Dziecko ustawilo mi klawiaturę ekranową .laptop działa ale klawiaturę szlag trafił. Wino było słodkie niestety. Chyba muszę się rozejrzeć za "nowym' laptopkiem. Pisanie myszką może jest zabawne ale strasznie czasochłonne.
Wasze uwagi o karnym jeżyku, Romuald przekazałam, wysłuchała, jak to ona, z życzliwym zainteresowaniem ale bardziej była zainteresowana owsem.
Moja klawa w klaptopie padła już dawno, bez rozlewania na nią czegokolwiek. Jeśli masz gdzieś jakąś starą klawę od peceta (na USB lub bezprzewodową), to sprawdź, powinna współpracować. Można też wymienić samą klawiaturę w laptopie, koszt oczywiście w zależności od laptopa - różny, sprawdź choćby na Allegro po modelu (jesli piszę rzeczy oczywiste, to przepraszam, ale sama do niedawna nie wiedziałam, że można wymienić klawiaturę w lapku). Do mojego nowa kosztuje chyba ze stówę, więc kupiłam używaną bezprzewodową za trzy dychy i po prostu mam laptopa dwuczęściowego
Pisanie na ekranowej to faktycznie zajęcie dla masochisty Gdyby coś ważnego/pilnego, w czym mogłabym pomóc - dzwoń
Spoko , klawiatura już się naprawiła, sama widocznie wino nie było aż tak słodkie, a tony kurzu i kocich kłaków pod klawiszami, przyjęły główny ciężar uderzenia W tego laptopa już raczej inwestować nie będę, biduś ma już chyba z osiem lat i cięęężkie życie za sobą, nie działa mu połowa rzeczy, a kabel ma "przyspawany" do dupki klejem na gorąco Sprawdziłam na olx że kilkuletni sprawny! laptop to jakieś trzy stówy, więc chyba założę sobie skarbonkę na nowy laptop a tego odeślę na zasłużoną emeryturę na strych
Się naprawiła, bo wyschła, mówię Ci Najważniejsze, to odłączyć natychmiast po zalaniu i nie używać, najlepiej podsuszyć nawet suszarką do włosów, a nie używać, bo większośc płynów przewodzi prąd i można coś zjarać, a wtedy kuku na zawsze i nie ma czego ratować. Pamiętam, jak raz w hotelu telefon wpadł mi do muszli... Dobrze, że to wieczór był i po robocie. Telefon służbowy, więc tym bardziej zgroza i przerażenie, wyświetlać zaczął jakieś tęcze i chińskie krzaki, więc go szybko rozłożyłam na części i wysuszyłam... nad lampką nocną. Bo to nie był sezon grzewczy i jedynym źródłem ciepła była właśnie żarówka. Ułożyłam jakąś konstrukcję nośną nad abażurem i telefon po złożeniu rano do kupy działał jak ta lala, jeszcze przez kilka lat.
O tak, osiem lat to dla lapka jak 120 dla człowieka. Niby jeszcze żyje, niby widzi na jedno oko i pamięta, w który otwór wpakować kanapkę lub kleik, ale po jeździe wyczynowej na nartach zostały już tylko wspomnienia i kilka przykurzonych zdjęć.
No nic. Jeśli dobrze liczę, że Romuald założyła fundusz cyckowy 5 grudnia, to nie ma cudów, do 5 lutego pewnie urodzi. No chyba, że nie Ale nas trzyma w niepewności, koza jedna...
23-01-2016, 02:58 PM (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-01-2016, 03:21 PM przez paryja.)
Bardzo chciałam pokazać Wam Romuald w postaci cycatego spławika na rekiny, ale mój net cholerny nie chce wpuścić ani jednego zdjęcia, wrrrr .
Kanionku zadzwonić do Ciebie nie mogę bo nie doszedł mail z numerem.
chyba się udało
spławik
Mam nadzieję że tym razem zdjęcia nie są za duże
Całe kozy bez szczegółów intymnych pokażę wam inną razą bo tą by mnie szlag trafił i ledwo zipiącego laptopa rozbiłabym sobie na łbie
Tym bardziej wiadomo, że to już niedługo - koźlaki siedzą w blokach, gotowe do startu, już nie rosną, dokonywane są tylko jakieś ostatnie poprawki (u dziewczyn dłuższe rzęsy, u chłopaków loczki na grzywce, wiesz, takie tam), wszystko zapięte na ostatni guzik (hm...).
No dobra, może nie czworaczki, ale dwójeczka prawie pewna. No niby pierwiastki zachodzące w ciążę w wieku bardzo młodym częściej rodzą jedynaków (lub "czki"), ale Ziokołek też bardzo starą panną nie była, a piękną parkę powiła
Smsa dostałam nie mogę odpisać bo konto mam chwilowo zablokowane.
Mam nadzieję że Romuald w środku ma ani mniej, ani więcej tylko dwa koźlątka z rzęsami
Gdyby była czwórka, tfu tfu odpukać, musiałyby mieć na imię : Pipetka, Pepitka, Popitka i Petit