Poniżej propozycje. Proszę o edytowanie posta i dodawanie miesięcy/cytatów/uwag, żeby były w jednym miejscu. Tak naprawdę też się zgapiłam z terminem, więc proszę o czasową mobilizację. Dziękuję.
Styczeń:
Mitenki: Najlepszości w Nowym Roku! Całego nieba słońca, cysterny optymizmu, niebolenia ciała i duszy i duuużo dukatów…
Kanionek: Kozy prosiły żebym Państwu przekazała, że one Wam życzą, żeby Wam nigdy nie zabrakło ziarek i siana, i żeby Wasza sierść na zimę była gęsta i puszysta, a ściółka na podłodze gruba i cieplutka.
Luty:
bo: Może ustalmy sobie jakiś frytkowy miesiąc i wtedy zawsze jakaś rozgarnieta Koza przypomni tym ożenionym z Alzheimerem że czas uruchomić frytkownicę.
Kwiecień:
ciociasamozło: Kanionku, Małyżonku, Kozy Kochane!
Wielkanoc to święto nadziei i radości. Więc mam nadzieję, że Wasze wielkanocne jajka nie okażą się zbukami, zajączek nie napaskudzi po kątach a baranek nie zeżre rzeżuchy. I życzę radości z udanych potraw, dopisującego zdrowia i czasu na odpoczynek.
Ynk
Baranek zeżarł rzeżuchę. I niech mu będzie na zdrowie. I Wam wszystkim tyż. Bądźcie przy nadziei ;-) Ździebko wiary nie zaszkodzi do towarzystwa. No i ta…, jak jej tam… miłość chyba, czy jakoś tak, niech Was poznaje na ulicy, polnych drogach i leśnych duktach. Koziołych!
kanionek: Kwiecień to już ujdzie. Ptaszki pitolą jak nakręcone, źdźbło trawy gdzieś wyrośnie, a i dzień ciepły się lubi trafić. Tak, kwiecień od biedy można jeszcze polubić.
Kanionek: Swoją drogą właśnie miałam wizję, jak nasze Kozy Oborowe pobożnie odpalają race z miejskich balkonów o północy 31 marca, a potem dzwonią pierwszego kwietnia do swoich szefów. Z aresztu. I nikt im nie wierzy, no bo przecież Prima Aprilis.
Leśna Zmora: Że niby od kwietnia miałabym być skazana na kalendarz przeniesiony przez lokalnych strażaków?!?
Maj:
Kanionek: Ci zimni ogrodnicy to chyba jakąś dłuższą libację mają i nie wiadomo, kiedy skończą chlać i sobie pójdą.
Czerwiec:
Kanionek: Aha, i jeszcze chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Waszego Dziecka (wszystko jedno jakiego – poczętego, wewnętrznego, futrzanego),
Do zdjęcia z kotem:
Kanionek: Tak, ja też nie wiem, z czego koty są zrobione, ale to musi być jakaś kosmiczna technologia.
Zeroerhaplus: Koty są zrobione z futra, mruczenia i miłości, kupy ścięgien i kiełbi we łbie
ciociasamozło: Maniu, jak robi kotek? -Miau. -A jak robi kotek cioci? -Phhhh!”
Grudzień:
Kanionek: Nie zapomnijcie o miłości, wyrozumiałości i win odpuszczeniu (to znaczy napić się można, ale po raz trzynasty wypominać cioci Helence, że nie oddała nam tego zielonego garnka w dwa tysiące czwartym, to już dajmy sobie spokój), i niech Wam Mikołaj w grubej gotówce wynagrodzi.
Do kóz:
Kozy oczywiście biorą to jego gadanie za dobrą monetę, bo jak już mówiłam – kobiety nie słuchają CO mówi małżonek, tylko JAK on mówi, i on jest jak ten dyplomata ze znanej definicji, czyli nawet jak mówi kozom, żeby poszły do diabła, to one się cieszą na podróż. Kanionek
kanionek: Z tymi wszystkimi stworzeniami jest jak z półprostą – początek był całkiem wyraźny, a końca nie widać.
Do kur:
kapelusznik68: Skoro Pratchett mógł wysnuć teorię, że wschodzące słońce to kwestia perswazji, to dlaczego nie przekonać kur, że nie potrafią latać właściwie to nie potrafią na prawdę.
Leśna Zmora: Na wiadrze pełnym nadziei można się bardzo przejechać… Mój koziołek ostatnio zajrzał do wiadra, bo co tam może być – na pewno ziarenka! A tam była naburmuszona kwoka i niedobra udziobała go w nosek
Do psów:
Kanionek: zobacz, zamiast trzech psów po trzydzieści parę kilo, to można mieć dziesięć takich Pasztecików!”, na co małżonek lekko zbladł i poleciał szukać nerwosolu
Kanionek: Żółte właśnie uczy się nowej sztuczki. Gdy już opanowało siadanie na dupie zanim dostanie miskę, przyszedł czas na naukę opanowywania emocji. Czyli nie ma tak, że jak tylko miska dotknie podłogi, to rzucamy się na nią jak dzik w kartoflisko, nie. Siedzimy grzecznie i czekamy, aż Kanionek powie “proszę”. I WTEDY rzucamy się na miskę jak świnia na ziemniaki
Jagoda: W przerwie na kawę obejrzałam sobie filmiki raz jeszcze i przy ostatnim przyszło mi do głowy, że Żółte powinno prąd produkować. Aż żal, że tyle energii się marnuje…
Do kaczuszek ;-):
kanionek: Żółte jest mięciutkie jak kaczuszka, poza tymi przypadkami, gdy wpada na człowieka z całym impetem armatniej kuli. Wtedy jest twarde jak kaczuszka odlana z betonu
I może być też Aliwar
Inne:
Aliwar: wyobrażam sobie jak Kanionek siedzi przed domem i patrzy na zachód słońca i wsłuchując się w muzyke wieczoru i czuje się szczęśliwy właśnie w takiej małej chwili świat jest cudowny
Kanionek: Kocham kozy. Chcę mieć dwieście kóz, 10 hektarów łąki i 50 hektarów lasu. I może jeszcze dodatkowo ze sto kóz.
Do pomidorów i innych:
Kanionek: Pomidory osiągnęły już dwa metry wzrostu i planują montaż szyberdachu, kwitną na potęgę jakby o tych żubrach nic nie słyszały, a owoce wiszą im wszędzie – pod pachą, przy kostkach, obwarzankiem w pasie, za uszami…
Kanionek: Chyba zafunduję moim pomidorom karierę w politycznym szołbiznesie – wyślę kilka skrzynek na Wiejską i niech sobie przypadkowi przechodnie, całkiem za darmo, darem mojego serca porzucają w posłów.
Knaionek: Ktoś, gdzieś, kiedyś napisał, że najlepszy ogród to taki, o którym po zasiewie można po prostu zapomnieć i wrócić dopiero po plony. Czy coś. W przyszłym roku zrobię więc tak: do wielkiej miski wywalę wszystkie posiadane nasiona wszystkiego i czegokolwiek, wymieszam, rzucę przypadkowe zaklęcie, mieszankę przesypię do dziurawych kieszeni i pójdę poskakać po ogródku. Ke sera sera i żepaplą
Styczeń:
Mitenki: Najlepszości w Nowym Roku! Całego nieba słońca, cysterny optymizmu, niebolenia ciała i duszy i duuużo dukatów…
Kanionek: Kozy prosiły żebym Państwu przekazała, że one Wam życzą, żeby Wam nigdy nie zabrakło ziarek i siana, i żeby Wasza sierść na zimę była gęsta i puszysta, a ściółka na podłodze gruba i cieplutka.
Luty:
bo: Może ustalmy sobie jakiś frytkowy miesiąc i wtedy zawsze jakaś rozgarnieta Koza przypomni tym ożenionym z Alzheimerem że czas uruchomić frytkownicę.
Kwiecień:
ciociasamozło: Kanionku, Małyżonku, Kozy Kochane!
Wielkanoc to święto nadziei i radości. Więc mam nadzieję, że Wasze wielkanocne jajka nie okażą się zbukami, zajączek nie napaskudzi po kątach a baranek nie zeżre rzeżuchy. I życzę radości z udanych potraw, dopisującego zdrowia i czasu na odpoczynek.
Ynk
Baranek zeżarł rzeżuchę. I niech mu będzie na zdrowie. I Wam wszystkim tyż. Bądźcie przy nadziei ;-) Ździebko wiary nie zaszkodzi do towarzystwa. No i ta…, jak jej tam… miłość chyba, czy jakoś tak, niech Was poznaje na ulicy, polnych drogach i leśnych duktach. Koziołych!
kanionek: Kwiecień to już ujdzie. Ptaszki pitolą jak nakręcone, źdźbło trawy gdzieś wyrośnie, a i dzień ciepły się lubi trafić. Tak, kwiecień od biedy można jeszcze polubić.
Kanionek: Swoją drogą właśnie miałam wizję, jak nasze Kozy Oborowe pobożnie odpalają race z miejskich balkonów o północy 31 marca, a potem dzwonią pierwszego kwietnia do swoich szefów. Z aresztu. I nikt im nie wierzy, no bo przecież Prima Aprilis.
Leśna Zmora: Że niby od kwietnia miałabym być skazana na kalendarz przeniesiony przez lokalnych strażaków?!?
Maj:
Kanionek: Ci zimni ogrodnicy to chyba jakąś dłuższą libację mają i nie wiadomo, kiedy skończą chlać i sobie pójdą.
Czerwiec:
Kanionek: Aha, i jeszcze chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Waszego Dziecka (wszystko jedno jakiego – poczętego, wewnętrznego, futrzanego),
Do zdjęcia z kotem:
Kanionek: Tak, ja też nie wiem, z czego koty są zrobione, ale to musi być jakaś kosmiczna technologia.
Zeroerhaplus: Koty są zrobione z futra, mruczenia i miłości, kupy ścięgien i kiełbi we łbie
ciociasamozło: Maniu, jak robi kotek? -Miau. -A jak robi kotek cioci? -Phhhh!”
Grudzień:
Kanionek: Nie zapomnijcie o miłości, wyrozumiałości i win odpuszczeniu (to znaczy napić się można, ale po raz trzynasty wypominać cioci Helence, że nie oddała nam tego zielonego garnka w dwa tysiące czwartym, to już dajmy sobie spokój), i niech Wam Mikołaj w grubej gotówce wynagrodzi.
Do kóz:
Kozy oczywiście biorą to jego gadanie za dobrą monetę, bo jak już mówiłam – kobiety nie słuchają CO mówi małżonek, tylko JAK on mówi, i on jest jak ten dyplomata ze znanej definicji, czyli nawet jak mówi kozom, żeby poszły do diabła, to one się cieszą na podróż. Kanionek
kanionek: Z tymi wszystkimi stworzeniami jest jak z półprostą – początek był całkiem wyraźny, a końca nie widać.
Do kur:
kapelusznik68: Skoro Pratchett mógł wysnuć teorię, że wschodzące słońce to kwestia perswazji, to dlaczego nie przekonać kur, że nie potrafią latać właściwie to nie potrafią na prawdę.
Leśna Zmora: Na wiadrze pełnym nadziei można się bardzo przejechać… Mój koziołek ostatnio zajrzał do wiadra, bo co tam może być – na pewno ziarenka! A tam była naburmuszona kwoka i niedobra udziobała go w nosek
Do psów:
Kanionek: zobacz, zamiast trzech psów po trzydzieści parę kilo, to można mieć dziesięć takich Pasztecików!”, na co małżonek lekko zbladł i poleciał szukać nerwosolu
Kanionek: Żółte właśnie uczy się nowej sztuczki. Gdy już opanowało siadanie na dupie zanim dostanie miskę, przyszedł czas na naukę opanowywania emocji. Czyli nie ma tak, że jak tylko miska dotknie podłogi, to rzucamy się na nią jak dzik w kartoflisko, nie. Siedzimy grzecznie i czekamy, aż Kanionek powie “proszę”. I WTEDY rzucamy się na miskę jak świnia na ziemniaki
Jagoda: W przerwie na kawę obejrzałam sobie filmiki raz jeszcze i przy ostatnim przyszło mi do głowy, że Żółte powinno prąd produkować. Aż żal, że tyle energii się marnuje…
Do kaczuszek ;-):
kanionek: Żółte jest mięciutkie jak kaczuszka, poza tymi przypadkami, gdy wpada na człowieka z całym impetem armatniej kuli. Wtedy jest twarde jak kaczuszka odlana z betonu
I może być też Aliwar
Inne:
Aliwar: wyobrażam sobie jak Kanionek siedzi przed domem i patrzy na zachód słońca i wsłuchując się w muzyke wieczoru i czuje się szczęśliwy właśnie w takiej małej chwili świat jest cudowny
Kanionek: Kocham kozy. Chcę mieć dwieście kóz, 10 hektarów łąki i 50 hektarów lasu. I może jeszcze dodatkowo ze sto kóz.
Do pomidorów i innych:
Kanionek: Pomidory osiągnęły już dwa metry wzrostu i planują montaż szyberdachu, kwitną na potęgę jakby o tych żubrach nic nie słyszały, a owoce wiszą im wszędzie – pod pachą, przy kostkach, obwarzankiem w pasie, za uszami…
Kanionek: Chyba zafunduję moim pomidorom karierę w politycznym szołbiznesie – wyślę kilka skrzynek na Wiejską i niech sobie przypadkowi przechodnie, całkiem za darmo, darem mojego serca porzucają w posłów.
Knaionek: Ktoś, gdzieś, kiedyś napisał, że najlepszy ogród to taki, o którym po zasiewie można po prostu zapomnieć i wrócić dopiero po plony. Czy coś. W przyszłym roku zrobię więc tak: do wielkiej miski wywalę wszystkie posiadane nasiona wszystkiego i czegokolwiek, wymieszam, rzucę przypadkowe zaklęcie, mieszankę przesypię do dziurawych kieszeni i pójdę poskakać po ogródku. Ke sera sera i żepaplą