Melono mi, czyli krótki wpis dla wielbicieli krótkich wpisów

Podobno dawno temu

gdzieś w okolicach Kraśnika

widziano białego Pasztecika

.

Bo Paszteeeecik

kolegę miał żółtego

co go uuuumył

całkiem do białego

.

Podobno Pasztecika

podobno Pasztecika nikt nie tyka

bo nie ma godnego przeciwnika

(2021, Małżonek, i to są zaledwie trzy z bardzo wielu zwrotek, a codziennie powstają nowe)

30 lipca, lekko mglisty i chłodnawy wieczór, idziemy zamykać koziołki, a gdzieś w oddali słychać śmiech puszczyka. “Jak w październiku, ha ha!” – pomyślał sobie Kanionek.

31 lipca, 5 rano. Budzę się i odruchowo patrzę na stację pogody. Na zewnątrz osiem stopni. OSIEM! Patrzę nerwowo w telefon, żeby sprawdzić datę, bo może naprawdę obudziłam się w październiku?! Przecież jeszcze wczoraj w nocy było osiemnaście…

Zdjęłam właśnie z winorośli największą zieloną gąsienicę, jaką w życiu widziałam, a widziałam ich mnóstwo, jeszcze w dzieciństwie, na działce u Babci. Ta była gruba jak parówka i dłuższa niż mój palec wskazujący. Pewnie wyszedłby z niej motyl wielkości Antonowa, ale się nie przekonam, bo odruchowo rzuciłam ją biegusom na pożarcie. Teraz żałuję. Mogłam ją wziąć do domu, podtuczyć, poczekać, i miałby mnie kto wachlować w gorące dni sierpniowe (bo jeszcze BĘDĄ ciepłe dni, prawda? Bym sobie trzymała tego motyla na sznurku i karmiła pączkami z lukrem).

Bo Państwo wiedzą, że już sierpień? Już sierpień! A skoro sierpień, to zaraz wrzesień, czyli na dobrą sprawę nie oszukujmy się, już prawie październik. Jak do tego doszło nie wiem.

Cebula suszy się wszędzie.

Melon Charentais na kompoście narodził owoców jak kaczuszka, i ja nie wiem, czy on to wszystko da radę odchować, bo zaraza ogórkowa panoszy się w te deszczowe dni i nie zamierza brać jeńców.

Aktualizacja z 19 sierpnia: nie dał rady. Wszystkie melony poszły dla kaczuszek, jako i kilka niedojrzałych arbuzów. Można powiedzieć, że taki u mnie dobrobyt, że kaczki melonami karmię, ha ha, bardzo śmieszne, a głupiemu żal!

Za to największą Melbę, już prawie gotową do zbioru, zjadły ślimaki od spodu, o czym nie miałam pojęcia, i gdy ją już chciałam podnieść celem powąchania, to ze środka wypłynęły nasiona w brązowej pulpie. Pulpa tak słodko pachniała melonem, że PRAWIE dałam się skusić.

ALE jeden melonik ze Świątyni Pomidora się dziarsko dokulał do egzaminu dojrzałości i był tak pyszny i tak słodki, że od samego wąchania można było dostać cukrzycy:

I oczywiście arbuz Sugar Baby – zerwany po dniach czterdziestu, zjedzony w dni trzy:

No i co z tego, że wszystkich sadzonek było milion pięćset sto dziewięćset, a Kanionek zjadł tylko po jednym owocu z każdego rodzaju? Ważne, że zjadł, a na przyszły rok to już będzie mądrzejszy i… Nie no, dobra, kogo ja próbuję oszukać? Wydłubałam 300 nasion z tej Melby, już sprawdziłam ich sprawność, 100% z wysianych wykiełkowało w trzy dni, więc w przyszłym roku… Państwo się pewnie domyślą.

O kaczuszkach to już nawet szkoda gadać:

Znowu latam z miseczkami po krzakach, znowu wyrżnęłam łbem w jabłonkę i raz w śliwkę, i jak ten chomik w kołowrotku dziwię się, że ciągle biegnę, a stoję w miejscu. Mam dla Państwa garść mieczyków i zaraz s/padam:

A czemu one takie krzywe, zapytacie? A bo Szuja mi je ciągle przestawia. Dziw, że jeszcze nie uschły. Nawet nie wiedziałam, że to takie ładne będzie – cebulki przyszły jako dodatek do zamówienia dymki, sztuk pięć, wyglądały jak coś, co dzik zjadł i wysrał, jakoś w połowie maja wetknęłam je między tymianek a pietruszkę, i teraz sobie kwitną, każdy w innym kolorze. To się jakoś rozmnaża?

