O dupie biskupa i podwyżkach, czyli wszystkiego najlepszego

To do tych z Państwa, którzy dzielnie wspierają Żółte na drodze do osiągnięcia masy krokieta z serem godnego Księgi Rekordów Guinnessa. Żółte waży obecnie 31 kilogramów i mam takie pytanie do znawców i specjalistów: jeśli teraz waży 31, a miesięcy ma 10 lub 11, to ile jeszcze może urosnąć? Góra do 35 kg, prawda? PRAWDA?

No i to by było na tyle, jeśli chodzi o historyjki obrazkowe, bo powiem Państwu szczerze – ten Inkscape i jego warstwy… Może ujmę to tak: z rzeczy warstwowych najlepiej wychodzą mi zapiekanki, tort grecki i ubieranie się zimą na cebulę.

Dziś więc jedynie skrót z bieżącej sytuacji ogólnej: u nas wszystko po staremu, Krówko zarobiła od kogoś kuksańca rogiem w cycek, i to tak skutecznego, że mleko popłynęło innym niż fizjologiczny otworem. Słowo daję, u koziołków “Gra o tron” nie ma ostatniego odcinka. Kozy bezrożne, pozbawione przez matkę naturę tego wspaniałego oręża najwyższej racji (kto ma większe i ostrzejsze rogi, ten ma zawsze rację i z tym się nawet nie dyskutuje, jeśli komuś życie miłe), muszą sobie radzić przy pomocy wojny na argumenty logiczne, np.:

– Jesteś głupia.
– Ty jesteś głupia.
– Jesteś wielka, biała, ciężka i głupia.
– A ty jesteś sucha, łaciata, stara i głupia jak krowa.
– A mam cię ugryźć w ucho?!
– A MAM SIĘ NA CIEBIE PRZEWRÓCIĆ?!
– Idź się wypchać wodorostami, bo jesteś tak foremna i pojemna, jak łódź podwodna.
– A ty się wypchaj starym sianem, bo jesteś stara i sucha.
– Powtarzasz się, biała maso.
– A powiedz coś po krowiemu.
– Muuuu… zgu ci brakuje, boś go przypadkiem przeżuła i zjadła!
– A ty… A ty…. A ty jesteś głupia!

I tak w kółko. Ale do dyskutantek nie muszę latać ze środkami dezynfekcyjnymi, plastrem opatrunkowym, ani tubostrzykawką, bo ich potyczki kończą się jedynie na zranioniej godności osobistej, a to się samo i szybko goi.

Kanionek nadal nie cierpi kurczaków bardziej od zapachu smażonej wątróbki, a pieski dorobiły się zakazu wstępu na łąkę, po tym jak omal nie zamordowały pięknego, dorodnego zaskrońca.
Przeniosłam gadzinę ostrożnie nad staw, na patyczku niosąc go albowiem, gdyż zapewne tam właśnie podążał, by przekąsić żabką soczystą. A na patyczku, albowiem jak pewnie pamiętacie, zaskrońce mają przykry zwyczaj spryskiwania wroga cuchnącą nad wyraz cieczą wydobywaną z okolic kloacznych. Głupie pieski miały dwa szczęścia naraz: pierwsze takie, że to nie była żmija, a drugie takie, że zaskoczony zaskroniec nie zdążył ich uraczyć porcyjką tej zupy z trupa, czy co on tam w sobie w ramach obrony koniecznej wytwarza. Zapewniam Państwa, że to jest nie do wyprania, a na psie to już zwłaszcza, bo psy źle znoszą wszystkie cykle pracy pralki automatycznej, a ręczne pranie ze wstępnym namaczaniem niewiele by tu dało.

Co jeszcze? Ano to samo. W nocy z 29 na 30 maja, nafaszerowana paracetamolem z powodu gwoździa w oku, latałam o północy ze świeczkami do szklarni, bo szedł przymrozek. W ogródku, z latarką w zębach, okrywałam sałatę (szlafrokiem) i dynie (bluzą od dresu), a potem, z obolałym łbem i w trybie zombie wyglądałam przez okno, czy szklarnia się od tych świeczek nie zapaliła.

Nie zapaliła się, i pomidory przetrwały, jako i trochę innych sadzonek, w tym fikuśne kalafiory, których nasiona przysłała mi niegdyś Zeroerhaplus. Za to w ogrodzie padły ziemniaki, arbuzy i cukinie, no i co zrobisz? Gdyby mnie tak potwornie łeb w tę noc nie bolał, wyniosłabym całą szafę do ogrodu i przykryła wszystko, a tak to o. Biedny orzech włoski Małego Żonka już raz tej wiosny zgubił wszystkie liście, gdy w nocy przyszło minus sześć, potem stał taki goły i długo się zbierał w sobie, żeby nowe wyprodukować, a tu bach – znowu przymrozek. Ci zimni ogrodnicy to chyba jakąś dłuższą libację mają i nie wiadomo, kiedy skończą chlać i sobie pójdą. W szklarni zostały mi dwie sadzonki arbuza, ze trzy cukinie, i te śmieszne kalafiorki, ale teraz to ja się boję z tym gdziekolwiek wychodzić. Chyba że od razu pozakładam im kurtki i czapki.

Wszystko po staremu, czyli na wariata. Wczoraj na przykład. Znajomy z sąsiedniej wsi przyjeżdża niezapowiedziany, czepia się bramy jak rozbitek drzwi z Titanica, i – nie zważając na to, że Pasztedzik obgryza mu łokcie do kości – woła do mnie już z daleka: “Anka! Jak dobrze cię widzieć!”. No pewnie, że dobrze. Zwłaszcza że właśnie odstawiłam widły i kosę, pot spływa mi po pysku, we włosach jakieś badyle, i ogólnie wyglądam jak mroczna Księżna Moczarów. Ale on tego nie dostrzega – oczy zasnuwa mu mgła przerażenia, a usta wykrzywione w grymasie desperacji krzyczą dalej:

– Musisz mi zrobić ser! Zrobisz mi ser?!
– Ale Szymon, na litość boską, tak teraz i zaraz? Toż ja mam kolejkę na trzy tygodnie w czerwiec idącą!
– Ooo, kruuuwa mać… Oooo, święty jeżu… – ocierając czoło zakrwawionym łokciem człowiek zwany Szymonem intonuje pieśń do patrona spraw beznadziejnych. Nagle w jego oczach zapala się promyk nadziei.  –  A CHOCIAŻ TWARÓG?!
(No pewnie, że twaróg! Bo przecież twaróg to ja robię z czystej wody i najszczerszych chęci).
– Ale Szymon, twaróg to jeszcze gorzej, bo nawet dłużej…
– Oooo, kruuuwa… Anka, błagam cię, to dla biskupa!

No, jak dla biskupa, no to już dupa, trzeba zrobić, bo co zrobisz? Ja nie chcę mieć nikogo na sumieniu, i żeby taki porządny człowiek zwany Szymonem na przykład poszedł do piekła tylko dlatego, że ja biskupowi sera pożałowałam. Siadam, biorę grafik, skreślam, liczę, kombinuję. A wieczorem otwieram maile od Was i pierwsze co czytam, to: “Anka, błagam, zrobisz mi ser jeszcze w tym tygodniu?”…

Słowo daję, tym biskupom to się już całkiem w dupach poprzewracało.

No i tak. Na czerwiec to już raczej nie szykujcie zamówień, no chyba żeby jakieś MALUSIE, a jeszcze gorsza wiadomość jest taka, że oto sery marki “Ziokołek” drożeją (nie dotyczy zamówień już złożonych) o 10 zł na kilogramie, czyli średnio to wyjdzie o 5 zł więcej za krążek. Twaróg i fromage będą od teraz w jednej cenie: 40 zł za kilogram. No co zrobisz? Nic nie zrobisz. Wszystko drożeje, a my wiecznie pod kreską. Małżonek po raz siedemnasty wymienił coś w siedemnastoletnim odkurzaczu, ale kiedyś trzeba będzie kupić nowy. Pralka już dawno dostała dowód osobisty i też się boję, że niedługo przyjdzie mi latać z kijanką nad rzekę (i cyk – mandacik, bo to nieekologiczne). My na sobie oszczędzamy do granic absurdu, szampon marki “Szampon”, mydło marki “Mydło”, a ciuchy donaszamy po krewnych i znajomych, ale siano i ziarka muszą być, a bez odkurzacza to ja się idę powiesić, a wtedy to już niczego nie będzie, więc sami Państwo rozumieją.

