Opowieści żółtej treści, czyli ludziom niech będą dzięki

Nieee, nie zjadło wszystkich, po prostu nie umie liczyć.

Ano. Jutro, pojutrze, za miesiąc… Jeśli moje optymistyczne obliczenia się sprawdzą, to Żółte będzie jadło Wasze pieniążki jeszcze przez blisko dwa lata! Taka była Wasza wola, i tak wielkie jest Wasze kolektywne serce. Teraz ten owoc, na Waszej krzywdzie wykarmiony, waży 21 kilogramów i z suchej bagietki zmienia się w mięciutki naleśnik wypełniony tłuściutkim nadzieniem.

Nie wiem jak Wam dziękować, ludzie najlepsi na świecie, i mogę mieć tylko nadzieję, że zdjęcia tej szczęśliwej żółtej mordy dadzą Wam takie chwile wzruszenia i radości, jakich my doświadczamy, widząc Żółte na co dzień. Życie tego psa odmieniło się jak w bajce: z krainy zimna, smrodu, śruty i łańcucha, Żółte trafiło do świata smacznej miski, ciepłej dupki, pięciorga psich przyjaciół, dwóch człowieków, miliona kurczaków (czasem trochę pogoni kota jakiemuś Rosołowi…), dużego podwórka, spacerów PO CAŁYM ŚWIECIE, i mnóstwa nieznanych mu wcześniej rozrywek.

W dolince nad rzeczką (która czasem zamienia się w rwącą rzekę), spotkaliśmy dwa żurawie:

A później badaliśmy stan wody Baudy:

I podziwialiśmy widoczki.

Oraz stadko jeleni. Widujemy tu sarny, dziki, bobry, a nawet łosie, ale jelenie to rzadkość. Zdjęcie nienajlepszej jakości, ale nie wiem, czy jeszcze będę miała w życiu okazję sfotografować choć pół jelenia na dziko, więc proszę, daję co mam:

Kilka dni później odkryliśmy, że ktoś, może jeleń, może łoś, zerwał jeden z drutów pastucha elektrycznego i poooszeeedł, razem z tym drutem, kilkoma plastikowymi słupkami, i jednym drewnianym. Kochanemu zwierzątku nic się nie stało, poza oczywistą chwilą grozy, bo zardzewiały drut szybko się poddał i zarządził zerwanie ciągłości materiału, za to my dzięki temu znowu się nie nudziliśmy. To już trzecia grubsza naprawa pastucha w tym roku, choć nie wszystkie były z winy kochanych zwierzątek, bo w styczniu to akurat wichura sprawiła, że drzewa nisko latały, i kilkanaście z nich padło akurat na południową linię pastucha. Ale czy to Państwa w ogóle interesuje? Bo jeśli nie, to mam dla Was jeszcze sarenkę:

sarenka

No tak, ze stycznia, BO CO? Mam też styczniowy filmik z kozami i kotami, i nie zawaham się go użyć (a tak bajdełejem – gdzie można kupić koszulkę z napisem “PRO-KRA-STY-NAC-JA“?):

Oraz jak najbardziej aktualne zdjęcia pierwszych tegorocznych maluchów. Najpierw Małeczesio z białym synkiem i pstrokatą córeczką:

A tutaj Miki z synkiem i córeczką w jedynym słusznym kolorze, czyli białym (ja nie jestem rasistką, to wszystko wina Pacanka!):

Miki rzadko wyprowadza dzieciaki poza koziarnię, najczęściej każe im gnić w kąciku i siedzieć cicho, więc lepszych zdjęć na razie nie zrobię, ale jeszcze trochę, przyjdą słoneczne i ciepłe dni, i wtedy wszyscy pójdą się smażyć na łąkę, Kanionek napstryka im zdjęć trzy miliony i opublikuje w listopadzie… (Czy to jest normalne, żeby zimowa depresja dopadła człowieka w połowie marca? Człowieka to może nie, ale Kanionka jak najbardziej).

A tymczasem kolejna żółta histo-ryjka (każde zdjęcie można sobie otworzyć w nowej karcie i powiększyć):

A jeśli są wśród Państwa amatorzy mocnych wrażeń, to zapraszam na film w dwóch odcinkach, o tym jak się bawią żółte psy:

To są ujęcia sprzed prawie miesiąca, gdy Żółte było nie tylko chude jak mleko 0%, ale i wciąż nadmiernie podekscytowane swoją nową sytuacją życiową. Teraz, gdy już nabrało ciała i ogłady, zachowuje się ciut lepiej, a przynajmniej w domu, bo na podwórku to wiadomo, że pokus sto, a uciech trzy tysiące. Najlepiej ze wszystkich psów radzi sobie Atos – nie wiem jak on to robi, ale wystarczą trzy słowa, lub nawet odpowiedni wyraz pyska, by Żółte odpuściło sobie głupie pomysły względem jego osoby. Na drugim końcu tego bieguna znajduje się biedny, mały Pasztedzik (zwany również Ziemniórką), który znienawidził Żółte od pierwszego wejrzenia – nie chciał go ani wąchać, ani dotykać, ani w ogóle mieć cokolwiek do czynienia. Żółte jednak nie przyjmuje tego do wiadomości i chce kochać (czytaj: wkurzać) wszystkich po równo, więc na zdjęciach ze spacerów najczęściej zobaczycie Żółte nie gdzie indziej, jak właśnie u boku zniesmaczonej Ziemniórki.

I tym optymistycznym akcentem chciałabym zakończyć nasze spotkanie, albowiem idzie mi ten wpis jak krew z nosa. Ja tam nie chcę nic mówić, ale mojemu świeżo upieczonemu związkowi z “cudownym światem bloków WordPressa” nie wróżę długiej i udanej przyszłości. Ja wiem, że złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, ale te bloki są bardziej jak żelazko u szyi. Gorące. I za każdym razem, gdy panel administratora rzuca mi się do twarzy ze słowami: “Witaj w cudownym świecie bloków!” (jakbym miała 12 lat, do jasnej nędzy!), to ja mam ochotę odpowiedzieć “spie*dalaj!” i wrzucić laptop do klozetu, gdzie zresztą jest jego miejsce, tak czy inaczej. Ciekawe, czy tym razem tekst się wyjustuje – Mały Żonek grzebał coś za kulisami, a nawet w kuluarach (Państwo wybaczą tę nieprogramistyczną nomenklaturę, ale ja ledwo odróżniam interfejs od interkomu), coś tam w kodzie napisał, że important i wykrzyknikiem doprawił, więc jeśli to nie pomoże, to idę spalić Rzym, bo ta cywilizacja już i tak stoi na skraju przepaści, i ktoś w końcu musi podłożyć pierwszą zapałkę (albo rozgrzane żelazko). No, to sobie ulżyłam.

PS. KALENDARZ! Zasady są takie same, jak w latach poprzednich, czyli koszt kalendarza to nadal 50 zł (już z wysyłką!), konto z koziego koszyczka, czyli: 79 1140 2004 0000 3102 3918 4984, bo wiadomo, że dochód i tak zeżrą zwierzaki, w tytule przelewu koniecznie należy wpisać: kalendarz (ilość) (nick z bloga), czyli przykładowo, jeśli ktoś w sekcji komentarzy ma nick “terefere” i chce zamówić dwa kalendarze, bo drugi dla cioci z Wałbrzycha, to w tytule przelewu pisze: “kalendarz 2 terefere”. Brzmi w kopytko, i niech się tam w banku zastanawiają. Jeśli ktoś pomyli kolejność, to jakoś to wszyscy wytrzymiemy, byle nie zapomniał wysłać również maila do Kanionka (info@kanionek.pl) O TYM SAMYM TYTULE, a w treści podać ADRES DO WYSYŁKI. Uprasza się o to nawet te osoby, które adres podawały już milion razy, gdyż znacznie to Kanionkowi ułatwi życie, a przecież chyba nikt nie chciałby Kanionkowi życia utrudniać, bo to już i tak prawie niemożliwe, żeby było gorzej, i naprawdę nie ma potrzeby udowadniać, że a może jednak.

PPS. Wy/raz wspaniałomyślnie zaoferowała, że w tym roku to ona weźmie na siebie ciężar całego tego zamieszania z pakowaniem i wysyłką, i mnie to jest bardzo na rękę, a nawet obydwie, gdyż tak się w tym roku składa, że już za kilka dni będę miała ręce pełne wykotów, nieprzerwanie do połowy kwietnia. A teraz żegnam się z Państwem, machając do Was z cudownego świata bloków, niech Wam bogowie błogosławią, niech Wam się zdjęcia i filmy pokazują, a jeśli coś będzie nie tak, to proszę zgłaszać w komentarzach, a ja się natychmiast pójdę zastrzelić, z największą przyjemnością.

193 komentarze

  • Dytek

    PIERWSZA???????

  • Basia

    O! Druga! Cudne filmiki na poczatku dnia :)))
    Pozdrowienia dla wszystkich czlowieka i zwierzaczki, cium, cium :)))))

  • Iwa

    Kanionku dziękuję za tak cudną foto- i słoworelację. Zwierzaki są przecudne, a Żółte to w ogóle poza skalą. Naprawdę warto było nie zjeść tych kilku frytek aby Żółte zostało napasione i dorzucić się do zapasu karmy na dłuższy czas. Żółte to chyba w czepku urodzone bo trafił do psiego (i innego zwierzęcego) RAJU. Nie bójmy sie tak określić miejscówki u Kanionka. Patrząc na zdjęcia widzę szczęśliwego nad życie psa. Będąc jakimkolwiek zwierzęciem chciałabym trafić do kanionkowego domku.
    Małe kozuchy FANTASTYCZNE, zgrabne, śliczne i takie do miziania.
    Ile małych kózek obojga płci spodziewacie się w tym roku powitać na tym świecie ?
    Pozdrowienia i głaski dla wszystkich.

    • kanionek

      Dziękujemy, Iwa :)
      Sami chcielibyśmy być naszymi zwierzątkami, i żebyście dobrzy ludzie wiedzieli, jak często o tym między sobą wspominamy :D Zwłaszcza zaś wtedy, gdy pogoda na zewnątrz taka, że psa z domu nie wypędzisz, więc absolutnie wszyscy grzeją tyłki w ciepełku i suchełku, tylko my, FRAJERZY, w tę i nazad z wodą, sianem, ziarkami, i czym tam jeszcze trzeba, w deszczu i śniegu, na wichrze i mrozie. Dobrze, że jeszcze tyłków im wszystkim nie musimy wycierać (chociaż Atosowi czasem trzeba, no i wysikać się sam nie da rady).

      Małych kózek ile będzie, to tylko kozy wiedzą, ale licząc średnio na jeża i mnożąc Pi przez drzwi, to czterdziestu rozbójników należy się spokojnie spodziewać. Pippi wygląda jak wielki ponton i obawiam się trojaczków, Herbata też może powtórzyć ten numer z ubiegłego roku, i kto wie, może parę innych kóz też. Sama nie wiem, czy te trojaczki to czysty przypadek, czy jednak za dobrze się tym kozom po prostu wiedzie ;)

      • Iwa

        40 rozbójników – aaaaaaaaaaaaaa to dużo. Samych kozich dziewczynek życzę. A mam pytanie, może głupie ale mnie ciekawi – jak na świecie pojawiają się koźlątka w tandemie albo zgoła w trójpaku to czy są dużo mniejsze i słabsze od takiego jedynaka ? Jak wtedy z dostępem do cyców mamy-kozy? Jadają na zmianę czy w tej samej chwili wszystkie pchają się do mlekopoju (zmieszczą się w podbrzuszu?) ?
        Głaski dla wsiech.

        • kanionek

          Jeśli jest trzech rozbójników, to tak, są zwykle nieco mniejsze od koźląt-jedynaków. Przy dwójce już tej różnicy tak bardzo nie widać, choć zazwyczaj jedno koźlę jest ciut większe od drugiego. No i rozmiar matki plus geny ojca też mają znaczenie! Synkowie Taboreta zawsze są ogromni, a ród Kraszików to takie krasnale ;)
          Tak, matki z trojaczkami mają niezły cyrk przy cyckach, bo wiadomo, że strzyki są tylko dwa. Małe koziołki dodatkowo “podbijają” wymię, żeby sprowokować napływ mleka do strzyków, i czasem mnie to osobiście boli, gdy widzę jak trójka rozbójników “dopada” mamuśkę i każdy bombarduje jej wymię na oślep. Kto się dopcha jako trzeci, ten musi poczekać, albo odepchnie siostrę/brata, a potem sam zostanie odepchnięty… I jakoś to się kręci :) Jeszcze nigdy nie mieliśmy przypadku, żeby matka nie wykarmiła trojaczków, albo żebyś któreś z trojga było wyraźnie poszkodowane. No chyba, że mówimy o Herbacie. Ona generalnie najdalej po tygodniu ma w dupie swoje dzieci, nieważne ile ich jest, i musimy kilka razy dziennie trzymać ją za kołnierz, żeby dzieci swoją porcję mleka dostały. Uciążliwe, nie przeczę, ale co zrobisz? Całe szczęście, że tylko Herbata ma taki feler na uczuciach macierzyńskich.

          A co do tego, kto się zmieści pod brzuchem, żeby się mleka napić, to musiałabyś widzieć np. taką Larwę, ubiegłoroczną córkę Eli, gdy miała już osiem miesięcy i była większa od niektórych naszych dorosłych kóz, a nadal klękała u boku Elki, wykręcała głowę i ciągnęła mleko jak smok :D

          • Iwa

            Rany Julek, koza na klęczkach bo chce mleka od mamusi. To musiał być widok :-O. Dzięki za wyjaśnienia odnośnie wielkości koźlaków. Tak myślałam, że ostatecznie ich wielkość zależna jest od warunków osobniczo-genetycznych rodziców. Czekam z niecierpliwością na zdjęcia tegorocznych maluchów. Małe kózki są tak słodkie i urocze.
            Łatwych i bezproblemowych wykotów.

          • kanionek

            Dzisiaj pstryknęłam kilka fotek, bo było słonecznie, a maluchy brykały jak pasikoniki, ale wciąż jest ich mało. Jak już się wszyscy porodzą, to będzie dopiero bonanza ;)
            A propos wykotów – dzisiaj rozplątały się Krówko i Pippi. Krówko o ósmej rano, a Pippi o ósmej wieczorem (ale najpierw cały dzień trzymała mnie w napięciu; tyle godzin stękania i jęczenia, że to zaraz-już-natychmiast, a potem pięć minut rodzenia, chlup chlup, i już. A ja z bólem głowy skończyłam, bo myślałam, że coś jest nie tak. Właśnie wróciłam do domu, bo jeszcze czekałam na łożysko, a teraz mogę nareszcie odetchnąć, że wszyscy zdrowi i bezpieczni).
            Krówko zrobiła sobie białego synka (a jakże) oraz biało-czarną córeczkę, zaś Pippi w tym roku zapomniała kupić barwniki i ma białą parkę (w sensie, że też chłopak i dziewczynka). Białe górą!

            Czy ktoś ma ochotę uszyć pisiont kozich kurteczek z naszywkami (“córka Pippi”, “synek Roman” itp.)?
            (To taki nibyżarcik, ale serio – szukam lepszego sposobu na oznakowanie tych białych króliczków, niż opaski z taśmy izolacyjnej, bo te opaski były trwałe, ale napisy na nich to już nie bardzo. Sprejem się nie da, bo weź tu coś czytelnie sprejem napisz na takim koźlątku, jak to ma wagę i powierzchnię paczki cukru. Poza tym bałabym się, że mamusie zaczną im te farbki zlizywać).

          • Leśna Zmora

            Kanionku, a czym piszesz po opaskach? Może marker olejny by się sprawdził?

          • kanionek

            Używaliśmy markera wodoodpornego, ale nic nie przetrwa w starciu z małymi koziołkami (zwłaszcza, że opaski były na tylnych nóżkach, a te służą do skakania po kamieniach, po błotku, po czym się tylko da), ale chwilowo alarm odwołany: Małżonek wymyślił chyba dobry sposób. Otóż w każdej koziarni jest stała obsada “starych” kóz, więc kupimy specjalny sprej do znakowania zwierząt, i po prostu naciapiemy kropkę na każdym koziołku, który przynależy do matki rezydującej np. w koziarni nr 1. I wtedy będzie wiadomo, że wszystkie z kropką do jedynki, a bez kropki do dwójki, bez zastanawiania się “kto jest czyj”. Genialnie proste!

  • wy/raz

    Kanionku, maluchy śliczne, historyjka z kotem przecudna i z morałem ;-)), ZIemniórka chyba jednak kocha Żółte. Taka niespodzianka od rana!!! Trzecia!!!

    • kanionek

      Mówią, że kto się czubi, ten się lubi, ale czy u psów to też tak działa? Wiem na pewno, że na spacerach Pasztet w miarę toleruje “to żółte coś”, za to w domu tworzy wokół siebie ochronną bańkę o średnicy co najmniej metra, i bańka ta jest pełna zębów i warczenia ;)

  • agniecha

    Tę koszulkę z PRO-KRA-STY-NAC- RÓWNIEŻ-MNĄ jak już znajdziesz, to zamów od razu dwie.

    • kanionek

      Ha ha, zaraz się okaże, że na takie koszulki jest większe zapotrzebowanie, niż na kozi kalendarz :D
      Ale jakby co, to nie nasza wina, tylko Jesiennej Depresji, Zimowej Niemocy i Wiosennego Osłabienia! Choć nie należy też zapominać o Letnim Przepracowaniu ;-P

      • Leśna Zmora

        To jest nisza biznesowa do wykorzystania! Koszulki (prokrastynacyjne i może jakieś kozio-psio-kurczakowe, mnie bardzo boli, że na polskim rynku prawie nie ma odzieży dla crazy goat lady), ekotorby, sianko dla króliczków za 10 zł za mały woreczek (to jest co prawda mój pomysł na pierwszy milion, ale mogę się podzielić) dołączą do kalendarzy i serów Made by Kanionek i będą fundusze na automatyczne poidełka i dyspensery do siana i ziarna dla rogatej czeredy ;) .

        • kanionek

          Łooo, Pani, pomysłów to my sami mamy więcej niż rozumu (np.: wiesz, ile tu jest ekoziółek, ile z tego można herbatek narobić…? A ja już nawet dla siebie samej nie mam kiedy zbierać i suszyć), tylko KTO TO WSZYSTKO OGARNIE? :D
          A sianko w sklepach zoologicznych to faktycznie sprzedają w cenie złota :)

  • Jagoda

    Miło zacząć dzień z Kanionkowem. To raj dla zwierzaków, ale sobie myślę, że nawet będąc w domu ciągle jesteś w pozycji na baczność i gasisz pożary. To minie jak cudne Żółte wyrośnie, czy będziesz za tym tęsknić?
    Zamówiłam kalendarz jakiś czas temu, ale nie podałam adresu do wysyłki, uzupełnię zatem.
    Pozdrawiam.

    • kanionek

      O nie, tęsknić na pewno nie będę! Nigdy więcej szczeniaczkowania :D
      Właśnie sobie w spokoju odpisuję na Wasze komentarze, w tle słyszę Żółte obrabiające swój kawałek drewna, reszta psów smacznie śpi, i tak sobie minuty mijają, aż w końcu dociera do mnie, że coś jednak dziwnie brzmi to “drewno”, no i oczywiście okazuje się, że Żółte owszem, obrabia, ale mój stojak na ubrania. Który już i tak ledwo stoi. A wczoraj uparło się na modyfikację siedziska krzesła kuchennego, a ja mam tylko dwa krzesła! Dobrze, że butów nie mam, a kalosze i tak zostawiamy w przybudówce :D

  • kapelusznik68

    A jaki masz rozmiar koszulki?

    • kanionek

      O nie, nie powiem, bo zaraz dostanę od Was zapas koszulek na 5 lat :D
      Ale dziękuję :-*

      • Leśna Zmora

        Przy takim wspierającym gronie to nie zdziwiłabym się, że i tak ktoś oceni na oko rozmiary Kanionka (a w razie pomyłki dołoży do przesyłki jeszcze rozmiar mniejszy i rozmiar większy niż oszacowany ;) ).

        O dziwo prokrasTYnacJI nigdzie nie ma, ale znalazło się coś kozio-mrocznego ;) https://restyle.pl/product-pol-1841-Czarny-damski-T-shirt-cold-shoulder-Me-in-Ten-Years.html

        • kapelusznik68

          A ja nawet znalazłam prokrastynację, ale taka ze sklepu to jednak nie to.

          • Leśna Zmora

            Kapeluszniku, daj linka!

          • ciociasamozło

            Leśna Zmoro, wrzuć w googla “koszulka prokrastynacja” i chyba ze trzy różne sklepy wyskakują.

          • Leśna Zmora

            Ciociu, ale mi chodzi o coś takiego https://scontent-sea1-1.cdninstagram.com/vp/2d12ed810eb96601047535555891f514/5C96FDD2/t51.2885-15/e35/s480x480/43914311_248168329390302_8633279809508944398_n.jpg (no tylko może inne kolory), i nie ma, to ktoś sobie sam dla siebie zrobił i się pochwalił na instagramie.
            Że są różne “co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro”, “będę walczyć z prokrastynacją, ale jeszcze nie dzisiaj” itp. to wiem :) .

          • kanionek

            Tak, ja właśnie nawiązywałam do słynnych koszulek z napisem “KON-STY-TUC-JA”, gdzie “JA” było nadrukowane czerwoną czcionką. Taka żaluzja polityczna ;) I w tekście na blogu chciałam to “JA” napisać na czerwono, ale “cudowny świat bloków” nie przewiduje takiej opcji. Albo cały blok tekstu czerwony, albo wypchaj się, Kanionek. Jedyne zmiany formatowania, jakich można dokonać na fragmentach tekstu/słów, to: pogrubienie, kursywa, przekreślenie. No ale NIEWAŻNE, tak sobie musiałam ponarzekać ;-P

          • ciociasamozło

            Aaa, bo ja zrozumiałam, że Kapelusznik znalazł właśnie te sklepowe i stwierdził, że “taka ze sklepu to jednak nie to”, a Ty jednak chciałaś je zobaczyć :)

            Ta prokrastynacja a’la konstytucja jest super :)

          • Leśna Zmora

            Ciociu, no właśnie ja miałam nadzieję, że może jakimś cudem Kapelusznik znalazł w jakimś sklepie prokrastynację w stylu konstytucji, a takiej mi google nie chce pokazać (już się trochę gubię w tym co kto miał na myśli, ale chyba dobrze myślałaś :) )

            Po głębszym przeszukaniu internetu znalazła się (na koszulkach na sprzedaż) desTYlacJA, prosTYtucJA i jeszcze kilka długich i trudnych słów, ale prokrasTYnacJI brak :(

          • kapelusznik68

            Ciociasamozło – dokładnie tak jest, znalazłam sklepowe z różnymi dopiskami i to mnie nie zachwyciło.

      • kapelusznik68

        No i co z tego? Będziesz miała dużo szmat. A jak fajnie będzie wyglądało pranie suszące się na sznurku :D

  • zerojedynkowa

    Jaka miła niespodzianka z okazji trzynastego! Super wpis. I super Żółte. Przepiękne.

    Co do koszulki to podaj, Kanionku, rozmiar i kolor, a poproszę mego męża by Ci takową koszulkę zrobił. Jak Małyżonek chce to też dostanie (potrzebne tylko dane wymiaru i koloru).
    Koszulki będą na później, bo za chwilę się przeprowadzamy i nie wiem kiedy uda się je zrobić, ale co ma wisieć nie utonie, co nie? ;)

    • kanionek

      No nieee, Zerojedynkowa, jeszcze nam koszulki będziecie robić, PO MOIM TRUPIE.
      Życzę Wam zdrowia, szczęścia i pomyślności w trakcie i po przeprowadzce! Gdybym się miała dzisiaj gdziekolwiek przeprowadzać, to chyba też tylko po moim trupie :D

  • mp

    No nie, znów nie mogę się zalogować na FOKa i zamówić kalendarza wedle instrukcji . Czy nierozgarnięci mogą je zamówić w sekcji komentarzy blogowych ? Jeśli tak, to poproszę uprzejmie o wpisanie mnie na listę , marzą mi się dwa egzemplarze.
    Filmiki cudne, ale to mrożąca krew w żyłach historia o bezgłowym żółtym psie skradła moje serce :-) A propos ostatniego zdjęcia- też mam takiego puchatego kota, mój ma ksywkę Pucek (primo voto Rudzik) i uważa, że wszystkie miski z kocią karmą są jego, a i makaronem prosto z cedzaka nie pogardzi.

    • wy/raz

      FOK bez FOCh-a zapisał ;-)). Bezgłowy pies też mnie ujął. Oraz wyjaśnienie pochodzenia potocznego powiedzenia.

      • mp

        Dzięki stukrotne, zatem lecę płacić i wysyłać adres :-)

        • kanionek

          Panter pozdrawia Pucka :)
          To zdjęcie zostało zrobione w koziarni nr 2, gdzie stoi dojalnica, oraz rezyduje m.in. Miki z dwójką swoich białych dzieciaków, a Panter próbuje się podszyć pod białego koziołka (wiadomo – kulki spoko, myszy ujdą, ale kozie mleko to RARYTAS). Miki niestety nie daje się nabrać ;)

  • Bo

    Żółte, podziel się!
    Jakby co, to Ciotki Kozy doślą frytek.
    Może ustalmy sobie jakiś frytkowy miesiąc i wtedy zawsze jakaś rozgarnieta Koza przypomni tym ożenionym z Alzheimerem że czas uruchomić frytkownicę.
    Co Wy na to?

    • Ania W.

      O to to to!

      • kanionek

        Pasztedzik pyta, gdzie tu można dać lajka ;)
        Oraz jeszcze, że czy można tak zrobić, żeby głupie Żółte dostawało frytki, a PORZĄDNE psy jednak parówki.

        • Ania W.

          Kanion, a może Ty od czasu do czasu ogłaszaj, na co jeszcze jest zapotrzebowanie. Niedawno się przeprowadzałam i miałam zgryz, co zrobić z wieloma naprawdę przyzwoitymi rzeczami, typu lampa ;), talerze, ikeowskie dywaniki do łazienki (tym się chyba kóz nie przykrywa, ale może kurczaki :) ? ) , etc. W efekcie porozdawałam to po ludziach ;), ale dużo chętniej wysłałabym to do Ciebie, o ile mogłoby się przydać…

          • kanionek

            Ooo, dobra, to ogłaszam, że talerzy nie potrzebujemy (bo ile talerzy trzeba dla dwojga ludzi?), ale ZAWSZE znajdzie się zastosowanie dla: koców, kocyków, plażowych ręczników, a zresztą wszelkich ręczników (MÓWIĘ O RZECZACH UŻYWANYCH I NIEPOTRZEBNYCH!), dywanów i dywaników (byle nie obsiusianych, bo takie to ja już mam :D) oraz starych firanek, takich dużych, czy nawet starych prześcieradeł. Bo u mnie np. ręcznik ma trzy życia. Najpierw jest dla ludzi. Jak się już zużyje do takiego stopnia, że zaczyna się przecierać, to zostaje ręcznikiem do wycierania psów po deszczu lub kąpieli. A na samym końcu zostaje szmatą do podłogi lub innych zadań paskudnych. Grubsze materiały/kocyki nadają się na psie posłanka (np. Atos nie wejdzie na łóżko, ale musi mieć posłanko, takie swoje bezpieczne terytorium, które jest tylko jego. I widzę, że Żółte też ma takie ciągoty, i to nawet dobrze, bo na moim łóżku już dla mnie miejsca brakuje :D Kocyki, grube ręczniki, czy złożone prześcieradła, przydają się przy transporcie zwierzaków do weterynarza. No wiadomo.
            Ale ja nie mówię, że nie mam w domu już ani jednego koca, czy ręcznika, i trzeba mi natychmiast wysyłać! Ja tylko mówię, że gdyby ktoś był w sytuacji “co ja mam z tym zrobić, chyba wyrzucę”, to ja wtedy bardzo chętnie, bo u mnie nawet jeśli rok poleży, to w końcu doczeka się drugiego i trzeciego nawet życia :)

  • Leśna Zmora

    Piękne odpasione Żółte :) . Wprost promienieje szczęściem. Życzę Pasztedzikowi asertywności, takie przymusowe bawienie się (z) pieskiem może się bardzo smutno skończyć :(.

    Ja też mam Zajączka (tyle że mój to chłopak) i 2 buczki (tak naprawdę mają inaczej na imię, ale to ich wspólna ksywa, bo buczą)! Czy kanionkowy Buczek to jest z irenkowego rodu?

    • kanionek

      Niee no, asertywności to Pasztetowi nie brakuje, a Żółte już chyba załapało, że zabawy z tym małym to nie będzie. Ja myślę, że gdy Żółtemu przejdą (z wiekiem) te szczenięce zagrywki z “napadaniem” na wszystkich i nabierze więcej koordynacji ruchowej (oraz nauczy się w porę włączać hamulce), to Pasztet będzie go jakoś tolerował. Na razie Żółte ma zakaz nawet patrzeć w jego stronę ;)

      Tak, pamiętam, że coś już o swoim Zajączku wspominałaś :) A nasz Buczek owszem, z Irenkowego Rodu, i kiedyś nazywała się tak pięknie – Aranka, ale ponieważ pod drzwiami od dojalnicy zawsze przeciągle buczała, to… No właśnie :)

  • mitenki

    Przyjrzałom się Żółtemu i troszku mi przypomina…. dingo.
    Niech mu pójdzie w boczki, a nie w uszy ;)

    A swoją drogą, nie wiedziałam, że klapnięte uszka mogą tak stać na baczność.

    Komiks BOSKI :))))))))))

    • kanionek

      Te uszy same nie wiedzą czego chcą – jednego dnia są klapnięte, drugiego stoją na baczność, i to nie tylko pod wiatr, a potem znów jedno stoi, drugie leży… Za kilka miesięcy pewnie dopiero będzie wiadomo, czy można już Żółtemu robić zdjęcia do paszportu ;)

  • mitenki

    Wieczorem naskrobię do Ciebie maila Kanionku :)

  • ciociasamozło

    Żółte jest boskie! (Oczywiście cała reszta też! )
    Normalnie “uszy i ich pies” ;)
    Komiks z Jałowcem wreszcie wyjaśnił zagadnienia nurtujące mnie od lat.
    Laserek jest bardzo grzeczny i dzielny. Widać, że powstrzymanie się od pokazania, kto w tym domu jest kierownikiem od drak, kosztuje go wiele wysiłku. Ale daje radę! Buła by nie dała ;)
    I na pewno nie wyszłaby (nie wyszła by?) tak grzecznie na “do widzenia”.
    Żółtemu jednak by się trochę przydało, żeby Majączek stracił cierpliwość.
    Pasztedzik, biedactwo, spadł z piedestału najmłodszego. Normalnie syndrom starszego rodzeństwa ;) Ale pokazuje czasem Żółtemu zęby, czy raczej chowa się przed nią z miną cierpiętnika?

    Koźlątka są rozczulające. 100% cukru w cukrze.
    Z życzeniami samych zdrowych dziewczynek,
    Ciocia

    • kanionek

      Pasztedzik ostatnio niewiele robi POZA pokazywaniem Żółtemu zębów! I żeby tylko pokazywał – warczy jak mała motorówka, czasem “japie” jak ciułała (wiecie, taki trudny do zniesienia, bardzo wysoki dźwięk), a i nie raz już złapał kasownikiem za żółte futro, ale NAJGORSZE, że Żółte jakby w ogóle tego nie widziało/nie słyszało/nie czuło. Pasztedzik czuje się tak nieważny, jak styczniowy bilet miesięczny w lutym. Frustracja maksymalna. Dopieszczamy oczywiście, żeby sobie nie myślał, że jest całkiem niewidzialny, ale ego jednak cierpi mimo wszystko.

      Najgorszy cyrk mam zawsze na łóżku, gdzie wszyscy mieli kiedyś swoje miejsce (Laser w nogach pod kołdrą, Pasztedzik pod moją prawą pachą, a Pusiołak “gdzie się dało”), a teraz Żółte rości sobie pretensje do zajmowania TRZECH MIEJSC naraz, jak ci trzystukilogramowi Amerykanie w samolocie, i moje łóżko jest jak pole bitwy. To cud, że jeszcze nie polała się krew (cud, albo fakt, że na ćwiczeniu swoich umiejętności INTERPIESONALNYCH zjadłam przez ostatni miesiąc wszystkie nerwy!).

      Tak, Majączek już kilka razy pogonił Żółte gdzie pieprz rośnie :) Te filmy są stare, teraz Żółte już trochę więcej rozumie.
      A Laser to jest najdziwniejszy pies, jakiego znam. Niby stary dziad podkołderny, niby już nic mu się nie chce, ale raz na kilka dni wstępuje w niego młody duch i szaleje z Żółtym “na ringu”. Z Laserkiem zabawa zawsze jest twarda, dużo przeglądów stomatologicznych i odgłosów motorówki, ale wszystko w granicach dżentelmeńskiej zabawy, nikomu włos z głowy nie spada. Pomiędzy rundami są przerwy na kulturalne picie wody, a na końcu Laserek autorytarnie stwierdza, że wygrał, i koniec zabawy, i idzie pod kołdrę, wprawiając Żółte w osłupienie :D

      • ciociasamozło

        Nie umniejszając Twoich zasług interpiesonalnych (jak dla mnie jesteś miszczem!) w normalnych warunkach psy też będą normalne :)
        Jak Żółte się trochę skoordynuje to i znajdzie sobie niekonfliktowe miejsce na łóżku.
        I zobacz, ten Laser, który Ci kiedyś tyle krwi napsuł, teraz grzeczny i Żółte wychowuje jak należy. Co z psem robi wybieganie, dokarmienie, dopieszczenie i dobre towarzystwo w bezstresowej okolicy ;)
        Powiedziałabym, że połowę roboty z wychowaniem młodej odwalają za Ciebie psy :)
        Gdyby Pasztedzik taki był nieważny dla Żółtego, to by za nim nie biegała krok w krok. Tylko weź biedaka o tym przekonaj…

        Tak w ogóle to strasznie fajnie się ogląda takie szczęśliwe ogoniaste :D

        • kanionek

          “w normalnych warunkach” – ekhem, to niby o nas? :D
          Ja to tu akurat jestem najsłabszym ogniwem – znerwicowana, wylękniona staruszka. Psy to czują, ja wiem. Wiedzą, że jestem niedecyzyjna i mało pewna siebie, choćbym nie wiem jak przed nimi udawała (no ale udaję, dla ich dobra, jak tylko potrafię, że wciąż sklejam akcję i łączę kropki).
          Laser się zmienił na lepsze, owszem, ale pamiętaj, że dopiero PO DZIESIĘCIU LATACH. Co on nam krwi w życiu napsuł, to już żadna transfuzja nam nie odda ;) A ta bezstresowa okolica ma – wbrew pozorom – swoje wady. Nasze psy prędzej czy później dochodzą do wniosku, że te parę kilometrów kwadratowych to jest cały świat, a więc one są jedynymi psami na całym świecie. Dodatkowo robią się – jak większość wiejskich burków – bardzo terytorialne. To rodzi pewne komplikacje, gdy na podwórko chce wejść ktokolwiek z innym psem, albo nawet i bez… I to jest bardzo ciekawe zjawisko, że np. taki Majączek, miód na rany, zawsze lgnący do KAŻDEGO człowieka, w tym roku po raz pierwszy naszczekał na faceta, który przywozi nam siano. Pusiołak też już nie jest taki przyjazny wobec wszystkich obcych jak kiedyś, i tylko Atos nadal pozostaje niewzruszony na wszelkie wizytacje.

          A do domu kogoś wpuścić to już nie ma mowy. Mała przestrzeń (jak na sześć psów), wszyscy się wzajemnie nakręcają, bo przecież wszystko, co odbiega od codziennej rutyny to wielkie emocje… Nawet odwiedziny mojej Mamy. W ubiegłym roku była u nas chyba ze trzy razy, zawsze na okres od dwóch tygodni do trzech, i niby wszystkie psy ją znają (a Mama lubi wszystkie zwierzęta), ale… ZAPOMINAJĄ, że ją znają, i pierwszy dzień pobytu Mamy u nas polega na tym, że psy muszą ją tysiąc razy obwąchać, trochę poszczekać “w razie czego”, trochę dać się pogłaskać, a trochę odskoczyć na trzy metry do tyłu, bo to jednak nigdy nic nie wiadomo. Potem już wszyscy sobie “przypominają”, że aha, przecież to Mama, ale wystarczy, że Mama założy kapelusik ogrodowy, żeby na powrót stała się KIMŚ ZUPEŁNIE INNYM I KOMPLETNIE NAM NIEZNANYM!

          I my doskonale wiemy, co należałoby zrobić, jak to z psami przetrenować, żeby nie traktowały każdego obcego człowieka jak zagrożenie dla “naszego świata”, ale to by wymagało regularnych i planowych odwiedzin wielu ludzi, a nas kosztowało tyle czasu, ile akurat nie mamy.
          Tacy z nas więc mistrzowie…

          Ale fakt, dopóki na horyzoncie nie pojawi się listonosz lub “pani z gazowni”, wszyscy są szczęśliwi :D

          • ciociasamozło

            Ale naprawdę uważasz, że psom i Wam takie przetrenowanie jest potrzebne, czy raczej to kwestia spełniania oczekiwań innych ludzi?
            Gdybyście prowadzili pensjonat i psy musiałyby akceptować obcych na co dzień, to co innego, ale tak?
            One są szczęśliwe, listonosz od czasu do czasu to raczej atrakcja niż stres (dla psów oczywiście), a nawet jeśli, to mają czas i możliwość odreagować go w zdrowy sposób a nie obgryzając sobie łapy w samotności.
            Zazdroszczę Waszym psom. Bułka też :)

          • kanionek

            No nie, tak na co dzień to nam nie przeszkadza, a czasem to nawet dobrze wiedzieć, że nikt sobie samowolnie nie wkroczy na podwórko, gdy pod bramą ujada pięć lub sześć psów. Bo kiedyś się zdarzało! Ten facet od podwykonawcy Energa SA, co sobie kilka lat temu sam wlazł i Laser w końcu nie strzymał i dziabnął go w łydkę, jak gąsior… Albo kiedyś Żozefin, jak mi zastukała w okno, to mało zawału nie dostałam… Było co najmniej kilka takich przypadków, a grom wie ile, gdy nas w domu nie było. Teraz to nie ma mowy, żeby ktoś palec przez bramę włożył, bo mu odgryzą i poproszą o więcej. Ale też czasem by się chciało móc komuś miłemu przedstawić swoje BARDZO MIŁE pieski, na czilałcie, pozwolić pogłaskać itd. Panią z Inspektoratu Weterynarii wpuściliśmy do domu, bo kontrola była jakoś zimą, ale tylko Atos, Majączek i Puszczak mogli się z nią wtedy przywitać, ale już ludzi z ARiMRu to w Różowym Pokoju na workach z owsem przyjmowałam :D
            Ale dobra, nie narzekam :)

            Przeglądałam dzisiaj zdjęcia z lutego (mam ich napstrykanych zawsze 10 razy więcej, niż Wam potem pokazuję) i stwierdzam, że przez te kilka tygodni Żółtemu to nawet palce przytyły! Na co dzień nie zauważa się tych drobnych zmian. I oprócz tego, że pies idzie w masę i rzeźbę, to i sierść ma zdecydowanie ładniejszą, tak wręcz o całe niebo ładniejszą. Była szorstka, matowa i dość rzadka, a teraz na piersi miękka i puszysta jak kaczuszka, a po wierzchu nawet błysk łapie w promieniach słońca. WYpiękniało to Żółte tak, że aparat foto nie jest w stanie tego oddać (małżonek mówi coś o matrycy, i mnie też się wydaje, że jeszcze dwa lata temu ten aparat lepiej oddawał barwy i kontrast. Albo może to tylko złudzenie, bo zimą nie ma żadnych barw, to co ten aparat ma niby oddawać, prócz ostatniego ducha).
            No w każdym razie ja Wam wszystkim życzę, żeby Wam w życiu tak się szczęściło, jak Żółtemu :)

          • ciociasamozło

            Oj widać jak Żółte kwitnie :)
            Ale z tym aparatem (pamiętasz, że mam taki sam?) to ja na swoim też zauważyłam, że coś kolory nie te, może i ostrość trochę gorsza :(
            A może to ja się starzeję i świat mi szarzeje…

            Kiedyś też chciałam ludziom przedstawiać BARDZO MIŁEGO pieska. Teraz mówię, że Buła ma silne poczucie niezależności i nie lubi kontaktów z obcymi.
            Innymi słowy: “i co się gapisz! psa denerwujesz!” ;)

          • kanionek

            Hłe hłe :)
            Ja kiedyś chciałam zrobić taką tabliczkę ostrzegawczą do zawieszenia na bramie: “Uwaga, zły pies! A gospodyni jeszcze gorsza”. Ale teraz to już nie wiem…

            Z tymi naszymi aparatami to nie może być przypadek. Wczoraj, szukając oryginałów zdjęć do kalendarza, zajrzałam do fotek z 2017 roku, i ta feeria soczystych barw tak mnie zaskoczyła, że aż się zaczęłam zastanawiać, czy to aby na pewno zdjęcia z mojego podwórka. Ba, czy to na pewno z mojego życia te fotki! Ostrość- to samo. A zdjęcia sprzed ośmiu lat, nawet takie robione w pomieszczeniach, to już w ogóle jakiś kosmos! I ja taka jakaś ładniejsza…

  • Teatralna

    ach Żółte podpalane pięknieje )))) no pięknieje w oczach. niemniej ma adhd i dlatego Majączka uważam za bohatera …
    zdominowało wam życie jak widzę a tymczasem cudne koźlątka się pojawiły ))

    • kanionek

      Taak, a już za kilka dni zacznie się istna lawina… Już mnie wszystko boli, gdy o tym pomyślę :D

  • wy/raz

    Kochane Kanionkowe Kozy, oficjalne i ukrywające się.

    Niniejszym informuję, że kalendarz już prawie zatwierdzony przez aktywnie działający KKK (Komitet Konstrukcji Kalendarza). W tym roku będziecie miały niespodziankę (tzn. wgląd po otrzymaniu). Mam nadzieję, że te 12 m-cy spędzicie w miłym towarzystwie.

    Jednocześnie, ponieważ Nowy Rok Kozi przybliża się w zastraszającym tempie proszę bardzo o sprawne potwierdzanie zamówień. Bo od tego zależy termin wysyłki.

    Gal Anonim ;-))

  • wersja

    Zrobiłam przelew, wysłałam maila :)

  • kanionek

    Kozy Kochane, prawdopodobnie już jutro będziemy zamawiać kalendarz, więc HOP HOP do tych, którzy może dopiero dzisiaj powstali ze snu zimowego i chcieliby jeszcze zamówić (ja nie namawiam, bo BIEDNA WY/RAZ będzie to wszystko pakować, ale żeby potem nie było, że omatko, jak żyć bez kalendarza).

    A u nas na pokładzie pierwsze w tym roku trojaczki! Dziś rano Roman zaszalała i zrobiła sobie: białego synka, szaro-białego synka, i białą córeczkę. I wcale nie takie maleńkie te trojaczki. Córeczka była ostatnia w kolejce i urodziła się jeszcze w pęcherzu płodowym, który był wyjątkowo trudny do rozerwania, a że Romek wciąż była zajęta wylizywaniem drugiego synka, to jej pomogłam z tym dzieckiem w “beciku” (serio, niektóre kozy rodzą jedno dziecko za drugim i potem są takie rozdarte – kim tu się zająć najpierw?).

    Wszystkie pędraki śliczne i zdrowe, a już 20 minut po porodzie zaczęło się gramolenie do cycków. Romek – jak co roku – poważna i przejęta, obwąchiwała mnie i małżonka, żeby się upewnić, że to na 100% my, a nie jacyś przebierańcy. Na jutro i pojutrze mamy zapisane: Krówko, Pippi i Kawkę, więc nudzić się nie będziemy, a ja już chodzę cała nerwowa i powtarzam jak mantrę: oby nie wszystkie białe, oby nie wszystkie białe! (bo weź ich potem wszystkich oznaczaj, żeby rozróżnić kto jest czyj).

    • Leśna Zmora

      Kanionku, nieśmiało zaaluzjuję, że ja się bardzo chętnie podzielę takim czymś przeciwko inwazji białych koźlątek…

      • kanionek

        Jeśli masz na myśli kolorowego koziołka, to powiem: HA, HA, HA. Nam też kolorowych nie brakuje! A ponieważ prowadzę księgę schadzek to wiem, kto mógłby z kim, żeby nie było pokrewieństwa, ale wiesz, w czym jest ambaras? Żeby dwoje chciało naraz :) A dokładniej to wygląda tak, że dopóki Pacanek znajduje się w promieniu dwóch kilometrów (bo na tyle wyceniam moc jego samczego smrodku), to żadna koza nie chce z nikim innym, jak tylko z nim. Zawsze mamy problem z Double, bo Pacanek jest jej ojcem, i niegdyś była kryta Luckiem, ale odkąd Lucek przeprowadził zamach na moje życie (i wielokrotnie zmasakrował Pacanka) i musiał się wyprowadzić, to mamy problem. Ubiegłej jesieni cieszyłam się, że mamy Bożydara. Double cieszyła się jakby mniej… To cud, że go nie zabiła, i że on miał taką dziką wolę w sobie, iż dopiął swego ;)
        Młode kozy to jeszcze dadzą się nabrać na młodego koziołka, ale stare wyjadaczki prędzej nadzieją takiego na rogi i opieką przy ognisku, niż będą chciały mieć z nim potomstwo.

        • Leśna Zmora

          Ale ja mam brązowe! Takich chyba w Kanionkowie mało ;).
          Sprawca tegorocznej inwazji słodkości to pomimo młodego wieku sobie nie da w kaszę dmuchać, przy korycie pierwszy (I jakbym to nie odciągała za rogi, to jedyny), rodzina się go boi, bo to ubodzie, to pociągnie za włosy albo ubranie… Także myślę że ze straszną Double też by sobie poradził ;).
          Ewentualnie można jesienią zorganizować mu seksturystykę na Warmię ;) (o ile do tego czasu mi nie podpadnie na tyle, żeby stracić klejnoty…).

        • Leśna Zmora

          Tak jeszcze dla wyklarowania (ja to wczoraj pisałam niewyspana w środku nocy czekając na koźlątko) – to nie jest propozycja typu “bierz, albo go uwiążę na łańcuchu i nakarmię śrutą” (chociaż ze śruty to by się pewnie ucieszył), tylko że jak coś, to w trochę dalszej okolicy jest taki przystojny brązowy koziołek, który radośnie zapładnia wszystko co mu się nawinie i jest możliwość z niego krócej lub dłużej korzystać :) .
          Opiec na ognisku też można, ja nawet czasami mam ochotę ;) (ale potem przyjdzie do mnie takie, przytuli się i popatrzy takim wzrokiem “patrz, jestem twoim malutkim koziołkiem, kochaj mnie i daj chlebka. A te siniaki to tak przypadkiem, mogłaś uważać na rogi” i no jak tu upiec…).

  • Barbarella

    Jak się nazywa coś takiego, że człowiek jest PRZEKONANY że coś zrobił / załatwił / rozmawiał z kimś, a później się okazuje, że to był sen albo mu się ZDAWAŁO?
    Czy to są jakieś urojenia kliniczne i można je leczyć? (Najchętniej jakimiś pysznymi psychotropkami).
    Bo od tygodnia byłam pewna, że zapisałam się na Kanionkowy kalendarz oraz że wysłałam takie jedne dokumenty do urzędu. Może i wysłałam, ale w alternatywnej rzeczywistości – myślicie, że skarbówka przyjmuje takie uzasadnienia? Że podatnik przebywał we wszechświecie równoległym?…
    No nic, najwyżej mnie zamkną (i Kanionkowy kalendarz powieszę w celi, żeby zasłaniał dziurę w ścianie, jak będę robiła podkop).
    Buzi w noski dla wszystkich Seropozytywnych.

    • kanionek

      Nie wiem jak się nazywa zjawisko, o którym piszesz, ale ono potrafi objąć więcej niż jednego człowieka naraz. Ubiegłej jesieni odstawiliśmy z małżonkiem taki numer: po południu zamknęliśmy obie koziarnie od tyłu, żeby w świętym spokoju ponakładać sianka do wszystkich paśników. Ponakładaliśmy. Świeżą wodę przynieśliśmy. Zamknęliśmy drzwi od strony podwórka i poszliśmy do domu, zadowoleni z siebie. Rankiem dnia następnego poszliśmy wypuścić kozy z koziarni, a tam… A TAM NIE BYŁO ŻADNYCH KÓZ, bo wszystkie wkurwione stały na zewnątrz! Przez te wszystkie lata, gdy dzień w dzień robimy to samo, ten jeden raz coś nam się w mózgu zwarło, i to obojgu naraz. Zwykle jest tak, że jeszcze się nawzajem upewniamy, “czy zrobiłaś to”, “czy sprawdziłeś tamto”, a tym razem oboje byliśmy święcie przekonani, że zrobiliśmy wszystko zgodnie z protokołem, i spaliśmy snem ludzi uczciwych, a tu taka wtopa… Ja sobie przez cały dzień nie mogłam wybaczyć! Kozy na szczęście machnęły na to kopytkiem, choć nie omieszkały zaznaczyć, że jeśli coś takiego wydarzy się zimą podczas mrozów, to nasze flaki zawisną na okolicznych drzewach.

      (Nie żebym była pesymistką, ale do Twojego kalendarza możemy dołączyć łyżeczkę do drążenia tunelu i pilniczek do krat).

    • ciociasamozło

      Barbarello, może przyjmie jak dołączysz odpowiednie papiery na ten równoległy wszechświat. Podobno muszą być w słonecznym kolorze ;)
      W sumie lepszy chyba kaftanik niż drążenie tunelu łyżeczką. Jakby Ci się udało coś załatwić z tymi papierami to daj cynk gdzie, bo znajoma psychiatra twierdzi, że ostatnio za dużo ludzi by się na nie łapało, musieli ostro podnieść wymagania i mnie już nie wystawi.

    • wy/raz

      Proponuję sklonować Żółte. I kolor odpowiedni i nie trzeba sprostać podwyższonym wymaganiom…. A skarbówka na pewno ulegnie.

  • Joanna

    Wiec tak. Kajam sie. Przelew poszedl dopiero dzis, ale mam nadzieje, ze mi wybaczycie. Dopadlo mnie chorobsko, nie mialam glowy do niczego. Bylam tylko w stanie lezec i sie uzalac nad soba i swoim podlym losem. No bo kto mial sie uzalic? koty malo wspolczujace sa. I teraz siedze w pracy, na nocy i mnie olsnilo. Ze Zolte!!!! Wiec sie rehabilituje. Przeprszm.
    Zolte jest boskie. Jak patrzylam na foty to zwrocilam uwage, ze siersc zupelnie inna, mieciutka, a potem Koninek w komentarzach potwierdzil. Czy moge poprosic o poczochranie Zoltego ode mnie po brzuniu? No ciezko sie oprzec. Ale te uszy o matko bosko! Zolte do uszu jeszcze nie doroslo. Takze jeszcze duzo tego zarcia bedzie zjodac. Pasztedzik na pewno Zolte kocha, tylko takie konskie zaloty to sa. Jak nie kochac?
    A Majaczek czadowo sie z Zoltym bawil w “odgryze ci glowe”.
    Niestety o pisiont kurteczek Kanionek moze z mojej strony zapomniec, bo mnie z igla baaaaardzo nie po drodze. Takze raczej wole Kanionkowi placic danine! Prosze nadziewac Zolte i wszystkie inne tez. Pozdrowienia dla Wszystkich w Kanionkowie i Koz Komentarnych. Take care!

    • kanionek

      “Dopadlo mnie chorobsko, nie mialam glowy do niczego. Bylam tylko w stanie lezec i sie uzalac nad soba i swoim podlym losem” – doskonale Cię rozumiem :D
      (A Żółte mówi, że już całkiem nie wie, jak się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości – nie dość, że dobrze karmią, to jeszcze PRZEPRASZAJĄ. Kazało Ci tylko przekazać, że masz, cytuję: “Absolutnie, chrup, definitywnie, mniam, wybaczone, siorb”).

      A propos nadziewania Żółtego to spieszę donieść, że dzisiaj po raz pierwszy Żółte nie dojadło swojej porcji do końca! I odeszło od miski bez żalu i oglądania się za siebie. I w ogóle gdzieś tak od tygodnia jej reakcja na michę nareszcie wygląda normalnie, tzn. owszem, cieszy się, jak każdy na myśl o żarciu, ale nie rzuca się na miskę jak Straż Miejska na babcię handlującą marchewką, i nie łyka w pośpiechu jak pelikan.
      Wnoszę więc, że Żółte nadziewane jest bez zarzutu :D Małżonek mówi, że jeszcze chwila, a będzie spasione jak prosiak, ale ja gdzieś kiedyś czytałam, że nie da się przekarmić szczeniaka, i tego się będę trzymać. Ostatecznie zrzucić trochę tłuszczyku to nie problem, a gdybym dawała Żółtemu za mało, to potem przez całe jego życie bym się gryzła, czy nie odebrałam mu ostatniej szansy na normalny rozwój.

      Uściski żółtej łapy i serdeczne dzięki, Joanna :)

  • wy/raz

    Kozy kochane, wszystkie kalendarze w drodze. Jakby ktoś potrzebował numer przesyłki proszę pisać.

    Dziś w centrum był piękny, drugi dzień wiosny. Zaraz zakwitnie forsycja.

    Kanionku, napisz coś proszę, bo się martwię. Trzymam kciuki, żeby nic poważnego się nie zdarzyło.

    • kanionek

      Napisuję zatem coś :)
      Wszystko OK, poza tym, że wczoraj łeb mi pękał, a że i nerwica wciąż mi przykręca śrubkę, to miałam lekkie załamanie pt.: “Jak długo tak jeszcze pociągnę”. Ale dziś już lepiej.
      Małżonek bohatersko wziął się za wiosenne sprzątanie koziarni, na raty oczywiście, i sam walczy “widłem i taczkiem”, bo moje plecy bolą już nawet od samego istnienia.
      Kozich dziecków już 13, lada moment wysypie się Elka, a później chyba z dziewięć kóz jedna po drugiej mają termin, i też się cieszyliśmy, że w końcu trochę ciepła i słońca do nas przyszło, a tu prognozy zapowiadają ochłodzenie od jutra. No trudno. U Barbarelli w komciach ktoś napisał, że już kwitną magnolie, a nasza magnolia to jeszcze pączki trzyma kurczowo zwinięte, i ja się jej nie dziwię – dwie noce temu mieliśmy przymrozek -5. Forsycja, a raczej to, co z niej zostało po kilkukrotnych najazdach kozich złoczyńców, na razie udaje martwą. Żaby już się pobudziły i ciągną zewsząd do naszego stawu, więc niby wiosna, ale… (A weź nie pie*dol, Kanionek).

      Brawa, złote laury i inne szapobasy dla Ciebie, za tę błyskawiczną wysyłkę kalendarzy, Wy/raz :) Gdybym ja je miała w tym roku pakować, to już na bank byłyby zroszone łzami, a może i okazjonalnym smarkiem. (Ale weź już przestań, Kanionek).
      I w ogóle :-*

      • wy/raz

        Zdrowia, zdrowia i sił. I pogody, nie tylko ducha – choć tej przede wszystkim. 13 koziołków? I jeszcze więcej w drodze!!! Jeszcze więcej zdrowia ;-*

        • kanionek

          No, po dzisiejszych występach Elki to już piętnaście :)
          Biało-czarny chłopak wielkości konia, i nieco drobniejsza dziewczynka w kolorze pacankowym ;)

    • ciociasamozło

      Kanionku, dobrze, że napisałaś :)
      Nie wiem jak u Was, ale u nas ciśnienie robi z górki na pazurki więc łączę się w “bulu” głowy.

      A jakbyś kiedyś myślała o jakiejś inwestycji: https://demotywatory.pl/4916754/Niektore-banki-we-Wloszech-udzielaja-pozyczek-zabezpieczonych ;)

      • kanionek

        To ja dołączam ból kręgosłupa. Jak mi dzisiaj rano Żółte się rzuciło do twarzy, tak zrobiłam szybki unik w stylu Ninja, tylko zapomniałam, że ja jestem takie bardzo emerytowane nindża, i znów coś mi poszło między kręgami. Kruwa, w moim wieku to już chyba lepiej się w ogóle nie ruszać. A żeby nie było mi smutno, że tylko ból i wkruwienie, to jeszcze Elka nam dzisiaj rodziła przez 10 godzin.

        Dzięki za cynk z tymi kredytami pod ser, i w związku z tym mam dla Was złe wieści: w tym roku robię tylko parmezan! I na jesieni weźmiemy pod tę piwnicę pełną sera kredycik na jakąś maszynę rolniczą wielofunkcyjną.

    • ciociasamozło

      Wy/raz – WIELKAŚ!

  • Joanna

    To Kanionek ma dziecek a dziecek! Rece pelne dziecek. Az sobie nie jestem w stanie wyobrazic takiej ilosci koziego malenstwa futerkowego mietkiego, slodkiego, z najmiekszymi, aksamitnymi chrapkami. Chyba by mi odwalilo.
    Nie ma rzutu na miche, czyli,ze Zoltemu nie zdazyli psychy zwichrowac calkowicie.
    Ja sie przyznam, ze jak patrzylam na fote Zoltego ze skarpetka, to myslalam,ze zolte tak instagramowo, ze tu Influencerka, nowa moda, skarpetka w pysku, lans…..wiecie o czym mowie?
    A jak przeczytalam komentarze to juz wiem, ze to byla SKARPETKA TAKTYCZNA!!! O ja durna. Przesz Zolte nie jest gupie!
    Bije sie w piersi.
    Pozdrawiam Kanionkowo z zimnego Dublina.
    P.S. Obiecali nam dzis w nocy zorze polarne w Irlandii. Czad!

    • kanionek

      Taa, zorze polarne… A potem się okaże, że po prostu komuś się jakieś chemikalia wylały i te opary będą świecić.
      Nie no, dobra, żarcik taki. Oglądaj i napawaj się :)

      A małe koziołki są tak słodkie, tak kochane, tak ślicznie pachną i w ogóle, że aż trudno uwierzyć, że za kilka/naście miesięcy będą z nich takie wredne, wielkie krowy, jak Double czy Krówko, i będą się tłukły po łbach i siały terror i zniszczenie!

      A Żółte już waży 24 kg :)

  • ciociasamozło

    Mam kalendarz! Piękności!
    Wy/raz, dzięki!
    Świetne tło i wzór i w ogóle :)

  • wy/raz

    :-)). Komitet Kalendarzowy z przyjemnością przyjmuje wyrazy zadowolenia.

    • Buka

      “Dostałaś kozią głowę” – tak było w SMSie.
      Opakowanie – cud, miód. Gustowne, w barwach ziemi. Fantastyczna, przezroczysto-czerwona taśma po bokach wprowadza ożywienie – jak wiosenne kwiatki na wyschniętej, brązowej trawie… A w środku jest jeszcze wspanialej. Sery – aż żal, że długo nie powiszą. Każde zdjęcie i podpis – mistrzostwo świata. Nie umiem wybrać najlepszego miesiąca.

      Komitecie Kalendarzowy – zamiatam przed Tobą czapką, kapeluszem, kończynami górnymi.
      DZIĘKUJĘ!!!

      • wy/raz

        Piękny opis opakowania ;-)), teraz osoby, które jeszcze nie odebrały przesyłek ciężko się zastanawiają co dostaną.

    • wy/raz

      Kalendarz powstał dzięki połączeniu sił. Pracy Kanionka (blog, zdjęcia, cytaty), Mitenki (doświadczenie i pomoc techniczna) i Waszej Kozy (cytaty, sugestie itp.).

      Kto chętny do pakowania w przyszłym roku?

      • Patrzę, patrzę, i nic nie widzę, bo mi ten LAS RĄK zasłania :D
        W przyszłym roku pewnie ja będę wysyłać kalendarze, co oznacza, że projekt trzeba będzie zamknąć najpóźniej 28 lutego, żebym miała dużo czasu na użalanie się i choć kilka dni na faktyczne spakowanie przesyłek i wyprawę na pocztę ;-P

        A w tym roku kalendarz powstał w wyniku stuprocentowego wkładu sił Komitetu, a rozkład tych sił, w ujęciu procentowym, wyglądał tak:

        Wy/raz 98%
        Mitenki 1,5%
        Kanionek 0,5%

        (No dobra, udział procentowy Kozy Mitenki zmyśliłam, i najwyżej dostanę w łeb).

        • mitenki

          Moim zdaniem udział w powstaniu kalendarza wygląda następująco:

          Wy/raz – 80 %
          Kanionek – 19 % (a może nawet więcej, bo w końcu z czego jak nie z owoców Twojej ciężkiej pracy powstał ten kalendarz? – zdjęcia, cytaty)
          Inne Kozy – 1%
          Mitenki – 0%

      • wy/raz

        @ mitenki, na pewno nie 0, dla mnie fakt, że obejrzałaś, oceniłaś fachowym okiem, doradziłaś, “rozmyłaś cieniej ” ser na okładce było ważne. Już nie mówię o ew. literówkach itp. , które można przepuścić, bo człowiek patrzy na pewniaka. Jak przyszły kalendarze zgromadziłam całe dostępne mi forum odbiorców i usłyszałam: A dlaczego napis Kalenarz? Myślałam, że dostanę zawału. A to tylko mój połowic chciał być dowcipny.

        A powiem Wam, że znając układ kalendarza i tak byłam zaskoczona jak przyszedł efekt końcowy. Na szczęście pozytywnie. Szczególnie to tło na moim komputerze wyglądało inaczej.

        A co do lasu rąk do wysyłki w przyszłym roku, to nie wiem czy do was dotarło. WYSYŁAJĄCY ma kalendarz PIERWSZY. No, pocztę musi odwiedzić, ale to już pikuś. Dałam radę nawet warczącej kolejce. A, że Kanionkowi się nie robi pod górkę zgłaszam się na przyszły rok, choć kontroferty mile widziane.

        I teraz minikonkurs, w którym główną nagrodą będzie satysfakcja. Co nowego pojawiło się w kalendarzu? Podpowiem, że była to sugestia jednej z kóz obawiającej się Niemca.

        • EEG

          No ja się zgłosiłam do pomocy w pakowaniu i wysyłaniu i tu oficjalnie podtrzymuję ofertę :) Stawiam się w przyszłym marcu z kartonami u Ciebie, Wy/raz, nie ma to tamto.

          • wy/raz

            Wiem EEG i BARDZO DZIĘKUJĘ ;-)) Jak dobrze mieć Kozy w okolicy. To kawka i ciacho? Kawy nie piję ale może być herbata i ciacho.

  • bila

    Hej, Hej!! To ja bila. Cały czas śledzę bloga, czytam i wzruszam się do łez, niemniej piszę rzadko. Żółte jest urzekające i trochę przypomina mi Sabę z filmu ,,W pustyni i w puszczy” . Czylki podejrzewam, że bedzie słusznego wzrostu.
    Czy ja dostanę Kalendarz? Na forum nie mogłam się zalogować z nowego kompa, ale maila i piniondz wysłałam…
    Przesyłam uściski dla ludzi i zwierzyny

  • Baba Aga

    Ja tez już mam kalendarz i uważam że jest piękny i faktycznie jasne tło jest bardziej praktyczne i bardzo dziękuję. Listonosz przyniósł i powiedział że to chyba jakiś obraz, to on to delikatnie wiózł 😀 Również mam dużo różnych dolegliwości, ale zwalam to na przedwiośnie, tudzież klimaksik.

  • Petentka

    A czy jest moze jakis rezerwowy egzemplarz dla takich, co to dopiero w kwietniu wolna gotowke beda mieli?

    • kanionek

      No właśnie nie ma, w tym roku zdecydowanie nie doceniłam spóźnialskich (za to w roku ubiegłym zamówiłyśmy zapas zbyt duży), więc natomiast i a propos – jeśli ktoś jeszcze się zgłosi w ciągu kilku najbliższych dni, to nawet lepiej, bo zamówię kilka sztuk, w tym jeden dla siebie (bo nawet oddając swój jestem na minusie).

      Innymi słowy: można jeszcze zamawiać.
      (Przepraszam, że krótko i niedorzecznie, ale mam problem z głową i próbuję sobie wydeptać ścieżkę na powierzchnię).

  • Ewa

    Dzień dobry, a raczej bardzo dobry , bo mam już kalendarz wielkie dzięki wszystkim kozom, które przyłożyły kopytko do jego powstania. Mąż , który przyniósł przesyłkę, stwierdził ” przyszło do ciebie coś dziwnego” herb Kanionkowa na wierzchu , a on się dziwi, no ale oni tak mają. Podoba mi się wszystko. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam całą Oborę i resztę inwentarza, żółty naleśnik pięknieje i rośnie , ach te uszy. :)))))))))

  • tymofiejski

    Mam! Mam i ja! Śliczności kalendarz. Kto nie ma, niech zazdrości. Niskie ukłony dla wszystkich co się przyczynili do powstania tego CUDA. Buziaki.

  • kapelusznik68

    wy/raz, mogę prosić numer przesyłki. U mnie listonosze mają problemy z niestandardowymi przesyłkami.

  • Leśna Zmora

    Do mnie też już dotarł. Jest śliczny i cudowny i tyle zwierzątek :). Już wisi na honorowym miejscu i wszyscy mogą podziwiać kwietniowe zdjęcie :).

  • wersja

    Ja też mam już kalendarz! Kozy, jesteście cudne :) Jeden jest z tym kalendarzem problem – tylko 12 miesięcy i tylko 12 zdjęć. Może w przyszłym taki zrywany – to by weszło 365 fotek. Kto jest za, kopytko w górę.

    • wy/raz

      Też uważam, że 12 miesięcy to za mało, ale wyobraź sobie kalendarz A3 i 365 stron. Trzeba by było jakiś hak w ścianę wbić, a Barbarelli nie była by potrzebna łyżeczka i pilnik ;-)). Nie spotkałam opcji ” codziennych” kalendarzy do własnego wydruku. Ja taka ślepawa się robię i taki 10×5 cm nie zaspokaja mojej potrzeby – nic bym nie widziała. Ale kopytko w górę. Kanionka nigdy nie za wiele.

  • Kachna

    Mam i ja kalendarze moje- dostałam kilka dni temu.
    Fajnie – taki kolejny Nowy Rok. Znów można zaczynać od początku.
    I znów postanawiać :)
    Podziękowania Autorom dzieła!

  • Ynk

    Dotarł i do mnie. Dzięki za pięknościowy kalendarz. Już cieszy oko i serducho zakozisty rok zapowiadając ;-)

  • kapelusznik68

    I ja się doczekałam przed Nowym Rokiem! A Pan Listonosz był tak uprzejmy, że nie rzucał paczką przez płot tylko najnormalniej w świecie zostawił awizo w skrzynce na listy.
    No i od razu po rozpakowaniu pojawił się dylemat. Czytać całość, czy czekać cały miesiąc na następny cytat?
    Rozterka nie trwała długo. Znalazłam dwa rozwiązania.
    Przeczytać wszystko do marca 2020 a po Nowym Roku i tak pojawi się tek cholerny Niemiec, który wszystko chowa i wszystko zapomnę. Wtedy każdy miesiąc odkryje nowy cytat.
    lub
    Przeczytać wszystko, a potem i tak dobrze się bawić przy kolejnej zmianie miesiąca. Bo jak wiadomo “najlepsze są te piosenki, które już słyszeliśmy”.
    I wilk syty i jeszcze dużo kóz do zobaczenia.

    • Plum

      Ja też już mam😀 Wielkie WYRAZY wdzięczności ślę!
      Też miałam dylemat czy czytać wszystko, wybrałam wersję pierwszą😜

      • wy/raz

        Dziękuję wam Kochane Kozy, @ Plum, dziękuję i doceniam ;-)).

        Kapelusznik 68 – cieszę się, że jeszcze cały dzień możesz cieszyć się okładką.

        Gdyby u kogoś jeszcze nie było kalendarza proszę o informację.

        • kapelusznik68

          Okładka wzbudza ślinotok. Chodzę ciągle głodna.

          • wy/raz

            Bo to i piękne i smaczne. I ten talent. Kanionka. Mam nadzieję, że spróbuję w tym roku tego żółtego. Jakoś nie było nam po drodze, a teraz tymi dziurkami kusi…. Kończę, bo mi leci na klawiaturę.

            P.S. A wiecie, że do żurawiny przekonałam się dopiero w tym roku? Wcześniej smakowo była między wątróbką a śledziem.

          • kanionek

            Okładkę też Wy/raz wymyśliła, a ja byłam święcie przekonana, że z tych moich starych zdjęć ni chu chu nie da się ulepić “serowego kolażu”.

  • kanionek

    A Kraszik to nam dzisiaj zrobiła numer stulecia (i bach – mogę sobie odjąć kolejne 5 lat od przeciętnej spodziewanej długości życia).

    Właśnie od niej wróciłam, po sześciu godzinach najstraszniejszego porodu, jaki tu widzieliśmy.
    Nie mam siły na długą opowieść, jeszcze mi dobrze krążenie w rękach nie wróciło, ale powiem tyle: jeśli widzisz trzy kopytka, w tym jedno tylne, wystające z kanału rodnego, to wiedz, że będą kłopoty.
    I jeśli teraz myślicie: “omatko, dwa koziołki chciały wyjść naraz, jeden przodem, drugi tyłem, i jeden z nich miał tylko jedną tylną nóżkę”, to ja powiem, że HA HA, też tak myślałam. Oraz małżonek, którego wezwałam na pomoc, bo Kraszik ryczała tak, jakby miała się zaraz rozpaść na pół. No ale to nie byłby numer stulecia, prawda?

    Postawiliśmy Kraszika na nogi, małżonek trzymał jej pyszczek i czule do niego przemawiał, a ja próbowałam ustalić, która noga należy do którego koziołka, i kogo lepiej będzie lekko popchnąć do tyłu, żeby u wyjścia znalazł się tylko jeden (tako radzą podręczniki). Udało mi się wetknąć w Kraszika tylko pół dłoni, i wywnioskować tyle, że wszystko bez sensu. Była jedna tylna nóżka, były kości biodrowe, które należały do właściciela tej nóżki, były dwa przednie kopytka (kilka centymetrów za tylnym kopytkiem), nie było żadnego pyszczka, a żeby dalej wsunąć dłoń to Kraszik powiedział, że prędzej umrze, niż to wytrzyma.

    Może przejdę do rzeczy. Kraszik urodziła dziewczynkę. Jedną. I dwie i pół godziny później łożysko (a ja tkwiłam przy niej, czekając na drugiego koziołka!). Jeszcze nigdy nie widziałam, nie słyszałam, ani nie czytałam o koziołku zwiniętym w kanale rodnym jak precel…

    Na razie wszystko wygląda dobrze, mała stanęła na nóżki (tak, ma cztery), komunikuje się z mamusią, kilka razy napiła się siary, tylko z jakiegoś powodu usiłuje spać na stojąco, co wzbudza we mnie niepokój i podejrzenia o jakieś urazy wewnętrzne, no ale kim byłby Kanionek bez lęków i podejrzeń, prawda.

    Kraszik wyraźnie zadowolona, że to już koniec, wcina sianko i pije wodę jak wielbłąd (to oczywiście też mnie martwi, bo czemu by nie?). Obyśmy rano wszyscy zdrowi byli.
    A teraz idę sflaczeć, bo właśnie czuję, jak schodzi ze mnie to potworne napięcie ostatnich sześciu godzin :-/-

    • ciociasamozło

      Kraszik, a może raczej jej córeczka, ma spaczone poczucie humoru :/ Ja rozumiem prima aprilis, ale poród trzykopytkowy to lekka przesada. Ale i tak proszę ją ucałować od cioci ;)

      Kanionku, Małyżonku, cała Oboro, wszystkiego z górki w Nowym Kozim Roku. I nawet jak trochę pod górkę, to żeby się dobrze kończyło :)

    • wy/raz

      Głasku, głasku. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. To teraz musi być tylko lepiej. Żeby Ci tej średniej przybyło. Ile jeszcze kóz czeka w kolejce?

      • kanionek

        Pi razy oko plus kijem po plecach połowa. A ja już nie mam siły! Dzisiaj rano Buczek wybuczał dwóch synków, takich całkiem sporych. Betonik i Gnida na razie straszą, ale to może być zaraz lub za godzinę (albo za dwa dni. Czesio stęka i dyszy od dwóch tygodni). Dziecków na tę chwilę 20, i jeśli nie liczyć zdyscyplinowanych dzieci Pippi i Krówko, nikt się nie trzyma swojej matki. Kupiliśmy sprej w kolorze rozdeptanej borówki amerykańskiej, ale po trzech dniach się sprał/wytarł/wylizał. Taboret w tym roku urodziła parkę, oczywiście białych koziołków, ale zamiast się nimi zajmować łazi za innymi kozami i zadaje im filozoficzne pytania z rodzaju: “A wpierdol chcesz?”.
        Żółte zamordowało dzisiaj swojego pierwszego kurczaka (kurczaki naprawdę WSZYSTKICH wkurwiają, oprócz małżonka), a jutro może być prawdziwa kumulacja wykotów, i nie wiem jak my to przeżyjemy. HELPUNKU!

        • ciociasamozło

          A może gencjaną je mazać? Albo jodyną (ale gencjana ładniejszy ma kolorek)? Gorzkie cholerstwo więc tak chętnie nie zliżą. I trwałe (tu przoduje jodyna). Chyba, że mamuśki nie będą chciały znać dzieci cuchnących apteką :(

          Czekaj, czekaj, Taboret (ja tam rozumiem jej podejście do macieżyństwa) to córka czy wnuczka Ziokołka? W następnym kalendarzu koniecznie poproszę drzewo genealogiczne koziego rodu!

          3maj się ramy…!
          BTW, nie wiem czy nie wymieniłabym nastolatka w 3 gimnazjum na miesiąc kozich wykotów :(((

          • Kachna

            Ciocia – rozumiem Cię. Nie przeżyłam nigdy miesiąca kozich wykotów (ani nawet jednego dnia w sumie…) ale wymienię jednego nastolatka w 2 liceum na jakiś czas kozich wykotów. Dowolny czas.
            I zawołam jako i Kanionek – HELPUNKU!

          • kanionek

            Droga Ciociu, moim skromnym zdaniem nie wymieniłabyś. Wręcz myślę, że dobrałabyś sobie jeszcze tych nastolatków!
            Dzisiaj Gnida – dwie śliczne córeczki, szybko, gładko, bez kłopotów. Potem Betonik – córeczka. Długo i żmudnie. To było 6 godzin temu, dzieciak malutki jakby miał mieć jeszcze ze dwóch braci, a ja wciąż jestem przekonana, że w Betoniku jeszcze ktoś siedzi. Jeśli tak, to już na pewno nie jest to żywy koziołek. (Zamienię paranoję i nerwicę z lękami na nastolatka w gimnazjum!).

            Niee, Tabuś w ogóle nie jest z Ziokołkiem spokrewniony, i ja się pytam – gdzie jest Becia, która miała to wszystko w jednym palcu i robiła na tym blogu za to drzewo genealogiczne, którego ja nadal jeszcze nawet nie zaczęłam rysować?! (Tabuś przybył do nas wraz z Kraszikiem i Tereską, co prawda z tej samej hodowli co Ziokołek, ale Tabuś “rzekomo podobno” ma być rasową Saanenką. Ha ha).

            PS. Pomysł z gencjaną jest niezły. Ona nawet nie śmierdzi. Wysmaruję nią białe koziołki i sprzedam jako Smerfy, buhahaha!
            PPS. Czekamy na Czesia (dziś termin), Mleczko (2 dni po terminie) i Małego Kraszika (dzień po terminie).

          • ciociasamozło

            Nastolatek to czysta paranoja i nerwica z lękami!
            No dobra, też pewnie bym przy takim “nie wiadomo czym wypełnionym” Betoniku po ścianach chodziła, więc wymiana średnio sensowna.

            Tabusia bardzo przepraszam za złą identyfikację, tak jakoś mi się z Kredensem meblowo skojarzyło.

            Smerfoziołki obfotografuj, wrzuć na insta, zarobisz na reklamach ;) Każdy producent denaturatu będzie zachwycony ;P

          • becia

            Becia siedzi pod żłobem zastawiona dwoma kostkami słomy a ze światem kontaktuje się za pomocną potomstwa. Ale tylko kiedy musi… ale wróci do obory kiedyś na pewno.

        • Leśna Zmora

          Kanionku, a gdyby małym wyciąć trochę futerka na grzbiecie (nie żadne do gołej skóry, tylko tak żeby “schodek” był)?

          Ciociu, na Twoje szczęście nastolatki mają dużo mniejszą śmiertelność niż kozie noworodki (przepraszam, że ja tak walę z buta w twarz ciężką rzeczywistością). Już chyba lepsze wiecznie naburmuszone i kłótliwe, ale żywe, niż śliczne puchate, któremu się nie udało…

          • kanionek

            Eee, niektóre są kosmate, to musiałby być pomnik Smoleński, nie jeden schodek, żeby było widać. Ale gdyby im ciachnąć główki…

            Wiesz, z tą śmiertelnością małych koziołków to statystycznie się zgodzę, ale wiesz jak powstaje taka statystyka? W “zaprzyjaźnionej hodowli kóz” facet ma kilkanaście zgonów rocznie, ja od zera do jednego, albo np. jedno poronienie, czyli statystyka mówi, że u mnie też koziołki umierają, jakby nic lepszego nie miały do roboty ;)
            Różnica jest taka, że my mamy zapisane terminy porodów, łazimy za kozami, reagujemy w razie problemów, liczymy i zamykamy na noc, no i zimowe żywienie kóz to u nas cały dział naukowy, a w “zaprzyjaźnionej hodowli” jest tak, że facet wstaje rano i stwierdza, że o chuj, ktoś padł podczas wykotu, ktoś się utopił, a ktoś inny trzy dni spędził zablokowany pomiędzy balotami siana, bez dostępu do wody, przy temperaturze minus 10. Może się wyliże, chuj, zobaczymy. Taka prawda. Za to kolega z “zhk” na pewno dożyje emerytury, a ja to… nie mam pewności ;)

    • Leśna Zmora

      Obojętnie ile nóżek, ważne że ich właścicielka jest cała i zdrowa :). Będzie się nazywać Precelek, czy coś z Rasziko-pochodnych? Ile jeszcze kóz zostało do rozpakowania?

  • kapelusznik68

    O matko, córko i Kanionku. Spokojnego Nowego Roku życzę. Takie numery w Sylwestrową noc.

  • Kachna

    Kanionku a jak tam moja córka chrzestna Kachna?

    • kanionek

      Kasieńka jak zawsze – łagodna, spokojna, filozofująca. O ile pamiętam, to ma termin na 8 kwietnia i wygląda kwitnąco. Za to jej ubiegłoroczna córka, Mała Kasia, którą uparłam się zostawić u nas, to istny diabełek w koziej skórze – zaczepia i tłucze się na łby nawet z największymi kozami w stadzie. Ale przynajmniej Koza Kachna ma towarzystwo, i często sobie z córunią śpią przytulone jak dwa pieski, co się pewnie skończy, gdy Duża Kasia urodzi, bo zazwyczaj tak jest, że wtedy starsze dzieci idą w odstawkę :)

  • Buka

    ciociasamozło, Kachna (w sprawie nastolatków):
    jak mawia klasyk:
    wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija.
    Trudno w to uwierzyć, gdy widzi się dopiero nasadę karku tejże, ale tak jest.

    Ja w chwilach desperacji (czyli bardzo, bardzo często) powtarzałam: mam obowiązek alimentacyjny względem Was do zakończenia nauki lub pełnoletniości. Cokolwiek postanowicie, będę zadowolona, choć oczywiście wolałabym alimentować Was dłużej.
    Czasem pomagało :)
    Wspieram Was, Matki!

    • kapelusznik68

      Buka, jesteś za łagodna. Ja zrzędzę, a jak narzekają to mówię, że od tego są rodzice, jak przestanę zrzędzić to się nigdy nie wyprowadzicie.

      • ciociasamozło

        Buka zdecydowanie za łagodna. Nie wiem, czy ten argument nie zadziałałby u nas wręcz odwrotnie ;)

        Żmija faktycznie długa, niedługo siwych włosów zabraknie – siwieję przez nastolatka, łysieję przez “reformę” (ja źle nie życzę ludziom, ale tym “poprawiaczom” od edukacji to bym…).
        Już wiem, że jak Młody nie zaliczy 3 gim. to go cofną do 8 klasy i czeka go 4 lata liceum (2 lata dłużej kontaktu z systemem edukacji). Ale wtedy bez sensu cały egzamin gimnazjalisty ;)

        • kapelusznik68

          Bo egzamin gimnazjalny to najgorsze co może spotkać rodziców. Trzeba go zdać dobrze jeżeli ma się jakieś ambicje bo kto powiedział, że dziecko musi iść do liceum. A poprawki nie wchodzą w grę, to jednorazowe podejście, nawet maturę można poprawić a egzaminu gimnazjalnego nie. No i jak to się ma do poczucia odpowiedzialności u trzynastolatka? Dlatego ja też pamiętam (a przerabiałam to dwa razy), że o mało nie osiwiałam jak moje chłopaki kończyły gimnazjum. A w tym roku to już jazda po bandzie, dwa roczniki idą do liceów ale miejsc wcale nie ma dwa razy więcej. Trzymam kciuki za Waszych trzeciaków.

          • ciociasamozło

            Gimnazjaliści to już piętnasto-/ szesnastolatki, ale jakoś większego poczucia odpowiedzialności niż u trzynastolatka to nie widzę ;)

          • kapelusznik68

            Ciociu, oczywiście masz rację! I w kwestii wieku i oceny odpowiedzialności. Mam na prawdę ciężki dzień, ale nie wiem czy to mnie tłumaczy.

        • kapelusznik68

          Hej, jak tam u Was piszecie egzaminy? Bo ja tu myślę o Was.

          • ciociasamozło

            Piszemy, a właściwie napisaliśmy. Znaczy Młody pisał a ja się denerwowałam za dwoje, a może nawet jeszcze za kilka osób.
            Oczywiście piszący wielce jest z siebie zadowolony ale mnie jakoś ten nerw słabo schodzi ;)
            Nie zdążę osiwieć, bo wcześniej wyłysieję :/

        • kapelusznik68

          Samozadowolenie dzieci, w kwestii egzaminów przed poznaniem wyników, jest bez granic. Ale cieszę się, że już po. Życzę dużo punktów.

  • Jagoda

    Hejka! Swój kalendarz rozpakowałam dopiero wczoraj, nie ma niespodzianki – bardzo mi się podoba. Wisi na dwóch poprzednich, muszę wbić dłuższy gwóźdź żeby wygodnie z niego korzystać. Cudne fotki, a złote myśli b.mądre ;)).
    Narobiłam sobie roboty (jakbym mało jej miała hahaha) rozbierając swoje kloniki i hortensje z zimowych ubranek w piękny sobotni dzień. Psuły mi widok… A teraz już drugi wieczór spędziłam okrywając je na nowo. Taki przerywnik od siedzenia przy papierach i kompie i rozgryzaniu durnot wymyślonych niby dla mojej wygody. Kto i po co wymyślił, że e-deklaracje i e-sprawozdania z tej samej ministerialnej strony podpisuje się zupełnie inaczej, chociaż tym samym podpisem kwalifikowanym? Zapewne ma udziały w firmach oferujących odpłatne oprogramowanie do tych pieprzonych e-… Niech się smaży w piekle.
    Ulżyłam sobie, za co Was przepraszam. Kozy są jednak ciekawsze. Jakie są proporcje kózek i koźlątek? Pozdrawiam.

    • kanionek

      Jagoda, kup sobie kozę, 10 kurczaków i ze dwie gęsi, a wszystkie Twoje problemy znikną. Znaczy się: już nigdy niczego nie będziesz musiała przykrywać na zimę i odkrywać na wiosnę!
      Kaczuszki mi właśnie wschodzący czosnek wydziobały, a mówią, że czosnku to nawet diabeł nie ruszy. No kaczuszki widać z innego piekła rodem… ŻE O KUR(w)CZAKACH NIE WSPOMNĘ. A Żółte z Mającem wzięły się za przesadzanie borówek amerykańskich – podkop dookoła bryły korzeniowej jednego krzaka już mają głęboki na 30 cm.

      Dziewczynki na razie prowadzą :)

  • Karolina

    Witaj Kanionku.
    Mimo ze zagladam i czytam Twoje posty juz od dluzszego czasu. Nigdy sie nie odzywalam, ale widze ze WordPress ostro w kosc daje :) Wiec ja tylko z mala porada… jesli masz taka opcje sprobuje zainstalowac ‘Classic Editor’. Uchroni Ciebie to, przymajmniej na jakis czas, od nowego blokowego widoku :)

    Mam nadzieje ze jakos pomoglam. Jesli nie to daj znac a moze bede moge pomoc wiecej :)
    Pozdrawiam Ciebie, Malzonka i caly folwark ;)

    • Karolina

      P.S. Sorki za bledy. Chyba za szybko i powinnam przeczytac co napisalam :) Jak potrzebujesz tlumacza to moge jeszcze raz ;D hehe

      A tu jest link do pluginu https://wordpress.org/plugins/classic-editor/

      • A dziękuję, droga Kozo, już po opublikowaniu tego wpisu z marca, gdy małżonek nasłuchał się kolejnej porcji moich zachwytów nad “cudownym światem bloków”, usiadł, pogrzebał, i zainstalował – zdaje się – starą wersję edytora, żeby Gupi Kanionek (w skrócie GupiK) miał do wyboru :)

        • Karolina

          Nie ma sprawy, szczegolnie ze nie za bardzo pomoglam :)

          Tak wlasciwie ja ten plugin mam na kazdym blogu i stronie, bo nowy edytor jest po prostu do d…. ;) Najlepsze jest ze moi klienci tez nie za bardzo go lubia, a calkowite przejscie na nowy edytor bedzie nas czekalo w 2022 :/

          No ale coz, jeszcze troche czasu nam zostalo.

          A tak na pocieszenie… ‘Classic Editor’ ma juz ponad 4 miliony aktywnych instalacji wiec przynajmniej nie jestesmy same ;)

          Serdecznie pozdrawiam wszystkie Kozy i Kozly, a jakby sie trafil to i Szopy ;)

          • mały żonek

            Jeśli mnie pamięć nie myli napisali, że stara wersja będzie dostępna/wspierana tak długo jak będzie cieszyła się popularnością. Wydaje mi się, że z biegiem czasu poddadzą się z blokami, o ile nie zmodyfikują tej koncepcji do akceptowalnego poziomu elastyczności edycji. Z WordPressa korzystają nawet giganci medialni, więc nie sądzę, by długofalowo poszli w stronę wymuszania korzystania z uciążliwego rozwiązania. Nawet się rymuje. Swoją drogą i tak mnie dziwi, że poprzez CSS muszę wymuszać justowanie tekstu jak by to było jakieś dziwadło.

        • Karolina

          Przepraszam nie moge odpowiedziec na Twoja wiadomosc.

          Nie wiem czy pamietasz czas, kiedy WordPress zmienil mozliwosc ustawiania oddzielnie rozmiarow obrazkow/ thumbnails. Mam na mysli kiedy zmienili na ratio z px. Duza czesc ludzi protestowala, na ich forum grzmialo. Sugerowano, ze jesli duza ilosc ludzi sie do nich zglosi w tej sprawie to cofna zmiene. Z tego co wiem odzew byl podobny co i w sprawie edytora. Niestety sprawa przycichla, ludzie sie przyzwyczaili, a tacy jak ja dawno stracili nadzieje i laduja hook-i do function :)

          Wiec jak sam widzisz Maly Zonku, sprawa jest beznadziejna i raczej przegrana. WordPress jeszcze przed niczym sie nie cofnal, a juz siedze w min z 10 lat. Ale skoro gdzies zaszlyszales to jak najbardziej trzymam kciuki :)

          Co do tego tekstu…. hummm… wlasnie nie pamietam, zeby kiedykolwiek przycisk justujacy byl dostepny w TinyMCE. Zerknelam sobie i moze to pomoze https://wordpress.org/plugins/re-add-underline-justify/ Ja nie zawsze lubie dodawac css do content, szczegolnie w ten sposob formatujacy text, ale to juz osobista sprawa ;)

          Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i mam nadzieje ze tym razem na cos sie przydalam ;)

          P.S. Przepraszam za brak polskiech znakow, wiem ze czasami nie da sie tego czytac, ale to nie z niedbalstwa a z braku polskich liter. Pozdrawiam.

  • Jagoda

    Czy córeczka Kraszika już śpi leżąc? Czy Kraszik nie pękła od nadmiaru wypitej wody?

    • Tak, już wszystko dobrze. No, może nie do końca, bo Kraszik cały czas “chrupie” końcowym odcinkiem kręgosłupa. Aż mnie ciarki przechodzą. Musiała sobie ponaciągać więzadła, czy inne ścięgna, i zanim to wszystko się z powrotem ułoży… Chrupie tak, że mi słabo, ale ona zdaje się tym nie przejmować – sianko wcina, na słoneczko z dzieciakiem wychodzi, wodę pije, temperatura w normie.

      A Czesio wczoraj urodziła wielkiego, pomarańczowego koziołka. Puchaty jak miś, i też tylko jeden, a stawiałam na czworaczki, po tym dwutygodniowym spektaklu sapania, stękania i jęczenia, że jak to jej ciężko ten brzuch nosić. No ciężko, bo jak się gania inne kozy spod paśnika i wpierdziela połowę siana samotrzeć, to się potem jest grubym i ciężkim! Ale jakim cudem ten koziołek jest koloru lekko spłowiałej marchewki, to już nie wiem. Gdyby Czesio była spokrewniona z Herbatą, to jeszcze, ale one są z zupełnie innych światów. W ubiegłym roku Czesio wyprodukowała dwie kopie samej siebie, a teraz taki cudaczek.

      No i Mleczko się w końcu też rozplątało, też jednego synka ma, za to długiego i na długich nogach. Oczywiście bielusieńkiego jak śnieg. A Mały Kraszik ma kolorową córeczkę :) I to oczywiście wciąż nie jest koniec. Obecnie dziewczynek 14, chłopców 13. Jesteśmy lekko wykończeni :)

      • wy/raz

        No ta ja nic nie powiem. I to nie koniec? Rozwiązań. Telegraficznie poZDRAWIAm.

      • Leśna Zmora

        Czy Czesio miała dziecko z Pacankiem? Mi maleństwo koloru herbacianej róży wykluło się ze związku prawie białej kozy (biała z takim “przyrumienieniem” na karku) i brązowo-czarnego kozła (typowe alpejskie ubarwienie). Także kombinacja kolorów rodziców byłaby podobna (o ile to cały czas jest ta sama Czesio kupiona od dziadka z końmi).

        • Tak, Czesio to Czesio :)
          I owszem, z Pacankiem (na jesieni zwanym Capankiem).
          (No ale w ub. roku też była z Pacankiem!)

          Heeej, my też mamy multum białych koziołków z plamą po herbacie na karku! Jeżu złoty, kozimi bobkami inkrustowany – może my są wszyscy jedną wielką rodziną!?

          • Leśna Zmora

            Taaak… Zaczyna się sympatycznie “ojej, jesteśmy spokrewnieni przez stryjecznego szwagra od cioci Tosi”, a potem będzie, że ciocia Ziokołek potrzebuje nowej lizawki (i trzeba wysłać), kuzynka Taboret chodzi w postrzępionej obroży (i też trzeba wysłać), szwagierka Herbatnik zakłada biznes i by chętnie coś tam pożyczyła na rozkręcenie (na wieczne nieoddanie), a tak w ogóle to dzieci się nudzą, może by przyjechały tak na tydzień wakacji (ewentualnie miesiąc). Ja się do żadnej nowej rodziny nie przyznaję…

  • Leśna Zmora – no jakbyś w szklanej kuli czytała! :D
    Zwłaszcza o tym tygodniu wakacji…
    My się do Ciebie bardzo chętnie przyznamy! Zaraz po tym, jak sobie kupimy bilety na drugi koniec świata :D

    Jeśli więc chodzi o dzieci, to tak: Kasiunia dwa dni temu powiła dwie białe dziewczynki. Identyko, jak dwie krople mleka. Double przed chwilą też dwie dziewczynki (już mamy 18D:13CH, ale zaraz Herbata zrobi pięciu chłopa i będzie remis).

    A jak Double zarządzi poród o północy, to obowiązkowo w tym pokoiku, w którym nie ma żarówki, i weź teraz, człowieku, trzymaj latarkę w zębach, bo ręce zajęte, albo świeć oczami.
    (Można podobno też świecić całym ciałem, ale na to chyba jeszcze za mało fermowych kurczaków zjadłam, więc pozostała mi latarka).

    Córki Double: ogromna, biała, jako pierwsza. Drobniutka, o połowę mniejsza, w kolorze babci (czyli Kawki), jako druga. Na trzecim miejscu łożysko, a wszystko to w ciągu niespełna 40 minut. Gdyby wszystkie kozy rodziły tak bezproblemowo jak Double, to ja bym pewnie i emerytury dożyła. Double nawet jednego dźwięku z siebie nie wydała, rodziła na stojąco, chlup-chlup, i po sprawie. To ja więcej się nastękałam przy sprzątaniu po jej porodzie!

    No nic. Jestem już zmęczona, ale jeszcze adrenalina działa. I znowu myślę o tym, jak ja się będę rozstawać z tymi koziołkami, gdy tu nie ma brzydszych, gorszych, czy mniej kochanych :(

    Aha, a Żółte waży już 28 kg, nie wiem czy wspominałam, i świńskie uszy już wcale nie wydają się zbyt duże jak na ten żółty łeb :)
    I idzie zima :-/

    • Iwa

      Ach to Żółte, niech się wypełnia ciałkiem. Fajnie, że uszka już nie wyglądają jak dolepione z innego DUŻEGO psa.
      Dzięki za relacje z pola wykotowej walki. Prosimy o zdjęcia tej całej koźlaczkowo-słodkiej ferajny.
      Nieustannie podziwiam Twoją energię, zapał i wysokie standardy opieki nad zwierzami.
      A u nas też “winter is comming”. Może w końcu zrobi się cieplej.
      Niech wszystkie kozuchy rodzą tak łatwo i bezproblemowo dla “personelu pomocniczego” jak Double.

      • kanionek

        “Nieustannie podziwiam Twoją energię, zapał (…)” – to możesz sobie zrobić urlop teraz, bo właśnie od kilku dobrych dni nie ma czego podziwiać :D
        Całą zimę się pilnowałam. Trzymałam się ramy i moralnego pionu, żeby nie wpaść do czarnej dziury. I gdy przyszła wiosna (a raczej ten przebieraniec, co się za wiosnę podawał, a teraz sypie śniegiem w dzień i mrozem w nocy), to opuściłam gardę, myśląc że jestem bezpieczna. Figulasa z makulasem, jednakowoż. Znowu jestem całkiem do niczego.

        (Śniło mi się dzisiaj, że Irena pękła i było jej widać wszystko w środku. Wiecie, żebra i inne flaki. A że termin ma na 16 kwietnia, to teraz będę chodzić jeszcze bardziej spięta, zanim się nie rozwiąże. Aha, a Herbata w tym roku nie dała się wrobić w trojaczki, poszła po linii najmniejszego oporu i urodziła jednego synalka, identycznego z naturalnym, czyli w kolorze wyblakłej marchewki, czyli dokładnie takiego jak ma Czesio. Znacie Herbatę i wiecie, że ona nie lubi się długo swoimi dziećmi zajmować, więc moim zdaniem jej plan jest taki, że za kilka dni podrzuci swojego Pomarańczowego synka Czesiowi i wmówi jej, że “przecież miałaś DWA takie!”).

        • kanionek

          O, a skoro o snach mowa, to małzonkowi się śniło, że podczas naszej nieobecności przyjechał transport węgla, kierowca z pomagierem zaczęli ten węgiel wyładowywać na różne kupki rozsiane po całym podwórku, a małżonek ich pyta: “No i gdzie ja teraz baloty z sianem poustawiam!?”. A na domiar złego z faktury wynikało, że był to najdroższy węgiel w całej okolicy.
          O. Takie nam się śnią sny ostatnio.

        • Leśna Zmora

          I jak tam Irena? Coś już się ulęgło?

          • kanionek

            Irenka ma uroczą parkę – dziewczynka Śnieżynka i synek Ireneusz z kropeczkami, plameczkami, rajstopkami i dzwoneczkami. Najprzystojniejszy koziołek w tym roku :) Irena – jak zawsze – matkuje całą sobą, wszyscy won, bo w oko napluję, ja tu dzieci mam, Kanionek może dotknąć i powąchać, a reszta może iść na drzewo banany prostować ;)

    • Leśna Zmora

      Świecenie czołówką to prawie jak oczami :). To jest mój podstawowy sprzęt rolniczy, mogłabym nosić kozom wodę w wiaderku po twarogu na sernik, albo sprzątać koziarnię saperką, ale bez czołówki ani rusz.

      Nie jesteś jedyna, która będzie się musiała rozstać z malutkimi puchatymi kuleczkami :(. Ja staram się pamiętać, że to śliczne małe stworzenie, które teraz opiera mi się malutkimi kopytkami o kolano i patrzy wzrokiem mówiącym “psitul”, za parę miesięcy wielkim kopytem trafi mnie w głowę, ukłuje rogiem w oko i będzie się domagać suchego chleba :(.

      To może jakieś zdjęcie tłustego Żółtego :) ?

      • kanionek

        No wszystko się zgadza, i gdybym je oddawała wtedy, gdy są już wielkimi, wrednymi, roszczeniowymi łachudrami, to pewnie byłoby inaczej, ale “idą do ludzi” w takim wieku, gdy większość z nich się jeszcze maminej spódnicy trzyma. A najgorzej, gdy i mamusia z tych bardziej opiekuńczych, i potem chodzi, woła i szuka. Fakt, że większość kóz ma serdecznie dość swoich dzieci już po kilku miesiącach, ale są takie, które by im nie tylko ostatnią kroplę mleka, ale i koszulę oddały. I ja potem chodzę struta jak pies rodzynkami, i mam takie poczucie winy, że nic mnie nie jest w stanie pocieszyć. Kozy zapominają dużo szybciej.

        Tak, mam “nowe” zdjęcia Żółtego, które – jak sobie właśnie uzmysłowiłam – już są stare! Żółte ma teraz takie mięciutkie, gęste futerko, że aż się prosi miziać i przytulać, ale ponieważ wciąż ma ADHD, to w wyniku przytulania można stracić zęby lub oko, a i uszczypnąć lubi. Po prostu MUSI coś lub kogoś miętosić, podgryzać, napadać. No nic, pewnie jeszcze z pół roku i się uspokoi :)

        • Iwa

          Dawaj Żółte, dawaj Koziołki, dawaj wszystko nawet śnieżny widok z okna. Ja wiem, działasz tak naprawdę już tylko na autopilocie ale my tęsknimy i to bardzo do nowych zdjęć, do nowych wpisów, do nowych wieści z Kanionkowa – nawet bardzo banalnych. Ba ta “zwyczajnosc” wpisów to jest ich jądro cudownosci. Naprawdę. Buziaki. Trzym się chodźby płota.

          • kanionek

            Jeżu mleczkiem pompowany, to prawda, zostawiłam Was całkiem bez opieki i czułego słowa, ale początek sezonu serowego to jest takie urwanie łba, że ja przez ostatnichkilka dni to już tylko z szyją i tętnicą na wierzchu latałam.
            Wędzarnia się rozpadła – małżonek kleci nową.
            Zamówień na razie nie biorę (a przynajmniej do 10 maja), bo lokalsi pozamawiali sery na okoliczność komunii świętej, i chyba sama zacznę mleko dawać, jak od kóz zabraknie.
            Wczoraj zrobiłam dla Was film, bo OCZYWIŚCIE, że o Was myślę, i na dniach postaram się złapać choć chwilę na bloga.
            Małżonek przeflancował mnie na Linuxa, dla mnie terra incognita, i wciąż się oswajam z obsługą (mam wciąż tego samego rupiecia klaptopa, ale dysk pusty – nawet głupiego Irfan View jeszcze nie zainstalowałam, no nic tu nie mam i pukam do pustych drzwi. Dobrze, że maile mi chociaż małzonek przerzucił).

            No i niby się trzymam, ale dzisiaj była wichura, jeden świerk położył nam się w poprzek drogi, a łeb mnie naparzał tak, jakby sam tym świerkiem oberwał. Taki urok meteopsychopatów ;)

  • wersja

    Jak mnie się to podoba, że po otwarciu strony widzę zadowoloną mordkę Żółtego i hasło “kochane człowieki”. Oczywiście cały wpis krzepiący i zdjęcia cudowne i komentarze i w ogóle. Ale Żółte mówiące DO MNIE, że jestem kochana… to jest wielka rzecz :)

    Kanionek, jak będziesz robić następny wpis, wklej na początek coś podobnego, dobra? Z góry dziękuję. Całuski dla koźlątek, drapki dla piesków, przytulaski dla reszty :-*

    • kanionek

      Hmm… Plan był zupełnie inny, bo chciałam zacząć od narzekania na to, jaka jestem beznadziejna, i że dlaczego mnie ciągle wszystko boli, i bla, bla, bla, no ale nie oszukujmy się – Twoja propozycja jest o niebo lepsza i dam sobie durny (i bolący) łeb obciąć, że spotka się z uznaniem większości ;)

  • wy/raz

    Mitenki, a można by James’a Herriot’a poprosić?

    kapelusznik68 i wersja: popieram. I daj Kanionku, daj. Jesteś najlepszą psychoterapią pod słońcem (innej co prawdę nie znam, ale bardzo, bardzo dziękuję). A jak masz ochotę ponarzekać, to narzekaj. Kozy na dwóch nogach są od tego, żeby choć mentalnie wesprzeć, za uszkiem podrapać, małpką przytulić.

    A faktycznie, żółte jest niesamowite. I bajka o psach szczekających d… genialna. Oglądałam już tyle razy i nie udaje mi się nie uśmiać. I: Zjadłom wszystkie. A nie, to jutro zjem. PRZE-PIĘ-KNE!

    • wy/raz

      No i nikt jeszcze nie docenił skarpetki w gwiazdki ;-))

      • wy/raz

        Tzn. w palemki. A to akcent Świąteczny!!! Pisałam z pamięci i potem spojrzałam na zdjęcie. Gwiazdki? Może przez ten wczorajszy śnieg.

        • kanionek

          Właśnie miałam Cię poprawić, że jakie palemki, jak to gwiazdki są, ale przezornie spojrzałam pierwej na zdjęcie.
          Które sama robiłam.
          Z moją własną skarpetką.
          W PALEMKI.

          Tej skarpetki dawno już nie ma, zginęła śmiercią tragiczną wskutek ran szarpanych, i ja się dopiero teraz dowiaduję, że ona była w palemki, a nie w gwiazdki! A kiedyś dziwiłam się małżonkowi, gdy nie patrząc na mnie nie potrafił powiedzieć, jakiego koloru mam oczy. Teraz to kurde sama pójdę sprawdzić.

          • kanionek

            Niebieskie. Dobrze pamiętałam.

          • mitenki

            O kolor Twoich oczu trzeba było mnie zapytać! :))

          • kanionek

            Kochana Mitenki, ja z wyjaśnieniem: jak Ty do mnie pisałaś, to ja akurat nie czytałam, bo zostawiłam telefon u Żozefin i przez dwa dni nie chciało mi się do niej po zgubę iść. W każdem razie bardzo dziękuję, za cokolwiek to było, bo mój telefon nadal nie umie w MMS :D
            Buziaki :-*

    • mitenki

      Eeee, uuu… ale o co cho? O co Jamesa Herriota mamy prosić??
      Coś mi umknęło…?

  • Jagoda

    Kochany Kanionku, Małyżonku, Koziarnio, wszystkie kozy stare, młode i najmłodsze, pieski żółte, czarne i łaciate, koty białe, czarne i pregowane, kurokezy, meliny i kaczki (jeżeli kogoś/coś pominęłam to najmocniej przepraszam… OWCE!) życzę Świąt pięknych, sytych i leniwych, jajeczka smacznego i dyngusa mokrego. I zdrowia i siły przed, w czasie i po świętach.
    A sobie życzę deszczu od soboty do poniedziałku i poprawki we wtorek.
    Pozdrawiam serdecznie.

  • wy/raz

    Kozom i zwierzyńcowi: Radości, miłości, ciepła, zdrowia i czego sobie tylko życzycie. Żebyśmy potrafiły doceniać to co mamy i nie oglądając się na nikogo robiły swoje. I żeby jutro zawsze było otwartą możliwością, a nie kolejnym dniem który trzeba przeżyć. A , i tego deszczu koniecznie. Ziemia jak popiół. Ściskam dziś, bo jutro mam całą rodzinę. Więc wiecie, to jutro…

    • kanionek

      Zdrowia i deszczu, bo o resztę możemy sami zadbać ;)
      U nas ziemia już bardziej sucha niż dowcip Kanionka. Magnolia dopiero kilka dni temu wypuściła pąki kwiatowe, a już część z nich opadła, bo ostre przymrozki. Na podwórku pustynia, tylko pokrzywa w cieniu balotów daje radę. Prognozy deszczu nie widzą. Do dópy staką wiosną. Ale dzisiaj przyleciała pierwsza jaskółka, więc może coś jeszcze z tego będzie ;)

  • ciociasamozło

    Kanionku, Małyżonku, Kozy Kochane!
    Wielkanoc to święto nadziei i radości. Więc mam nadzieję, że Wasze wielkanocne jajka nie okażą się zbukami, zajączek nie napaskudzi po kątach a baranek nie zeżre rzeżuchy. I życzę radości z udanych potraw, dopisującego zdrowia i czasu na odpoczynek.

    • Ynk

      Baranek zeżarł rzeżuchę. I niech mu będzie na zdrowie. I Wam wszystkim tyż. Bądźcie przy nadziei ;-) Ździebko wiary nie zaszkodzi do towarzystwa. No i ta…, jak jej tam… miłość chyba, czy jakoś tak, niech Was poznaje na ulicy, polnych drogach i leśnych duktach. Koziołych!

    • kanionek

      U mnie może nie baranek, i może nie rzeżuchę, ale Żółte to już mi kilka wiader zjadło.
      A po kątach to TAKIE pająki latajo! Chyba przez te przymrozki wszystko ciągnie do domu, zamiast życia używać na podwórku.
      Uściski :)

      • ciociasamozło

        Wiader w sensie wiader czy wiader czegoś?
        A te Twoje pająki to chyba i do mnie przywiało. Przedwczoraj wieczorem Młody narobił rabanu, żeby lepiej kota schować, bo taaki potwór na szafie siedzi. No faktycznie, kątniczek niczego sobie, ze 7 cm rozpiętości łapek miał na pewno. Do przeprowadzenia eksmisji jednogłośnie został wyznaczony Mąż bo kiedyś był w Australii ;)

        Dobrze, że wróciłaś :)

        • wy/raz

          A nie kot? Czy kot już był schowany? Kanionku, siejesz pająkami po świecie. Ostatnio jeden z kotów oglądał takiego bardziej włochatego, co to wylazł nie wiadomo skąd. Oddelegowała się córka: Jaki śliczny pajączek…. Ehem, ŚLICZNY!!!

        • kanionek

          A mogło przywiać, bo wieje tak, że krowy po niebie szybują. Weź zerknij na parking pod domem, bo kto wie, może Wam jakiś jacht z Gdańska przywiało ;)

          Wiader w sensie że pustych, oczywiście. Oprócz tego, że wiader żarcia również, no ale o to trudno mieć pretensje. Za to zwykłe, puste wiadra, szalenie przypadły Żółtemu do gustu. W drobnymaczek idą. Już teraz wieszam wiadra na krzaku bzu i na świerku przy ogrodzie, ale jak wiatr któreś zrzuci, to “umar w kaloszach”, już po wiaderku. Jeśli w wiaderku jest woda (np. stoi sobie, żeby było dla kaczek/gęsi/kurczaków na później), to Żółte tak długo mocuje się z wiadrem, aż ono się przewróci, woda się wyleje, a Żółte wtedy cap! za rączkę wiaderko, i już z nim hasa po podwórku, a później morduje na śmierć.

          • Leśna Zmora

            Oby tylko żadna z szybujących krów nie wylądowała w Kanionkowie, bo Irena nie zdzierży, zabarykaduje się z potomstwem w koziarni i nie będzie zdjęć pięknego Ireneusza :(. Chociaż z drugiej strony, to by rozwiązało problem z niedoborem mleka na sery :D.

          • ciociasamozło

            Wizja krowiego desantu na Kanionkowo położyła mnie na łopatki (na brzuchu, po świętach i tak się nie położę).
            Toż nawet Żółtemu by wiaderko z pyska wypadło ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *