13-04-2015, 01:07 PM
Drogie panie (oraz ewentualnie panowie)!
Dwa tygodnie temu odważyłam się zakupić kilogram zielonej kawy ziarnistej (są to ziarna "niepalone" - według internetu) celem wypróbowania tego specyfiku, jako że lubię herbaty i kawy wszelakie pić oraz próbować nowych smaków. Wyobraźcie sobie zdumienie moje, gdy wklepawszy w wyszukiwarkę hasło "kawa zielona" (bo chciałam się dowiedzieć z czym się to je, a raczej pije oraz jak się to przygotowuje w ogóle) uzyskałam tysiące wyników o cudownych właściwościach tabletek z zielonej kawy. Odchudza, oczyszcza, niemalże sprząta i gotuje sama. Do tego dochodzi fakt, że przeważnie jest to strasznie drogi specyfik (a zakupione przeze mnie ziarna były tańsze od zwykłej kawy ziarnistej). I trochę zgłupiałam.
Nie powiem, że schudnięcie by mi się nie przydało, wezmę chętnie jako efekt uboczny ;) ale trochę to za prosto wygląda.
Moje pytanie brzmi: czy ktoś ma jakieś doświadczenia na własnym, bądź znajomym organiźmie z kawą zieloną (ale nie tabletkami, tylko napojem parzonym)?
Na razie wiem tyle z własnych doświadczeń:
- smak ma niepowtarzalny. Niektórzy porównują ją do zielonej herbaty, ale nie wiem, nie wiem.. A pachnie - bobem (!)
- twarda jest, jak serce esesmana. Jeden młynek na niej połamałam, więc lepiej używać jakiegoś pancernego narzędzia do rozdrabniania.
- ma stanowczo mniej kofeiny od czarnej. Wiem, bo wypiłam kiedyś przez pomyłkę dzbanek litrowy prawie na raz, i żyję. A po czarnej padłabym jak biedronka po DDT.
- faktycznie zmniejsza uczucie łaknienia,
- pozostawiona w kubku na dwa dni robi się niebieska! A konkretniej bardziej lazurowa, jasnoturkusowa jakby. Czy jest na sali chemik, który mi to wytłumaczy? Bo świeżo parzona ma kolor zielonobłotnistożółty.
Kto wie coś więcej na ten temat?
Dwa tygodnie temu odważyłam się zakupić kilogram zielonej kawy ziarnistej (są to ziarna "niepalone" - według internetu) celem wypróbowania tego specyfiku, jako że lubię herbaty i kawy wszelakie pić oraz próbować nowych smaków. Wyobraźcie sobie zdumienie moje, gdy wklepawszy w wyszukiwarkę hasło "kawa zielona" (bo chciałam się dowiedzieć z czym się to je, a raczej pije oraz jak się to przygotowuje w ogóle) uzyskałam tysiące wyników o cudownych właściwościach tabletek z zielonej kawy. Odchudza, oczyszcza, niemalże sprząta i gotuje sama. Do tego dochodzi fakt, że przeważnie jest to strasznie drogi specyfik (a zakupione przeze mnie ziarna były tańsze od zwykłej kawy ziarnistej). I trochę zgłupiałam.
Nie powiem, że schudnięcie by mi się nie przydało, wezmę chętnie jako efekt uboczny ;) ale trochę to za prosto wygląda.
Moje pytanie brzmi: czy ktoś ma jakieś doświadczenia na własnym, bądź znajomym organiźmie z kawą zieloną (ale nie tabletkami, tylko napojem parzonym)?
Na razie wiem tyle z własnych doświadczeń:
- smak ma niepowtarzalny. Niektórzy porównują ją do zielonej herbaty, ale nie wiem, nie wiem.. A pachnie - bobem (!)
- twarda jest, jak serce esesmana. Jeden młynek na niej połamałam, więc lepiej używać jakiegoś pancernego narzędzia do rozdrabniania.
- ma stanowczo mniej kofeiny od czarnej. Wiem, bo wypiłam kiedyś przez pomyłkę dzbanek litrowy prawie na raz, i żyję. A po czarnej padłabym jak biedronka po DDT.
- faktycznie zmniejsza uczucie łaknienia,
- pozostawiona w kubku na dwa dni robi się niebieska! A konkretniej bardziej lazurowa, jasnoturkusowa jakby. Czy jest na sali chemik, który mi to wytłumaczy? Bo świeżo parzona ma kolor zielonobłotnistożółty.
Kto wie coś więcej na ten temat?