Kto sikał w moim łóżeczku, czyli o owcach

Majączek po kryjomu wciągnął pół wiadra serwatki, i – po równie kryjomu – odcedził białka od wody na wykładzinę w moim pokoju. Na moje smutne pytanie, mające być retorycznym, kto, na przestrzeni tych wszystkich lat, nie zsikał się w moim pokoju, małżonek odpowiedział skromnie, a uczciwie, że on jeszcze nie.

A kilka dni temu podjechał pod bramę transport tegorocznego siana, i oczywiście rozpętało się psiejskie piekiełko, bo dobry człowiek od siana nie dał nam znać choćby esemesem, że zaraz będzie, więc nie zamknęłam psów w domu. Podchodzę pod bramę, i – przekrzykując psiejskie fantazje na temat wyrywania z dupy wszystkiego, co z niej wyrasta (“Usługi usuwania brodawek, włosów i nóg z dupy – Pasztedzik i Spółka”), komunikuję panu, że pan poczeka, tylko psy zamknę, a on na to:

– No, lepiej pani zamknie. – I tu, ruchem głowy wskazując na Żółte, dodaje – I OWCĘ TEŻ.

(Bożena się w grobie przewraca. Owcom wstęp wzbroniony!).

(Się umie w te programy graficzne, co?)

PS. Notatka dla Kanionka, który być może przeczyta to zimą: “Drogi Kanionku, ile razy trzeba ci powtarzać, że jedna (JEDNA) sadzonka ogórka szklarniowego w zupełności zaspokoi twoje potrzeby, zaś osiem (OSIEM, KURWA!) to tylko kłopot i grzech marnotrawstwa?

Notatka dla tych z Was, którzy poszukują ogórka szklarniowego idealnego. Oto polska odmiana IWA, plenna i piękna, o kształtnych owocach normalnej wielkości (żadne chińskie dwumetrowce wijące się w szklarni jak węże) i ciemnozielonej skórce:

Ani jeden nie był gorzki!

No i czekałam na to zapowiadane ochłodzenie, ale czerwona i biała cebula dłużej już czekać nie chciały, wyległy na ziemię i zaczęły zasuszać szyjki, więc musiałam zebrać. Kosz z cebulą ledwie dotachałam do furtki, a na dosuszanie pójdą do Różowego, ale to już na taczce, bo kosz na pranie skrzypi i trzeszczy:

A to jeszcze nawet nie połowa, bo żółta cebula już też się zbiera, robi żółtą łuskę, a szczypior miejscami schnie.

I chyba faktycznie goszczę u siebie karczownika, bo gdy zbierałam białą cebulę, to jedna sztuka była wciągnięta w kanał do połowy długości szczypioru. Tu mi Szuja przeorała cały rządek marchewki na późny zbiór:

Kwitnie sałata w ciapki, może doczekam się nasion w tym roku:

Arbuzik z polikarbonata osiągnął już masę ponad 5 kg (nie wiem jak dużo “ponad”, bo powyżej 5 kg moja waga kuchenna pokazuje komunikat o błędzie), i naprawdę POWINIEN już przestać rosnąć:

(Spokojnie, zaraz wszystko przestanie rosnąć – właśnie odkryłam w polikarbonacie inwazję malusich robaczków zżerających liście; przędziorki albo wciornastki – widzę je pod lupą, ale i tak jestem zbyt ślepa, żeby poprawnie je zidentyfikować. Część liści umiera, część dopiero została zaatakowana, ale walka z tym dziadostwem to jak z wiatrakami, więc… Piękne lato stwarza warunki tak roślinom, jak ich szkodnikom. W przyszłym roku może być zimno i mokro, to będą warunki dla innych szkodników. W PRZYSZŁYM ROKU – uroczyście oświadczam – POSADZĘ SOBIE KAMIENIE).

I wreszcie zawiązał się owoc na nieco późniejszej odmianie – Crimson Sweet:

Oraz kilkanaście owoców melona Charentais, które zawiązały się dobry miesiąc po Melbach, ale szybko rosną:

Melby wciąż wiążą jak durne, a potem większość owoców odrzucają, no ale nieważne, bo te w polikarbonacie już zaczynają tworzyć siateczkę na skórce, i jest nadzieja, że jednak zjem w tym roku melona:

Zerwałam bakłażana, który miał ledwie 15 cm długości, i okazuje się, że był już ciut przejrzały:

Co nie zraziło mnie wcale, pokroiłam pięknisia w plasterki, posypałam przyprawą do grilla i usmażyłam na oliwie:

Zjadłam z ziarkami i skórką i jestem bardzo kontenta, choć następne mam nadzieję zerwać gdy będą o połowę mniejsze (nadzieję, bo przy tej pogodzie człowiek nie nadąża za naturą, tak szybko wszystko rośnie, a do doglądania trochę tego jest).

W Świątyni Pomidora sytuacja w sumie bez większych zmian – owoce zawiązały się tylko na pierwszych gronach, czyli na samym dole krzaków, i choć krzaki wyrosły już na 2 metry w górę, to są łyse. Rumienią się pierwsze “gruszki” odmiany Chernyi Mavr:

I stosunkowo duże, jak na wielkość krzaczka, pomidorki koktajlowe Vilma. Krzaczki mają nie więcej niż 30 cm wysokości, i są bardzo krępej i zwartej budowy, więc spodziewałam się na nich owoców wielkości porzeczki, a tu takie całkiem spore orzechy włoskie:

Bardzo smaczne, a że odmiana krasnoludzka, to mogę ją polecić do uprawy balkonowej.

Zaś pod chmurką, korzystając z oparcia w postaci ubiegłorocznej podpórki pod ogórki, rosną sobie owoce pomidora D’Abruzzo, o bardzo ciekawym kształcie:

Jeśli zdążą dojrzeć, to zagram w totka.

No i papryka jakaś chyba niedługo złapie kolor:

I MUSZĘ W KOŃCU ZEBRAĆ GROCH, więc bardzo, bardzo proszę, niech przyjdzie choć jeden chłodny dzień, bo nie dość, że jestem cała pokąsana przez robactwo, to jeszcze słońce wygotowuje mi resztki mózgu w czaszce.

PPS. Jak się pozbyć ziemiórki z domu? Od dwóch miesięcy nie mam tu ani jednej doniczki, nawet kaktusa wyeksmitowałam do szklarni, a muszki ziemiórki popylają po oknach szwadronami. Czy fakt, że mam drewnianą podłogę 20 cm nad gołą ziemią, może mieć z tym jakiś związek, i teraz się już tego dziadostwa nigdy nie pozbędę, chyba żeby granat…? Żądam otwarcia granicy z Rosją, bo ja rozumiem pandemię i obostrzenia, no ale gdzie ja granaty kupię?!

PKS. W piwnicy też ich pełno, bo po tych deszczach wilgoć wszędzie. Sery dojrzewające “na gołą skórkę”, jak Emmental czy Romano, muszę trzymać w trzydziestolitrowych wiadrach, specjalnie w tym celu zakupionych, z atestem oczywiście, zabezpieczonych od góry siatką, bo jeszcze by tego brakowało, żeby mi się france do sera dobrały.

Martwi mnie też to, że dzięki uprzejmości utrzymującej się tropikalnej pogody, w piwnicy mam obecnie 17 stopni (SIEDEMNAŚCIE! Tyle to ja mam zimą w pokoju nad ranem) i zachodzi uzasadniona obawa, iż sery będą w tej temperaturze dojrzewały inaczej, niż harmonogram przewiduje. Może odkryjemy jakieś nowe gatunki?

Jeśli nie przyfruną do nas żadne szkodniki winogron, to głupi Kanionek się chyba nawet doczeka konsumpcji po trzech latach:

I tylko Małżonkowi znów odpadły orzechy.

(Z DRZEWA, z drzewa mu odpadły!)

No dobra, jeszcze TYLKO jaskółki, i dozoba następnym razem!

Jedna parka ma gniazdo tuż nad naszym kuchennym oknem i radosny świergot młodych, które właśnie uczą się latać, rozbrzmiewa od rana. W tym roku pogoda sprzyja, robactwa pełno, więc jaskółki na bank wyprowadzą drugi lęg.

61 komentarzy

  • kapelusznik68

    Czy żółta owca da żółtą wełnę?

    • kapelusznik68

      Ej, co tu tak pusto?

      • Willow

        Tylko lud pracujący tak świtem wstaje :) i ci co nie mogą spać :)
        wpis Kanionka zacny jak zawsze, zdjęcia piękne i Owca śliczna.
        Kurde chcę taki ładny bakłażan :) kolor ma cudny, se wyobrażacie że nigdy nie jadłam, bo wydaje mi się, że nie lubię ?
        U nas też tropiki, w chałupie stopni 28 i można się ocielić. Przedwczoraj padało pierwszy raz od chyba miesiąca, trawnik mam żółty a nie zielony, nowość taka :)
        Pomidory se na krzakach 6 rosną ale jak znam życie to jak będą dojrzewać to lunie i dupa z tego będzie. Myślicie że jak takie duże zerwę to na parapecie dojrzeje?
        Idę ser zamawiać
        buziole

        • kanionek

          Nie zrywaj zielonych, bo nawet jeśli dojrzeją, to w smaku będą ohydne. W tym roku pomidory w gruncie naprawdę mają szansę dojrzeć, i sama się dziwię, że to mówię, no ale tylu nocy po 20 stopni to tu nie było przez ostatnie 10 lat łącznie, więc raz na te 10 lat spodziewam się cudu.
          Zrób se bakłażana w przyszłym roku – nawet gdybyś nie lubiła, to ładny jest! A ja nigdy w życiu bakłażana nie kupiłam, a jadłam wcześniej tylko ze trzy razy, daaawno temu, w restauracji – właśnie grillowanego z przyprawami. To nie jest jakieś dziwne w smaku, naprawdę. Choć wiem, że odmian jest mnóstwo (niektóre w barwach kosmicznych), i pewnie każda smakuje trochę inaczej.

          My mamy w domu “tylko” 25 stopni, do czego jesteśmy kompletnie nienawykli. Kozy mają u siebie 26-27 i teraz zostawiamy im drzwi pootwierane z każdej strony, żeby choć w nocy mogły odetchnąć i się schłodzić.
          Na maila już odpisałam :)

          • kapelusznik68

            Z bakłażanem to jet taki problem, że NIE ma smaku. Jest jak wata i tak jak tofu przyjmuje smak tego co dodamy. Taki usmażony z ziołami jest całkiem dobry ale to zasługa ziół, bo sam bakłażan smakuje jak wata. Przynajmniej jest takie jest moje zdanie. Ale piękny jest i jest to chyba jedyna rzecz, której nazwa w języku niemiecki brzmi dobrze.

          • kanionek

            W sumie dobrze gadasz, choć taka cukinia to też głównie woda i lekki posmak czegoś zielonego, i ja zawsze ją przyprawiam. Za to bakłażan jakiś nadziewany, czy coś, to przynajmniej ładnie się prezentuje z tym swoim kolorem.

          • kapelusznik68

            Cukinię lubię na surowo, smażoną, pieczoną, nadziewaną, marynowaną, kiszoną…

          • Meg

            Z bakłażana wychodzi pyszny kawior, jedyny, jaki jadam! Się dziada piecze w całości, daje teoche cebuli w kostkę, trochę czosnku, sok z cytryny, oliwa, sól i pieprz. I już. Upieczonego nie trzeba nawet kroić, tylko dyźda się widelcem. W Rosji jadłam tez taki ze słoika, wiec pewnie można zakonserwować.

          • kanionek

            Pewnie dobre, ale nie spróbuję, bo będąc jedyną amatorką “dziwnych warzyw” w tym domu nie miałabym odwagi marnować tyle energii cieplnej, żeby sobie jednego bakłażana upiec na próbę. Za to smażony z solą i ziołami, na oliwie, dosłownie po minucie każda strona krążka, to szybka i kolorowa przystawka obiadowa.
            (Choć zaraz chyba będę szukać przepisów typu “gulasz z bakłażana”, bo nazbierałam już 10 owoców, a następne rosną).

        • kapelusznik68

          Teraz dopiero zobaczyłam, że stałam się ludem pracującym :D
          Miałeś chamie złoty telefon, to se komentarze wstawiałeś w kanionkowie. :P

    • kanionek

      Cały czas daje!
      Wczoraj wyczesywałam Mająca i doszłam do wniosku, że z tego wyczesanego futra można spokojnie zrobić swetry na zimę dla Lasera i Żółtego, bo tylko oni mają cienkie kurtki.