Aha, i jeszcze chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Waszego Dziecka (wszystko jedno jakiego – poczętego, wewnętrznego, futrzanego), oraz zaprezentować film o ogródku, kaczuszkach i gąsce. W pięciu odcinkach, bo wiecie dlaczego.





PS. W ogóle nie mam czasu zająć się moim nowym systemem komputerowym. Dzisiaj odkryłam, że nie wszystko mi się ze starego dysku skopiowało, gdzieś mi wcięło wszystkie zdjęcia z ubiegłego roku i część z bieżącego, nic już nie wiem i nie rozumiem, mój nowy edytor tekstu jest jakiś biedny (pewnie mam lepszy, ale o tym nie wiem), nic mi się nie podoba i dziękuję za uwagę. (Ale kiedyś się wezmę. Tylko na pewno nie teraz, gdy roboty huk, a zmierzch zapada późno w nocy. Na osłodę został mi fakt, że małżonek przywrócił mi stary szablon WordPressa i teraz mogę sobie tekst ot tak, dwoma palcami wyjustować. Oczywiście tylko wtedy, gdy w ogóle mam jakiś tekst, a przecież ostatnio to tego jak na lekarstwo).

103 komentarze

  • wy/raz

    Pierwsza!!! Lecę czytać. Właśnie przerzuciłam kartkę w Kalendarzu i tak pomyślałam o tej kanapce z mailem. Dzięki Kanionku.

    • kanionek

      A ja tylko dzięki Tobie mam kalendarz, w którym mogę kartki przerzucać, więc kto tu komu dzięki? :)

  • DRUGA!!!!!!!!!!! Sobota, wszyscy majówkują, albo siedzą na Majorce. A ja, niezawodnie w domu w kapciach!

  • kapelusznik68

    Ej, a czy ja mogę prosić o jakieś napisy do filmów? Ja mam niemy komputer a tu nawet z ruchu warg nic nie wyczytam bo nie widzę warg :P
    I jeszcze mam pytanie czy strach na płocie ma sjestę?
    Żółte wygląda na dorodne. I ma szansę na 35+ jak tak będziesz je futrować.

    • kanionek

      Oj, dorodne :)
      Ale grubo wygląda tylko wtedy, gdy siedzi (jak większość z nas), a gdy biega to jakoś tak jej się ta masa ładnie rozkłada ;)
      Strach nie ma sjesty, tylko się załamał! Jako i ja, gdy zobaczyłam, co gęsi wyprawiają z moimi drzewkami owocowymi, a kurczaki z ogrodem. Ale skoro masz komputer w wersji “mjut”, to skąd masz wiedzieć. No więc w skrócie na tych filmachmówię o tym, że mam ogród pod prądem, oraz siatkę wszędzie, i od jakichś trzech tygodni święty spokój z kurczakami i kotami. NA RAZIE. Zobaczymy jak długo moje zabezpieczenia będą działać. No i jeszcze pokazywałam larwy chrabąszcza majowego (brr…), które najpierw mi uciekły z papierka, potem je znalazłam, i w końcu rzuciłam kaczuszkom, bo one kochają robaki. A tak poza tym to tylko zwyczajowe pierdoły: tu koperek, tam truskawka. Takie typowe przynudzanie Kanionka.

      • kapelusznik68

        No proszę i znalazł się bryk do tej filmowej lektury. Pięknie dziękuję za ogólny rys. Obejrzę jeszcze raz ze zrozumieniem a o tych koperkach i truskawkach sama se dopowiem na głos. Pozdrowienia dla stracha, skoro teraz masz takie zabezpieczenia jak w Guantanamo to faktycznie może sobie odpocząć.

        • kanionek

          Taak, teraz to mu, że tak powiem, zwisa :D
          Zresztą kurczaki szybko się połapały, że temu Stachowi to można na głowę narobić i piórko z dupy nie spadnie.

  • no rację masz kochana z tymi dupami biskupów przecież im się poprzewracało … wiadomo.
    ogólnie znów zabarłożyłam mogłam zamawiać jak byłam na zwolnieniu lekarskim i wtedy pytałam o sery. a teraz tyram, mam depresje i w ogóle i zapomniałam.
    Ale i tak napiszę, ze poproszę chociaż jeden ser na kiedykolwiek …
    ścisakm żółte, łaciate, w kropki i kudłate i każde.

    • kanionek

      Jednego sera to się nie opłaca kupować, bo wysyłka już prawie tyle kosztuje, co krążek :(
      Ale możesz poczekać do jesieni, gdy będą już sery długodojrzewające (będą? Nie wiem, na razie nie mam z czego ich zrobić!), to sobie weźmiesz po kawałeczku różnych, a one mogą długo czekać w lodówce, i sobie będziesz po troszku zimą dozować :)

  • ciociasamozło

    Żadne majówki czy Majorki. A z Minorek to tylko minorowe nastroje. W domu siedziałam i do tej pory nie miałam czasu odpalić kompa. A na komórce tylko sprawdzałam wzór na powierzchnię walca (nie pytajcie!).

    Żółte wygląda imponująco. No jest szansa, że przy 35 się zatrzyma, ale…

    Widziałam gdzieś ostatnio zdjęcia kóz z ochraniaczami na rogach zrobionymi z takich piankowych otulin na rury. Tylko się zastanawiałam, czy inne kozy im tego nie obgryzają.

    Mszyce (na różach i wiciokrzewie) kiedyś spryskiwałam wywarem z papierosów z dodatkiem płynu do mycia naczyń (proporcje na oko) a potem spłukiwałam wodą we szlaucha. Nawet trochę pomogło. A pewnie pomogło by bardziej gdybym powtórzyła te zabiegi po jakimś czasie.

    Z tym odkurzaczem to ja Cię doskonale rozumiem. Kompletnie nie wyobrażam sobie życia bez niego. Najgorzej jak koszt naprawy starego zbliża się do ceny nowego :(
    A jaki masz? Bo od poprzedniego zelmera została mi całkiem nowa rura teleskopowa.

    Używałaś kiedyś do zdjęć FastStone? Przerzuciłam się na niego z Gimpa, który mnie wkurzał.

    Podobno na smród skunksa najlepszy jest sok pomidorowy, ciekawe czy na zaskrońca też. Ale nie życzę Ci żebyś miała okazję sprawdzać.

    • Baba Aga

      Czyżby dodatkowe testy do technikum? Podobno tam u Was w stolicy to dość wesoło, u nas na prowincji do wymarzonej szkoły tydzien temu było 28 na jedno miejsce, ale w innych “tylko” 10. Do tego zaczyna się sezon i nie chce mi się gadać, ale bywam po cichutku w oborze i czytam. Co do serów to kiedyś jadłam taki ser który bym mogła znowu jeść i to dużo, wiem tylko że był z popiołem i lawendą, gdyby przypadkiem się gdzieś zapodział, to ja go zawsze chętnie przygarnę :-D ale nie chcę być nachalna no bo przecież kolejka no i biskup, a od samego myślenia o tym ile macie pracy to ja jestem zmeczona, więc dobranoc i życzę wszystkim dużo więcej sił.

      • kanionek

        Czyżby chodziło o ser z popiołem i lawendą WĘDZONY? Bo to jest jego najlepsza wersja. Jeśli chcesz, to Ci zrobię, ale na “zapodziany” to raczej nie licz, bo tu co poniedziałek wychodzi wszystko co do grama, a kolejka pomrukuje z niezadowolenia, że ile jeszcze trzeba czekać. Biskup z lawendą nie dostanie, bo kwiatków mam mało, i w końcu są chyba jakieś granice rozpusty ;)

        • Baba Aga

          Ja mam wrażenie że to była jakaś forma twarogu, ale smakował tylko mi więc to mógł byc jakiś niszowy produkt :-D

      • ciociasamozło

        Nie technikum tylko poprawa matematyki na koniec roku :(
        Dzieciąteczku się uczyć nie chciało i teraz portki się palą, że nigdzie go nie przyjmą. Pocieszam się, że zawsze jakaś zawodówka go przygarnie.
        Wczoraj wyszło, że pewnie by miał czerwony pasek gdyby nie dwója z zajęć technicznych, które były w zeszłym roku (bo się nie chciało zrobić kilku prac).
        No i jeszcze kilka dni temu przyspieszyli termin rady pedagogicznej i kilka potencjalnych poprawek szlag trafił.

        • Baba Aga

          Hahaha nasz jak zaczął poprawiać matme z 3+ na 4 to teraz ma 2, tak sie chłopak skupił na matmie i chemii, z której był zagrożony, że jeszcze z 3 przedmiotów obniżył stopnie. No ale przecież wiemy, że oni są juz dorośli i wiedzą z czego sie maja uczyć, a w ogóle to wyjdź z mojego pokoju :-D.

          • ciociasamozło

            Nie mów do mnie bo mnie denerwujesz. Przecież WIEM i nie powtarzaj się!

            Ech… https://demotywatory.pl/4930430/Dzieci

          • Buka

            I jeszcze: “uczę się dla siebie”.
            Nie wytrzymałam i powiedziałam, że tak, wreszcie to do mnie dotarło. Niewątpliwie nie uczy się dla mnie – dwóje i tróje to nie moje ambicje.
            I wyszłam z pokoju :) / :(

          • ciociasamozło

            Buka, i tak łagodnie odpowiedziałaś ;)
            Co zrobisz? Nic nie zrobisz :(
            Zjadło wszystkie rozumy, uparte jak kozy Kanionka (tylko jakoś mniej sprytne od nich) a rodzice najgłupsi.

          • mitenki

            Kozy drogie, a Wy jakie byłyście, mając tyle lat ile Wasze dzieci teraz?
            Ja pamiętam, że wszystkich dorosłych uważałam za głupich – “nic nie wiedzą i niczego nie rozumieją”. Fakt, że uczyłam się nie najgorzej, ale popełniałam różne inne głupstwa…
            No dobrze, nie mam własnych dzieci (tylko rodzinne), nie powinnam się mądralować :D

          • kanionek

            “Ja pamiętam, że wszystkich dorosłych uważałam za głupich – “nic nie wiedzą i niczego nie rozumieją”.” – Mitenki, ja nadal tak mam :D (No co? Trzeba pielęgnować wewnętrzne dziecko w sobie, czyż nie?)

          • Baba Aga

            A oczywiście, że pamiętam, byłam dużo gorsza, nie uczyłam się i rozrabialam, ale czlowiek ma zawsze nadzieję, że te jego dzieci to takie mądre są, ze nawet burze hormonów przejdą bezobjawowo, no i zderzenie z rzeczywistością boli. Ja też uważam że każdy dorosly który nie pamięta siebie jako dziecka jest głupi.

    • kanionek

      “Widziałam gdzieś ostatnio zdjęcia kóz z ochraniaczami na rogach zrobionymi z takich piankowych otulin na rury. Tylko się zastanawiałam, czy inne kozy im tego nie obgryzają” – tak, widziałam, już nawet Magda z USA mi o tym doniosła :D Powiem szczerze, na pewno by obgryzały, ale nie u wszystkich. Np. do Double’a czy Krówko nikt od przodu nie podjedzie :)
      I pewnie byłoby z tym mnóstwo uciechy, jak np. wtedy, gdy jedna z młodych kóz bawiła się pustym wiaderkiem i niechcący zawiesiła je sobie na szyi. Wszystkie kozy uciekały przed nią spanikowane (“Co to? Co to?! Tu nigdy czegoś takiego nie było!), galopując po całej łące, a ta bida z wiadrem leciała za nimi, becząc żałośnie, że poczekaaaajcie na mnie. Jeżu pastewny, cośmy się wtedy z małżonkiem nagłowili, jak tę aferę zakończyć… Bo ani złapać delikwentkę z wiadrem (sama już była spanikowana), ani przekonać stado, że nic strasznego się nie dzieje i żeby głupie klempy pozwoliły młodej z wiadrem wmieszać się w tłum (bo wtedy łatwiej byłoby nam ją dorwać). Koniec końców wszyscy byliśmy bliscy zawału, ale wszystko się dobrze skończyło.

      Odkurzacz też Zelmera mamy, jakiś taki mały bąk to jest, Wodnik, czy inny Żuczek… Rury to akurat się nie psują, tylko te mechanizmy wewnętrzne.

      Sprawdzę co robi ten FastStone – chodzi mi o program dla idiotów, który umożliwia zmianę rozmiaru fotki, umieszczenie na niej “balonika” dialogowego (żeby już tam był dostępny jako kształt do wyboru), no i wpisanie tekstu w balonik. MUSI być dla idiotów, bo innych nie umiem obsługiwać!

      Mszyce i inne drobne dziadostwo owszem, spryskiwałam kiedyś wywarem z tytoniu, ale ręcznym sikaczem typu butelka z atomizerem, to idź pan w krzaki, ile to roboty! Wszystkie drzewka i insze roślinki, to chyba ręka by mi odpadła. I to trzeba powtarzać, bo nowe robale przylatują na te zwolnione lokalizacje. Ale widzę, że mrówki i biedronki coś tam działają, i nie jest najgorzej.

      • Na mszyce działa woda z pokrzywą. Pokrzywę masz :) Wiadro też, jak czytałam, uratowane! A do psikania są takie zraszacze, miałam w ZOO dopsikania owadów. POjemność różna, nawet killa litrów (no może ze dwa) i pompuje się, robiąc podciśnienie. Poten tylkotrzymasz przycisk i pssssssssssssss samo się psika.

      • ciociasamozło

        Na mrówki nie licz bo te cholery korzystają z mszycowej spadzi i raczej bronią źródła wypaśnego żarła przed biedronkami niż pomogą w tępieniu szkodnika.

        No ręczny psikacz tylko na małe krzaczki. Powyżej krzaka porzeczek już nie da rady :(
        Taki zraszacz o którym pisze Skorpion to dobra rzecz.

        Piankowe rogi faktycznie mogły by wzbudzić niepokój ;)
        Dobrze, że koza z wiaderkiem nie wpadła w panikę od samego wiaderka. Jak te nieszczęsne psy na smyczach flexi, co wyprowadzaczom rączka upadnie i “goni” psa uciekającego na oślep :(

        FastStone balonika chyba nie ma, ale opcja wpisywania tekstu w obrazek jest dość prosta, w wersji z tłem i bez tła.

      • sunsette

        FastStone używam od dawna, do prostych kombinacji jest bardzo dobry, prosto się robi wszystko – akurat na moje możliwości. W Gimpie kiedyś też jakoś się poruszałam, ale metodą prób i błędów, jakieś tablo robiłam dla dzieci w szkole, ale czasu mi to tyle zajęło, że szkoda gadać. Myślę, że FastStone na pewno się sprawdzi u ciebie, Kanionku:)

        • ciociasamozło

          Sprawdziłam, są dymki!
          Jedyny problem jaki miałam to przyzwyczaić się do zakładek wyskakujących na krawędziach :)

          • kapelusznik68

            Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się po co w programie graficznym dymka.
            Jakaś wyższa forma wtajemniczenia? Dopiero po chwili mnie olśniło. :D

          • kanionek

            Kapelusznik – ja też! Pierwsze skojarzenie to była cebula. I właśnie dlatego potrzebuję programu dla idiotów :D

        • kanionek

          Czy ktoś tego używa pod Linuksem? Bo tak na szybko to widzę, że on jest napisany pod Windowsa.

      • mitenki

        Kanionku, a ochraniacze w rodzaju piłeczek na końcach rogów?

        • :D
          Mitenki, koło wyobraźni ruszyło. I skrzydełka! Gigantyczne, owłosione bielinki kapustniki. Hahaaaaa

          • kanionek

            :D :D :D
            Szkoda, że Ziokołek nie ma rogów – byłaby najśliczniejszym tłuściutkim motylkiem w tym stadzie.

        • kanionek

          Już o tym myśleliśmy, a nawet próbowaliśmy kupić piłki tenisowe (ale Braniewo, choć pełne ludzi w dresach, ma zadziwiająco skąpą ofertę jeśli chodzi o sprzęt. Może ci w dresach to sami lekkoatleci), i kiedyś na pewno uda nam się dostać choć dwie na próbę, tylko jest jeden szkopuł: jak to zrobić, żeby te piłki nie spadały? Napełnić pianką montażową, wcisnąć na kozie rogi, a kozę poddać anestezji, żeby nie nakurwiała rogami po ścianach nim pianka zastygnie?

          • mitenki

            Od ust sobie odejmę a Ci wyślę!

          • kanionek

            Ale że piłeczkę tenisową sobie od ust odejmiesz…?

            (No i właśnie nieee! Właśnie nie, bo jak Ty kupisz u siebie, to zapłacisz majątek, a jak ja w końcu dorwę te piłki w Braniewie, to one musowo będą chińskie i najtańsze! Już babę w papierniczo-zabawkowo-monopolowo-książkowym nagabywałam dwa razy, w końcu się ugnie i zamówi).

          • mitenki

            No może nie od ust, ale od pralki. Wrzucałam je do pralki z puchową kurtką, bo miały zapobiegać zbijaniu się w kulki pierza. Po drugim chyba praniu dałam sobie spokój, bo i tak po wyschnięciu kurtki musiałam ręcznie ten puch rozbijać. Kurtki puchowej już nie mam, a one leżą w szafce, więc jeśli poważnie chcesz spróbować ich jako ochraniacza na rogi, to Ci wyślę :)
            Tylko szybko się decyduj, bo wiesz – w poniedziałek idę na pocztę.

          • kanionek

            Jeśli absolutnie do niczego Ci się nie przydadzą (kot się nimi nie bawi?), to pewnie, że chcę. Pierwsza w kolejce do zostania motylkiem jest Krówko, a zaraz za nią stoi Double. Jeśli podziała na jednej, to wszystkie zostaną zapiłeczkowane, choćbym miała składać zamówienie bezpośrednio u chińskiego producenta tandetnych piłeczek :)

      • Łańkaanka

        Wtrącę się. Zapamiętałam z jakiegoś tv ogrodniczego, odpowiedź właścicielki zdrowych, dorodnych róż ( bez mszyc i innych takich ), że to dzięki podlewaniu cynamonem.., żadnych innych instrukcji. Jak przetestuję to opiszę.

        • kanionek

          Podlewanie cynamonem brzmi kosztownie, ale tu pewnie znowu różnicę robi dawka. Jeśli to ma być pół łyżeczki cynamonu na wiadro wody, to warto spróbować. Testowałaś już? Bo może działa nie tylko na różach?

          • wy/raz

            No i przeczytałam. Co prawdę mózg mi się gotuje, ale informacji na jaką ilość wody dać te 2-3 łyżki cynamonu brak. Pewnie można odszukać, ale nie dziś, dziś płynę… Z praktycznych, bo znam “zalety” niższych temperatur, można podsypywać pod rozsady = zapobiega pleśnieniu, jak ktoś ma z tym problem.

            Jak żyjecie? Forma tost, obeschłe pieczywo czy kwitnąco? Wracam z pracy autobusami (dziś klima) i uciekam ze słońca. Po całym dniu w pracy 33C+wiatrak dalej płynę.

            Podlewam to co muszę. Mam jeszcze niecałą setkę pomidorów do podwiązania. OK, ok. 80, tak to jest jak ktoś sobie umila życie eksperymentami. Ale sałaty mam pod 0,5 kilogram ;-)) ze sztuki. Nabyłam gówienko końskie i przekopałam w marcu (łatwo nie było, bo w mnie było jeszcze lodowate, lepiej jesienią, ale wtedy nie miałam). W Łodzi widać turkuciów brak, bo jest to główny argument, żeby akurat końskiego obornika nie stosować. Ten gównociąg nie jest takim głupim pomysłem. Tylko to, no wykonanie i zwrot kosztów.

            Jak już piszę, osoby nie mające kotów, w ogrodzie lub na parapecie-wystawcie pojemnik z wodą dla ptaków. Nie dyskryminuję tych mających, bo sama mam 3, tylko trzeba lepiej pokombinować.

            P.S. Jeże też przychodzą.

          • ciociasamozło

            Znalazłam i proporcje! 3-4 łyżki na litr wody.
            Wczoraj posypałam cynamonem ziemię w doniczkach. Zobaczymy czy na cholerne ziemiórki też pomoże.

  • dolmik

    Kanionku już chyba po libacji ogrodników i poprawinach u Zochy. Jak masz jeszcze nasionki cukinii itp. to do ziemii z nimi. U Ciebie przynajmniej ślimory ich nie zeżrą…. Ja dzisiaj dopiero wysadzę sadzonki cukinii, dyniek, melonów i arbuzów…. I szczerze mówiąc nie mam wielkich nadziei na plony. Pomrowy będą zadowolone…. Ech… Ale cóż. Sadzonki zrobione, miejsce przygotowane, zasadzę. I uj. Co będzie to będzie. Fasolkę już dosiewałam, bo ślimaki.

    • kanionek

      Nasionek już nie mam, bo w tym roku zrobiłam remanent w zasobach i złapałam się za kwadratową głowę: miałam tam jeszcze nasiona z datą ważności do 2016r.! Wysiałam więc to, co było, ale spoko, kilka sadzonek cukinii i jedna lub dwie dynie były jeszcze w doniczkach w szklarni (chyba makaronowa i ta klasyczna, helołinowa), więc teraz wysadziłam i niech się dzieje co chce, ja już świeczek w domu nie mam, a poza tym pintolę, bo ile można robić?

      Ze ślimakami to jak ja Cię dobrze rozumiem! U mnie były i te wielkie pomrowy i jakieś małe wujki, też bezskorupkowe, co to potrafiły sadzonki ogórków opitolić do gołego patyczka W JEDNĄ NOC. Wszystko w ogrodzie miałam z rozsady, czosnek, groch, fasolę, no wszystko, jak debil. A i to przetrwało tylko wtedy, gdy np. fasola rosła szybciej, niż ślimaki żarły. No więc na ślimaki i inne gnojki to tylko biegusy, ale pamiętaj, i się nie zapomnij: wypuszczasz na ogród jesienią, żeby wybiły wszystko, a potem wczesną wiosną, żeby dobiły to, co zostało, a później duckexit z ogródka, bo kaczuszki opędzlują sadzonki i siewki aż miło :) Nie wiem jak duży masz ogród, ale biegusy są tak pracowite, że wcale nie trzeba ich wiele – u mnie wiosną cztery sztuki przeryły jakieś 300 metrów kw.

      • bila

        Jak mam w ogrodzie wysyp ślimaków, to je poję piwem. No co? Piękna śmierć! Wystawiam słoiki z piwem, i ślimaki wchodzą do środka. Tabunami!!! A potem, jak słoik prawie pełny, to… mieszam i zakręcam, i do kubła.
        Uprzedzam, że na byle piwo się nie załapią. Żaden ARGUS nie wchodzi w grę. Tyskie abo Żywiec, to tak…
        Taaak, wiem, że to okrutne, ale wyjadać mi kwiatki to nie? Pozdrowionka

        • ciociasamozło

          Dobrze, że nie życzą sobie jakiegoś wypasionego kraftowego IPA warzonego przez trzy dziewice w świetle księżyca ;)

      • dolmik

        Kanionku, biegusy to marzenie nie do zrealizowania. Ja mam działkę ROD.
        Bila, piwko kiedyś im lałam, ale jakieś abstynenckie ślimory mi się trafiły. Spróbuję jeszcze raz, może tym razem będą bardziej imprezowe 😁. Mówisz Żywiec… wiedzą dziady co dobre….

  • Iwa

    O proszę nowy wpis. Jak miło :-). Żółte wygląda imponująco i bardzo przyjemnie. Myślę, że jak tak dalej będzie rozpieszczane to na 35 może się nie zatrzymać. Pieseczek słusznie kuma – najpierw masa potem forma.
    A ja się pochwalę, że już za chwileczkę, już za momencik sery Kanionka będą się w mojej paszczy kręcić. Będę je jeść, rozkoszować się ich smakiem i zapewne zamawiać nowe. Nawet z wizją otrzymania nowej porcji kiedyś tam hen w lipcu. Na sery długodojrzewąjące też mam smaka – tak więc ten tego – Kanionku miej nas na uwadze. Kozy też niech się przyłożą.
    Pozdrowienia dla wszystkich w Kanionkowie.

  • Jagoda

    Jak miło poczytać coś interesującego i sensownego! Ja mam ogrodu o wiele mniej niż u Kanionka, ale larw chrabąszcza znajduję mnóstwo. Cóż, moja gadzina takim białkiem gardzi więc sama to załatwiam. I zielsko mam podobne w ogrodzie kwiatowym, nie do wyplenienia, rozłogi ma i głęboko i płytko, masakra.
    Żółte piękne i takie urocze.
    Majowe przymrozki narobiły szkód i na południowym krańcu Warmii; moja 11-letnia wisteria po raz pierwszy zakwitła, niestety uchowały się tylko kiście (i liście), które były pod dachem tarasu, gałęzie prowadzone w otwartej przestrzeni “obmarzły” z kwiatów i liści. Obcinałam i płakałam… Hortensje wielkokwiatowe i kloniki japońskie, które zimę przetrwały opatulone, również ucierpiały w maju. A ogórki i fasolkę szparagową odsiewałam 2 razy.
    Ale teraz jest pięknie, lada moment zakwitną róże, lawendy i alstromerie a trawa po tych deszczach ładna jak nigdy. Czy ktoś z Was zakładał łączkę polską i mógłby się podzielić doświadczeniem?
    Sery zamówię drogą tradycyjną i będę czekać, skoro taki ruch w interesie.
    Pozdrawiam Kanionkowo.

  • Ange76

    Trochę się tu po cichutku cieszę, ze z moim zamówieniem zdążyłam przed boomem na sery. Biskupa ubiegłam, o! No, ale fromaż mignął mi jak sen złoty i już wiem, ze następnym razem trzeba więcej zamówić, bo jest boski. Ze świeżym chlebem i pomidorem….
    Wart każdej ceny. Te pozostałe sery tez są warte swojej ceny, nawet podwyższonej, więc nie bój nic, Kanionku, bo popyt będzie na pewno.

    Żółte śliczne, nawet jak siedzi. Nie mam doświadczenia z psami, więc nie wiem, czy 31 kg to dużo czy mało. Mam tylko jedno dziecko gdzieś tej wagi, ale wydaje się, że jak na prawie 14 lat to raczej mało ;)

    A na mszyce podobno woda z sodą oczyszczona i kapką płynu do naczyń jest najlepsza. Teściowa twierdzi, że w jedna noc się pozbyła szkodników. I podobno ten roztwór działa tez na inne szkodniki a nawet na mączniaka. Jeszcze nie próbowałam, bo mam dużo większy areał niż teściowa i jak sobie pomyślę o tym ręcznym spryskiwaniu, to ostatnia nadzieja w biedronkach…

    • wy/raz

      Popieram, właśnie pryskam na bobie. 1/2 łyżeczki sody/l wody. Na różach nie miałam kiedy, ale odpukać pąki się ładnie rozwijają i zaraz mszyc nie będzie.

      • sunsette

        Wy/raz dzięki za proporcje sody, ja już nie mam siły do tych mszyc i mrówek, ta spółka jest nie do pokonania jak dotąd. Może ta soda rzeczywiście w końcu podziała, a może i na mrówki – bo te ryją w jarzynach, robią kanały, aż się siewki podnoszą i usychają…

      • Ange76

        O, dziękuję za proporcje. Teściowa nie umiała podać, bo ona wszystko “na oko”. Nawet się wczoraj zmobilizował i poszłam popsikać. Szkoda tylko, że drzewka owocowe te cholery zaatakowały (i inne jeszcze takie zielone robale), bo nie sięgam tak wysoko :(

        No i czemu siedzą na czereśniach, śliwce, wiśni, a świdośliwy, morwy i borówki omijają? Takie pytanie retoryczne ;)

        • kanionek

          Ale że tylko pół łyżeczki na litr wody, i to ma coś zdziałać? To jakieś homeopatyczne ilości są…

          Z tymi opryskami to ciekawa rzecz – ja nie pryskałam niczym i mszyce są już u mnie wspomnieniem, a Żozefin nakurwia czym się da od kilku tygodni, i ma tego coraz więcej. Randapem też już było jechane, bo chwastów jej się nie chce wyrywać. Moja koncepcja, wzięta z leśnego powietrza, jest taka, że u niej doszło do kompletnego załamania równowagi w przyrodzie, i tymi opryskami zrobiła sobie gorzej. To jej “karate” pewnie bije wszystko jak leci, więc wyniszczyło też biedronki i inne owady żywiące się szkodnikami, a szkodniki i tak sobie poradziły, bo mają ewolucyjnie wyrobioną lepszą strategię przetrwania. Coś jak z chorobami u ludzi – nażresz się antybiotyków, to wybijesz florę jelitową i nabawisz się nowych problemów. Ale to jest teza, jak wspomniałam, uwita naprędce z gęsiego pierza, muszego gówna i starych badyli, więc może nie mam racji.

          • wy/raz

            Właśnie pół, więcej może “popalić” liście, tylko trzeba pryskać tak 2-3 dni.

          • kanionek

            No tak, ja to bym wszystko stężone i z zasmażką…
            Nawet moje sery mają więcej sera w serze, niż ustawa o serach przewiduje :D

  • sunsette

    I tak mi się żal zrobiło tej gąski… I smutno…

    A co do siania, to ja znowu siałam w maju wszystko, część wzeszła, część zgniła (np. cukinia, fasolka szparagowa – teraz wysiałam ponownie), dynia na kompoście szalona z zeszłorocznych resztek, ale żebym to ja wiedziała, która odmiana, bo było tam 3 i nie wszystkie mi pasują. Więc pewno będą te, co są najmniej pożądane, hehe.
    Ślimaków u mnie średnia ilość i nie są groźne, za to mszyce i mrówki w obfitości niespotykanej, na wszystkim prawie… A więc soda oczyszczona pójdzie w ruch i zobaczymy.
    Kanionku, powiedz mi, czy tę cebulę siedmiolatkę masz długo? Czy z nią się coś robi, jak zakwita? Ja mam drugi rok, w zeszłym nie kwitła, a teraz kwitnie na całego – ona będzie nadal dobra przez te 7 lat? Sie nie znam, to głupie pytania zadaje…

    • Jagoda

      Czy soda działa też na mrówki? Jest ich mnóstwo a bros p.mrówkom raczej nie działa. Przenoszą się w inne miejsce i tyle.
      Pozdrawiam.

      • kanionek

        Jagoda, a może by te mrówki sposobem na komary? https://demotywatory.pl/4931101/Lato-ruszylo-na-dobre-wiec-przedstawiamy-doskonaly-sposob-na

        (Tak serio, to mrówki też mi się chyba wyniosły dzięki kaczkom. Bo one nieustannie ryją dziobkami w ziemi, i te mrówki spokoju z nimi nie miały. Za to Żozefin postanowiła sprezentować mi jakiegoś tajemniczego kwiatka w doniczce, no i dostałam tę doniczkę pełną ziemi, a w domu odkryłam, że na kwiatki trzeba będzie trochę poczekać, za to milion mrówek wychodzi z doniczki w 5 minut).

      • Ange76

        Jagoda, moja teściowa twierdzi, ze na mrówki soda tez działa, tylko trzeba do mrowiska nasypać. One podobno to konsumują i umierają. Ale ja mam tyle mrówek w każdym kąciku (zwłaszcza upodobały sobie lubczyk), że nie wiem, gdzie tyle sody bym miała kupić ;)

    • kanionek

      Sunsette – mam siedmiolatkę od kilku lat (może czterech?) i nic z nią nie robię. Se kwitnie i robi co chce. Kaczuszki ją opędzlowały tej wiosny do poziomu 3 cm pod powierzchnią ziemi, ale odbiła, zakwitła, i ma się doskonale. Sama się też rozsiewa. Ja z niej biorę szczypiorek, bo nawet nie wiem czy cebulki się do czegoś nadają, a posiałam, bo pozazdrościłam Żozefin, że ona ma świeży szczypiorek do jajecznicy już wiosną, a ja zawsze musiałam czekać aż dymki wyrosną i będzie im można podkradać :)

  • Iwa

    Droga Oboro dostałam i ja owiane mroczną legendą sery marki “Ziokołek”. Muszę przyznać – jest moc. To, że są pyszne to żadna nowość, ale nie myślałam, że są takie “esencjonalne”. Nie wiem jak to inaczej wyrazić – polecę klasyką – “dużo sera w serze”. Na razie jadłam “fromage” z pomidorami, naturalny, naturalny z pomidorami i wędzony. Wszystkie dobre, ale wędzony z pomidorami to klasa sama w sobie, kulinarny odlot i chyba mój ulubiony. Sery są bardzo syte – zjadłam tylko po małym kawalątku, tak na próbę i się najadłam po kokardę. Cieszę się, że zamówiłam kilka, bo po spróbowaniu nie przebolałabym obecnego czasu oczekiwania na sery aż do lipca. Kanionku chylę czoła przed twoim talentem serowarskim. Z niecierpliwością czekam teraz na sery “długodojrzewające”. Wiem, wiem to dopiero jesienią, ale warto poczekać.
    Jak sobie pomyślę jakie smakowitości czekają na mnie w lodówce to mam ochotę jeść śniadania 3X dziennie.
    Minam, mniam, mniam …… .

    • ciociasamozło

      Proponuję do następnego kalendarza zdjęcie serów Kanionka z cytatem “Dużo sera w serze” ;))

    • kanionek

      Dziękuję w imieniu koziego narodu, który robi takie dobre mleko, że wychodzi z niego 300% sera w serze :D
      A małzonek ostatnio oglądał film z którejś z polskich serowarni (chodzi o te duże zakłady z masową produkcją) i u nich ser typu szwajcarskiego (inne żółte też) dojrzewa w 4 tygodnie. Ja się pytam JAKIM CUDEM?! Karmią bakterie speedem, czy jak?

      • kapelusznik68

        To są bakterie TurboSpeed® na dopalaczach.
        A mleko potwierdzam, że pyszne. Poniedziałek dojone/środa wypite. Słodkie i bez “capa”.

        • kanionek

          Ooo, jak się cieszę :)
          Mnie zadziwiło, że krowiego mleka nie jestem w stanie wypić ot tak, bez kawy czy kakao, a kozie proszę bardzo: mogę ciepłe, prosto od kozy. Rozmawiałam z tym znajomym od biskupa, i ugadaliśmy się, że on mi “załatwi” mleko od krowy wypasanej na łące (bo korci mnie, żeby zrobić prawdziwego szwajcara), bo – jak sam stwierdził, a urodził się na wsi i całe zycie jest rolnikiem – takie od krowy karmionej sianokiszonką to “smród, że tylko rzygać idzie”. Dlaczego masowa produkcja musi wszystko psuć, to ja nie wiem.

          Aha, uwaga, OGŁOSZENIE. Jesli ktoś z Państwa planuje się nudzić zimą, albo już teraz się nudzi bo ma dwie nogi w gipsie, oraz potrafi szydełkować lub robic na drutach, to ja mam zlecenie (ZAPŁACĘ!), które wygląda tak: https://mistrzowie.org/737460/Ubranko
          Sztuk ze 30. Tylko ja bym chciała te sweterki bez otworów na skrzydełka, bo właśnie chodzi o to, żeby te france nie mogły latać!

          • mitenki

            Ogrodzenie ogrodu ich nie powstrzymało? Lotki im przytnij, łobuziarom!

          • kanionek

            A nie, ogród wciąż się broni (tylko myślę, że będę musiała ulepszyć mocowanie siatki, bo te patyczki leszczynowe to w mig przegniją i padną), ale kurczaki już mnie ogólnie doprowadzają do urwynędzy, bo tak: od strony podwórka wejścia do koziarni są latem zabezpieczone przez lekkie furteczki z siatką, i kury tamtędy nie wejdą. ALE ponieważ małpy latają, to sobie przelatują na kozie terytorium, włażą do koziarni tylnymi drzwiami, pakują się do paśników z sianem i znoszą tam jajka. Już kij z tymi jajkami, co je zbieram w promieniu pół kilometra, ale jestem pewna, że one podczas posiedzenia z okazji jajka, do tych paśników srają. I kozy oczywiście już takiego siana nie bardzeńko. Jakby tego było mało, kurczaki wraz z Rosołami organizują się w gangi i robią kipisz w koziarniach, rozgrzebując ściółkę do gołego betonu. Człowiek robi, one psują.

            “Podetnij im lotki” – ha ha! Bardzo chętnie, tylko chciałabym wyjść po takiej akcji z kurnika z twarzą. DOSŁOWNIE z twarzą. Taką zawierającą standardowe wyposażenie, wiesz: oczy, nos, niepodrapana skóra…

          • Leśna Zmora

            Jeszcze ser wyjdzie dobry i Kanionkowo się powiększy o krówkę <3. Jak coś, to Jerseye są mniejsze niż taka zwykła, duża, straszna, łaciata krowa :) .

            W czasach przed kozich kupiłam sobie kozi jogurt (tak żeby spróbować, co niedługo będę mieć własnej produkcji). Dałam radę zjeść może 1/3, reszta poszła dla psów, takie to było paskudne… To, co teraz robię z własnych, to jakby z zupełnie innego zwierzątka.

          • kanionek

            Jerseye są śliczne, w ogóle krowy są śliczne, mądre i kochane, ale tu się już NIC więcej nie zmieści. Chyba że na podœórku.

            Ha! Ja, zanim po raz pierwszy spróbowałam mleka od Ziokołka, nie miałam nigdy nic koziego w ustach, i to było dobre posunięcie, bo gdybym spróbowała mleka koziego z kartonu albo sera ze sklepu, to być może kupiłabym Ziokołka, ale tylko w celach dekoracyjnych :)

  • kapelusznik68

    Kanionku, bardzo gustowne te wdzianka ale nie sądzę, żeby się utrzymały ka kurczaku bez otworów na skrzydła. To właśnie boczne paski trzymają je na miejscu.
    Ale tak sobie myślę, że równie skuteczna będzie hipnoza. Skoro Pratchett mógł wysnuć teorię, że wschodzące słońce to kwestia perswazji, to dlaczego nie przekonać kur, że nie potrafią latać właściwie to nie potrafią na prawdę.

    • kanionek

      Hipnoza, albo klej typu “kropelka”. Gdyby tak przykleić skrzydełko do tuszki…
      Ja kiedyś wygram tę wojnę z kurczakami, to tylko kwestia czasu.

  • Monika

    Oj tam, klej- uchowaj porze! Kurki z naturki są ślepawe od zmierzchu. Należy uzbroić się w nożyce, latarkę oraz męża i podkraść się do grzędy. Jeśli ptaki są w kurniku, operacja przebiega bezproblemowo. Zdejmuje się delikwentkę z grzędy, przytrzymuje, mąż obcina stosowne piórka i stawia się nieboraczkę z powrotem. Jeżeli zaś kurnik jest WSZĘDZIE, konieczne jest dodatkowe uzbrojenie w noktowizor. Życzę sukcesów!
    Zupełnie nie wiem dlaczego, ale moje cztery orzechy nie ucierpiały od przymrozków. Buziaki dla całej koziej PAKI :)

    • kanionek

      Wiesz, po tylu latach obcowania z tymi POTWORAMI to ja już znam ich zwyczaje, rytm dobowy i słabe punkty. Raz wlazłam do kurnika po ciemku, uzbrojona w latarkę i nożyczki. Jedną łajzę “zrobiłam”, odstawiłam na grzędę, skończyło się na marudzeniu, że “co to to to to, że ko ko ko ko ko”. Wzięłam drugą, lotki ciach, kura na grzędę… No i łajza spadła, zupełnie jakby po ciemku straciła nie tylko wzrok, ale i czucie w nogach, no i wtedy zaczął się Sajgon. Darcie mordy, panika, bicie skrzydłami, wszyscy na oślep zeskakiwali z grzęd, kurz, latające pióra i ogólna histeria. Tak że wiesz…
      Większość łajz śpi w kurniku, tylko ta stała ekipa nadrzewna, co przebujała się całą zimę na świerku, nadal tam rezyduje. Podcięłam gałęzie “temu świerku” do takiej wysokości, do jakiej sięgał sekator teleskopowy w moich wyciągniętych do góry rękach (czyli bardzo wysoko), ale to też nic nie dało. Mordy drą, że im ciężko, ale choćby miały jak dzięcioł wspinać się po pniu, to wejdą na pierwszą dostępną gałąź i siedzą. I srają pod drzewo. Nic już tam nie rośnie. Jak wykończą świerka, to się go wytnie, a wtedy… Znajdą sobie inne drzewo.
      Ja widzę jedno rozwiązanie: zostawić 10 kurczaków i góra 3 Rosoły, wszystkim podciąć lotki, a potem pozwolić im się rozmnożyć. Starzy nie będą się szlajać po lesie, to i młodych nie nauczą. Chyba. Choć w sumie – przecież te wszystkie kurczaki pochodzą z zewnątrz, te pierwsze 12 sztuk “stada zarodowego”, a one już po kilku miesiącach kombinowały jak by tu nawiać z podwórka, bo – jak wiedzą wszystkie kozy – u sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona ;)

    • zerojedynkowa

      Z tego co pamiętam ze studiów to ptaki hodowlane nie widzą przy światle w kolorze niebieskim. Wydaje mi się , że właśnie na fermach, żeby wyłapać wolnochodzące zapalano niebieskie światło i po prostu je łapano. Człowiek widział wszystko, a drób nie. Nie wiem tylko jak to jest z latającymi zielononóżkami…

    • kanionek

      3 x TAK!
      Już dawno mówiłam małżonkowi, że musimy im takie drapaki zainstalować (czyli ja kupić, małżonek zainstalować – on się zawsze śmieje ponuro, gdy w takich sytuacjach mówię “my musimy”…). Tylko szczoty muszą być twarde. No i jedną tylko mam obawę, że durne gwiazdy będą z nich włosie wygryzać i zjadać, a to przecież nie jest włosie, tylko plastik. Ale jak mi wpadnie w oko odpowiednia szczota, to biorę. Wiem, że ludzie montują takie na ścianach w koziarni, żeby kozy mogły sobie też boczki obczochrać (u nas czochrają się o drzewa i siatkę ogrodzeniową). A jak kilka tygodni temu wpadłam do koziarni ze szczotką dla psów, to mało mnie nie zadeptały, tak się każda pchała do tego czesania. Upały + stary podszerstek to jest zła kombinacja.

      • ciociasamozło

        https://www.jula.pl/catalog/gospodarstwo-domowe/sprzatanie-i-pielegnacja-odziezy/czyszczenie-na-mokro/szczotki-do-szorowania/szczotka-do-szorowania-nasadzana-na-trzonek-004446?gclid=EAIaIQobChMIqdCxmovw4gIVUeJ3Ch246gqkEAQYASABEgIzXvD_BwE
        To jest szczota “ryżowa”, znaczy chyba naturalna :)

        Są szczotki z czegoś takiego: “Włókna Palmyra (Bassina) – Pochodzi z palm rosnących w Indiach. Jest materiałem bardzo mocnym i twardym, idealnym do szczotek gospodarczych i szorowania”

        Ale zastanawiam się czy takiego naturalnego nie zeżrą chętniej.

        • kanionek

          “szczotka wytrzyma intensywną eksploatację” – no nie wiem, nie wiem… Gdyby napisali “testowane na kozach”, to co innego :D
          Ale dzięki, wygląda na właśnie taką, jakiej nam trzeba.

          • ciociasamozło

            Gdyby było testowane na kozach to już by była technologia kosmiczna zdolna do czochrania ogonów kometom ;)

          • kanionek

            Czochranie ogonów kometom… Jak romantycznie!
            Zwłaszcza w porównaniu z czochraniem grzbietów małpom. Znaczy kozom, oczywiście. Nie mam już takiego palca u stóp, który by nie był choć raz “wyprasowany” kozim kopytkiem. Pomimo tego, że do wizytowania koziarni zawsze zakładam albo kalosze, albo takie laczki-szybkobiegi, które dostałam od pewnej Eli.

          • Leśna Zmora

            Kanionek taki mroczny, Kata cytuje na blogu, a nie ma glanów :o ?

          • kanionek

            A daj pani spokój, kiedyś miałam (to było mniej więcej w czasach, gdy na Ziemi tworzyły się pierwsze pokłady węgla brunatnego), i bohatersko cierpiałam, a teraz to jestem wygodna księżniczka. Jak mnie coś uwiera i obciera, a do tego jest ciężkie i sztywne, to ja się żegnam. Tylko w miarę luźne łachy na grzbiecie, a jeśli obuwie jest obowiązkowe, to o dwa numery za duże i zrobione z waty najlepiej :D

          • kanionek

            Te moje “glany” to były oryginalne wojskowe trepy, podkuwane gwoździami od spodu. Jeden ważył chyba z 5 kilo, i to bez sznurówek. Wkładka w środku była tak twarda i sztywna, że chyba z drewna ją szewc strugał (przypominam – to były czasy bardzo minione!), i doprawdy nietrudno było, idąc w tych butach, utrzymać minę odpowiednią do słuchanej muzyki i wyznawanej ideologii :D (Chociaż wtedy akurat byłam punkiem. Podobny każdy zaczyna od punka, a dopiero później przychodzi prawdziwa depresja).
            W każdym razie – jeśli ktoś nadal nie wierzy, że świat jest zły, to niech sobie kupi na OLX buty wojskowe z czasów Jaruzelskiego. Gorzkie łzy i nieznośny ból istnienia – gwarantowane.

          • Leśna Zmora

            Kozie kopytka są zdecydowanie sztywne, doliczając resztę kozy, to ciężkie też :P . To może nie glany, ale jakieś buty BHP ze stalowym noskiem?

          • kanionek

            Mam gdzieś takie. Stalowy nosek, antypoślizgowa podeszwa, wszystkie fajerwerki. Są sztywne jak ja na imprezie integracyjnej, a do tego sznurowane, więc nie da się w nie szybko wskoczyć w razie potrzeby. Dajcie sobie spokój – po prostu urazy kończyn, tułowia, głowy (w tym psychiki) są wliczone w cenę biletu za hodowlę kóz :D

          • Leśna Zmora

            Ale to, że nie możesz iść na basen (chyba że w stroju dla muzułmanek), żeby nikt Ci nie próbował założyć niebieskiej karty i masz poobgryzane włosy to jedno, ale uszkodzona stopa to już zupełnie inny poziom nieszczęścia.

            Musi być coś takiego a la crocsy, tylko z usztywnionym noskiem.

          • ciociasamozło
          • Leśna Zmora

            Ciociu, mnie bolą stopy od samego patrzenia na to…

          • kanionek

            To są doskonałe buty! Doskonałe w charakterze wymówki, żeby się z miejsca nie ruszać :D

          • Olika

            A takie? https://bhp-24.pl/sandaly-welurowe-urgent-302?gclid=Cj0KCQjwo7foBRD8ARIsAHTy2wklI3NbxNKgzTz8oC1dXgRQFweclSy91wH80YWotkz9FaufuOM2rFYaAs0aEALw_wcB moze nie ladne ale mąż moj ma podobne na działce i twierdzi ze wygodne i dobrze chronia palce

          • kanionek

            O, to właśnie o takich mówiłam, że mam, tylko moje są w wersji pełnej, nie sandałowatej. I one są potwornie sztywne! Ale może nie odkryję Ameryki gdy powiem, że mężczyźni też są twardsi i może dlatego inaczej odbierają takie obuwie. Małżonek potrafiłby chyba i w tych drewnianych chodzić, a mnie, jak tę księżniczkę na ziarnku grochu, wszystko uwiera ;)

      • Leśna Zmora

        Jakie mądre kanionkowe kozy, wiedzą, że czesanie jest dobre. Ja jedną z moich muszę czesać (ma puchate futerko i po zimie wyglądała wyjątkowo tragicznie z wyłażącym podszerstkiem), to trzeba było ją przekupić duuużą ilością chlebka, żeby w ogóle przyszła i chciała choć chwilę stać spokojnie. Nie wiem skąd u nich przekonanie, że grzebieniem będą podrapane do mięsa, przy obcinaniu kopytek na pewno mi się ręka omsknie i obetnę całą nóżkę tak gdzieś w kolanie, a każde opakowanie maści do smarowania kóz zawiera kwas solny i opiłki metalu.

        Może by tą szczotkę trzeba posmarować czymś niedobrym, żeby po pierwszym ugryzieniu sobie odpuściły? Tylko powstaje pytanie, co by było tą substancją niedobrą dla kóz…

        • kanionek

          To chyba przychodzi z ilością kóz – z początku nowe kozy nie wiedzą po co mi szczotka i na wszelki wypadek podchodzą do niej nieufnie. Potem patrzą, jak inne kozy są czesane, z ciekawości podchodzą, a gdy drapnę je raz czy dwa po pleckach, to już wiedzą, że warto.

          Zmoro! Dziękujemy za kolorowe wiadraaa! Przepiękne, solidne, tylko jeszcze – jak je zamontować?! Czy Ty takich używasz? Jeśli tak, to proszę, podpowiedz :) Bo widać, że są do wieszania, ale małżonek mówi, że ciężar wiadra + wody oznacza, że montaż musi być dobrze zakotwiczony w ścianie, do tego jakaś poprzeczka, i że to trzeba trzy razy dobrze przemyśleć, co kozy mogą z tym zrobić ;)

          • Leśna Zmora

            To już sama nie wiem, czy wolę walczyć z 1 kozą, która nie chce być czesana, czy z 20, które chcą…

            Wiadra są z myślą o Żółtym – skoro moje kozy mają takie już długo i jeszcze nie popsuły (tylko trochę poskrobały zębami), to może i atak żółtego krokiecika radości wytrzymają ;) . Fajnie, że się podobają. Wg producenta tam przy wkrętach może przeciekać, ale moje już od dawna trzymają szczelność.

            Ja je stawiam na ziemi, ale zaczepiam haczyki o poziomą poprzeczkę w balustradzie między zagrodami, tak żeby nie podróżowało po całej zagrodzie. Chociaż jak je po prostu postawię pod ścianą, to też w miarę nie zmienia położenia. Niestety wtedy wiadro jest na wysokości idealnej pod kozim ogonkiem, więc zdarza się, że całe wiadro jest do wylania, bo którejś rogaciźnie zamarzyło się skorzystać z water closet…

            Zdolności inżynierskie Małego Żonka już były nie raz pokazane na blogu, to myślę, ze wykombinuje takie coś, że się nie urwie nawet jak Pacanek wskoczy do wiadra.
            Tak sobie myślę, jak chcecie zrobić jakieś super mocowanie na wiadro, to może poprzeczka tylko taka do stabilizacji, a nie wieszania, a wiadro by się opierało na półeczce pod spodem? A pod półeczką takie wsporniki po przekątnej. Eh, chciałam dobrze, a jeszcze Wam narobiłam roboty z robieniem super mocowania na wiadra ;) .

          • kanionek

            No nie wpadłam na to, że SZEŚĆ wiader jest dla Żółtego :D Ona jest spora, ale to jeszcze nie smok wawelski!
            Jeszcze nie…
            Ale dobrze gadasz, i coś się wymyśli (“się…” – westchnął ciężko małżonek).

            A w koziarniach “zupa na groszku” to normalka. Nieważne na jakiej wysokości jest wiadro, uwierz, i tak nasrają. One to chyba robią specjalnie. Zresztą – czego one nie robią specjalnie nam na złość? :)

          • Leśna Zmora

            Na pewno na złość, inaczej się nie da wytłumaczyć że takie rzeczy się zdarzają tylko przy wiadrze pełnym czystej wody. Jakieś resztki na dnie, które tak czy siak zaraz musiałabym wylać – meh, to nie warte żeby na to nabobczyć.

  • kanionek

    Mamy niewiarygodnie ciepłą noc, po najgorętszym dniu w tym roku. Świetliki nie żałują prądu i szaleją po lesie, tańcząc w fosforyzujących zalotach. Od północy jeszcze jasno, od zachodu grzmi. Korony najwyższych sosen już lekko głaszcze wiatr, zwiastun nadciągającej burzy i zmieniającej się aury, ale na dole powietrze wciąż czarne i gęste jak ta zupa z kaczki. Kozy dyszą ciężko i stoją w miejscu jak zaklęte w kamień, więc musimy lawirować pomiędzy nimi, z małymi koziołkami w objęciach. Jeszcze tylko 300 kilogramów i do domu. Derkacz za płotem nakręca w nieskończoność mechanizm starego zegarka, i będzie tak kręcił do rana. Wytrzymujemy na nogach jeszcze trzy minuty, żeby wchłonąć to wszystko, co kiedyś z otwartym dziobem podziwialiśmy godzinami. Teraz leje się z nas pot, bolą krzyże, powieki skrzypią jak stare wycieraczki, i myślimy już tylko o tym, żeby wrócić do domu i nie musieć robić nic. Jakim cudem nie umiałam kiedyś dostrzec, jak piękne może być NIC?
    Dobranoc, Drogie Kozy. Jutro będzie le… Chłodniej :)

    • Jagoda

      Aż wyszłam sprawdzić, czy na tym krańcu Warmii też tańczą świetliki… ano nie. Tylko lampki solarne z Leroya (po 1,98 zeta za szt) oddają zebrane za dnia światełko. Jest pochmurno i też wieje dając nadzieję na deszcz. Chociaż mam wrażenie, że mój deszcz spadł około 20 w Dobrym Mieście.
      Dobranoc.

  • lenadajcz

    Minęła czwarta godzina jak czytam i oglądam. Szkoda, że się skończyło. Ta Obora jest jak odświeżający wiaterek w upały, kocham Was i podziwiam Siłaczy Kanionka i Małego Żonka. Pozdrawiam wszystkie kozy.

  • MoniczkaBiedroneczka 1978

    Bardzo interesujący oraz wyczerpujący temat artyukuu. Jak chodzi o krokieta moim zdaniem jak Pani da mi troszkę więcej jedzenia to przytyje. Pomysł bardzo dobry, testowałam na sobie. Pozdrawiam MoniczkaBiedroneczka 1978

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *