(28-04-2015, 01:45 AM)Katarzyna napisał(a): U nas pomogło i na nornice i na krety sypanie w ich dziury mocno przesikanego piachu z kociej kuwety. Powędrowały w siną dal.
Dzięki za radę, Katarzyna :)
U mnie nie pomogło, może to kwestia rodzaju żwirka, może moje nornice nają coś z węchem, nie wiem. Poczuły się tylko wyraźnie zachęcone do wykopania nowych korytarzy - tuż obok ;)
Ale, ale. Muszę się pochwalić postępami, mimo że nie moją są zasługą.
Narzędzie samostrzelające, o którym pisałam na początku sprawdza się w pewnym sensie. To znaczy strzela. Nie rozkopywaliśmy gleby dookoła celem znalezienia norniczego truchełka, ale muszę stwierdzić, że ilość kopek i norek się zmniejsza, no bo patrz punkt drugi:
Nasze małe kociaki trochę podrosły i w tym roku wychodzą już na zewnątrz. Kocia brygada szybkiego (mniej lub bardziej) reagowania wzrosła niniejszym w siłę o sto procent, a to już jest coś, bo te nowe sto procent jest pełne energii i jeszcze im się chce. Jak już nauczą się odróżniać ryjówkę (strasznie sympatyczne bydlę, a do tego ma echosondę wbudowaną w mechanizm, wiedzieliście? bo ja nie) od nornicy, oraz to wszystko od ropuch i żab, to będzie jeszcze lepiej.
Na razie stan jest remisowy. bo zauważyłam masę wolnych miejsc tam, gdzie kiedyś były byliny. Oraz jeden krzew nie do uratowania.
Walka trwa.