      • kapelusznik68

        Możesz być konkurencją dla słynnych swetrów islandzkich. I na pewno Twoje nie będą tak gryzły. No chyba, że poszczujesz zawartością swetra.

        • kanionek

          Gryźć nie będą, ale co jeśli zaliżą na śmierć?
          (Tyle roboty, a ja sobie w komciach siedzę. Ale jak patrzę na termometr za oknem, to mi słabo).

  • _wiewiorka

    dzień dobry, piękny kolor bakłażanów no i w ogóle piękne zbiory- tylko w dzisiejszym wpisie nic o kozach nie ma……

    • zerojedynkowa

      Jak to nie ma?! Przecież Kanionek napisał, że ś.p. Bożena w grobie się przewraca. Jest wspomnienie? Jest. ;)
      Kanionku: wpis miodzio. Taka książeczka dla dzieci: dużo zdjęć i niewiele tekstu. W sam raz na mój obecny poziom intelektualny. Dziękuję. Bardzo. :))))

      • kanionek

        O, i widzisz, jak to się pięknie składa – mój obecny poziom intelektualny pozwala mi na TYLKO takie publikacje ;)
        Nie ma za co!

    • kanionek

      Fakt, ale to nie pierwszy raz, gdy jakaś grupa społeczna nie załapuje się na wzmiankę prasową ;)
      Poniekąd było o kozach, bo ten ser w wiadrze to przecież z wody nie został zrobiony :D
      Porobię fotki, najwyżej robactwo mnie zeżre, może tylko do połowy, to za kilka dni będą i kozy :-*
      (Teraz, gdy w dzień 30 stopni w cieniu, i tak siedzą głownie w budzie i napychają się sianem).

      • _wiewiorka

        Oj tam, przecież ja nie z wyrzutem tylko taka poranna refleksja mnie naszła, a wpis o śp. kozie Bożenie oczywiście zauważyłam.

        • kanionek

          Nie no, ja też bez wyrzutów, ale faktycznie sama widzę, że kozy w tym roku nie dostały należnej im porcji zachwytów! A taki np. Zajączek zgubił wreszcie cały zimowy podszerstek i zrobił się gładki i błyszczący, jak świeżo pastowane buty, i co? I cała ta piękność się marnuje, bo Kanionek siedzi w melonach. To się jeszcze nadrobi.

          A propos zachwytów mam takie ogłoszenie serowarskie: fromażyk dostał kolejną recenzję pełną zachwytu od mojego jedynego klienta płci męskiej (oraz od jego narzeczonego ORAZ rasowego psa o francuskim podniebieniu), więc ponieważ będę robić kolejną partię z wysyłką w najbliższy poniedziałek, to kto chce, ten się może załapać (serowarowi łatwiej pracować na większych, niż mniejszych, partiach sera, aczkolwiek ja nikogo nie zmuszam), POD WARUNKIEM ZGŁOSZENIA SIĘ w terminie do jutra do godz. 14:00!

  • Ange76

    Przepiękne zbiory! Podobają mi się tym bardziej, że wczoraj niemal się rozpłakałam, gdy zajrzałam do swojego warzywnika – grządka z cebulą przeryta przez bażanty i koty (podobnie grządka z kwiatkami), żadne mi tam fasolki szparagowe nie wzeszły a cukinie jak ich nie obgryzą ślimaki, to zasychają na końcach zanim osiągną jakiś sensowny rozmiar. Pomidory jeszcze się trzymają, ale już je bierze zaraza ziemniaczana, bo dolne liście całe w kropki (usnęłam oczywiście).

    No nic, chociaż u Kanionka można oczy nacieszyć porządnymi zbiorami.

    Zakwiczałam ze śmiechu po komentarzu do tego, ze Małżonkowi orzechy odpadły :D

    No i Żółte to tak raczej cielak niż owca, ale może pan od siana miał słaby wzrok.

    • Ange76

      Czecia? Podium, pierwszy raz w życiu?

    • kanionek

      Nacieszaj oczy, jako i ja czynię, bo zaraz i u mnie niczego nie będzie – już dokonałam oględzin liści arbuza (wzięłam kilka do domu) i naprawdę wygrałam w tej loterii, bo mam zarówno przędziorka, jak i wciornastka! Ha ha :) Pozamiatane. Nawet gdybym chciała wydać fortunę na płyn z nikotyną, to nie wiem jak mam opryskać KAŻDY liść, pęd, łodyżkę, od góry i dołu, i to nie tylko na arbulach, ale wszystkich roślinach w polikarbonacie. Jak mówi czołowy japoński specjalista od ochrony roślin, profesor Ni Huia, to jest mission impossible.

      Szuja ryje w ogrodzie i kwiatki też mi poprzestawiała. Pół uprawy tymianku tak załatwiła, że tylko uschnięte badyle zostały. Fakt, że cukinie tak się rozrosły, że każdy krzak zajmuje kilka metrów kwadratowych, i mają po taczce owoców każda, jakoś mnie nie pociesza. Cukinia jest u mnie warzywem powszednim, bo serio, zawsze daje radę, i robi za paszę dla kaczek. Kapustę wpiernicza jakieś dziadostwo… Szkoda gadać :)

  • Kachna

    Przepraszam, że popłakałam się ze śmiechu czytając.
    Ale będzie Ci to Kanionku policzone in plus w niebie. Na bank.
    Bo śmiech z głębi trzewi jest lekarstwem!
    ….
    Niesamowita jest ta przyroda.
    Każda.
    …..
    Mój orzech orzechów nie zrzucił. O dziwo. To drzewo było skazane w zeszłym roku na ścięcie – ma ze 30 lat – bo uschło. Tak mi się wydawało.
    W tym roku wzięło i się zazieleniło, wydało owoce i o. Tak 3/4 ożyło.
    Przedziwne.
    ….
    Wysyłam na maila zamówienie od ciotek!
    Ściskam Was wszystkich. Owcę żółtą też!

    • kanionek

      Już odpisałam :)
      Podobno jeden z najstarszych dębów w Polsce też raz tak miał, że niby usechł, i wszyscy się już prawie dali nabrać, a na następny rok odżył. O właśnie – ten mój melonik, którego Szuja podkopała i on zwiądł momentalnie – miałam go wyrwać, ale jak zwykle czasu nie było, i on też jakimś cudem odżył, i teraz sobie kwitnie i cieszy się życiem. Przyroda jest fascynująca, jeśli nie liczyć komarów i paru innych robaków, których nie cierpię ;)

    • kapelusznik68

      Ale jak to? Wyciąć 30 letniego orzecha? Toż to dopiero młodzieniec. U mnie stoją dwa, które były stare jak moja mam miała 16 lat a to było ponad 60 lat temu. Oczywiście piszę o orzechach włoskich i mam nadzieję, że Wy też.

      • kanionek

        :D
        No i wciąż nie znam odpowiedzi na pytanie “dlaczego” – to już drugi rok, jak te orzechy się pojawiają, a potem znikają, jeszcze gdy są na etapie zielonych, niewielkich owoców. Przymrozków nawet nie było w tym czasie, wszystko niby ładnie pięknie, a potem jakby się rozpłynęły w powietrzu, te orzechy.

        • kapelusznik68

          Ktoś kradnie na nalewkę!

          • kanionek

            Ale co by mu było po nalewce, gdyby z podwórka bez dupy wyszedł? A raczej wybiegł? Chyba, że to Majączek sobie warzy jakieś tajemne konkokcje.

          • Aliwar

            Może tajemniczy złodziej czai się i czeka kiedy pieski w domu 😉 duży ten orzech? Dużo owoców zniknęło ? Na nalewkę to kilkanaście może ciut więcej potrzeba a ze nalewka bardzo zdrowotna to może z narażeniem własnego tyłka ktoś przyszedł po nie ….???

          • kanionek

            Może być, że czekał w krzakach pod lasem :D
            Orzech sadzony był przez Małżonka chyba z osiem lat temu, a sadzonka miała może 2-3 lata, więc to nie jest dąb Bartek, no ale już drugi rok owocuje i orzechy znikają.

            Ali, nie masz przędziorka? Bo ja mam! WSZĘDZIE! Zaraz mi wszystko zeżre. Papryki tylko na razie nie ruszył. Pomidorów niby też nie, ale jak mu się wszystko inne skończy, to co mu zostanie?
            I jak nigdy, ale to nigdy NIGDY jabłka nie były robaczywe, tak w tym roku KAŻDA papierówka z glizdą. Każdziusieńka. Wiem, bo dzisiaj dla kóz zrywałam i kroiłam. Co za rok. Widziałam już chyba wszystkie gatunki owadów. W sierpniu obstawiam szarańczę.
            Dobrze, że dynie za śmietnikiem na razie dobrze jadą, bo bez jabłek to się kozy zapłaczą.

