Trzysta pięćdziesiąt siedem jajek, czyli Krzysiek zaczekaj

(…)

Nadciąga noc komety

ognistych meteorów deszcz

nie dowiesz się z gazety

kto przeżyje swoją śmierć

(…)

Budka Suflera, “Noc komety”, 1983 (cover utworu “Time to Turn” grupy Eloy)

“A powietrza coraz mniej”
Kramer do Kwinto otwierającego sejf z Justysią, Vabank cz. 2, 1984

Małżonek mnie szczuje monitoringiem i kopie leżącego, ale o tym za chwilę, bo najpierw róża. Co ja się naszukałam zdjęcia tej róży! Tak to jest, gdy się ma nerwicę spustu migawki i trzaska co pod szkło podejdzie, a potem nerwów nie staje na selekcję zdjęć i wszystko trafia hurtem ciepnięte do folderu o nazwie “nowy folder (14)”.

No ale jest. I liczę na to, że mój trud zostanie nagrodzony poradami na temat przeniesienia/rozmnożenia tego ustrojstwa, no bo jednak trochę mi żal bytu niezależnego, żeby tak zginął marnie z powodu koziej żarłoczności.

róża1

róża2

Wiem, że nic nie widać, ale to naprawdę była róża niezłomna i ona nawet NIE CHCIAŁA, żeby ją z tych chwastów uwalniać, czy coś. Ona sobie świetnie dawała radę, silna i niezależna, i w ogóle to nie moja wina, że na zdjęciu są głównie pokrzywy.

A teraz wróćmy do kóz, bo przecież nie oszukujmy się – wszystko jest tylko tłem i szumem zakłóceń, a tak naprawdę zawsze chodzi o kozy. Małżonek nadal nie wierzy, że Tradycja urodzi coś więcej, niż kolejną porcję kozich bobków, i ja tu jestem z moim urojeniem całkiem jak ta sierota. Mam tylko Was i liczę na Wasz silny i niezłomny entuzjazm, bo mi głupio tak samej dorabiać za wariatkę. A małżonek ma ubaw po włosy w nosie i pyta, niby z troską: co tam u koziołków?, a gdy mu opowiadam o wymionach i więzadłach, to mało się nie udusi ze śmiechu. I od kilku dni “całkiem poważnie” zapytuje, kiedy montujemy w koziarni monitoring. “Ja ci to zainstaluję, można nawet kamerkę na podczerwień kupić, i będziesz CAŁY CZAS wiedziała, co się dzieje u koziołków”.

Złapana na lep taniej pułapki zapytałam, czy dźwięk też będzie (no bo gdyby w nocy zaczęła rodzić, to jest szansa, że beczenie mnie obudzi!), a on na to z kamienną twarzą, że oczywiście!, a żyłki w gałkach ocznych mało mu nie popękały. I, drań jeden, nawet mi dzisiaj wyszukał taki zestaw do kupienia i jeszcze mówi, że gdyby wifi się okazało za słabe, to od biedy można pociągnąć kabel sieciowy. “Wszystko jest do zrobienia”, mówi. I CO ja mam teraz zrobić? Kupić i tym samym oficjalnie wystawić sobie świadectwo niepoczytalności (za jedyne 250 zł z VAT, i to w kolorze), czy trwać bohatersko w totalnej niewiedzy na temat tego, co się w tej chwili dzieje u koziołków, obgryzając palce do łokci, jak silna i niezależna kobieta, którą przecież jestem? I w ogóle przeliczyłam sobie, że za ten cały monitoring mogłabym kupić dwa baloty siana, cztery baloty słomy i jeszcze by mi zostało na sto kilogramów owsa.

Ostatnio przeliczam wszystko na owies (który akurat się niedługo skończy, a w magazynie zbóż już od stycznia nie mają, i skąd ja teraz ten owies wytrzasnę), albo na to, ile jajek musiałabym sprzedać, żeby coś kupić. I powiem Wam, że jak się na jajka przeliczy, to się człowiekowi od razu odechciewa kupować cokolwiek, więc wszystkim mającym problem z kontrolą wydatków metodę serdecznie polecam. No to czekam na Wasze opinie ws. monitoringu, a tymczasem parę świeżutkich fotek z wiosennego obżarstwa:

leszczynowa wyżerka 2

leszczynowa wyżerka

leszczynowa wyżerka 3

prawie je dorwałem

wszystko moje

o tak

high on the good stuff

zjedzmy cały las

zjedzmy wszystkie lasy

ale głupio wyglądamy

a ja wręcz przeciwnie

Gdyby coś, że słabo widać o co chodzi, to wyjaśniam – kozy żerują na kwiatostanach leszczyny, które obecnie pylą już tak, że stajenny, naginając gałęzie pod kozie pyski, ma pyłek wszędzie, w tym również na obiektywie. A tu jeszcze Łabędzica – ujęcie od góry ukazuje żwacz po lewej i domniemane sanki po prawej stronie brzucha.

gdzieś tu są moje koziołki

prosiaczek coraz większy

Tradycja pod leszczyną

Za leszczynami wyłażą jakieś kwiatki – nie wiem, krokusy?

pod leszczyną

kwiatki jakieś

One się tak same rozsiewają? W każdym razie skoro ja je dostrzegłam, a zważcie, że poza kozią dupą mało co ostatnio przyciąga moją uwagę, to jest tylko kwestią czasu, jak Bożena z Ireną te kwiatki dorwą. Kozy mają już serdecznie dość zimy i łakną zielonego jak kania wiadomo czego. Nawet świerki im się przejadły (choć korę wierzbową nadal rwą aż miło), i co tylko jakiś chwaścik łeb z ziemi wystawi – już po nim. Andrzej wygrzebał sobie dziś kopytkiem całe kłącze pokrzywy z korzonkami i zeżarł ze smakiem, a nawet z piaskiem.

No i tak jakoś wyszło, że nie mam o czym pisać, a nawet jeśli coś by się wydarzyło, to ja nic o tym nie wiem, bo generalnie kozia dupa kozia dupa, i ciągle siedzę z kozami. Ale udało mi się uchwycić scenkę rodem z Benny Hilla, gdy jeden z Rosołów coś miał do drugiego i koniecznie chciał mu powiedzieć, a ten drugi jakoś nie był zainteresowany. No ale temu pierwszemu BARDZO zależało, więc przez dobre 10 minut było tak:

I tak sobie dalej latali (“Krzysiek dej pięć złotych do pierwszego”), a ja pomyślałam, że skoro już tam sterczę z aparatem, to co Wam będę filmów z kozami żałować:

No ale musiałam te koguty jakoś zatrzymać, bo one najwyraźniej same z siebie nie wiedziały jak, i groziła im śmierć z przegrzania systemu. Nie było komu obsługiwać aparatu, więc tylko Wam opowiem, że to wyglądało tak, że biegł Rosół za Rosołem, a za nimi ja, z wyciągniętymi przed się rękami, jakbym o suchy chleb żebrała. No i nie dawało to żadnych rezultatów, ale przynajmniej kozy miały ubaw. Ostatecznie udało mi się wpaść pomiędzy ścigającego a ściganego i koszmar ustał. Obydwa Rosoły zdyszane jak psy rozeszły się w różnych kierunkach i nawet “dziękuję” nie usłyszałam.

A za chwilę przyszedł Kotek, więc macie jeszcze Kotka z kozami przez chwilkę:

Na koniec fotka drzwi od chlewika, które dziś zostały odnowione szczotką drucianą i farbą antykorozyjną, a już niedługo – mam nadzieję – zawisną w koziarni w charakterze drzwi od porodówki.

drzwiczki

Nadciąga noc (albo dzień) komety, koziołki jak te meteory spadać będą na słomę (przynajmniej ja to tak widzę) i mam nadzieję, że tego dożyję, bo nerwy mam już napięte jak grafik premier Kopacz. I NIKT mnie nie rozumie.

To co, brać czy nie brać ten monitoring???

99 komentarzy

  • -EW

    Dziewczęta i chłopcy mają szansę na karierę w szoł- biznesie,a Ty na bele siana ich szczęście przeliczasz?!

    • kanionek

      No tak sobie właśnie jakoś ubzdurałam, że te bele i owies je uszczęśliwią :D
      A pewnie nie mam racji, bo prawdziwy celebryta żyje powietrzem i sławą. No ale skąd ja mam wiedzieć takie rzeczy?
      A że tak zapytam – czy filmik z kozami był się Tobie odpalił? Bo mi idą Rosoły i Kotek, a ten z kozami nie.

    • nikt wazny

      To ja krotko odpowiem:
      BIER!

      • nikt wazny

        Choc istnieje niebezieczenstwo, ze po nocach zamiast spac bedziesz okiem podkrazonym slepiac w monitor…

        • nikt wazny

          A tak w ogole, to ciesze sie, ze Obora odzyla.
          Bo juz mialam pytac, czyscie gdzies ja przeniosly, a ja o tym nie wiem…

          • kanionek

            Hej Nikt Wazny, prawda, że jakoś sekcja kometarzy zamarła ostatnio. U Diabła pewnie wszyscy siedza, bo tam takie piękne historie :)
            Monitoring kiedyś będzie. Jak już zacznę zarabiać w nominałach powszechnie akceptowanych jako środki płatnicze, a nie tylko w jajkach i selerach ;) A po nocach i tak ślepię w monitor – te tysiące stron o kozach same się nie przeczytają :D

  • pluskat

    Kozy i Rosoly (dziwne rzeczy w przyrodzie sie zdarzaja)obejrzalam, ale ten drugi z kolei filmik nie daje sie odpalic.
    Kielkujace kwiatki wygladaja na narcyzy albo zonkile. Roza moze jeszcz odbic, ale czy dadza jej pozyc? A szkoda, bo ladna.
    Pewnie, ze kozy by pewnie wolaly siano, nie mowiac juz o owsie. Ale, Twoj spokoj wazniejszy, wiosna idzie, bedzie co jesc, a noc komety nie odpusci. Tradycja bardzo mamusiowato wyglada.
    A propos imion: kiedys w Anglii widzialam piekne czarne swinie, ktore sobie spacerowaly po duzym ogrodzonym terenie, taplaly sie w blocie, mialy jakies domki, czy zadaszenia. Olbrzymie maciory mialy imiona, ale juz prosieta przeznaczone na sprzedaz byly bezimienne. Logiczne.

    • kanionek

      Tak, teraz po Waszych podpowiedziach obstawiam, że to żonkile. Szkoda, że nie zdążą zakwitnąć, ale na podwórku pewnie będzie ich trochę, jak każdego roku. A różę wykopię i zobaczymy. Dzięki za stwierdzenie, że Tradycja wygląda mamusiowato :) Ona jest taka łagodna, spokojna i miła. A te diabły kolorowe czasem żyć jej nie dają.

  • hanka

    Rosoły trenują do maratonu, przecież jest moda na bieganie.
    Monitoring koniecznie, tylko w sieć nie puszczaj bo cała Obora będzie z podkrążonymi oczami chodzić i przy biurkach w robocie zasypiać.

    • kanionek

      I właśnie o to chodzi! Co ja będę sobie sama włosy z głowy wyrywać – Wam też się należy odrobina szaleństwa i nocy nieprzespanych ;)

      • Ynk

        To może od razu grafik dyżurów rozpiszmy. Każda trochę poczuwa, pomonitoruje i pośpi;-)

        • kanionek

          Akurat :D Wierzysz w te dyżury? Większość by oszukiwała i podglądała non stop ;)

          • Ania W.

            Racjonalizatorsko by można do sprawy podejść i czuwanie wg stref czasowych porozdzielać.W takim USA na wschodnim wybrzeżu np. to dopiero wstają, kiej u nas dzień już w pełni :)

          • Ynk

            Tak, Kanionku, zgadza się, to zdecydowanie najsłabszy punkt projektu ;-)

  • diabel-w-buraczkach

    Ale masz kurczaki przełajowe, długodystansowe! Ale fajnie popylają :)

    Monitoring – no super sprawa, ale ja bym pewnie potem wpadla w obsesje paranoidalną, i albo siedzialabym w koziarni przyklejona do Tradycji, albo w domu przyklejona do ekranu, z wiadrem kawy i powiekami przyklejonymi tasmą klejacą, zeby nie przegapic / nie przespac TEGO momentu…

    (Filmik o kozach sie nie odpala)

    • kanionek

      No właśnie, Diable, z wiadrem kawy (albo herbaty) do koziarni przecież nie pójdę, a tak, przy monitoringu… Na spokojnie bym sobie szajbę uprawiała :D
      Dzięki za info o filmie, chyba go przekonwertuję do mp4 i może wtedy wszystkim pójdzie.

      • diabel-w-buraczkach

        ok, teraz sie odpala – Rosoly dostaja Oskara na najlepsza role drugoplanowa :)
        Ten grubszy z przodu sie tak smiesznie kolysze pod koniec, biedaczek, pewnie ze zmeczenia. Ale wygladaja przesmiesznie…

        • kanionek

          Wiem :D Trzy Rosoły są grube i gdy biegną, to się tak właśnie kołyszą jak łajba podczas sztormu, a ten chudy, co był ścigającym, jest najbardziej zadziorny. A żebyś widziała, jak one po przerwanym przez sędziego “maratonie” dyszały! Grubemu mało oczy nie wylazły ze zmęczenia.

  • Nie żebym coś miała przeciw monitoringowi, ale wielkie kozie sprawy odbywają się raczej w dzień. Przez osiem lat, u mnie zawsze w dzień. U sąsiada też. I w dzień widać wyraźnie jak się kozy szykują do porodu. Nie rodzą tak znienacka, szast prast i po.

    Oczywiście nie biorę żadnej odpowiedzialności za nie kupienie! :):):)

    • kanionek

      Spokostanka – tak, naczytałam się już :) I u większości hodowców kozy przychodzą na świat albo rano, albo po południu. Niektórzy zauważają tendencję do “czekania” przez kozę-matkę na te godziny w ciągu dnia, gdy temperatura osiąga najwyższą wartość (zimą) i najniższą (latem). Monitoring jest kuszący, zwłaszcza gdy ktoś nas podjudza ciągłymi pytaniami “a co TERAZ się dzieje u koziołków?”, ale da się bez niego żyć. No i oczywiście, że co chwilę chodzę i oglądam kozy sprawdzając, czy Tradycja się nie szykuje na porodówkę :)
      A jak Ty przeżywałaś swój pierwszy wykot? Siła spokoju i kamienna twarz? I tak NIE UWIERZĘ ;) Zaczęłam czytać Twojego bloga od początku, więc nie wiem kiedy dotrę do pierwszego koziego porodu.

      • spokostanka

        Pierwsze porody (nieopisane na blogu) były całkiem lajtowe, tzn. kozy rodziły same, a ja biegałam i wrzeszczałam :) Albo kozy rodziły same, a ja tego nie zauważałam i przychodziłam na gotowe. Nawet mi się raz zdarzyło, że zastałam dzieciątka już suche!
        Te nie całkiem lajtowe to z czasem przyszły, poczekały aż trochę się odwrażliwię :)

        • kanionek

          Nawet nie wiesz, jak liczę na to, że wszystko pójdzie gładko. Tradycja jest pierworódką, o Bożenę i Irenę tak się nie martwię (na razie, ha ha).

  • leloop

    kwiatki to żonkile z pewnością. różę da się przesadzić, najlepiej tam gdzie również rosną pokrzywy (pokrzywy wiedza co dobre, rosną tylko tam gdzie żyzna ziemia). trzeba to zrobić już. skrócić różę, wykopać starając się zachować jak najwięcej korzeni. do nowego dołka nasypać kompostu posadzić, bardzo obficie podlać i podlewać jakiś czas. róża wygląda na stara, odporna odmianę wiec powinna dać rade. obciętych gałązek nie dawać w całości kozom, porobić patyki i powtykać w żyzną ziemie, w półcieniu. powinny się ukorzenić.
    https://zojalitwin.wordpress.com/2010/09/27/sadzonki-zdrewniale/
    kozy są kozackie. osobiście odpuściłabym monitoring, gdy przyjdzie czas na kozy to będzie to widać. a zawsze taniej wstawić do koziarni polówkę ;)
    kłaniam się po raz pierwszy i pewnie nie ostatni :)

    • kanionek

      Hej Leloop :) Chyba masz rację z tymi żonkilami. One się u mnie pojawiają każdego roku w coraz to innych miejscach – w tym roku widać postanowiły wyemigrować poza teren podwórka.
      “Obciętych gałązek nie dawać kozom” :D Za późno, same sobie obcięły. Ale to, co zostało, wykopię tak jak mówisz i spróbuję odkarmić.
      Wstawienie łóżka do koziarni było już brane pod uwagę :D

      • hanka

        Hamak sobie w koziarni powieś i będziesz mieć widok z góry i wszystko pod kontrolą:-)

        • kanionek

          No nareszcie jakis sensowny pomysł! Hamak może wisieć wysoko, poza zasięgiem kozich siekaczy, a ja będę jak ten majtek na bocianim gnieździe koziołków wypatrywać :D Ahoj!

  • Ja w kwestii monitoringu. Dlaczego uważasz, że bez Twojej kontroli świat koziołków się zawali? Wolałabym kupić dwa baloty siana, cztery baloty słomy i sto kilogramów owsa, choćby dlatego, że nie lubię zdalnego podglądactwa.
    A jeśli jednak kupisz monitoring, to ile czasu będziesz spędzać na śledzeniu kóz, zamiast zajmować się czymś innym? Doba się nie rozciągnie, podglądanie wciąga (zabiera czas), będzie okupione kosztem czegoś, np. Twojego snu.
    Odpuść sobie, świat i tak będzie się kręcił. Przypomnij sobie w jakich warunkach żyły Twoje kozy, nim je przygarnęłaś. I przeżyły.
    Pozdrawiam

    • kanionek

      Anika :)
      Ja też wolałabym baloty i owies, dlatego na te towary przeliczam koszt elektroniki. Tekst miał być z założenia żartobliwy – może nie udało mi się osiągnąć tego założenia ;)

      Jednakowoż co do kontroli nie zgodzę się. Kozy, jak i inne zwierzęta, owszem rodzą się bez udziału człowieka. ALe w przyrodzie zdarzają się różne przypadki, np. źle ułożone płody, którym albo pomożesz wydostać się na świat, albo nie przeżyją porodu (włącznie z matką). I o tyle, o ile w przypadku sarny nikogo to nie obchodzi, że sobie zdechła gdzieś tam w męczarniach, o tyle w przypadku kóz hodowcy jednak wolą takich przypadków uniknąć. Farmer, od którego brałam kozy, miał na nie z gruntu wywalone i skutki tego były opłakane – kozy zarobaczone, z wymionami w stanie zapalnym, matową sierścią, przerośniętymi racicami itd. Przeżyły (kto wie, ile nie przeżyło?), ale w mojej “hodowli” nie chodzi o przeżycie, tylko życie godne.
      Druga rzecz, jeśli chodzi o kontrolę – kozy potrafią czasem same sobie zrobić krzywdę, wpakować się w tarapaty, bo żyją w sztucznie stworzonym środowisku. Koziarnia, mimo naszych najlepszych starań o bezpieczeństwo, nigdy nie będzie górską granią. Kozę rodzącą chcę oddzielić od reszty, żeby nie oberwała rogiem albo racicą (nawet niechcący), a młode miały czas wstać na własne nogi zanim np. Andrzej zechce się z nimi bawić w berka. I oczywiście częściowo masz rację, że monitoring to kolejny pożeracz czasu, ale nie oszukujmy się – gdy nadejdzie czas porodu, gdy młode już będą na świecie, ja i tak będę “marnować czas” siedząc tam z nimi i sprawdzając, jak sobie radzą. Tego nie przeskoczę, bo tak już mam. Gdyby bowiem wydarzył się wypadek, któremu MOGŁABYM zapobiec (a tego nie zrobiła), zagryzłabym się ;)

      Monitoring to oczywiście zbytek dla majętnych i gdybym nie miała co robić z kasą – kupiłabym go, choćby dla tej właśnie frajdy z możliwości “podglądania” kóz w każdej chwili. Myślę, że one nie miałyby nic przeciwko temu – tak jak nie mają nic przeciwko temu, że zamieszczam ich podobizny na blogu ;)

      Tymczasem uzbroiłam się w darmowy wynalazek – wiedzę. Oprócz objawów tak zróżnicowanych w swym znaczeniu dla każdej kozy, jak wielkość brzucha, wypełnienie wymion czy wydzieliny z pochwy, wszystkie wiarygodne źródła podają, że od momentu w którym zwiotczeje para więzadeł w okolicy ogona (tail ligaments to nazwa, którą posługują się wszyscy hodowcy i mimo długich poszukiwań nie udało mi się odnaleźć fachowego, medycznego terminu), poród nastąpi nie później, niż w ciągu 24 godzin. I teraz codziennie rano i wieczorem sprawdzam obecność i kondycję tych więzadeł na każdej pannie. Jeśli wieczorem są sztywne i wyraźnie wyczuwalne, wiem że mogę spać spokojnie :)

      • Iwona

        Pilnować zawsze trzeba, co nie znaczy, że dopilnujesz zawsze, czasem panie czekają na spokój i wtedy rodzą :-). Porodówka, jak najbardziej właściwa, spokój i odosobnienie jest potrzebne i bezpieczeństwo młodych, czasem inne zwierzęta nerwowo reagują na pojawienie się maluchów. A nerwówka, to norma, potem się człowiek przyzwyczaja i reaguje spokojniej :-). Jak Tradycja już urodzi, to małżonkowi za te śmiechy karę trzeba nałożyć :-P

        • kanionek

          Tak, już mu zapowiedziałam, że zostanie dojarką. Bo ma ciepłe dłonie :)
          A Tradycja jeśli woli urodzić bez mojej obecności, to trudno, jej wola, tylko żebym zdążyła na czas w porodówce ją ulokować.

  • Przyuważyłam, zdjęcia zapisałam na twardy dysk, pokażę ekspertowi (czyli małżowi) i zobaczymy co powie…
    Na razie Kanionku,
    – “uuuu aaaa taniec pingwina na szkle…” – tak mi się skojarzyło czasowo…

    • kanionek

      Nieśmiertelna muza lat osiemdziesiątych, co? :)
      Zapytaj małża, jeśli wolno prosić, kiedy wykopać tę różę – teraz, czy poczekać aż coś zacznie wypuszczać. I nie zapomnij mu powiedzieć, że moje kozy TYLKO CZEKAJĄ na to, aż ona zacznie coś wypuszczać :D

      • W sprawie róży napiszę Ci e-maila. A tutaj o Rosołach chciałam słówko.
        Zawsze mówiłam, że “rosół z dobrzewybieganego koguta jest najlepszy”. I proszę: oto słowo stało się ciałem i widzę jak to jest! Filmik – place lizać, a te nonszalanckie spojrzenia kóz…? Złota kaczka za epizod :-)

        Mam nadzieję, że za jajka to jest dobra cena. Nie wiem po ile u nas takie z “wolnego wybiegu” są, ale dedykuję Ci ten filmi ;-)

        https://www.youtube.com/watch?v=QVgeXpIQix0

        • kanionek

          Dzięki, Izabelka :)
          U mnie na tzw. rynku “jajka wiejskie” można dostać już za 60 gr sztuka. Ale co to znaczy “wiejskie”, to już tylko sprzedawczynie raczą wiedzieć, a może i nie. Ja wiem tyle, że okoliczni wieśniacy karmią swoje kury granulatem – jeździ tu nawet facet busem i z paki sprzedaje, a wybiegi mają czasem takie żałosne, składające się z uklepanego na kamień błota. No ale to już się nazywa kura na wolnym wybiegu ;)
          Nie wiem, ile kosztują moje jajka, bo jeszcze żadnego nie sprzedałam :D Co łaska?

          • No patrz, a ja te jajka z tytułu przekalkulowałam na kamerę i mi wyszła cena za sztukę. Dobra jestem co? ;-)

          • kanionek

            Najlepsza :)
            Tak, każde z trzystu pięćdziesięciu siedmiu tytułowych jajek miałoby kosztować 70 gr.
            Jakąś cenę musiałam przyjąć na potrzebę wyceny monitoringu. I pomyślałam sobie, że skoro jaja na granulacie kosztują 60 gr., a jaja zielononóżek podobno nawet 1 zł, to moje mogą (teoretycznie) kosztować groszy siedemdziesiąt. Koszty wysyłki niestety podnoszą tę cenę, więc może stanę z jajami przy drodze? Jak jakaś baba z jajami?

          • nikt wazny

            Kupuje jajka zielononozek w markecie 6 szt. za 6,50 pln.
            I czasem w pudeleczku trafia sie takie jakby inne, nie takie szpiczaste, smukle, a zwykle kragle jajka. Oszukuja mnie? Czy moze zielononozkom zdarza sie zniesc takie jajko okraglejsze?
            Szarpie sie na takie jajka tylko do konsumpcji bezposredniej, a nie jako skladnik panierki np.

          • kanionek

            Nie wiem, czy oszukują, ale jeśli chodzi o jajka od zielononóżek to one z zewnątrz nie różnią się niczym od “zwykłych” jajek. Bywają bardziej wydłużone, bywają i pękate, mniejsze i większe. Raz zdarzyło nam się jajo z dwoma żółtkami i jeszcze przed otwarciem było wiadomo, że jest inne, bo było ogromne i nie mieściło się w standardowym pudełku na jajka. Kolor skorupki też o niczym nie świadczy – nasze kury niosą jajka raczej jasne, ale o różnym odcieniu. Nie mamy za to jajek całkiem białych lub o zdecydowanie ciemnej skorupce. Hm. Może zrobię fotkę przykładowej dziesiątki.
            Czyli jednak zdarzają się jaja zielononóżek po 1 zł za sztukę.
            Może gdyby kilka osób z jednego miejsca pracy zamówiło u mnie jajka, to koszt wysyłki przy cenie 70 gr/szt nie byłby taki straszny.

  • baba Aga

    Czy monitoring będzie miał opcję nagrywania? Bo jeśli tak to sądzę, że my dwunogie kozy chętnie wykupimy abonament całoroczny który być może pokryje koszt monitoringu :-) mam dokładnie tak samo jak Ty ze zwierzętami,nwszyscy naokoło tłumaczą ze to zwierze sobie świetnie radzi w przyrodzie beze mnie to i w domu sobie poradzi, ale ja i tak wstaje w nocy do psa kota królika i sprawdzam. Do tego kojce, zagrody itp wynalazki. Rozumiem Cię w 100%, myśl że mogłoby się moim zwierzętom coś przytrafić czemu mogłam zapobiec przyprawia mnie o dreszcze. Moja przyjaciółka- psycholog, twierdzi ze można to leczyć :-)

    • kanionek

      A i owszem, mógłby mieć opcję nagrywania. No rozdarta jestem, a Wy też macie zdania podzielone, więc chyba zanim podejmę decyzję, Tradycja się rozwiąże ;) ALe co się odwlecze, to się nie utopi – wszak mam trzy panny, nie jedną.
      Mówisz, że można to leczyć? :D
      Ja generalnie też uważam, że natura lepiej sobie radzi bez nas, ale jednak dzikie zwierzaki co innego, hodowlane co innego. Nie zamierzam ingerować, ani przeszkadzać w porodzie, ale wolałabym przy nim być na wszelki wypadek. Dzięki za wsparcie :)
      Aha. Nie zapomniałam o okleinie :) Tylko tak jak myślałam – na wszystko mi jej szkoda i chyba czekam, aż decyzja mi się sama podejmie ;)

  • niektóre z Twoich zwierzów nawet bez monitoringu stały się sławne, na przykład, na głębokim południu w prastarym grodzie na ZAMKU (!!) dyskutowano o Tradycji. Tu piszą:
    http://wiadomosci.ox.pl/wiadomosc,29450,na-zamku-o-tradycji.html
    myślę, że tylko przez głupie przeoczenie Tradycja jest z małej literki. Tym bardziej, że w tekście wyraźnie stoi “Tradycja bywa ciężka”, więc nie może być pomyłki, o którą Tradycję chodzi :)

    • kanionek

      Jadowita :D
      I jeszcze piszą, że przeceniamy zmysł wzroku, a przecież jesteśmy wielozmysłowcami i dotyk też jest ważny, i ja się z tym zgadzam. Na moją Tradycję lubię patrzeć, dotykać jej, a nawet wąchać. Wspominałam, że ona pięknie pachnie i jest cieplutka?

      • Ania W.

        Ona tak właśnie wygląda: na cieplutką i pachnącą! I aż się chce do niej przytulać!

        • kanionek

          Czasem mówię do niej: mój ty pluszowy króliczku.
          Andrzej też lubi się przytulać, i choć od dawna się nie “perfumował”, więc olfaktorycznie OK, to jednak te jego rogi sprawiają, że człek ma się ciągle na baczności. Bożena zasadniczo podstawia się do drapania i przytulanie ją nudzi, a Irena lubi podejść, obwąchać, dać się pogłaskać, ale przytulanie ją lekko stresuje.

          Za to Tradycja jest misiem idealnym :) Sama wpycha mi łeb pod brodę, owija się wokół szyi, napiera na mnie bokiem i stoi sobie cierpliwie, podczas gdy ja szepczę jej do króliczego ucha różne takie słodkostki.

          • nikt wazny

            No bo Tradycja przecie najukochansza, pierwo…eee…kupna?

          • kanionek

            No właśnie się zastanawiam, czy moja grawitacja ku Ziokołkowi wynika z faktu, iż przywiozłam ją na kolanach, w postaci małego, zapłakanego kredensiku, czy może z tego, że pozostała trójka pochodzi z jednego stada i trzymają się razem, a Tradycja jest wśród nich takim trochę pogardzanym “odmieńcem”. Niby wszystkie dzieci kocha się jednakowo, ale jeśli wśród nich jest jedno specjalnej troski, to rozumiecie ;)

          • pluskat

            Tradycja to panienka z dobrego domu, a tamci na ulicy sie chowali.

          • nikt wazny

            Na podworku sie chowali;)

          • Ania W.

            Tylko przytulać i przytulać!

      • Iwona

        I ma ładny oddech :-P. Roślinożercy mają takie ładnie pachnące oddechy. Lubię, jak mnie obwąchują i jednocześnie chuchają takim “roślinnym” oddechem, gorzej, jak machnie takim szorstkim językiem po twarzy, piecze trochę policzek potem. Ale to czułe liźnięcie, to trzeba znieść :-). A jakie języki mają kozy, szorstkie, czy gładkie?

        • kanionek

          @Iwona
          Gładkie. I tak śmiesznie liżą, szybko machając tymi jęzorkami, trochę jak koty gdy piją wodę. Kozie liźnięcie rzadko bywa pojedyncze, i zdecydowanie należy do przyjemnych, czego niestety nie mogę powiedzieć o kozich próbach wyszarpania sobie kawałka człowieka siekaczami :D
          Czasem tak liżą, liżą, po czym dochodzą do wniosku, że się nie nalizały i trzeba spróbować kawałek odgryźć. Najbardziej boli, gdy chodzi o ucho :)
          A oddech – zgadza się, całkiem przyjemny, choć Bożenie przez długie tygodnie zalatywało z paszczy zgnilizną. Można było z wiadra spaść, gdy tak westchnęła od serca ;) Może miała jakieś zaburzenia w żwaczu, kto to zgadnie. W każdym razie teraz jest duuuużo lepiej.

          • Iwona

            Dziwisz się? Jak ona tam trampki ma i nie wiadomo co jeszcze? Przetrawiła trochę, to przestało zalatywać :-D

          • kanionek

            W sumie dobrze gadasz :D

  • anai

    Rosoły niesamowite :) uśmiałam się patrząc na kury. I też jestem zdania, że trenują do maratonu. Jeśli chodzi o monitoring – jeżeli tylko finansowo możesz, to bierz! Niepolitycznie byłoby rezygnować :) Po pierwsze, to nie Twój pomysł :) więc można docenić a jakby co… (rozumiesz:) a po drugie, jeżeli jest tylko chęć aby Ci coś takiego zamontować, to trzeba skorzystać :) To się nazywa incepcja :)

    • kanionek

      Anai, rozumiem ścieżkę Twojego myślenia. Ale nie znasz mojego małżonka – to jest podpucha :D

  • Ola

    Uchichałam jak głupia do monitora! Rosoły wpadły w trans, może jakieś ziółka z rana?
    A Tradycja, faktycznie taka poważna i zamyślona.
    Zdjęcie Pecika z góry, na jego głowinę i to psie spojrzenie zawsze mnie rozczula…
    Co do kwiatków, stawiam na żonkile – jedna z niewielu (?) dobrych rzeczy, jaka się rozcebuliła po Cebulackich ;)

    • kanionek

      Mnie też najpierw rozbawiły do łez te Rosoły, ale powiem Ci, że po jakichś dziesięciu minutach już się zaczęłam martwić – coraz częściej się potykały i widać było, że gonią resztką sił, tylko nie mogą przestać :D Nie wiem, co w nie wstąpiło.

  • kasia96

    Z tymi kogutami to się uśmiałam- mi się jeszcze nie zdarzyło żeby tak jak nakręcone ganiały :)
    A z monitoringiem to bym sobie dała spokój, natura sobie poradzi ;P

    • kanionek

      Natura tak, tylko czy JA sobie poradzę? Tym bardziej, że nie wiem, ile jeszcze tej ciąży zostało do rozwiązania i dzień w dzień żyję emocjami ;)

      • Ania W.

        A może jakąś składkę oborową na ten monitoring zarządzimy…?Zrzucimy się po dychu i spokój?

        • kanionek

          Eee nie, bo jak coś nie wypali, słaba jakość, nic nie widać i tak dalej, to reklamacje będą ;)
          Może jajek ktoś chce kupić? Na Wielkanoc? Trzystu pięćdziesięciu siedmiu nie uzbieram, ale od czegoś trzeba zacząć! Na porządnych, leśnych robakach wyprodukowane :D

          • Modra

            Kanionku, ja bym kupowała Twoją (znaczy Rosołową) produkcję. Tylko to jak sądzę nierealne. Bo ja TU, a Rosoły TAM.

          • kanionek

            Nie wiem jak duża odległość dzieli TU od TAM, ale jeśli jest to trasa krajowa, to wszystko da się zrobić. Mojej Mamie wysłałam już pocztą kilkadziesiąt jajek, jednej z Was już też, i podobno docierały w całości. Fakt jednak, iż ze względu na koszt wysyłki zakup np. 10 sztuk jest, delikatnie ujmując, mało opłacalny. Poczta Polska za naklejkę “ostrożnie” życzy sobie dodatkowe 7 zł. Do Mamy wysyłałam opcją “paczka 48” za – bodajże – 15 zł (stała cena za przesyłki do 5 kg), bez usługi “ostrożnie” i dotarły całe. Ale rozumiem, że jeśli ktoś może sobie kupić “eko” jajka w sklepie za rogiem, to – jak to mawiała pewna reklama – po co przepłacać ;)

          • Modra

            Kanionku, ja nie kupuje eko jajek za rogiem.
            Kupuje najtańsze sciółkowe, czyli nie od kur z obozów koncentr., tylko tych trochę szczęśliwszych. I niestety kupuje tam gdzie najtaniej, bo tylko na tyle mnie stać. I tylko u Ciebie bym kupiła :-).

          • kanionek

            Doskonale Cię rozumiem, Modra :)

  • sieka

    Bierz ten monitoring. To, jak się nagra będzie taka “pamiątka” jak USG 3D płodu dziecka. Ja zapłaciłam za to 150 zł i ni chuuuusteczki nic tam sensownego nie widać. No to żeby było tak samo Tradycja musi wyjść poza kamerę, urodzić a Ty zobaczysz tylko ogonek wstającego koziołka, he he

    • kanionek

      Pewnie byłoby tak, jak mówisz. Albo np. ze względu na słabe oświetlenie widać by było tylko jakieś cienie niewyraźne.
      Aha, podmieniłam filmik z kozami na mp4 – powinien już działać :)

  • Modra

    Kanionku, daaawno nie widziałam filmu z tak wartką akcją! Co za tempo, nieustjace zwroty.. akcji. Obśmiałam się serdecznie. Boskie Rosoły. jestem pewna, że ten pierwszy zabrał temu drugiemu najsmaczniejszego robaka od czasu poprzedniego lata. Pewnie najtłuściejszego jakiego można sobie wyobrazić. Ta zniewaga wymagała złapania winowajcy!
    To po pierwsze co chciałam powiedzieć, a po drugie w pewnym momencie, jak na filmiku Tradycja stoi boczkiem, jestem pewna, że WIDZIAŁAM jak COŚ się poruszyło w tym jej boku.
    Co do róży, to jeszcze chwile bym poczekała i jak w tych cebulackich śmieciach masz czym zakryć różę, to bym ja zakryła przez kozami choćby kawałkiem drzwi i jeszcze poczekała do końcówki marca z przesadzaniem, albo chociaż, żeby mieć pewność, że przymrozków nie będzie. Teraz róża jest uśpiona, a jak przesadzisz będzie chciała poszczać pędy. I będzie potrzeba wody w ziemi (róże potrzebują na początku sporo wody), a teraz jest jej za mało.
    O rety, u mnie własnie zaczęło porządnie lać, ściana wody. Jakby to kwiecień był. Chyba ta wiosna jest tuż, tuż.

    • kanionek

      Modra – u mnie też pada! Wiem, to brzmi jak opowieści gorejącego krzewu, ale naprawdę – pada u mnie deszcz. Może nie ściana wody, ale coś tam kapie na ziemię od godziny.
      Spróbuję coś wykombinować z różą – drzwi ani inne deski się nie sprawdzą, już Andrzej będzie musiał sprawdzić co to za drzwi, po co te drzwi i czy przypadkiem nie da się zjeść tych drzwi. Mam jeszcze kawałek siatki wolierowej od kurczaków, to może szczątki róży osłonię, przyczepiając wolierową do zwykłej.
      A wiosna idzie z całą pewnością (dziś w ogródku “wylazł” mi jeden liść podagrycznika – one są zawsze pierwsze), tylko nie wiadomo, czy jej jeszcze zima nogi nie podstawi ;)

  • Na chwileczkę tylko wpadłam, więc przepraszam z góry, jeśli za kimś powtórzę…

    O takim odsłuchu jak dla dziecka nie myślałaś? W końcu wizja ci nie potrzebna. Tylko nie wiem, czy z budynku do budynku da radę. Różne takie można na aukcjach za mniej owsa kupić :)

    • kanionek

      No jak to – wizja NIEPOTRZEBNA? :D Wizja mi najpotrzebniejsza! Ty sobie wyobrażasz, co ja bym przeżywała, gdybym usłyszała tylko jakieś hałasy, naparzanie rogami, beczenie i szelest poniewieranej ściółki? Co chwilę musiałabym latać i sprawdzać, czy to poród, czy zwykła awantura rodzinna ;)

  • Iwona

    Ten pierwszy kogucik naraził się bardzo temu drugiemu, ten drugi bardzo łomot chciał mu spuścić, ten pierwszy bardzo nie chciał być łomotany, wolał zejść na zapaść, a ten drugi postanowił mu wlać, choćby miał na zawał zejść :D. Ten goniący to chyba na przywódcę rośnie, krótko musi towarzyszy trzymać :)

    • kanionek

      Iwona :D
      Nic dodać, nic ująć. A jeśli ten chudy rzeczywiście ma aspiracje przywódcze i zostanie Wielkim Wodzem Rosołów, to tylko potwierdzi nasze spostrzeżenia, że w świecie zwierząt liczy się przede wszystkim rozmiar ego, a nie masa ciała. Taki Laser na przykład jest święcie przekonany, że jest większy i silniejszy od dzika ;)

  • Eli

    Kanionku, mnie to się widzi, że Rosoły szlifują formę do pół maratonu ;-)teraz wszystko co może to biega, więc nie będą odstawać od światowej mody :D gorzej jak zażyczą sobie profesjonalnego obuwia, hahahahaha!!!!!!!!
    Paczę i paczę i nadziwić się nie mogę (oj tam, mogę mogę) jak te Twoje kozy wypiękniały, mówię o tych “przysposobionych” biedach :-) Kanionkowe oko kozy tuczy ;-)

    • kanionek

      Dziękuję, Eli :) Wygląd i kondycja sierści zmieniły się u nich zdecydowanie na lepsze, Bożena i Irena nabrały masy mięśniowej na nogach, tyłkach i grzbietach (u Andrzeja mało co widać przez tę jego długą suknię) i to mnie cieszy, choć wciąż nie rozwikłałam zagadki beczułkowatości Bożeny. Bo nawet we wrześniu ub. roku, gdy wystawały jej spod skóry wszystkie kości, brzuch miała okrąglutki. Gdzieś tam wyczytałam, że “dobrze rozwinięty i pojemny żwacz jest cechą pożądaną u kozy”, ale czy to na pewno tylko żwacz – nie wiem. Zważywszy jednak, iż jest u mnie już prawie pół roku, a humor i kondycja jej dopisują, mogę chyba przestać się martwić, że coś jest z nią nie tak.

  • Monitoring i monitoring! Gdzie nie spojrzeć monitoring! ;) Jeszcze tu?! Pod warunkiem, że skrót wiadomości będzie w Wiadomościach!

    • kanionek

      To Ty nie wiedziałaś, że wszyscy i wszędzie jesteśmy nagrywani? :D
      No jak Ty siedzisz? Wyprostuj się!

  • Fredzia

    “Ten luty jakiś felerny jest. Ty miałeś wypadek, Stefan się spalił, a pijany facet spadł z fotela w autobusie”
    Idąc tropem zasłyszanej na mieście wypowiedzi zaklinam najkrótszy miesiąc, co by się wstydliwie okrył całunem niepamięci i wystrzelił w tę monstrualną czarną dziurę, którą naukowcy właśnie wypatrzyli przez teleskop.
    Niech już kiełkują tulipany, kwitną mlecze i rodzą się koziołki, bo inaczej poziom depresji przebije dno, pięć metrów mułu i kamieni kupę.
    A z monitoringiem kojarzy mi się seria horrorów “Paranormal Activity”, więc Państwo pozwolą, że rolę obserwatora sobie odpuszczę, bo jak nic spokojne dotąd zwierzątka na ujawnienie swojej mrocznej strony wybrałyby akurat mój dyżur ;)

    • kanionek

      “Stefan się spalił” – ech, te niezobowiązujące, towarzyskie konwersacje w tramwaju.
      Fredzia, jak tylko coś u mnie zakwitnie, to Ci wyślę. Co do koziołków niczego nie mogę obiecać, bo kozie księżniczki bywają kapryśne – a nuż Tradycja, by zwrócić na siebie uwagę, wymyśliła sobie ciążę rzekomą i urodzi tylko wody płodowe? Zdjęcia wód, jak rozumiem, nie dźwigną zbyt wysoko Twego morale…?

      “Spokojne dotąd zwierzątka” :D
      No fakt, ja Wam jeszcze nie pokazywałam filmu, na którym Bożena z Andrzejem próbują sobie mózgi rogami nawzajem powydłubywać.

  • bila

    Jak zawsze, potrzebowałam Najnowszego Kompa z dostępnych mi, żeby odpalić filmiki. Ale ubawiłam się bardzo przy Maratonie Rosołów, a i napodziwiałam kozie stadko. Śliczniaki, zwłaszcza Tradycja.
    Chcę wiosny, chcę wiosny! Przesyłam uściski dla stadka. Kanionku, jesteś wielka(w sensie twórczym i przywódczym).

    • kanionek

      O Boże, ja tworzę
      i to gdzie? W Oborze.

      Dziękujemy za uściski, Bila, a Tradycja mówi – no ba! :)
      Wiosna idzie, zapewniam Cię. Chwasty już u mnie powoli wyłażą, pierwsze bazie na wierzbach się klują, a żurawie ciągną kluczami po kilkadziesiąt sztuk w każdym. A ja… ekhem. No ja już czuję na barkach ten ciężar wiosennego przesiLENIA. A może to ogrom moich możliwości mnie przytłacza ;)

  • Kania

    Ciekawe ile maksimum komentarzy tu wchodzi – bo jak pojawi się news o narodzinach to internety się rozpalą do czerwoności. A Kanionek będzie musiał jedną ręką głaskać kózki, a drugą pisać nam o nich:)

    • kanionek

      A trzecią obiad gotować :D
      A wiesz, że nie wiem, czy jest tu jakiś limit komentarzy? Ja tam nic nie chcę mówić, ale GDYBY tak się okazało, że wszystkie trzy królewny coś tam w sobie noszą prócz sanek, to chyba będę musiała kilka rąk od Buddy pożyczyć. I hartu ducha ;)

  • ciociasamozło

    Uff, jeszcze nie urodziła! Chwila przerwy w dostępie do Obory i człowiek cały w stresie. Kanionku, zaczynam przychylać się do opcji monitoringu.
    A tak w ogóle to wreszcie dopatrzyłam się jaką Endrju ma przepiękną BRODĘ! Czy Ty mu ją przycinasz, Kanionku?
    Produkcja filmowa “Ro-Ko-Ko” lepszy od prozaku (mimo nerwowej atmosfery na drugim planie).

    • kanionek

      No jeszcze nie urodziła! Ale ja dziś znowu w nerwach latałam, bo rano gluty puszczała, a my na zakupy mieliśmy jechać. I beczała jakoś tak ni to żałośnie, ni to z pretensją w głosie. A ja oczywiście każdy objaw odbiegający od normy interpretuję jako informację “rodzę teraz i natychmiast” :D

      A tak, strojniś z tego Andrzeja. I rogi, i brodę ma imponujące. Brody nie przycinam, sama się tak równiutko układa, gęsta jest i w kolorze “sól z pieprzem”, jak u dystyngowanego dżentelmena. Tylko mu laseczki i melonika brakuje (z dwiema dziurami na rogi, oczywiście).
      Ale czasem mu tę brodę szczotką przeczeszę, wbrew jego protestom, bo wiadomo jak to jest z owłosieniem na twarzy – resztki jedzenia, patyki jakieś, rzep z ubiegłego roku…

      • ciociasamozło

        Beczała z pretnsją i żałośnie, bo pewnie coś ze sklepu chciała (kiszoniaki z gipsem czy inne ciążowe zachcianki) a Ty nic, tylko jej w tyłek zaglądałaś ;)

        Chi, chi, chi, Andrzej Pecik, szpakowaty dżentelmen z zasikaną grzywką, schludnie wyczesana bródką i imponujacymi rogami, z upodobaniem prezentujacy czym jeszcze natura go obdarzyła ;)

        • kanionek

          @Ciociasamozło

          No patrz, o tym nie pomyślałam! Ale ogórka kiszonego od czasu do czasu wszyscy dostają, bo lubią. Tyle, że bez gipsu…
          Jak się nazywa taki facet, co lata z chytrą miną w płaszczu, a potem znienacka pokazuje? Już wiem.
          “Andrzej Pecik, dżentelmen, sztukmistrz i czuły ekshibicjonista” – tak mógłby mieć Endrju na wizytówce.

  • Modra

    Kanionku, oglądam sobie tak Twoje kozy co jakiś czas. I oglądam i tak błogo mi się robi :-)
    Więc nawet jak życie Cię wessało i trzymie to zdjęcia i filmiki wydają mi się za każdym razem tak nowe i świeże, jakbyś je rano zamieściła.
    Tradycji uszy są tak delikatne ‘na oko’ i nęcące, że bym siedząc z nimi co wieczór iskała i w uszka zaglądała, żeby sprawdzić czy czyste, czy paproszka nie trzeba jakiegoś wydłubać :-)

    • kanionek

      Ja też uwielbiam te ich uszy, a Tradycja ma największe :D
      Szkopuł w tym, że kozy swoich uszu bronią jak niepodległości! Z jakiegoś powodu żadna z nich nie lubi, żeby im np. zaglądać do środka. I pamiętam, jak brałam te biedy kolorowe od Fantastycznego Farmera – pomocnicy złapali Irenę za uszy, żeby ją przytrzymać (nie wiem, dla nich pewnie koza to to samo co królik), i ona tak przeraźliwie się darła :-/
      No i gdy kupowałam Tradycję, jako małego berbecia, a jej ówczesny hodowca założył jej kolczyk (niezbyt umiejętnie zresztą, jak się później douczyłam), to rozbeczała się tak, że mi samej łzy w oczach stanęły. Uszy mają najwyraźniej wrażliwe i ja o tym pamiętam – kontroluję ich stan ogólny w ten sposób, że drapiąc kozę w jej ulubionym miejscu zaglądam do ucha na tyle, na ile się da ;) I czasem pogłaszczę delikatnie po uszach, żeby kozy załapały, że nie zamierzam być wobec nich brutalna. Ale jak na razie nie do końca mi wierzą i macanie uszu kończy się tak samo, jak macanie cycków – szybką ucieczką i spojrzeniem pełnym pretensji :)

  • pluskat

    A Andrzej ma na glowie krzyz sw. Andrzeja…

  • pluskat

    czyli caly przejazd kolejowy…

Skomentuj Iwona Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *