Jak zważyłem waszą matkę, czyli widełodokument
Proszę :)
Scenariusz i reżyseria: Bożenka
Operator kamery: statyw Mejdin Czajna
Występują:
Bożenka
Waga Łazienkowa Nołnejm
Statyści w tle: Ziokołek, Pecik, Irenka, Rosoły
Gupi Kanionek
Film zrealizowany dzięki uprzejmości pięknej pogody, 5 października 2014. Kanionka ubrał Dom Mody “Robol”, z siedzibą w Kartonie.
Wskazania wagi nie udało się podsunąć do oczka obiektywu, gdyż Chińczyk uznał, że 5 sekund wystarczy, by odczytać wynik. Po upłynięciu tego czasu waga idzie spać.
Jezu, ale kino, idę kupować bilety !A gdzie się Kanionek zważył potem , nie nagrał, czy co ? I odjął swoją wagę, I suppose ?Bo to przecież było brutto, netto i tara, czyli opakowanie? Chyba, że będzie to serial, czego Wam i sobie życzę :)Czekam na nagrania, zdjęcia są passe, rozzuchwaliło mnie to video. Tylko muzyka słodka z narastającym motywem grozy, coś może być jak czołówka z “Bonanzy”, a Kanionek to Michael…Ech, pomarzyć dobra rzecz…
A nad wszystkimi z góry uśmiecha się dobry Anioł od ludzi i ich poważnych spraw, czyli miłości, nie tam jakiś od parkowania – Travolta z filmu – widział Kanionek ?
To bylo pikne. Grazias muchos i komaros.
Lena :) Już się martwiłam, że duch Lema wciągnął Cię na swój spejsszip i zabrał w obce galaktyki ;)
Zdjęcia są przeżytkiem, fakt, ale wciąż zajmują mniej miejsca na skąpym serwerze. Ale od czasu do czasu obiecuję coś ruchomego wrzucić, tylko z tą oprawą dźwiękową i Travoltami będzie gorzej. Muszę wziąć kilka lekcji u małżonka. Film, o którym wspominasz – coś mi świta, ale to musiało być dawno, a ja mam słabą pamięć do nazw, tytułów i nazwisk. Podpowiesz?
A Kanionek zważył się wczoraj oraz dziś, tuż przed klapsem. W opakowaniu, czyli brutto, waży 62,7 kg. U mnie jak na spowiedzi…
Kanionku Wielki!
Popłakałam się czytając Twój wpis.Ze śmiechu oczywiście.Do tej pory byłam Twoją skrytą wielbicielką, ale pomyślałam,a co tam ujawnię się-raz Kozie śmierć.Czyta się wspaniale,kozi serial z powodzenie może konkurować z Discovery czy inne tam Animal.Przy wczorajszym wieczornym winku opowiadałam właśnie koleżankom, że chciałabym mieć kozę.Powstrzymuje mnie przed tym fakt, że moi sąsiedzi mają stado kóz(17 sztuk…hm może dziś już tylko 16),a moja jedna pewnie by chciała towarzystwo.Na szczęście kozy korzystają z otwartej bramy i wtedy pasę je na trawniku…
Powodzenia i będę się “odzywać”.
Witam :)
Mam dla Ciebie rozwiązanie: weź dwie kozy! Prawda, jakie proste? :)
Dwie to tylko o jedną więcej, niż jedna, prawie nie zauważysz. I podwójna radość i w ogóle :)
Genialne :))
Wnioski z drugiej strony ekranu:
– masz “rękę” do kóz,
– potrafisz się maskować,
– tak szybko Ci ten kręgosłup nie pie*dolnie, bo dźwigasz z sensem, chyba że to tylko tak do kamery,
– Schwarzenegger i Stallone to mięczaki.
Wiesz, chcę być choć trochę TAJEMNICZA. A z dźwiganiem różnie bywa, staram się książkowo, ale nie zawsze mózg zdąży pomyśleć, zanim zegną się plecy. Wiesz, jak mówią: im silniejszy, tym głupszy :)
A co do ostatniego punktu to tak, wszystko się zgadza, a Chuck Norris to mi widły nosi :D
Wersja dla niesłyszących?! W ramach rekompensaty poproszę w gratisie dla słabowidzących, byś się zważyła komisyjnie przed publicznością. Nago.
Zawołam sąsiadów, ale kino! Za darmo!
Ja bym może na to poszła, gdyby cała publiczność była niedowidząca, a najlepiej wcalewidząca. Ale takiej gwarancji nie mam, więc NIE MA MOWY :D
No i tak, gdy ustawiałam sprzęt, to Rosoły obczajały wagę i statyw, a jeden nawet śpiewał piosenki. A gdy usłyszeli “kamera, akcja!” to się wszyscy zmyli. Tacy skromni nagle.
Jezderkusie!
Polański ze swoim “Nożem w wodzie” może iść i się schować! Oglądałam Wasz thriller z zaciśniętą szczęką i rozcapierzonymi palcami. A ten moment kulminacyjny, kiedy ostre widły Bożenki znalazły się tuż przy Twej skroni! Ufff… Rosoły wiedziały co robią, podczas gwoździa programu zarządza się ciszę! Oskar! Oskar i Palmy dla ekipy Kanionka!
:D
Patrz, o “Nożu w wodzie” wspominasz, a my po południu kręciliśmy akurat “Grabie w wodzie”. Staw nam zarasta podwodnym zielskiem, więc obuci w kalosze i uzbrojeni w grabie stanęliśmy na brzegu i kręcąc pod wodą grabiami wyciągaliśmy zielsko na brzeg. Tylko dwa razy osunęła mi się noga na śliskiej glinie, za to za każdym razem wylądowałam na lewym łokciu. Palmę to ja mam chyba zamiast głowy ;)
Słowo honoru, to nie ja latam po Twoim niebie na motolotni! Nigdy się nigdzie nie wzniosłam poza szczyt mojej głupoty :P
A swoją drogą, nie tak sobie wyobrażałam życie na wsi. Jak Wy sobie wyszukujecie te zajęcia? Macie jakąś skrzyneczkę i losy wyciągacie???
“- Cóż ta, gosposiu, na roli? Czyście sobie już posiali?
– Tym ta casem sie nie siwo.”
:D Skrzyneczka i losy – jak kulturalnie! Nie, my na żywioł bardziej. Wychodzi człek rano przed dom, a te dziwne zajęcia same się na niego rzucają, krzycząc “zrób mnie!”. Nie mówię oczywiście o stałych punktach programu, jak karmienie zwierząt, sprzątanie pomieszczeń gospodarskich itp. No i ogrodzie. Drewnie na zimę, węglu… Ale reszta pojawia się niespodziewanie i czasem wymaga natychmiastowej a innym razem odroczonej uwagi. Na zielsko w stawie czailiśmy się od lipca i dziś w końcu wybiła jego godzina. Ogród już na wykończeniu, drewno pocięte, jeszcze tylko zwieźć, to i na zielsko czas się znalazł. Ale spokojna głowa, zaraz znów coś się gdzieś urwie, zepsuje, uschnie, zaleje, urodzi, sparcieje, no wiesz :) O, no przecież – dach nad komórką z sianem przecieka. Trzeba papę kupić i położyć. I tak w kółko.
A facet na motolotni NADAL LATA. Ja mam paranoję i jak widzę, że obcy lata albo samochód gdzieś blisko parkuje, to zaraz myślę: PRZYJECHAŁ KOZY UKRAŚĆ. Całkiem na dekiel mi padło od tych kóz, przysięgam.
GĘSI! Gęsi Rzym uratowały! Może pomyśl o gesiach? :O
PS. O mym podziwie dla Waszej pracy już pisałam, więc nie ma sensu się powtarzać…
Mistrzem Dżedaj Ty jesteś!
Żeby tak stworzenie zaczarować że anni dudu, ani kopytkiem ani nic, troszku tam łokieć podgryzało albo liznęło…
Tak pod pupę wzięłaś miękko:)
pamiętam jak z niedowierzaniem patrzyłam pierwszy raz jak rozszalałą owcę sadza się na tyłek i ….ona jakby na pomniku nieruchawa.
Potem to już normalka:)
Jesteś MEGA!
Eee, ze mnie czarodziejka jak z koziej du… klarnet. Po prostu Bożenka to dobry zwierz, a na rogi trzeba uważać, bo ona może niechcący je wbić komuś w oko, na przykład odwracając głowę. A z tym łokciem to chyba o depilację chodziło; nie wiem, co kozy mają do włosów, ale zawsze próbują mnie oskubać. Wystarczy, że przyklęknę, i już mi skubią skalp. Oprócz włosów lubią też sznurki, guziki, zamki błyskawiczne, rękawiczki… :)
A z tą owcą, to nie wiedziałam. Ciekawe, czy z kozą by tak samo wyszło.
Pikne!!!!!!!!!!!!!!
Dziękuję :)
Czasem zastanawiam się, czy aby nie zwariowałam, i co te kozy robią z człowieka, ale potem Wy mi piszecie, że jest fajnie i TROCHĘ się uspokajam.
Hm, wiesz, ludzie w cyrku też klaszczą :P
Ach, nie wiem gdzie to napisałaś, ale widzę zarzewie naszego zafiksowania ekhem. Ja też kroczyłam drogą Sex Pistols i GBH. A potem Hetfield i spółka :D Wszystko jasne od czego się tak robi!
No to na dobry dzień!
https://www.youtube.com/watch?v=u_tORtmKIjE
Och, ja wiem, ludzie czasem klaszczą, gdy ktoś się na rowerze wyp… ten… ;)
Ten link to na dzień dobry, czy dobranoc? ;-P
Masz mój, na wieczór, ewentualnie dobre popołudnie: https://www.youtube.com/watch?v=1KKeUu-zkEE
bardzo tentego videło. dołanczam do fanuff :)
Cóz za thriller! Trzyma w napieciu – czy Kanionek zachowa do konca filmu obydwa oka w glowie!
I uwielbiam ta ksywke dla kurczaków “Rosoly” :) Moze i okrutna jestem, ale lubie czarny humor.
To tak, jak ja. Tłumaczę sobie, że to nie okrucieństwo, tylko wentyl bezpieczeństwa. Wiesz, jedni latają z maczetą po mieście i strzelają do frytek w barach szybkiej obsługi, a inni sobie to tylko wyobrażają ;)
Rosołów mamy o trzy za dużo, ale jakoś żaden jeszcze nie spotkał się ze swym przeznaczeniem. Prędzej osiwieją, niż je zjemy.
Ojaaaaa… film trzymajacy w napięciu, jak nie wiem… Kanionku, chyle czoła przed Twoim podejściem do zwierza. Spokój i siła z Ciebie bije, zaiste. A kozucha? Ulega czarowi chwili i właścicielki, bo cóż, nie ma wyjścia, noszona na rękach królewna. Teraz już wiem, że prawdopodobnie przenoszenie przez próg panny młodej miało ukryty sens. No, tak mi się skojarzyło..
Super film, dzięki!!!
Ja tę kozę mam dopiero dwa tygodnie i wciąż nie jestem pewna, czy ona taka potulna, czy tylko “cierpliwa do czasu”. Może wyczekuje odpowiedniego momentu i jak mnie raz a dobrze tymi rogami poczęstuje… Tak całkiem serio – dobrze jej z oczu patrzy i na mnie jeszcze nie szarżowała, ale koleżanki z boksu oberwały po tyłku kilkanaście razy :)
Boziu! Stylowi ludzie to w białych spodniach kozę ważą, a mi się nie udaje w niczym jasnym nawet wyjść z domu, bo upierniczam już przy zakładaniu.
Podobnie zważałam jamnika swego w zeszłym roku i wyszło mi na wadze “TO NIEMOŻLIWE”. W tym roku przezornie już nie ważę.
Ta, w białych. BYŁY kiedyś białe i nawet szwy po bokach trzymały. Rozmiaru zniszczeń i poziomu upodlenia garderoby nie widać na filmie, gdyż ze względu na oszczędność miejsca na serwerze musiałam przyciąć na jakości.
Omajgad!!! toż to tylko podłożyć muzyczkę z wyczynów ekwilibrystycznych grupy Mortale :D brawo, brawo, bis!!! :D
Sposob wazenia jak najbardziej prawidlowy: ugiete kolana i przysiad. Ja w taki sposob waze walizki.
no ale ilez wazy???? :D
Obecnie już 32,7 kg. A spis wagowy z czasów minionych był chyba w poprzednim wpisie :)