          • Aliwar

            Podejrzewałam ze mam popryskalam dwa razy Emulparem. Ogólnie to nie bardzo wiem jak on wyglada a nie miałam czasu przetrząsać internetu żeby go zidentyfikować . Tez pewnie mączniak już mam oczywiście wszystko na ogórkach ale nie miałam czasu nawet liści brzydkich oberwać … chciałam spróbować jodem spryskać ale w tym tygodniu miałam sajgon . Może jutro mi się uda z rana w nocy dużo deszczu zapowiadają to wieczorem bez sensu .

          • kanionek

            Powodzenia w walce! Ja nawet nie próbuję. Takie gąszcze, listek po listku, to musiałabym mieć 500 litrów cieczy roboczej, a do tego unosić się nad ziemią jak Ninja, bo już mam problem ze zbiorem ogórków, a co tu mówić o jakkichś zabiegach. Tylko szklarniowe poobcinałam prawie na łyso, bo one są na sznurkach, a już łapią mozaikę dyniowatych.
            Przędziorka gołym okiem nie zobaczysz, ale cechy charakterystyczne: najpierw liście dostają maciupkich plamek, jednaprzy drugiej, że to wygląda tak, jakby liść był podziurkowany i prześwitywało przez niego światło. Głównie przy nerwach. A potem, gdy liść już ogólnie marnieje, pod spodem, a czasem na wierzchu też, zobaczysz PRZĘDZĘ, czyli takie niby pajęczynki, kłaczki waty, w których te kurwie siedzą. Jak weźmiesz podejrzany liść do domu, a masz byle szkło powiększające, to zobaczysz – pękate skurwysynki to przędziorek, a cienkie kreseczki to wciornastek. Tak czy siak – przesrane :) To dziadostwo idzie w miliony osobników, szybko i skutecznie się rozmnaża, więc jak przegapisz liścia czy dwa, to i tak zaraz się populacja odnowi. Pryskanie ma sens wtedy, gdy wiesz, że dosłownie tygodnia czy dwóch brakuje do zbiorów, czyli osłabiasz dziadów do czasu zebrania plonu.

            Mączniak i do mnie się skrada, na razie wziął się za żywokost, bo ten w cieniu jabłoni, ale się rozlezie. U pani Żozefin ogórki umarły na śmierć już 2 tygodnie temu (choć oczywiście były pryskane wszystkim), widziałam na własne oczy całe poletko żółtych krzaków, więc i tak się cieszę, że wczoraj zebrałam wiadro i pewnie jeszcze zbiorę, zanim mi wszystko padnie.

          • Aliwar

            No właśnie ja mam wszystko pnące znaczy w szklarni po sznurkach a na dworze po płocie znaczy takim z paneli metalowych czyli nowoczesna wersja siatki ogrodzeniowej 😉 czyli dostęp mam jakiś. Mam już sporo zapasów wiec tez nie mam wielkiej presji ale jeszcze z tydzień mogłyby poowocować wiadomo …. Miał być deszcz duży a tu wszystko bokiem przechodzi a ziemia czeka na podlewanie …

          • kanionek

            Ja też od lat puszczam ogórki w górę, a w tym roku byłam tak opóźniona ze wszystkim, że nawet nie miałam czasu myśleć o stawianiu podpory i puściłam gruntowe po ziemi. Nigdy więcej. Pełzam po ziemi jak padalec, żeby te ogórki wyłuskać z gąszczu liści (liście mi znowu urosły wielkie jakieś), a do tego pędy szaleją, nie chcą się trzymać moich osobistych założeń, włażą w buraki, na fasolę, na pomidory, i oczywiście przekraczają ścieżki, żeby sprawdzić, co tam u marchewki. Albo nauczę się latać, albo nigdy więcej gatunków płożących puszczonych luzem.
            A deszcz właśnie teraz u mnie pada, sorry. A wczoraj była taka burza… Wyskoczyłam z domu po ziemniaki na obiad, wykopałam 3 sztuki, a tu jak nagle yebło z nieba, to musiałam porzucić wiaderko i się pędem schować w polikarbonacie. Deszcz walił z taką mocą, że w Świątyni Pomidora prawie ogłuchłam.

          • kanionek

            Ali, poczytaj tutaj: https://allegro.pl/artykul/jak-pozbyc-sie-przedziorkow-i-welnowcow-123463?bi_c=Dobroczynek%20gruszowy%20na%20prz%C4%99dziorki&bi_m=cat.search-artTeaser&bi_s=internal

            W przyszłym roku chyba zakupię na wiosnę dobroczynka gruszowego – ma się niby zajadać przędziorkami.

  • Agniecha

    Straszliwy jakiś rok u Ciebie.
    Ja sobie robię listę roślin, które jedzą ślimaki bez domu, i ona już jest taka długa, że moja bystra Mama spytała, czemu nie zrobię listy roślin, których one nie jedzą.
    I tu trafiła w dziesiątkę, bo lista roślin przez nie NIE jedzonych jest pusta.

    Poza tym, jest stonka, są bielinki, są karczowniki… Natura kocha nasz warzywnik.
    Życząc wytrwałości w tej niekończącej się wojnie, odkulewuję do łóżka ( wiązadło ACL jednakowoż okazało się zerwane ).

    • Meg

      Marzę o roślinach, których nie zeżrą te bezdomne glisty i które lubią ciemnawo
      I mokro.
      Na razie mam 1 – miętę. Mięty nie żrą

      • kanionek

        Faktycznie! Mięty nie żre ślimor, ani mszyca, ani nawet koza! To znaczy koza może skubnie, RAZ, ale najwyraźniej zwierzęta nie są fanatykami świeżego oddechu.

    • kanionek

      Jest u mnie jedna roślina, która nigdy nie ucierpiała od szkodników wszelkiej maści, i to jest czosnek. No ale nie samym czosnkiem człowiek żyje.
      Serdeczne wyrazy z powodu więzadła, bo zerwane to jednak dłuższa rekonwalescencja. Ja już nie raz stwierdzałam, że człowiek to jest głupi, gdy tak codziennie łazi i narzeka na wszystko, a wystarczy że mu los jedną nogę/rękę/cokolwiek odetnie, i już rozumiemy, jak bardzo byliśmy szczęśliwi wcześniej ;)

      • kanionek

        A teraz mam dylemat: zrywać arbuza, czy jeszcze nie zrywać arbuza?
        Ma jakieś 35 dni (licząc, że zapylony był 26 czerwca), waży więcej niż ulotka przewiduje, jest z wierzchu tak ciemnozielony, że prawie czarny, a w polikarbonacie było gorąco. Zerwę za wcześnie, to będę zgrzytać zębami, jak za późno, to też, bo będie sfermentowany czy coś. Cierpienia młodego ogrodnika…

        • Agniecha

          Myślę, że powinnaś nabyć przenośny aparat RTG albo USG w związku z arbuzem.
          Natomiast miętę wyrzucam z listy, bo mojej koleżance ślimaki zjadły. A mnie znowu karczowniki podgryzały główki czosnku w ziemi, od dołu. Rok temu.
          Nie wiem co mam napisać. Milczenie jest złotem.

          • kanionek

            Eee, złoto jest tandetne.
            W takim razie w ogrodzie najlepiej sprawdzą się marmurowe cherubiny, wesołe fontanny (najlepiej żeby tryskały piwem, to by się w nich ślimaki potopiły), zestaw do grilla i sztuczna trawa. Jezu, i znowu tyle roboty. No ale raz, a dobrze!

          • mitenki

            I koniecznie gipsowe krasnale!
            Bez krasnali nie ma dobrze urządzonego ogrodu!

            Paczusia do Cię biegnie, powinna być juterko.

          • kanionek

            Dzięki Ci, dobra Kozobieto!

        • mitenki

          A nie możesz popukać go w brzuszek?
          Tak się ponoć sprawdza arbuzy czy są dojrzałe.

          • Olika

            Ma mieć głuchy odgłos pustaka

          • kanionek

            No ja pukam, ale nikt nie odpowiada!
            (Dźwięk określany jako “głuchy” nic mi nie mówi. Pukam w niego, słyszę dźwięk, ale nie umiem go do niczego porównać, a pustaka na stanie nawet nie mam, i nie, nie mogę się sama puknąć w głowę, bo ze środka to inaczej słychać!).

          • kanionek

            Ha ha!
            “Powinien ważyć więcej, niż wam się wydaje, że waży” – no ciężki jest, ale gdyby był pół kilo lżejszy, to wciąż wydawałby mi się ciężki!
            “Głuchy odgłos” – taaak, tylko trzeba jeszcze opracować skalę “głuchości odgłosu” :D (głuchy-głuchszy-najgłuchszy?)
            “Im większa żółta plama…” – mój nie ma żółtej plamy, bo go położyłam na styropianie i miejsce styku z podłożem było powierzchniowo niewielkie… Za to maleńkie arbuzy leżące na ziemi już mają żółtą plamę, a na sto procent nie są jeszcze dojrzałe.

            Jest jeszcze sposób “na łyżeczkę” – łyżeczka to taki mały listeczek o charakterystycznym kształcie, znajdujący się u podstawy ogonka owocu. Niby przy dojrzałym łyżeczka ma być zaschnięta. U mnie jest. Ale zaschnięta ma być też “sprężynka”, czyli ten pęd czepny najbliżej owocu, no i sprężynka jest u mnie zielona i sprężysta.
            Kolejny sposób to liczenie dni od zapylenia. U mnie wypada jakoś 37 na dziś, a dojrzałość powinna wystąpić (przy wczesnych i średiowczesnych odmianach) pomiędzy 35 a 40 dniem. Czyli mój już powinien być dobry. ALE! Na to, czy arbuz dojrzeje w 32, czy w 38 dni, ma też wpływ nasłonecznienie, temperatura, ilość dostępnej wody w podłożu…

            Innymi słowy: kij wie :)
            Myślę, że ci, co mają po 50 sztuk do zebrania, to się aż tak nie przejmują, jeśli się przy kilku owocach pomylą, i to jest właśnie myśl na przyszły rok :)

          • kanionek

            Koniec marudzenia, jutro go zrywam, bo krzak już ledwo zipie, a owoc ma chyba 40 dni.
            Od trzech dni ochłodzonko, w nocy 9 stopni, w dzień pada, każdego dnia o 13:00. Mokro i chłodno – nadzieja na pomidory z gruntu słabnie z każdym dniem, no ale to byłby cud, gdyby zdążyły dojrzeć przed zarazą.

  • Bo

    Zerwalaś?
    Zjadłaś?
    Żyjesz?!?!?!!!

    • kanionek

      Zerwałam!
      Boję się otworzyć!
      Żyję :)
      PS. On waży 5,7 kg. Nawet odjąwszy skórkę, to będzie sporo kilogramów do zjedzenia (zakładając, że będzie jadalny) dla jednej osoby (Małżonek nawet na owoc nie spojrzy), więc czekam na taki dzień, gdy będę miała ogromny apetyt na arbuza. One na szczęście dają się długo przechowywać, w przeciwieństwie do melonów, więc mam czas :)

      • kanionek

        Aktualizacja: jadłam go trzy dni i niczego nie żałuję. Szkoda, że teraz wszelkie zarazy szaleją i reszta owoców pewnie nie dojrzeje, ale dobry i ten jeden. Był idealnie dojrzały, i już snuję plany na przyszły rok :D

        • kanionek

          Dzisiaj byliśmy przenoszeni na nowy serwer, Małyżonek dokonał transferu danych ze skrzynek mailowych, niedługo mam nadzieję doczołgać się do końca nowego wpisu, i zobaczymy jak wszystko będzie działać.

          • kapelusznik68

            Niech 5G będzie z Wami!

          • Marzena

            I jako rzecze Zaratrusta. Niech pomidory, ogórki, fasole itp. się ścielą. Niech ARBUZ będzie z wami. Ściskam ;-).

          • kanionek

            Arbuz był dzisiaj z kaczuszkami – taki mniejszy, niecałe 4 kg, bo musiałam go zerwać z całkiem ushcniętego krzaka. Brakowało mu choć tygodnia dłużej, żeby dojrzał, dla mnie był zbyt mało słodki, za to kaczuszki mlaskały i piszczały z uciechy :D

            Kapelusznik – 5G w lesie można znaleźć tylko w takiej postaci, jakiej nie chcesz sobie wyobrażać :D

Skomentuj kapelusznik68 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *