W czasie deszczu zwierzęta się nudzą, czyli o wszechstronności psiej budy
Cóż za urocza niespodzianka – połowa czerwca, za oknem 12oC i ściana deszczu, którą od czasu do czasu burzy poryw wiatru prędkości 60 km/h. Naprawdę, nie trzeba było.
Deszcz jest co prawda zjawiskiem pożądanym, tym bardziej, że w ogródku zasadniczo nie podlewam, rolnikom na polach zboża z lekka żółkną, a z pierwszej w tym roku wyprawy na grzyby przynieśliśmy zaledwie tyle:
ALE temperatura nie zachwyca. Szczególnie mało zachwycone są ogórki, pomidory, bazylia, dynia, słoneczniki i kukurydza, a prognoza na jutro nie wieszczy nagłego wzrostu zadowolenia.
W kurniku morale na poziomie grzybni muchomora sromotnikowego. Owies wydziobany z korytka, a krótki rekonesans na wybiegu udowodnił niezbicie, że kura to jednak nie kaczka. Po kurze woda nie spływa, tylko do kury się przyczepia, tuli i lgnie, penetrując coraz to głębsze warstwy pierzastego odzienia. Kura od tej całej wody robi się jakaś ciężka, zmarznięta i brzydka, jak… zmokła kura.
Humor drobiu poprawił się nieco po przygotowanym przez człowieka śniadaniu: kasza jęczmienna ugotowana z makaronem, podsypana garścią płatków kukurydzianych, siemienia lnianego i ziaren słonecznika, dekoracyjnie posypana siekanym szczypiorkiem. Teraz można zasiąść na grzędach, podsuszyć pióra i z pełnym wyższości oburzeniem obgadywać kozę.
Bo kto to widział (no kto, kwo-kwo-kwo), żeby koza spała w psiej budzie?
To, że kury jeszcze w ogóle niewiele w życiu widziały, nie przeszkadza im w osądzaniu innych, co zresztą zdarza się nie tylko w kurzym środowisku.
A koza nie dość, że w budzie sypia jedynie okazjonalnie (np. podczas przelotnego deszczu), to na dodatek ta buda wcale nie jest psia. To jest buda gościnna, taki tani domek letniskowy, lub schronisko młodzieżowe, czyli dla wszystkich. Psy mają swój zamykany furtką kojec, a w nim dwupokojowy apartament, który pomieściłby zresztą nawet Czterech Pancernych i ich psa, a Rudy mógłby parkować z tyłu.
Powody, dla których powstała ta buda, sklecona z tak zwanego “bele czego”, są tu nieistotne. Ważne jest, do czego ta buda i komu się przydaje. A korzystają z niej i koty, gdy nie chce im się wdrapywać po drabinie na wyściełany sianem strych obory, i psy, gdy znudzi im się własne lokum, i koza, gdy pada deszcz, i… parę dni temu jedna kura. Niby zupełnie bez powodu, ale kto to wie? Może to kura-rebeliantka, pragnąca zaznaczyć swą odmienność, może to kura myśląca, lecz zagubiona, poszukująca dopiero swej tożsamości i miejsca we Wszechświecie, a może kura z zacięciem naukowym, co zamiast pytać “kto to widział, żeby…” postanowiła sama doświadczalnie sprawdzić, jak to jest siedzieć w budzie i co takiego w niej właściwie jest, że każdy do niej zagląda.
Nikt tego na szczęście nie widział, prócz mnie. Kura przyłapana na gorącym uczynku trochę się zmieszała, rozejrzała wokół, po czym wyskoczyła z budy i oddaliła się dość pośpiesznym, lecz wciąż pełnym godności krokiem.
Co jeszcze można robić z taką psią-niepsią budą, szczególnie, gdy jest się zwierzęciem pomysłowym, wszechstronnie utalentowanym i nieznoszącym nudy, czyli kozą?
Można po budzie skakać:
ślizgać się po stromiźnie dachu, balansować na kalenicy:
lub odpoczywać na tarasie widokowym:
Przynajmniej tak długo, jak waży się niecałe 16 kilogramów. Większego obciążenia taras, który dotąd myślał, że jest tylko skromnym daszkiem nad wejściem, może nie znieść.
A deszcz jak padał, tak pada…
Moja Mama, która hodowała kury w za przeproszeniem suburbiach Warszawy, siekała im wiosną młode pokrzywy, od tego jajka miały fajne żółtka i kolor i zawartość witamin.
O tak! Pokrzywy, krwawnik, mniszek lekarski. Na początku im to wszystko siekałam, a teraz same koszą podwórko :) Ja im dodaję do obiadu płatki nagietka lekarskiego, bo raz że leczniczy, dwa – też wzbogaca kolor żółtek. Tylko jest jeden szkopuł… One jeszcze nie zniosły ani jednego jajka :D Od tych nagietków mają już pomarańczowe oczy, a jajek nie ma i już. Podejrzewam, że jeśli w ogóle zaczęły się nieść, to robią to gdzieś po krzakach. Bo psy w krzaczorach często czegoś szukają i z wielkim zainteresowaniem węszą, a potem mają miny pod tytułem: przepraszam, ale to po prostu sobie LEŻAŁO, więc zjadłem.
No, przyznaje się bez bicia, czytam od początku. Kolejny raz, i te zdjęcia lubię najbardziej.
wy/raz – były w kalendarzu?
No toś mi zrobiła niespodziankę!
Nigdy nie było, z tego co kojarzę nie startowały do zawodów bycia obliczem miesiąca.
Antygrawitacyjna Tradycja. Szkoda, że małe te zdjęcia.