02-03-2017, 11:27 AM
Ostatnio obejrzane:
"Sztuka kochania" - bardzo, bardzo! Tak pozytywnych emocji po wuyjściu z kina dawno nie miałam. Tylko nie należy traktować filmu jako dosłownej biografii Wisłockiej. Tak samo jej poglądy w filmie to raczej "esencja", może nawet trochę tendencyjna. Polski film z dobrym dźwiekiem!
"The Perfect Day" - śmieszny i przerażający. Była Jugosławia zaraz po wojnie. Wspaniali Benicio Del Toro i Tim Robbins (nietypowy!)
"Komuna" - wcale nie o komunie, tylko o tym jakim skurwielem może stać się facet i do czego doprowadza nieszczerość i przesadna "poprawność" w wyrażaniu emocji. Smutne
"Deadpool" - komiks, cudowny odmóżdżacz dla osób odpornych na niecenzuralne, no dobra, bądźmy szczerzy - chamskie dowcipy. Niezła odtrutka na np. poprawnego aż do bólu Kapitana Amerykę. Mnie się podobało, ale ja pracuję z samymi facetami, więc jestem przyzwyczajona do humoru nie podskakujacego powyżej kostek
"La la land" - śliczny wizualnie, świetnie się ogląda. Niby standardowa historia klasycznego musicalu z czasów "Deszczowej piosenki" ale ze współczesną goryczką. Efektu "wow" u mnie jednak nie wywołał. Przy musicalach "West Side Story", "Hair" czy "Skrzypku na dachu" miałam ciary, a przy tym nie. Brak jakiejś energii, pasji?
"Sztuka kochania" - bardzo, bardzo! Tak pozytywnych emocji po wuyjściu z kina dawno nie miałam. Tylko nie należy traktować filmu jako dosłownej biografii Wisłockiej. Tak samo jej poglądy w filmie to raczej "esencja", może nawet trochę tendencyjna. Polski film z dobrym dźwiekiem!
"The Perfect Day" - śmieszny i przerażający. Była Jugosławia zaraz po wojnie. Wspaniali Benicio Del Toro i Tim Robbins (nietypowy!)
"Komuna" - wcale nie o komunie, tylko o tym jakim skurwielem może stać się facet i do czego doprowadza nieszczerość i przesadna "poprawność" w wyrażaniu emocji. Smutne
"Deadpool" - komiks, cudowny odmóżdżacz dla osób odpornych na niecenzuralne, no dobra, bądźmy szczerzy - chamskie dowcipy. Niezła odtrutka na np. poprawnego aż do bólu Kapitana Amerykę. Mnie się podobało, ale ja pracuję z samymi facetami, więc jestem przyzwyczajona do humoru nie podskakujacego powyżej kostek
"La la land" - śliczny wizualnie, świetnie się ogląda. Niby standardowa historia klasycznego musicalu z czasów "Deszczowej piosenki" ale ze współczesną goryczką. Efektu "wow" u mnie jednak nie wywołał. Przy musicalach "West Side Story", "Hair" czy "Skrzypku na dachu" miałam ciary, a przy tym nie. Brak jakiejś energii, pasji?