Zrobiłam sporo serów dojrzewających, na razie żadnych nowości, jeśli nie liczyć sera w typie Derby, tylko zamiast szałwii ma w sobie różne zioła i kwiaty chabra bławatka:

Oby mu się dobrze żyło w tej ciepłej piwnicy. I serom w typie parmezanu też, bo narobiłam. I tym, co się je smaruje płynnym konglomeratem o alkoholowej naturze i tajnej recepturze, zawierającym m.in. goździki, rozmaryn, anyż, estragon, jałowiec… Ser nazywa się Appenzeller, ale za nic nie mogę tego zapamiętać, więc ja go nazywam Azazello. Ale one będą gotowe najwcześniej za rok, o czym na pewno Wam przypomnę, a ten poniżej to Cabra al vino, który będzie gotowy w listopadzie:

PS. Oczywiście, sadzonka Żółtego wygrywa wszystkie konkursy i na nic nie choruje:

PPS. Oczywiście, że pamiętam, że miały być kozy!

Mam jeszcze fotek pięćset, ale nie ogarniam, nie nadążam, więc przepraszam, że już koniec.

51 komentarzy

  • Zoe

    Jak miło Cię widzieć z samego rana 🙂

    • kanionek

      Was też, z rana czy z wieczora, tym bardziej, że ostatnio większość jest chyba “obecna w studio, choć nieobecna na wizji” ;)

  • Aliwar

    Z tego co kojarzę ja ze dwa lata temu zerwałam niedojrzałe arbuzy jesienią polezały na parapecie i „ doszły” trochę . No wiadomo nie były tak słodkie jak powinny ale nikt nie narzekał .
    U nas najniższa temp była 10, czuć jesień już , tez nie zadazam ze wszystkim jak Cię to pocieszy 😉
    a gdzie te ogorki w lodowce?

    • kanionek

      Już nie ma, już ukisiłam, została tylko micha takich, które nie wlazły do ostatniego słoja, no i jakieś 10 czy 15 sztuk szklarniowego marki IWA.
      Też bym pewnie zjadła tego niedojrzałego, gdybym nie miała innego, ale czaję się jeszcze na tego z foliaka – może zdąży, choć chyba antraknozę łapie, a ja mam problem z ustaleniem daty zawiązania owocu, bo on taki skryty był, że póxno go zauważyłam. Serio, pogoda w tym roku robi karkołomne ewolucje, a robactwu i innym plagom egipskim tylko w to graj.

  • mitenki

    PIERWSZA!!

    A co ma owca do lodówki? Owczych przysmaków tam nie trzymasz przecie? Niech idzie skubać trawę na łąkę :D
    Cebula, cebula, cebula… czego jak czego, ale cebuli Ci raczej zimą nie zabraknie.
    Komiksy są the best! Postuluję, żeby były w każdej notce!
    Czemu kaczuszek miało nie być więcej? One też dają jajka? Wprawdzie kaczego nie jadłam, ale gęsie i owszem i to jest dopiero JAJKO. Jedno wystarczy na jajecznicę, a kurze trzeba dwa. Tak że sama widzisz, a poza tym – kaczki i gęsi nie podżerają Ci jabłek z drzewa :D
    Uwielbiam Twoje zdjęcia i filmy z ogrodu Kanionku, i ze zwierzakami – wbrew temu, co twierdzisz, masz świetny głos!
    Koziełły jak zwykle cudne, pieseły i koteły też :)

    • kanionek

      Dziękuję, kochana, nawet nie wiesz, jak bardzo mi dobrze zrobiłaś swoim dobrym słowem. Obudziłam się dziś o czwartej z łupiącym bólem głowy, o siódmej poddałam się i zeżarłam parchacetamol, mam dzisiaj grafik napięty i lekkiego dołka, a teraz mi lepiej.
      Kozy kochane, mam nadzieję do Was wrócić wieczorem, bo teraz nie mam ani chwili więcej :-*

      • kanionek

        A kaczuszek miało nie być, bo dziewczyny są w porządku, ale kaczory wiecznie się tłuką! I łażą potem tacy wyskubani na dupie i skrzydłach, że normalnie wstyd przed czaplą.
        Jajka kacze są też w porządku, chyba nawet zawierają więcej białka i tłuszczu niż kurze, są świetne do ciast, ale co z tego, skoro ja ciast latem nie piekę, bo czasu nie ma, a poza tym one te jajka gdzieś po krzakach kitrają i tylko kruki mają z tego pożytek, bo regularnie tu przylatują te jajka kraść.

