Że panna Krówko porodziła syna, czyli o cudach niechlubnych i przedwczesnych

Słuchaj – zwolnij, inaczej niczego nie zobaczysz
Co ta chwila o ósmej siedem rano może znaczyć?
Czym ty smakujesz te sekundy?
Goniąc na łeb, na szyję, widzieć jest trudniej

Bo ponoć jeśli nie ma miłości w sercu moim
Jeśli nie umiem, nie chcę kochać, wtedy się boję
Strach niejedno ma imię
A więc róbmy tak abyś był, była przy mnie”

Kazik na Żywo, “Jeśli kochasz więcej, to boisz się mniej”, z albumu “Las Maquinas de la Muerte”, 1999

Tak. No cóż. Bydlęta i owszem, klękają, tylko pasterzowi coś więźnie w gardle śpiew. Oczywiście, że wiedziałam, choć “nie chciałam wiedzieć”. Od dwóch tygodni sprawdzałam wiadome więzadła. W piątek około dwudziestej puściły, zaprowadziłam Krówko na świeżo wyścieloną porodówkę, owce musiały się zadowolić spaniem na sianie pod gwiazdami. Tylne drzwi do koziarni zostawiłam otwarte, żeby w razie wu miały możliwość wejść do środka, z czego skorzystało kozie towarzystwo i też wybrało nocny piknik pod gołym niebem. Wiem, bo do koziarni zaglądałam jeszcze o trzeciej nad ranem (“Marsjanin” musi zaczekać, bo sprawy na Ziemi się skomplikowały).

Tak. No cóż. Kto nie wierzył, że trzymiesięczne kozy mogą zajść w ciążę, teraz musi uwierzyć. Z moich obliczeń wynika, że spóźniłam się z kastracją i separacją męskiej części drużyny o jakieś dwa tygodnie. Głupie dwa tygodnie… Dałam dupy jako hodowca, a jedynym pocieszeniem jest fakt, że matka i dziecko mają się dobrze. Poród trwał krótko, bo około godziny ze wszystkim, łożysko wyszło czterdzieści minut później, w całości. W sumie był to, nie licząc aktu rozwiązania się Tradycji, najkrótszy i najmniej skomplikowany poród w mojej koziarni, a w tym samym czasie, gdy łożysko opuszczało Krówko z jednego końca, drugi koniec zajęty był chrupaniem świeżego, wonnego sianka, i tylko ja sapałam z napięcia (urwie się, czy wyjdzie całe?).

Tak. No cóż. Grunt, że wszyscy zdrowi, a życie toczy się dalej. Siedzę przy stole w kuchni, nie smakuje mi wino z wczorajszego bigosu, i mam ochotę zajarać. Tak ze dwie paczki naraz. Bo widzicie, to jeszcze nie wszystko. Za niedługi czas przyjdzie pora na Pippi… Kachna i Roman na sto procent nie są w ciąży, co jest ulgą, ale i zagadką jednocześnie.

Tak. No cóż. Nie pozostaje mi już nic, jak tylko przedstawić Państwu Krówko i Kazika. Nie wiem, dlaczego akurat Kazik; po prostu Kazikiem się ten koziołek urodził i to było widać od razu:

Kazik 5 Kazik Mama Krowko Kazik i Krowko Kazik z mama Kazik 2 Kazik z mama 2 Kazik 3 Kazik 4

Idę posypać łeb popiołem. Mam całe dwa wiadra, takiego węglowego, myślicie, że wystarczy?

PS. Małżonek powiada: “daj spokój, Kanionek. Wypadki się zdarzają. Zobacz, jakie masz śliczne kózki, każda inna, wszystkie zdrowe. Nic nie bój, będzie dobrze”. Więc boję się coraz mniej. Martwi mnie tylko, że Krówko ma mało mleka. Wyhodowała wymię wielkości dwóch komunistycznych pomarańczy (czyli tych kubańskich, zielonych, po które się stało w kolejce i dawali 2 kg na łeb), ale to prawie sama tkanka, a mleka jak na lekarstwo. Młody fika zadowolony, ogonkiem kręci jak mały helikopterek, ale zawsze sprawdza oba cycki i mam wrażenie, że chciałby zeżreć więcej. Dużo więcej. Oczywiście z tym też sobie poradzę, mam kilka litrów zamrożonej siary (pamiętacie, jak musiałam zdajać siarę z Tradycji i reszty, bo one akurat miały aż za dużo i cycki im pękały z tej mlecznej obfitości?), a za kilka dni Kazik będzie już mógł pić “zwykłe” kozie mleko. Tyle, że karmienie takiego fąfla butelką to ścisły rygor i nie ma zmiłuj – co dwie godziny przez pierwszy tydzień, co cztery przez kolejne dwa, później może być już rzadziej, ale nie wolno dać za dużo naraz, ani “na zapas”, bo w najlepszym razie skończy się biegunką, a w najgorszym nawet śmiercią. No więc nie odpocznę sobie nawet w grudniu, no chyba że Krówko jednak się rozkręci. Jest matką idealną – wylizała Kazika sumiennie, fachowo odcięła zębami pępowinę na odpowiedniej wysokości, nic nie musiałam poprawiać. Gdy tylko młody oddali się na więcej niż metr, przywołuje go drżącym z obawy głosem, lub idzie za nim. Gdy on próbuje coś wynegocjować z parą opornych cycków, ona stoi cierpliwie i nawet nie drgnie, gdy on, trochę zniecierpliwiony niską podażą, szarpie cycka zębami. No więc może jednak zaskoczy z tym mlekiem…

PPS. A tymczasem dzisiaj została mi wymierzona kar(m)a za grzechy. Rąbie sobie Kanionek drewienko siekierką, takie tam drzazgi na rozpałkę, a tu HYC! A tu BĘC! Jeden kawałek pieńka rozbił się tak dowcipnie, że szczapka z całej tej uciechy radośnie oddzieliwszy się od macierzy odskoczyła i zdzieliła Kanionka ostrym kantem między oczy. I masz za swoje, Kanionek:

hyc i bec

Wybaczcie – czoło mi się niewytwornie świeci, bom właśnie wróciła z objęć Pana Pieca. Ale ponieważ żyję i nie wyłupało mi oka z połową mózgu, to pewnie kara ta okaże się niewspółmierna do winy i jednak przyjdzie mi popierdalać z butelką i smoczkiem.

wtf

352 komentarze

  • thais

    Kanionku ,zdarza się, trudno, ale dobrze napisałaś, grunt że wszyscy zdrowi , a Kazik naprawdę śliczny, tylko trochę szkoda że nie Kazia :)

    • kanionek

      Dziękuję, Thais :) Ano niby szkoda, ale powiem Ci, że w trakcie porodu myślałam tylko o tym, żeby wszyscy go przeżyli, włącznie ze mną ;) I koziołek, czy kózka, nieważne – ulga, że wszystko poszło dobrze, bo chyba nie zniosłabym innego scenariusza.

  • Jak Harry Potter Kanionek z ta blizna! A okular zabezpieczajacy do tego rabania Kanionek zaklada? Bo czolo rzecz nabyta, ale o dobre oko trudniej!

    Wilcze guano rozrzucone?

    • kanionek

      Harry Szroter i Koziarnia Bez Tajemnic. Okular spawacza jest na liście “czego jeszcze nie mamy wśród tony rupieci”, ale mam kask motocyklowy i rozważam jego nowe zastosowania :)

  • zośka

    nojapierd………, zostawić kanionka na miesiąc, to se przychówku naprodukowała, że ogarnąć nie mogę :))) co tu się wogle wydarza???!!

    • kanionek

      :D
      No wiem, nie tak miało być. W grudniu planowałam sobie zrobić odleżyny od nadrabiania zaległości w czytaniu, a Wam machnąć na “odwalsię” coś o bigosie i o tym, że zimno, a tu dupa. I kozia, i owcza. Co zrobić ;)

  • shal

    A to niespodzianka.Dla nas.Kazik cudny,ale gąska też.Napisałabym,że wyszło szydło z worka,bo nie mówiłaś nam,że jesteś Hinduską, ale wycofuję to szydło,bo nie chcę wprowadzać brzydkich słów do bloga.Liczę,że Krówko da mleka,jak krówka.

    • cornick

      Tak tak, Kanionek ma klasyczne hinduskie bindi, które oznacza, że jest chroniony przez męża ;), a że pomiędzy brwiami znajduje się najważniejsza czakra, bindi ma też chronić przed ubytkami energii poprzez to miejsce.
      A tak wogle, to Kanionek se luknie na dłonie i stopy, bo to może stygmaty?!
      Kazik jaki śliczny!

      • ciociasamozło

        Ojej, może Kanionek powinien plaster nakleić, bo mię myśl naszła, że przez dziurkę to więcej energii ubędzie.

        • kanionek

          Ciocia – plasterki są dla mięczaków. Prawdziwy wojownik obnosi się z ranami bitewnymi z dumnie podniesioną głową, jako i ja się dziś po całym B. obnosiłam. Jakby kto zapytał, co mi się stało, tobym odpowiedziała, że kuku na muniu, ale nikt nie zapytał. Znieczulica!

      • kanionek

        Tak, Cornick, mam stygmaty i rozsiewam woń fiołków! A może tylko fioła?
        Nie znam się na czakrach, ale powiem Ci, że ta moja walnięta spuchła i chyba będzie przybierać kolory tęczy. Tak ma być?

    • kanionek

      Hłe, hłe, hłe (to w kwestii szydła).
      A ta gęsia szyja wygląda, jak długo w wodzie moczona – taka pomarszczona. Gdybym ja miała taką szyję, to raczej nikt nie powiedziałby, że ładna. Cóż, widać warto urodzić się gęsią ;)

      • zeroerhaplus

        Gęś jak ulepiona wygląda. Znaczy się, sztuczna, plastikowa albo z innej ceramiki. Jasteś pewna, że ktoś fantoma gęsiego nie podłożył zamiast oryginału?

  • mitenki

    Wiedziałam, wiedziałam! Nie, że kózka nowa, ale że pogłowie zwierzyny Ci się powiększyło tego byłam pewna, odkąd napisałaś, że musiałaś wrócić z Marsa.
    Tak jak rzecze Małżonek – grunt, ze wszyscy zdrowi, mleka mało bo kozia mama młoda, ale się rozkręci. Kazik wygląda jak synek Kachny albo Tradycji :)
    Okular zabezpieczający przy rąbaniu drewna – must have! Bo ładne oczy masz….

    • kanionek

      Hm. Czyli robię się przewidywalna. Chyba faktycznie pora na numer typu struś.
      A tymi oczami karpia to ja wygrywałam większość potyczek w “mordercę”! Ktoś grał w “mordercę”?

      No i właśnie – nie wiem kto jest ojcem, a jak się domyslacie, NIKT się nie przyznaje. Byłabym jednak ostrożna z tym ocenianiem po umaszczeniu, bo Lucek też się prawie cały biały urodził, a teraz jest Lucyferem pełną gębą. Kazik na razie wygląda jak kupka anielskiego puchu ponaklejana na kilka patyczków, ale czas pokaże, kim on jest naprawdę ;)

  • paryja

    Gratulacje :)
    Młody maleńki jest więc mu dużo nie potrzeba. Kiedy wzrośnie popyt to i podaż się zwiększy ;)
    Moje dziewuchy jeszcze w dwupakach, ale już niedługo . To co Romuald robi z więzadłami to czary jakieś (pojawiają się i znikają) a wymienia ma tylko pół jednej małej pomarańczki . O Luśce nie wspomnę .

    Na czole będziesz miała gustowną zdrapkę (a pod nią kto wie, może mercedes ;) )

    • kanionek

      No oby tak było z tym mlekiem, choć wszystkie poprzednie mamuśki były pełne do rozpęku już w dniu porodu.
      Serio?! Romuald ćwiczy więzadła? A widać już ruchy koziołków, albo da się wyczuć chociaż dłonią? Jej! :)
      Gdy więzadła naprawdę znikną, nie będzie wątpliwości. Zresztą, na około tydzień-dwa przed porodem już widać jak się rozchodzą lekko na boki, a kość ogonowa jest wyżej uniesiona. To widać, gdy się ma już odrobinę wprawy.
      ALe fajnie :)

      • paryja

        Fajnie, fajnie tylko ona taka sama gówniara jak twoje więc się strasznie napinam, a im bardziej ona więzadła rozluźnia, tym bardziej ja się napinam ;)
        Co do ruchów młodzieży to nie mam pewności czy to co czuję to koziołek czy zwykłe kozie życie wewnętrzne. U Luśki głowę daję, że widziałam coś w rodzaju obcego wyłażącego jej bokiem.

        • kanionek

          Zawsze sprawdzaj tylko prawą stronę, po lewej nie ma sensu, bo tam głównie pralka z żarciem ;) Prawy dolny bok, jeśli tak mogę się wyrazić, i musiałabyś mieć sposobność trzymać przyłożoną do brzucha dłoń nawet przez minutę lub dłużej, bo czasem koziołki są leniwe i nie chcą fikać (ja macam podczas karmienia owsem – mamuśki są tak zajęte wciąganiem ziarenek, że mogłabym im chyba nogę urąbać). Jeśli już poczujesz, nie będziesz miała wątpliwości, bo przemieszczający się “kształt” będzie twardy, w przeciwieństwie do zawartości żwacza, wiadomo. Czasem czuć kopnięcia :)

          Ech, no to denerwujmy się razem, przede mną jeszcze Pippi :)

  • Brytusia

    A ta gęś czego chce? ☺ Poza tym, że się zaprezentować ☺???

    • mitenki

      Gęś mówi: “a co tu się dzieje, hę?”

    • kanionek

      A gęsi muszą WSZYSTKO wiedzieć, wszystkiego spróbować, szarpnąć dziobem, obejrzeć, wejść na, wejść do, wyjść z, i tak dalej. A z nimi oczywiście Pani Prezes Kaczka.
      (Dygresyjka na marginesiku – doniesienia o agresywnych gęsiach są mocno przesadzone. U mnie tylko Gamoń obrywa, a poza nim gęsi wszystkich kochają).

  • Ależ masz piękne oczy! Jak się ma takie, to wszyscy chcą tam wpaść, łącznie z całym pieńkiem.
    Ty się nie martw, masz silne podzespoły!
    Tulę, tulę, cmok głask ♥

    • kanionek

      Dzięki, Monia. Co prawda wolałabym mieć NADzespoły, i to o NADludzkich mocach, ale trudno, niech będą podzespoły podupadającej podłożnej (bo tylko podkładam wszystkim, a to żarcie, a to ściółkę).
      No i ja nie wiem – myślałam, że Was choć trochę wystraszę tym zdjęciem, ale chyba tracę moc. Pewnie przez te podłe podzespoły.

  • Kazik jest najprzepiękniejszy z dotychczasowych kozich noworodków! Tylko pomyśl, jakbyś się nie spóźniła, to by na świecie nie było najprzepiękniejszego koźlątka na świecie! (pocieszyłam Cię?) Gratulacje dla szczęśliwej mamy :)

    • kanionek

      Pocieszyłaś :) Dziękuję :)
      A młoda mama jest już jak nowa sprężynka. Gdyby nie podskakujący wokół niej niezgrabnie pająk zwany Kazikiem, nigdy bym nie zgadła, że dwa dni temu rodziła. Kozy się przez dwa tygodnie “oczyszczają” po porodzie, i wszystkie moje królewny chodziły upaćkane różnymi wydzielinami (które ofiarnie próbowałam z nich zmywać), a Krówko i owszem, coś tam jeszcze wydziela, ale jakoś tak to robi, żeby nie ubrudzić sobie sukienki.

      • To cieszę się :)
        myślę sobie, że primo – natura wie, co robi, bo przecież w naturze też stada są mocno spokrewnione, więc nie ma co popadać w panikę. a secundo – to widać ogólnogatunkowa zasada, że młode stworzenia zawsze szybciej do siebie dochodzą po wszystkim (nawet kózki po porodzie). no i dobrze :) proszę ode mnie Kazia wypieścić :-*

        • kanionek

          Och, wypieszczamy, naturalnie :) Jako jedynak ma całą uwagę naszą i swojej mamy tylko dla siebie.
          Dzisiaj chciałam już ich wypuścić do stada, ale gdy Baśki się zorientowały, że drzwi do porodówki otwarte, zaraz chciały zająć swoją kwaterę, więc na razie nic z tego.

          • Ynk

            No, doprawdy. Całe Baśczyne formatowanie i wczytywanie psu na bu… Kazikowi na nursery.
            I ode mnie. Te uszka. ;-)

          • kanionek

            Już niedługo :) Mały nieźle sobie poczyna, odważny jest i ciekawski, niedługo włączę Krówko z Kazikiem do stada i Baśki odzyskają swój kawałek podłogi ;)

        • mitenki

          I ode mnie wydrap Kazia za uszkami :))

  • RozWieLidka

    No i masz udaje się człowiek na wesele, a tu dzieci się rodzą😁 Kanionku, Kazimierz przepięknie kudłaty i z pyszczocha wygląda na zadowolonegoz życia. Gratulacje dla mamusi i sprawcy 😉 A miną gęsi na koniec piękne podsumowałaś całość. Poległam😁

    • kanionek

      Dziękuję, RozWieLidka :)
      Kazio zadowolony, choć ciężko być jedynakiem (na mamę trudniej wskoczyć, ale na moje kolana już dzisiaj dał radę), a gęsi codziennie “robią mi dzień”. Ten ich entuzjazm! One naprawdę potrafią cieszyć się życiem i są BARDZO towarzyskie :)

  • ciociasamozło

    Kazik urody wybitnej a Krówko nie wyglada na specjalnie przejetą wczesnym macierzyństwem :)
    Jakbyś dopilnowała to byś się lepiej czuła, ale jak widać niedopilnowanie nikomu nie zaszkodziło, więc ciesz się Kazikiem :)
    Trzymam kciuki za laktację Krówko!
    A nie da się tak, że cyca ssie na żądanie, a Ty dokarmiasz tylko co 4 godziny? No bo coś tam w końcu Krówko ma w cycu, a jak będziesz do syta karmić co 2 godz. to chłopak zarzuci ssanie matki i całkiem nici z mleka :(

    • kanionek

      Dzięki, Ciociu :)
      Teraz martwię się, jak to pójdzie z Pippi… ;)
      No i z tym dokarmianiem właśnie mam dylemat, bo nie wiem, ile on dostaje od mamy. I nie chcę przedobrzyć. Wczoraj dałam mu jakieś 50 ml siary (rozmrożonej i podgrzanej do 38 st.), dzisiaj mleka, na które zrzuciły się solidarnie babcia i ciotki, ale też tylko raz i niedużo. Obserwuję. Dopóki jest żwawy i kręci młynki ogonkiem, jest dobrze :)
      Wymię Krówko jest, hm, inne. Twardsze, bardziej zwarte, ale temperaturę ma w normie (sprawdzam dłonią, ale mam już jakieś tam wyczucie), z jednego strzyka jestem w stanie wycisnąć parę kropelek, z drugiego – susza. I to mnie martwi. Nie wiem, czy młody faktycznie wypija wszystko, czy Krówko ma jakiś problem z gruczołami, bo to nie wygląda normalnie, żeby nie miała ani kropelki mleka w zapasie…

      • paryja

        Gdzieś czytałam że koza blokuje mleko i nie można nic udoić bo dla młodego trzyma, więc może ona ma tylko Ci nie da.

        • kanionek

          Ale choć parę kropel bym wycisnęła. Wiesz, w przypadku Krówko widać tę kolosalną różnicę w wielkości wymienia, jeśli je porównać do wymienia np. Ireny. Ziokołek miała tyle mleka na początku (Bożena też), że musiała chodzić rozkraczona, bo ledwie jej się między nogami mieściło ;) No i strzyki były zawsze wypełnione, a u Krówko są puste. Ale młody nadal żywotny – dzisiaj wskakiwanie na moje kolana szło mu już z taką łatwością, że kilka razy zaryzykował próbę dostania się na moją głowę. Widać dostaje tyle, ile mu trzeba, a sprawdza cycki co pół minuty. I pewnie sobie wyciąga po troszku za każdym razem, i gra szafa ;)

  • Kachna

    Witamy zatem Kazika w KK.
    Kaziu – zakochaj się! W Kanionku;)
    ……………………
    Ależ Ty masz oczyska!

    Ściskam.
    Kachna dla odmiany w budyniu na śniadanie – bardzo zdrowo.

  • zerojedynkowa

    Jeszcze tak ponurego wpisu o narodzinach na tym blogu, jak żyję, nie czytałam. Martwi Cię, Kanionku, że co, że tatuś to dziadek, czy że Kazik to chłopiec, czy że mało mleka ma Krówko? Czy, pewnikiem, wszystko naraz?
    Koziołek śliczny, a mamusia dobrze odżywiona była, więc nie sądzę, żeby ciążą sobie zrobiła “krzywdę”. Dołączam się do Małego Żonka: DOBRZE BĘDZIE. ;)
    A Ciociasamozło nie ma racji, żeby tylko dokarmiać małego?, bo jak nie będzie ssania to i laktacji może nie być.
    Przytulam i gratuluję.

    • kanionek

      Dziękuję, Zerojedynkowa :)
      Tak, martwi mnie wszystko naraz, czyli w sumie jak zawsze ;)
      I tak, Ciocia ma rację, więc z dokarmianiem postępuję ostrożnie (czyli daję małemu tylko tyle, żeby zabić głosy w głowie mówiące: on na pewno głoduje i jutro będzie zimny jak ten lew z betonu). Też wolałabym, żeby mamusia się rozkręciła i sama odchowała swoje pisklę, bo żaden sztuczny odchów nie zatąpi naturalnego w stu procentach.

  • RozWieLidka

    A może by tak Krótko kawę zbożową z mlekiem podawać? Ponoć u ludziów to pomaga na laktację, to może i u kozy się sprawdzi? ;)

    • paryja

      Jeszcze ze dwa dni i młoda dostanie cycków po kolana :) mówię Wam to ja Paryja .

      • paryja

        I przyłączam się do Zerojedynkowej: nie dokarmiać !
        Co prawda mam doświadczenie tylko ludzkie własne, ale bo to się bardzo od kozy różnimy ?

    • kanionek

      Czyli co – do sali głównej wchodzę z garem herbatki owocowej, a do Krówko z parującą filiżanką? :D
      Jest taki hormon, bodajże oksytocyna, który weterynarze podają (podobno) celem wymuszenia, czy też rozbudzenia laktacji. Ale najpierw musi taki wet znac przyczynę braku mleka, a tych może być wiele (już się naczytałam, oczywiście). Na razie czekam, walcząc resztką rozsądku z nawałnicą emocji ;)

  • Masz jagniątko do koszyczka!
    Znaczy ten. Do szopki.

    • kanionek

      Tak, on przypomina jagniątko właśnie!
      Do pełnej obsady szopki brakuje mi jednakowoż: dwóch świętych i fikającego nóżkami niemowlęcia. Jakby odpowiednio ubrać Żozefin i Dżerego, to coś by z nich wyrzeźbił, ale skąd to niemowlę?

      • Buskowianka

        Kanionek, no jak to skąd niemowlę? ;D nie wiesz?
        Może zamiast numeru typu struś….
        (nieważne, nie czytać mnie, sorry ;D)

        Piękny Kazik i trzymam kciuki za Krówko, młoda da radę!
        (I za Pippi też trzymam,mocno)

  • Ola

    Witamy Kazika :) A natura, jak to mówią, wie co robi, chyba nie zrobiłaby krzywdy Krówko?
    Szkoda, że dwóch pulpitów nie mam. Bo jeden zajęła już Bożena, a tu gęsia zagląda ciekawie…

    • mitenki

      Ola – zrób sobie naprzemiennie – w dni parzyste Bożenka, w nieparzyste gęsia :)

      • Ola

        jest to myśl… :D

        • kanionek

          O, o! Są takie wygaszacze ekranu, że zdjęcia się zmieniają co ileś tam sekund. Możesz sobie puścić całą obsadę kozonoweli! I dynię, i Melinę, i otwartą czakrę Kanionka… Choć może lepiej nie.

  • anai

    Brawo dla Kazika :) Będzie dobrze. W kwestii mleka – czy koziołek nie mógłby skorzystać z innej kozy? Wszystkie dzieci nasze są :) A zanim posypiesz głowę, sprawdź wiadra, hihihi bo wiadomo co w tych drugich jest :)

    • kanionek

      Dzięki, Anai :)
      Tak, jeśli okaże sie, że trzeba dokarmiać, to oczywiście skorzystam z uprzejmości którejś z cioteczek. Oczywiście to nie jest tak, że kozy chętnie lecą karmić cudze dzieci, ale przy odrobinie zachęty…. w postaci np. suszonego chlebka… ;)

  • Iwona

    No naprawdę, nie wiem, czy gratulować Kazika i zachwycać się Krówko, że taka mamuśka z niej, czy składać kondolencje, bo takiego posta samobiczującego machnełaś ;-).

    • kanionek

      Jedno i drugie :D
      To ja już z góry dziękuję :)
      No biczuję się, bo owszem, wszystko się dobrze skończyło, ale jednak… Pozostaje ta myśl, gdzieś za ścianą pokoju pełnego radości z nowego członka stada, że “a gdyby coś poszło źle”? I wciąż przede mną Pippi. I ta myśl puka w ścianę i się grzecznie przypomina, że jeszcze tu jest i tak szybko sobie nie pójdzie.

      • Iwona

        Oczywiście, że gratuluję Kazika, śliczny i niech Krówko ma mleko, żebyś z butlą nie latała i odpocząć mogła, i niech Pipi szczęśliwie się rozwiąże :-)

        • kanionek

          Dziękuję, Iwona :)
          Dzisiaj nadszedł ten upragniony moment (wiem, wiem, mówiłyście, że tak będzie) – cycki Krówko trochę się powiększyły i można już z nich wycisnąć widoczne gołym okiem ilości mleka. Jupi :)

  • kanionek

    Z Was to naprawdę Kozy kochane, no. Jak napiszę, że przypadkiem spaliłam dom, to Wy mi pewnie, że oj tam, oj tam, przecież masz jeszcze garaż :D
    Odpiszę Wam wszystkim, a jakże, tylko później, bo dzisiaj z zajęć dodatkowych było wożenie Żozefin po mieście i odbiór Mamy z dworca (Mama MUSI mi pomagać, bo jestem TAKA BIEDNA :D), a zaraz idziemy rzucić Baśkom i koziarni ze dwa wiadra warzyw na kolację.

    Mały Kazio bryka i filuterne ma oczko, dwa razy tylko podkarmiłam go butelką, ale o tym później :)

    • paryja

      Po co Ci garaż masz przecież koziarnię ;)

    • mitenki

      Paryja, podkradłaś mi komcia :D

      • paryja

        Nie żeby specjalnie ;)

      • mitenki

        Nie podejrzewam Cię o taką niecność :)

        • kanionek

          Taa, koziarnię. Tam już niedługo szpilki się nie wciśnie. Mogłabym ewentualnie spać na grzędzie, jak to robi parka kurczaków. Za swoją własną, osobistą grzędę uznały jeden z patyków tworzących przepierzenie i co im pan możesz zrobić.

    • zośka

      Oj, ależ to będzie pięknie gdy w Wigilię pójdziesz dzielić się opłatkiem z tą całą ferajną! Pomyśl o tym w trudnych chwilach:))) Ubierz jedną z tych pięknych choinek, może spadnie troszkę śniegu i zrobi się tak cicho i magicznie w Twoim przytulnym Kanionkowie i pomyśl sobie, że warto było:)

      • kanionek

        Opłatkiem? Zabiją mnie śmiechem, jeśli w koziarni pojawię się z czymś mniejszym od płyty karton-gips. Robią gdzieś takie opłatki na zamówienie? ;)
        No i ubrałabym choinkę, gdyby nie to, że wszystkie gałęzie, do których byłam w stanie dosięgnąć, zostały zjedzone!

        • “Opłatek dla zwierząt, w odróżnieniu od tego dla ludzi, posiadał określony kolor, przypisany dla każdego gatunku zwierząt. Konie dostawały opłatek koloru czerwonego, który miał chronić je od złych duchów i uroków. Krowom przysługiwał opłatek żółty z dodatkiem rośliny ruty aby zapobiec psuciu się mleka i urokom czarownic. Psom zaś pozwalano spożywać opłatek z ziarnkiem pieprzu, co miało sprawić aby były dobrymi stróżami i obrońcami domostwa.”

          A dla kóz nie napisali!

          • ciociasamozło

            To jest czysta dyskryminacja! Gatunkizm po prostu!
            Proponuje dla kóz opłatek zielony, np. z melisą. Zieleń, jak wiadomo składa się z żółtego i niebieskiego, więc mamy zapobieganie urokom i psuciu mleka (żółty) a do tego szczęście i błogostan (niebieski)

          • kanionek

            Ciocia, zielony, czyli te karton-gipsy łazienkowe? ;)

          • kanionek

            Bo kozy to pomiot szatański i na widok opłatka plują ognistymi kulami?

  • KOŹLĄTKO! zachwycam się, no bo co innego mogłabym robić! a tym otworem na czele wdychaj pranę. i mantruj za mentorem “nic nie bój, będzie dobrze” .
    pozdr. b.

    • kanionek

      Dziękuję, Benia :)
      Te maluchy mają w sobie coś tak uroczego i rozbrajającego, że czasem ze wzruszenia mam ochotę się rozpłakać. I kombinuję, jak to zrobić, żebym nigdy nie musiała żadnego oddawać. Taak… Nie myślmy o tym teraz.

  • Kulka

    Piękny! gratulacje.

    • kanionek

      Dzięki, Kulka :)
      Jak tam Twoje urwipołcie?

      • Kulka

        kozonowela? koziarnia bez tajemnic? skąd Ty to bierzesz, hahahaha?
        gęś ma przednią minę, a za kózki trzymam kciuki żeby było dobrze.
        Z kurczakami trochę przeholowałam, mają biegunkę chyba przechłodzenia. jadę z kleikiem owsianym, kawą inką i spacery wstrzymane.chyba zainwestuję w lampę grzewczą i przeniosę je za tydzień do kurnika.dzień dobry, jestem nowa.

        • kanionek

          Łii tam, jaka nowa, ja Cię już trochę znam :)
          Nie martw się, kurczaki się otrząsną z chwilowej słabości, jak my wszyscy (a każdego od czasu do czasu coś łupie i podgryza od środka). Troche spokoju i ciepełka, bezpiecznej diety i będzie dobrze :)

  • Kachna

    Kanionek, tak musiało być widocznie.
    Gadałam dziś z tatą i on mi przypomniał, że na wigilię ZAWSZE były młode (owieczki – fakt ale oj tam ) i ja podobno karmiłam butelką i one na kolankach tak. I fakt – były wypożyczane do szopki świątecznej do kościoła – rok w rok. Były gwiazdami – bo jako jedyne żywe zwierzaczki:)
    koziołek Kazio Krówko Kanionek Kachna Kachna koza Kanionek – a to już było:)
    Ściskam najmocniej jak umiem – a umiem!
    Wszystkich.

    • kanionek

      Omatko, Kachna… NA WIGILIĘ? ZAWSZE?!
      Czyli jeśli te moje Baśki są zakocone, to za chwilę będę miała, oprócz przychówku Krówko i Pippi, jeszcze JAGNIĄTKA?
      Czy ja dożyję wiosny…
      Odściskuję, tak mocno, jak się boję.

  • A to sie Kanionek zakoziolkowal na amen. Ale Kazio rozkoszny. Dobrze, ze Mama przybywa z odsiecza.

  • kanionek

    Dziękuję, Pluskat :)
    A Mama ledwie usiadła na krześle w kuchni, już miała Pantera na kolanach. Zapamiętał ją i wtuliwszy się w polar tej samej, różowej bluzy, mruczał o tym, jak tęsknił, i że tylko ona, i żadnych innych kolan nie uznaje :)

    • ciociasamozło

      A może skoro Panter kocha Mamę…
      No taka myśl mi przyszła do głowy, że może jako jedyny kot w domu czułby się lepiej niż w ciagłym stresie przed resztą zwierzyńca? I nie musiałabyś sprzątać niespodzianek z kąta za gitarami ;)
      Tak sobie tylko pomyślałam ;)

      • kanionek

        Też tak sobie pomyślałam, ale gdyby jednak się okazało, że Panter to zwykły Kot Skurwiel…?

      • mitenki

        To wzięłabyś go z powrotem :) Może on jest jedynakiem, i tylko wtedy, gdy nie ma innych zwierzaków – konkurentów do kolan, głaszczącej ręki, miski, kuwety – jest mu dobrze i zachowuje się jak na porządnego kota przystało?
        A z Twoją Mamą, to jak piszesz, miłość od pierwszego wejrzenia :)

        • kanionek

          Mama nigdy nie miała kotów :) Nie wiem, czy jest gotowa na pierwszego w swoim życiu, ale zobaczymy, jak ta miłość będzie się rozwijać ;)

      • zerojedynkowa

        Ostatnio co sobie pomyślę, to ciociasamozło – napisze.
        Więc znowu muszę się z Ciocią zgodzić. Za bardzo nie znam się na psychice zwierząt, ale z tego co czytałam (gdzieś, kiedyś) to niektóre futrzaki po prostu sobie wybierają człowieka i już. Nie poradzisz. Może w tym przypadku właśnie tak jest?

      • baba aga

        No bo z kotami to nie wiadomo, może u mamy to będzie anioł. Lenka moja wnuczka w zeszłym roku miała depresję, zrobiła się niedotykalska, srała do szafy, sikała do butów, no wesoło było, pan doktór co to jest również behawiorystą, po wywiadzie stwierdził, że ona nie lubi stabilizacji, bo zawsze podróżowała, a od kilku miesięcy mieszkała w gdańsku, do domu dalej było i nie przyjeżdżała do babci no i w ogole nie podróżowała nigdzie. A podobno koty nie lubią zmieniać miejsca. Terapia: kilka nocy poza domem w sensie u koleżanek, wypad na weekend do babci i kot zdrowy :-) ale Lena też rozrabia jak się jej zmieni żwirek, tego drewnianego nienawidzi, on się jej czepia do łapek, tylko benonitowy. Więc może ten KOT jest jedynakiem…i to w dodatku jedynakiem Pani Mamy .

        • kanionek

          Baba Aga :D
          Po tych wszystkich opowiedzianych przez Was historiach wiem już, że koty to jakaś inna galaktyka. I każdy (kot i właściciel) powinien mieć osobistego psychoterapeutę.

          • ciociasamozło

            Wystarczy tłumacz z kociego na ludzkie ;)
            A psychoterapeuta dla właściciela ;P

  • mały żonek

    @paryja – zapodaj jakieś fotki jak rzeczy się miewają u Ciebie. Jeżeli masz problem natury technicznej, podaję link do wątku z wyjaśnieniem jak dodawać zdjęcia na forum.

    http://www.kanionek.pl/forum/showthread.php?tid=28

  • MagaZ

    Dasz radę . Mam trochę doświadczenia , bo co prawda kóz nie miałam, ale wychowałam
    najpierw oseska tchórza , wyrósł na dorodnego przedstawiciela tchórzy . A potem cudem
    udało mi się ocalić 6 sztuk prosiąt , które straciły matkę przy porodzie . Prosięta w kartoniku przy piecu w pierzynkach z kocyków i karmione co 2 godziny strzykawką dopóki nie zaczęły same ciągnąć z butelki .

  • Ynk

    Zgrabny kozik z tego Kazika ;-) Naprawdę Lucek go machnął? Spuścić dzieci z oka…
    I co straszysz, że między oczy szczapa Cię dziabnęła ? Pomyślałam, że dosłownie. A tak, tylko dała Ci do myślenia. To może jednak odkurz ten kask motocyklowy…
    Podziękowania osobiste dla Małego Żonka za ładne słowa otuchy, co to zacytowałaś byłaś, zamieszczam o tu -> podziekowywuję :-)
    I trzymam wszystkie kciuki za Pippi. I za Cię. (rozluuźniaaj więzaadłaa) :-)

    • kanionek

      No tak, Was nie zadowoli mały wypadek przy pracy, Wy to byście chciały, żeby mi sztacheta przeszła przez klatkę piersiową i wyszła plecami, co? :D
      Ja nie mam pojęcia, kto zrobił Kazika :D Potencjalnych ojców było naonczas trzech, żaden się nie przyznaje ;)
      Dziękuję za kciuki :) Więzadła sprawdzam codziennie, macam takoż, ale te (albo ta lub ten) Pippikowe pająki mało ruchliwe są, aż czasem mam wątpliwości, czy mi się aby co nie zdaje. W końcu matka Pippi tez mnie kiedyś nabrała na ciążę ;)

      • mitenki

        A ja się pytam, gdzie była matka, jak nieletnie były uwodzone, hę?
        Irenka to strachajło, ale Bożenka? Powinna kopniaka z półobrotu zasadzić tym donżuanom!

        • paryja

          Najprawdopodobniej matka naówczas się prowadzała z takim jednym brodatym, no i normalnie jej umkło że córka jej się puszcza na lewo czy też prawo.

          • kanionek

            A co ta biedna, stara i zniedołężniała Bożenka mogła poradzić? Byłam naocznym świadkiem tego, jak Pippi wdzięczyła się do Andrzeja! Wtedy już panowie byli odseparowani, a mała ladacznica w czarnych pończoszkach zaglądała na porodówkę i robiła maślane oko do własnego ojca. Aż mnie ciarki na samą myśl przechodziły… A teraz zaraz sama będzie na porodówce, w celach zgoła niezwiązanych z rozkoszą. Brr.

          • mitenki

            Normalnie Kanionku, Sodomia i Gomoria w tej koziarni ;)

          • kanionek

            No właśnie. A do mnie dopiero dociera, co ludzie mają na myśli pisząc, że co kilka lat trzeba zmienić kozła, żeby “odświeżyć krew w stadzie”. Czyli normalną praktyką jest, że przez kilka lat jeden kozioł robi za ojca, dziadka i pradziadka, najwyraźniej. Nie wiem, jak to jest w dzikich stadach – też jeden kozioł, który używa ile wlezie zanim nie pojawi się inny (skąd, skąd?)?
            I przede wszystkim nie wiem, co mam zrobić JA. Żeby uniknąć dalszego “zagęszczania genów”, powinnam wziąć nowego, niespokrewnionego z moimi kozami kawalera. Lucka i Kazika wykastrować… Potem znów, za rok czy dwa, kolejnego kozła, a poprzedniego wykastrować? I wkrótce będę miała całe stado kastratów… Założyć chórek Capre Castrati…? Nie nadaję się na hodowcę. Nie zjem koziołka, ani nie wypcham, mogę jedynie szukać im domów, a to nie takie proste.

          • mitenki

            Szkoda, że nie można jakoś wpłynąć na płeć koziego dziecka. Np. karmisz przyszłego tatę siankiem – chłopak, owsem – dziewczynka :) Z Andrzejka był “damski krawiec”, ciekawe jak będzie z Luckiem.
            A nie można by – tak sobie tylko myślę – umówić się z innym hodowcą i Twój koziołek wędruje do niego, by odświeżyć geny w stadzie i vice versa?

          • Ajka

            w kwestii zmiany genów to moja znajoma od kóz po prostu wymienia się kozłami z innymi hodowcami. Nie wiem czy już wymieniła, ale Diablo był do podmianki ;)

      • Ynk

        Jakoś tak zapamiętałam, że Lucek miał zostać nietknięty, i jakoś tak uznałam, że pozostali potencjalni ojcowie tknięci już zostali. (Bo Andrzej przecież już). Czyli i Kocyk mógł się skutecznie przymierzyć ?

        • mitenki

          Ynk – Andrzej i Kocyk razem stracili klejnoty, ale ponoć randkowanie miało miejsce (z wyliczeń Kanionka) 2 tygodnie wcześniej :)
          I thanks za link do serialu, szkoda tylko że w polskiej wersji nie ma :)

  • diabel-w-buraczkach

    Ale on sliczny, taki puchaty :)
    A swoja droga – jak sie tu kilka dni nie zaglada, to potem ZAWSZE nagle cos nowego, normalnie nie nadazam. Mam nadzieje, iz Ty tak ;)

    • kanionek

      Ja już ledwo ledwo. I Ciebie znowu czytam i oglądam w mailach, bo wciąż czasu brakuje, żeby się rozgościć na stronie i komentarz sklecić jakiś do rzeczy, a ten misio – palce lizać!

  • Kachna

    Jak dziecko dba, żeby się matka nie zamartwiała duperelami?…..
    Zaprasza, pomijając informacyjnie matkę oczywiście, pięcioro dziewięciolatków na “pieczenie pierniczków, bo moja mama to bardzo lubi”.
    Nie wierzcie w obrazki reklamowe czystych dzieci, czystych kuchni, czystych matek(!), kolęd w tle itp. To NIEPRAWDA!
    Muzyczne tło to było – ja nie wiem co, ale nie był to nawet (w sumie chwała Bogu) Dżastin Biber, kuchni, pokój przylegający oraz szlak do wyjścia z domu – białawe od mąki, posypki wszędzie (przede wszystkim w brzuszkach), pierniczki…cóż nie były tu najważniejsze.
    Wyszło, że tak się świetnie bawili, że się umówili jeszcze. U nas podobno, bo inne mamy się nie zgadzają.
    No ja nie wiem.
    Koty – przeszczęśliwe.

    Mieli tylko jedno ograniczenie – zarekwirowałam na wejściu telefony – opór był. Złamałam.

    Pozdrawiam i ściskam Kachna spierniczona do cna
    Meee

  • paryja

    Ja pierniczę ;) najpierw przeczytałam dziewięcioro pięciolatków i ciarki mi po plecach przebiegły. Pięcioro dziewięciolatków jednak brzmi lepiej :)
    A Ty jak się bawiłaś ?

    • Kachna

      Cudownie oczywiście!
      Tak serio.
      To był taki dzień, że gdyby nie NIEOCZEKIWANA wizyta tych dzieciaków, to bym – no raczej bym, że tak powiem nie krzątała się po domu z uśmiechem tylko wprost przeciwnie. No.
      I to bardzo.
      Ja uwielbiam dzieci. Lubię je po prostu. Jeśli założysz, że bałagan nie jest przekleństwem to jest to cud. Te dzieci. I to, że akurat kiedy nie miałam chęci widzieć kogokolwiek naszli mnie!
      Jak kto wierzący – to powiem, że dany cud z Góry. Takie najście dzieciaków.
      Powiem tylko, że najpierw musiałam pojechać po zakupy. Jak wróciłam po pół godzinie – to już była super imprezka:)
      Mój syn ma dar. Serio. Idą za nim dzieciaki. A kiedyś pewnie pójdą dorośli.
      Zmęczona byłam tylko nie wiem czemu koło północy.
      Ale polecam:)
      Ale musi być więcej niż dwoje!

  • zeroerhaplus

    No weź, Kanionku, człowiek na chwilę się odwróci, a tu takie cuda – bydlęta klękają, pastrze śpiewają….
    Kazik jest (oczywiście?) cudowny, Małyżonek ma (oczywiście?) rację, że najważniejsze, że wszystko jest okej.
    Z Pippi będzie dobrze :))

    Jak widzę, wsparcie mentalne już zostało w komentarzach zastosowane, więc się tylko dopiszę pod spodem, i dopowiem: nie martw się za dużo. To i tak nic nie zmieni, a zakatujesz się na amen.

    Życzę niezmiennie wszystkiego dobrego :))))

  • mały żonek

    Może i nie do taktu, ale nie wytrzymam. Pytam serio. Załóżmy, że… Jesteście singielkami, wpada po Was jegomość celem udania się na pierwszą randkę. Ty, strudzona dniem, prosisz o chwilę cierpliwości, by poprawić sobie coś tam z pomocą WD-40. Koleś wchodzi, zdejmuje buty, a na nogach ma coś takiego z dwóch pierwszych rzędów/wierszy podanego poniżej linku. Pytanie na dzisiaj: co sobie o nim pomyślisz?

    http://www.wola.pl/odziez/wola/meskie.html

    • mitenki

      Mały Żonku – wszystko zależy od tego, czym jest owo WD-40 ;)

    • zeroerhaplus

      Zależy, które :)
      Bo na przykład numer cztery i siedem są za banalne… Ale już numer trzy, a bardziej nawet pięć – spodobałby mi się.
      Zakładamy, że chłopiec nie ma na sobie różowo-turkusowego dresiku?

      Osobiście lubię kolorowe rzeczy, szczególnie gdy są “lepiej ukryte”.

      Skarpetki numer pięć świadczyłyby (dla mnie) o tym, że kolega ma na tyle “mocny charakter”, że może sobie na noszenie takiej tęczy bez ubytku na tak zwanej męskości pozwolić :)
      O ile mu ich mama na randkę nie naszykowała :)

      Aha, jest jeszcze jeden warunek. Jeśli je nosi tylko dlatego, że są modne – odpada w przedbiegach.

      • mały żonek

        To może inaczej. Co sądzisz o facecie przebierającym w kolorowych skarpetach?

        • zeroerhaplus

          Pytania są tendencyjne!!!

        • Modra

          Mały Żonku, skarpety są bardzo ważnym elementem męskiej garderoby :-) Rzekłabym, że ważniejszym niż krawat :-) I znam mężczyzn dobierających kolorowe i wzorzyste skarpety bardzo starannie. Nie wiem dlaczego to wzbudza Twoje emocje, ale moim zdaniem to świadczy, że koleś ma dobry gust :-) Martwiłaby mnie bardziej jakby na stopach błysnął frote z emblematem skrzyżowanych rakiet :-)

          • kanionek

            A ja zapytam zaczepnie: a co to jest “dobry gust”?
            Moda się zmienia. Ktoś decyduje o tym, co dziś jest w “dobrym guście”, a co nie. Nie daje Ci to do myślenia?
            Poszłabyś dziś do restauracji z facetem w rajstopach, spodniach za kolano z ozdobnym guzikiem i w perfumowanej peruce? Na twarzy miałby warstwę pudru w kolorze kredy do tablicy, a w okolicy kącika ust namalowany czarną kredką pieprzyk… Szczyt dobrego gustu i elegancji, tyle że zalatujący naftaliną, bo sprzed stuleci (źle zadałam pytanie – poszłabyś z nim do restauracji, bo masz poczucie humoru, ale gdybyś miała żyć z nim tak na co dzień…?). To samo masz dzisiaj – ktoś (dyktatorzy mody, koncerny produkujące kolorowe czasopisma) mówi nam, w czym będziemy dobrze wyglądać, a co jest przejawem bezguścia. Mnie to tak śmieszy, że się duszę.
            Pytam serio i z czystej, wrodzonej dociekliwości – co to jest “dobry gust”, bo wydaje mi się, choć może błądzę, że powinien być wartością ponadczasową. Ale gdyby tak było, “dobry gust” musiałby nawalić w tej, czy innej epoce, bo nie mógłby pasować do każdej, z uwagi na ich biegunową często odmienność. Czy dobrze rozumuję dochodząc do wniosku, że “dobry gust” to nic więcej, jak umiejętność dopasowania się do aktualnych trendów? Bo jeśli tak, a trendy wyznacza garstka dyktatorów, to równie dobrze “dobry gust” można nazwać “baranim pędem” ;)
            (o, a co ze słynnym powiedzeniem, że o gustach się nie dyskutuje? Dobry wątek na forum, czy szczyt nieobycia?)

          • Ynk

            Na stwierdzenie “o gustach się nie dyskutuje”, coraz częściej słychać odpowiedź “a powinno się, bo zalewa nas tsunami brzydoty, kiczu, tandety, bazarowej estetyki, itp” . Człowiek jest dynamiczny w środku. ;-) I może mu się podobać i stonowana w kolorach, tzw. “harmonijna” skarpetka, a za chwilę ta beztrosko, pacykarsko łącząca kolory i desenie. Pierwszą wybiera, kiedy chce się dostosować do grupy, okoliczności, drugą kiedy chce sobie krzyknąć ubiorem, zbuntować się, albo przełamać nudę. W czasach młodości nosiłam kolorowe skarpetki, które sama sobie robiłam na drutach. Jeszcze dzisiaj koleżanki z liceum przypominają mi o nich. Teraz się trochę uspokoiłam i noszę najwyżej pasiaste (szaro-czarne). Czy wrócę do kolorowych na emeryturze będąc? Nie wykluczam ;-) A czy obejrzałyście WSZYSTKIE męskie skarpety w ofercie WOLA? Trawię i te ‘stonowane, nudne’ i te dla ekscentryków/gejów/maminsynków, ale powiem Wam, że tych na drugiej stronie, drugich w szóstym rzędzie(mam nadzieję, że nie zmieniają ustawienia za każdym klikiem) – nie rozumiem.

          • Ynk

            A, i nie wlazłam z tym na Forum, bo ten… ciągle zapominam hasła :-//

          • Ynk

            Jednak zmieniają. Ustawienie. Doprecyzowywuję: czarne w różowe róże

          • ciociasamozło

            To ja jeszcze na zaczepkę Kanionka odpowiem :)
            Moja pierwsza myśl była taka, że ubranie w dobrym guście jest wtedy gdy przede wszystkim jest dopasowane do sytuacji oraz bierze pod uwagę innych ludzi (no sorry, jesteśmy zwierzętami społecznymi ;) ). Ubranie się na czyjś ślub w białą suknię będzie w złym guście, ale ta sama biała suknia na eleganckiej kolacji będzie ok. Papuzie kolory na pogrzebie nobliwej cioci- dramat, ale jeśli zmarły był osoba z fantazją i cały pogrzeb jest “frywolny” – why not?
            Sa też ludzie o tak silnej osobowości, że nie powiemy, że to co noszą jest w złym czy dobrym guście bo jest po prostu w ICH guście :)

          • Modra

            Eeee tan. Kolorowe skarpety były, sa i bedą. Mężczyzni nosili kolory na nogach razem z przypudrowana peruczka, nosili pózniej i nosić bedą. I nie traca na meskości z tego powodu – np ten pan jest:
            http://www.szarmant.pl/wp-content/uploads/2015/03/clark-gable-z-czerwon%C4%85-skarpet%C4%85.jpg

            I masz IMO racje co do tego, ze gust jest wartoscią ponadczasowa i opiera sie na świadomości tego co, z czym, kiedy i na kim zestawić –
            między innymi wzorzyste skarpety :-)

          • kanionek

            Nie wiem, czy mnie dobrze wstrzeli.
            Ktoś z Was znał osobiście Clarka Gable, czy oceniamy go na podstawie stylizacji znanych ze szlagierów filmowych, w których grał?
            Ja np. nie wiem, czy on sterczał przed lustrem zastanawiając się, czy jest dziś wystarczająco ładny, i czy popadał w depresję z powodu pryszcza.
            Nie wiem też, czy sam dobierał sobie skarpetki. I ZNOWU – oceniamy go jako KOBIETY. Nam, kobietom, podoba się ładne. (przy okazji – nie podoba mi się Clark Gable. Choćby nie wiem jakie założył skarpetki)
            Druga rzecz – na takich Clarkach świat daleko by nie ujechał, dlatego aktor, czy inny artysta, nie jest dla mnie dobrym przykładem. Przepraszam za duże skróty myślowe, za późno zorientowałam się, że tu taka dyskusja :)

          • Buskowianka

            Ale… (odpowiadając na Kanionka zaczepki o dobrym guście)
            IMO dobry gust nie może być utożsamiany z modą. Dobry gust jest właśnie ponad modą, nie zmienia się w owczym pędzie za zmieniającymi się trendami wybiegów, tylko trwa i trwa, za nic mając twory umysłów projektantów.
            I nie, dobry gust nie ma się dopasowywać do trendów, tylko do niezależnego od trendów poczucia smaku, harmonii, spójności, estetyki.

            Idąc tym tropem, to nie dobry gust powinien być oceniany z punktu widzenia trendów, tylko najnowsze trendy powinny być oceniane z punktu widzenia dobrego gustu. Jeśli projektanci wprowadzą nagle na wybiegi a potem sieciówki na ulice określony fason, to nie będzie automatycznie znaczyło, że od dziś on jest wyznacznikiem dobrego gustu. To ten wprowadzony fason będzie można oceniać: jest li on, czy nie jest w dobrym guście.

          • Ynk

            Co do Clarka Gable, czytałam, że przez kobiety ‘ze środowiska’ uważany był za gbura. Podobno potrafił będąc z kobietą w restauracji wyjąć sztuczną szczękę (wcześnie się jej dorobił) i położyć ją na stole. I o ile uroda jego zupełnie mnie nie zniewala, to takie gesty i owszem ;-))

          • Modra

            Nie wiem gdzie mnie wstrzeli, ale staram sie odpowiedziec na post Buskowianki :-) Zgadzam sie w 100% i podpisuje.

            Pan Clark miał pokazać tylko, że kolor na skarpecie nie pojawił się tu i teraz. Nie mam niestety czasu na wyczerpujące wyjaśnienia, ale tak jak poszetka, tak kolor i wzór na skarpecie to naprawdę nic nowego u panów.

    • mitenki

      A tak poważnie… do dżinsów i sportowej bluzy… ok.
      Co sobie bym o nim pomyślała? Że ma trochę fantazji, choć gdyby fantazja podszepnęła mu, że takie skarpetki najlepiej komponują się z klapkami Kubota, to powiedziałabym, że ta fantazja poszła trochę za daleko :D

    • ja bym pomyślała, że człowiek ma nadmiar wolnego czasu, że sobie skarpetki stylizuje. albo za mało i kupił ostatnie jakie w sklepie były, bo już by nie zdążył innego szukać. ta pierwsza możliwość zdecydowanie by mnie odstręczyła ;)

    • ciociasamozło

      MałyŻonku, czy Ty nas podpuszczasz do kierowania się stereotypami, uprzedzeniami i genderhejteryzmem (ha! a co? ciocia też sobie czasem jakieś słowo może wymyślić!)?
      Otóż jeśli już bym zobaczyła faceta przebierającego w kolorowych skarpetach (a to mało prawdopodobne, bo w sklepach mam widzenie tunelowe nakierowane na to cóś po co weszłam, albo oczopląs i kłopoty z koncentracją) to mogłabym pomyśleć:
      1. lubi kolorowe skarpetki, szuka takich, których jeszcze nie ma,
      2. marzy o kolorowych skarpetach, ale brakuje mu odwagi, żeby je kupić więc chociaż sobie przegląda,
      3. kupuje komuś na prezent i biedaczek nie może się zdecydować,
      4. jego kobieta chciałaby żeby nosił kolorowe skarpetki, a on postanowił sprawić jej przyjemność i stara się wybrać takie, które by się jej podobały,
      5. no naprawdę nie ma innych problemów niż przebierać w skarpetkach?
      Wszystko zależy od mojego nastroju, zachowania faceta, jego ubioru, jak długo by grzebał w tych kolorkach…
      Mój małżonek takich by nie założył (generalnie jest bardzo konserwatywny w sprawach ubioru, żeby nie powiedzieć nudny), ale np. szwagier nie miałby z tym problemu. Co kto lubi, co komu pasuje.
      A cóż to za problem masz z facetem w kolorowych skarpetkach? Czyżbyś dostał kolorowe skarpetki i szukasz argumentów, żeby w nich nie chodzić ;P ?

      • paryja

        Do momentu w którym facet nie ma koronek na “skarpetuniach” to spoko :)
        uznałabym że to objaw dystansu do siebie, poczucia humoru, itd. :)

        Powiedz MałyŻonku, dlaczego się interesujesz facetem w kolorowych skarpetach ?

  • Kachna

    A reszta człowieka- kolesia jak jest ubrana?
    ……………
    “…z pomocą WD-40..” – no dzięki….

    • mały żonek

      Jak by tu wybrnąć… WD-40 należy traktować jako alegorię. Wykazując się ignorancją w kwestii kosmetyków, uznałem za poręczne, w mej niezręczności, posłużenie się środkiem, który bywa używany w sytuacji niecierpiącej zwłoki.

      • Iwona

        Ja WD-40 wziełam dosłownie, i tak sobie pomyślałam, cóż za pilną awarię miała ta pani, że absztyfikant czekać musiał :D. A co do skarpet, jeśli grałyby z resztą stroju to czemu nie? Ale kto zrozumie kobiety? :D

        • kanionek

          Małżonek się tu teraz wykręca alegoriami, a tak NAPRAWDĘ, naprawdę miał ma myśli zwyczajne WD-40. Bo jedynej kobiecie, z jaką musi spędzać większość czasu, potwornie skrzypią kolana. I to WD-40 samo się ciśnie na myśl ;)

  • Kachna

    Spytałam starsze dziecko (14,5) co sądzi o w/w skarpetach.
    Cytuję:
    “Nigdy w życiu!”
    Ale on jest młody.

    • mały żonek

      I to jest prawidłowa odpowiedź. Mi nie chodzi o uprawianie ideologii, tylko o naturalną reakcję. Pozdrawiam 14,5.

      • Kachna

        No on jest bezkompromisowy. nawet jak na 14,5.
        Trochę się o niego martwię.
        Widzi świat, szczególnie ostatnio zero-jedynkowo.
        …………………………
        Ale sama bym założyła takie śmieszne skarpetki.
        No może nie na pierwszą randkę;)

      • Kachna

        No dobra – przyznam się. Bo ja mu kupiłam w tym stylu. Wiosną. Takie wesołe z fantazją.
        Popatrzył, demonstracyjnie wdział czarne. I powiedział bardzo grzecznie, że bardzo ładne.
        I noszę je ja. Czasami. Czarne w pomarańczowe zygzaki…

        • paryja

          Kachna :) czarno pomarańczowy to najładniejszy kolor na świecie :D

          • paryja

            A młodemu kup jeszcze raz, tylko koniecznie muszą mieć napis KTM.
            Takie z napisem KTM to +10 do zaje…stosci :)

          • Kachna

            Jeny a co to KTM?? Widzę jakieś motocykle?
            To aż takie mile widziane u młodzieży męskiej?

            Potwierdzam: czarny i pomarańczowy to najładniejsze kolory. Oraz turkusy i błękity na rower :) I skarpety w zygzaki!

          • kanionek

            Tak! Popieram, zgadzam się, głosuję na tak i zakreślam krzyżyk w kółeczko. Tylko pomarańczowy musi być naprawdę pomarańczowy, nie jakieś kubusiowe pomyje ;)

    • Ynk

      I ja zapytałam Młodego (sporo ponad 14,5), jacy mężczyźni założyliby takie skarpetki, te w róże mu pokazałam. Odpowiedź brzmiała: “wyzwoleni”. Na pytanie czy sam by takie założył, odparł, że aż tak go nie ciśnie, żeby spotkać się ze swoim żeńskim pierwiastkiem ;-) Czyli ironicznie było.

      • zeroerhaplus

        A mnie się one podobają. Ale dla mnie, nie dla małżonka. Bo ja lubię taką odmianę kiczu :)

        • Ynk

          Ale to o męskich wyborach miało być :-) Ja też orbitowałam czas jakiś wokół chusty podhalańskiej ( w róże ajakże), i po dłuższym czasie nabyłam. Sama siebie zadziwiłam, bo na białą padło. W jadowicie różowe i zielone kwiecie. Jeszcze jej nie stosowałam ;-)

          • Kachna

            A no to rzeczywiście odważnie!
            Ale idź za ciosem. Zastosuj.
            Bo inaczej się nie liczy.
            Też się kiedyś czaiłam. Też na białą. Ale zupełnie nie mam pomysłu jak zastosować czy do czarnego polara w śnieżynki, czy do turkusowego polara, czy do zgniłej zieloności kurtkowej z kapturem z bardzo sztucznego lisa…..
            W zasadzie pasowałaby mi tylko na golasa. A chłodno ostatnio.
            ………..
            Na pytanie czy wprowadziłam morelki – tak.

            Kachna nie na golasa ale z morelką.

          • kanionek

            Kachna! Wchodzę dziś do piwnicy, a tam… Słoik ze śliwkową nutellą rzuca mi się do gradła i syczy, że przecież obiecałam mu wakacje u Ciebie, a tymczasem on nadal w tej parszywej piwnicy! Choć teraz nie mam już pewności, czy to Tobie obiecywałam…
            Komu obiecywałam sliwkową nutellę niech się zgłosi, bo mnie ten słoik wykończy!

          • Ynk

            Tak, Kachna. To do mnie przemawia. Po przerzuceniu w myślach mojej garderoby przyznaję Ci rację – pasowałaby mi tylko na golasa. Tylko że to niewielka chusteczka jest.

          • Modra

            Podhalańską chustę noszę od lat do stalowo szarej sukienki. I nie uważam, ze to jakaś extrema :-)

          • Buba

            A ja noszę do biało czarnej pepitki. Wygląda super.

  • paryja

    Nas tu MałyŻonek zagaduje o skarpetach a Kanionek pewnie następny poród odbiera ?

  • kanionek

    Halo, czy to się nagrywa?
    To ja wtrącę kilka groszy do mikrofonu.
    Nie myślcie sobie, że jesteście pierwsze; egzemplarzem testowym byłam ja, Kanionek, i na pytanie “co byś pomyślała, gdybym na pierwszą randkę przylazł w takich skarpetkach” odpowiedziałam bez wahania: “że jesteś seryjnym mordercą”. Bo ktoś tu słusznie napisał, że to zależy, co się ma na sobie do tych skarpetek. No więc gdybym zobaczyła ówczesnego niemałżonka, jak popyla cały na czarno, w skórzanej kurtce i z włosami do ramion ułożonymi w stylu “na Szopena”, a DO TEGO miałby takie popierdolone skarpetki, to wiałabym w kierunku dworca, zanim zorientowałby się, że ja to ja (bo Wy nie wiecie, ale myśmy się zobaczyli po raz pierwszy na oczy po trzech tygodniach korespondencji, bez wymiany fotek, i żadne z nas nie wiedziało, czego się spodziewać, a nasze miasta rodzinne dzieliła odległość 70 km).

    No więc. Moje zdanie jest takie, że jeśli facet przykłada nadmierną uwagę do garderoby i godzinami wybiera skarpetki we wzorki, to są trzy możliwości:
    1) pracuje w telewizji, lub na innym cyrkowym stanowisku (faceci w dzisiejszej telewizji wyglądają MOIM ZDANIEM jak pajace i większości z nich kijem bym nie dotknęła, czy się to komuś podoba, czy nie – to mój odruch bezwarunkowy, jak leworęczność lub oddychanie, i nie ma się co zmuszać do jedzenia wątróbki, jeśli się jej nie cierpi, nawet jeśli ma fchuj żelaza)
    2) jest gejem (i tutaj kolorowe skarpetki i inne części garderoby obsypane choćby brokatem są jak najbardziej wskazane, bo gdyby geje ubierali się na buro, to nie byliby gejami, tylko sadami. Gay – wesoły. Sad – smutny. Bycie gejem zobowiązuje. Ale z drugiej strony – znam jednego geja, który ukochał sobie kolor różowy, a jest mu w nim żałośnie nie do twarzy, bo sam ma karnację bladą i lekko pryszczatą, a do tego chudy jest i ogólnie niepozorny, i w tych oszałamiających różach wygląda jak zagłodzony prosiaczek z wietrzną ospą. Ja bym go ubrała w bezdenne czernie, z nienachalną domieszką srebrzystego brokatu, i wtedy wyglądałby jak artysta-magik lub poeta-gruźlik, czyli co najmniej tajemniczo).
    3) dostał skarpetki w prezencie (od teściowej, pięcioletniej córki lub dowcipnej żony) i nosi z godnością, choć cierpi w środku i za każdym razem odrobinę umiera

    A tak SERIO serio, to mi to lata, co kto nosi, ale domyślam się, co gnębi małżonka. Ogólny trend demaskulinizacji mężczyzn. Kolorowe czasopisma, pomadki i rajstopy dla facetów, modele na wybiegach, itd., itp. Sam fakt, że nagle mężczyzna nie musi być mądry, silny i odpowiedzialny, ale koniecznie ładny. Mówcie co chcecie o stereotypach i szufladkowaniu, ale odwieczną domeną kobiet było i jest strojenie się w piórka, orientowanie w setkach odcieni jednego koloru, nagła śmierć z wkurwienia na widok innej baby w takiej samej sukience… Nie chciałabym, żeby faceci zaczęli się tak zachowywać, bo wtedy my, kobiety, musiałybyśmy zapierniczać z kilofem w kopalni, stawiać słupy energetyczne i robić hydraulikę, podczas gdy oni wisieliby na telefonach omawiając z kolegami najnowsze wydanie Burdy. Oczywiście, że to duże uproszczenie z dużą dawką przymrużenia oka, ale – wracając do drugiego zdania niniejszego akapitu – chodzi o trend, który może przynieść długofalowe skutki, najpewniej dość opłakane.

    Mnie to zupełnie nie rusza. Ostrożnie zakładam, że nie dożyję nawet początku końca współczesnej cywilizacji, więc to nie moje zmartwienie, i o to też się czasem z małżonkiem sprzeczamy. Robiąc ogromny skok myślowy – małżonek zarzuca mi często nihilizm i twierdzi, że z “kimś takim” ciężko dyskutować. To trochę prawda i trochę nie ;) Ja uważam, że nadmiernie przejmować się poczynaniami gatunku ludzkiego (jako – moim zdaniem – tragicznej pomyłki ewolucji) jest stratą czasu, gdyż i tak zginiemy w zupie. Kosmicznej zupie (jak nie śmierć Słońca, to zderzenie galaktyk – tak czy siak, mamy przesrane). Małżonek na to, że z takiego punktu widzenia to najlepiej wziąć się od razu zastrzelić. No ale ja tu się znowu dałam powieść własnemu brakowi dyscypliny, przeszłam od skarpetek do nihilizmu, a tymczasem – Kazik mężnieje, cycki rosną, a “Marsjanina” już przeczytałam i żałuję, że miał tylko 400 stron.

    PS. Pippi na razie udaje, że wcale się z nikim nie szlajała po ciemnych zaułkach, a gruba jest tak zwyczajnie, po matce, ale mnie nie oszuka. Daję jej czas do końca grudnia, maks.

    PPS. Tak sobie jeszcze pomyślałam, że w naszych rozważaniach o skarpetkach warto wziąć pod uwagę, że jesteśmy tu wszystkie kobietami, więc siłą rzeczy mamy kobiecy punkt widzenia. To MA znaczenie, i choćbyśmy przeczytały tysiąc książek z dziedziny psychologii płci i tym podobnych, i potrafiły nawet ZROZUMIEĆ mężczyzn, to same nigdy nie spojrzymy męskim okiem, ani nie dotkniemy męskim neuronem ;) Po prostu.

    • ciociasamozło

      Hmm… Trend demaskulinizacji? A mnie się wydaje, że nihil novi sub sole. Wszystkie te koronkowe żabociki i mankieciki, jedwabne kamizelki, pudrowane peruki i kapelusze z piórami…. Zawsze byli faceci, dla których strój był ważny i tacy, którym było wszystko jedno. Kiedyś stanowił podkreślenie statusu społecznego, dziś bardziej wyraża gust ubranego (MałyŻonku, ty też nie każdy czarny T-shirt założysz, prawda? Polo z nawet dyskretnym hafcikiem by raczej nie przeszło? ;)), czasem przynależność do subkultury.
      Że modeling, rajstopy i pomadki? Toż to w większości sztuka dla sztuki! Dużo i głośno o tym, bo media lubią skrajności. Ilu realnych facetów czytających o rajstopach i pomadkach widzieliście? Pewnie są tacy, których to rajcuje, ale to chyba taki sam odsetek jak totalnych abnegatów.
      Mierzi mnie gdy mężczyzna przedkłada swój wygląd nad wszystko inne, dokładnie tak samo jak mierziło by mnie to u kobiety.
      Sam fakt, że facet nosi kolorowe skarpety, czy dobiera pasek do butów nie jest dla mnie jednak dowodem narcyzmu. Co innego, gdyby nie można było z nim porozmawiać o niczym innym tylko o tych skarpetkach albo jego myśli zaprzątał wyłącznie problem nowej fryzury ;)
      A promowanie trendów przez media to zupełnie inna sprawa! IMO problem jest w tym, że coraz trudniej jest nam oddzielić to co jest prawdziwym życiem od umownej rzeczywistości np. reklam, seriali, wpisów w internetach, zdjęć fotomodelek. Im młodsze pokolenie tym gorzej, bo więcej życia spędza w “wirtualu” niż w “realu”. Odcedzanie co jest tylko fotoszopem, zgrywą dziennikarską, żartem idioty, oszustwem czy pustym lansem, a co prawdą czy istotną informacją wymaga coraz potężniejszego filtra. To, co dojrzały człowiek potraktuje jako ciekawostkę, ktoś bez “filtra” uzna za wskazówkę “tak powinieneś wyglądać, tak jeść, to oglądać, tego słuchać…”. Ale to chyba też odwieczny problem – zawsze byli ludzie myślący samodzielnie i tacy, których łatwo zmanipulować.
      A łatwo poddać się wrażeniu, że coś jest obowiązującym trendem, jeśli wszędzie, w myśl zasady, że widz/czytelnik chętniej łyknie to co już zna ;), powtarzane są te same “newsy” i pokazywane te same twarze.
      A Kanionek ma rację, nie ma co się podniecać :) . Co nie znaczy, że nie mamy cieszyć się tym co mamy tu i teraz! Carpe diem! I pieprzyć trendy ;P

      • MagaZ

        Dlatego też niektóre młode panienki , które w genach wyniosły niechęć do
        kolorowych skarpetek i sfeterków w serek u dziamdziaków , zaczęły same ostro pakować na siłowni i robią przegląd testosteronu . Mam taką jedną w domu , ale na razie jak widzę to cały czas trwa ostra selekcja, bo musi być jeszcze rozumny oprócz silnego .

    • Aniemówiłam? Z tym tym Marsjaninem?…
      Jak on tyrał na te ziemniaczki!…

      • kanionek

        No ja się mało nie poryczałam, jak mu je wszystkie nagle wyjumało w marsjańską atmosferę. Tyla roboty!
        Ale najbardziej podobało mi się, że dzięki “Marsjaninowi” miałam prawdziwe wakacje. To się nazywa CAŁKOWITA ZMIANA KLIMATU. A z tymi dwoma zdaniami o taśmie klejącej do małżonka poleciałam, żeby się naocznie przekonał, że MIAŁAM RACJĘ. Bez taśmy klejącej człowiek nic by nie osiągnął, i zaraz by musiał wracać na drzewo z podkulonym ogonem. Ale to oczywiście zrozumie tylko człowiek inteligentny.

        • Ania W.

          A nie zdziwiło to Was, że on się ani razu nie załamał? Ba, nawet krzywo nie pomyślał? Bo przyznam się, że mnie to męczyło od połowy książki…

    • Modra

      Ja protestuje stanowczo przeciwko odmawianiu mężczyznom prawa do bycia ladnym! Stanowczo również dementuję jakoby bycie ładnym wykluczało jednocześnie bycie “mądrym, silnym i odpowiedzialnym’. To czego jestesmy raczej świadkami w naszym społeczeństwie to przyzwolenie na bycie Sebkiem w Passa 1.8TDI, na mode typu dres i baleron splendoru. I jakoś mimo braku kolorowych skarpet i nie wiszeniu na telefonie mężczyżni owi nie są ‘mądrzy, silni i odpowiedzialni’. Skad w ogole pomysl, ze jedno z drugim ma cokolwiek wspolnego?!

      • Buskowianka

        O! Podpiszę się, bo dobrze napisane, jak tak myślę właśnie, tylko wysłowić się nie umiem ;)
        Dbałość o strój i wygląd jest dla mnie elementem kultury, wyrazem poczucia estetyki. Jeśli strój oprócz tego, że jest staranny, jest do tego oryginalny – czemu nie, facet ma fantazję.
        Oczywiście, w granicach i zależy od szczegółów, generalizowania generalnie nie lubię ;)

      • kanionek

        Modra, ja nie odmawiam mężczyznom żadnych praw. Jeśli się któryś ładny urodzi, to przecież nic na to nie poradzi ;) A jeśli jest ładny, mądry, silny i odpowiedzialny, to tym lepiej, choć przyznasz, że mówimy tu o jakimś ułamku procenta całej męskiej populacji? :D
        I przecież napisałam, że zastosowałam duże uproszczenie z przymrużeniem oka, prawda? Chodzi mi o trend, o WMAWIANIE mężczyznom, że MUSZĄ być ładniejsi, niż są. Ja z kolei nie rozumiem, skąd w dyskusji o dobrym guście wzięły się Sebki w Passatach. Ja się nie ograniczam do naszego polskiego podwórka.

        • Modra

          Kanionku wydaje mi sie, ze WMAWIANIE jest elementem konsupcyjnej i korporacyjnej ekonomii. To, ze tak pózno dotkneło panów jest dla nich wielkim darem. Oko Saurona dosc pozno zauwazyło ten target. Wmawia sie wszystkim na około: kobietom in spe, matkom dzieciom, starszym osobom, wlaścicielom czworonogów, uczniom, studentom przed pierwszą pracą itd itd. To, że panom w sumie dopiero tak jawnie i ostentacyjnie do niedawna to dar :-)

        • Kaja

          No nie, sprawiedliwość musi być! Tylko my mamy być ładniejsze niż jesteśmy? O nie! Sama się wygłupiać nie będę!

          Swoją drogą – wolę jak się facet za bardzo pindrzy, niż gdy hołduje zasadzie “Jakiego mnie, Panie Boże, stworzyłeś, takiego mnie teraz masz”, a zabiegi higieniczne ogranicza do obcinania paznokci i wycinania w brodzie otworu podjnego dla żarcia.

  • Ola

    Facet w takich skarpetkach? Znam. Narcyz. JA, MNIE, O MNIE i milion swoich fotek na facebooku. Ale nie będę generalizować…
    Kanionek? Czy Tobie półgębkiem wypsnął się fragment barrrdzo romantycznej historii? :)

    • kanionek

      Półpyszczkiem ;)
      Mam całą naszą ówczesną korespondencję. Materiał na grubą książkę, choć nie wiem, czy ciekawą. Nic w stylu “Samotność w sieci”, raczej długie dysputy, często spory, trochę smutów, trochę jaj i pół kilo bujania w obłokach ;) Jedno mogę powiedzieć bez cienia wątpliwości – wtedy, te jedenaście lat temu, po raz pierwszy uwierzyłam w przeznaczenie. Nieważne, czy dobre, czy złe, czy popierdolone. Po prostu takie, że musi być i nie ma wyjścia. I choć w ciągu tych lat bywało, że “wyjścia” szukaliśmy, to chyba niewystarczająco usilnie ;) Być może owo Przeznaczenie polegało na tym, żeby zetknąć nas razem i w ten sposób oszczędzić nieszczęścia innym :D
      Nic nie piłam, a się wylewna zrobiłam. To wszystko przez Was. Od dawna traktuję Was jak wielką, wirtualnie przysposobioną rodzinę. Wzruch i wzdech. Czegoś takiego w swoim życiu nie przewidywałam. (ale pitolisz, Kanionek)

      • mitenki

        Kanionku, my to też przeznaczenie ;) Nie uciekniesz…

        • kanionek

          Teraz to widzę, bo uwierz – próbowałam :D
          Kilka razy szukałam opcji “wywal bloga w kosmos i wyczyść wszystkie sektory”, ale widać szukałam niezbyt usilnie…
          Przeznaczenie jest jak autobus (albo może pomyliłam filmy), a ja się z autobusem nie będę na rękę siłować ;)

      • Ola

        Swoją drogą, wyobraźcie sobie takie starutkie pendrive’y zawiązane wyblakłymi wstążeczkami – “to listy mojej ciotecznej babci”… ech…
        Kanionek, Ty się nawet nie przyznawaj, że mogłabyś bloga w kosmos, no jak???

        • kanionek

          Ciekawa wizja. Swoją drogą – elektronika jest zawodna i nietrwała, a papirusy sprzed tysięcy lat wciąż można oglądać w muzeach :)
          Niee no, przecież właśnie napisałam, że nie mogłabym. Tylko mi się wydawało. Były takie chwile, że myślałam sobie: “a na wuj mi jeszcze jeden kaktus, nie chce mi się, nie umiem, do dupy z takim czymś”, a potem klikałam w losowo wybrany wpis, czytałam Wasze komentarze i… Was jest trudniej rzucić niż palenie :D

          • Kachna

            Już Ci pisałam o moim Twoim przeznaczeniu…..
            Jak dobrze, że nie można uciec.

          • “Ciebie jest trudniej rzucić niż palenie” wygrałoby mój osobisty konkurs na najlepsze wyznanie uczucia ever :)

  • bila

    Łomatko, nie nadążam! Człowiek wyjeżdża sobie na szkolenie, a tu-przychówek! Jejaaa…
    Kazik jest cudnej urody i mam same dobre przeczucia, co do niego. O!
    Kanionku, Ty jesteś z bardzo dobrego materiału, powiem Ci. Nie dajesz się pokonać Ślepemu Przypadkowi (czy on taki ślepy, to ja nie wiem).
    Pisz, pisz kozonowelę. To się sprzeda, mówię Ci.

    • kanionek

      Dobra, zapytam tutaj, bo się porozstrzelały komentarze związane ze Sprawą Skarpetek.

      Ja się generalnie zgadzam z Wami. Z Ciocią, Buskowianką, częściowo z Modrą. To znaczy tyle, że ja też instynktownie odbieram pojęcie “dobrego gustu” tak, jak Wy proponujecie. Ale męczy mnie pytanie wielce naukowe, KTO decyduje o tym, co jest w dobrym guście, i na jakiej podstawie? Powiedzmy, że jesteśmy wszystkie na jednym przyjęciu, lub pogrzebie. Za cel obieramy sobie jedną osobę. Część z nas uważa, że ta osoba jest ubrana dobrze, część, że źle. Kto ma rację i dlaczego? A co jeśli (omatko) “dobry gust” nie istnieje? Jeśli jest tylko mirażem, sztuczką magiczną, przyzwyczajeniem zmysłów do określonego zestawienia wzorów i kolorów? Wdrukowanym na poziomie podświadomości przekazem, spuścizną przodków/transmisji medialnych/przyzwyczajeń kulturowych? A co jeśli tylko WYDAJE nam się, że to właśnie my wiemy, co jest w dobrym guście?

      A z bajki o trendach i manipulacjach: Rdzenny Aborygen umrze ze śmiechu na widok krawata dyndającego komuś u szyi. Skąd się wziął krawat w naszej kulturze i dlaczego uznaliśmy, że w sumie ten bezużyteczny pasek materiału wiązany u szyi jest w porządku? Dlaczego muszka jest bardziej elegancka od krawata? Bo ktoś tak kiedyś zdecydował, a szablon utrwalał się przez dłuuugie lata. Możecie nie widzieć początku demaskulinizacyjnego trendu dzisiaj; on będzie widoczny może za jakieś 100 lat. Uwierzycie, że diament był kiedyś niemalże bezwartościowym kamieniem? Wydobywanym na tony! Dziś jest “najlepszym przyjacielem kobiety” wartym absurdalne pieniądze. Ktoś to wyreżyserował, zaplanował i przekonał ludzi, że pragną diamentów. Moim zdaniem szmaty i kamienie (i ich “lepsze” lub “gorsze” konfiguracje) nie mogą świadczyć o poziomie kultury czy zaawansowaniu cywilizacji, za to mądre i sprawiedliwe prawo, postęp naukowy i twórczość artystyczna już tak.
      (Przy okazji twórczości – taki na przykład wszystkim znany Mozart tworzył głównie proste kawałki, nieskomplikowane nawet jak na jego epokę, bo takie się sprzedawały, a Wolfgang musiał coś jeść, i to samo mamy dzisiaj. Chociaż nie, dzisiaj mamy gorzej, bo Mozart jednak umiał pisać muzykę).

      A tak już całkiem serio – czy wiecie, że Skarpetki W Paski planują zawładnięcie całą planetą, rządy hegemoniczne i śmierć wszystkim podkolanówkom? Jest ich coraz więcej, a Wy i tak powiecie, że to tylko niegroźna moda…

      • Modra

        Kanionku wydaje mi sie, ze to pytania z gatunku: A dlaczego jemy nozem i widelcem? :-)

        • kanionek

          Z tym przykładem się nie zgodzę; sztućce wprowadzono ze względu na to, że jedzenie dłońmi jest niehigieniczne (choć można się spierać i z tym – wszak porządnie mydłem potraktowana dłoń bywa lepsza, niż niedomyty w podłej knajpie widelec). Za to skoro o sztućcach, to uwaga, zamierzam błysnąć odważnie buraczanym czołem: niezmiernie mnie bawi, iż “wyższe sfery” wyprodukowały pierdyliard różnych łyżeczek, widelczyków i innych wymyślnych narzędzi do spożywania posiłków, przy których wystarczy zazwyczaj podstawowy zestaw nóż-łyżka-widelec. Do celebracji szmat i kamieni dołożono więc celebrację chirurgicznej precyzji spożywania pokarmów. Celowo piszę “wyższe sfery”, bo choć dzisiaj “byle kto” może zamówić żarcie w wielogwiazdkowej restauracji i dostać do kawałka ciasta zestaw młodego chirurga, to ten i jemu podobne wymysły pochodzą z czasów, gdy społeczeństwa oficjalnie i bez żenady dzieliły się na ludzi lepszych i gorszych.

          A pytania, nawet z pozoru najprostsze, są spoko. Jeśli błądzę, to najwyżej umrę wielbłądem, ale wydaje mi się, że warto czasem zapytać “dlaczego” nawet w sprawach z pozoru oczywistych. Dlaczego? Bo czasem okazuje się, że żyjemy i myślimy tak, jak chcą tego inni ;)

          • ciociasamozło

            Kanionku, jesteśmy zwierzętami stadnymi, a jak się żyje w stadzie to się przyjmuje podobne wartości.
            Zawsze byli tacy, którzy zapoczątkowywali trendy i tacy, którzy ślepo za nimi podążali oraz outsajderzy mający w poważaniu modę czy konwenanse.
            Pierdyliard sztućców to pewien kod kulturowy, tak samo jak glany, dres z trzema paskami, taki a nie inny wzór wieńca dożynkowego czy kierunek żegnania się znakiem krzyża. Umiesz się tym kodem posługiwać znaczy jesteś “nasz”, wlazłeś między wrony – kracz jak i one. A czy chcesz włazić między te wrony, czy ktoś Cię do tego zmusza to już zupełnie inna kwestia :)
            Bawi Cię pusty rytuał “wyższych sfer” – ciesz się, że nie musisz w nim uczestniczyć :)
            Są środowiska, w których kolor skarpetek czy marka dżinsów są niezwykle istotne, chcesz przyjaźnić się z takimi ludźmi to zwracasz uwagę na to w co się ubierasz. Jesteś na tyle dojrzała, żeby nie szukać potwierdzenia swojej wartości w przynależności do takiej grupy – ubierasz się jak chcesz.
            Wiesz, dla mnie najistotniejsze jest, nie to czy ktoś dostosowuje się do zasad panujących w danej grupie, tylko czy jego wybór konkretnej drogi był świadomy, był jego wyborem a nie tylko podporządkowaniem się presji środowiska.
            Owczy pęd zwalnia z myślenia, więc jest wybawieniem dla ludzi nie potrafiących myśleć samodzielnie.

            Czy dobrze rozumiem, że w swoich rozważaniach dążysz Kanionku do stwierdzenia, że dobry gust jest czymś narzucanym przez wąską elitę, “wyższe sfery” i w ramach wyzwalania się od trendów powinniśmy go odrzucić ?
            Jeśli te elity oznaczają ludzi inteligentnych, wykształconych, mających zmysł artystyczny, otwartych, szanujacych swoje otoczenie (tu można dopisać jeszcze kilka cech) to ja bardzo chętnie będę brała z nich przykład ;)

          • kanionek

            Zgadzam się.
            Czy ja chcę kogoś do czegoś przekonać? Nie. Lubię gdybać i roztrząsać. Moje poglądy też się zmieniają, wraz z wiekiem i coraz większą ilością danych, na których pracuje mój system, dlatego uważam, że trzeba drążyć, szukać, porównywać. Zdarza mi się wpaść w pułapkę “ja wiem najlepiej”, i gdy – po latach – marszczę się na samą myśl o tym, co sobie kiedyś wystawiałam za pewnik, boleśnie (dla ego) po raz setny uświadamiam sobie, że człowiek głupi się rodzi i niewiele mądrzejszy umiera.
            Ale wymiana zdań jest fajnym wynalazkiem, co? Te elity, o których piszesz na końcu, to nie dla mnie. Ja mam gen jaskiniowca. Nie, że tak surowo oceniam swój iloraz inteligencji, tylko że mam skłonności do alienacji i odkrywania Ameryki na nowo, w pojedynkę ;)

            I NAPRAWDĘ, żeby było jasne, jest mi obojętne, w czym chodzą faceci, a gdyby małżonek nagle zmienił zdanie i zapełnił szufladę skarpetkami w dowolne, oczojebne zygzaki, to nawet bym nie drgnęła. On akurat, bez względu na to, w co się ubierze, w środku zawsze będzie sobą.
            Nadal nie wiem, czym jest dobry gust ;-P Może podam inny przykład: skąd mam wiedzieć, czy ja mam dobry gust? Kogo zapytać i dlaczego?
            (a może to i dobrze, że Pippi się zaraz rozwiąże..?)

          • ciociasamozło

            Kanionku, a ja sie bardzo cieszę, że pytasz “dlaczego?” i mobilizujesz do myślenia o czymś więcej niż “co na obiad” :)
            “Szkoła filozofii św. Kanionka od Kóz” :)

            A po co Ci informacja czy masz dobry gust skoroś sama sobie sternikiem, żeglarzem, okrętem?
            Podoba ci się łaciata ściana, nie nosisz białych kozaczków i kurteczki w panterkę (nie nosisz, prawda?) i nie postawiłabyś sobie na posesji wielkiego banera (baneru?) reklamowego ani nie pomalowała zabytkowej kamienicy w oczojebne kolorki. Jak dla mnie gust masz na właściwym miejscu ;)

          • kanionek

            Ale podejrzewanie siebie o brak gustu powstrzymuje mnie przed próbą najdrobniejszej nawet renowacji wnętrza tego, eee, eklektycznego zbiorowiska całkiem niestylowych gratów, które nazywamy domem ;)
            Już chyba rok będzie, jak dostałam od baby Agi zwój okleiny meblarskiej i nadal boję się jej użyć!

            (Ciocia, orzeł wylądował. Tylko cuś mu się z dzióbka ulało… Zadzwonię, jeśli pozwolisz?)

    • kanionek

      Łoo, Bila, teraz to i ja mam dobre przeczucia :) Krówko napełnia zbiorniki, tak jak tu dziewczyny przewidziały, a on jest sam jeden na dwa cycki :D
      (powiem Wam coś w wielkiej tajemnicy – nie umiem pisać książek!)

      • Fredzia

        Kanionku, powiem Ci w wielkiej tajemnicy – NIKT nie umie, od tego są redaktorzy. Gdybyś zobaczyła, jakie teksty przysyłają doktoranci, habilitanci, profesorowie i porównała z tym, co faktycznie trafia do druku… Na pierwszym planie sława i punkty do aplikacji, na bardzo szarym tle opcja “śledź zmiany” i strony czerwone od poprawek bardziej niż klasówka gimnazjalisty. To jak z metamorfozą Ewy Kopacz – ostatnie lata nie dodały jej urody, tylko wreszcie trafiła na dobrego stylistę ;)

        • kanionek

          No taa, ale profesorowie i inna ich nać to też i inna bajka. Ich zadaniem jest, eee, popularyzacja wiedzy? Siedzi taki całe życie krojąc myszy w laboratorium, albo rozszczepiając atomy, to nie dziwota, że po wyjściu na światło dzienne ledwie rozumie rozkład jazdy tramwajów, a co tu mówić o pisaniu potoczystym językiem zrozumiałym dla większości ludzkości. Ale tak zwani literaci to już chyba powinni?

          • a jaka tam popularyzacja! pani, może kiedyś. dziś to głównie chodzi o pozyskiwanie grantów i punktowane publikacje ;) niestety, z badań za granty nic nie wynika,a punktowane publikacje są słabymi stylistycznie kompilacjami cytatów. ja to bym wprowadziła taki przepis, że nie można zrobić doktoratu, jak się nie rozróżnia znaczeniowo “stopniowo” od “częściowo” – i uwierz mi, sporej liczbie ludzi bym karierę naukową złamała ;)

          • Fredzia

            Nie wiem jak inni, ale profesorowie i eksperci, których mam wątpliwą przyjemność redagować, ostatni raz z myszą zetknęli się w podstawówce. Z językiem polskim chyba też, a gdy tematem lekcji były zasady pisania rozprawki, akurat jarali szlugi za salą gimnastyczną. Dziś dziedziną, w której się specjalizują, jest edukacja…
            Co do tak zwanych literatów, to chyba wiemy, co im najlepiej wychodzi. Państwo pozwolą, że zacytuję słownik języka polskiego: “Literatka – niewielka szklanka, w której podaje się zazwyczaj alkohol.” ;)

      • bila

        W blogu materiału aż nadto, Kanionku. Tylko brać! A napięcie rośnie i rośnie!
        Mnie Twoje teksty niezmiennie zachwycają- zwłaszcza zwierzątkowe dialogi.
        W kwestii gustów- niestety, niby mi to wisi, ale jednakowoż- są granice kiczu i ja je zauważam, cóż poradzić. W ubraniach, w meblach, w muzyce są rzeczy, które trawię tylko na krótko i w małych ilościach- inaczej może być źle! Ze mną, rzecz jasna.
        Skarpetki męskie mogą być dla mła kolorowe, lecz do pewnej granicy, subiektywnej bardzo. Inna sprawa, że bardzo męski facet może ubierać się na różowo, a i tak jest męski. Generalnie- niech się kto ubiera jak chce, mnie się podobać nie musi, ale długo tego nie zniesę.
        Tak, wiem- mało oryginalne. Cóż. ;)

  • Kachna

    Kanionek – oczywiście, że mi obiecałaś:)
    Wiesz ja pamiętliwa jestem:))
    …………..

    • kanionek

      Ale skucha… A tak sobie myślałam, pakując tamtą paczkę, “czy aby nie coś jeszcze”…?
      Dobra, się zrobi. Nietoperz też może jechać? Bo mówi, że odkąd zainstalowaliśmy w piwnicy oświetlenie, to on nie może spać spokojnie, a skoro słoik jedzie, to on by się okazją zabrał.

  • Kachna

    I tu trafiłaś!
    Ja mam nietoperze na strychu!
    Jeden przez pomyłkę nawet się dostał do sypialni kiedyś. Troszkę buło strasznawo, albowiem się nie spodziewałam i to jest jednak z bliska dziwne zwierzątko….
    Także niech wsiada i jedzie do ziomali na Mazowsze!
    ………………………………….
    Młodzież 14,5 pytała mnie jak tam kwestia skarpet – mówię sobie poczytaj – on na to : nie osłabiaj matka – się połapać w tych milionach komentarzy nie można….
    To mu streściłam.
    Mruknął – te kobiety – co jedna to inne zdanie.

    Ściska Kachna dziś w 7 kg buraczków ugotowanych i zamrożonych na zaś oraz w około 40 pulpetach jw.

    • kanionek

      O tak, to jest z bliska bardzo dziwne zwierzątko, i jak tylko mam sposobność to patrzę i napatrzeć się nie mogę. Jak natura wpada na tak pokraczne, a jednak doskonale działające wynalazki? Niby mysz, a lata, nie chodzi tylko pełza, śpi głową w dół, poluje jak jaskółka, ale po ciemku, do tego nie widzi zbyt dobrze, a słyszy też jakoś inaczej, niż cała reszta… I ta nieprzeciętna uroda.
      Dobra, to ja Ci tego nietoperza zapakuję w skarp… Albo może lepiej nie :D

      No weeźcie, dopiero 200 komentarzy, wątek skarpeciany tak pięknie żarł, a nagle zdechł. Małżonek siedzi w piwnicy, pije z nietoperzem i szlocha, że “do czego to doszło”, obmyślając plan przetrwania na wypadek Inwazji Skarpet We Wzorki, a mi się nic nowego nie urodziło, i co my teraz zrobimy?!

    • mitenki

      Kachna – chyba wpadnę na obiadek :D

  • Nie ma to jak cos ugotowac, zamrozic, czy zamknac w sloikach: plaster na dusze. Pierniczki z mlodzieza tez dobry wynalazek.

    Pal szesc skarpetki, ale jakie tam dialogi malzenskie, jakie perly konwersacji, jakie race dowcipow zapalaja sie i gasna w Kanionkowie, przepadajac na wieki! Dobrze, ze czasem cos przeniknie do bloga i u uraduje dusze.

    • kanionek

      Tam, perły od razu. Nam się najczęściej na filozoficzne spory zbiera późno w nocy, gdy już umysł nieświeży i język nietęgi, i najczęściej na końcu nie pamiętamy już, o co poszło na początku ;)

  • Zapytałam Małża i pokazałam mu skarpetki. Wybaczcie, Dziewczęta za szczerość:
    – Oszlałaś?! Wyglądałbym jak idiota! Przypadkiem mi nie kupuj!
    Hm. Czyli takie skarpety kupują żony, kochanki, kobiety swoim mężczyznom.
    Albo przyjaciółki sobie – dostałam 3 pary skarpet, ale takich, ze by Wam oko ścięło. Od Kaczki, Jareckiej i Wasiuka, więc możecie sobie wyobrazić stopień ich zakręcenia! I jestem szczęśliwa, bo ja ubieram się w stonowane kolory (kaczka świadkiem, jak łkałam nad tym, że moja kurta owcza jest zbyt kolorowa), a skarpety i buty i biżuteria są moim krzykiem szaleństwa, które jest widoczne na tym stonowanym tle w sposób zintensyfikowany. Czyli – strój musi odzwierciedlać naturę człowieka. No, nie musi, bo ja i tak całe dnie przechodziłabym najczęściej w piżamie, mówię o ubraniu, w które odziewa się idąc do ludzi.

    • Ale mnie bardzo spodobałby się pan ubrany spokojnie, ale w takie deliryczne skarpety. Pomyślałabym, że drzemie w nim demon, którego JA poskromię!

    • kanionek

      Ooo, dzięki. Powiem małżonkowi, że może już wyjść z piwnicy, bo jest nadzieja :D

      • “Ej, wyłaź z piwnicy i zostaw już te dwadzieścia dziewic w pokoju! Pani Nadzieja przyszła!” :D

        • kanionek

          Niech on już je lepiej zostawi w piwnicy. Na co mi dwadzieścia dziewic w pokoju?! W dodatku martwych. Będą się kurzyć!

          • ciociasamozło

            Dwadzieścia martwych dziewic w pokoju może nieco zepsuć atmosferę jeszcze zanim zaczną sie kurzyć. W piwnicy, jeśli wilgotna też nieestetycznie (choć stylowo, do kompletu z nietoperzem). Może je do wędzarni najpierw?

          • zeroerhaplus

            Do wędzarni!!! :))
            A potem podzielić na kilogramy i w Polskę! Wędzona dziewica, o ile w latach nie posunięta, mięsko może mieć delikatne i wonne ;)

            Można jeszcze uczynić z nich gabinet próbny dla tych panów, którzy lubią się wysadzać w kosmos… ale to dość śmierdzący temat.

          • kanionek

            Nie zmieszczą mi się w beczce! Chyba, żeby od razu w kawałkach…
            (swoją drogą – jak myślicie, czy Policja już monitoruje mojego bloga?)

          • zeroerhaplus

            Witajcie, panowie policjanci!
            Zapraszamy do przedstawienia się na Forum Obory Kanionka w dziale “Kilka słów o sobie” :))

  • Kachna

    Jakie macie sposoby na chandrę – taką “mega”? Od razu napiszę, że morelki odpadają bo być może będę kierowcą….
    Sprzątanie też odpada – w niedzielę nie sprzątam.
    Nasmażyłam naleśników. Dużo.
    Szkoda, że nie można ich mrozić.

    Pomocy
    Kachna jak naleśnik

    • zeroerhaplus

      Mi pomaga Diablo 2 :)
      Małżonek też popiera.

      • Kachna

        Musze dziecka 14,5 zapytać.
        ……………..
        ……………..
        Powiedział: nie dla ciebie mama.
        Bałabyś się.
        Dał mi jakies Bubbles.
        fajne:)
        Beznadziejna strata czasu – tego potrzebowałam.

        Czy dziecko 14,5 traktuje mnie poważnie??? To inna rzecz.

        • zeroerhaplus

          Ale kiedy to teoretycznie dozwolone od 16 lat ;)

          A czy dziecko powinno traktować rodzica poważnie?

    • kanionek

      Ja mam taki sposób, którego serdecznie nie polecam – poddaję się. Leżę, wyję, myślę, że umieram, nic nie jem, zaczyna mnie wszystko boleć, więc wtedy jestem już pewna, że umieram, a na końcu okazuje się, że kurwa jednak nie ma tak lekko i w końcu trzeba wstać, i jadąc na tabletkach przeciwbólowych działam jak automat. I nie powstrzymuję kołowrotków myślowych, bo jeszcze nigdy mi się nie udało, więc dałam sobie spokój. Wesołe filmy mi nie pomagają, ani lody, ani w ogóle nic. Przepraszam, że nie pomogłam, ale może jednak lepiej Ci się zrobi na myśl, że jestem większą, dużo większą pierdołą od Ciebie. Ty jesteś mądrzejsza, uwierz, i wyjdziesz z TEGO. I wyjdziesz na LEPSZE, zobaczysz. ZOBACZYSZ.

      (jak to nie mrozi się naleśników? Pytam z lekkim niepokojem, bo ja mroziłam, z nadzieniem i bez, a potem po rozmrożeniu odsmażałam i były OK. Nawet je jadłam, serio!)

    • Ania W.

      Nie można? A ja mroziłam! Potem wyjmowałam z zamrażary, dawałam im czas na pierwsze odtajanie i odgrzewałam na patelni…

  • Kachna

    I błagam nie piszcie o czytaniu książek – literki się mi zamazują….

  • mitenki

    Hm… skoro morelka nie, książka nie, sprzątanie też nie…
    Pozostaje albo pół opakowania ptasiego mleczka (czy czegoś innego słodkiego) albo… film, taki na którym nie sposób się nie roześmiać :)

  • Kaja

    To jeszcze ja w kwestii skarpetek. Tyle się mówi o tym kryzysie męskości – coś musi być na rzeczy. Jeszcze w życiu nie słyszałam, żeby jakakolwiek kobieta poczuła się pozbawiona kobiecości skutkiem założenia czarnego swetra albo męskich gaci od dresu. Jedne noszą, inne nie – nikt z tego większej draki nie robi. A facetowi skarpetka w kwiatki powoduje od razu kryzys tożsamości płciowej. Mój osobisty brat dzieli odzież na taką ok i pedalską – tej drugiej nie założy na siebie za żadne skarby świata. Z zimna umrze, a nie założy. Znałam takiego jednego, którego kastrowały reklamówki – mógł nosić dowolne ciężary za damą swojego serca, ale jeśli te ciężary dama frajersko władowała do reklamówek, to musiała z nimi dyrdać sama, bo on nie tknął. Nie i już. Nawet z parkingu do bloku – nie ma mowy! Mizerna to musi być męskość, którą takie byle co kładzie zaraz na łopatki.

    A Kazio cudny.

    • Powiem, że sprawa jest dość zawiła. Albowiem mój Małż chętnie nosi różowe koszule, ma różowy sweter, błękitną koszulę w kwiatki. Ale chyba skarpetki są przedłużeniem penisa, albo coś, bo tego nie pojmuję. Dlaczego koszula, którą nota bene widać – tak, a skarpetki, które raz po raz tylko mogą wyzierać – już nie.

      • kanionek

        No i to właśnie ICH, mężczyzn, należałoby zapytać, bo my to sobie możemy spekulować, w czym facetom do twarzy, a potem się okazuje, że ta twarz jakaś taka zielonkawa, a szczęka groźnie zaciśnięta ;)

        • to ja wiem, co mój mąż by odpowiedział. skarpetki mają być czarne, żeby się je łatwo w pary dobierało po praniu. a najlepiej żeby ich nawet nie trzeba było parować,tylko żeby każde dobrane losowo dwie sztuki stanowiły komplet.

          • kanionek

            To jest podejście geniusza! Poza kwestią szukania pary – czarny do wszystkiego pasuje i nie można mu odmówić elegancji. Ja kiedyś miałam taki pomysł, żeby sobie kupić osiem czarnych koszulek typu T-shirt, a do tego ze trzy pary jednakowych dżinsów, i w ten sposób mieć kwestię “w co się dzisiaj ubrać” z głowy. No ale babska natura nie dała się ubić, nawet młotkiem, i szybko poczułam się jakaś taka… nijaka.

          • no co będę mówić, że nie, jak tak ;)

            nie bez znaczenia jest też okoliczność, że nieważne, jak jakaś skarpetka zginie w praniu, bo i tak zawsze się jej dokoptuje drugą połówkę

    • zeroerhaplus

      Mnie się też wydaje, że to nie kwestia skarpet, tylko tego, kto i jak je nosi.

      Jeśli chłop jest pipą bez charakteru, to nawet nałożenie zbroi kirasjerskiej nie zrobi z niego prawdziwego mężczyzny :)

      I teraz pora na zadymę od nowa: co to znaczy “prawdziwy mężczyzna” ;))
      Ćśśśś, żartowałam :)

      • kanionek

        :D :D :D
        Jeśli Twoja zadyma chwyci, to tysiąc komciów jak nic pęknie!

        • zeroerhaplus

          Gdzieeee tam. Założę się, że gdy tylko się baby rozkręcą to znów wyskoczysz z jakimiś narodzinami i poważne dyskusje szlag trafi ;))

          • kanionek

            Muszę więc pogadać z Pippi, żeby przeciągnęła sprawę jak długo tylko wytrzyma. Dziś zauważalne uniesienie kości ogonowej i lekkie rozejście się więzadeł na boki, ale same więzada jeszcze jak struna od smyczka. Could be any day now. Nadal daję jej najwyżej dwa tygodnie, ale więcej bym postawiła na np. 21 grudnia.
            Hej, za to dziś opierniczyliśmy owce z gównianej wełny! Tylko z tej warstwy gównonośnej, ale ponieważ głupio wyglądały z ubytkiem jedynie z tyłu, to sprawiedliwie obcięliśmy też trochę po całości (kupa mokrej wełny z wplecionymi w nią patykami, liśćmi, i szczątkami nieustalonej proweniencji), więc z każdej owcy ubyło około 1/3 owcy. Nadal są duże jak szafy (wełny mają na średnio 10-15 cm), ale widać, że jest im lżej, no i NARESZCIE NIE CUCHNĄ. Podwozia tych owiec były w opłakanym stanie… Małżonka mdliło od zapachu, a ja już prawie się nastawiałam na zbiór boczniaków lub innych grzybów pod owczymi brzuchami. Mam jednak coraz większe wątpliwości co do ich rzekomej kotności.

          • zeroerhaplus

            O, dały się ostrzyc? Nieźle :)
            Może to taka wełniana ciąża tylko. Skoro przez lata całe nie były rżnięte, tfu, cięte…

          • RozWieLidka

            Kanionek, a gdzie fotki po postrzyżynach? I niezwykle ciekawa jestem metody postrzygalniczej?

          • kanionek

            Metoda była taka, że małżonek trzymał, ja cięłam, a owca stała nieruchomo i umierała ze strachu. Ja się tak spieszyłam, żeby oszczędzić im stresu, że uszkodziłam sobie kciuk prawej dłoni i od wczoraj nie mam czucia w opuszce. (ty to sobie zawsze zrobisz coś dziwnego, Kanionek)
            Po trzeciej przerwie (bardzo, bardzo dziwne, wymuszone pozycje przyjmowaliśmy) zabraliśmy z domu drugą parę nożyczek i małżonek też ciął (owca na tym etapie była już w krainie “wszystko mi jedno, przekażcie moje siano najbliższej rodzinie, z wyłączeniem cioci Bereniki, której nigdy nie lubiłam”). Zdjęcia właśnie zrobiłam, więc będą :)

    • kanionek

      A może… A może na problem trzeba też spojrzeć z innej, atawistycznej bardziej strony? Mężczyzna dzisiaj mało kiedy ma okazję być “męski”. W dużym skrócie i uproszczeniu (znów) – wielu mężczyzn zastąpiły maszyny i komputery. Nie jeżdżą konno dźgając wroga włócznią, mogą co najwyżej złożyć pismo procesowe, bo dać w ryj też się dziś często nie opłaca. Kobiety zyskały równouprawnienie, mogą zarabiać na dom i dzieci, głosować, decydować, bla, bla. No to może niektórzy, ci faceci, “czują”, że muszą choć poprzez “typowo męski” ubiór (co to jest “typowo męski ubiór”… – pytania mnożą się jak króliki) zaznaczyć, że są facetami. MOŻE, a może nie.

      Gościa od reklamówek nie rozumiem, ALE. Bądźmy sprawiedliwe. Prawie każdy cżłowiek ma jakieś fobie, fochy czy paranoje, a kobiety są mistrzyniami od “nie, bo tak”. Parafrazując Modrą: ja stanowczo protestuję przeciwko odbieraniu facetom prawa do bycia trochę dziwnym! ;)

      A Kazio na szczęście jest kozą, i choć płci męskiej, zupełnie nie przejmuje się tym, że się urodził w białej sukience i ma słodkie loczki :D
      Mówię Wam, warto być kozą :)

      • zeroerhaplus

        No weź… Za każdym razem, gdy mówisz na Kazika “Kazio”, to zamiast sympatycznego artysty staje mi przed oczami jurny (onegdaj) amant Marcinkiewicz ;)

      • zerojedynkowa

        Muszę przyznać, że dyskusja o kolorze skarpetek jest bardzo interesująca. Uważam, że kolorowe skarpetki mogą być OK u faceta, zależy co i w jakiej sytuacji do tego ma na sobie. Mnie natomiast przeraża mój osobisty mąż, który nosi BIAŁE (sportowe) skarpetki do czarnych spodni i czarnych (sportowych) butów. Bo tak lubi. (Mnie razi to zestawienie kolorów, chociaż nie wiem czy wolałabym, żeby nosił pstrokate skarpetki – musiałabym się zastanowić.) Męskości nikt mu nie jest w stanie odmówić (i z wyglądu i z charakteru), ale i tak czasami zachowuje się jak duże rozkapryszone dziecko. Co gorsza NIKT nie jest w stanie go skarcić, czy sprowadzić na ziemię. Więc z tym “byciem męskim” to zawiły temat.
        A co do fobii czy paranoi: nie znoszę guzików. Czuję do nich odrazę i wstręt. Ktoś mnie przebije? :)

      • ciociasamozło

        Patrząc z atawistycznej strony to kobiety rajcują faceci wyraźnie męscy, a mężczyzn kobiece babki bo to daje większe szanse przetrwania gatunku :)
        Tyle, że wbrew pozorom płeć nie jest wartością zero-jedynkową (Zerojedynkowa, to nic osobistego! ;) )
        O neurobiologicznych podstawach płci świetnie mówi/pisze prof. Vetulani: https://www.youtube.com/watch?v=TRs8Tl8vqiw
        https://vetulani.wordpress.com/2014/05/05/gender-gender-pokaz-rogi-burzliwa-historia-badan-nad-dimorfizmem-mozgu-ludzkiego/

        • zerojedynkowa

          Tak, proszę Cioci. Zgadzam się, że płeć nie jest wartością zero-jedynkową i ja też taka nie jestem :) (jest taka książka “Płeć mózgu”, ale nie czytałam). W pewnych kwestiach jest u mnie albo-albo i nic pomiędzy (dlatego zerojedynkowa), albo (jak w sprawie skarpetek) pierdylirard ułamków i ochnaście odcieni szarości. Same wiecie jak trudno być kobietą!
          A co do guzików – filmik obejrzę w domu, bo w pracy mam wyłączoną fonię, a z ruchu warg jeszcze nie umiem czytać… I nie że się ich boję (guzików). Ja ich nie lubię i trochę brzydzę. Takie skrzywienie :D

        • kanionek

          Ooo, chętnie poczytam. Niech tylko Pippi się rozwiąże, a okazuje się, że to będzie jednak DZISIAJ!
          Więzadła musiały puścić w nocy, bo o 22 wieczorem jeszcze były twarde. Najgorsze, że mała Pippi to lamenciara i mamincórka – zamknięta w pokoiku dziecięcym rozpoczęła koncert pt.: “Oboże jestem sama w oborze, nikt mnie nie kocha, co ja zrobię, gdzie są wszyscy, nie dotykaj mnie, ludzki pomiocie, mamooo!”. No więc siedzę z nią, wpadłam do domu się rozgrzać, łyknąć kawy i napisać Wam, co się święci. Wszyscy święci… Nie ma jeszcze nawet minimalnego rozwarcia, wody nie odeszły, to jeszcze może potrwać i 8 godzin. Wracam na etat. Trzymajcie kciuki; lęki i głosy znów trzymają mnie za uzdę.

          • zerojedynkowa

            No i masz. Ledwo udało mi się rozkręcić jakoś dyskusję na temat guzików to Pippi rodzi! Jak urodzi koziołka to proszę go nazwać Guzik. Będę go darzyć miłością wielką i to będzie jedyny Guzik jakiego nie będę się brzydzić. Zgłaszam się na matkę chrzestną!

            A Pippi zrobi mi numer i powije dwie dziewczynki. I będę miała guzik z pętelką z bycia chrzestną. ;) O losie!

          • kanionek

            Zerojedynkowa, nie wiem, jak to zrobiłaś… Guzik urodził się pół godziny po tym, jak napisałaś ten komentarz. Gratulacje :) Zostałaś matką chrzestną przez zaklepanie :D
            Pozwolę sobie jeszcze dodać, że Guzik jest wierną, maleńką kopią… Andrzeja. MÓWIŁAM, że ta mała ladacznica robiła do niego maślane ślepia?

          • zeroerhaplus

            Pippi jest niezawodna :)

            Trzymajcie się i powodzenia, Kanionku!!!!!!!!!!!!!!

          • Ania W.

            Musisz włączyć do programu koziej edukacji pogadankę na temat związków przyczynowo-skutkowych :)

          • mitenki

            Czymam kciuki za szybkie rozwiązanie!

            Zerojedynkowa – nie poddawaj się! Jest pani Goździkowa (ta od czegoś tam na ból głowy), czemu nie miałoby być panny Guzikowej?
            Także ten, wciąż masz szansę na bycie matką chrzestną :D

          • ciociasamozło

            Wszystko będzie dobrze! Oddychajcie powoli i głeboko!
            A jak nie Guzik to może Pętelka?

          • mitenki

            Ciocia :D
            A może będą dwa – Guzik i Pętelka? :)

          • paryja

            Ło jezusmarian ! Kanionku trzymam kciuki Za Kozy Wasze i Nasze! :)

          • ciociasamozło

            Mitenki, lepiej dwie Pętelki :)

          • mitenki

            Ciocia – pewnie, że lepiej :) Kto powiedział, że Guzik to rodzaj męski?
            Tak jak Vader, Roman, Mając ;)

          • zerojedynkowa

            No masz! Hi, hi. Dziękuję.
            To znaczy gratuluję.
            To znaczy bardzo się cieszę.
            Dopiero teraz przeczytałam.
            Zaczynam się siebie bać: z Ciocią telepatia, Guzika wywróżyłam. Zaczynam odkrywać w sobie czarownicę. Tylko wolałabym jednak nie dziwić się, że to co przepowiem to się sprawdza. Jak zacznę wróżyć to przyjmę pseudonim Zdziwiona. Wróżka Zdziwiona Cię zadziwi. Sprawdzi się albo nie.
            A co się robi jak się jest matką chrzestną? Bo wiecie tu są takie emocje, że nie myślę logicznie… :)

      • Kaja

        Ależ niech sobie będą dziwni, ale na własny rachunek, a nie na konto męskości. Ja na przykład za nic w świecie nie napiję się wódki – nawet w ramach lekarstwa, nawet z sokiem, nawet dla eksperymentu. Nie i już, nie ma sensu próbować. Ale nie twierdzę, że od tej wódki zaniknie mi tożsamość płciowa, nie wymyślam, że picie wódki, analogicznie do pedalskiego chodzenia z reklamówką, jest lesbijskie i tylko włochate babochłopy mogą pić coś takiego.
        A niech sobie każdy będzie dziwny, jak mu się żywnie spodoba, jeden w skarpetkach w motylki, drugi z reklamówkofobią, ale co to ma wspólnego z męskością?

        • kanionek

          No ale właśnie dziwactwo opiera się wszelkim sensom i zasadom zdroworozsądkowym. Takie “nie poradzisz” ;)
          ——————–

          – To wódka? – słabym głosem zapytała Małgorzata. (…)
          – Na litość boską, królowo – zachrypiał – czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus.

          (“Mistrz i Małgorzata”)

        • Modra

          No własnie nic nie ma wspólnego :-) Jednak egzemplarze niepewne siebie oraz funkcjonujące w społecznościach typu szkoła, grupa rówiesnicza w których poczucie bycia męskim/kobiecym uzaleznione jest w istotny sposób od zewnętrznej oceny rozpaczliwie trzymają się kulturowego kodu, który w ich środowisku okresla przynalezność męskie/kobiece. Panicznie boją sie, że zostaną zauważeni w czymś lub z czymś okreslnym jako zaprzeczenie swojej meskości/kobiecosci. Raz, że mogliby zostac odrzuceni, wyśmiani ( auć!), dwa że zachwiałoby to ich poczuciem tozsamości. Jak nie wiem sama/sam kim/jaki jestem to nie stac mnie na ryzyko konfrontacji. Nie ma też wewnętrznego punktu odniesienia, którym nie zachwieją pstrokate skaroety czy plastikowa reklamówka. A wszechobecna nachalna reklama wmawia jeszcze, że męskość/kobiecość kryje się za tym konkretnym typem auta, typem perfum, kolorem rózowym lub niebieskim przynaleznym do płci. Konformizm i chęc dorównania egzemplarzom z reklam skojarzonym z atrakcyjnością fizyczną i powodzeniem u plci przeciwnej skłaniają większośc do podtrzymywania tych stereotypów, rezygnacji z poszukiwania własnego stylu, zdefiniowania sie poza konwencją i założenia choćby wzorzystych skarpet. Jakby taka skarpeta miała moc odebrania wewnętrznego poczucia kim jestesmy w swoich oczach. Temat rzeka rzekłabym :-)

          • kanionek

            O, może to nie będzie miało związku z identyfikacją płciową, tylko przynależnością do grupy, ale przypomniało mi się, jak moja siostra, wtedy nastolatka, “zachorowała” na buty. Były to buty marki “mamo, wszyscy takie mają”. Płacz, żebry, szantaże i cała kupa nieszczęścia w jednym istnieniu, a Mama nie chciała jej ich kupić, bo te buty były OKROPNE. Czarne, ciężkie, na absurdalnie grubej i sztywnej podeszwie, wyglądały jak dwa żelazka na węgiel, albo trumny dla małych kotków. Ojciec zresztą chyba nawet wtedy powiedział, że on by takich i w trumnie nie chciał nosić. Tysiąc trzy spazmy z drgawkami, wiadro łez i jedną groźbę strajku głodowego później Mama się ugięła i dała siostrze kasę na te żelazka. Siostra prasowała nimi osiedlowe chodniki, bohatersko znosząc ból i naklejając plastry na kolejne pęcherze, a wyglądała w tych butach jak ofiara złośliwego ortopedy. Najlepsze jest to, że zawsze była piękną, wysoką blondynką o niebieskich oczach i karminowych ustach, i koledzy z klasy polecieliby na nią nawet gdyby miała na nogach klapki z butelek po dużej coli. Tyle, że ona przez bardzo długi czas nie zdawała sobie z tego sprawy.
            Ja za to pod koniec szkoły podstawowej chodziłam w ubraniach wywróconych na lewą stronę, a w pierwszej klasie szkoły średniej uwiłam sobie z drutu miedzianego (ojciec chyba spruł jakiś stary transformator) okulary a la Lennon, tyle że bez szkieł. Pamiętam, że z nauczycieli tylko pani od biologii się kapnęła, że coś jest nie tak z tymi okularami, i zapytała mnie wprost, podczas lekcji, “co też autor miał na myśli”. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że to tak dla jaj, a ona miała problem aż do dzwonka, bo co na mnie spojrzała, to się dusiła ze śmiechu, choć na co dzień była zimną skamieliną.
            To takie tam, luźne wspominki starej mandarynki.

  • Kenna - Joanna

    To jest mój ulubiony cytat jeszcze od szkoły średniej!!! Prawdziwa dama pije tylko czysty spirytus. I dalej za Beatą Tyszkiewicz: pali, przeklina i ogląda się za cudzymi mężczyznami. To tak dorzucam kamyczek do dyskusji. I ujawniam się w końcu.
    Od sierpnia lecę za Wami, drąc się jak stare prześcieradło: poczekajta, Kumy, poczekajta! A teraz mam wrażenie, że w końcu dopadłam, połknęłam i mam. I już nie muszę nikogo i niczego ścigać.
    Jeden mały komentarzyk a jaki krok dla ludzkości (mojej osobistej):))

    • mitenki

      A prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu – jedzą pszczoły!
      Witaj Kenna-Joanna :) Podziwiam, że nas dogoniłaś, bo tu po kilku dniach nieobecności ciężko się odnaleźć :)

      Kachna – jak było w Transylwanii? Pomogło troszkę? :)
      Ja też tylko w 25% i zgadnijcie co :D

      • Kachna

        W Transylwanii było extra – bo zasnęłam po 10 minutach….I przykryli kołderką i obudziłam się o 6.50 rano. Także – znakomite.
        Dziś obiecałam, że obejrzę…
        …………………..
        Przeklinasz? ;)

        • mitenki

          Jak szewc! Trafiłaś! :D

          Cieszę się :) Za to ja obejrzałam całość. Dziadzio wampcio znakomity, aż pozazdrościłam (nie miałam żadnego, chlip).

          • Kachna

            No to ja też właśnie jak szewc – ale tylko chwilami. Bardzo rzadkimi. Ale jak już – to grubo. To podobno bardzo zdrowo na mózg;)
            A do niedawna nawet “cholera” mi się nie udawała:)
            I ja dziś obejrzę.

    • ciociasamozło

      Dobrze, że nas dogoniłaś, bo jak widzisz do setki rozpędzamy się w kilka sekund ;)

    • Iza

      A tak mi się coś zdawało, że między mną z tyłu a Stadem daleko z przodu musi być ktoś jeszcze… :))) I to przez cały czas, bo biegłam też +/- od sierpnia, tropem mającym początek u Kaczki… Duuużo później zorientowałam się, że trop wiodący od PandeMonii był tak świetnie zakamuflowany, że nawet go nie spostrzegłam, nie mówiąc o podążeniu za.
      Dzień dobry wszystkim :-)
      Trzymam kciuki za Pippi, oczywiście.
      Tylko… czy brak jakiegokolwiek ogona na stanie mnie nie dyskwalifikuje przypadkiem? Mogę dowozić chlebek, jakby co, albo… cuś.

      • ciociasamozło

        Cześć Iza!
        Masz skrzydełka (awatarek), wystarczy ;)

      • mitenki

        Witaj Iza :)
        Taki ruch w Koziarni, że Kanionek nie nadąży wypisywać legitymacji członkowskich nowym Kozom, a Tradycja przybijać pieczątki kopytkiem :)

      • kanionek

        Dzięki, Iza :)
        Pippi już ogarnięta, mleka naprodukowała tyle, że i dla starego Andrzeja by wystarczyło (Krówko nawet tydzień po porodzie nie miała takich cycków), młody Guzik już próbuje cwaniaczyć, ale jeszcze mu się tylne nogi plączą, a ja się znów naprzeżywałam i właśnie zaczynam odczuwać w mięśniach wczorajsze strzyżenie owiec i dzisiejsze wiszenie nad tyłkiem Pippi (no bo łatwo nie było, ale o tym może już w następnym wpisie).
        Nie martw się brakiem ogonka, jeszcze trochę tu posiedzisz, i Ci wyrośnie :D

      • To ja tradycyjnie- Czy to TA Iza? :D Od bugenwilii między innymi?

        • Iza

          Taż sama, Moniu, taż sama :)
          Za ukrywanie tropów masz +10 do odpowiedniego skilla. :P

          • O, rany, Iza!!!! Jak się cieszę! Jakie te Internety małe!
            Yyyyy, ale jakie tropy ukrywam? Że ścieżka do Kanionkowa? Jest u mnie w blogrollu od początku! Nic nie ukrywam i nawet nie zacieram!
            Nawet nie mam siły nic zatrzeć, bo mnie znowu kręgosłupowo pogięło.

          • Iza

            O mamusiu, to się nazywa powitanie!!! :))) Moniu, moje ego się niniejszym rozdęło i zaraz zacznę fruwać, więc te skrzydełka w awatarze się w sam raz przydadzą. xD
            A tropu naprawdę nie widziałam, ale ja to ślepa jestem, wiesz…

            Nawiasem, moje bugenwille dziecko mi zasuszyło – ufam, że nie na amen. Tak to jest, jak się wyjeżdża na długo… Jakarandę jedną odratowałam. Teraz dziecko znowu ma delikatną szansę, bo mnie też nie ma w domu, ale krócej, to może nie da rady ich zamordować. :P

          • kanionek

            Bugenwille, Jakaranda, Hokuspokus, Jumanji… O czym Wy mówicie?

          • No patrz, a ja jeszcze nie zdążyłam kupić. Przeraża nie to gubienie liści i że mi zemrze nie dożywając wiosny. Właśnie u mnie w domu wszystkie rośliny przechodzą atak uwiądu.

          • Iza

            Moje nie gubiły, bo w cieple stały cały rok, i tyle. Za leniwa jestem na to noszenie ich w tę i z powrotem. Pierwszy we wszechświecie przypadek lenistwa nagradzanego, bo mi w zimie też potrafiły zakwitnąć. :) Znaczy, na razie czas przeszły, bo dziecko doprowadziło je do postaci suchego badyla… ale mam nadzieję, że to się zaliczy na poczet zimy, i cześć. Nie ma innej opcji, po prostu.

          • Iza

            O mojej ulubionej roślinności śródziemnomorskiej, Kanionku. :) Średnio przystosowanej do doniczek, więc poddawanej raczej eksperymentom niż hodowli.

          • kanionek

            O, to może wiecie, co lubi agawa? Pardą i w ogóle, ja nie mam pojęcia, skąd pochodzi agawa, ale może wiecie. Dostałam dwie sadzonki, trzymam normalnie na parapecie, no i wciąż żyją, ale może je się zimuje? Albo specjalnej ziemi potrzebują?

          • Iza

            W naturze to agawa rośnie przy drodze jako chwast. :) Więc jakoś sobie nie wyobrażam, żeby potrzebowała więcej odżywienia, niż chwast, i pewnie więcej piasku niż czego innego. A temperatury zimą tak 5-10 C minimum, ale cieplej też może mieć i nic jej od tego nie będzie. :) Ponoć śródziemnomorskie należy na zimę do tych właśnie 5-10 C przenosić, żeby ładniej kwitły latem, ale moje bugenwille o tym nie czytały… :P

      • Buba

        Jak tu dzisiaj taki coming out of the closet to i ja się ujawnię.
        Dzień dobry wszystkim. Też gonię, od dawna. Ale na forach się nie udzielam bo jakaś mało gramotna jestem. Wolę obserwować. Pozdrawiam wszystkie Kozy. Całusy dla całej porodówki.

        • kanionek

          Dzięki, Buba :)
          Żyrafy wchodzą do szafy, wypychając Buby na kozie salony. Jeśli ktoś tam jeszcze się chowa za starą marynarą, niechaj natychmiast wyłazi!

          • Plum

            “Jeśli ktoś tam jeszcze się chowa za starą marynarą, niechaj natychmiast wyłazi!”

            Tak całkiem nie wyjdę, tylko na chwilę się wychylę. Siedzę tu ze dwa miesiące, zwiedziłam stare zakamarki. Dobrze mi w zaczarowanej szafie z widokiem na koziarnię… Dziękuję!

          • kanionek

            To ja dziękuję, Plum – im Was więcej, tym więcej powodów do kontynuowania tych wypocin ;)

          • dolmik

            Dzień dobry. Za marynarą się nie zmieściłam, więc od kilku miesięcy siedzę za tym starym prochowcem…. 😶 Kanionek mnie zmusił do wychylenia łba z szafy, więc się ujawniam. Czytam tu wszystko od deski do deski, bo Kanionek spełnia sobie moje marzenia…. Wierną fanką pozostaję. Pozdrawiam dolmik

          • kanionek

            Dziękuję, Dolmik, i przepraszam, że dopiero teraz odpisuję – gdzieś mi umknęłaś :)

    • kanionek

      Kenna-Joanna, witaj w naszych słomianych progach :)
      Na razie można przysiąść i złapać oddech, bo nie przewiduję (czy Los mnie słyszy? NIE PRZE-WI-DU-JĘ!) żadnych porodów do lutego co najmniej :)

  • Kachna

    Hello Kenna-Joanna – rozgość się a ja ściskam na razie przed gospodynią bo ta jak czytałaś Pipi za raciczkę czy inne kopytko trzyma:))

    Czysty spirytus mówisz, cudzy mężowie, przeklinanie i palenie???
    To ja jestem tylko w 25% i to od niedawna. I tak już zostanie do końca świata.
    Bo ja raczej morelki;)
    Nawiasem – się kończą i na jagódki przejdę.

  • mp

    Kachna, Kanionek- a o tym nowym, cudownym środku na wszelkie chandry i dolegliwości już słyszałyście ? Moim skromnym zdaniem- doskonały !
    https://www.youtube.com/watch?v=M6wRnouGZFQ
    Ale kolorowe skarpetki też niezłe :-)

  • zeroerhaplus

    Wiwat Guzik Bez Pętelki!!!
    Mama zdrowa, wszystko OK?

    • kanionek

      Tak, wszystko OK :) Guzik ma dłuuugie nogi, mama na duuuże cycki, stajenny miał kuuupę stresu i jak zwykle najgorzej na tym wszystkim wyszedł ;)
      Ale cieszę się, że już nikomu nie muszę sprawdzać więzadeł! I powoli odzyskuję czucie w prawym kciuku.

      • RozWieLidka

        Hip hip huraaaa 😁 wszyscy przeżyli ito jest najważniejsze, a kciukiem się nie przejmuj. Ja kończę zazwyczaj strzyżenie z oskalpwanym do płowy przez odcisk hehe.

        Nowe kozy 🐐 w Oborze znaczy się jest impreza 🙌 i to poczwórna. Komu spirytusiku?🍷🍷🍸🍸

        • kanionek

          Ale ten kciuk to OPRÓCZ. Bo na palcach środkowym i serdecznym mam po jednym pęcherzu. To znaczy miałam, bo pękły jeszcze podczas pracy i były dalej maltretowane, co zauważyłam dopiero po wszystkim. Następnym razem założę jakieś cienkie rękawiczki, czy coś.
          Ty też strzyżesz zwykłymi nożyczkami? I co Ty właściwie strzyżesz, RozWieLidka, bo nie wiem – umknęło mi Twoje stado owiec w powodzi informacji? A gdzie zdjęcia, ja się pytam?

          • RozWieLidka

            Hłe hłe strzyge zaprzyjaźnione owce wrzosówki, które za tą przysługę odpłacają mnie się wełenką na kołowrotek- to tak w bardzo dużym skrócie.
            Nożyczki biurowe rulez😁
            Fotków niestety niet, ale jak dożyjemy wiosny to siem postaram uwiecznić dziewczyny przed, w trakcie i po🐏🐏.
            Z góralsko-nizinym pozdrowieniem HEJ ! 😁

  • mitenki

    Kazik i Guzik w jednym stali domu…

    • kanionek

      Kazik i Guzik, Kozik i Gazik, ciekawa jestem, kiedy zaczną mi się wszyscy mylić :D
      Kucek i Locyk…

  • Ania W.

    No to gratulacje, gratulacje z okazji powiększenia rodziny!

  • Kanionku, ale z Ciebie polozna cala geba! A ktory to z panow taki meski krawiec?

    • kanionek

      A żebym to ja wiedziała… Obstawiam Andrzeja, na drugim miejscu Lucka, a Kocyk wtedy chyba nie dałby rady, przy większej od niego i silniejszej konkurencji. Wygląd zresztą zarówno Kazika, jak i Guzika, zdaje się wskazywać na jednego sprawcę ;)
      Za to przy następnych porodach będę już miała pewność, bo Kocyk i Andrzej pożegnali się z jajcami 21 lipca, a po zabiegu jeszcze przez dość długi czas byli odizolowani od reszty stada.

      • mitenki

        Pecik, rzutem na taśmę? A naśmiewałaś się, chomikiem nazywałaś ;) Obstawiałam raczej młodsze pokolenie. Grunt, że oba koziołki i kozie mamy zdrowe, mleko płynie jak należy.
        Czyje by nie były, pokochamy jak własne :) A Ty możesz teraz pracować na te odleżyny przy czytaniu :D

  • Ynk

    Ha! Można powiedzieć, że brakowało wam tylko guzika. Ale się znalazł.
    I Pełna Chata :-) Gratulacje!

    • kanionek

      Dziękuję, Ynk :)
      Teraz jak się wchodzi do koziarni, to czuć od razu, że chata pełna, po wyższej niż na zewnątrz temperaturze. Jest cieplej, bardziej kolorowo i w ogóle – przytulniej :)

      • mitenki

        A gdzie Baśki mieszkają? Bo rozumiem, ze straciły apartament na rzecz matki z dzieckiem?

        • kanionek

          Nie, Baśki na swoim. Krówko z Kazikiem już na sali głównej, a Pippi z synem zajmują pokoik dziecięcy. I, o dziwo, wszystkim wszystko pasuje :)

  • kanionek

    Wybaczcie, Kozy kochane, że dziś nie zmontuję nowego wpisu. Jestem jakaś wypompowana, chyba żyłam w nie do końca świadomym napięciu, a teraz gdy Pippi się szczęśliwie rozwiązała, wszystko mi opadło, jak z drzewa liście. Wyśpię się, jutro strzelę fotki pięknemu Guzikowi (dzisiejsze też mam, ale Guzik występuje na nich w charakterze mokrego śledzika) i jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to opublikuję :)
    Tak w ogóle i szczególe jestem cała szczęśliwa i PRAWIE spłynał na mnie błogi spokój, no ale to by było zbyt piękne, więc przede mną jeszcze poszukiwanie siana. Te baloty, co przyszły w październiku, to nie dość, że o dwa mniej, niż zamawiałam, to jeszcze luźno zwinięte (podejrzanie lekkie były), a do tego więcej niż przewidywałam gęb do wykarmienia, no i o – ostatni balot dziś napoczęłam. Dotychczasowy dostawca wykręcił się sianem, dzwoniłam do pana, który mi latem przywiózł kaczki w kartonie, i może jego syn będzie miał, a jeśli nie, to zostaje mi ten gość, od którego miałam pierwsze w zyciu siano i kozy nie chciały go jeść :-/
    No nic, jutro będę się martwić, dziś już wysiadam.

    • mitenki

      Odpocznij Kanionku… jutro też jest dzień :)

    • ciociasamozło

      Gratulacje dla Pippi i Położnej!
      Buziaki dla Guzika!

      Postaram sie uzupełnić to co orłowi sie ulało z dzióbka ;)

      A co z cienką gównianą linią, że tak zboczę z tematu?

  • ciociasamozło

    Krótki filmik o manipulacji w mediach:
    https://www.youtube.com/watch?v=V_Rm060E6z4
    Niby nic odkrywczego, ale prosto, jasno i przystępnie, nawet gimnazjalista zrozumie :)

  • Ukłony dla akuszerki, cmoki dla Kazika i Guzika. Kanionku, gdyby Andrzej Stasiuk Cię czytał, nie narzekałby dzisiaj w wywiadzie dla Dwójki udzielonym z okazji wydania nowej książki „Kucając” , że ginie szlachetna sztuka pisania o naturze i o braciach mniejszych/zwierzętach . I nie tylko w tym się myli, twierdzi, że nikt nie pisze dla owiec bo owce nie czytają. A u Ciebie i owszem owce i kozy czytają, ba, dyskutują bardziej i mniej ważkie sprawy :) A wywiad ze Stasiukiem do odsłuchania tu: http://www.polskieradio.pl/8/410/Artykul/1558109,Wybieram-Dwojke-15-grudnia-godz-1606
    Zaczyna się gdzieś około 26 minuty.
    Kanionku nie zaprzestawaj więc pisać, bądź naszą natury bliską niszą.
    Pozdr.b.

  • paryja

    To zamiast Kanionkowi link do Stasiuka wysyłać, wyślij Stasiukowi link do Kanionka ;)

  • za wysokie progi na me krótkie nogi. no ale do wydawnictwa wysłałam, i owszem :)
    b.

  • Iwona

    Ooo, jak dobrze, że dobrze! Witamy Guzika! Dzielna Pippi, i najdzielniejszy Kanionek!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *