(07-05-2015, 10:59 PM)Ola napisał(a): W sumie to dziwne, że potomkowie, jak piszesz, nie zainteresowali się pamiątkami po rodzinie. Jakikolwiek strych, a już taki po rodzinie to moim zdaniem skarbiec jest :) Mimo kurzu, to musiała być fajna akcja - przeglądanie stryszku :)
Źle napisałam. To nie byli "bezpośredni" potomkowie.
Państwo mieszkający jako ostatni (i jednyni) w naszej chałupinie byli bezdzietni, odziedziczył to siostrzeniec pani, która zmarła długo po mężu (była też od niego o wiele młodsza) i mieszkała tu przez lata sama. Siostrzeniec - z racji, że jako dzieciak przebywał tu często i był jej pupilkiem.
Jak zobaczyłam, jakie skarby są na stryszku, to prawie zatańczyłam, bo bardzo lubię gmerać w takich rzeczach.
Posortowanie tego wszystkiego zajęło trochę czasu, bo trza się było przegrzebać przez pokolenia i nauczyć, kto jest kim. Pomogła mi trochę na początku sąsiadka, która rozpoznawała ludzi na zdjęciach.
Z ciekawostek: zachowana korrespondencja między byłą gospodynią a jej młodzieńczą miłością, niemieckim lotnikiem, który zginął dwa miesiące przed końcem wojny. Żeby to odczytać, musiałam się nauczyć innego alfabetu, o którego istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia ;)
(dla ciekawych:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pismo_S%C3%BCtterlina )
Pytałam potem rodziny byłych gospodarzy, czy ktoś chce te papiery i zdjęcia, ale nikt nie chce. No to siedzą w pudełku :)