  • mitenki

    No tak, człowiek komcia skrobie, a tu podstępne Kozy zajmują mu miejsce na podium :D

  • Kapelusznik68

    W internatach przeczytałam, że sierpień to taka niedziela wśród miesięcy. Niby wolne ale wszyscy myślą o poniedziałku. Wszystko piękne, nawet te bakłażany z waty. A mieczyki to zdaje się z tego wysranego przez dzika się rozmanaża.

    • kanionek

      To się zgadza, z tym sierpniem. Ja w sierpniu to już nawet nie myślę o wrześniu, tylko od razu się kulę na myśl o piździerniku, a potem to już wiadomo – nieważne jaki jest miesiąc, bo i tak jest ciemno, zimno i źle, i byle dociągnąć zwłoki do wiosny.

  • Agniecha

    Nasionami się wymieniasz? Melon w przyszłym sezonie… Mniam.

    • kanionek

      Mogę się wymienić! A co masz ciekawego? Albo mogę Ci wysłać za nic, mam tych nasion aż za dużo.
      Ten melon otworzył mi oczy na prawdę (nie “naprawdę”, w tym przypadku nie) – melony ze sklepu nie mogą być naprawdę dojrzałe, bo nie zniosłyby podróży i oczekiwania na klienta. One muszą być zrywane ciut za wcześnie, i choć “dojrzewają” po zerwaniu, to nigdy nie osiągają pełni melonowego smaku. Ten z krzaczka był doskonały…
      Gdyby nie zarazy wszelkie, miałabym melonów około 30 sztuk, no ale trudno, może przyszły rok będzie łaskawszy. Jeden Charentais jeszcze wisi w polikarbonacie, i jedna Melba też. Tam zaraza weszła dużo później i jest jeszcze mnóstwo zdrowych liści, więc może, przy sprzyjającej pogodzie, jeszcze dojrzeją.

      • Agniecha

        Jeszcze tylko ciekawe, czy melon będzie skrzyżowany z cukinią, dynią, a może ogórkiem? W końcu to rodzina.
        Nie wiem , nie wiem, jakie nasiona bym Ci mogła dać. Nie mam niczego specjalnego.
        Mam kwioty – mak pełny bardzoczerwony. Ładniusie i raz posiane, zostaną na zawsze.

        • kanionek

          A mak nie jest przypadkiem nielegalny? :D
          Te nasiona nie będą pokrzyżowane z dynią, ani cukinią, ani z ogórkiem (ogórek wtedy jeszcze nie kwitł) ale fakt, że mogą być z charentaisem. Choć też nie pamiętam, czy on już wtedy kwitł, bo jednak melba była pierwsza i bardzo wyrywna. Wiele nie ryzykujesz z jedną sadzonką, zawsze możesz ją puścić do góry na podporze, to zajmie mało miejsca, a owoce podwiążesz, żeby się nie urwały.

  • Teatralna

    ale masz owoce i warzywa, normalnie klękajcie narody Kanionku. Jestem pod wrażeniem. Normalnie bym ser zamówiła jakiś wiesz ale nie wiem, czy mam szanse…jakaś jestem w tym roku nieswoja. przygotowuję ci coś do przesłania od …roku w międzyczasie oddaliśmy sporo do schroniska. wybacz.

    • kanionek

      Pff, pewnie, że wybaczam, schroniska też potrzebują wszystkiego!
      Ja mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy trochę nieswoi. Bo jednak od grudnia 2019 trochę zmienił się świat.
      Oczywiście, że masz szanse na ser, bo najbliższa wysyłka będzie w środę, a jeśli się zmobilizujesz z zamówieniem do niedzieli, to dla Ciebie się ten ser jeszcze zrobi.
      No i niech Cię nie zwiedzie ta pozorna owocowa prosperita – nie zjadłam jeszcze śliwki w tym roku, a szerszenie już tak :D Połowa borówek ponadgryzana przez osy, jabłka robaczywe jak nigdy od dziesięciu lat, melon na osłodę był, i owszem, ale JEDEN z około trzydziestu :D
      Trzymaj się i nie daj się :-*

  • wy/raz

    Dzięki, że zrobiłaś wpis.

    Mieczyki same przyrastają, tylko coś moi się kojarzy, że cebulki mrozów nie lubią. Masz śliczne.

    U mnie pomidory jeszcze zielone, poza koktajlowymi, ale nic ich nie rusza. Udało się zjeść winogrono?

    Cebula rządzi!!!

    P.S. Małyżonek utalentowany kupletowo.

    • kanionek

      Och, u mnie większość pomidorów też jeszcze zielona, i nie dojrzeją już, bo zaraza kosi równo.
      Winogrona to chyba dopiero we wrześniu, choć gdyby pogoda dopisywała, to może już by były dobre? Nie wiem, bo nie pamiętam nawet nazwy tej odmiany (napisy na etykiecie dawno wyblakły). Twoje winogrono znowu zrobiło mi ten sam numer, co w ub. roku – całe przemarzło, późno wypuściło pierwszy pęd spod ziemi, a potem jak poszło w zielsko, to na parę metrów w każdą stronę, ale owoców zero. Może w przyszłym roku obrodzi. Mam też sadzonkę winogrona od Mitenki, i ono robi to samo, tylko jeszcze później startuje niż Twoje. A to, które obrodziło tak pięknie w tym roku, to sadzonka z Allegro, sadzona 3 lata temu, i żeby było śmieszniej pochodzi ze szkółki podkarpackiej, czyli teoretycznie powinno być bardziej wrażliwe na mróz. No ale co im wszystkim zrobisz? Nic nie zrobisz, jak robią co chcą.

      Czyli te cebulki mieczyków trzeba wykopać na zimę, tak?

      • wy/raz

        Poczytałam i wychodzi mi, że bulwy mieczyków ogrodowych należy wykopać Zimują w gruncie mieczyki dachówkowate, ale wyglądają inaczej niż te na Twoich zdjęciach. Nigdy nie miałam mieczyków i może niech się wypowie ktoś kto ma z nimi praktyczne doświadczenie :-).

        • kanionek

          O, dzięki. W sumie sama sobie mogłam znaleźć te informacje, leniwa buła, ale mam łeb jak sklep od nadmiaru informacji. Nie zdziwiłabym się, gdyby u mnie przezimowały, tak jak te ziemniaki, których co roku próbuję się pozbyć (między truskawkami, w tymianku i paru innych miejscach). No ale jest ryzyko, że coś je zimą zeżre.

  • majak

    A ta koza ze słonecznikiem to chyba gotowa fotka na kalendarz!!

    Zestaw pomidor – bakłażan powala kolorystycznie. Nie wiadomo jeść czy wieszać na ścianie. :)

    • kanionek

      No własnie dopiero w zestawieniu z żółtym i fioletowym mój aparat pokazał normalny kolor pomidora, bo bez kontrastu ma z tym problem :)

      A kto zgadnie, która koza je słonecznik na tym zdjęciu?

  • mitenki

    Też to miałam napisać Majak – fota ze słonecznikiem kandydatką do kalendarza!

  • Becia

    Pewnikiem koza Tradycja szamie słonecznik. Cześć Kanionek :) nadal Cię kocham ale z racji walki z naszą rzeczywistością medyczną ( wszczepili mi podczas operacji jakąś złośliwą baterię I ciągle robią mi się ropnie na tym co mi zostalo z cycka) mam doła … a wtedy mi język ucina. Jesteś najlepsza pamiętaj. Całuski dla oborowej czeredy. Becia

    • mitenki

      Becia, trzymam kciuki, żebyś jak najszybciej pozbyła się wrażej bakterii :* Dużo, dużo zdrowia!

      A koza pod paśnikiem – może i potwora, bezrożna i blada, ale jaka SPRYTNA.

    • wy/raz

      Becia, niech wraża bakteria i ropnie idą precz. Trzymaj się Kozo. Przesyłam snopek siły i zdrowia.

      Też obstawiałabym Tradycję. Zdjęcie kojarzy mi się z bukietami z nagietkami, które Kanionek przynosił kozom.

    • kanionek

      Znowu Cię myślami ściągnęłam, słowo daję :)
      No i zgadłaś, to Tradycja, zwana Ziokołkiem. Zresztą, kto miałby wiedzieć, jeśli nie Ty? :D
      Ziokołek jest na rekonwalescencji po problemach z… cyckiem, też miała okropnego doła przez dwa miesiące (a ja razem z nią), i serdecznie Cię pozdrawia i mówi, że dasz radę. Ona pokonała takie bakterie, którym nie podołały wszelkie dostępne antybiotyki dowymieniowe, więc i Ty pokonasz, bo przecież jesteś Kozą przez wielkie “K”!

      A potwór pod paśnikiem to PACANEK :D Jest ogromny, to fakt, ale jak prawdziwy potwór to będzie wyglądał za miesiąc lub dwa, gdy zaczną się ruje, i on z Bożydarem będą między sobą konkurować o to, kto się bardziej dokładnie obsika na klacie.

  • Becia

    Ps. Co to za bezrożna blada potwora zalega pod pasnikiem ?

  • Cma

    Pozdrawiam gorąco, skoro już się odezwałam :)

  • mp

    Żeby się załapać na te sery dojrzewające to chyba obligacje trzeba byłoby wykupić, żeby mieć jakąś gwarancję nabycia… Znów pewnie ino migną, panie dzieju. I co ma począć człowiek łakomy, ale ze słabym refleksem ?
    Dobrze, że chociaż może sobie poczytać i napatrzeć się na te wszystkie Kanionkowe ślicznoty, futrzaste, pierzaste i te prosto z grządki.

    • kanionek

      Ja wiem, że powtarzam to każdego roku, ale zrobiłam NAPRAWDĘ dużo dojrzewających i POWINNO wystarczyć dla wszystkich. Wciąż robię zresztą – dzisiaj na warsztacie belper knolle, wczoraj co prawda świeże na zamówienie, ale jutro kolejny Azazello, pojutrze może pogrzebię w internetach w poszukiwaniu czegoś nowego. Poza tym – część tych serów dojrzeje w październiku, część w listopadzie, a kolejne w grudniu, więc to się też rozłoży wszystko w czasie, i może szachiści zdążą :D

      • mp

        To muszę wpisać się na listę oczekujących, jeśli taka powstanie :)
        A jakbyś tak zanęciła nas, w wolnej chwili, ofkors (że tak sobie zażartuję), i przedstawiła listę tego , na co można się będzie zaczaić ?

        • kanionek

          Mogę zrobić listę, ale raczej bez fotek, bo raz, że nie chce mi się targać tych serów na sesję z piwnicy, a dwa, że niedojrzałych nie mogę rozkroić i pokazać w środku, więc pewnie będzie tak jak zawsze – fotki na jesieni, gdy sery będą już gotowe. Część z nich już zresztą była obfotkowana ubiegłymi laty, i są to sery Wam znane: cheddar, emmental, edam, canestrato, manchego, cabra al vino, derby z szałwią i miętą, derby z ziołami i chabrem bławatkiem, toscano pepato z zielonym pieprzem i toscano z chili, gouda, belper knolle… Pewnie jeszcze o jakimś zapomniałam. Azazello jest nowy, ale jeszcze nie ma co focić, bo on dopiero po kilku tygodniach dojrzewania będzie wielokrotnie nacierany orientalną miksturą (to jest wyciąg alkoholowy z bodaj 15 przypraw), sery w typie parmezanu są nowe, ale będą dojrzewać co najmniej rok, tak jak i Romano. Dziś robię ser, który ma dojrzewać dość krótko, bo tylko 2 miesiące, a nazywa się Asiago. Ale też focić bez sensu, bo każdy świeży ser wygląda identycznie – po prostu biały krążek :)

          Za to bardzo chciałabym Was ZANĘCIĆ do zamawiania serów świeżych, twarożku i fromaża, bo przykro mi, ale jest koniec sierpnia i kozy zaraz zaczną ucinać mleko. No i musimy kupić milion owsa na zimę i następny sezon, a płynność finansowa nam się jakby załamuje, bo w tym roku zamówień jest mniej. Mleko się nie marnuje, parmezany mogą kwitnąć w piwnicy i trzy lata, ale wiecie, rozumiecie… Siana mamy 120 balotów (na szczęście nie na podwórku; facet nam przywozi po 20 sztuk raz na dwa miesiące), a teraz walka o owies. A na owies trzeba siana, tylko nie tego w balotach. No i tak to. Ja nie zmuszam, ja tylko GORĄCO NAMAWIAM :D

          • Modra

            Czesc Kanionku, bardzo rozjasnil mi wieczór Twoj nowy post. Na chwile zjechałam do domu, chyba posiedze do stycznia i chetnie zamowilabym u Ciebie troche smakolykow. Czy jest szansa by oprocz serków kupic tez cos z Twoich przetworów? Bo ja nie umiem w nic oprocz ogorkow małosolnych, ktore zjadam zaraz. Cala zime wiec zajmuje sie czekaniem na smak letnich warzyw i owoców. Jestem pewna, ze Twoje przetwory sa tak samo pyszne jak sery. Marzy mi sie sprobowac cos Twojego, moze jakis przecier pomidorowy, albo ogorki, moze kiszonki czy slatka – no cos z tych cudownosci, o ktorych piszesz w postach, a ja objadam sie smakiem ;-)

            Duzo ciepła dla Was wysyłam – mam go zdecydowanie w nadmiarze.
            PS Napisze na maila to samo.

          • kanionek

            Modreńka, przeczytałam, jestem, czuwam i pamiętam, niedługo odpiszę (do stycznia na pewno znajdę chwilkę :D).

  • Jolanta

    Jak wszyscy tutaj, popiskuję z zachwytu nad zdjęciami, filmami oraz inwencją i pracowitością Kanionka. Kochana, podziwiam i zastanawiam się, skąd tyle sił i cierpliwości w Tobie.
    Też martwię się, ze listopad za pasem :(
    I wysłałam zamówienie na sery – może tym razem się załapię.
    A propos pomidorów – w zeszłym roku zeżarła mi je jakaś zaraza – zielony owoc czerniał od środka i nie nadawał się do niczego. Znajomy mi poradził, żeby podlać miksturą z mleka sadzonki zaraz po wsadzeniu do gruntu po całości – konewka 10L wody + 1 litr mleka (nie UHT). Tak zrobiłam – w szklarence przez jakiś czas pachniało kwasem mlekowym. Tak – pachniało. A pomidory usiłowały ze szklarni wydostać sie na zewnątrz i opanować świat – tak porosły. I mam zdrowe i krzaki, i owoce! Uściski i pozdrowienia dla wszystkich w Koziarni

    • kapelusznik68

      No, no, pomidory karmione mlekiem.
      Dobrze, że pomidory nie zażyczyły sobie jeszcze po kropli krwi na każdy litr tej mikstury. :P

      • kanionek

        Spokojnie, jak im się mleko znudzi, to i po krew się zgłoszą ;)
        A tak serio, to może wapnia im brakowało? Ja od lat podlewam serwatką, nierozcieńczoną, nie tylko pomidory, bo mam tego dobra tyle, że kaczuszki by same nie wypiły, a w serwatce to i wapnia dużo, i innych mikroelementów też się trochę znajdzie. Ale na zarazę ziemniaczaną to chyba tylko krew i jakiś rytuał z udziałem pentagramu i gromnicy :D

    • kanionek

      Jolu, załapiesz się, i to już w przyszłym tygodniu :)
      Wiesz, czasem sobie zimą ku pokrzepieniu oglądam te swoje zdjęcia i też nie wiem, jak ja to wszystko zrobiłam, bo pamiętam tylko tyle, że ciągle nic mi się nie chciało i NIE MIAŁAM siły. Więc nie wiem, cuda jakieś ;)

  • Taka grubaśna i wielka gąsienica to mógł być zawisak tawułowiec – rzadkość i olbrzym wśród naszych motyli. Uściski od Archaniołów i ludzi

    • kanionek

      Tawulec.
      Tak, to musiał być któryś z zawisaków. Motyl nocny, więc mało kto go na oczy widział; ja bym chyba na zawał padła, gdybym takim w twarz dostała, idąc z latarką do koziarni, no ale ja to się własnego cienia boję. Następnym razem przeniosę gąsienicę na jakieś krzaki, których mi nie szkoda, a które wchodzą w skład jej jadłospisu.
      Uściski od ludzi i wszelkich stworzeń zamieszkujących ten Leśny Cyrk :)

  • bila

    Piękne zdjęcia, a Żółte, jak zawsze urokliwe i zabawne- buahahaha! Zbiory cebuli imponujące!!!Pewnie w warkocze zapleciesz?
    Samo dobro na tych zdjęciach…Pozdrawiam cieplutko!!

    • kanionek

      Cebulę trzeba niestety po dosuszeniu pozbawić szczypioru, więc ciężko byłoby z tymi warkoczami. Będzie leżała w skrzynkach. Połowę pewnie i tak wyślę Mamie, więc może do jednej dużej skrzyni się zmieści ten plon. My też pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *