Pierwsze koty za baloty, czyli kupa szczęścia za dwie dychy.
Kiedy człowiek, który spędził połowę życia w mieście, harując dla korporacji i częściej obcując z plastikiem, betonem i asfaltem, niż trawą, kupi sobie pierwszy w życiu balot słomy, to cieszy się, jak jaki głupek. Patrzy, gęba sama mu się śmieje, szok i niedowierzanie, ile to radochy można mieć za marne 20 złotych. Cieszą się zresztą nie tylko człowieki, ale i
Czytaj dalej