Obożeobożeoboże, czyli obożejezusmaria! (plus dodatki)
11 marca 2015, około godziny jedenastej, Tradycja udowodniła, że nie jestem skończoną wariatką (tylko taką dopiero rozpoczętą) :)
Oto przed Państwem córeczka mamusi i syneczek tatusia:
Fotki robione w niespełna godzinę po porodzie, więc rodzeństwo jeszcze trochę mokre. A tak poza tym, to mam pełne ręce roboty, więc:
12 marca 2015
Minęła zaledwie doba od porodu. Weźcie mi powiedzcie, JAK one się zmieściły w Ziokołku? Nawet Ikea nie potrafi tak spakować towaru.
Kolejna zaskakująca rzecz – choć od rana biegam i podtykam Królowej Matce rozmaite frykasy (brakuje jej tylko ptasiego mleczka i plastra miodu od dzikich pszczół, ale wszystko jeszcze da się załatwić), ta zaczęła domagać się wypuszczenia na wybieg. I co powiecie? Tradycja w dobę po porodzie, z podczepionym z tyłu baniakiem mleka, biega i skacze jak młoda kozica górska, a myszy w tym czasie grzecznie śpią zawinięte wokół siebie:
Po godzinie jednak zestresowany stajenny zagonił matkę z powrotem na porodówkę, a myszy rozkosznie ziewnęły i przyssały się do stołówki. Innymi słowy – wszystko działa, gra i buczy, a nawet beczy. I cycki dzisiaj już równe, co ja i moje kolana oraz łokcie zauważamy z niemałą ulgą. Zgodnie więc z poradami Starszyzny Wioskowej zamrożę wczoraj zdojoną siarę “na wszelki wypadek”, gdyby taki wypadek miał nastąpić w przyszłości. Przepraszam też wszystkich, że nie odpowiadam od razu na komentarze, i że nie na wszystkie – jeszcze nie wróciłam do normalnego trybu funkcjonowania, ale cieszę się, że tak nam kibicujecie :) A teraz przygotujcie chusteczki, cygara, wódkę, czy co tam komu potrzebne do zmetabolizowania nadmiaru szczęścia, bo nagrałam dla Was słit filmik:
Wiem, że za krótki, ale chciałam zamieścić materiał o jak najwyższej jakości. Ładował się na serwer całe 40 minut.
Stay tuned!
Pierwsza! Matka chrzestna!! Oesuoesooesu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
O raju, szaleństwo stało się ciałem!
Oddychaj, Monia, oddychaj. Nie przyj. Oddychaj.
O, kozi raju, jakie one cudne. me, me, cip cip do cioci.
To jak maja na imię? Sanki, zdrobnienie od Sunny? NO I KTO WYGRAŁ?!
Ale sie wzruszyłam! Gratulacje i buziaki dla Wszystkich w Oborze! Oboże!
Łomatko ! Gratulacje dla szczęśliwej mamusi ! Ale cudne saneczki :)
I co na to Pan Mąż ? Było wyśmiewać przenikliwego Kanionka ? :)))
A to się sprawił chwacko Andrzejek !
Ano pan Mąż wyjątkowo się udzieli i przyzna, że na Kanionka to jednak nie ma bata. Wiedział z zadziwiającą dokładnością co się wydarzy, pomimo braku doświadczenia w tej materii.
Doświadczenia Kanionkowi brak, ale wiedzę ma w małym palcu. Pan Mąż jest proszony o rozgrzewanie dłoni ;-). Ciekawe, jak długo Kanionek będzie mówił: a nie mówiłam :D
Tradycjo, gratuluję, jesteś wielka! Kanionku gratuluję, cudowne koziołki masz, a małżonek niech rozgrzewa dłonie do dojenia :-D
Obozeboze, dopiero zajrzalam do Obory i malo nie zemdlalam!!!!! Jezu, jakie cudne te SANKI! I DWOJE ICH NAWET!!!! Gratulacje, Tradycjo i Andrzeju! I Tobie Kanionku. I nam wszystkim z Obory. Lece do monopolowego po “pepkowe”. Na zdrowie Oboro!!!
To teraz kolej Ireny i Bożeny, Andrzejek raczej im nie przepuścił :-D
Oboże, oboże, oboże i hurrrrra! Też dopiero zajrzałam i taki znienacek. Kanionku z mążem, Ziokołku z Pecikiem, gratulacje!!! Jejuny, jakie one śliczne!!!
Piękne koziołki:-) Wypisz, wymaluj mama i tata i do tego parka :-D Musisz być bardzo szczęśliwa. Taka niespodzianka :-) Gratulacje!!!
Prześliczne marcule! Jakie różowe uszka!
Mogę tylko powiedzieć z zachwytem NASZĄŚCIE ….
Łomatkozłojcem i z córką! Jakie przecudne! Najcudowniejsze!Nasze!Prześliczne!
Kanionku – Wielki Kanionku – gratulacje!
Cudne maleństwa. Gratuluję.
Gratulacje dla szczęśliwych mam!!! Ależ jestem ciekawa, czy zdążyłaś na czas, Kozia Mamo, tzn. Kanionku :-)
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Jupi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PRZESLICZnE!! :-) Gratuluje!!
Prześliczne,wzruszające kozunie.Podwójna radość.gratulacje.
Kanionku, pierwszy raz piszę, choć czytam od dawna. Ale teraz się powstrzymać nie mogę. Gratulacje!!!
O Matko! Dosłownie i w przenośni!Jakie one cudne!Tyle szczęścia na raz.Nasza mała Księżniczka została mamą, a Kanionek to nie wiem drugą mamą?, babcią ?, ciocią ? Tak czy inaczej ogromne gratulacje dla bohaterki (-ek) dnia dzisiejszego i dla mistrza drugiego planu Andrzejka.Toż się spisał chłopak. Spokojnej nocki dla Was wszystkich i czekamy czekamy na foto i mnóstwo wiadomości.
Łomatkozcórkąisynkiem!!!!!!
Jakie pięęęękneee SANKI!!! Cztery kopytka na każdą płozę :))))
Gratulacje!!!
– dla Mamusi z wiadomych względów,
– dla Tatusia, że mały ale wariat,
– dla Kanionka, że nie jest wariatką i przeżyła i była w stanie wyjść z koziarni, żeby nam oznajmić Wielką Nowinę,
– dla Męża Kanionka, że przeżył przeżycia Kanionka :))))
– dla tych co najbliżej obstawiali, że maja nosa,
– dla nas wszystkich, że … a dlaczego nie?
Ciociasamozło, ujęłaś to tak, że chcę Cię na swego adwokata, jakby co ; ) Abo pi-era bardziej ))
Sliczne… dwojka… i mama taka dzielna… Dziewczynka biala, chlopak wdal sie w tate. Gratulacje, Kanionku. Szesc koz to juz male stado. Pierwszy przychowek. Mam nadzieje, ze Tradycja ma mleko i karmi bez problemu. Czekamy cierpliwie.
Owpyteńkęjapierdziualeczadzik! Kanionek, jesteś WIELKA!
Poryczałam się ze szczęścia :D
Dałyście radę dziewczyny, chłopakom też się należą gratki. Wszyscy stanęli na wysokości zadania :)
A my teraz jak te ciotki i wujkowie będziemy cmokać i cipcirić nad małymi koziołkami :D Piękna nam się wiosna zapowiada!
O kurczę. Po takim tytule bałam się zajrzeć ( że coś się stało), a tu takie cudeńka się pojawiły. Gratulacje dla wszystkich uczestników “błogosławionego poczęcia”. Będą serki?
Dobre myśli dla koziej rodzinki :)
Gratulacje:) sa przesliczne! Gdzie Tradycja je pomiescila, to nie wiem:)
No już jestem, światło w koziarni zgaszone, a ja nadal świecę! Kozy moje najlepsze, te znane i te nowe, dziękuję Wam za ten odzew, wzruszyłam się po raz drugi tego samego dnia :) :) :)
Będzie na razie krótko, bo zjadłam dziś tylko pół banana i dwie tabletki, więc coś tam na ruszt wrzucić muszę. I będzie chaotycznie, bo TAKA JESTEM ROZTRZĘSIONA!
Po pierwsze – Tradycja i małe myszy mają się dobrze. Córeczka jest zdecydowanie mniejsza od syneczka, może jutro uda mi się ich zważyć. Dopiero po dziewięciu godzinach od porodu Królowa Matka wydaliła resztki łożyska, więc mam też za sobą telefon do pani weterynarz od bydła. Obydwie myszy uparły się ssać z jednego cycka, opróżniły go praktycznie do zera, a drugi wisiał taki biedny, niechciany, napompowany jak balonik Prosiaczka i smutny jak pasztetowa na weselu, że nikt go nie chce.
Będąc uzbrojona w wiedzę absolutną o porodach, wymionach i siarze, a do tego zapewniona przez panią od bydła, że dobrze wiem co robić, około godziny osiemnastej padłam przed Tradycją na czworo i odbyłam przyspieszony kurs dojenia. Jeśli przez “dojenie” rozumiecie garście pełne napompowanych mlekiem strzyków, to powstrzymajcie wyobraźnię. Tradycja ma strzyki wielkości skuwki od długopisu i doi się ją za pomocą… dwóch palców. A siara leci przez otworek o średnicy niewidocznej ludzkim okiem ;) W godzinę udało mi się wydoić 200 ml, raz też udało mi się namówić Braciszka, żeby spróbował z tego pasztetowego cycka, i koniec końców wymię się w miarę ładnie wyrównało. Zobaczymy, co będzie jutro.
Tradycja jest wspaniała – przemawia do tych myszy takim czułym głosikiem, że normalnie łzy z oczu wyciska, a one gramolą się do niej jak dwa pijane pająki. I w ogóle nie protestowała przy tym moim dojeniu, a siarę trzymam w lodówce, na wypadek gdyby jutro miała się przydać. Temperatura moich policzków osiągnęła już chyba z 60 stopni i mogę sobie na nich jajka usmażyć. Wspominałam, że będzie chaotycznie?
I co ja jeszcze… Aha. Zanim wszystko się wydarzyło, byłam u Tradycji jakoś krótko po dziesiątej. Oprócz braku wyczuwalnych więzadeł nic nie wskazywało na rychły poród. Wróciłam do niej o 11, a ona właśnie wylizywała młode :) I ja tam szłam, niczego w tym guście się nie spodziewając, z naręczem świeżego sianka, i gdy te myszki zobaczyłam, myślałam że padnę na zawał! Pobiegłam po małżonka, który już się szykował do wyjazdu do miasta, i jego mina, gdy zobaczył TO WSZYSTKO, była bezcenna :)
Ale może opiszę to wszystko po kolei, jak się należy, w następnym wpisie?
Kanionku, jesteś bardzo, bardzo dzielna. I mądra. I zdolna! całe 200 ml zdoiłaś!
A Tradycja chyba specjalnie celowała, żebyś się nie denerwowała wpatrując się w to co wyłazi spod ogona (albo, żebyś jej nie przeszkadzała w chwilach intymnych ;) )
Śpijcie dobrze!
Kanionku i Tradycja trafiła sama na porodówke, czy wczesniej ją tam ulokowałaś zapobiegliwie? I jak zachowuja się pozostałe Kozy wobec tych małych?
Tyle pytań, tyle pytań… Poczekam na kolajny opis :-)
A nie, zapomniałam napisać, że na porodówce to ona była już od wczorajszego wieczora, gdy tylko wymacałam zdecydowaną różnicę w napięciu tych okołoogonowych więzadeł. I na razie nie miała styczności z resztą kóz – one do niej zaglądają przez to przepierzenie (Bożena bardzo dużo do Tradycji gadała dzisiaj, może jakieś porady macierzyńskie od bardziej doświadczonej?), ale przez kilka dni Ziokołek z myszami zostaje na porodówce. Ona w ogóle nie spuszcza oczu z tych szkrabów i nie chce odejść od nich dalej, niż na metr! Nawet podczas wieczornego posiłku co chwilę odrywała głowę od korytka i sprawdzała, czy małe w pobliżu :)
Kumy, znacie ten dźwięk piszcząco- jęczący, co go wydają TYLKO KOBIETY, jak zobaczą jakiekolwiek nowo narodzone stworzenie. Ja właśnie go wydałam.
GRATULACJE…eeee WSZYSTKIM…coś z głową nie teges z radości
Kochana koza! Poczekała aż wyjdziesz…:)
Tak, ona chyba lepiej ode mnie wiedziała, co robi ;) Choć przez pięć minut miałam do siebie żal, że jednak nie sterczałam tam non stop. Ale teraz to wszystko nieważne :)
Kanionku, odpocznij, ochłoń, a potem nam to wszystko dokładnie opisz, i zdjęcia chcemy :-)
Oj chyba najpierw zdjęcia będą, a opis to dopiero jak mi się z powrotem klepki w mózgu poukładają. Jak zasnąć z tętnem 120? Nawet małżonek się przyznał, że kilka razy oglądał te zdjęcia, które Wam wrzuciłam, bo nadal nie może uwierzyć.
Że się tak powtórzę: łomatkozłojcem! Ale emocje!
Pykczers! Pykczers!
Będą, będą :)
Niegasnące :D
Ja się do tego przygotowywałam psychicznie. Chciałam być opanowana i profesjonalna. Ale nie wiem, może jutro? Dziś jestem na haju :D
OOOOooo jaaaaaa cięęęęęę!!!!!!!!!
Ziokołki juniory! Pecikowo-tradycyjne!!!!
Gdyby nie uszy, to bym się szczerzyła dookoła!
Aż z tej radości pokonałam ostrą niepiśmienność napadową! (bo nie myślcie sobie, że nie czytam! Czytam! Wszystko! Codziennie! Belfer czuwa!).
Lecę donieść Barbarelli
niech się nie ceregielli
niech zerwie się ze stołka
podziwiać sanki Ziokołka!
Bożebożebożeboże (nic mi nie pomoże)
OJezusMaryja (całkiem mi odbija!)
Ziokołki!!!!!!! :))))))
:D :D :D
Czyli, jak rozumiem, egzamin na “prześliczność” zdały na piątkę?
piątka z plusem za “prześliczność” i szóstka za “przesłodkość” :D
Ojejajejajeja!!!! Gratuluję Kanionkowi, Rodzicom i całej Oborze! O Boże!
Ale się cieszę! Oczywiście, że się poryczałam…
Ja też :) Gdyby nie to, że mam w swoim folwarku jeszcze inne zwierzęta, naprawdę nie wychodziłabym z koziarni!
No rok kozy jak nic :-)
Śliczności <3
Aż chłop przyszedł zobaczyć do czego się tak szczerzę i jak zobaczył to poszczerzył się ze mną. Przecudnej urody masz koźlatka Kanionku.
Dziękuję, przekażę rodzicom ;)
A niech mnie!!! O mateńko!!! Faktycznie miniaturka Tradycji i miniaturka Pecika vel Andrzeja :-)
No i tyle widzieliśmy Kanionka ;-)
A ja siedzę i patrzę i patrzę i patrzę :-)
Jutro mam nadzieję wrzucić więcej zdjęć – maluchy wieczorem były już suche i puszyste, ale w ciągłym ruchu, a fotki z fleszem w wieczornym oświetleniu koziarni nie wychodzą najpiękniej.
ale mnie to całkiem wystarcza Kanionku, co wchodzę to patrzę, i patrzę i patrzę i oczy mi się śmieją i rogal na gębie :-)
Zamiast zdjęć wrzuciłam filmik – rogalik z lukrem gwarantowany :)
Woooooow! Alleluja, o borze zielony, jakie cuda w tej Oborze, jakie piękne saneczki!! (oddychaj mitenki, oddychaj):D Pecik nie wyprze się synka, a Ziokołek córeczki :D
Ciekawam, która z Kóz wstrzeliła się w datę narodzin? Ale będą chrzciny! Cała Obora przez tydzień pijana :D
I chciałabym zobaczyć minę Kanionkowego Pana Męża, gdy usłyszał nowinę :D
Gratulacje!!!!
Sprawdzałam tabelę zakładów – nikt nie przewidział tak wczesnego rozwiązania, a najbliżej była Pluskat, która obstawiała 19 marca.
Gdy małżonek usłyszał, to tylko zdębiał, ale gdy ZOBACZYŁ, to miał na twarzy wszystko – niedowierzanie, szok, radość, głupawkę, wzruszenie, znów niedowierzanie… Bo ja byłam pewna od kilku tygodni, a dla niego to wciąż mieściło się w kategorii “cud” ;)
W takim razie Pluskat dostapi zaszczytu wyboru imion. Oficjalnie peklam z zazdrosci;))
Ja po prostu dodalam piec miesiecy od zawiadomienia o slubie, ale co dzieci robily wczesniej, tego nikt niewie.
Jako że niczym Kasandra wywieszczyłam, że będą 2 koziołki różnej płci, to teraz mówię Ci Kanionku – zacznijcie powiększać koziarnię, bo zanim minie pół roku obecna stanie się za ciasna!
Mitenki, proszę natychmiast przestać wieszczyć :D
No tak, mam obecnie parę dylematów pod tytułem “co dalej” i jak to wszystko zorganizować, żeby mi Ziokołek i dwie przybrane siostry zaraz znowu w ciążę nie zaszły, a i synek przecież będzie zdolny, po tatusiu. Gdy we wrześniu przywieźliśmy Andrzeja, ważącego bodaj 11 kg, godziłam się z myślą, że pierwsze wykoty będą w 2016 roku. Czyli miałam dużo czasu. Ale o tym będę myśleć za chwilę, bo teraz jeszcze nie jestem w stanie ;)
Ja w dalszym ciagu jestem w szoku, bo nie potrafie sobie wytlumaczyc, gdzie sie te podwojne Sanki zmiescily w Tradycji?!
@ Lidka, też się nad tym zastanowiłam, gdy już opadły pierwsze emocje. Patrzyłam na zdjęcie Tradycji z małymi i nie potrafiłam sobie wyobrazić Saneczek w środku :D
A może Bożenka skorzystała z okazji i jak kukułka podrzuciła Tradycji te drugie Saneczki?
Kanionku, sprawdź jak się ma talia Bożenki :D
Musiałaby je przerzucić nad drzwiami do porodówki :D
A talię Bożenki też sprawdzam. I więzadła. Irenki też. I powiem Ci, że ten Twój biznes mógłby jednak wypalić ;) A czarnego kota mogę Ci zaoferować na dobry początek – to znaczy te białe miejsca na łapkach, twarzy i podgardlu to mu flamastrem skasujesz, i już będzie odpowiedni :D
@mitenki
Z mojej pracy dzis nici byly, bo ja juz od poludnia “zubrowke” pije. Na zdrowie, podwojnym Saneczkom!
Lidka – ja też nie! One muszą być w środku poskładane jak scyzoryk.
OK, muszę się wyspać, bo jutro nowy, emocjonujący dzień z nowymi koziołkami :)
Właśnie miałam zainwestować w szklaną kulę i czarnego kota a tu nie chcą moich usług, eech i nici z biznesu…
Łomatko! Gratulacje! A ja nie wierzyłam :-) Czytam po cichutku (z wyjątkiem kóz na drzewie) i tak kibicowałam nienarodzonym sankom Ireny, że teraz postanowiłam nie dać się wkręcić. A tu prosz!! Mądry z Ciebie Kanionek :-) Gratuluję i rozpływam się w zachwytach. To najbardziej wzruszające zdjęcia z porodówki, jakie widziałam. Dobra – z wyjątkiem własnych dzieci ;-)
Wzruszenie odebrało mi jasność umysłu, przecież pierwsze sanki miały być Bożeny!
I jeszcze mnie nurtuje, czy Kanionek został babcią, mamą, czy kim? bo tyle samozwańczych cioć to nie ma nikt :-)
O, akurat Tobie odpisywałam ws. Bożeny :)
Ja? Ja tu z założenia, od początku jestem głównie stajennym ;) Karmidełkiem, poidełkiem, sprzątaczką i dystrybutorem przekąsek. Mi tam pasuje :)
A może w kozim świecie jestem takim odpowiednikiem luksusowej bony? Pupkę podetrze, nosek wysmarcze, mamusi do cycka przystawi…
Dziękuję, Aga :)
Zapewne Bożeny sanki masz na myśli, wiesz, tej baryły z rogami ;) Ja to sobie już wybaczyłam i wytłumaczyłam tak: gdy braliśmy Bożenę (i Irenę i Pecika), to był szkielet na czterech kopytkach, plus ogromny brzuch. Nawet pomagierzy Boskiego Farmera rzucili wtedy hasło: “o, a ta gruba to chyba kotna jest”. No i Bożena miała wtedy coś w rodzaju wymienia, więc wszystko do kupy sobie złożywszy uznałam, że ciąża Bożeny wielce prawdopodobną jest. Wymię jednak było pewnie w fazie zasuszania po wiosennym wykocie, a że gruba? No cóż, to jej zostało do dziś ;)
A Tradycję mam od maleńkiego kredensika i szczegóły jej anatomii znam jak własne żebra i trzeszczące kolana. I pewnie dlatego zauważałam subtelne zmiany – zanim zaczęła paradować z cyckami na wierzchu, zmienił się wygląd jej “obszaru podogonowego” i choć nie umknęło to mojej uwadze, uznałam, że nie jest warte jęczenia na blogu. Pojawienie się cycków i “rybek w brzuchu” to był, że tak powiem, przełom i już prawie pewność. Stuprocentowe przekonanie dały mi zdecydowane kopniaki z wnętrza mroków Tradycji ;)
Ale jak tak patrzę na te patyczaki, które z niej wyszły, to wciąż jestem pod wrażeniem – jak one były poskładane, że się tam zmieściły? Sądząc po rozmiarach brzucha, Bożena powinna nosić pięcioraczki.
Ja Cie podziwiam, Kanionku, za opanowanie, bo ja bym teraz oka nie zmruzyla…
Lidka – POŁOŻYŁAM SIĘ, ale nie powiem, żebym szybko zasnęła. Zbyt dużo koziołków fikało mi pod powiekami ;)
Ale slodziaki! I toczka w toczke rodzice: chlopczyk jak Andrzej, a dziewczynka z rozowymi uszkami to istna Tradycja:)
No, Kanionku, gratuluje:)
A przychowek przy okazji jest jak kwit poswiadczajacy Twoje zdrowie psychiczne:)
Pozdrowienia dla niewiernego Malego Zonka;)
Szkoda wielka szkoda, ze jego miny nie mozna bylo uwiecznic jakos – no chyba, ze nadal ma ten sam wyraz twarzy, w takim wypadku strzelaj z ukrycia fote!;)
Lidko, naprawde sadzisz ze Kanionek da rade oko zamknac?:)
Taaaaa, ja nie mysle, ze Kanionek spi. Chyba, ze w koziarnii…
Nikt wazny – dzięki :)
No właśnie – ta mała to takie deja vu. Za miesiąc będzie pewnie wyglądać dokładnie tak, jak Tradycja, gdy do nas przyjechała. Będę miała dwa Ziokołki :D
Małżonek już się nieco oswoił z “niemożliwym” i nawet lubi sobie wpaść do koziarni i popatrzeć. I oczywiście będzie kibicował małemu demonkowi ;)
Nie mogę się napatrzeć na te minikózki i banan z gębusi nie schodzi :))))
Korzystając z tego, że wszyscy już śpiom (i nikt nie zaprotestuje, zwłaszcza Pluskat :D) pozwolę sobie wysunąć 2 propozycje imion dla Saneczek:
1. jako że urodziły się 11 marca, to zgodnie ze starym polskim zwyczajem (i moim kalendarzem) przyniosły sobie imiona: Konstanty i Ludosława – dla przyjaciół Kostek i Ludka
2. Śnieżynka i Jędrek (uzasadnienie chyba nie jest konieczne)
Kot po delikatnym retuszu jak najbardziej się nada, ale Kanionku nie chce mi się wierzyć, że rozstałabyś się z kotkiem Kotkiem :D
Nie wszyscy spiom. Ja tez zdjecia ogladam i uwierzyc w dalszym ciagu nie moge. Saneczki pluszowe i sliczne. A na czole Pecika Juniora juz widze zarys grzywki.
Nadac imiona wypadaloby szybko. Z wlasnego doswiaczenia wiem, ze pierwsze imie , ktore przyjdzie do glowy- zwykle najbardziej trafne. Sniezynka i Jedrus ladnie…
Lidka – imiona ładne, i owszem, ale obawiam się, że Śnieżynek z Tradycji może jeszcze trochę wyjść (mówię o dalekiej przyszłości), i pewnie będą nie do odróżnienia ;) Nie wiem, nie wiem jak to będzie z tymi imionami. Na razie patrzę i myślę :) Co prawda nikt nie trafił z datą narodzin, ale ktoś tu sugerował, że skoro Pluskat była najbliżej, to powinna mieć prawo nadania imienia. I co teraz, drogie Kozy?
A wiesz, Lidka, że Mały Andrzej nie tylko z wyglądu do tatusia podobny? Charakterek było w nim widać i czuć już w kilka godzin po porodzie ;)
Nie mów!? Obsikał sobie grzywkę? ;)
Żeby grzywkę! Na buty mi nasikał :D Te same, zielone :)
Buty przegrały walkę z przeznaczeniem – Andrzej przekazał w swoim kodzie genetycznym wyraźną informację dla syna: sikaj na zielone buty, a udowodnisz, żeś moich lędźwi owocem.
Ale co tam buty, Antoni miał dziś “bardzo rzadki przypadek”, sprawę niecierpiącą zwłoki, i załatwił ją na swój siennik, więc teraz śpi na podłodze, a ja miałam jeszcze więcej roboty, niż zwykle. Emocje związane z koziołkami i dodatkowe atrakcje ze spóźniającą się dostawą karmy dla psów zaś sprawiły, że łeb mi pęka jak kokos kopany po gruzowisku. Przed chwilą wróciłam z koziarni, gdzie dobre piętnaście minut po prostu leżałam na słomie w porodówce, a kożlątka trenowały na moich półzwłokach nowe umiejętności – wspinanie się i skakanie. One mają wszystko takie delikatne! Te kopytka filigranowe :) Mogą mi skakać po pękającej głowie, a i tak działają jak kompres :)
Pluskat, dawaj! :)
A Kanionek i tak nieoficjalnie razem z małżonkiem nadadzą małym tysiąc imion ;)
Czo mie ta wtyczka robi, no!
Zeroerha – mój małżonek pewnie nazwie ich Ogarek i Nieogarek (bo mały jest bardzo ogarnięty, a mała nie bardzo…) :D
Nie no, co Ty. I jak ja bym się w tym wszystkim potem połapała? Ja już z własnym imieniem w piętkę gonię i sama o sobie mówię “Kanionek”. Czasem się zastanawiam, co o nas w sklepie ludzie myślą. Gdy np. małżonek woła: Kanionek, coś ty za herbatę WZIĄŁ?
“Są takie dni w tygodniu”, że chętnie bym się z nim rozstała :D
Ale ze mnie ofiara – odpowiadam na komentarze jadąc od końca i myślałam, że Śnieżynka i Jędrek to Lidki propozycje – przepraszam :)
Konstanty i Ludosława… Konstanty, syn Tradycji. Ludosława, córka Tradycji. Nie kuś, Mitenki ;)
Ekhem, no ja rozumiem, ze mnie nie liczysz z wiadomych powodow, ale Lidka przeciez NIE SPI!
Nikt wazny – no właśnie, jakie to są powody? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale co mnie to – ja już jestem co najmniej na trzeciej kondygnacji :D
A imiona naprawde fajne, oba warianty:)
Nie spie, nie spie i pewnie dzis pozno nie zasne. I teraz tylko 6 godzin roznicy miedzy nami, bo tutaj juz zyjemy na czas letni.
@ Lidka
to u Ciebie jest po 9 rano? Czy po 21?
Zima wciąż trzyma, czy ustępuje wiośnie?
I jak Twój pieson?
Czasem mam białe noce i zasypiam dopiero nad ranem na trochę, a później w pracy wlewam w siebie kawę wiadrami usiłując nie zasnąć na biurku.
@ Nikt ważny
Z jakiego to niby powodu się nie liczysz Szanowna Kozo z Obory Kanionka, jak się liczysz?!!
Gdy zaczęłam pisać, to ani Twojego komentarza ani komentarza Lidki jeszcze nie było :) a zdarzyło mi się już kilka razy w trakcie pisania z ciekawości odświeżyć stronę i mój komć poszedł w kosmos…
O, mnie sie tez tak zdarzylo pare razy. A parokrotnie nie moglam w ogole wejsc na strone i wyswietlal mi sie komunikat:”server overloaded”.
WSZYSTKIE KOZY sie licza.
@mitenki
Do tylu 6, 21:23. Wtedy kiedy Wy, Kozy juz prawie wyspane jestescie, ja sie dopiero klade spac. Fajny wynalazek ta Ziemia, no nie? ;)
Ja mam czesto biale noce. Czasami poprostu jestem tak zmeczona, ze nie dam rady usnac. Musze najpierw odpoczac.
Wiosna powoli skrada sie. Dzis na przyklad bylo pieknie i 15 st.C. Zadnych kwitnacych bazi czy przebisniegow jeszcze nie widac, bo lezy jeszcze sporo sniegu na gruncie, ale topnieje w miare szybko. W nocy tez temperatury powyzej zera. Zeby tylko powodzi nie bylo…Ale i tak cieszymy sie, ze nie mamy tak, jak ci w Bostonie, 2.80 m sniegu lezy na ziemi. Koszmarek.
Piesu moje kustyka z zawrotna predkoscia. Weterynarz kazal mu jak najmniej chodzic, ale jak ja mam psu wytlumaczyc, ze ma sie oszczedzac?! Martwie sie ta operacja.
Pewnie, że fajny – kiedy my padamy jak muchy po sylwestrowej zabawie, Ty dopiero zaczynasz robić makijaż i szykować się na imprezę :D
Do wiosny już bliżej niż dalej, u mnie kilka dni temu w słońcu było 30 stopni.
Zwierzowi nie wytłumaczysz, ale wierzę że z Twoim piesonem będzie dobrze, tak jak wierzyłam że Kanionkowy Antoni wstanie na 4 łapy i będzie biegał jak przed wypadkiem :))
Dzieki, Mitenki, za slowa wsparcia. Ty taka dobra czarownica jestes. Moze rzeczywiscie powinnas zainwestowac w szklana kule i czarnego kocura? Tyle Twoich przepowiedni stalo sie cialem…;)
Zanim wtulę się w czułe objęcia Morfeusza, chciałam jeszcze odnieść się do pięcioraczków Bożenki…
Czytałam kiedyś, że natura tak sprytnie wymyśliła żeby koźlątek, kociątek czy innych “ątek” rodziło się nie więcej, niż mama jest w stanie wykarmić. Czyli jeśli koza ma 2 końcówki do karmienia to w miocie przychodzą na świat maksymalnie dwie kózki :) Wiadomo, że są odstępstwa od tej reguły, ale podejrzewam że to człowiek ją popsuł przez swoją ingerencję.
Myślę więc, że Bożenka w tej swojej szafie gdańskiej nosi dwójkę koźląt, a eksplorując okolicę Kanionkowej hacjendy natrafiła na pamiątkę po Cebulackich – telewizor Rubin i teraz koźlęta oglądają na okrągło Cartoon Network i wcale nie chcą opuszczać maminego brzucha :D
To najlepsze wytłumaczenie gabarytów Bożeny jak dotąd :D
I fakt, koza ma tylko dwie końcówki w swoim bufecie i gdy tak patrzę na rozmiary tych dwojga pierworodnych, to nie wiem, jak wyglądałyby czworaczki. Ale zdarzają się, i bywa tak, że człowiek musi dokarmiać.
Kożlęta są prześliczne, wiem, ze to wiesz, ale są prześliczne, małżonek dopomina się: zdjęć, zdjęć, więcej zdjęć, tysiące, miliony, sektyliony zdjęć, poprosimy osobny post)))
Gratuluję posytywnego rozwiązania, tak na marginesie : )))
A propos zdjęć to tak sobie pomyślałam, że może poczekam, aż cała rodzina będzie mogła wyjść na wspólny spacer, bo światło w koziarni nie sprzyja dobrym ujęciom. Ale może się złamię i będzie jak zawsze :)
Aha, i popełniam wyjątek od reguły – nie przeczytam komentarzy – pijemy za zdrowie małych ziokołków!!!!!
PS. Małżonek pyta, czy imię Parmezan jest już przydzielone ; )
Jak on Parmezan, to ona co – Mozarella? :D
Omatko z deską serów, jeszcze imiona przecież…
:)))))
………………..
……………….
A film widziałaś? :*
Dziewczynka ładniejsza! (Bo zawsze dziewczynka jest ładniejsza).
To kiedy krzciny i rozbijanie butelki szampana o koziołka?
Dzięki, Barbarella :D Ja też na tę małą czulej spoglądam, bo braciszek nie dość, że większy, to i bardziej odważny, a jeśli ona odziedziczyła charakter po mamusi, to będę miała kolejną lilię zadumaną na wrzosowisku.
A jeśli chodzi o rozbijanie butelki o koziołka – wiecie, że każde z nich może mieć rogi? Albo nie mieć. Ale w każdej chwili można coś rozbić o tatusia – on jest w fazie wyzywania na pojedynek napotkanych przygodnie drzew i betonowych słupów. Chętnie zmierzy się i z butelką.
Kanionek! wyspana?
To dawaj koziołki!!!!
Sorry, ale nie mogę się skupić czekajac na wieści z Oborry ;)
jaka wyspana? Kanionek poleciała do koziarni jak tylko szaro zaczęło się robić. I nie wyłazi!!!
Łomatkoicórkozktóregobądźkościoła! Jakie cudne!!! Przytulam wirtualnie mMleństwa, matkę Tradycyjną i Ciebie, Kanionku! I wszystkie Kozy dopingujące też!!!!
Dzięki, Dorcia :)
Poza tym: mamusia szczęśliwa i rozemocjonowana, A GDZIE TATUNIO? Na wódce z Rosołami pewnie!
piją i wypatrują jaszczompia cienia :P
Albo pali kapuściane cygara z Gonzalesem pod różą ;)
Ale gustu tatusiowi to pogratulowac, co? Z trzech dziewczat wybral oczywiscie najpiekniejsza Królewne Sniezke ;)
No BBBA!
Te małe to zawsze takie ambitne. Weźmy np. byłego prezydenta Francji, co sobie zapodał Carlę Bruni, której do pasa sięgał.
Maly, to chociaz wysoko mierzy – a nóz sie uda. I prosze, jak pieknie wyszlo!
ojeju, no, a ja zapracowana, dopiero dzisiaj tutaj wchodze, a tu pacze – i OH!!!!…
ALE SLICZNE !!!!! :)
I to tak nagle! Wyobrazam sobie mine twoja jak weszlas do koziarni po niecalo-godzinnej nieobecnosci, a tu takie dwa cuda!
Serce twoje przebite teraz dwoma strzalami amora “krwawi” pewnie najslodszym lukrem :)
Nie, nie wyobrażasz sobie mojej miny, gdy tam weszłam :D Moja gęba uchwycona wtedy na zdjęciu mogłaby stanowić obrazową egzemplifikację wyrażenia “jak wół w malowane wrota”. A z tym lukrem, to fakt. Wstyd się przyznać, ale jak patrzę na tę czułą mamuśkę z przychówkiem, to zamiast serca (i mózgu) mam toffi nadziewane czekoladą.
Nie, no z tej okazyi i ja chciałbym dodać swoje gratulejszyn! Mimo że z braku odwagi nie udzielam się tu prawie wcale ( ale zaglądam codziennie :).. trzymajcie się cieplutko Kanionku i wszystkie Oborzanki i Oborzańcy!
Dziękujemy! Ale że trzeba odwagi, żeby pisać na Kanionku?? Tu same Dobre Kozy są, Iza_bela, więc śmiało publikuj każde “mee”, na jakie Ci przyjdzie ochota :)
Uwaga, edycja. We wpisie pojawił się FILM, który odpowiada żywotnym potrzebom społeczeństwa. I muszę zamówić korektę napisu na nagrobku, a nowy będzie brzmiał: wykończyły mnie kozy, a dobił serwer.
No to cieszcie oko, a ja latam dalej jak kot z chorym pęcherzem ;)
Łomatkołomatko, ślurp, gdzie chusteczki? Juniory śliczne są i mądre, po mamusi, i po oborowej, i po tatusiu.
A Tradycja staje na wysokości zadania jako matka, przynajmniej w kwestii utrzymania czystości tyłków ;)
Cieszę się, że u Was film się odpala, bo u mnie nie. Zaraz wrzucę klaptopa do stawu. I podepczę.
Tak, Tradycja mnie rozbraja z tym lizaniem :)
U mnie tez sie nie odpala:(
Odpalil, odpalil, za ktoryms razem:)))
Ale kozia sielanka… Przytulnie, swojsko, cieplo. Dobrze widzialam, ze to Andrzej (a wczesniej Bozena) przygladal sie dzieciom przez chwile?
Mala wyglada rzeczywiscie a lekko zakrecona, natomiast maly Pecik to taki spryciulek. Jak na Twoim miejscu mialabym na niego oko juz za miesiac…;)
Nie, to cały czas ciotka Bożena. Nadal jej nie rozszyfrowałam – czy patrzy na te małe, jak na siostrzeńców, czy jak na przekąskę ;)
Tak, Pecik Junior jest sprytny – jak mu się chwilowo skończy mleko w jednym cycku, to zaraz ciągnie za drugi. Ale dzisiaj siostrzyczka już trochę jakby bystrzejsza, więc jeszcze wszystko się okaże :)
ojojojojjoj! ojojojoj! hura!! są koziołki! śliczne. I JAK one się tam zmieściły?? A który jest chłopczyk? (bo może nie doczytałam komentarzach) Ale śliczne są :))))
Chłopczyk to ten, co wygląda jak tatuś za młodu, a dziewczynka to miniaturka mamusi :)
Ziokółeczka, nie uważasz?
Panna Ziokółka, co nie pali ziółka (tylko pożera) ;)
Kanionku, opatentuj terapeutyczne działanie filmu z koziołkami :) Wycisza synapsy i rozciąga mięśnie twarzy. Tylko przed włączeniem trzeba sobie przygotować legendę, żeby w razie nadejścia Szefa nie dukać głupawo “no bo one są takie słitaśne”. No bo są! Ale na szefów działa tylko korpolengłydż – sfokusowałam się na kłeście, żeby na asapie złapać filing czelendża – brzmi lepiej ;)
Tatuś widzę wyluzowany. Miał już kontakt z potomstwem? Przyznaje się, czy zezuje porozumiewawczo na Lasera? ;)
Tatuś nie rozumie, o co cały ten szum. Miał dzieci robić, to zrobił, WIELKIE MI RZECZY.
Mała Biała wpakowała się dziś czterema kopytkami do korytka na porodówce, więc Tatuś miał okazję powąchać jej futerko (bo jeszcze się obawiam o te drobinki i wieczorek zapoznawczy planuję dopiero za kilka dni). Powąchał i NIE USZCZYPNĄŁ, a to już dobry znak ;)
Serwer Cię wykańcza przez nasze oblężenie. Sama co pół godzinki zaglądam czy może już coś dorzuciłaś nowego. Nie będę odkrywcza, ale koziołki cudne-to nasza oborzasta rodzina królewska. Chyba żadna kozia rodzina w Polsce, a może i w świecie nie jest wyczekiwana z takim napięciem.A Kanionek może wkrótce zadebiutuje as reżyser, operator, kostiumograf itp. w serialu dokumentalnym “Z życia kóz…”Oglądalność w Oborze gwarantowana.
Nie, to nie Wasza wina :) Tu nawet z telefonem trzeba stać w umyślnym miejscu, a jak się “złapie zasięg”, to lepiej się nie ruszać.
A swoją drogą – patrzę ja w statystyki, i myślę – prawie 5 tysięcy odsłon jednego dnia? Ponad pół tysiąca odwiedzających? Nie może być! No ale jak Barbarella na swoim blogu podlinkuje Kanionka, to się okazuje, że może :D
A może serial sci-fi “Gwiazdozbiór Kóz”? Bo w mojej koziarni same gwiazdy ;) Trzeba będzie dużo folii aluminiowej, żeby wszystkim odpowiednie wdzianka porobić.
Jaaakie słodkie gapciuszki-niezgrabuszki jeszcze :-D . A Tradycja jaka troskliwa, i jaka czujna, to chyba Laser zaszczekał, a ona rozglądała się, czy dzieciom nic nie grozi :-)
Tak, to Laser szczekał, a Tradycja faktycznie co chwilę sprawdza, czy dzieci na miejscu, czy całe, czy się aby nie ubrudziły…
A one z godziny na godzinę robią się coraz bardziej ciekawskie i wszystko chciałyby zobaczyć i obwąchać, tylko te długie nogi im trochę zawadzają :)
Jak one ślicznie tymi ogonkami merdają:)
A jakie mają mikrokopytka :) Na filmie nie widać całego ich uroku – zarówno kolory, jak i detale są ciut biedniejsze od rzeczywistości, ale lepsze to, niż np. sam opis.
Ależ widać ten urok!!!!!!
One są po prostu prze, prześliczne :)))))
No i dobra. Z ostatniej sesji w koziarni wróciłam przed dwudziestą, drewna narąbałam i sobie teraz w piecu palę, a małżonek ślęczy nad plikami forum. Za karę muszę mu zrobić bigos BEZ kiszonej kapusty. Zupełnie sobie tego nie wyobrażam, no ale raz kozie śmierć – może da się to zjeść ;)
Natachałam się dzisiaj gałęzi, skosiłam kolejny pasek łąki, a na godzinę przed zachodem słońca wyciągnęłam kozie towarzystwo na spacer w poszukiwaniu trawy. Gdzieniegdzie trawa już nieśmiało formuje żywozielone kępki, więc kozy miały okazję zabawić się w szarańczę. Tradycja z początku szła niechętnie i pobekiwała w kierunku obory, ale przy pierwszej kępce młodej trawy zapomniała o wszystkim i przez pół godziny nie była matką, tylko zwykłą, użytkową kosiarką.
Spróbuję Wam wszystkim odpisać, ale nie wiem, czy nie polegnę :)
Ktoś tu forum wrzucał :)?
Filmik poogladalam i popiszczalam sobie radosnie. Szkoda, ze nie mozemy ich poglaskac i dac calusa na szczescie w ten slodki pyszczek…
A ja mam pytanie, czyli, że co, że cap tylko wtedy capi, kiedy panie ruję mają? Cały czas nie capi? Bo mąż twierdzi, że cały czas, a ja z opisów Kanionka, że w czasie rui.
Iwona – nie wiem, czy wszystkie kozły mają takie same maniery, ale Andrzej jest z tych, co perfum używają tylko w zbożnych celach. Taki oszczędny jest ;) I powiem Ci, że w pewnym sensie zmartwiłam się, gdy już w grudniu przestał śmierdzieć, bo pomyślałam – no, to po koziołkach. Ruje się skończyły, teraz trzeba będzie czekać cały rok. Serio – nie mogłabym się do niego przytulać, gdyby capił :D
Ale może to się kiedyś zmieni? Trzeba mieć na uwadze, że Andrzej wciąż młodym żbikiem jest.
Ja tu bede pszenno- buraczana filozofie propagowac i proponuje imiona Kluseczka i Serdelek.
Lidka – smakowicie :) A jak z tego Serdelka wyrośnie wielki, groźny Salceson?
A tak swoją drogą – czy Wy wiecie, że dzięki Wam mam już tyle imion, ile chyba w całej Polsce kóz nie ma? :D
A ile moze byc koz w Polse? Czy to wciaz rzadkosc?
Dobre pytanie. Koza w Polsce to na pewno rzadkość (choć zależy z czym porównać, bo jeży pigmejskich jest zapewne jeszcze mniej), ale ile ich dokładnie jest, to nikt nie wie. ARiMR ma dane dotyczące tylko sztuk rejestrowanych, wiadomo. Portal liczby.pl podaje, że w 2012 r. było ich około 90 tysięcy. Dla porównania – GUS podaje, że pogłowie krów w 2014 r. liczyło ponad pięć i pół miliona sztuk, a świń ponad jedenaście milionów.
To ja jeszcze jedno, dla chłopaka mam – Tupecik (na T po mamusi, pecik dla uczczenia tatusia, całość odzwierciedla charakterek ;) ).
Jakie cuda!!!!!!
Są cuda na kiju, są i na czterech kopytkach :)
jakie przesłodkie słodziaki, gratuluję serdecznie :) cudnie te ogonki chodzą :D
Jadowita, im wszystko cudnie chodzi :D Tak, mózg mi się rozmiękczył na amen.
Nawet boję się pokazać tą stronę mojemu synkowi, który od lat prosi o małą kózkę, tiaa, nieważne, że w segmencie w centrum stolicy…, miłość jest miłość:) starszy kiedyś wnioskował: “mamusiu, a ulodzis mi takiego małego slicnego jezyka?”. Oczywiście, nie ma sprawy;) stronka fantastyczna, dziękuję Barbarello:)
Na miłość nie ma mocnych ;) Ja nie ukrywam, że chciałam mieć tylko jedną kozę i to w celach użytkowych. Ale już gdy wiozłam Tradycję w samochodzie, zwiniętą w kłębek na moich kolanach, wiedziałam, że nici ze “zwierzęcia użytkowego”. Mleko? Owszem, ale nie przede wszystkim.
Mówi się, że kozy zeżrą wszystko. Mi zeżarły serce i chyba spory kawałek rozumu ;)
Wow! :) cudowny blog, cudowny post. witam się po raz pierwszy i zapowiadam kolejne wizyty.
Koziołki są wspaniałe. Gratuluję :)
Dziękuję, Druga Wersjo :)
Kanionku!
Piękne masz maluchy! Doczekałaś się! I my razem z Tobą! Fantastycznie jest TU być razem z WAMI! :-) Uścisków moc!
Dziękuję, Lucy :)
jak w tej Koziołkowni dobrze
.
skryć się,ukryć
zakopać cicho w kącie
przysiąść niespiesznie
trochę
dalej
..
w z(ruszyć)
po (od) dy chać
…
noski całuję
Koziołkowe
PanKocie
dziarskie Psiarskie
i dzioby Dumne
człowiekom, za Kanion budyniu malinowego w głowie i duszy-
-esencjonalnych wzruszeń :)
Dziękujemy, Ivanka :)
a wiecie, a pamiętacie? http://kanionek.pl/wp-content/uploads/2014/06/koza3.jpg
jejuny, jejuny…
Ziokołek… To był jej pierwszy dzień u nas – ma jeszcze na futerku ślad po spreju, którym hodowca zaznaczył sobie księżniczki półkrwi ;)
Czyste Saanenki miały znaczek pomarańczowy.
siedzę
patrzam te koziołki maślanymi oczami jak gupia
łzy ciurkiem
banan jak stąd do Północnego Libanu
cudowny schron ^_^
A ja żałuję, że nie możecie ich dotknąć. Są takie mięciutkie :) I pyszczki pachną im mlekiem. Sama nie mogę się na nie napatrzeć.
Jakie one śliczne :-)
A z bliska najśliczniejsze :)
I ja, stara koza, mięknę jak wosk…
Wgapiam na tego łotrzyka Pecika i zastanawiam, ile mu jeszcze te rogi mogą urosnąć? Łeb ma jak jaki kozic górski!
Ja też się wgapiam, i to z rosnącą obawą. Powiem Wam, że Andrzej coraz śmielej sobie poczyna – dziewczyny rozstawia po kątach, aż pióra fruwają. Mnie też raz strzelił z poroża, ale mu oddałam, bo to już nie są żarty, i nie powtórzył szarży. Pzychodzi grzecznie do głaskania i drapania za uszkiem, patrzy przymilnie i w ogóle jest słodki, ale jego harem ma się na baczności. Oczywiście gdy widzę, że Andrzej stosuje przemoc wobec słabszych, to reaguję – wystarczy, że udaję, że chcę go zdzielić wierzbową witką, i sobie odpuszcza (on na szczęście nie wie, że tej witki by nawet nie poczuł na swoim gęstym futrze), ale nie wiem co się dzieje, gdy mnie tam nie ma. Oczywiście rozumiem, że to są zwierzątka i że muszą sobie ustalić hierarchię, ale dlaczego Andrzej podchodzi do leżącej sobie trzy metry dalej Ireny, i obdziela ją szturchańcem, to już nie rozumiem.
Gdzie Wy tu widzicie Andrzeja? Na filmiku? To Bożena zagląda jakgdybynigdynic na porodówkę. Czy nie cały filmik mi się wyświetla?
Ujęcie Andrzeja jest na samym końcu, jak leży sobie w sali głównej i przeżuwa :) Ostatnie kilka sekund filmu :)
Nie wyświetla mi się to ujęcie. Filmik urywa się po 1min 8sek :(
O rany, to masz zaledwie jedną czwartą całej produkcji! Próbowałaś może przez inną przeglądarkę?
Albo spróbuj ściągnąć filmik na kompa i odtworzyć programem obsługującym format mp4. Czyli obecnie chyba każdym.
Jest! :-) Cały obejrzałam. Ciekawskie pyszczoszki z różowymi uszkami i plączącymi się kopytkami I Andrzej. Jakiś majestatyczny teraz zda się. Ostentacyjny. Spodobała mu się ta robota, zważniał.
Dlaczego szturcha Irenę? Daje do zrozumienia, że teraz kolej na nią? Tak bezceremonialnie do intelektualistki?
Uff, cieszę się :)
A jeśli chodzi o Andrzeja – no kto by nie chciał takiej roboty? Być bożyszczem tłumów, mieć fanów nawet za Wielką Wodą, dziewczyn na pęczki i służącą.
I żeby tylko Irenę szturchał. Bożena już się go chwilami boi, ale ponieważ Bożena ma i masę, i oręż, to jeszcze próbuje mu utrzeć zadartego nosa. Tyle tylko, że Andrzej, wedle moich szacunków, powinien mieć teraz jakieś 8 miesięcy, nie więcej. Czyli będzie nadal rósł, niewykluczone, że i w rogach. Hm. No cóż. Poszerzy się drzwi do koziarni, Andrzeja przyuczy do siodła, i nareszcie będę miała spektakularny i wyjątkowy środek transportu. Zadam szyku pod Lidlem!
A mnie w ff filmik wyświetla dobrze (ten z biegającymi Rosołami nie hulał), natomiast w chrome – nie ma dźwięku! Takie cuda…
Jak już o Rosołach mowa, to mam takie przemyślenie…
Po pierwszym obejrzeniu filmu uważałam jak większość – Rosoły trenują do maratonu!
Po drugim – toż to scena z “Bruneta wieczorową porą” żywcem wzięta – “w twarz?… w twarz?” :D
https://www.youtube.com/watch?v=eUCibPzJRZo
Nie wiem co jeden kurak zrobił drugiemu, ale musiała to być śmiertelna zniewaga, skoro tak go gonił :D:D
Tak! To był ten typ zatargu :D
Jeśli chodzi o filmy i przeglądarki to u mnie jest tak, że nawet gdy przekonwertuję film tym samym programem i na identycznych ustawieniach, co np. poprzedni film, to na FF zdarza się, że raz pójdzie, a drugi raz nie. Świat jest zdecydowanie zbyt przekombinowany.
Dobra okazja, żeby otworzyć wino. Piję zdrowie kóz i koźlątek:)
Na zdrowie, Kania :) Ja już sobie miałam ochotę dzisiaj chlapnąć którejś nalewki, ale sobie przypomniałam, że trzeci dzień na paracetamolu żyję ;)
Ładniutkie, puszyste i słodko niezgrabne. Tola i Tiger (tak z angielska, a co!:-))
Hej Hanka :) Maluchy już skaczą. Pa-dżąk, pa-dżąk, pa-dżąk!
Tak sobie myślę o tych imionach, i z uwagi na to, że matka ma imię ni z gruszki, ni z koziej trąby, powinnam chyba dalej “iść tą drogą” ;)
I nazwać maluchy np. Transcendent i Teoria :)
POznańskie koziołki na ratuszowej wieży noszą imiona Pyrek i Tyrek (od pyry i tyrania).
O, nie wiedziałam. To moje mogłyby się nazywać Rata i Komornik, gdybym się nie uparła na tę literę “t”. Już siebie widzę, jak idę z kozami na spacer, i zbliżając się do wsi wołam: Komoooornik! A ludziska telewizory do piwnicy wynoszą :D
Kanionku, patrz:
https://www.facebook.com/video.php?v=849533561759475
Hej Monia, wyświetla mi się “zawartość chwilowo niedostępna” i ta chwila trwa już kilka godzin. Zostałam też poinformowana, że mogę “nie mieć uprawnień” – może problem leży w tym, że nie mam konta na Fejsbuku?
Kurka moczona, psiakrwia. Faktycznie, widać tylko po zalogowaniu, dziwne, bo taki erzeczy powiny być widoczne i bez.
Tam był facet, który opiekował się Sparaliżowanym psem i nosidełki jakie miał. Ta taczka na Atosa wydaje się zbyt nieergonomiczna. Tutaj była taka jak by siatka z wycięciami na nogi. Szedł sobie facet tak na spacer z psina, a potem te ucha za pomoca linki podczepione były do sufitu, do szyny. Pan rzucał piłeczkę, a pies, uczepiony na szynie biegał!
Monia, a ten piesek tak na oko to ile mógł ważyć? Bo rozwiązania dla Yorków nie interesują mnie :D
I na litość boską – jaka TACZKA? Jeśli masz na myśli NOSZE, to wiedz, że właśnie łapię focha!
Ten pieseczek to gruby, wyrośnięty, szerokopierśny amstaf :P
No gdybyś zobaczyła to wdzianko amstafa, od razu byś rzuciła te nosze i uszyła gatki, wzięła Atosa jak siatkę i chodu na spacer.To były takie stringo-majteczki..
Jak siatkę, powiadasz? Czyżby facet wpadł na MÓJ pomysł? :D Bo ja już od dawna kombinowałam, jak przerobić taką właśnie siatkę z tkaniny na nosidełko zadu Atosa, ale widzisz – on jest potwornie napalony na wycieczki do lasu i ogólnie na chodzenie (bieganie raczej) i problem w tym, że rwie do przodu jak pomylony, a do tego chciałby skręcać w bok co pół sekundy. I poskarżyłam się Cioci, a Ciocia mi wtedy projekt tych noszy wysłała i ich zaletą jest właśnie to, że Atos nie może w nich wykonać nagłego, niekontrolowanego skrętu tułowia. Ale i tak nie lubi w nich chodzić, bo ON CHCE SAM! Monia, a może ten pan od Amstafa umieścił filmik jeszcze gdzie indziej, np. na youtube? Ma ci on jakiś pseudonim artystyczny, nick, nazwisko? To poszukam sobie :)
Sorry, że się wtrącam, ale nie wiem, kiedy pandeMonia Ci odpowie, a wiem z kolei, że Cię ciekawość zżera:
https://www.youtube.com/watch?v=CjIxg4CGN0g
Dzięki, Zeroerha :) Jakbym Atosa widziała. I nawet skarpetunie też ma, tylko krótsze. No to kolejne wyzwanie przede mną. Z uwagi na dzikowatość Atosa będziemy najwyżej obsługiwać machinę we dwójkę – jedno będzie trzymać dzika w siatce, a drugie z przodu prowadzić go na krótkiej smyczy, żeby nie rwał do przodu i nie wypadł z uprzęży. Czasem po prostu dobrze jest coś zobaczyć, a nie tylko to sobie wyobrażać.
Ale numer. Ledwie zdążyłam obejrzeć, chciałam pokazać małżonkowi, a tu “this video has been removed by the user”. Porque…?
Nie przerzuca na żadną stronę. Może ktoś, kto ma profil na fb da radę?
Na końcu filmiku wyświetla ie jedynie link do strony: http://www.yokboylebirsey.com.tr
Kurczę, szkoda, bo widać te gacie jak sa zrobione – na górze szeroki rzep, wycięcia na dwie łapki, po bokach trzymatka dla pana. na oko zrobione z chropowatego czegoś takiego jak torby podróżne, impregnowane na oko. Wloty na nogi obszyte taśmami, ucha coś jak obroże kóz, tkane parciane. Wygląda, jakby toto miało w środku wszytą warstwę pianki, czy czegoś takiego.
Kurka, no żałuję, że nie widzisz…
Cmokam Cię! :**
Właśnie wróciliśmy ze spaceru z kozami (młoda trawka – rarytas), a teraz zabieram się za siennik Atosa, bo poszewka już wyschła.
W planie jest jeszcze sprzątanie w kurniku i koziarni, więc trochę zejdzie, ale postaram się zrobić nowy wpis ze zdjęciami wieczorem :)
Wszystkie raciczki machają do wiernych fanów :)
Odmachujemy i czekamy!
Dopiero wylądowałam w swoim Centrum Dowodzenia, a ramiona mi jeszcze trochę drżą po Tańcu z Widłami, ale słowo na niedzielę chyba dam radę naskrobać.
Nie mogłam się powstrzymać :) Zaglądam sobie na Twoje pierwsze wpisy i podziwiam Ziokołka:
http://kanionek.pl/wp-content/uploads/2014/06/koza-nad-bud%C4%85.jpg
– mały dowód, gdyby Tradycji zachciało się mówić potomkom, jakim to ona grzecznym dzieckiem była :P
Bardzo lubię to ujęcie :) I pamiętam, jak lubiłam patrzeć na rozbrykaną Tradycję, kątem oka sprawdzając, czy małżonka nie ma w pobliżu, bo on biedaczek tylko ręce załamywał, że “ta koza wszystko zniszczy”. Ale ostatecznie nic niewybaczalnie strasznego nie zmalowała “ta koza”, a ubaw z nią był do rozpuku. Za to teraz jest najgrzeczniejsza z całego stada i gdyby wszystkie kozy były takie, jak Ziokołek, miałabym o kilka siwych włosów mniej ;)
To zdjęcie jest rewelacyjne! A najlepszy, mój ulubiony kawałek, do którego wracam często, jest o tym jak Tradycja zrobiła bonanzę na drewutni. Teraz będą DWIE bonanzy :P
Tak, to był jej numer popisowy. Jak ja wtedy mało wiedziałam o tym, do czego kozy są zdolne! I masz rację – rosną mi dwie bonanzy, co ja sobie narobiłam…
przypominam, że to Andrzejek…
No znowu muszę… :)Bo one, te ślicznoty są spod znaku BARANA – czyli masz dwa w jednym! i latem będzie można śpiewać: A nad nią lata motylek a przed nią bieży baranek :)nawet dwa!
PS. Naprawdę nie wiem czemu ja tu za jakiegoś nadwornego (nadobornianego)astrologa robię bo na żywo i w kolorze horoskopy mnie nie interesują ale na koniec powiem, ze Kanionek to musi być spod znaku: Rycerz Bez Lęku! I Mały Żonek też ;P
Tak, Rycerz Bez Lęku, to się zgadza. Bo nie mam jednego lęku, tylko całe tysiące :D
A małe baranki zrobiły się całkiem szybkobieżne. I skoczne :) Jeszcze kilka dni i żadna siła nie utrzyma ich na porodówce. Trzeba planować wieczorek zapoznawczy z resztą stada. Nadaję jak telegram. Stop.
Epokowa chwila, jak pierwsze kroki Amstronga na Ksiezycu.
Niedlugo zaczna trawe skubac i bedziesz mogla przejsc do produkcji serow. Teorie juz pewnie masz opanowana.
Takie skaczace jak na sprezynach kozki to powinni miec w szpitalach czy domach starcow, wszedzie, gdzie ludziom smutno.
A wazylas juz? Zobacz przy okazji ile kg Ty stracilas przez te kilka dni.
Jeszcze nie mówię “hop” z tymi serami, bo któż to wie, ile litrów mleka uzyskam z Tradycji? Po pierwszym wykocie kozy zazwyczaj nie szczycą się oszałamiającą mlecznością, no i trzeba też uważać, by nadmierną eksploatacją nie wpłynąć negatywnie na ogólną kondycję kozy. A to moja ukochana koza… :) Ale spokojnie, poczekamy – zobaczymy.
I potwierdzam – koźlątko skaczące po głowie działa lepiej, niż antydepresant. Dzisiaj znów zaległam w kąciku porodówki i pozwoliłam, żeby mnie oblazły. Ciekawa jestem, czy ta puszysta, mięciutka sierść to “szczenięce futro”, czy trwała spuścizna po Andrzeju? W każdym razie terapia koźlątkami jest bezcenna i cieszę się, że mam możliwość z niej korzystać.
Pozwolę sobie tutaj dorzucić coś do dyskusji o sprzęcie rehabilitacyjnym dla piesa Atosa :)
http://www.firma-admiral.pl/index.php
mam na myśli szelki
i jeszcze takie z YT
https://www.youtube.com/watch?v=ypYUGKdZxbU
Całkiem sprytne. Dla psa z dysplazją, potrzebującego doraźnego wspomagania, a może nawet dla Atosa, gdy już będzie w stanie sam zrobić kilka kroków :) Takie coś w sumie też będę mogła sama zrobić. Na razie Atos potrzebuje, tak mi się wydaje, lepszego wsparcia całej okolicy lędźwiowej, bo ma tam obecnie tylko kręgosłup i wspomnienie po mięśniach. Nawet stanie w miejscu i z podparciem męczy go po kilkunastu sekundach, ale wszystko przed nami. Lekarz z Gdańska uprzedzał nas, że proces rehabilitacji będzie długi, że pół roku i pierwsze postępy to dopiero początek. Dzięki, Mitenki :)
Nie za ma co Kanionku :) Wiem, że takie szelki nie na teraz. W tej chwili Atosowi to by się przydała taka bieżnia w wodzie (widziałam filmik na youtube) – pies jest podwieszony na szelkach, woda sięga troszkę powyżej brzucha (żeby odciążyć) a podłoga to przesuwająca się powoli bieżnia. Zwierzak chcąc nie chcąc przebiera łapami.
Nosze, które uszyłaś to domowa wersja tej bieżni :)
Zdradzisz jakiej wielkości jest Atosowe spanie?
ps. Jakby coś trzeba było załatwić lub kupić w Warszafce, służę pomocą :)
Ten mój sprzęt to ten z jutuba, tylko, że jakoś porządniej zronbiony, nie było tyle pasków koło tyłka, tylko zgrabnie uszyte małe majteczki, z dwoma paskowymi uchami jak od siatki. Ten pies na moim filmiku nie miał dysplazji, tylko był, jak Atos – bezwładny od pasa w dół.
No to musiał być ten spod linka od Zeroerha, tylko że filmik przepadł. Autor usunął go z serwisu krótko po tym, jak go obejrzałam.
Ale widziałam i mniej więcej wiem, jak to zrobić :)
Jeszcze chciałam zapytać – jak duża jest taka mała mysz? Większa od kota?
Jeśli można prosić… zamawiam zdjęcie małych Ziokołków, takie żeby oba pysie było widać :)
Trochę większa i… trochę mniejsza. Bo tak – sam tułów to drobinka, za to nogi do nieba :) Jak się maluchy poskładają, to na leżąco są wielkości niezbyt dużego kota. Może waga coś Tobie podpowie: mała w drugim dniu życia ważyła 3,1 kg, a mały pewnie coś koło 4. Nie zmieścił mi się do naczynia żaroodpornego, a wagę kuchenną mam zbyt małą, by postawić na niej karton.
Co do zdjęcia – uuu, ciężko będzie. Bez taśmy klejącej lub chloroformu to się chyba nie uda ;) Problem z nimi jest taki, że one nie chcą pozować do zdjęcia, wszystko je ciekawi, muszą zmieniać miejsce pobytu co pół sekundy itd. Mam kilkadziesiąt zdjęć nadających się tylko do kosza, i nawet te, któe ostatecznie Wam zaprezentowałam, są niskiej jakości.
A to ja Ci wrzucę łyżkę dziegciu do beczki koźlątek – ciesz się obecnym etapem lektury, gdzie każda jedna koza jest obfotografowana i opisana niczym celebrytka w pismach plotkarskich – bo teraz Kanionek się opuścił pod tym względem, nawet zdarzają się wpisy bez żadnego koziego zdjęcia :O (no ale nadrabia to zdjęciami innych rzeczy, których na etapie powyższego postu jeszcze nie ma w historii, tak więc jest usprawiedliwiona ;) ).
To miało być pod komentarzem Willow, a polazło gdzie chciało, te komentarze są niesforne jak kozy…
Lesna Zmora
no domyslam sie, wiecej koy, wiecej wszystkiego=wiecej pracy
czytam z zapartym tchem jak najlepsza ksiazke
No mialam nie pisac dopoki nie dojde do terazniejszosci, zeby Kanionkowi nie uskuteczniac podrozy sentymentalnych, ale nie wytrzymam *
oborzeszumiacyilisciasty jakie piekne sanki na raciczkach*, brawa dla Tradycji i Pecika, od poczatku wiedzialam ze Kanionek ma racje z ta ciaza*
jak znam zycie to okaze sie ze w Kanionkowej Oborze jest teraz koz milionpincetstodziewincet ale prosze nie spojlerowac*
czytam wszystko po kolei, smieje sie i wzruszam, to cudowne miejsce i wszystkie Kozy sie lubia
i tak tylko ostrzegam, ze pewnie zanim dojde do konca to jeszcze nie raz pekne i wtrace swoje meee do starych komentarzy*
* prosze sobie wstawic odpowiednie buzki, serduszka itp