29-02-2016, 09:59 PM
Czekaj, to Twoje koźlątko to już całkiem spora panna jest, prawda? Nie wiem, jaką sobie taktykę obrałaś jeśli chodzi o dojenie, ale napiszę Ci, co robię ja, a robię tak jak robi słynna, amerykańska "the goat lady" (ponad dwadzieścia lat doświadczenia przy kozach).
Można zaczynać proceder nawet już wtedy, gdy koźlęta skończą tydzień życia, ale ja czekam minimum dwa tygodnie, a w przypadku Pippi i Krówko - ponad dwa miesiące.
Otóż odseparowujesz dzieci od matek na noc. Przykładowo - jeśli dojenie masz w harmonogramie o ósmej rano, to na 10 godzin przed - zamykasz koźlęta w osobnym kąciku. Idealnie jest, gdy mogą się widzieć i słyszeć z matkami, dlatego ja sobie od małżonka zażyczyłam drzwi do "pokoiku dziecięcego" nie pełne, lecz "użebrowane". Pierwsze dni to i tak zawsze jest dramat i dużo beczenia z obu stron, ale trzeba pamiętać, że nie dzieje się zwierzakom faktyczna krzywda.
Rano, oczywiście dzieci nadal odseparowane, doisz mamuśki (wygodnie jest zadać im owsa lub innej paszy, i za jednym zamachem masz karmienie i spokojne dojenie), a później dzieci wypuszczasz i znów do wieczora chodzą z matkami. W ten sposób Ty masz sensowną ilość mleka, a i dzieciom nie braknie, bo matka produkuje mleko całą dobę, wg potrzeb. Co również istotne - przez noc wymię się ładnie wypełnia, rozciąga, zwiększa możliwości objętościowe, że się tak wyrażę. Pippi i Krówko, których nie doiłam odkąd urodziły aż do wczoraj, miały wymiona wielkości dwóch pięści - to normalne u kóz niedojonych i takich, które są dojone, ale cały czas przebywają z dziećmi. Bo dzieci, wiadomo, podchodzą do cycka co godzinę, dwie, i cały czas opróżniają wymię, więc ono nigdy nie ma szans się porządnie wypełnić.
Im wcześniej zaczniesz, tym lepiej, no chyba że mleko potrzebne Ci tylko do kawy, czyli w małych ilościach.
Wiem, że jeszcze nie masz "infrastruktury", czyli pewnie będzie problem z rozdzieleniem matki i dziecka, a nawet z dojeniem bez towarzystwa innych kóz, i chyba właśnie powinnaś zacząć męczyć małżonka o stosowne rozwiązania lokalowe
(czy Twój małżonek czyta Forum? Bo nie wiem, jak bardzo się narażam
)
Aha, niektórzy doją kozy tak jak krowy - dwa razy dziennie, i oczywiście koza będzie wtedy produkować więcej mleka. Ja doję tylko raz, żeby ich za bardzo nie obciążać. Latem ubiegłego roku przez jakiś czas musiałam Ziokołka doić również wieczorem, bo szybko odstawiła dzieci od cycka i po prostu chodziła napompowana, ale to były rozwiązania doraźne, interwencyjne, że tak powiem, a nie reguła.
Różnica pomiędzy ilością mleka wtedy, gdy odstawiasz młode do kojca na noc, a gdy chodzą całą dobę z matką, może wynieść i dwa litry na dobę. Na przykładzie Ziokołka w tym roku: Wirus pije tylko z jednego cycka, więc chciałam, czy nie chciałam, musiałam z tego drugiego zdajać mleko. Miałam od pół litra do litra na dobę. Od dwóch dni Wirus na noc ląduje w kojcu, razem z Kazikiem i Guzikiem, i teraz mam z Ziokołka równe dwa litry na dobę, a wciąż jesteśmy przed sezonem "zielonym". Zanim skończę doić Pippi i Krówko, i nakarmię resztę dorosłych kóz i owce, kozy dojone mają już tyle mleka w cyckach, że dzieciaki wypuszczone z kojca mają porządne śniadanie.
Uff, się rozpisałam. Może Ci się przyda, może nie, a może zajrzy tu kiedyś ktoś szukający takich informacji, więc napisałam.
A tak z innej bajki - do czego używasz lubczyka?
Można zaczynać proceder nawet już wtedy, gdy koźlęta skończą tydzień życia, ale ja czekam minimum dwa tygodnie, a w przypadku Pippi i Krówko - ponad dwa miesiące.
Otóż odseparowujesz dzieci od matek na noc. Przykładowo - jeśli dojenie masz w harmonogramie o ósmej rano, to na 10 godzin przed - zamykasz koźlęta w osobnym kąciku. Idealnie jest, gdy mogą się widzieć i słyszeć z matkami, dlatego ja sobie od małżonka zażyczyłam drzwi do "pokoiku dziecięcego" nie pełne, lecz "użebrowane". Pierwsze dni to i tak zawsze jest dramat i dużo beczenia z obu stron, ale trzeba pamiętać, że nie dzieje się zwierzakom faktyczna krzywda.
Rano, oczywiście dzieci nadal odseparowane, doisz mamuśki (wygodnie jest zadać im owsa lub innej paszy, i za jednym zamachem masz karmienie i spokojne dojenie), a później dzieci wypuszczasz i znów do wieczora chodzą z matkami. W ten sposób Ty masz sensowną ilość mleka, a i dzieciom nie braknie, bo matka produkuje mleko całą dobę, wg potrzeb. Co również istotne - przez noc wymię się ładnie wypełnia, rozciąga, zwiększa możliwości objętościowe, że się tak wyrażę. Pippi i Krówko, których nie doiłam odkąd urodziły aż do wczoraj, miały wymiona wielkości dwóch pięści - to normalne u kóz niedojonych i takich, które są dojone, ale cały czas przebywają z dziećmi. Bo dzieci, wiadomo, podchodzą do cycka co godzinę, dwie, i cały czas opróżniają wymię, więc ono nigdy nie ma szans się porządnie wypełnić.
Im wcześniej zaczniesz, tym lepiej, no chyba że mleko potrzebne Ci tylko do kawy, czyli w małych ilościach.
Wiem, że jeszcze nie masz "infrastruktury", czyli pewnie będzie problem z rozdzieleniem matki i dziecka, a nawet z dojeniem bez towarzystwa innych kóz, i chyba właśnie powinnaś zacząć męczyć małżonka o stosowne rozwiązania lokalowe
![Wink Wink](https://kanionek.pl/forum/images/smilies/wink.png)
![Big Grin Big Grin](https://kanionek.pl/forum/images/smilies/biggrin.png)
Aha, niektórzy doją kozy tak jak krowy - dwa razy dziennie, i oczywiście koza będzie wtedy produkować więcej mleka. Ja doję tylko raz, żeby ich za bardzo nie obciążać. Latem ubiegłego roku przez jakiś czas musiałam Ziokołka doić również wieczorem, bo szybko odstawiła dzieci od cycka i po prostu chodziła napompowana, ale to były rozwiązania doraźne, interwencyjne, że tak powiem, a nie reguła.
Różnica pomiędzy ilością mleka wtedy, gdy odstawiasz młode do kojca na noc, a gdy chodzą całą dobę z matką, może wynieść i dwa litry na dobę. Na przykładzie Ziokołka w tym roku: Wirus pije tylko z jednego cycka, więc chciałam, czy nie chciałam, musiałam z tego drugiego zdajać mleko. Miałam od pół litra do litra na dobę. Od dwóch dni Wirus na noc ląduje w kojcu, razem z Kazikiem i Guzikiem, i teraz mam z Ziokołka równe dwa litry na dobę, a wciąż jesteśmy przed sezonem "zielonym". Zanim skończę doić Pippi i Krówko, i nakarmię resztę dorosłych kóz i owce, kozy dojone mają już tyle mleka w cyckach, że dzieciaki wypuszczone z kojca mają porządne śniadanie.
Uff, się rozpisałam. Może Ci się przyda, może nie, a może zajrzy tu kiedyś ktoś szukający takich informacji, więc napisałam.
A tak z innej bajki - do czego używasz lubczyka?