznie nie trzymają się swoich matek (a synowie Kachny bezczelnie stołują się zarówno u matki, jak i u Raszika), więc tylko napiszę, że te dwa białe króliki, identyczne jak Jacek i Placek malutkie kopie Pacanka, to synowie Kachny urodzeni 23 stycznia. Syn i córka Raszika przyszli na świat dwa dni później i występują w wersji biało-szaro-czarnej, a córka Czesia jest z piątego lutego i nie jest do nikogo podobna, albowiem jej ojcem był kozioł ze starego stada Krychy, Eli i Czesia. Przy okazji – Ela już od kilku dni obiecuje (lub grozi), że zaraz się rozsypie, no ale nie uprzedzajmy faktów. Proszę, oto paczka cukierków:
I jeszcze takie tam:
A ja wracam szarpać tę linkę od spadochronu.
PS. Byłabym zapomniała. Znaleźliśmy ostatnio w lesie takie dziwne ślady:
Nie mam pojęcia, co to za zwierzę.
(Dobra, żarcik taki. Żeby Wam podnieść ciśnienie po nudnej lekturze. Nie chodzę boso po śniegu. JESZCZE).
PPS. Już mnie ten WordPress trochę wku*wia. Po każdej aktualizacji coś się zmienia, najczęściej na gorsze. Tym razem zniknęła opcja “wyjustuj tekst”, więc jest jak widać. Za kilka lat zniknie opcja PISANIA TEKSTU i będzie można wklejać tylko obrazki, co mnie zresztą wcale nie zdziwi. Dobra, wiem, idę szukać spadochronu ORAZ czopka na ból dupy.
Ja chcę białą kozę! Białe kozy są najpiększe! A białe koźlęta … i tu mi się mózg skurczył do rozmiaru ziarka owsa i nie jestem w stanie napisać co mi robi widok widok białych koźląt :)
Kanionku, po cholerę Ci spadochron ? Bez niego szybciej wrócisz na ziemię ;)
Lądując celuj w sianko! Nie polecam lądowania w gnoju, choć też miętki ;)
No, biale najlepsze, nie? :) Tez tak mam.
No pewnie, że białe najlepsze, ale ja się zastanawiam, jak miałabym odróżnić jedną kozę od drugiej, gdyby wszystkie były białe? Hodowcy czystej krwi Saanenek muszą je jakoś naznaczać, nie wiem – sprejem? Bo przecież po numerach z kolczyków to nikt się nie połapie, zwłaszcza w dużym stadzie.
Koszulki z numerami, jak na boisku ;)
Maluj im kopytka na różne kolory :)))
Po czerwonych obróżkach ;)
Jak to jak, po imionach, proste :)
Ej no wez, ja wlasnie jak tylko zobaczylam nowy post, to od razu zaczelam bic brawo, zes powstala w koncu (przynajmniej czesciowo) ! I nadal bije, nikt mi tego nie odbierze :D
Kanionek!!! Kanionek!!! Kanionek!!!
Paczka cukierków jest przeslodka, kosmata i puchata, ale kot na koncu mnie rozwalil. Ten kot to ja.
Skladaj sie dalej kochany Kanionku :* A komórki, te co sie mialy odnawiac co 7 lat, jak sie w koncu obudza, to Cie tak odnowia, ze ho ho, od razu bedziesz o 10 lat mlodsza!
No nie wiem – “remamęt” komórkowy chyba nadal trwa, bałagan jak zwykle, księgowy się powiesił, a sekretarka spaliła faks i telefon. Wczoraj znów mnie migrena wyłączyła z obiegu. Albo, jak zasłyszałam ostatnio w markecie (promocja była na coś tam i didżej na żywo krzyczał do mikrofonu, żeby kupić to lub owo), migrena odebrała mi możliwość, tu cytat, “brania aktywnego udziału w moim życiu”.
Hłe, hłe. Brania aktywnego udziału w moim życiu :D
(A jeśli ten kot na końcu to Ty, to znaczy, że ja to Ty, a Ty to ja, bo ten kot to przecież wypisz, wymaluj, JA).
spoko, zmiescimy sie razem w tym kocie!
Hip hip hura! Kanionek klawiaturę w łapkach znowu ma !! 😄😄😄
No niby ma, ale jakaś kanciasta się zdaje, bardziej niż zwykle ;)
Tak.
Kachny tak mają, że dwóch synów mają.
…….
Aaaaaaa!!!!! Jakie słodkie te dzieciaczki ale najsłodziejsze moje wnuki od mojej córci Kachny!
………..
A mi się ten kot niesamowity na ostatnim zdjęciu z Tobą Kanionku od razu skojarzył :-) Piękne zdjęcie. Reszta też.
……………..
Z moich ostatnich obserwacji wynika, że spadochronu po prostu czasami nie ma. I co? I nic – twardo na glebę trzeba spaść. Bo takie latanie bez sensu jest bez sensu.
A że boli, i się można połamać. No można.
I tym optymistycznym akcentem……
No właśnie, właśnie. Jak oni się urodzili, to po pierwszym szoku, że to dwóch facetów, a szkoda, zaraz pomyślałam, że przynajmniej imiona wiadomo, jakie im dać – po Twoich :) Ale zaraz przyszła myśl druga, że przecież bez sensu, bo i tak ich nie rozróżniam :D Z twarzy i charakterków to oni obydwaj są Pacanki.
…………………..
Już raz spadłam w tym roku. Potem podmuch wiatru mnie uniósł, i znów wyrżnęłam o glebę. A to jeszcze nie koniec. Pytanie, czy w takim układzie warto w ogóle wstawać.
Moi z charakterów to jeden ma charakter a drugi ma charakterek;)
…………
Może lepiej poleżeć i odpocząć…
Kanionku, jak dobrze, że wróciłaś! Nawet pod postacią czopka :D (- żarcik taki – sorki, nie mogłam się powstrzymać…)
Myślę, że zdjęcia małych kózek świetnie nadają się na nowy kalendarz. Wiem, wiem pierwszy jeszcze nie wisi na ścianie, a ja już mam wizję nowego, ale powiedzcie same: czy zdjęcia takich słodkości nie powinny cieszyć oka dłużej?
I stwierdzam (z niejaką zazdrością), że Kanionek będąc w okolicy dna lepiej pisze niż ja na wyżynach moich możliwości. Wielkie szapoba! :)
A tak w ogóle:
Kanionek wrócił, Kanionek wrócił!
Żarcikujcie sobie do woli, ja się nie obrażam, bo najczęściej nawet nie wiem, że jest o co ;)
O właśnie – na nowy kalendarz to już teraz warto sobie spisywać typy (a najlepiej linki do zdjęć, ale do ZDJĘĆ Z BLOGA, nie tych wrzuconych na forum, bo tylko te z bloga dają mi później pojęcie, w jakim folderze szukać oryginałów).
Eee, czego tu zazdrościć. Ja to bym chciała umieć żyć. Wiedzieć jak. Nie pękać z byle powodu. I WOGLE.
Kanionku, jak zaczniemy te linki wrzucać na forum, to wiesz co się będzie działo przy wyborze RAPTEM 12 zdjęć? Zrobimy kalendarz na najbliższe 10 lat ;-)). A jeszcze nie wiadomo czy ma on objąć cały żywy inwentarz, bo pojawiały się takie głosy o “poszkodowanych”. Kotki takie piękne… A biegusy – klasa sama w sobie,. Nie wspomnę o gromadce Mająców. A to nie cały wasz dorobek. Pojawiły się też propozycje umieszczenia Twoich przepisów. Więc akcja kalendarz 2018 będzie niezła. W tym roku Paryja nas wzięła z zaskoczenia i przez ograniczenia czasowe nie mogłyśmy się za bardzo rozbujać (i na szczęście dla was). A i może Żosefin w 2018 należy się fotka? O Dżerym może nie wspomnę. A jak sobie wyobrazisz Dżerego na okładce po tegorocznym Adonisie, to się może choć trochę uśmiejesz.
Owmordę… Kalendarz z Dżerym to byłoby coś. No ale nie będzie, bo nas (nawet wszystkich razem) nie stać na honorarium za wykorzystanie dżerowego wizerunku :D Że nie wspomnę o złotych myślach, z których każda warta więcej, niż ten garnek złota na końcu tęczy ;)
Taak, w sprawie kalendarza na rok kozi 2018, to się po prostu zrobi głosowanie (wygrają demokratycznie fotki o największej liczbie głosów), choć fakt, że już się boję tego bałaganu, tych emocji, tego napięcia, rękoczynów… A nie, rękoczynów nie będzie, bo to przecież Internet. No to spoko, ramy dadę :)
Rękoczynów nie będzie, bo tu bywa proszę Kanionka porządne towarzystwo! Jeśli dotąd Kanionek tego nie zauważyła :)
Umieć żyć i wiedzieć jak. Tja. Więcej życzeń nie masz? Tylko takie drobiazgi?!
Łoj Kanionek, osłabiasz mnie :D
0Rh+ :))))
1. Będę klaskać, bo wreszcie się odezwałaś! I to mimo czopkowo-mopowego samopoczucia (moja mama mówiła, że czuje się “bliżej ścierki do podłogi”)
2. Twoje rozważania na temat błędu systemu nazwałabym raczej hipotezą, bo teoria naukowa to (za wikipedią): “całość logicznie spoistych uogólnień, wywnioskowanych na podstawie ustalonych faktów naukowych i powiązanych z dotychczasowym stanem nauki. (…). Jest podsumowaniem wyników szczegółowych pracy naukowej.”
Ale, jakby co to mogę dostarczyć trochę wyników z obserwacji terenowych, potwierdzających Twoją hipotezę ;)
3. Koźlątka!!! Paryja, masz rację, coś się dzieje z mózgiem na widok koźlątek. U mnie chyba zamienia się w coś różowego, puszystego, podskakującego i popiskującego. I jak ja będę dzisiaj pracować z tym czymś?
I wcale nie muszą być białe! Grzaneczka od Czesi i Szare Miraże Raszika robią mi z mózgiem to samo co Jacek i Placek.
4. “Panter, Panter, co z ciebie wyrośnie? Gruszki na wierzbie, czy śliwki na sośnie?”(i teraz to już przechlapane, bo cały dzień, z różowym, skaczącym mózgiem, będę śpiewać tę durną piosenkę…)
No, no, trudno poznać w tym księciuniu dawnego zasmarkańca :)
Kanionku, dobrze, że jesteś, bom stęskniona wielce :)
Ad 4. Bardzo dziękuję, przyśpiewka teraz ode mnie nie chce się odczepić…
Ad 3. Wszystkie koźlątka sprawiają, że chcę mieć teraz już natychmiast stado koźlątek. Na szczęście resztki rozsądku zepchnięte gdzieś w kąt krzyczą rozpaczliwie, że kóz na 48 metrach kwadratowych w bloku na pewno nie zmieszczę.
I tak, dobrze, że jesteś Kanionku:)
Agiag – zmieścić to byś zmieściła, ale życia prywatnego to już byś nie miała. ONE wejdą wszędzie, wszędzie zajrzą, wszystko zeżrą, a czego się nie da zjeść, to zepsują. W sumie jest to najlepszy sposób na to, by się raz na zawsze wyleczyć z miłości do koźlątek. I potem mogłabyś sobie oglądać zdjęcia całkiem niewzruszona, jeśli nie liczyć włosów stojących dęba na plecach.
Ciocia – sugerujesz, że całość moich uogólnień jest logicznie niespoista? ;-P
Panter naprawdę wyrósł na kota pocztówkowego (czyli takiego, co się nadaje na śliczne pocztówki, co je potem sprzedają w kwiaciarni na Walentynki), futro ma godne pozazdroszczenia, oczy czyste i jak to niebo bez spadochronu błękitne, i wciąż jest bardzo miłym, grzecznym kotkiem, co uwielbia ludzki dotyk, i oczywiście nadal nie przepada za koncepcją kuwety.
Ja też jestem stęskniona… Samej siebie, tej sprzed grudnia, bo Was mam na szczęście nadal i wciąż, choć ja bym się na Waszym miejscu już chyba lekko obraziła. Jestem wzruszona po stomilionkroć, że ze mną jesteście. Że rozumiecie, wybaczacie, nawet jeśli Wam nie do końca mówię, co jest do rozumienia. Słowa wypadają blado przy tym, co czuję.
Logiczna niespoistość mówisz? Hmm… raczej miałam na myśli brak ustalonych faktów naukowych ;)
No ale skoro uważasz… ;P
Ty mie tu nie mąć w głowie, bo ja sama ledwie za sobą nadążam, a jak mi zabierzesz moją piękną teorię, to niby czego ja się będę trzymać?
(Fakty naukowe są przereklamowane. Czytałam artykuł, w którym było napisane, że dwie trzecie doniesień ze świata nauki jest o kant dupy potłuc, a jedno “odkrycie” przeczy drugiemu. Serio!).
Ja nie zabieram tylko z wrodzoną potrzebą precyzowania(czyt. czepialstwem) uściślam nazewnictwo, żeby Ci potem żaden dr habilitowany z prof. nienadzwyczajnym nie odrzucili pracy naukowej. O!
Tia, Wakefield nawet sam tworzył “fakty naukowe”;)
I wiesz, “doniesienia ze świata nauki” to nie to samo co “wyniki badań naukowych” ;P
Cuuuuda!
Cud 1. Kanionek znowu nadaje! (może to powinien być nr 23 ;))
Cud 2 – 5. Koziołki!
Cud 6. Koty!
Cud 7. (prywatny) mój pierwszy radosny uśmiech od kilku dni, od kiedy to mam w domu zagipsowanego od palców do kolana faceta)
Ad Cud 7. Ale od palców u rąk, czy u nóg?
(Niezależnie od których, bardzo współczuję!)
Dziękuję☹
Nogi lewej😢 Spadochron mu się nie otworzył i błękit z obłoczkami na chwilę zmienił mu się w rozgwieżdżoną noc. No i w efekcie mamy ładny gips!
Biedna Bo!
Ale może Cię pocieszę, że jeśli gips tylko do kolana, to i tak nie jest źle – z całą nogą w gipsie jest więcej ambarasu, bo ten… Na kibelku to nie wiadomo jak usiąść :)
Albo, jak to się zobrazowało w mojej głowie, od palców u rąk do kolana… ;)
Chociaż pewnie jak w jednym zdaniu jest gips i facet (ten osobisty, a nie np. sztukator) to ilość gipsu ma drugorzędne znaczenie ;)
Ciocia, też tak sobie pomyślałam :D Brzydki, brzydki stereotyp ;)
Ależ on cierpi tak, jakby od palcòw rąk do kolana!
A ten kawałek bez gipsu to do radosnego pomachania nóżkami na trzepaku zostawiony. 😉
🐵 Małpa ze mnie chyba?
Ha! Jeżu, jak się cieszę, z tych króciutkich wskrzeszeń :)
Dobrze jest znowu Cię poczytać, Kanionku, pomimo mopa :)
Paryja – dostałaś mojego maila z adresem do wysyłki? Parę dni temu wysyłałam. Chociaż może do kogoś obcego przez pomyłkę?
Wersjo, nie mam Twojego adresu, dwa razy sprawdziłam.
Dawaj jeszcze raz!:)
@wersja ;-)). A ładnie to się tak nabijać z człowieka?
ale że jak, z kogo, którędy? ja?
No właśnie, ja też nie łapię :)
A “wskrzeszenie” faktycznie było króciutkie, bo zaraz na drugi dzień migrena i znowu zgon. Falowanie i spadanie, mocium panie. Dzisiaj zdecydowanie lepiej, choć Solpa na śniadanie była, żeby dobić resztki gwoździa w oku.
Już mam :)
Czany many – tekst został wyjustowany.
MONDRALA.
Wyjustowałeś za pomocą jakiegoś KODU, za przeproszeniem, a faktem jest, że opcja dotąd dostępna zwykłemu śmiertelnikowi (czyli “kliknij w ikonkę oznaczającą >wyjustuj<") zniknęła. Mój foch jest, jak zawsze zresztą, uzasadniony!
Koziątka wszystkie przesłodkie, ale dla mnie najpiekniejsza Bawarka. Kanionku wiosna idzie, będzie lepiej, ja byłam czopkiem przez dwa tygodnie tylko, ale za to średnią snu na dobę miałam ok 14 godzin, nie licząc drzemki w pracy. Zrobiłam badania, anemia, kazali doktory jeść witaminy, no to jem witaminę D, buraki, pokrzywę, chia i chyba pomogło, bo od kilku dni śpię już tylko 10-12 godzin i uśmiecham się czasami. Trzymam kciuki żeby mop zamienił się w pióropusz :-D pióropusz ładna rzecz i dobrze się kojarzy. Ściskam Cię mocno! Czopek który wyszedł z …ukrycia ;-)
Baba Aga – a to nie jest cappuccino z podwójnym espresso? ;))
Wszystkie koziołki są cudne, ale gdybym musiała wybierać, to chyba te białe puchate aniołki vel króliki :D Ciekawa jestem czy są już prawnuki założycieli koziego rodu?
Kanionku, niech ta szklanka się napełni i niech lądowanie będzie miętkie – na balocie siana np.
A to białe na drzewie to czemu takie nabzdyczone jest? Bo się nie załapało do kalendarza?
No ale cappuccino nie kojarzy mi się tak miło jak bawarka zrobiona przez babcię, może być jeszcze Inka z mlekiem.
Mitenki, no ja staram się trafić w ten stóg siana, ale mną wichry targają i rzucają gdzie chcą.
Panter się nabzdyczył, bo uważa, że ze wszystkich białych koziołków to ON jest najpiękniejszy ;)
Babo Ago kochana :) Nie zazdroszczę anemii, choć może trochę…? Bo gdybym miała anemię, to już bym znała odpowiedź na pytanie, dlaczego jestem całkiem do dupy i do Kanionka niepodobna, a tak to wciąż nie wiem. Morfo mam dobrą. Był taki krótki romansik z podejrzeniem cukrzycy, ale zgasł jak walentynkowa świeczka (nie żebym chciała, by płonął wiecznym ogniem, o nie). Cholesterol odlecial mi w kosmos (całkowity 290, “zły” 210), ale mój nowy pan doktor (Roman z wąsami już nie robi w przychodni) wcale się tym nie przejął, ze szklanej kuli wróżąc, że to zapewne genetyczne. W EKG wyczytał, że coś tam mam za krótkie, a tak ogólnie to stwierdził, że taki pacjent jak ja to jest trudny pacjent, bo nic z niego nie wynika. No ja go rozumiem, też jestem sobą całe życie rozczarowana.
Niech buraki będą z Tobą (a pokrzywę skąd bierzesz o tej porze roku?), trzymam kciuki, żebyśmy niedługo obie mogły dumnie potrząsać pióropuszem, czy coś ;-)
A tarczyce to Ty se sprawdzałaś? bo u psów cholesterol rośnie przy niedoczynności to może u ludzi też..
Doktor bez wąsów zlecił mi tylko TSH, wyszło w normie, ale nie pamiętam ile, a właśnie się kapnęłam, że przy ostatniej wizycie zajumał mi wyniki!
O wyniki się upomnij. Twoje są!
Jak TSH w normie to niedoczynność mniej prawdopodobna, ale nie wykluczona :/
No właśnie tak kojarzyłam, że lekarz sobie spisuje co ważniejsze do karty pacjenta, a oryginały oddaje, ale może ten mój jakiś leniwy i sobie wpiął moje papiery w tę kartę.
A to co mam jeszcze zrobić, żeby wykluczyć problem z tarczycą? Bo jak coś niedrogiego, to może się kopnę zrobić bez skierowania.
Jeśli badania były na nfz ze skierowania od tego lekarza, to oryginały muszą być przechowywane w karcie, Ty masz prawo do kopii każdego jednego papiurka.
Oprócz tsh można zrobić ft3 i ft4 (oba badania po ok. 18 zł u mnie w labie) i przeciwciała anty-TG i anty-TPO. Badania przeciwciał być może by Ci się przydały, bo one pozwalają diagnozować hashimoto, które ma objawy bardzo podobne do depresji. Badania na przeciwciała ciut droższe (chyba ok. 60 – 80 zł za oba, zależy od laboratorium), ale lekarz POZ nie może ich zlecić w ramach nfz, tylko endokrynolog.
Czytam teraz jeszcze i nie byłam zbyt precyzyjna (pisanie z telefonu):
Ft3 i ft4 – po ok. 18 zł za kazde;
Anty-tg i anty-tpo – ok. 60-80 zł za oba razem, nie pamiętam ile które dokładnie.
Kanionku ,ja jestem z tych leniwych i pokrzywe biorę ze sklepu w butelce :-D Ma dużo zalet, pije się tylko dwie łyżki dziennie no i jest gotowa, nie trzeba mielić, wyciskać itp sok z kiszonych buraków też mam stamtąd. Ściska Cię leniwy czopek z początkiem pióropusza.
Paryjo, ja też chcę kalendarz, plisss… oczywiście, napiszę na maila.
Kanionku, tak się cieszę!!! tzn. Jak nie wiem co (bardzo). Czopki są super, i tej wersji będę się trzymać. I działają dogłębnie i na wnętrze…
Wiosna idzie!!!! :)
Zapisanaś ;)
I ja, i ja! Przelew wykonałam, a potwierdzenie emailem poszło. Dziękuję, Ciotko oraz Oboro.
I ściskam Was wszystkie mocno, a Kanionka najmocniej.
Ale dlaczego “Ciotko”? Czy jest tu jeszcze jakaś inna ciotka? Bo jeśli chodzi o kalendarz to na podziękowania (dyplomy, medale i uścisk kopytka Bożeny!) zasługują przede wszystkim Mitenki, Paryja i Wy/raz. No i oczywiście chwała Kanionkowi i Małemużonkowi za zdjęcia! A aktywowi oborowemu za zdjęciowo-cytatową burzę mózgów ;)
:) A kurde, jakoś tak mi się ubzdurało, że my tu się tytułujemy per “ciotko” i się właśnie tak zwróciłam do Paparyi :) Ale faktyko – ukłony ślę wszystkim. Wszystkim.
Tytuł “ciotki” mogę pożyczyć ;)
Dzięki, Bila :D
Kanionku przemiło Cię widzieć. Kózki WSZYSTKIE najpiękniejsze, choć ostatnio mnie zauroczyło czarne Demoniszcze Paryji. Dwa pokropki śpiące wtulone – prześliczne. A białe koziołki…. jak można oglądać takie śliczności tylko na zdjęciach. Mnie się od razu rwą łapki. Skąd wzięłaś mojego kota do zdjęcia? Tego nad stawem. Jak tak usiądzie i ją złapię to wstawię, żeby nie było, że konfabuluję. Czy Panter to ten Adonis przypominający Pacanka z kalendarza? Szklanka, mam nadzieję się napełni. I mam nadzieję, że niebawem. I jeszcze, żeby Tobie i nie tylko Tobie wszystko sprzyjało i dobrze się wiodło. Wyposzczona Koza.
Panter to ten Biały Mściciel na drzewie na ostatnim zdjeciu :)
Wy/raz, co tam, że ja mam “Twojego” kota. Ja ostatnio na cudzym podwórku widziałam TRZY nasze koty – Kotka, Gamonia i Jałowca! No prawie identyko były.
I dziękuję, i oczywiście żeby Tobie też :)
Moim zdaniem z tą wymianą atomów to jesteś właśnie na samej końcówce szóstego roku, te leniwe dziady są już NA KROK przed emeryturą i w ogóle im się nie chce pracować. Nowych jeszcze nie wpuściły, bo to zaborcze kreatury są, a starym już się NIE OPYLA nic robić, bo i tak dostaną wysługę lat i w ogóle PO CO.
A słuchaj, nie że się czepiam, ale na jakim etapie ten kozi Fibonacci zostanie wyhamowany? Czy po prostu jak się ma kozy, to ich przybywa W NIESKOŃCZONOŚĆ i nic z tym nie można zrobić? Ale to chyba mój problem osobniczy, bo mam jedną Szczypawkę i jednego rybika cukrowego w łazience i często wrażenie, że NIE OGARNIAM tego towarzystwa, więc nie jestem reprezentatywna i moimi lękami nie warto się przejmować.
O, wlasnie – ile tych kóz na chwile obecna w ogóle jest? Bo juz chyba ze 30? (Pogubionam juz w tym zupelnie ;)
Diable – ja naliczyłam 27, ale mogę się mylić :D
Barbarello – no tym rybikiem to mnie zamordowałaś. Bo faktycznie – jak mu ustalić dzienną dawkę pokarmową, żeby nie przesadzić, i żeby nie wyrósł na wielorybika cukrowego, na ten przykład?
Nie no, jest sposób na to, żeby nie mieć więcej kóz niż rozumu, ale to się kłóci ze sposobem na to, żeby mieć więcej mleka i sprostać zapotrzebowaniu rynku na kozi ser. W tym roku większość młodocianych trzeba będzie sprzedać/oddać w dobre ręce (w bardzo dobre ręce to ja bardzo chętnie oddaję za darmo, byle im się w życiu wiodło, tym koziołkom). A tymczasem małżonek powoli wynosi graty z drugiej połówki obory (dotąd zwanej warsztatem), i już struga patyczki na przepierzenie. Jeszcze nie ustaliliśmy “masy krytycznej”, czyli ilości kóz, jakiej jesteśmy w stanie sprostać, ale już mocno czujemy w plecach, że się do niej zbliżamy. No cóż. Nie ukrywam, że konieczność oddawania koziołków jakimś INNYM LUDZIOM jest dla mnie w tym wszystkim najtrudniejsza. Ale, jak to mówią, albo rybiki, albo akwarium.
Ja to bym się nawet chętnie przejęła Twoimi lękami (i przygarnęła rybika), żeby tylko moje się w końcu nażarły i poszły spać, ale moje jakieś hiperaktywne są, a rozmnażają się nawet szybciej, niż kozy.
@ciocia – grazie :), piszę tu, bo ktoś ukradł “odpowiedz” pod ciotczynym postem :)
Możesz wciskać ostatnie “odpowiedz” w rozmowie (w tym wypadku pod moim postem) i ustawi Cię na końcu tej rozmowy :)
No ale ja chciałam bezpośrednio Ci odpowiedzieć, a nie na końcu :)
No ale wtedy by było pod moim, na końcu naszej rozmowy a nie wszystkiego! Jeśli teraz pod moim wpisem nie będzie “odpowiedz” to wystarczy, że odpowiesz na komentarz powyżej i Twoja odpowiedź zostanie umieszczony pod tym, moim komentarzem. Ufff… strasznie naplatałam. Czy na sali jest Aleksander z mieczem?
@ciociunia – a wcale nie naplątałaś,wszystko zrozumiałam, dzięki! :)
@kanionek – ja też upraszam o schemat kóz. Bo nie ogarniam już hu is czyj.
Ania W. – cholera z dżumą i zakaźnym gronkowcem – zapomniałam! To mam przy okazji pytanie: jaki schemat Was zadowoli? W sensie, czy jeśli napiszę, kto jest czyim dzieckiem albo skąd się wziął, to wystarczy, czy mam coś rysować, nie daj porze…? Bo jeśli rysować, to nie wiem, jak ja to pokręcone drzewo zmieszczę, żeby coś było widać.
@kanionek – KAŻDA forma mię zadowoli. KAŻDA. Bo czuję się nieswojo, nie wiedząc o Rasziku wiele…
Ania W. – o Rasziku było bardzo niewiele, więc i niewiele wiecie; Raszik to taka niepozorna, szara myszka, co się w oczy nie rzuca. Ma już prawie półtora roku, a wygląda, jakby miała pół. Dużo “narzeka”, czyli beczy, ale cichutko i jakby tylko do siebie gadała. A jej pierwsze zdjęcie było prezentowane w maju ub. roku, we wpisie o kozim memułarze. Ta szara bidula, co stoi pomiędzy Tereską a Kredensem, to właśnie Raszik, dawniej Szarik. Wygląda ciut jak miniaturowy osiołek, a do tego jedno ucho ma na płasko rozprasowane przez ogromny, źle założony kolczyk. No taka prawdziwa, szara bida z nędzą, ale bardzo, bardzo kochana. Dobra dusza z tej kozy, bardzo grzeczna, pozbawiona agresji (do tego stopnia, że synowie Kachny kradną jej mleko, a ona to cierpliwie znosi), trochę zagubiona, o bardzo łagodnym spojrzeniu. Nie ma żadnej koleżanki, jest ostatnia w hierarchii, i zawsze było mi jej trochę żal, ale może wśród nowego przychówku trafi się jakaś większa ofiara losu, to Raszik awansuje choć o jeden szczebelek :)
No i zaraz będzie wiadomo kto marudny, znaczy ja. Ja bym chciała taki schemat, ze zdjęciem/rysunkiem – koza mała/starsza, żebym się mogła połapać. A forma… Może być każda.
Eee… No taki byłby najlepszy, wszystko by było widać jak na dłoni (ogromnej dłoni), ale nie wiem, czy mi się ten numer uda. Zwłaszcza, że lada moment zacznie się Wielki Wysyp Koziołków, i schemat będzie co chwilę coraz mniej aktualny. No ale pomyślę. Myślenie i robienie wciąż przychodzi mi z trudem – wczoraj miałam dobry dzień, dziś już taki trochę kulawszy.
Raszik ma za to fajne imię, właśnie od razu sugerujące, że jest miłą i skromną kozą.
Kanionku, ja wyciągam łapy z monitora i Cię ściskam, ale nie tak, żebyś puściła sok, bo Ci zaburzę synchron w komórkach. Niech one się tam mnożą, a najlepiej niech się dzielą.
Jakby co, skacz na mnie, leć na mnie rzekłabym. Ja już nieba od miesięcy nie widziałam, tylko sufit z halogenami i to nie tak jak Jagna w dowcipie ze swoim góralem, więc fajnie w zasadzie z tym błękitem.
I ja w ogóle nic nie wiem co się dzieje na świecie, albowiem nie wychodzę sprzed klawiatury, która stanowi już moją integralną część organizmu. Znowu nowe kozy, stopy na śniegu (Yeti!), cos się dzieje, coś się kręci, kalendarze jakieś, Nowy Rok, 1 kwienia, woooodyyyy!!!!
„nie wychodzę sprzed klawiatury, która stanowi już moją integralną część organizmu” – o, to ja tak mam z paracetamolem ;)
I też nie wiem, co się dzieje na świecie, nie pamiętam dwóch pierwszych miesięcy tego roku, a i sufitu się też trochę naoglądałam, z tą różnicą, że u mnie z zaciekami zamiast halogenów ;)
Wody? A tak, wody pełno – w stawie, w piwnicy, na nieprzejezdnej obecnie drodze…
Od trzech miesięcy składuję śmieci w przybudówce, bo MPO nie może dojechać. My, jak już musimy, jedziemy okrakiem, modląc się, żeby nie do rowu. Takie tam.
Też Cię ściskam, i życzę dużo udanych owoców związku z klawiaturą ;)
Dzień dobry Wszystkim,
ja tak na końcu i od czapy, ale gdzieś tak 01.03 wysłałam do Paryji adres z namiarami do wysyłki kalendarza i nie wiem czy doszło. Przelew poszedł.
I drugi mam wniosek: o wykreślenie z kalendarza miesiąca marca gdyż nie powinna istnieć taka pogoda jaką onże przynosi. Marzec – srarzec.
Sieka, też bym wykreśliła parę miesięcy, ale rzecz w tym, że wtedy by weszło mniej zdjęć z kozami, a to zbyt wysoka cena, więc odpada ;)
Sieka, będę bronić marca wszystkimi ręcami i nogami. Dopiero trzeci dzień miesiąca, a już 2 dni słoneczne były.
W końcu geriatryczne przysłowie “z marca jak z starca” nie wzięło się znikąd ;)
Ale tak na serio to ja marzec lubię. Przebiśniegi kwitną na całego, śnieżyce już też, krokusy mi pierwsze wyłażą. Pszczołę nawet już widziałam, dzika była i całkiem kumata jak na tę porę…
I żeby dodać pieprzu pochwalę się, ze trawę wczoraj skosiłam ;)
(co prawda była to trawa zeszłoroczna plus liście, ale kto by się tam czepiał szczegółów, prawda?)
Nie doszło!
Jeśli ktoś nie dostał ode mnie maila zwrotnego, to może znaczyć że adres nie doszedł, i poproszę jeszcze raz! :)
Oooooo! Nie doszło? To ponawiam!
A właśnie. Może Paryja już gdzieś o tym wspominała, ale zwróćcie uwagę na to, czy wpisujecie właściwy adres: nie “paryja”, tylko “paparyja”. Bo może jakaś inna, niczemu niewinna Paryja się teraz zastanawia, skąd ma jakimś obcym ludziom wytrzasnąć cholerne kalendarze z kozami!? ;)
1. Ależ bym miąchała te maleńtasy! I też już się kompletnie pogubiłam kto jest kto… Taka np. Raszik? Przeoczyłam?
2. Z tą wymianą co lat 7 to różnie bywa. Mnie kolejna 7 pękła jakoś rok temu, a od jakiegoś pół roku nie mogę się wygrzebać, co rusz wykrywają mi coś nowego. Chyba te nowe komórki jakieś strasznie wadliwe i słabe ;/
3. Panter to ja, bez dyskusji. Odcień cery mam mocno zbliżony, oczy też niebieskie, ze o wyrazie pyszczka nie wspomnę.
Ech, Buskowianka, wszystko teraz jakieś wadliwe i słabe. I WSZĘDZIE jest olej palmowy. No kurde wszędzie. Ja się nie zdziwię, jeśli w moich komórkach też jest (bo mam słabość do takich rurek z nadzieniem czekoladopodobnym z Lidla).
A Raszik to dawny Szarik, taka mała, szara bieda, pierwszy raz Wam pokazana tutaj, prawie zaraz pod kozim dialogiem: https://kanionek.pl/2016/05/12/sielanka-sranka-czyli-bozena-pisze-memular-a-ja-zbieram-na-kilometr-ogrodzenia/ (to ta kózka w środku, pomiędzy Tereską i Kredensem, który zresztą od dawna wołany jest Taboretem – też za sprawką Małego Żonka).
Ufff. Takie ogólne uff, że Kanionek znowu jest, że wszyscy zdrowi (oj tam, oj tam), że są nowe kózki i że chyba jeszcze zdążyłam załapać się na kalendarz. Kasę i adres wysłałam. Mam nadzieję, że doszło. Bardzo popieram pomysł przeniesienia nowego roku na 1 kwietnia. Bardzo.
Dobrze wiedzieć, że jesteś, Kanionku, chociażby uczepiona linek.
Koźlątka przesłodkie, koty fajne jak moje.
Pozdrawiam ciepło, życząc zdrowia – Tobie Kanionku i całej reszcie.
Dziękuję, Jagoda :)
Łaaał.. kozokróliczki wielkanocne!! I słodziak z waty cukrowej na patyku/kach. Wiosna Panie wiosna!! Kanionek pisze! Że czopkowokanionkowo nieszkodzi! Ważne że gada! Pisze znaczy się. Przeszczęśliwam:)
A Raszik to pewnie Szarik po Małożonkowemu :)
Tak, Raszik był(a) kiedyś Szarikiem :)
Wiosna…
Właśnie się zorientowałam, że w ciemnym i chłodnym korytarzu nadal wiszą dwa ogromne warkocze czosnku. Jakoś mało go tej zimy zużyłam, a zawsze było odwrotnie – na przedwiośniu to już zabezpieczałam najładniejsze główki z przeznaczeniem na wysiew, a do jedzenia jak było trzeba, to kupowałam. A teraz mogę ubiegłorocznymi zbiorami cały ogród obsadzić. W sumie już powinnam. Ale jestem o dwa miesiące życia do tyłu ze wszystkim :-/
Za to jesteś niestarsza o dwa miechy :)
Witam ze słonecznej Łodzi. Dziś pogoda spisała się na medal, więc na wykreślanie marca z kalendarza się nie zgadzam :-)). Właśnie mi się suszy pierwsze pranie na dworze w tym roku. A że natura lubi równowagę, to jak ostatnio wiało i padał grad wyrwało mi mojego jedynego i ukochanego świerka. Taka choinka wsadzona na wiosnę po świętach. Ale był taki gęsty, zgrabny i piękny, że żal. Chyba wiedział, że go lubimy, bo upadł w jedynym możliwym kierunku, żeby nie narobić szkód. Nawet patrzył na roślinki. A tak z 12 m miał. Zdziwiona jestem tym, że ta bryła korzeniowa jest taka na pół metra, może metr. Reszta została w ziemi jak padał. I jak sobie pomyślę ile drzew wycięto ostatnio zgodnie z prawem, to bym kopnęła Aurę w tyłek, że musiała przyjść po moje.
Tak, te biedne świerki płytko się korzenią; u nas też częściej padają wyrwane z korzeniami przez wiatr, niż złamane, i to właśnie podczas jesiennej pluchy lub wiosennych roztopów – ziemia robi się miękka i luźna, i te śmieszne korzonki nie są w stanie świerków w ziemi utrzymać.
A Lasy Państwowe tną, i tną, i nie mogą przestać. Dzisiaj znów widzieliśmy pilarzy po drugiej stronie leśnej drogi – wycięli m. in. takiego jednego świerka, którego obserwowaliśmy od kilku lat: pochylał się trochę nad drogą, ale na wysokości kilku metrów od ziemi pień strzelał już prosto ku niebu. Poprzedni leśniczy, kiedy go o to drzewo spytaliśmy, powiedział, że na jego oko i doświadczenie ten świerk jest “bezpieczny” i będzie sobie jeszcze długo rósł. Nowy leśniczy był widać innego zdania (a właśnie dziś się dowiedzieliśmy, że mamy nowego leśniczego).
Widzę, Kanionku, że tak się tym kalendarzem przejęłaś, że od teraz będziesz tylko foty “kalendarzowe” na bloga wrzucać, takie z potencjałem i na wszelki wypadek ;)
Z tymi komórkami to jest wielka ściema i propaganda. Owszem, może się i wymieniają, ale nikt nie mówił, że na lepsze! Moje też się niedawno wymieniły po raz kolejny (czy to było to strzyknięcie w strunie grzbietowej? Czy też złuszczony naskórek spod paznokcia? Nie wiem, nie poczułam. Pierdolnięcia nie było w każdym razie), i jakoś bez rewelacji. Komórki w zębach wymieniły mi się najwyraźniej na próchno a szara masa w mózgownicy nie powiem brzydko na co, bo i tak się każdy domyśla. Przereklamowane to wszystko.
A tak w ogóle, to Ty Kanionku tak już wracasz do bloga i tak dalej, czy tylko wychyliłaś się na chwilę zdjęcia pokazać i znów zanurkujesz na dłuższy czas? Tak z ciekawości pytam, bo nie wiem, czy się przyzwyczajać, czy tylko jednorazowo ucieszyć ;)
PS. Koźlątka są przepiękne. Prze-prze-prze!!!
Grzecznie poczekawszy, aż wszystkie najstarsze (nie wiekiem, nie wiekiem:)) kozy się ponacieszywują i ja najostatniejsza jak Raszik chciałam powiedzieć, że mi miło na sercu, że wreszcie piszesz Kanionku i wiosna się jakaś od razu zrobiła:)))
A wszystkie koziołki i koty samo dobro, a i jeśli mogę Ci pozawracać głowę o mojego ulubieńca w oborze – co z Jałowcem? Chyba, że coś przegapiłam…
Weno Prosiaczek przystopuj z tym pomniejszaniem, bo niedługo Cię z lupą w komplecie będą musieli wystawiać ;)
Zeroerha ja dość wysoka jestem, więc tylko pomniejszyć się chcę, bo podobno tylko co małe to piękne, a chciałoby się pienknom pobyć😝
No może i tak mówią, że małe jest piękne, ale z kolei mówią też, że duży może więcej.
(A ja to na przykład ani duża, ani mała. Czyli niewiele mogę i nie bardzo wyglądam. Z tego wniosek, że najgorzej to być nijakim :D).
O, a ja dla odmiany mała jestem i wzrostowo i jeszcze do niedawna wagowo. I czy pienkna jestem? Dyskusyjne. Wyższa chciałabym być, bo czasami traktowana jestem (szczególnie w kolejkach) jak dziecko, przed które można się wepchnąć, bo nie zaprostestuje. Więc nie przejmuj się Prosiaczku. Wszystkim, Panie dzieju, nie dogodzisz.
A kiedyś dawno temu jeden wyyyysoki znajomy kucnął przede mną, żebyśmy się wzrostowo wyrównali, chwycił mnie za rękę, popatrzył w oczy i powiedział:
“A wiesz, że małe jest wredne, bo ma serce blisko d..py?” To miało być śmieszne, ale mnie było zwyczajnie przykro…
Ja jestem mała, ale nadrabiam charakterkiem, jak ratlerek :-P Mój tata mawiał, że małe jest wredne:pchły, wszy, komary, moja pierwsza żona, ale okazało się, że w tej drugiej wredoty zmieściło się o wiele więcej po prostu :-D
A słyszałyście to?
Wysoka jak brzoza, a głupia jak koza?
Znaczy się znalazłam swoje miejsce na świecie:))))
PS. Zerojedynkowa, to jest naprawdę śmieszneeeeeeeee, ale przez to, że znajomy patrzył głęboko w oczy, to zaciemnił obraz:)))))))
Prosiaczku, Ty z tym “głupia jak koza” to uważaj, bo my tu wszystkie Kozy i jeszcze któraś gotowa się obrazić. ;), lepiej już: “wysoki do nieba a głupi jak trzeba”. :D
A co do mojego znajomego: było mi dlatego przykro, że ten tekst nie był częścią jakiejś dłuższej rozmowy, w której puszczaliśmy sobie złośliwości tylko on podszedł, powiedział co powiedział i poszedł. Tak o. A nasza znajomość była na etapie: cześć-cześć.
Miałam takiego znajomego, który w taki sposób okazywał sympatię i zainteresowanie:)) Z naciskiem na miałam:)))
Udało Ci się, Prosiaczku, wstrzelić w setny komentarz! :))
Mam takie wrażenie, że wiosna czekała aż Kanionek odklei się od dna ;)
Tak, Ciociu, ja też mam takie wrażenie. Że ona czekała, czekała, a gdy się doczekała, to mnie zrobiła w trąbę i sobie poszła robić bazie gdzie indziej. Rzuciła na odchodne garść (dosłownie) skarłowaciałych przebiśniegów (i zaraz dogadała się z zimą, żeby je przykryć śniegiem), i tyle.
No ale dzisiaj już masz błotko, więc przedwiośnie w rozkwicie :)
Może pomyślała, że jak się ruszyłaś to bazie to już sama zrobisz?
U nas miejskie przebiśniegi czyli pozimowe gówna na trawnikach, zaczęły się już powoli integrować z podłożem – znaczy wiosna blisko.
No pewnie, jeszcze za wiosnę robotę będę odwalać! Dobrze, że chociaż żurawie same się wzięły i przyleciały, bo ulepić takiego żurawia to nie taka prosta sztuka (zwłaszcza, gdy za materiał ma się tylko błoto i kilka piór z kurzej dupy).
Wy tam w mieście nie narzekajcie na te gównokwitnące oznaki wiosny, bo MY TU NA WSI mamy jeszcze gorzej! Tu WSZYSCY srają na trawnik (no nie, człowieki nie, ale tak poza tym to wszyscy), a najgorszy to jest drób. A kiedy pada (śnieg, deszcz, wszystko jedno) to oni siedzo pod budynkami i srajo w jedno miejsce, i tego jest tona, albo dwie. I my tu na wsi nie możemy sobie po prostu przejść obok, mrucząc pod nosem, że “o patrz pani, znowu CZYJAŚ KACZKA tu nasrała, no ludzie to są dziś tacy nieodpowiedzialni”, tylko musimy wziąć widły, taczkie, szufelkie, i inne takie narzędzia, i sobie posprzątać. Ja w tym roku odnoszę takie wrażenie, że gówno powoli bierze nad nami górę. Nie poddajemy się, ale wiecie, tego są całe legiony, a nas tylko dwoje biednych partyzantów ;)
Kanionku, a dojrzyj Ty wreszcie, że choć złapałaś gumę, to masz jeszcze całe trzy opony ;)
Skoro masz tyle g…wna, to wiesz jakie plony w ogrodzie będziesz miała w tym roku? Jakie dynie?!? I cząberek jak krzaki jaśminu! O!
Lecz w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz, czyli w moim przypadku: żeby gówno było w ogrodzie. A nie jest. A ja jakoś nie mam siły ostatnio do wideł i taczek pełnych gnoju. Ja złapałam wszystkie cztery gumy, obawiam się.
Kochany Prosiaczku, jaka wiosna? U mnie minus dwa i pada śnieg!
Ależ nie, nie zawracasz mi tego, co niegdyś nawet, podobno, było głową. Jałowiec ma się świetnie :) Co prawda nadal “drze koty” z koleżanką Pumą, ale oj tam, oj tam. W ogóle wszystkie koty, odpukać, zdrowe, tłuste i zadowolone (no dobra, Puma chyba nigdy nie będzie tłusta, to po prostu nie w jej stylu), za każdym razem, gdy idziemy z psami na łąkę/do lasu, towarzyszy nam jakiś kot, i chyba właśnie najczęściej jest to Jałowiec.
Kanionku:)) ja mam po prostu wielki szacun dla Ciebie i Twojego czasu, bo sama dzieciństwo spędziłam na wsi, mam rodzinę na wsi i wiem jak wygląda praca przy zwierzętach i na gospodarstwie. A na dodatek okoliczności przyrody, jakie Cię dotykają na okrągło, toto nie jest wyzwanie dla normalnych ludzi i ja bym pewnie padła ze dwadzieściamilionówrazy po drodze. A Ty dajesz radę (nawet jak leżysz, bo musisz). I to jest dla mnie bardzo ważne.
UFF, się wywnętrzniłam:))))
Tak sobie myślę, że Prosiaczek to nas w trąbę robi.
Taki niby Prosiaczek – a w realu szalona biznesłumen albo celebrytka z pierwszych stron internetów!
Oczywiście żartuję (chociaż kto wie….) i żebyś się Prosiaczku przypadkiem bardziej nie ukrył!
:)
…………..
…………..
…………..
Też Lubię Jałowca bardzo.
Kachna:))) dzięki bobu moje życie całkiem przyziemne i zwyczajne biurwowe jest i takie niech pozostanie, z naciskiem na jakieś ranczo na wsi na emeryturze:)))
Ale…
jak się tyle czasu Was czyta i nagle samemu się zaczyna tu też pisać, to tak jakbyś się znalazła w swojej ulubionej książce i była jednym z bohaterów/rek??
Wiem, że to potłuczone, ale ja zawsze bardzo się wciągałam w fabułę:)))
Poza tym to pierwszy blog w życiu jaki komentuję, więc się muszę odważać i już!!
Lof!
Lof tu, najcieplejszy w oborze Puchatku:)))))
“od teraz będziesz tylko foty „kalendarzowe” na bloga wrzucać” – a właśnie że nie – dzisiaj Wam zrobiłam zdjęcia błota. I gęsi grzebiących w błocie. Ubłoconych.
“bo nie wiem, czy się przyzwyczajać” – :D
Hm. Mam nadzieję, że wróciłam na dobre, ale – odpukać w niemalowaną ścianę z resztkami starej tapety – jak mi pokazał grudzień, wszystko się może zdarzyć. Na razie wydaje się, że wszystko wraca do normy (oprócz jakości internetu – odkąd mamy “darmowy dostęp” jestem jakaś dziwnie nerwowa… Na przykład gdy głupie zamówienie karmy dla futer i zrobienie przelewu zajmuje mi półtorej godziny), choć jeszcze nie jestem taka szybka, ani taka silna, ani taka bystra jak trzy miesiące temu. Jakoś nie wiem. Ni z tego, ni z gównianego, dwunastolitrowe wiadro wody wydaje mi się potwornie ciężkie, a przecież w listopadzie niosłam dwa takie, po jednym na rękę, i sobie mogłam przy tym śpiewać. ALbo kostka siana – w marcu jest dwa razy cięższa, niż na początku grudnia. I takie tam. Ale – jak mówiłam – jest coraz lepiej, więc może nie grzebmy w gównie patykiem, niech sobie spokojnie przysycha ;)
Nie wiem, czy wiesz (hłe, hłe, czy wiesz), ale dwunastolitrowe wiadro wody JEST ciężkie, jak cholera. Zawsze było :)
To nie tak, że z Tobą jest teraz coś nie teges. To wtedy było coś nie tak.
Oczywiście to tylko teoria ;)
U Gospodorza co u niego owies kupujemy oglądałam ostatnio koromysło do noszenia wody.
Genialna rzecz! I człowiek nie ma rąk do kostek kiedy takowego używa!
Albo “wycyganię” od Gospodorza to koromysło (te koromysła?) albo się do jakiegoś skansenu włamię… albo se każę wodę do koziarni doprowadzić, bo Zeroerhaplus ma rację, ciężkie te wiadra jak cholera, zawsze! Ale fakt w marcu cięższe!
Po zerknięciu na kalendarz sugerowałabym jednak doprowadzenie wody “rurą” ;) Koromysło, fakt, mocno kultowe ale rura tańsza od stawu biodrowego (mam na myśli taki prastikowy, prywatnie oczywiście woperowany, bo jak inaczej)…
Ale ta rura to rozwiązanie na pół roku (przypominam, że u nas zima trwa te drugie pół roku – nawet w czerwcu miewamy przymrozki po minus 3), a wiadro działa w trybie 12/24/7.
Wybaczcie drążenie tematu, ale czy w tej rurze (albo róże, z okazji dnia K.) ma być woda pchana ciśnieniem, czy też wolny przepływ typu “tu wlata tam wylata”, poparty na przykład spadkiem terenu?
To ja się zapytam jak blondynka: a nie da się wiader z wodą wozić taczką? Albo zimą na sankach?
Rozwiązanie z pozoru dobre, ale w naszej rzeczywistości niepraktyczne. Już tam pomijam, że więcej zachodu, bo taczka stacjonuje w drewutni, żeby nie rdzewiała na deszczu, więc najpierw by trzeba taczkę przyprowadzić, a na koniec odprowadzić. No i wiadro do taczki władować i z niej wyładować. Pomijam, bo i tak woda by się z wiadra powylewała na wybojach, wiadro trzeba by z niej wyjąć przed progiem koziarni, bo albo nie podjedziesz, albo wylejesz (kąt natarcia i podskok na progu), a wieczorem latarkę w zębach trzymać, bo w rękach lejce od taczki ;)
A sanki to już w ogóle rozwiązanie na tydzień lub dwa, gdy leży śnieg, i mocowanie wiadra tak, żeby się nie zsunęło, i te zakręty…
Ale spoko, wczoraj i dziś już dygałam po dwa wiadra i nie umarłam, więc może jeszcze nie wszystko stracone ;)
Eee z tymi wiadrami i sianem to się nie przejmuj. Po prostu po zimie wszystko jest bardziej wilgotne i stąd te różnice 😉😈
:D
Dobra, tego się będę trzymać.
BAR WZIĘTY!
Znaczy… coś mi się pomyliło – Kanionkowy kalendarz zamówiony! :))
Ło matko! Stało się :)
Obgryzam paznokcie! A do Cię napisałam maila :)
No stało się, stało! A nawet urodziło :)
Czy świeżo upieczona córeczka Ireny (jeszcze mokra), powinna się nazywać Kalendaria? Czy Kalendula?
Kalendula :) Dulcia dla domowych ;)
Ida!!! Ida Marcowa!!!
Kalendula!
Dla uczczenia projektu “Kalendarz” :))
Dżesika.
… i Brajanek – koniecznie! Ale jak będzie rodzeństwo.
Jak już, to Brajanusz – połączenie tradycji z nowoczesnością (to nie moje, to z internetów).
I prrzepraszam Mały Żonku, ale preferowanego przez Ciebie koloru nie budziet :(
Budziet by się nam nie zamknął…
No, sorry, ale niejako noblesse oblige: Andżelika ;)
A chcesz?
Ładna jest :)
oooo…jak się wepchłaś Kanionku między dwa moje komcie?
Też Ida. Od Idy zaczęła się moja nieustająca miłość do pani Musierowicz…
@Kanionek – nie krzywdź dziecka ;D
Nie, żebym nie doceniła zaszczytu :D
Albo Kordula :)
Prymulka – pierwszy kalendarz, od pierwszego kwietnia :)
Albo Hiacynta, jak pani Ża… Bukiet! Z “Co ludzie powiedzą”. Oby tylko charakteru bohaterki nie miała… ;)
Popieram, też nadrabiając zaległości na forum pomyślałam Prymulka, może być w skrócie Prymka i nie jako tytoń tylko termin muzyczny – zapis nutowy melodii. W końcu Kozy parę melodii mają ;-)))
Ja się chyba jednak przekonałam do tej Idy marcowej. Bo wiecie, taka ostatnio leniwa jestem, że tak sobie myślę, że “Ida” to jedna sylaba, szybko się mówi, a “Prymulka” czy “Kalendula” to omatko, człowiek się zmęczy na śmierć, zanim kozę na ziarka zawoła ;)
To może Kalendra?
Ula
IdUla
PrymUla
KordUla
KalendUla
KozUla
A to dla Was Kozy. Z okazji – a co!
A szczególnie dla…..
https://www.youtube.com/watch?v=l8nh-FgEMwM
Kozy! Z okazji Dnia Kobiet życzę Wam MIŁOŚCI, WOLNOŚCI i RÓWNOŚCI!
A różnym takim, od których w ten czy inen sposób zależymy: MĄDROŚCI i POKORY.
I idę strajkować (jak tylko zrobie w robocie to co muszę; ech… trudno połączyć bunt z odpowiedzialnością :/ )
Dzień dobry – z okazji dnia kobiet – “15” kończy rehabilitacje nogi. Suuuper.
……..zaś…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
“10” – od wczoraj z zagipsowaną PRAWĄ ręką (kontuzja dokładnie jak u brata – w czasie “bycia” bramkarzem).
Jestem teraz oprócz innych aktywności – PRAWĄ ręką “10” w czasie odrabiania lekcji. I nie tylko.
I ……uchem. Boże!!! Jak złamanie palca uruchomiło w nim gadanie! Zawsze to miał ale teraz – ja nie umiem logicznie tego połączyć…..
Oraz posiada nadmiary energii do tej pory uwalnianej na hokeju i siatkówce.
Ratunku!
Taak… Jak ja Cię Kachna rozumiem! I współodczuwam. Gadanie można jakoś przeboleć (mój środkowy tak ma: gada, bo… potrafi. Nieważne co i czy z sensem), ale nadmiar energii uwięziony w “10” to wyższa poprzeczka. Środkowego nosi w dni kiedy nie ma treningów i mam wrażenie, że jego samego przeraża ten nadmiar energii… A mój nieuszkodzony jest. Poklepuję kopytkiem współczująco po plecach…
Podzifff, podziff Kachna. Serducho ode mnie!
Kanionek, jakbyś się zastanawiała jakie kolejne zwierzątka wprowadzić do Kanionkowa: http://joemonster.org/art/39016/Slodkie_dzieci_egzotycznych_zwierzat_z_najdalszych_zakatkow_swiata
;)
Ciocia – wszystkie!!! Wszystkie co do jednego 😁😁😁😂😂😂😂
Początek dnia mam suuuuper! Dzięki Ciocia!
Tenrekowiec i palczak totalnie mnie rozwaliły. Do tapirów od dawna mam słabość. No i skrzyżowanie kozy z niedźwiadkiem czyli takin!
RozWieLidka, masz rację – wszystkie co do jednego! ;)
Tapirek! Nosaczek! Niełazik!
A widziałyście świnkę morską skinny? Hipopotam w miniaturze ;)
A nietoperek z liściem zamiast nosa?
To brzmi jak hardkor :)
Ale zobacz jaki śmieszny :)
nr 12. Podlistnik białawy
Uszy też ma jak liście :))
Leniwca nie ma a bym chciała. Zwisalibyśmy sobie razem i obrastali mchem….
Kto by nie chciał leniwca ;) Najlepiej w komplecie z mrówkojadem.
Oraz dziobakiem, bo on wygląda jak z kosmosu. W ogrodzie pełnym welwiczji wspaniałych…
Musiałam sobie welwiczję wyguglać. Dziwne zwierze;) w dół rośnie.
Ale dwa tysiące lat może przetrwać i nie wymaga zachodu. Jak raz pasuje do Koninków. :)
Jak ktoś chce leniwca, niech bierze MNIE! Wuj tam, mrówki też mogę opierdolić.
Dwa w jednym! Za darmo oddam (się w dobre ręce)!
Leniwce już u nas obecne, dwa. Teraz dla odmiany ktoś robotny by się przydał…
Niełaz i tenrekowiec – ten takie brzydactwo najeżone, że aż śliczne, ale wszystkie są słodziaki,
Chłop mój konia wynalazł dla Kanionka! :)
Wklejam całe ogłoszenie
” (Loyan) jest bardzo przystojny zdrowych 6-letni fryzyjskiej wałach, prawdziwe, miły i dobry hartowanego. Kocha ludzi, dzieci i początkujących. bardzo łatwe w obsłudze. ma złe nawyki, działa dobrze na płasko z kroków, które wykazują obecność, charyzmy i które są naturalne i prawidłowe. Bardzo wyszkolić. Skoki kolorowe słupy i sprawia, że piękny kształt nad ogrodzeniem. Sieka się sam lub w towarzystwie. Teraz gotowa iść dalej. Stałaby się super perspektywa ujeżdżenia i wielki evener wysokim poziomie. Czy mieszkasz w lub na zewnątrz 0,100% pudełko po butach catch stomatolog kowal obciążenia itp .. w pełni aktualne z vac.Genuine względu na sprzedaż.”
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam ale chyba może mieszkać w pudełku po butach. Nie jestem tylko pewna czy kuń czy Kanionek …
I nie wiem czy Kanionek ma pudełko po butach skoro butów nie używa.
Po zielonych kaloszach może mieć!
Piękne!! A Kanionek też dobrze działa z kroków które są naturalne i prawidłowe, nawet bez tego pudełka. Obawiam się trochę sformułowania sieka się sam lub w towarzystwie, ale przypomniało mi się o poucinanych opuszkach, więc się zgadza. Widzę niepokojące podobieństwa ;-)). Ale jest akcent optymistyczny: Teraz gotowa iść dalej, to przecież nie o fryzyjskim wałachu. Ale jakie koń ma imię – Loyan.
Gdzie są takie cudne ogłoszenia??!!
Też bym się obawiała tego dziwnego hobby… Zaczną się razem siekać i nieszczęście gotowe ;)
Po namyśle (czyt. obejrzeniu zdjęć Loyana) stwierdzam….
Kanionku, BIERZ GO! Przepiękny jest! Pasujecie do siebie! (i nie chodzi o siekanie)
Szczególnie na tym zdjęciu z jeźdźcem, toż to prawie wdzięk Pacanka w innej kolorystyce. A tytuł ogłoszenia: “Super Utalentowany wszystkie okrągłe Fryzyjski Wał”. Chyba potrzebuję czasu, żeby się otrząsnąć po tym ogłoszeniu.
Na Rzeszowiaku tytuł był inny:) A cena? U mnie dwa pińcet.
Też dwa pińcet, a jeszcze w podobnym stylu: piękne konie fryzyjskie
czego potrzeba, że jest gotowy, aby przejść do nowego domu pełnym miłości, ona jest 4 lat, wysokość 16,3, wybór dla początkujących, królewski Holender, pełen uroku i ma wszystko, więc jeśli jesteś zainteresowany tym fryzyjskiej klacz należy natychmiast skontaktować wemail.
No i fakt, że piękne te konie. I z ciekawostek na tych samych ogłoszeniach było sprzedam wszechstronne siodło. Przyznacie, że to intrygujące…
Tak – to siodło…..może nabyć bez konia….
Siodło – jeśli sprząta, prasuje i gotuje – przygarnę z radością.
Nawet mogę je polerować do połysku codziennie ;)
Mitenki pod kątem sprzątania i gotowania przeglądam matrymonialne. Ciągle mam nadzieję na żonę. Ale wszystkie te panie z ogłoszeń chcą miłości i spacerów przy blasku księżyca czy innej porannej rosie a o sprzątaniu nic. Nie ma już takich żon jak kiedyś ….
O np.:
“Szukam długowłosego niespokojnego ducha, z którym będę włóczyła się po lasach, pokonywała góry, odpoczywała na kamieniu przy rzece i spała pod gołym niebem”
A o sprzątaniu nic. Ani o posagu ;)
Taka nowoczesna żona jak widać chce mieć wodę blisko kamienia – nawet niegłupio jak już będzie sprzątać to jedyne miejsce odpoczynku. A niespokojny duch jak już będzie miał dość gołego nota bene nieba poszuka posagu ;-))
A tutaj => http://www.twoja-kasztanka.eu/showDetails.php?id=6260
ten wałach jest klaczą…
Po wrzuceniu tekstu ogłoszenia do guglowego translatora tekst staje się bardziej zrozumiały :D
(Loyan) is very handsome healthy 6-year-old Friesian gelding, real, nice and good tempered. She loves people, children and beginners. very easy to use. no bad habits, work well on the flat of the steps that show the presence, charisma, and that is natural and correct. Highly trainable. Jumping colorful poles and makes a beautiful shape over the fence. Chopped alone or in company. Now ready to go further. Would make a super dressage prospect and great evener high level. Do you live in or outside 0, 100% shoebox catch dentist blacksmith load, etc. . fully up to date with the vac. Genuine reason for sale.
Piękny, jej, jaki piękny <3
(Czy też piękna, w dzisiejszych czasach nie wypada dociekać, czy klacz, czy wałach. Byle było zdrowe.)
To jest bardzo dziwne gdy ktoś takiego konia za 2500 PLN chce sprzedać. Konie fryzyjskie to zupełnie inna półka cenowa. No i to zwierzęta delikatne i drogie w utrzymaniu…
To zdajesię jakiś rodzaj przekrętu z dalekiego kraju :) No wiesz musisz wpłacić “drobną” zaliczkę na transport dla konisia który jest daleko, potem okazuje się że jakieś trudności i trzeba jeszcze dopłacić, a przecież już tyle w to włożyłaś a konisia już kochasz …
Ważne, że kocha początkujących.
Nizinny – działa dobrze na płasko.
Sieka się sam lub w towarzystwie – czyli jest sprawny i silny jak tatarskie wierzchowce (Tatar – produkt siekany).
Zamiast kowala może go obsługiwać stomatolog – drzewiej bywało odwrotnie.
Sieka się sam lub w towarzystwie – idąc za tropem piosenki “zielony mosteczek ugina się, trawka na nim rośnie, nie sieka się”* to może chodzi o to, że strzyże trawę zarówno solo jak i w towarzystwie innych stworzeń. Wyobrażacie sobie taką zsynchronizowaną końsko-kozio-owczą kosiarkę?
* Tak, wiem niektórzy myślą, że tam jest “niesie Kasię” ;)
Spłakałam się na dzień dobry, drogie Kozy! :D Dzięki ;)
“Zamiast kowala może go obsługiwać stomatolog – drzewiej bywało odwrotnie.” – ale czy na NFZ?
Kozy Drogie pamietajcie!
Rozmiar ma znaczenie!
Nie robcie Kanionkowi wody przy kamieniach z mozgu.
Zdaje sie, ze wody ma az nadto.
Sliczny jest! Znaczy Ona
“niesie Kasię”
Nie sieka się.
Ratunku! Co Wy spożywacie ostatnio?
………………..
Ja to ostatnio niewiele spożywam, bo jakiś wredny wirus sprawił, że “pacjęt ma hore fszyzdko”:(
Ale jak to, że nie NIESIE KASI?!? Ciociasamozło, rozwaliłaś mi świat ;)
Zielony mosteczek już nigdy nie będzie tym, czym był.
Że trawka się sama niby nie sieka?
Bez sensu :D
Jak sama? Kozą się jej nie sieka, ani kosą ;)
No sorry Zeroerhaplus, moim hobby jest uświadamianie dzieci, że Św Mikołaj nie istnieje ;P
Święty Mikołaj NIE ISTNIEJE???!?!?
BUHAHAHA!!!
(to miał być demoniczny śmiech)
Przepraszam ale muszę. Otóż jestem już od jakiegoś czasu ręka prawą “10”.
Wczoraj dyktował mi wypracowanie na temat: Opisz siebie – scharakteryzuj. Były pytania pomocnicze. Min. o plany zawodowe.
“….W przyszłości chciałbym zostać neurohirurgiem i wynajdę lek na raka muzgu. A jak mi się nie uda to antyterorystą i będę chronił ludzi. ”
(Pisownia oryginalna – pan doktor z małą dysleksją :))
Swoją droga wyobrażam sobie rozpoznanie choroby: “…Pacjęt ma hory musk.”
I jak go nie kochać tego “10”?
Pisownia oryginalna – bo pisał ambitnie na brudno lewa reką!!!
Kachna, przy „…Pacjęt ma hory musk.” parsknęłam śmiechem – bardzo głośno.
dziękuję :)
Ależ – na zdrowie! Szczególnie dla Twojego musku!!
Tak mię teraz przyszło do głowy, że po raz pierwszy chyba nie zgadza się tytuł…
“że konia nie ma to każdy widzi”
Ależ jest koń! Klaczo-wałach frygijski!
Bo z Wami to już tak jest. Człowiek tylko piśnie, że czegoś nie ma, że czegoś mu brak, a Wy już zaraz: “ależ proszę, proszę, Kanionku, masz tu konia, a nawet dwa! (bo i klacz, i wałach)”, takie z Was dobre ludzie :)
Kanionku, my byśmy Ci nieba przychyliły! Przeca wiesz :)
Łaaa! Mam kalendarz! Wspaniały! A opakowanie to mistrzostwo świata!
Paryja – dla Ciebie i Chłopa najwyższe wyrazy uznania za włożoną pracę. Toż paczka sama w sobie na ścianę się nadaje :)
Pierwsze uff.
Jeszcze 33 uffy i będę mogła (tfu tfu w puste i niemalowane) się urżnąć :)
Paryjo, dzięki wielkie za wkład w wysyłkę dla Ciebie i Twojego Chłopa. I wogle dzięki.🙂
Ciociasamozło.
Przyłączam się do Twoich zachwytòw i wyrazòw uznania, gdyż paczka z kozą na wierzchu i koziołkowym kalendarzem w środku do mnie też dotarła i odpowiednie wrażenie wywarła.
Kalendarz wisi na honorowym gwoździku, a ten kartonik z wierzchu stoi oparty o ścianę na komodzie 😀
Mam i ja! Tadam! Cud, miód i czekoladowe fistaszki:) Taj jak Ciociu mówisz, kopertę koniecznie trza wieszać przy kalendarzu! Przecudności. Wielkie podziękowania dla obojga Paryjów – Paryjostwa.
No miałam poprawić literówki, a to samo hyc i poszłoooooo! Podziękowania należą się również Mitence. Mitenki!!! Słodkie fiołki i buziaki.
Takoż i ja dziękuję.
PRZE-CU-DO!!!
Paryja jesteście Mistrzami Świata w pakowaniu!! napawałam się z 15 minut zanim otworzyłam, a tam…. Tradycja we wrześniu:))))))))))))))Najwspanialsza, przyda się na początek roku szkolnego:)))
Nie mam buziek, więc ZACHWYT, ZACHWYT, ZACHWYT, 10 ZACHWYTÓW…….
Oczywiście dla @Mitenki też ZACHWYT, ZACHWYT, ZACHWYT, 10 ZACHWYTÓW…….
Cieszę się że się uśmiechnęłyście do “koperty” :)
Prosiaczku mam nadzieję że resztę roku też masz, a nie tylko wrzesień !
A ja jeszcze się nie napawam. Hlip, hlip.
Wy/raz nie płakaj. jutro powinien dojść.
AAAAAA!!!!!!!!!! Przyszedł kalendarz!!! Kozy w kalendarzu i koza na kopercie! A tekst “uwaga, zawiera kozy” – mniodzio. Po prostu bajka. Dziękuję WSZYSTKIM, co się do powstania tego cuda przyczyniły.
Paryja, jeśli do mnie jeszcze kalendarza nie wysłałaś, to błagam , wstrzymaj się z wysyłką przez 4-5 dni. Nie ma mnie w domu i nie będzie komu odebrać paczki. Jeśli koperta jest tak piękna jak tu Kozy piszą to wolałabym żeby nie poniewierała się gdzieś na poczcie. Jeszcze mogłaby zaginąć a tego bym nie przeżyła.
Buba, wszystkie poszły we wtorek ale nie martw się, po tej paczce to czołgi mogą jeździć i stado kóz przegalopować i nic jej być nie powinno, nawet trzylatek nie da jej rady ;) co najwyżej adres się zetrze, wtedy upominaj się o niebieską przesyłkę!
(i dzieła sztuki to się nie spodziewaj, bo się zawiedziesz ;) )
A jeśli nie niebieską(bo sobie przypomniałam że kilka było innych) to z niebieską kozą :)
A jeśli nie niebieskiej(bo sobie przypomniałam że niektórych nie trzeba było maskować;)) to z niebieską kozą :)
No wywaliło mnie z neta i z odpowiedzi, a kiedy napisałam i wysłałam to się okazało że jednak poszło :)
Potwierdzam, trzylatek nie da rady, a Kanionek rozbrajał paczkę przez dobre pół godziny, i to przy użyciu ostrych narzędzi!
Listonosz dotarł do mnie z kalendarzami już wiele, wiele godzin temu, i mało mnie szlag nie trafił na okoliczność braku dostępu do Internetu, bo TAK się chciałam pochwalić, że ja też już mam! I zanim przypływ dobroci boga Aero się skończy, to jeszcze dopiszę, że to opakowanie to JEST dzieło sztuki, oraz że idę klęczeć na grochu (przed wiszącym na ścianie w kuchni kalendarzem), bo teraz mogę się przyznać, że byłam jedną z osób wątpiących w to, że ten kalendarz powstanie. Chwała Wam wszystkim, którzy w tej koziej aferze palce maczaliście :)
Ty Kanionek nowych zajęć sobie nie wymyślaj (klęczenie na grochu), tylko skoro masz już kalendarz, to pisz, kiedy rusza serowa fabryka! Mój John dziś w Chochołowie za jakimiś łoscypkami się rozgląda – tak tęskni za serkiem wędzonym.
No chciała se baba odpocząć (a że na grochu? może lubi!) to ją od razu do roboty pędzą ;)
Kiedyś sobie wymyśliłam że wiejska religijność nadgorliwa wzięła się z tego że dawniej jedynie w kościele i podczas modlitwy mogły se baby legalnie odpocząć ;)
Otóż to! No i się długo nie naklęczałam, bo trzeba było Kozie Stowarzyszenie Astronomiczne pozamykać (serio, kozy lubią patrzeć w gwiazdy; ja to bym wszystkich pozamykała najpóźniej po Dobranocce, ale małżonek mówi: “no toż daj im pożyć, Kanionek”, więc teraz zamykamy towarzystwo dużo później, jak już sobie powyliczają te kozie horoskopy), sianka donieść, wody dolać, chleb z piekarnika wyjąć, a w tym czasie myszy wyniosły cały groch i o, już po modlitwach.
Monika – sery na serio zaczną się pewnie gdzieś pod koniec kwietnia (na kwiecień mam jakieś dziesięć kóz zapisanych w kolejce do porodówki), a jeśli chodzi o wędzone, to niby też, tylko w tym roku będę to musiała jakoś inaczej zorganizować, żeby np. nie wędzić trzech krążków, tylko co najmniej dziesięć naraz. Bo raz, że szkoda “paliwa” (nie każde drewno nadaje się do wędzenia, a nasze zasoby tego właściwego się kurczą), a dwa, że biegania i pilnowania przy trzech krążkach jest tyle samo, co przy dziesięciu, więc znów chodzi o czystą ekonomię. Nie wiem, może będzie np. jeden w miesiącu “tydzień serów wędzonych”, albo coś…
Kanionku, ty nadal pieczesz chlebek? Taki pyszny jak opisywałaś, z chrupiącą skórką? Już mi pociekła ślinka.
A kozom się nie dziw. Sama z przyjemnością patrzę w gwiazdy. A u was pewnie piękne niebo…..
A kiedy można zacząć zapisywać się na sery?
Jacie, to stąd to awizo na polecony w mojej skrzynce, com już podejrzewała niecne urzędy o jakoweś niezdrowe zainteresowanie moją skromną osobą ! Lecę jutro świtem bladem na pocztę ! I dzięki wszystkim dyskutantkom za koński wątek siekany z fryzyjsko/frygijskim dżenderem w tle, ubawiłyście mnie setnie.
I ja też już mam:-) Przyjmijcie wyrazy wdzięczności i podziwu, Kozy wspaniałe! To namacalny dowód, że Stado Kanionka ma MOC :-)
Przepiękny! Wszystkie panie na poczcie były wniebowzięte kozią kopertą i żałowały, że nie otwieram jej przy nich. Jutro kalendarz jedzie ze mną do pracy ! Wielkie dzięki!
P.S. I wiem, że Paryja nie ma na imię Paryja, ale i tak się zdziwiłam :), że jednak nie ;)
Doskonale rozumiem o czym mówisz :D
Kiedy dzwonię do Kanionka i ona mi mówi “cześć Agnieszko” to ja wpadam w panikę że się dodzwoniłam bógwidzie :)
I nie przestawię się że Mitenki, Kanionek czy Buka mają imiona ludzkie a nie tylko “kozie” ;)
Jak robiłam przelew za kalendarz na poczcie, Panie koniecznie kazały wpisać konkretne dane na fiszce do wpłaty a ja przecież tylko numer konta znałam. Z wysiłkiem przypomniałam sobie że Kanionek imieniny obchodzi na Anny. I poszedł przelew na Annę Kanionek :)
Becia :)))))
A ja byłam chyba niegrzeczna, bo jeszcze nawet awiza nie dostałam.
Za to wiem, że i ja będę mieć niespodziankę :) Nie piszcie pliiiis jak wygląda paczka od Paryi :D
o matko-kozo, Mitenki, jak Ty byłaś niegrzeczna, to ja dostanę kalendarz w grudniu po południu? weź, bo się załamię.
Jeśli któraś Koza nie dostanie przesyłki do poniedziałku to warto się przejść na pocztę i zapytać. Już kilkukrotnie mi się zdarzyło że na “śledzeniu przesyłki” miałam informację że doręczono awizo, a awizo nie było. Przesyłka za to spokojnie czekała na poczcie.
Przy poleconych niestety nie można śledzić drogi przesyłki, jest tylko info że wyszło i doszło.
No to czuję, że czeka mnie spacer na pocztę. Bardzo musiałam być niegrzeczna. Bardzo niespołeczna? Dobrze, że niedaleko. Rzut przesyłką.
A jednak jest! Było awizo w skrzynce. Zarumieniona z ekscytacji drżącemy ręcamy rozpakowywałam zmyślny a urodziwy pakiet. Paryja, Mitenki, Kanionku – możecie Wszystko! Szacunek i wielkie podziękowania za nakład pracy, pomysłowość i tempo. Dla mnie zawsze rok się zaczynał w kwietniu. Teraz – tym bardziej :-)
wy/raz, to z emocji zgubiłam Ciebie. Podziękowania i dla Ciebie za kompozycję :-) Wszystkim Wam-Nam dziękuję, Dziewczyny, bo jest za co!
I tu występuje obrazek ze skromnie spuszczonymi oczkami. Dziękuję. Ale tak naprawdę to Mitenki i Paryja wykonały najwięcej pracy. I dowiedziałam się niby tego co wiem, że opakowanie może być genialne;
Ty Wyrazku drogi też masz ogromne zasługi przy tworzeniu naszego dziecka. Nikt nie miał tyle zapału co Ty! :)
Wersja… ja to taka cicha woda jestem. Z wierzchu aniołek, a dyjabeł tkwi pod skórą ;)
Hej ,hura wszystkie kozy, mam, właśnie był lekko zdziwiony listonosz, dzięki wszystkim kozom, które dołożyły kopytko do pracy nad kalendarzem, no a zapakowanie – pełne zawodowstwo. Będzie sobie wisiał w firmie , bo ja tu większość czasu spędzam. Buziaki.
Mam, mam. Jak cudnie zapowiada się ten weekend kiedy będę macać mój kalendarz. Do poniedziałku by mnie chyba rozerwało. O rety jaki cudny…. Opakowanie mistrzostwo świata, to już sztuka nie opakowanie. Zdjęcia i podpisy – cuda “nie siekają się” :-)). I tą główną kartkę z opakowania z kozą naprawdę chyba powieszę koło kalendarza i do kwietnia będę się napawać podobizną Pacanka i skaczącą kózką Paryi. Mitenki, dopisek w marcu mnie rozłożył na łopatki. Jak ja was Kozy kocham!!! choć nie ściskam, bo teraz bolą mnie ręce od odpakowywania.
Paryja, odlicz 2 kalendarze mój i Ewy na mój adres. Zaraz jak dostałam puściłam maila.
Nie dostałam :(
Bo puściłam do Ewy, a precyzja w doborze słów nie jest najwidocznie moją mocną stroną.
Kusiło mnie by dopisać na końcu – to be continued ;)
MAM! :) ha!
mój wścibski listonosz ocipiał: “ale o co chodzi, bo wie pani, tu jest napisane, że może zawierać kozy?” :D :D :D :D
Mafią mu zapachniało. Kozy nostry podejrzewał.
MAM I JA!
(czyli z tą moją grzecznością nie jest tak najgorzej)
Państwo Paryjostwo – kreatywność level master :))))) Cudo, aż szkoda rozpakowywać!
No w końcu, no w końcu, Koziokalendarzowa Projektantka ma. Teraz Kozy została nam incepcja, Kanionek znowu nie uwierzy :-))
NO :)
Piękny kalendarz poskładałaś, prawda?
Kalendarz, takie emocjony, że… góry nosić. A zachwyty są szczere. Kalendarz cudo, pakowanie cudo. Wiem, powtarzam, ale chcę, żebyście pamiętały jakie z was zdolne kozy.
Mam i ja!!! Pieknie zapakowany i on sam też piękny. Ale ja mam jeszcze dodatkową niespodziankę, Paryja dwa razy do roku przejeżdżam bliziutko jadąc do mamy na obowiązkowe wakacje, zazwyczaj we wrześniu. Szacun dziewczyny za kalendarz iest naprawdę super, Kanionek buduje markę :-D
Wpadnij na kawę :)
I ja mam ! Super, wielkie dzięki organizatorkom akcji kalendarzowej . Zdjęcia i cytaty cudne, w następnej edycji na okładce proponuję umieścić drzewa genealogiczne, może tam się zmieszczą ? Paryja, pakowanie mistrzowskie, nawet znaczki pocztowe dobrane kolorystycznie :-) Adres wygląda jak wypisany atramentem, gęsim piórem.
Mój K. , któremu nakazałam podziwianie Waszego dzieła, trochę się zdziwił, że kalendarz zaczyna się od kwietnia, ale w pełni podzielił argument “a niby czemu nie ?” Cud, miód i orzeszki, muszę dla tego dzieła znaleźć odpowiednie miejsce, nie godzi się wieszać go z boku lodówki, gdzie zazwyczaj lądowały kalendarze.
Foch!
Nie fochaj, Kachna :) Wszystko wskazuje na to, że nie będziesz ostatnia.
W zeszłym roku dostałam od rodziny kartkę na święta już na początku grudnia. Zdziwiłam się, bo normalnie nie są tacy nadgorliwi, ale okazało się, że to była kartka z poprzedniego roku. Moja mama chciała być pewna, że dojdzie i posłała poleconym w kopertce. Fakt, doszło :)
A ja wciąż na wyjeździe i nawet nie wiem czy awizo przyszło. Pocieszam się inną kozą
http://demotywatory.pl/4753854/Facet-przejechal-na-swoim-motorze-202km-zeby-narysowac-za
Cicho kozy, nic nie mówić o kalendarzu. Ja na razie mam tylko awizo (tak Paryja, tak-jest!) ale poczta u nas otwarta dopiero w poniedziałek!!!!! Ćwiczenia na cierpliwość!
I ja też! Awizo miałam w już w piątek, ale nie zdążyłam odebrać. Zacieram rączki na dzisiaj!
Hej!
MAM KALENDARZ!
Ale najlepsze, że opakowanie przesyłki to jest w zasadzie DZIEŁO SZTUKI i ja nie mam serca go wyrzucić!…
Witaj w klubie wielbicieli opakowania kalendarza! :D
Dzień dobry Kanionku, Małyżonku i cała Koziarnio.
Od jutra będzie piękna wiosenna pogoda, ze słońcem, zefirkiem i dobrym humorem.
Chociaż dobry humor mnie nie opuszcza odkąd mam kalendarz. Piękny! Szkoda, że nie mogę być oryginalna i pochwalić opakowanie. Nie jestem i chwalę bardzo!
Mam pytanie do Paryi – czy koza z opakowania to zastrzeżony znak ? Bo mam zamiar wykorzystać szablon i ozdobić kózkami taras.
Pozdrawiam wszystkich.
Ja szablon z neta zerznęłam ;)(tylko nikomu nie mówcie) i Tobie też tak radzę, będziesz mogła sobie powiększyć do żądanej wielkości i precyzyjnie wyciąć, ja mogłam zgubić jakieś detale.
Wysłałam Ci maila cobyś miała łatwiej;)
Dzięki wielkie.
To co -śliczne kalendarze?? A opakowania jeszcze śliczniejsze?
Acha.
Super.
To może ktoś mi opowie o tym kalendarzu…..
Foch!
O 11,03 Twoje kalendarze przekazano do doręczenia (cokolwiek to znaczy ;))
Wyczszym jeszcze trochę!
Kiedy już nie mogę…
Bądź dzielna! Pomyśl, że czeka Cię coś, co my mamy już za sobą :)
(chyba, że Paryja wyśle drugą turę paczek – mogą być z powietrzem ;))
Bycia dzielną mam po ….końcówki!
Będę marudzić.
Dawać moja paczkę -beeeee! Łeeeee!
Kachna bo Twoja paczka pewnie najpiękniejsza i ją wszyscy macajom po drodze i się z nią rozstać nie chcom:))))
A ja swoją kozę oprawiłam w ramkę i mam na ścianie na wiecznom pamiontkem.
Kachna jak ja Cię rozumiem……
Nie mam nic- nawet awizo i właśnie wróciłam z poczty gdzie usłyszałam, że nic dla mnie nie ma !?!
Także fanklub łączy się ……
Brzydkie słowo, BRZYDKIE SŁOWO!
Z przesyłką Kachny listonosz lata po mieście i jej szuka ;) bo skoro od godziny jedenastej jest napisane że wydano do doręczenia i przygotowano do doręczenia, to ja to widzę tak, że Pan Listonosz wyjął paczkę z torby i trzyma ją w ręce gotów wręczyć adresatowi ;)
Przesyłka Cichej Wielbicielki wyszła z mojej poczty i dalej cisza.
Kalendarz Pluskat jest w tej samej sytuacji.
Kalendarz 0rh+ w piątek opuścił nasz kraj.
Reszta Kóz albo ma awizo albo listonosz zaraz zapuka ;)
Niedługo będę znała numerki paczek na pamięć :D
No weź Paryja – każdy numer to DWADZIEŚCIA cyfr!!!! to jakieś tryliony!!! I tak jesteś WIELKA!
Jutro idę na pocztę z tym numerem i jak się okaże, że nie nic ma to już nie będę CICHA i usłyszysz mnie NA PEWNO!
Bo nowy rok się zbliża i nie życzę sobie bez kalendarza (i opakowania :)
Wasze przesyłki różnią się najwyżej sześcioma ostatnimi cyferkami więc trochę mniej ;) A ja i tak widzę to obrazkiem (krzesełko, krzesełko, bałwanek, łabądek ;))
Kalendarz 0Rh+ dotarł do rąk adresata :D
Już teraz wiem, co inni mieli na myśli ;)
Dzięki :)
PS. Kalendarz jest ładniejszy niż się spodziewałam ;P
Horror jakiś oraz akcji kryminalnej film!
Ktoś porwał mojego listonosza – bo nie zapukał dziś. A to jest baardzo dziwne. Codziennie przynosi masę rachunków oraz faktur a dziś nic. Nie było go.
Tak – ONI musieli się zwiedzieć, że idzie do mnie TAKA przesyłka i przejęli.
Biedny listonosz.
Znaliśmy się już z dziesięć lat. Wino mu kupowałam na święta. I gorąca herbatę z imbirem i malinami zimą a lemoniadę z lodem latem. Lubił moje koty.
Ale miał pecha pewnie – na niego padło przejąć najbardziej pożądaną przesyłkę w Polsce.
Ajajaj!
Ojojoj!
Ojatam ojtam Kachna zaraz kryminał… Nie zdzierżył facet napisu o Kozach i otworzył, żeby zobaczyć jak się koza do środka zmieściła i teraz Cię unika bo boi się przyznać :)
Kalendarz go wykończył. To była ta kropla, która przegięła czarę goryczy (zapożyczone).
Dostałam, odebrałam i powiem jedno RE-WE-LA-CJA! Kalendarz wisi już na ścianie, zaś dzieci okładkowemu koziołkowi robią ramkę. Z różowym brokatem .. Może wybaczy bo na lodówce będzie wisiał. Dodatkowo chciałam dodać z Paryja prześlicznie kaligrafuje. Całe rodzina dyskaligrafików stwierdziła że chyba ten adres wytniemy i przykleimy na domofon.
Tym “kaligrafowaniem” to mniód lejesz na moje serce :) Ja może nie dyskaligrafik ale pisać nigdy nie lubiłam i nie umiałam. Postanowiłam polubić i się naumieć:) już lubię:)
Ojacie, Kozy Kochane :)
Pierwszy raz od kilku dni się uśmiechnęłam, czytając o Waszych kalendarzowych perypetiach (Kachna – daj znać, czy trzeba zrobić zrzutkę na okup – niech ONI go oddadzą! Listonosza też!), o tych emocjach sięgających zenitu i sufitu, o obgryzionych do łokci paznokciach… TAK się cieszę, że aż nie wiem :)
Paryja – przypomniałam sobie, jak to na wciąż wczesnym etapie „afery kalendarzowej” zastanawiałyśmy się z Mitenki, czy może jednak nie przesłać tych kalendarzy do mnie, żebym je podpisała (wiesz, „ałtograf ałtora”, muśnięcie produktu celebryckim pyłem, itp.) i sama rozesłała do wszystkich Kóz z OK, ale teraz wiem, jakie to byłoby straszne nieszczęście i niepowetowana strata! Ja umiem tylko okutać paczkę taśmą na śmierć, więc doniesienia o odebranych z poczty kalendarzach wyglądałyby mniej więcej tak: „dostałam paczkę…”, „ja też…”, „no ja już też…”, a dzięki Tobie mamy WYDARZENIE :)
A mnie nie było, bo jakieś trzy czy cztery dni temu znów położyły mnie zawroty głowy (jedna doba całkiem wyjęta z życiorysu, później to już jakoś szło, od ściany do ściany), i nie powiem, trochę mnie to dobiło, bo od trzech miesięcy próbuję wyjść na prostą, a tu znowu ślepy zaułek, i nawet przedwczoraj Wam napisałam długi i wyczerpujący (no mnie wyczerpał) komentarz o tym, dlaczego już mi się nie chce żyć, i że kiedyś trzeba sobie szczerze powiedzieć, że “lepiej to już było”, no ale na szczęście Windows mi się zawiesił i musiałam skraszować kompa, więc komentarz diabli wzięli. No i dobrze. Wczoraj już mogłam nawet wypić kawę, dzisiaj chodzę prawie prosto, dałam sobie w łeb kilka razy i postanowiłam żyć tak długo, aż umrę. Owszem, działam wolniej i gorzej, niż kiedyś, i owszem, mam trzy tony wyrzutów sumienia i dwa kilometry długu wdzięczności wobec Was, i jeszcze nie mam siły nadrobić zaległości, ale naukowcy wciąż jeszcze nie opublikowali jednoznacznego stanowiska ws. długości trwania chwili, więc kto powiedział, że chwila słabości nie może trwać dłużej, niż trzy miesiące, za to wiadomo na pewno, że jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było, więc trzymam się tego, że jakoś to będzie.
Chciałam powiedzieć, że wszystkim Wam bardzo dziękuję :-*
Kanionku, czymże są trzy miesiące w odniesieniu do wieczności? Tak, że luuuuzzz. Toż to chwilka 😉
“jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było…”
i tak trzymaj Kanionku :*
Wiem, że nie będę oryginalna, ale i tak się pozachwycam: kalendarz to arcydzieło, a opakowanie to mistrzostwo. Dziękuję, dziękuję bardzo wszystkim Kozom za możliwość nabycia tego wiekopomnego dzieła.
A dzięki Waszym zachwytom nad opakowaniem to pomogłam pani na poczcie odnaleźć moją przesyłkę, bo szukała i szukała i już się chciała poddać, a ja z daleka (mimo żem krótkowidz) zobaczyłam ją i zawołałam: “Moja ci ona, moja” i tak pani pomogłam, bo coś jej cyferki nie pasowały. (Tak naprawdę powiedziałam: “niech pani sprawdzi tę niebieską”, ale ten poprzedni tekst bardziej mi odpowiadał do oddania dramaturgii sytuacji).
tu Sieka,
dziękuję, za kalendarz, już doszedł i jest piękny. Opakowanie, przyznaję sensacyjne. Dzieciaki (lat 8 i 4) tylko zawyły z zawodu, że to NIE dla nich. Młodsze zrobiło kolorowankę z kozy na opakowaniu. Wisi u mnie przy maszynie do szycia. Nadal powracam do akcji “usunąć marzec”. Pozdrowienia z Dolnego Śląska
Paryjko odwróć się za siebie i sprawdź czy tam za Tobą aby przypadkiem znowu nic nie chodzi, bo miałybyśmy następne Wydarzenie:))))
Wiosna przyszła, Wydarzeń mi się chce!!!!
Proszę bardzo Prosiaczku- wczoraj skończyłam wyszywać świnkę na dziurze w spodniach młodszej córki. Jak tylko chwilkę miałam to nocami siadałam i dziergałam po troszeczku. Tadadam…wydarzenie jest- skończyłam ! Niosę uchachana i pełna dumy z siebie (bom ja nie mistrz rękodzieła a tu proszę świnka z ryjkiem i zakręconym ogonkiem rozpoznawalna bez werbalnej podpowiedzi) te dżinsy z wesołą świnką dla córy, 10-latka spogląda i rzecze… no weź mama świnkę to ja chciałam pół roku temu, teraz to świnek nie lubię, wolę smoki… Taa , to już pół roku minęło? Nie zauważyłam..
Jak dziergałam czapeczkę synu, to w połowie musiałam spruć, bo się okazało, że już za ciasna :(
I nie, nie był już wtedy niemowlęciem..
Tak że ten, ciesz się Becia, że spodnie jeszcze nie za małe. A śwince zawsze możesz dorobić skrzydełka, łuski i stosowny ogon ;) (może w postaci aplikacji, a nie wyszywania? bedzie szybciej ;) )
No moje spodnie to się na ten przykład zrobiły za ciasne. I to tak podstępnie nagle, z dnia na dzień wiosnę poczuły i od razu za ciasne. Chyba złośliwe z charakteru alboco.
Prosiaczku kochany na to jest prosta rada – spodnie z fajnej dzianiny i gumka. I już Ci żadne głupie spodnie krzywdy nie zrobią!
A jak tam Twój kalendarz – fajny?
A koperta ? koperta jaka?
och, och powiedział Prosiaczek przewracając kolejną stronę TEGO* KALENDARZA, mmmruu zamruczał Prosiaczek słuchając ściany razem z Tradycją we wrześniu…
A KOPERTA??? NIE ZDRADZA SIĘ TAKICH TAJEMNIC.
Grzeczna będzie to dostanie w końcu. Wszystko przez to, że nie chce być grzeczna.
Bo ja grzeczna już byłam. I to nie działa.
A być niegrzeczną jest bardzo trudno. Paradoksalnie.
Ale czekam. jak dziś listonosz nie przyjdzie – to naprawdę zacznę się o niego martwić.
A jak przyjdzie i nie przyniesie – to naprawdę zacznę się o niego martwić tym bardziej.
To prawda z tą niegrzeczną i to też nie działa.
Z mojego doświadczenia działa być dobrym dla siebie i tym się kierować. (nie chodzi mi o egoizm)
Ja zmierzyłam wczoraj “10” stopę – 25.5 cm….
Potem “15” – 30cm.
(Bo jak wiecie ja nie mam co oglądać z zachwytem jak inne kozy wieczorami i sprawdzać co na następny dzień w KALENDARZU się dzieje….I tak….)
I potem zmierzyłam długość całkowitą dzieci i wyszło mi w sumie 341 cm.
I duży się w nic nie mieści z rzeczy dobrych jeszcze jesienią. A mniejszy też ale są rzeczy po dużym
I na dodatek wciąż nie mam wiecie czego.
Hihihihi, bo Ty nawet KALENDARZ masz z osobowością i On nie jest gotowy na spotkanie z Tobą. Czasoprzestrzeń se musi zorganizować:))))
Wiesz co ciocia.. nie mierzyłam… Posłucham mądrzejszego i zmierzę ZANIM śwince dorobię grzebień i skrzydełka…
Mnóstwo chodzi, jestem światowej sławy specjalistką od głupich pomysłów (a co najmniej głupawych).
Np. Zamiast forum czy komentarzy mamy RADIO.
“Radio Rodziny Kanionka ”
Ciociasamozło mogłaby nam zaprojektować i wydziergać specjalne bereciki :)
Każda koza miałaby dostęp do mikrofonu a osioł robiłby dżingle! (jakkolwiek się je pisze) Kanionek prowadziłaby audycje przyrodnicze “Jak przetrwać wśród kóz ”
MałyŻonek prezentował prognozę pogody (pamiętam) ….
Wesoło by było prawda ?
To miało być pod komentarzem Prosiaczka(ale nie wyszło)
A w TYM radiu(o) koguty mogłyby cenzurę robić ;)
Radio Rodziny Kanionka brzmi trochę… Rydzykownie ;) Zwłaszcza, że wspominasz o BERECIKACH :D
To może “Radio Wolna Obora”?
Mam i ja. Kalendarz został komisyjnie rozpakowany i … komentarz męża … ” z kozami?!!!!
przecież ty się boisz kozy” :)
Kozy na zdjęciach są nie groźne ;)
Bardzo dziękuję wszystkim Kozom, które stworzyły to wspaniałe dzieło sztuki, a szczególne ukłony przesyłam dla Paryji za ekstra opakowanie przesyłki :))
Kanionek, a Elka się rozsypała jak straszyła?
No właśnie nie! Ja ją już kilka razy zamykałam na noc w pokoiku dziecięcym, bo “wszystkie znaki na ziemi i niebie”, oczywiście na próżno, choć ONA była zadowolona – porcja sianka tylko dla niej i nikt jej pyska w miskę nie wkładał. Ostatni alarm porodowy był przedwczoraj – Elka, zawsze dzika i niedotykalska, stała jak ten słup soli na środku koziarni, pozwalała się głaskać (niewiarygodne, ale tak było), zaglądać sobie pod ogon (czego normalnie to NIGDY W ŻYCIU), pomacać po cyckach (gdy na tym etapie nawet nie drgnęła to serio Wam mówię, myślałam, że ona umarła, tylko zapomniała się przewrócić), a nawet zajrzeć w zęby (cuda, cuda ogłaszają!). Zaglądanie w zęby nie jest częścią obowiązkową przy ustalaniu, czy koza ma się zamiar rozsypać, no ale skoro już tak stała, gotowa na wszystko, to czemu nie? Dzięki temu wiem, że Elce się trzecia para stałych siekaczy wyrzyna, czyli już trzy lata jej stuknęły.
Tak, zamknęłam ją na noc. Tak, rano Elka była bardzo z siebie zadowolona, już się nie pozwalała nigdzie dotykać (dzie mie z tymi łapami, łachudro!?), a dzieci nadal nosi przy sobie ;)
A to inteligentna bestia :):)
Mam, mam! Cudowny!!! Nawet pani na poczcie uśmiechnęła się od ucha do ucha.A to też bezcenne.Dziękuje Kozy, jesteście Wielkie.
Paryja, a możesz przesłać nam jeszcze jedną “czołówkę”;-))? Bo były do mnie wysyłane kalendarze dla mnie i Ewy i mamy tylko jedną skaczącą kózkę. I co prawda pokazałam Ewie kartonik, ale myślę, że chciałaby swój. Taki do macania i cieszenia się nim na własność. A tak nawiasem mówiąc chyba pierwszy raz piszę z prośbą o przesłanie opakowania…… Jednak kozy ROBIĄ z człowieka wariata.
Kachna, Twój kalendarz znów został przygotowany do doręczenia :) może mu fryzurę robią? albo co?
Cicha Wielbicielko i Ty dziś powinnaś swój dostać.
Wy/raz ja bym Wam przesłała, ale nie mam już ani skraweczka kartonu ;)
Kozy kochane! nie sądziłam że opakowanie wzbudzi aż takie emocje :)
Nawet się zastanawiałam czy w ogóle ktoś zauważy … A tu oprawy, brokatowe ramki, kolorowanki :)
A tylu pochwał to ja, od kiedy przestałam ciotkom wierszyki deklamować, nie dostałam :)
Pacanek dostał się do programu “Metamorfozy” i teraz kąpią go i czeszą :))))
I będzie taki śliczny biały, puszysty koziołek wielkanocny. W sam raz do koszyczka ;-))
Uffff dobrze że nie Pacanka z MOJEGO kalendarza.
To w przyszłym roku jeszcze będą wierszyki? To ja już się zapisuję na 2 opakowania :-)) Paryja, już zbieram tektury, żebyś mogła się rozwinąć twórczo ;-).
Jasne:) Wierszyki, kwiaty i dzieci w strojach ludowych :) I orkiestra nadęta :D
Paryja, Ty w przyszłym roku powinnaś zrobić własny, konkurencyjny kalendarz: “Dwanaście twarzy Nikosia”. Opakowanie już masz opracowane, tylko szablon sobie zmienisz na ośli, a jeśli do kalendarza dołączysz coś w rodzaju pozytywki z tym DŹWIĘKIEM, co go słyszałam przez telefon, to kwestię orkiestry nadętej już będziesz miała z głowy :)
Podpowiem Ci jeszcze, że pozytywka powinna się odpalić w noc sylwestrową, tak 5 minut po północy, gdy już wszyscy będą mieli jakieś noworoczne postanowienia (rozumiesz – człek sobie myśli: “w tym roku zacznę robić ćwiczenia na kręgosłup”, albo: “zrobię w domu generalne porządki”, albo: “nie będę się przejmować drobiazgami”, a Nikoś na to: “IHAA HA HA HA HA HA!”). Sukces murowany :)
Popyrtały Ci się koniowate Nikoś to kuń Agiag a moje oślisko to Newton. Ale masz rację dźwięki osiełka są w stanie wybić człowieka z każdej “rozsądnej” myśli :D
Kiedy kalendarz kiełkował i jakoś odzew był marny to se pomyślałam że zamówię sobie kalendarz z własnymi stworami :) ale się okazało że nie muszę :)
A milion twarzy osiełka to Wam kiedyś pokażę bo Newton baaaardzo jest miniasty :)
A propos popyrtania: sześć kóz urodziło mi siedmiu gówniarzy (dziś Pączka szczęśliwie powiła córę) kiedy wchodzę do obórki to pierwsza moja myśl na widok szczyla który mnie zaczepia to: “a czyj łón” ;)
Kanionku powiedz mi czy Ty na pierwszy rzut oka od razu dzieciucha poznajesz i dopasowujesz do mtki ? Bo ja pryztak drobnej ilosci musze się nieco skupic .
wlasnie mi cos trafio klawiaturę
Dlaczego ja napisałam “Nikosia”? Co jest ze mną nie tak? Dokąd zmierzamy?
Hm. Jak do tej pory nie miałam nigdy problemu z określeniem, który dzieciak do którego cycka przynależy, a w przypadku ciąż mnogich pamiętam nie tylko, który króliczek jest jakiej płci, ale nawet to, który się urodził jako pierwszy z rodzeństwa. Ale po pierwsze: DO TEJ PORY, bo w kwietniu czeka nas taki wysyp koziołków, że nie sądzę, żebym ogarnęła pamięciowo taki kociokwik, a po drugie: Ty masz kozy (i koziołki) dość jednolicie umaszczone. To tak, jakby mieć same białe :)
Naprawiłam klawiaturę :)
Pamiętać to pamiętam (zwłaszcza że mnogą ciążę mam jedną)ale przy dopasowaniu do matki muszę się skupić. Mam teraz trzy cappuccino i trzy czekolady i Demoniszcze. Czekolady różnią się białą grzywką a cappuccino różnią się białą grzywką , Demoniszcze się różni :)
Mam i ja! :)
A sylwester (początek Nowego Koziego Roku) 1 kwietnia podoba mi się najbardziej na świecie! Pierwszy początek roku bez petard! Cudo! I z postanowieniami noworocznymi nie ma kłopotu – zawsze można się wykręcić sianem i zasłonić datą ;)
A koperta… Ach i och i oh la la! Pani na poczcie dziwnie na mnie patrzyła ;)
Państwo Paryjostwo i wszystkie Kozy, które przyłożyły kopytko do tego przedsięwzięcia megaszacun i szapoba! :)
I te postanowienia to najlepsiejszy argument za tym, żeby zawsze zaczynać rok w kwietniu :D
Otóż to. Kto by brał poważnie jakieś deklaracje składane 1 kwietnia?
Bożena już to sobie wszystko dokładnie przemyślała.
Kachna, słyszałam że Twój listonosz się znalazł :D
Przyszło, doszło JEST! I zatkało kakało………….
Paryja – MISTRZOSTWO ŚWIATA! Czyli Twoje opakowanie jest Miss Świata!
No i nowa świecka tradycja: Nowy Rok w kwietniu!
Na koniec tekst mojego dziecka: Mamo, czytasz jeszcze jakieś wiadomości czy tylko te kozy?!?
Także ten: łubu dubu, łubu dubu niech nam żyje Prezes naszego klubu! Niech żyje nam! (i wszystkie kozy zamięszane w to wydarzenie też :)
To mówiłam ja Cicha Wielbicielka.
Napisałam taki długi komentarz i mi coś błąd wyskoczył i go zjadł. a teraz musze do ułamków wracać. Więc potem napiszę.
Buuuu
Dla osób z zamiłowaniem do nauk ścisłych – jak ktoś to rozwikła, Nobla ma jak w banku. Hipoteza Rieman’a. Zapuść 15. Chyba już wie co to liczby pierwsze?
https://www.youtube.com/watch?v=usE0TwqPDME
Najpierw sama obejrzę – bo matma była mi miła bardzo. Jemu też zapuszczę. I przytrzymam przed kompem, paradoksalnie…
A początki ułamków z “10” to wyzwanie.
Oboje powinniśmy pijać meliskę przed nauką;)
Ale uczeń pojął.
I się nie pozabijaliśmy.
Sukces.
I tylko cztery razy chodził na siku w ciągu godziny. I sześćdzisiąt osiem razy pytał jak długo jeszcze. Brrrr.
To podobnie jak ja swojej 10tłumaczyłam pojęcie skali. Duża skala i mała skala. Mapy to nie jest jej mocna strona :)
Ty to nas lubisz…. Ta możliwość obłędu przy wnikaniu w temat. Choć mając prawie 80 chciałabym zasuwać tak po bieżni jak naukowiec na filmie (na razie wiem co to bieżnia i zasuwam gdzie indziej). Cały czas mam stanowisko, że 1 też jest liczbą pierwszą tylko niesłusznie wykluczoną z definicji, ale uzyskała oddzielną kategorię.
Może dlatego mamy mało wyników naukowych, że podawana jest tylko pierwsza definicja:
Liczby pierwsze to liczby naturalne, które posiadają dokładnie dwa dzielniki (liczbę 1 i samą siebie). I KONIEC I KROPKA PO CO WNIKAĆ POZA 1
Oto kilka początkowych liczb pierwszych: 2,3,5,7,11,13,17,19,…
Jeśli liczba naturalna większa od 1 nie jest liczbą pierwszą, to jest iloczynem dwóch liczb naturalnych od niej mniejszych. Liczby takie nazywamy liczbami złożonymi.
Liczby złożone to liczby naturalne, które posiadają więcej niż dwa dzielniki.
Kilka początkowych liczb złożonych: 4,6,8,9,10,12,14,15,…
Czytają forum również młodsi, więc może tą 15… doprowadzisz do … Nobla?
P.S. Ile kóz macie pierwszych a ile złożonych?
No ale przyszła przesyłka czy nie? Bo jak nie, dawaj adresa – wyślę Ci swój kalendarz :) żebyś coś miała póki nie wykupisz listonosza z łap rzezimieszków.
No czo Ty, Mitenki? Jeśli ONI nie oddadzą listonosza z kalendarzem, to ja mam przecież jeszcze trzy sztuki w zapasie (kalendarzy, nie listonoszy. Po listonoszach zostały tylko sprzączki i rzemyki od torby), i Kachnie wyślę. No jak Ty miałabyś żyć bez tego kalendarza?!
Mój już wisi, i wcale mi nie przeszkadza, że mam od kilku dni kwiecień :)
Jest!
Listonosz ostatnio jakiś taki…zagubiony i jakiś taki przedwiośniowy….może on jest KOZĄ???? Mówił, że by był ale nie zdążył ale jakie to ładne i czy nie zrobiłabym mu kawy bo jakoś tak śpi od kilku dni. Więc wiecie, zrobiłam i nawet czekoladkę dostał żeby inni oczekujący na ważne listy oraz przesyłki mieli szansę;) Koty go obsiadły a potem “10” skutecznie obudził zalewając szerokim strumieniem pytań na temat jak to jest być listonoszem bo może on by dodał do listy przyszłych zawodów jakby i antyterrorysta mu nie wyszedł. Uf.
Otóż tak:
– kalendarz bardzo elegancki, bezprzesadny, przejrzysty . Śliczny.
– zdjęcia bardzo kozie:)
– opakowanie – hm – no nie przesadzałyście z tymi zachwytami. Ja nie wiem Paryja co Ty na to – ale jednak się przyznam – bo ten koza z paczki taki ognisty i pełen werwy i on teraz jest okładką mojego kajetu z klientami trudnymi i dłużnikami…
Bójcie się się więc mnie teraz! (bu ha ha ha ha!)
Dziewczyny od kalendarza – bardzo dziękuję.
Takie rzeczy budzą do życia.
A “15” jak zobaczył to wszystko, poczytał – styczeń!!! – to skomentował: czyste wariactwo!
A więc życzę Ci synu kiedyś takiego wariactwa. Bo o nie bardzo trudno i jest WARTOŚCIĄ.
A jak i gdzie świętujemy “sylwestra”??
Jak to gdzie Sylwestra (czy też Balbiny) TU!
A jak ? A jak kto lubi :)
No właśnie Paryja, też jestem ciekawa. Wszystko już doszło? Możemy zrobić wielkie UFFF?
Świetnie, że listonosza jednak nie porwali ;-)). Paryja, możesz już odetchnąć czy jeszcze jakieś przesyłki w drodze?
Nie porwali ale jakiś zmaltretowany był. Bardziej niż normalnie.
A może porwali ale się nie przyznał.
Kto wie?
Kto za nim nadąży – jest jak wiatr! Szalony, wolny i śmiga dziś jak halny! Już był! Przyniósł jak zawsze rachunki.
……..
Idę się położyć chyba. Pogrypowa jestem i mi się coś porobiło.
Jeszcze Bajeczka nie odebrała(awizo ma).
Kozy a powiedzcież mi czy każda dostała to co zamawiała? bo mnie nieco stresuje czy np. nie pomyliłam paczek i komuś nie wysłałam za mało albo za dużo ?
Śnią mi się po nocach różne szopki z kalendarzem w roli głównej ;)
Ja nie dostałam jaja sadzonego!
Ja też nie, a niektóre to nawet gówno dostały i jajka!! Wyjaśnienie na forum ;-)). A tak sobie pomyślałam, że ty Mitenki przekłuwająca nasze pomysły w czyn jakoś jeszcze mało pochwał otrzymałaś. A skoro ty niezabudka, to się nie godzi, więc: Hip hip!! Hura!! Dzięki tobie kalendarz kształt ostateczny ma!!
przekuwająca
Myślałam że przyjedziesz na fajkę (nawet ją znalazłam po zimie) i te, no, ośmiorniczki co to u mnie nie rosną, i wtedy dostaniesz swoje jajo! (w dowolnej formie ;) )
Bo wiesz, ja nie mogę do Ciebie na fajkę przyjechać bo po pierwsze: mieszkasz w mieście a po drugie: ja mam KOZY :)
Gdyby nie Mitenki toby kalendarza w ogóle nie było!
I napisałam posta do wątku chwalebnego ale taki był wzniosły i duszoszczypatielny że uznałam że poczekam aż akcja kalendarz się szczęśliwie zakończy(BAJECZKO ODBIERZ POLECONY) I wtedy się słusznie urżnę i zmiękczona używkami upublicznię hymn pochwalny na cześć MITENKI:D
A propo koźlątkowej kwietniowej nawałnicy poczyniłam spis Kanionkowego stada:
Faceci- Andrzej, Lucek, Pacanek oraz chłopaki-Mariusz, Jaś, Jacek, Placek, mały Szarik
Kobitki- Tradycja zwana Kredensem, Bożena, Irena, Krówko, Roman, Pipi, Kachna, Kawka, Herbatka, Kredens zwany Taboretem, Szarik zwany Raszikiem, Tereska, Małabożenka, Małezło, Kryśka, Elka, Czesio oraz dziewczynki: Aranka, Małgosia, Bawarka, mała Szarik
Razem: 29 sztuk !! a rozpęknąć się może jeszcze 11 sztuk ..ulala.. Zgadza się Kanionku? Ciekawe czy Roman wywinie taki numer jak w zeszłym roku..
A jeśli chodzi o rodowody, co to się nowe Kozy dopytywały, to chyba z dorosłych kóz to tylko Krówko, Roman, Pipi, Kachna i Małabożenka są Kanionkowej hodowli, no i Lucek jasna rzecz. Reszta dorosłych chyba nabyta. Prawda Kanionku? Ale czyimi dziećmi one są to już się pogubiłam. Oprócz Małejbożenki oczywiście :):) A Małezło to chyba Tereska miała na cycu jak do Ciebie przyjechała.. hmm.. a może coś pokiełbasiłam..
Córka mi podpowiedziała:) A więc Krówko i Roman to córki Ireny, Kachna Tradycji, a Pipi Bożeny :) A Małezło nie jest Tereski tylko Kawki :) Co młody umysł to młody a nie ta moja skleroza..
Poza tym mam niejasne podejrzenie że Tereska i Herbatka to dwa wcielenia tej samej kozy…
Eee chyba nie .. bo to nie ta Tereska co to stała się Herbatką, tylko całkiem nowa tylko imię się jej dostało po tamtej Teresce co stała się Herbatką.
A Pipi, Krówko, Roman i Kachna są po Andrzeju, jak jeszcze Pecikiem się zwał..
A Małabożenka chyba Luckowa..
Rany boskie Kanionku jak Ty to ogarniasz!!!
Becia! zakręciło mi się w głowie :D Karuzela z madonnami :)
Wszystko przez Małego żonka ;) i zmienianie imion. A i o Irenkowej Idzie zapomniałam :( Karuzela z kozami :):):)
Becia, ty to zaraz etat Kronikarza dostaniesz ze wszystkimi przywilejami aktualizowania :-)) – od Koziego Nowego Roku (kwiecień), jak już się kozy rozsypią. Co prawda Kanionek wspominał coś o ograniczaniu się, ale ja tak do końca nie wierzę. A tak na marginesie Kanionku, dobrze się Becia podoliczała? Nie, że jej nie wierzę, ale kanionek to we śnie litanię imion i pokrewieństw pewnie wylicza.
A mnie jakieś za przeproszeniem gówno łapie, bo trzeci dzień mnie telepie.
Optymistyczna informacja dla pracujących, szczególnie w zamkniętych pomieszczeniach. weekend ma być ładny, a w poniedziałek JESZCZE ładniejszy, tak 20C.
I gęsie pióro, jako atrybut godności :))
Jeśli chodzi o tę godność, to jeszcze zależy, gdzie sobie człowiek takie pióro wetknie :D
Wy/raz – całe szczęście, że my pracujemy na otwartej przestrzeni, i dla nas meteło ma na weekend obietnicę całych pięciu stopni. Dobrze chociaż, że na plusie ;)
Tak, po tych kilku poprawkach Becia się dobrze podoliczała (ja wciąż nie wiem, jak Ty to Becia robisz!), kozie towarzystwo to obecnie 30 sztuk. I owszem, Herbatka miała być Tereską, ale ze względu na kolor kurtki i koleżankę Kawkę, została Herbatką. A obecna Tereska przybyła do nas wraz z Kredensem, zwanym Taboretem, i Raszikiem, co był Szarikiem. A jeśli wydaje Wam się, że uff, nareszcie w miarę to wszystko ogarniacie, to spieszę donieść, że Małabożenka nazywa się teraz Betonikiem (pieszczotliwe zdrobnienie od “betoniarki”, którą była przez jakieś dwa miesiące), natomiast na Małe Zło małżonek woła “Dabl” (od “Double Unicorn”). Ziokołek bywa nazywany Białym Nieporozumieniem, a Kredens vel Taboret – Białą Porażką.
Wy myslicie, że to Wy macie problem? A co te biedne kozy mają powiedzieć!? Stwierdzenie: “ja już nie wiem, jak się nazywam” nabrało dla nich całkiem nowego znaczenia, i jeśli jutro małżonek wyjdzie na zewnątrz i głośno zawoła: “wiadro!”, to każda z tych biednych, skołowanych kóz pomyśli: “a może to mnie wołają? Może to właśnie ja jestem dzisiejszym wiadrem?”.
A gdzie Kanionku miałby sobie wetknąć gęsie pióro kronikarz?
W kałamarz z inkaustem ofkors :P
Wy/raz , fakt że Kanionek ma hopla na punkcie swoich kóz ale myślę, że tym razem to zapowiadane ograniczanie to na serio. Po pierwsze- pastwisko Kanionka nie z gumy a każda koza swoje zjeść musi. No chyba że nowy leśniczy nie będzie tak rygorystyczny jak stary i kózki będą mogły robić za leśne sarenki. Biorąc jednak pod uwagę historyjki jakie słyszeliśmy o tamtejszych myśliwych to ja bym się bała. Po drugie Kanionek ma tylko dwie ręce- w lipcu będzie 17 kóz do dojenia (jeśli Tradycja też bo nie wiem) x 15 min to ponad 4 godz. dojenia. Można je rozdzielić i połowę doić rano, połowę wieczorem ale i tak Kanionkowy kręgosłup dostanie wycisk. Dodatkowo weź pod uwagę, że do każdej kozy musisz przypisać tak ok pół tony obornika rocznie do wywalenia z koziarni. Oczywiście najpierw trzeba słomę do koziarni włożyć. Do tego trzeba będzie te 15 litrów mleka codziennie przerobić na ser. Strzelam bo nie wiem jak mleczne są te kózki Kanionka a mixy wbrew pozorom też mogą sporo go dawać.
Nie wy/raz w tym roku czekają Kanionka bolesne rozstania, bo mimo że to dziewczyna wielkiego serca to fizycznie nie da rady.. I tak się o nią martwię jak da radę z tak dużym stadem jak ma.. Z Małym żonkiem mają tylko cztery ręce.. No chyba że przyjmą KOZY z Obory na warsztaty parobkowe :)
A ja dziś odebrałam kalendarz, i dołączam się do okrzyków podziwu nad opakowaniem i kalendarzem- och,och,och!!!Sa przecudne!!! Oglądałam,, oglądałam i uśmiałam się jak norka :)
I kalendarz, ku smutkowi mojego Małża, wisi u mnie w gabinecie(a nie w domu).Ha!Przecież tu będzie najbardziej potrzebny, żeby mnie rozśmieszać i rozpogadzać. Kanionku, kiedy książka? Bo ja bardzo, bardzo bym chciała…
Pozdrawiam Oborę calutką!!!
I spóźnione, choć niekoniecznie. Cały czas idzie: https://www.youtube.com/watch?v=D8NM9DF2VCg
Aż się wzruszyłam. Tyle wspomnień.
Jakie tamte wiosny były piękne i…proste:)
A ja mam tą płytę z autografami :) Na koncercie wygrałam :)
Nadszedł czas odwiedzin kotła, niebo bezchmurne i mam pytanie. Kto potrafi z marszu wyjść i pokazać palcem gwiazdę polarną? Naturalny kompas, czasami może uratować tyłek.
Gwiazdę? W MIEŚCIE?
Ale, ale. Ja mam dla Ciebie (dla nas?) lepszy czelendż – znalazłam na youtube filmik faceta, co w lesie chatkę wybudował, z dachem pokrytym dachówkami, które zrobił z gliny (i wypalił w piecu zrobionym z gliny), a najlepsze jest to, że WSZYSTKO zrobił przy pomocy prymitywnych narzędzi (które zrobił sam) i z materiałów dostępnych w lesie – glina, kamienie, drewno. Mówię Ci, stawiamy lepiankę. I kozom też zrobimy lepiankę. A jak zobaczysz jego system ogrzewania, to Ci buty spadną (jemu najwyraźniej spadły, bo chodzi boso, i w ogóle jest goły, jeśli nie liczyć szortów).
Dobra, może nie lepiankę, bo w sumie nasza chata jeszcze jakoś się kupy trzyma (chociaż… małą lepiankę na próbę można zrobić, dla wprawy, na przyszłość jak znalazł i w ogóle), ale możemy zrobić nową, większą wędzarnię! I ja już prawie wiem jak! Tylko ja nie mam tyle pary w rękach, co ten facet, więc może umówimy się, że ja się zajmę tą częścią od chodzenia boso, a Ty będziesz targał glinę z lasu :D
(no wiem, WIEM, co Ty byś beze mnie zrobił :))
Ja potrafię, a bo co?
Po chwili zastanowienia: nawet, jeśli sobie północ określę, to nic to nie da, bo żeby zobaczyć ją, tę gwiazdę, musi się ściemnić a jak się ściemni, to oprócz gwiazdy rzeczonej NIC nie zobaczę, więc raczej się nie ruszę w żadną stronę, bo se nogi połamę. Daje mi to piękną możliwość leżenia na glebie z widokiem na gwiazdę polarną w oczekiwaniu na świt ;)
No, chyba że mówimy o pustyni. Równej pustyni. Bez tych tam krzaczków, co to je wiatr na filmach gania po podłodze, bo się zaplaczę. I bez kaktusów. I welwiczji ;)
A wydmy? Wydmy są konieczne i na pustyni, i w Łebie ;)
Szklanka nie jest do połowy pusta tylko pełna. Zgubiłaś się w lesie jest po zmierzchu, gwiazdy widać, świeci księżyc, można się przemieszczać. Scenariusz drugi: masz latarkę. Scenariusz trzeci: masz latarkę, która świeci jaśniej w stronę kościoła. Scenariusz czwarty: jesteś niewidoma, głuchoniema, bez nóg, ktoś Ciebie zostawił na złość w lesie.
Zaszalejmy i dodajmy do punktu czwartego: i przywiązał do drzewa, i nie mam rąk ;)
Bez rąk i nóg, zakopana po szyję w mrowisku…
.. i posmarowana miodem, ale tylko tam, gdzie nie da się sięgnąć językiem…
A co mi tam. Bez języka :)
Wiecie, aż strach wam podpaść ;-D
A tak poza tym przypomniałeś (mimowolnie?) o słynnym podejściu do szklanki, które od lat mnie niemiłosiernie wkurza. Bo albo pełna albo pusta, i o.
Dlaczego nie mogę mieć po prostu pół szklanki wody? Hę? Panowie mechanicy od duszy i umysłu, zabronicie mi?
Wody lub czegoś innego ;)
Bojowa dzisiaj jestem. Jutro odwiedziny teściowej, zbieram siły ;)
Zdecydowanie czegoś innego! Zwłaszcza jutro ;)
Dużo cierpliwości dzisiaj ORh+
Zeroerha, żyjesz?
Żyję :D
Muszę tylko dotrzeźwieć do siebie ;)
Było w pytkę :))
Z marszu nie, ale jak mam nad sobą kawałek nieba to dam radę. Tylko pod ziemią kompletnie tracę orientację. Normalnie jakby mi ktoś wyłaczył wszelkie namierzanie kierunku. Potrafię się zgubić w przejściu podziemnym i warszawskim metrze.
Ale tak w ogóle to podobnie jak Zeroerha – po ciemku się raczej nie przemieszczę bez obrażeń ciała ;)
Żaden problem. U mnie gwiazdy nawet przez okno w dachu widać – no, chyba że niebo zachmurzone.
Gwiazdę Polarną? Phi-phi. A Mizar dostrzeżesz, Mały żonku? Na nim to bowiem Indianie testowali (czy nadal? nie wiem) swój wzrok sokoli. Dla ułatwienia dodam, że jasna to gwiazdka tuż przy Alkor widniejąca ;-)
na niej
Mój sokoli wzrok dostrzega Mizara bez problemu. Moje dotychczasowe doświadczenia wskazują, że z reguły jest to temat obcy płci pięknej. Pamiętam jak dawno temu szedłem sobie nocą z pewną panną rozmawiając o niczym, zapatrzyłem się w niebo, na co ona, że chyba nie zacznę nawijać o gwiazdach. Coś mi wtedy uruchomiło obwody zabezpieczeń i doszedłem do wniosku, że z tego pieca chleba nie będzie.
Aaa, to dlatego Kanionek piecze CHLEP!
A niektórzy nie wierzą, że los zapisany jest w gwiazdach. ⭐🌜⭐
No mi z tego opowiadania o gwiazdozbiorach (tak się zaczęło i byłam bardzo wdzięcznym słuchaczem) zamiast chleba wyszedł straszny zakalec.
I dwie całkiem udane bułki….
Całkiem udane bułki umilają chleb życia powszechny.. :)
Małyżonek, z tymi gwiazdami to prowadzisz jakieś badania statystyczne czy casting na drugą żonę, żeby wsparła Kanionka w dojeniu kóz? ;P
Ty mi się tu nie wykręcaj gwiazdami – betoniarkę masz?
Sprawdziłam już na pawlaczu, w piwnicy i szafce z butami. Zostały mi jeszcze szafka nad lodówką i skrzynia w kanapie. Na razie nie znalazłam :/
Cholera, mogłam nie wyrzucać tego starego malaksera!
Cisza taka…
Pewnie wszyscy betoniarek szukają.
U mnie nadal niet :(
Calutki dzień się grzebałam w ziemi, wykopałam milion chrzanów, betoniarki nie znalazłam. Warzywniaczka mi się kozia mać zachciało, szpinaczku własnego, słodkiego groszku, soczystej marchewki, pomidorków (tak wiem, pisałam że nigdy więcej pomidorów w gruncie a marchewkę i tak zeżrą “chomy i kruczki” a resztę rude ślimole).
I ryję teraz niczym dzik jedyny kawalątek którego kozy z osłem nie zajęły.
Kozie grządki (dynia, cukinia )przeniosę do stóp gnoju, czy obornika jak kto woli(czy gnój ma stopy?) ) a ludzkie zrobię tam gdzie kilka lat ściółkowane było i ziemia nie jest już żółciutkim betonem.
Wpadłam w szał warzywny na niecałych dwóch arach ;)
Ja mam, ale nie oddam. Łączy nas bowiem miłość wielka i namiętna :)
Hmm, jakies rezerwowe kalendarze sa przypadkiem?
Jak bym sie w kwietniu okreslila, to jest szansa jeszcze sie zalapac?
A poniewaz opakowania paryjowe wyszli, to mozna jakas fotkie obejrzec?
Przepraszam, ze ja tak z lista zyczen i glupich pytan.
Chyba wywołałam Cię telepatycznie :)
Oczywiście, że jest dla Ciebie zarezerwowany kalendarz, a jeśli chodzi o opakowanie, to mam część oryginału (ze swojej paczki), a resztę postaram się jak najlepiej odwzorować. Jeśli się zdecydujesz. A jeśli nie, to spoko, Twój kalendarz powieszę sobie w pokoju.
Piszę, że Cię wywołałam myślami, bo kilka godzin temu napisałam odpowiedź na komentarz Paryi, w którym kazałam jej się pożegnać z wizją rychłej, celebracyjnej popijawy, albowiem gdyż nie wszyscy przecież jeszcze odebrali kalendarz, i chodziło mi właśnie o Ciebie. Komentarz diabli mi wcięli, potem poszliśmy z małżonkiem do koziarni, i zapomniałam napisać drugi raz, a teraz już nie muszę.
Czy to się zalicza do zdolności paranormalnych?
:)
Ale mi sie milo zrobilo… Glupia jestem, nie?
W kwietniu na pewno sie zdeklaruje, na 90 % na tak.
A co do zdolnosci normalnych i paranormalnych, to Ty Kanionku posiadasz ich ilosci nienormalne!
Jak to robię Kanionku? A prościarsko- córom co wieczór muszę odpowiadać na pytanie “Co tam mamo słychać u kózek Kanionka?” To opowiadam co tam u Tradycji, Bożeny i Ireny- Kóz założycielek stada słychać. A one skubane zaraz – A u kózek włoskich to co słychać? A u tych od Kurdefelka? A u tych od Małego Dziadka? I tam wymyślam różne przygody o wieczór – to się imiona utrwaliły. Tylko nowy przychówek musiałam dodać :):)
Mitenki, a gęsie pióro chętnie przyjmę. Wetknę se we włosy- zawsze chciałam być Indianką. W szale młodości należałam nawet do PTPI :):)stąd też potrafię Mały żonku wskazać Gwiazdę Polarną. Nawet córy nauczyłam :) Fakt, w mieście kiepsko widać, ale Mikołaj przyniósł mojej 13 lampkę nocną z gwiazdozbiorami . To taki mały projektor który rzuca gwiazdozbiory na sufit i przećwiczyliśmy co nieco :)
Kalendarze odebrane, opakowanie robi furorę począwszy od pań na poczcie po spotkanych po drodze sąsiadów. Zawartość natomiast raduje 5 rodzin z przyległościami, tak, że fala dobrych myśli, radości i zachwytów rozchodzi się szeroko, a wręcz może się nawet wzbudza meksykańska fala. Dziękuję wszystkim autorkom tego sukcesu.
UUUUUFFFFFFF to mogę chlać !!!!
Akcja kalendarze zakończona! ( tak pamiętam o NW ;))
Wykoty zakończone! (no może jeszcze Borsucz w lipcu)
nie mam wymówki trza się brać do życia i roboty :D
No chyba że ktoś jakąś miłą zadymę jeszcze wymyśli ;)
Mówisz – masz. Ja jeszcze ne odebrałam kalendarza bo mnie wciąż nie ma w domu. Co więcej, podobno awiza też w skrzynce nie ma. Wracam w weekend to będę wyjaśniać na poczcie. Jak mój kalendarz przepadł to ja nie wiem, nie przeżyję albo mnie szlag na miejscu trafi
Eno! nie róbcie mi tego! ;)
Wg “śledzenia przesyłek ” listonosz komuś wręczył Twój kalendarz 20 marca.
Sprawdziłam że doszło i uznałam że wróciłaś i odebrałaś. Nie masz zaprzyjaźnionych sąsiadów którym mógł listonosz wydać polecony? to się czasem zdarza.
Wysłałam Ci mailem nr przesyłki.
Według e-monitoringu wszystkie paczki zostały odebrane. Czy ktoś jeszcze nie dostał ?
Nie było sygnału od Agiag i Pluskat.
Kanionku a Twoje Ludzie dostali?
Tak, moje ludzie już rozszarpali paczkę i każden zaniósł swój łup do gniazda :)
No masz, kolejna tajemnicza sprawa i podstępne, nieuprawnione przejęcie kalendarza przez osoby niepowołane – to pewnie Buby listonosz sam się na świstku podpisał (takie koślawe “Buba” napisał, a potem powie, że to Buba pisała, tylko lewą ręką, bo w prawej już trzymała kalendarz i nie chciała oddać), kalendarz powiesił sobie w piwnicy (wszyscy zbrodniarze trzymają dowody swych zbrodni w piwnicy!) i chichocze zadowolony ze swojego sprytu!
Paryja, Ty JUŻ wszystkie koziołki urodziłaś? A przede mną jeszcze dwanaście niewiadomych! No i Ziokołek, zapisany na lipiec, bo jakoś tydzień czy dwa po poronieniu już się ocierała o Pacanka, zachęcająco merdając ogonkiem. Pacanka nie trzeba było długo prosić ;)
Jest, jest, JEST! i jest super. Mój kalendarz. Faktycznie, sąsiadka odebrała ale nie ta, którą podejrzewałam. Powieszę GO sobie w sypialni i będę co rano odczytywała sobie kozie sentencje.
Ale, ale…. Opakowanie.
Jest, co prawda niebieskie dzieło sztuki ale (tu chwila ciężkiego, przepełnionego zgrozą i urazą milczenia)
BRAK OSTRZEŻENIA, ŻE MOŻE ZAWIERAĆ KOZY!!!
nie, nonaprawdę…. foch!
UFFF :D
Dobrze że się znalazł :)
Bardzo przepraszam za brak ostrzeżenia! Bardzo Cię zaskoczyła zawartość ?
To teraz tylko ośmiorniczki…
Paryja, zawartość mnie oczywiście nie zaskoczyła. Ale listonosz, sąsiadka…. Niebieska koza i takie ostrzeżenie, cała wieś miałaby o czym dyskutować. No i jeszcze – inni mieli a ja nie. Dziwisz się, że mam focha? :-)
Buba, na mojej paczce też nie było ostrzeżenia. NA MOJEJ, ROZUMIESZ. Mojej własnej, z moimi kozami!
Możesz więc spokojnie uznać, że ten brak to swoiste wyróżnienie – Ty oraz sam Kanionek, całkiem bez ostrzeżenia!
Buba i tak Cię nie było na miejscu więc ominęłoby Cię całe zamieszanie,
Ale obiecuję że jeśli będzie następny raz to Ci Trzy ostrzeżenia napiszę :)
Trzy ostrzeżenia:
“Uwaga, może zawierać kozy.
Uwaga, może zawierać bombę.
Uwaga, może zawierać imigrantów ORAZ ich kozy, ORAZ bombę”
Listonosz myli się tylko raz.
Oj, wy żartownisie? A zapomniany wąglik? Nie dziwcie się 17 czyta Dżumę. A, Paryja, cały czas wisi Pacanek, bo dopiero zmienię go w Kozi Nowy Rok!! I kurczę, Kanionku dobrze, że jesteś o tej porze, jak tam wymiana komórek? O sprawę, która nie tyczy Cię osobiście nie śmiem pytać.
No to już mi trochę lepiej. Ale następnym razem dostanę trzy???? Dostanę??
Normalnie, jak Was czytam, to aż mnie zazdrość zżera, że nie zdecydowałam się na kalendarz. Ale od dawna nie używam wiszących kalendarzy. Taki kupiony ze względu na zawartość (rocznicowy mojej drużyny harcerskiej) od lat leży na dnie szafy – dosłownie, więc pomyślałam, że nie ma co ich mnożyć. A tu takie przeżycia estetyczne i emocje.
TEGO kalendarza nie da się schować na dnie szafy, wiesz w nim są kozy, więc wylezą ;)
Też nie używam ściennych kalendarzy, ale TEN mam. I powiesiłam na honorowym gwoździku w miejscu, obok którego przechodzę baaardzo często. I teraz baaardzo często się cieszę i humor mi się za każdym razem poprawia na jeszcze bardziej poprawiony.
Po romantycznym komentarzu o gwiazdach czas zejść na ziemię. Czy ma ktoś może do opchnięcia betoniarkę za tzw. półdarmo? Może komuś zalega opuszczona od lat?
Betoniarka jako zakończenie czwartego scenariusza? Hmm…
Kto aż tak Ci podpadł? ;)