Weź pigułkę, czyli komu spadła korona

Okres czerstwej buły pędzonej na konserwantach trwa. Chce mi się tylko leżeć i żreć, co często czynię. Kilka dni temu przesadziłam z podażą kulek owsianych i tak się zasłodziłam, że w środku nocy musiałam zejść do piwnicy po odtrutkę – pożarłam żywcem i na miejscu cały słoiczek grzybków w occie. Nietoperz nie krył swojego dla mnie obrzydzenia.

I kiedy jestem w takim nastroju, to niektóre rzeczy denerwują mnie podwójnie. Na przykład reklamy towarzysko jebiące po oczach podczas przeglądania darmowego konta e-mail. Już na wejściu dostaję w pysk ujęciem plastikowej pary szczerzącej do siebie zęby w lukrowanym uśmiechu i czytam napis pod spodem: “Skończyło się na trwałym związku”. Niech mi jedynie wolno będzie zauważyć, że formaldehyd to też całkiem trwały związek, a jakoś nikt się z tego nie cieszy.

Zaczynam przeglądać maile i okienko z trującymi o-parami odpływa na plan dalszy, za to z boku pojawia się i nie poddaje zabiegowi scrollowania obrazek jak z horroru: twarz, przypuszczalnie kobieca, oklejona szczelnie jakąś folią. Reklama Zakładu Mumifikacji? Nie wiadomo, ale obok obrazka widnieje tekst: “45-letnia Marta pomyliła krem do twarzy z pastą do butów. Rano nie mogła uwierzyć własnym oczom.” Ja też nie mogłam, a do tego chyba lekko popuściłam, ale co gorsza – ja tę Martę widziałam! W poniedziałek ją widziałam, jadąc samochodem przez ulice miasteczka B., jak szła sobie z dzieckiem i osobnikiem płci męskiej pod rękę, a mój małżonek powiedział tylko: “o żesz!” i oboje odprowadziliśmy Martę wzrokiem, przy czym ja ryzykowałam zaparkowaniem Gwiazdolotu w czyimś Passacie. TAKA była ciemnopomarańczowa na twarzy! Nic dziwnego, że teraz chodzi z torbą foliową na głowie.

A w sobotę, gdy znów naprawialiśmy pralkę u Sławków, miałam zaszczyt zaznajomić się z najnowszymi trendami w świecie mody i urody, poprzez oczywiście telewizję. Pralka tym razem uparła się, że działać nie będzie, małżonek trwał przy niej w pozycjach wymuszonych przez bite trzy godziny, a ja wdychałam pochodne procesu spalania mokrego drewna na pokojach. I z bloku reklamowego pewnej popularnej stacji tv dowiedziałam się, że NARESZCIE pojawił się na rynku męski magnez! Bo wcześniej, wiadomo, był tylko damski i to była dyskryminacja przez niedobór suplementów. Wiem już też, że mogę sobie kupić pigułkę na pozbycie się nadmiaru wody w organizmie i trochę mnie to niepokoi. Bo dlaczego najpierw każą mi pić cysternę mineralnej dziennie, a potem wciskają pigułkę wodoporonną? Czuję się jakaś… otumaniona. A może to przez ten czad.

Skoro już o pigułkach, to wiem, że temat niepopularny i może zmyjecie mi głowę, ale czy istnieją jakieś pigułki gwałtu dla kóz? Bo ja ten brak mleka sobie jakoś ostatecznie wytłumaczę i powetuję, ale Andrzeja mi żal. Tradycja jest coraz większa (43 kilogramy!) i coraz bardziej świadoma swych wdzięków – obnosi się przed Andrzejem z tym swoim OGROMNYM różowym tyłkiem, wodzi go na pokuszenie łabędzio wygiętą szyją i powłóczystym spojrzeniem, ale co z tego? Czy takie porównania, jak “mysz na katafalku” albo “wściekły pinczer zakochany w tapczanie” coś Wam mówią? Gdyby zechciała się położyć… Albo choć przykucnąć litościwie, WYNIOSŁA ZOŁZA. A do Ireny, że o Bożenie nawet nie wspomnę, to Andrzej śmiałości już w ogóle nie ma, biedny pigmejski konusek (23 kilogramy…). I taki sfrustrowany chodzi, i żre za trzech, a to wszystko jak krew w piach. No może nie całkiem, bo jednak w poroże i jajca dużo mu poszło.

A propos żarcia, to nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Człowiek się musi natyrać by co do gęby miał włożyć, a takim choinkowym skrytożercom manna z nieba spada. A dokładniej korona. Bo jak tak ostatnio wiało, że zęby z twarzy wyrywało, to w lesie poległo sporo drzew. Niektóre poddały się szybko i w całości:

powalone drzewo

Inne walczyły z honorem i przypłaciły swój upór dekapitacją. Wysokie na 15 metrów świerki, złamane jak zapałki (wiem, że słabo widać, ale drzewo pośrodku zdjęcia jest złamane w miejscu, w którym zaczynała się korona):

świerk zdekapitowany

A tu upadła świerkowa korona, czyli wyżerka dla kóz na dwa tygodnie:

korona świerku

Próbowaliśmy ją z małżonkiem przytargać w całości, ale nawet nie drgnęła – gałęzie ma długie na trzy metry, gęsto oblepione świeżymi igłami i waży chyba z pół tony. Na szczęście leży jakieś 50 metrów od domu, więc wystarczy codziennie skoczyć z dużym sekatorem po taką porcyjkę:

Tradycja i Andrzej przy świerku

I poprzywiązywać w koziarni, żeby królewny sobie żarcia nie podeptały, bo podeptanego nie zjedzą.

Irena przy świerku

Bożena przy świerku

Tak poza tym to nic nowego – w piątek przez godzinę pomagaliśmy śmieciarce opuścić nasze gościnne tereny, gdyż ugrzęzła bidulka w błocie wyjąc jak ranny, stalowy tur, i to by było na tyle w paśmie rozrywkowym. No to co – jak nie ma nic ciekawego, to będzie to, co zawsze, czyli kozy na wypasie w słoneczny dzień:

Irena na pomoście

Tradycja przy pomoście

Bożena z małżonkiem

Jam jest kozim pasterzem, nie brak mi niczego (oprócz mleka koziego):

kozi pasterz

Powierzchnia stawu skuta lodem wygląda trochę jak ta folia na twarzy tajemniczej Marty:

staw

A życie podlodowe wygląda tak:

życie podlodowe

Średnio dwa razy w tygodniu krajobraz urozmaicają nam konni jeźdźcy:

konno

Do których Bożena nie ma za grosz zaufania i przygląda im się podejrzliwie zza progu swojego domu:

co tu jest grane

I może jeszcze skromny dodatek z gatunku faszyn, czyli pies w skarpetkach:

pies w skarpetkach

I tu wcale nie chodzi o ochronę przed zimnem – po prostu ciągnąc te tylne płetwy za sobą Antoni zdzierał sobie skórę z palców, więc skarpetki po mamusi dostał, żeby już nie zdzierał. Laser oczywiście był pod wrażeniem.

nudy

A na dniach powstanie cud techniki i prężne narzędzie rehabilitacji, czyli nosze dla Antka wg projektu Ciocisamozło, dzięki którym będziemy mogli psa wyprowadzać na spacery. Obsługa noszy wymaga udziału dwóch osób, a pasażer będzie tylko przebierał przednimi łapami nadając tempo. No i nie wiem, kto w takim układzie zrobi zdjęcia noszy w akcji, no chyba że się akurat listonosz napatoczy.

A teraz, wycisnąwszy już absolutnie cały sok ze zwiędłej cytryny mojego natchnienia przechodzę z ulgą do Waszych chwalisiów. Zaczynamy jak zawsze od kotów – poznajcie koteczki Kachny (jeśli wydadzą Wam się podobne jak dwie krople wody, to dlatego, że to mama i syn), a na drugim zdjęciu również Kachny latorośl, która przed sławą broni się jak może ;)

kotki Kachny - mama i syn

kotki i syn Kachny

Na firmamencie kocich gwiazd zabłysnąć zapragnęły również mięciutkie i puszyste futrzaki Ewy z Łodzi – Rozalka i Borysiak:

Rozalka olaboga od Ewy z Łodzi

Borysiak od Ewy z Łodzi

A po kotach czas na efekty rewitalizacji starych mebli, bynajmniej nie pastą do butów, w wykonaniu Sieki. Meble mają swoje historie z tułaczką w tle, a teraz przeżywają drugą młodość. Oto przed Państwem: Szafka Po Babci, Najtańsze Biurko z Ikei oraz Paździerzowa Sierotka!

szafka po babci - Sieka

najtańsze biurko z ikei - Sieka

paździerzowa sierotka - Sieka

Fotki mojej piecokuchni dorzucę później, kiedy indziej, albo następnym razem, odpowiem też na te maile, na które jeszcze nie odpowiedziałam, a tymczasem przy okazji życzę wszystkim Babciom czytającym tego bloga – zdrowia, szczęścia, pomyślności i jeszcze wielu drugich młodości :)

Edycja 22 stycznia 2015

Ja nawet nie wiem, co napisać. Zobaczcie, CO JA DOSTAŁAM – pomnik dostałam, to znaczy mnie samą na pomniku! Kanionek jako żywy, w tej czapce uszance (to jest miszczostwo świata!) i nawet kwiatki pod pomnikiem stoją! I ta koza uśmiechnięta :D Wczoraj dostałam i na przemian śmiałam się i łzy ocierałam. Ciociasamozło to rysowała!

Kanionek_Wielki

Edycja 23 stycznia 2015

I jeszcze kotek nam się zmieści :) Światową sławą od dziś pysznić się będzie również Królowa Sonia – kotka Modrej od Bandy Trojga (przypominam, że Modra trzyma jeszcze jednego futrzaka w tajemnicy), choć Modra o Soni mówi: kotopies. I twierdzi, że Sonia chodzi jak John Wayne. No nie wiem, nie wiem, wygląda jak Prawdziwa Dama. Z zasadami. Surowymi. No może TROCHĘ jak puchacz. Ale żeby zaraz od krzywonogich kowbojów porządnego kota wyzywać?

Królowa Sonia od Modrej

151 komentarzy

  • mitenki

    Hurrra! Pierwsza! Nie ma nikogo, wszyscy śpią jak susły, blog jest cały mój :D lalala
    A teraz lecę poczytać poprzednie notki, coby mieć ogląd sytuacji w Kanionkowie.

    Jeszcze tu wrócę :>

    • Lidka

      @ mitenki

      Bylas sama cale 5 minut. Ha ha ha;))

      • mitenki

        @ Lidka też nie możesz spać?

        • Lidka

          @mitenki

          Nie mam problemow ze spaniem, ale u mnie siedem godzin do tylu i wlasciwie to czekalam na ten nowy wpis i zdjecia!

          • kanionek

            @Mitenki

            “lalala” – dobrze, że nie “trololo” :D Taka okazja, żeby poszaleć na “śpiącym” blogu ;)
            Ale jak widzisz OK ma całodobową ochronę – jak nie Lidka, która jest “nie na czasie”, to Nikt Wazny, co też nie śpi po nocach. Ruch jak – nie przymierzając – w psychiatryku, gdzie zawsze ktoś się po korytarzu snuje, pracowicie wydrapując na ścianie “Jolka jest gupia” :D

  • Lidka

    Cieszymy sie, ze Was do reszty nie wywialo. Sile zywiolu widac po stratach w drzewostanie. I w dalszym ciagu jestem w szoku, ze kozunie jedza iglaste. Nieslychane. Zazdroszcze bezsnieznej aury, bo ja mam w dalszym ciagu bialo za oknem i co drugi dzien swiezego dosypuje. A fuj.
    Antoni widac w dobrym humorze, a Laser zadowolony, ze brat mu dotrzymuje towarzystwa. Mietosimy wirtualnie kotki i podziwiamy odnowione mebelki. Utalentowane Kozy szalenie. Mam nadzieje, ze to piekne slonce, ktorym sie cieszycie, poprawi Ci nastroj, Kanionku. W swietle slonecznym klopoty i smutki wygladaja jakos tak mniej strasznie, przynajmniej u mnie. Pozdrawiam i zycze najlepszego.

    • Lidka

      Kachna, jak Twoja Latorosl i kotuchy maja na imie?

    • kanionek

      Z tą pogodą to już się tak porobiło, że nie wiadomo co, gdzie i w kogo trafi. Teraz podobno we Francji alarmy zimowe ogłosili, Brytyjczycy to wiadomo – dla nich minus dwa to koniec świata, a u nas jak nigdy – śniegu nie ma, raz czy dwa stuknęło minus siedemnaście i tyle. Żeby śmieciarę w styczniu z BŁOTA wyciągać! A nie, że nie przyjechała, bo śniegu nayebao po pas, jak ubiegłymi laty. Trzymajcie się tam, i może choć bałwana z tego śniegu ulepcie z Rafałem do chwalisiów?

      • Lidka

        Kanionku, my CZEKAMY na ten snieg, ktory by sie kwalifikowal do ulepienia balwana! Na razie jest mroz i badziewie puszyste, nie chce sie trzymac kupy. Tylko psy zadowolone szaleja.

        • kanionek

          A faktycznie, przy takich mrozach śnieg się nie lepi, tylko ładnie wygląda. Długo tak Was będzie trzymać? Co mówią prognozy?
          Laser w takim wysokim śniegu dostaje sprężynki w tyłku i przemierza przestrzenie wykonując skoki na półtora metra, jak lisek z kreskówki ;)

          • Lidka

            Prognozy nas mamia i w las wpuszczaja, a za oknem widac i czuc co innego. A moje piesy skacza pionowo, jak Tradycja i spolka. A taki puszysty snieg rzeczywiscie slicznie wyglada!

  • Iwona

    Wspieram Kanionku, aby do wiosny, niech ta buła przepadnie, niech dołujące myśli pójdą precz. Śliczne te kozie babki, biedny Andrzej, może mu podest jakiś sklecić?;-). Od ponad miesiąca trwa u mnie czarna seria, został mi jeden pies i świnka morska. W życiu w tym domu tak nie było:'(

    • kanionek

      Iwona, współczuję. Mi las ukradł dwa psy (może się kiedyś zbiorę i o nich napiszę) i do dziś odżałować nie mogę.
      A Andrzejowi podest, powiadasz. Sprawdziłby się, pod warunkiem, że Tradycję zakułabym w dyby :)

    • Lidka

      Co to za “czarna seria”? Co sie stalo?!

      • Iwona

        A widzisz, Wielki Bob,Borysem zwany czyli mój kaukaz albinos i moja kotka Matka odeszli we śnie, prawie równocześnie, mieli swoje lata, ale nie myślałam,że to już. Koty, Puszka i Zaraz przepadły bez śladu. No,czarna seria:-(

        • Lidka

          Ojej, ale mi przykro. Psow tez pare pogrzebalam, ale z reguly byly przejechane przez taki czy inny pojazd. Mialam kiedys kocurka, Fredka, przezyl lat 22 i tez odszedl po cichu tak jak zyl, we snie. Pod koniec zycia juz nie widzial na jedno oko i nie slyszal, wiec jak chcialam go zawolac na zarelko, to musialam tupac noga w podloge i te wibraje sprawialy, ze ogladal sie i szukal ich zrodla.
          A koty maja to do siebie, ze czesto wychodza i wracaja po tygodniu. Ja bym sie jeszcze nie martwila. Trzymaj sie, Iwona, sciskam Cie mocno!

  • mitenki

    Gdyby nie ta odrobina szronu na trawie i cienka warstewka lodu można by pomyśleć, że wiosna u Was Kanionku. Tyle słońca aż się pycho śmieje, drzew połamanych prawie nie widać. U mnie nawet szronu nie ma, ale ponuro. Słońce w tym roku widziałam może ze dwa razy.
    Skarpetki piesa Antka wielce twarzowe, Laser mu chyba zazdrości :D Też mnie zdumiewa, że kozy tak lubią świerczynę. Andrzejkowi to szczudła by się przydały, a Tradycji ze 2 kufle piwa na przełamanie dziewczęcego oporu :D

    • kanionek

      Tradycja po dwóch kuflach to byłby widok! Zwłaszcza, że na co dzień i tak wygląda jak upalona dobrym towarem ;)
      Tak, słońca zimą nie sposób przecenić i każdy słoneczny dzień jest na wagę złota.

      Świerczynę, sośninę, jałowiec – wcinają jak najdelikatniejszą sałatę. Że ich to w twarz nie kłuje… Bożena jest dość wybredna i zazwyczaj delikatnie obrywa sobie same igiełki, ale Tradycja tnie całe gałązki, miażdży tą swoją końską szczęką i łyka jak rybę pelikan. Nic się u niej nie marnuje.

  • mitenki

    Aaaaa, i skoro u Ciebie takie wichury, to niech tą czerstwą bułę przepędzą precz!

  • diabel-w-buraczkach

    No i znowu jakies sprzezenie umyslów (jak przy postach o babciach). Wchodze do ciebie, a tu znowu w tym samym czasie ten sam temat co u mnie (sprawy modowe;)
    Jak to mówi pandeMonia – wspólny neuron!

    Antoniemu to sie chyba tak troszke, troszeczke przytylo przez to przymusowe lezenie? No ale jak rewolucyjne nosze w planach, to chlopak troche potrenuje znowu!
    @Ciociasamozlo, widzisz, juz raz ci tlumaczylam, ze dobry z ciebie czlowiek, a ty sluchac nie chcialas :)

    • ciociasamozło

      Nienienie, to tylko przejaw zamęczania ludzi dobrymi radami. Poza tym krzyczę na tych co nie sprzątają po psach, łosi parkingowych, własne dziecko i osobistego męża. Zabijam wzrokiem wredne bachory i warczę na palących na ulicy.

    • kanionek

      A ja sobie tak ostatnio na leniucha – w Twoim newsletterze Ciebie czytam i oglądam :) Ale wpadnę na pokaz mody.

      Antoni przytył? Ciężko mi powiedzieć, bo widzę go codziennie, a nie ważę go ze względu na jego obecną “nieukładność” w rękach. Jedno jest pewne – z uwagi na inny sposób poruszania się rozrosła mu się klata i bardziej umięśniły przednie łapy. Na zadku jednak kręgosłup wystaje, a brzucho się lekko rozlewa – może z powodu zaniku tamtejszych mięśni?
      Plan jest taki, że latem Atos ma już sam chodzić i kropka :)

  • ciociasamozło

    Kanionku, faktycznie nieźle u Was duło, jak takie drzewiszcza urąbało. Popieram pomysł Iwony z podestem dla Pecika :)
    Bardzom ciekawa Atosa w nosidle. Może uda się aparat na jakimś statywie umieścić. Kóz raczej bym nie prosiła o pomoc :)

    Sieka! Meble rewelka! Jaka farbą malowałaś? Jak Ci się udało odnowić blat Paździerzowej Sierotki?

    Kachna, same słodziaki u Ciebie,(pewnie najsłodsze jak śpią ;) )

    Ewa, czy Borysiak nie ma tylnej łapy, czy tylko tak na zdjęciu wyszło?

    • sieka

      Ha Ciociusamozło! I tu jest cały myk. Niczego nie odnawiałam, bo ktoś wyrzucił na śmietnik stół nie uszkodzony, no miał obgryzione nogi, ale za to drewniane. Jak pisałam Kanionkowi, stał sobie pod wiatą w swojej obrzydliwej okleince. Jak mój Małżonek to cudo zobaczył, to powiedział, że za próg nie wpuści. No to robiłam tak żeby mogło stać na zewnątrz. Dlatego pokryłam blat chyba 4 warstwami olejnej, a nogi jakąś lakierobejcą dostosowaną do warunków zewnętrznych. Po zakończeniu prac, Małżonek sam chciał, żebym wniosła do domu. Jakbym wiedziała, to nie robiłabym tego tak niedbale, ale u nas tak często…

      • Ynk

        Mnie Szafka Po Babci zauroczyła, bo przecudnej urody ci ona jest. Przypomina etażerkę (bez szuflad), jaka mieszkała z nami w odległych czasach dzieciństwa.

    • kanionek

      Ano właśnie, jeszcze o tym wietrze. Nie miałam już czasu zrobić więcej fotek, bo dzieciaki skuterem po lesie szalały, a my z narwańcem czarnym byliśmy bez smyczy, więc trzeba było się zbierać do domu. Ale w lesie są całe korytarze powalonych drzew. Tzn. korytarzem to wiatr leciał i łamał i powalał wszystko na swojej drodze. A te złamane u nasady korony świerki też nas zaskoczyły, bo tego jeszcze w naszym kinie nie grali, choć nie była to pierwsza wichura jaką tu przeżyliśmy.

    • ewa z Łodzi

      No niestety, nie ma lewej łapy, stracił ją po nierównej walce z psem.Złamana kość udowa, tak pechowo wysoko, była operacja zespolenia metalową płytką, ale wszystko się jednak rozpierniczyło i trzeba było nogę amputować. No i taki uszczerbek na urodzie. Borysiak uwielbiał włazić na dach po drzewie, no i bez tej nogi też wszedł, ale biedny nie mógł zejść. A ponieważ specjalnie mądry to on nie jest,obawiałam się, że będę musiała codziennie go z tego dachu znosić przez okropnie niewygodny właz. Ale ku mojemu zdziwieniu jednak więcej tam nie wszedł, jakieś resztki rozumu wykrzesał. Jak pędzi na obiad przez ogród, to wcale nie widać, że nie ma nogi, tylko w domu kuśtyka powoli.I przytyło mu się niestety.

      • kanionek

        Ale i tak jest piękny i grunt, że daje radę. Zwierzęta w pewnym sensie chyba łatwiej sobie radzą z kalectwem – nie roztrząsają w kółko “co by było gdyby”, “jak ja teraz będę żył” albo “no teraz to mi już nic z tego życia nie zostało”, tylko uczą się jak sobie radzić w nowych okolicznościach. A Borysiak do tego ma swój rozum, wdzięk i czar, i wie, jak te przymioty wykorzystać ;)

      • ciociasamozło

        Ewa, dopiero teraz trafiłam na Twoją odpowiedź.
        Kanionek ma rację, że zwierzaki lepiej znoszą niepełnosprawność niż ludzie.
        I świetnie sobie kompensują wszelkie ułomności. Może Borysiak brak łapy wyrównuje przyrostem inteligencji ;)
        Tylko przypomnij mu, że jak jeszcze przytyje i brzuchem będzie opierał się o podłogę to odpychając się jedną łapą będzie się kręcił w kółko a nie jechał do przodu, więc może niech nie wybiera tej drogi maskowania braku łapy ;)

  • mp

    No popatrz, to i wichury, na które tak pomstowałam, do czegoś się przydały :) Mam nadzieję, że Tradycji nie ważyłaś tradycyjną metodą (koza= (człowiek+ koza)- człowiek) ? Trochę to już za dużo do dźwigania.Kozuchy cudne ! Pecikowi serdecznie współczuję, ale sposobu do nakłonienia kóz do zastosowania bardziej wyszukanych pozycji erotycznych nie znam, niestety.
    Antoni ma takie same skarpetki jak ja :)
    Koty super,a swoją drogą- mają skubańce szczęście, że nie można się oprzeć ich futerkom i mruczandom, bo jak inaczej można byłoby znieść ich podłe charakterki ( mówię to z 40- letniego doświadczenia w byciu kocim niewolnikiem).
    Sieka, meble świetne , nawet paździerz dziwnie wyszlachetniał :) Fajne kolory masz w mieszkaniu (a ten szokujący porządek to zawsze taki masz, czy tylko do zdjęcia zrobiony ?)

    • sieka

      Dzięki za komplementa. Porządek to mam dlatego, że namiętnie sprzątam. Ale i tu nie co być zbytnio zadowolonym, bo według specjalistów od głowy, pedantyzm to cecha ludzi skrajnie niepewnych siebie i oswajających się z tą niepewnością poprzez porządkowanie rzeczy nieożywionych.Jeżeli chodzi o mnie coś w tym jest ;). Inna inszość jest taka, że od wprowadzki (4,5 roku temu) nie dorobiliśmy się z Małżonkiem jeszcze mebli do tzw. izby paradnej (salon), no to jakby nie ma czego sprzątać.

      • kanionek

        Sieka, potwierdzam tę teorię z pedantyzmem i niepewnością. Ja, jak na osobowość niezintegrowaną i labilną emocjonalnie przystało, mam swoje wzloty i upadki. Czyli mogę żyć tygodniami w tzw. nieporządku, bo czuję się świetnie, a jak mam później zjazd moralny to latam na mopie i skrobię maniakalnie w każdym kąciku, nierzadko do godzin porannych. I papiery porządkuję, wpinam w segregatory i opisuję. A później znów wszystko może się walać gdzie bądź. Huźdawka taka, że zwariować.

        • kanionek

          No i jak mam jakiś problem gryzący, to też graty przestawiam, wymyślam sobie, że teraz np. zioła będą w słoiczkach i przesypuję…

          • Modra

            Oj, czuję, że dotykamy ważkiego niezmiernie problemu, który ma olbrzymi wpływ na światową gospodarkę, PKB, klimat i co tam jeszcze, a na zdrowie psychiczne połowy ludzkości przede wszystkim. I tu muszę, po prostu MUSZĘ zacytować fragment monologu pani Jandy z pewnego przedstawienia (polecam w postaci filmu): “Ja po prostu za chwilę zwariuję,
            albo zacznę myśleć o tym jakoś inaczej, z innej strony
            albo w ogóle nie będę myślała.
            Mówię do siebie: “Nie myśl. Jest tyle kobiet, które nie myślą i jakoś im idzie.”
            Postanowiłam cały dzień robić porządek w szafie.
            Porządek w szafie daje poczucie bezpieczeństwa.
            A równo poukładane stosy bielizny to jest to!
            Wyjęłam letnie rzeczy, przewietrzyłam, trochę przy tym wypiłam.
            Potem wyjęłam zimowe, też przewietrzyłam, wypiłam. To jest to!”

            I wierzcie mi TO DZIAŁA.

        • nikt wazny

          Pedantyzm mi raczej nie grozi. Mam problem innego rodzaju: oczekuje, ze efekt moich wlasnych dzialan bedzie perfekcyjny, a poniewaz sama najczesciej nie wierze, ze taki bedzie, to dzialan w ogole nie podejmuje.
          Wszystko, albo nic.
          :)
          Mam jeszcze inna przypadlosc: nerwice natrectw zafiksowana na ogolnie pojetych ZARAZKACH. Myje rece pewnie z kilkadziesiat razy dziennie (nie wiem jak bym przezyla u Ciebie, przy tym deficycie wody). Jak mi ktos w butach wejdzie do domu, zaraz po jego wyjsciu myje podloge (i przecieram na mokro dywany, jesli i po nich buty lazily). Po przyjsciu do domu przebieram sie w odziez “domowa”. Itd.
          Przypadlosc ta ma wyrazna tendencje do zaostrzania sie.
          Dlatego Twoje porownanie OK do korytarza w psychiatryku wydaje mi sie (w moim przypadku), niezupelnie od czapy;)

          • Modra

            Nikt Ważny, przybij piątke :-) z tymi nerwicami to jest coś na rzeczy. Pewnie ile ludzi, tyle przypadków, nie chcę tak bardzo wypełniać sobą okienka naszego TV z Obory ( bo dziś nagadałam się tu w iluś miejscach i się poskramiam obecnie :-)), ale szeptem powiem, że np. w szufladzie ze sztućcami w kuchni, w tych rynienkach mam potrzebę aby łyżki, widelce i łyżeczki leżały w równiutkich stosikach jeden na drugim, a noże ‘stały’ pleckami do góry. I te cholerne wieszaki w szafie, zawsze w jedną stronę. I jak umyję mopem podłogę, to wciąż ‘widzę’ w głowie taką mapę niedociągniętych pasm i widzę te kłaczki i pacze i pacze, czy wszystkie miejsca się świcą pod światło….No nie wiem czy powinnam ciągnąć ten wątek :-) Niby to jeszcze nie objaw szaleństwa, niby nikt nie widzę się jako wcielenie Napoleona czy Cezara, ale powiem Wam, że kiedy miałam swój własny sklepik i poznałam lepiej kilkanaście ze swoich klientek, to zobaczyłam, że lekki szmergiel jest częściej występującym zjawiskiem niż tzw. normalność.

          • kanionek

            @Modra

            Prawda. Jak się tak ludzi trochę lepiej pozna, to każdy coś “ma”. Jak nie kuku na muniu, to wrzód na łokciu i włosy pod kolanem. Choć z pozoru wszyscy jesteśmy tacy normalni, i tacy “lepsi od innych”, zwłaszcza w kolejce do kasy albo na ustawianych zdjęciach ;)
            Bywa też tak, że mijamy innych ludzi na ulicy myśląc sobie: bosz, wszyscy są szczęśliwi, bogaci, zdrowi, ładni, TYLKO NIE JA.

          • Lidka

            Tak, tak @Modra, znam te przypadlosc z myciem podlogi: ja myje na kolanach i w jednym kierunku, bo wtedy nie widac, ze gdzies sie zamazalo. Kubki w szafce uszkami w prawo, lyzki i widelce w rynienkach – stosik i wachlarz. Nie wyjde z domu, poki pewne rzeczy nie sa zrobione i ulozone tak, jak ja chce. Smierdzi to absolutnie zaawansowanym OCD, probbuje walczyc, ale zdaje sie na nic. Widze i ciesze sie, ze nie ja jedna. Dzieki.

          • kanionek

            @nikt wazny

            Pod drugim zdaniem Twojego komentarza podpisuję się pełnym imieniem i nazwiskiem, a małżonek może jeszcze i swoim podpisem poręczyć, że ja też tak mam. Walka jest trudna i często bolesna, ale powiadają, że nie liczy się cel, tylko droga. Bla, bla, bla. I muszę sobie po wielokroć tłumaczyć, że jeśli mi coś “nie wyjdzie”, to jeszcze nie koniec świata, a poza tym – jak mam się nauczyć, jeśli nawet nie spróbuję. No ale nie zawsze sobie przetłumaczę i tak jak Ty – najczęściej odstępuję od wykonania. Najśmieszniejsze jest to, że ja nawet nie potrzebuję żadnych świadków swojego niepowodzenia – wystarczy, że sama wiem, że skopałam sprawę, i już mortyfikacja i ukrzyżowanie. Do dupy z takim czymś.

            Nerwica natręctw to jest wielogłowa hydra! Bywa tak, że gdy “oduczysz” się jednego schematu, pojawia się inny. Ja przez wiele lat w młodości miałam takie coś: zobaczywszy jakieś słowo (np. na tablicy reklamowej, szyldzie, w gazecie, gdziekolwiek), musiałam je koniecznie w myślach wypowiedzieć od tyłu. Czasem było to jedno słowo na minutę, a czasem więcej. Ciężko się skupić na czymkolwiek, gdy człowiek we łbie czyta od tyłu, choć z biegiem lat doszłam do takiej wprawy, że mogłam całe zdania od tyłu produkować. Jak mi to przeszło, to były tiki nerwowe (jakieś wybałuszanie oczu, wywijanie wargi – bardzo śmiesznie było), a teraz LICZĘ. Różne rzeczy, czasem od nowa te same, a jak nie ma co liczyć, to bez obaw – wymyślę sobie, że np. listwę przypodłogową w poczekalni można podzielić na jakies odcinki i je policzyć. I czasem rozmawiam z kimś i nagle nie słyszę, co mówi, bo liczę mu oczy, dziurki w nosie, brwi, uszy…
            Tak że ten, do zobaczenia na korytarzu :D

    • kanionek

      @mp

      JA Tradycji nie ważyłam, ja małżonka podstępem do zważenia przywiodłam. Mówię mu – popatrz, jak ona schudła przez tę zimową dietę, NA PEWNO dasz radę ją podnieść :D
      No i dał radę, tylko bydlę jak zwykle wierzgało (taki z niej cykor) i gdy odczytywałam wynik to jeszcze mi się z kopytka oberwało. Za to Bożena kategorycznie odmówiła kontroli masy ciała, i to przy jakimś FACECIE. Więc Irenę i Andrzeja ważyłam ja, Ziokołka małżonek, a Bożena jest Wielką Tajemnicą. Z naciskiem na “wielką”.

      A skarpetki oddałam Atosowi nie bez żalu, bo fajne są, grube i wygodne, z małym wyjątkiem. Ciebie ta ich gumka nie ciśnie? Bo ja po całym dniu mam ich dość :)

      • mp

        U mnie leżą w szufladzie na czarną godzinę, bo nogi mi chciały odciąć nad kostką :) Do ważenia zwierzyńca przydałaby się Wam taka waga, jak mój dziadek miał do zboża w workach, z dużym podestem, może zanęcone odpowiednio same by ustały na niej . Ale właściwie to po co je ważyć ??? Nie sądzę, żebyś chciała je odchudzać… ( a u mnie w okolicy szał odgrubiania, z tego stresu, że ja jeszcze nie zaczęłam, właśnie wrzuciłam na patelnię udka kurzęce i robię je po indyjsko-tajsko-lubusku :)

        • kanionek

          A widzisz, to może i Twoje doczekają się jakiegoś ciekawego zastosowania i wyjdą z szuflady ;)

          O tak, takie wagi są super – niektóre gabinety weterynaryjne takie mają i to jest bardzo wygodne.
          Po co ważę. Odchudzać faktycznie nie chcę, ale: Tradycję ważyłam regularnie od maleńkości (zdaje się, że 9 kg ważyła gdy ją wzięłam), żeby mieć pewność, że rośnie jak książka kazała ;) Teraz to już bardziej ciekawość – jaką masę osiągnie jako córka kozy polskiej białej uszlachetnionej (podobno) i kozła rasy saaneńskiej (też podobno). Za miesiąc Łabędzica będzie miała roczek, ale (podobno) kozy rosną i w drugim roku życia.
          Kolorowe dziadostwo jak do mnie przyjechało, to była skóra i kości, więc po odrobaczeniu ważyłam żeby sprawdzić, czy przybierają. Irena ma już dwa lata, więc nie urośnie wzwyż ani wzdłuż, ale przybrała 7 kg. Andrzej, na 99% ubiegłoroczny koziołek, przytył aż 12 kg, ale on powinien niby jeszcze rosnąć. Bożena, cztero- lub pięciolatka, przybrała – uwaga – 9,5 kg do czasu ostatniego pomiaru w listopadzie. Teraz to wiadomo, że nie wiadomo ;)

          No i tak sobie ważąc wiem, czy np. któraś nie straciła kilogramów, co mogłoby oznaczać pasożyty, niedożywienie (ha ha…) lub jakąś chorobę. A może jestem control freak ;)

          • mp

            O właśnie, najpewniej to ostatnie- w życiu nie uwierzę, że gołym okiem nie zauważyłabyś, że przybyło Ci 12 kg Andrzeja :)
            Może mu na wzrost czegoś zadać, jakiejś odżywki dla kulturystów ? ;-)
            A ta waga dziadkowa to nie była taka nowoczesna, jak w teraźniejszych gabinetach weterynaryjnych, nie elektroniczna, a analogowa, że tak się wyrażę. Kurcze, pewnie gdzieś jeszcze u dziadka stoi na stryszku…
            Fanką Bożeny jestem wielką, może dlatego, że mam taką koleżankę, na którą też ciągle spoglądałyśmy z niepokojem, czy tym razem to zwykłe przytycie, czy kolejne błogosławieństwo (skończyło się na ósemce, czego i Bożenie życzę- tym bardziej,że wszystkie dzieciaki jak malowane, a i niegłupie).

          • bila

            Hej, a jakby tak sprawić Andrzejowi takie kopytne koturny? I wzrost i lepszy zasięg prokreacyjny…

      • Ynk

        Na rany odważnika ;-), Kanionku, żyły na skroniach mi nabrzmiewają, kiedy czytam te słowa!

        • kanionek

          :)
          Gdybym miała teraz zważyć Tradycję, albo Bożenę, to chyba nie tylko żyły by mi wyszły, ale i jelita bokiem.
          A zapomniałam dodać, że w celu odrobaczenia kóz (dwa razy w roku, choć nie wszyscy tak robią) też trzeba znać ich wagę, choćby w dużym przybliżeniu.

  • Ola

    @ Kanionku! Nie wiem jak inne członkinie OK, ale ja mam zawsze niedosyt zdjęć/ relacji z koziego życia. Wyobrażam sobie jaki zapach roztaczają kozuchy po iglastej sałatce :D

    Ponadto chciałam zapytać, jaki repertuar preferuje Laser, wygląda mi to na “O sole mio”. Jednakowoż spojrzenie Antoniego mówi wiele o jakości wykonania…

    @ Kachna, Twoje koty same z siebie takie przytulone czy sczepiłaś je klamerkami na potrzeby zdjęcia???

    @Sieka, Paździerzowa Sierotka jest przepiękna. Super pomysł na kontrast i jest elegancki mebel!!!

    • Kachna

      Och – na tym zdjęciu to i tak mało przytulone. Zazwyczaj jedna kula kocia:)
      Często razem “kulają” się z osobnikiem w niebieskiej piżamce. Np. Oba w kulkę na Pączku (w niebieskim).
      takie kotytrzy. Dziecko skociało do tego stopnia, że zadowolone mruczy….a niezadowolone robi hhhhhhhhh.
      :)

      • Modra

        Zastanawiałam się właśnie które z trzech imion nosi owo kociaste w niebieskiej pidżamce :-) wybierałam pomiędzy Ciastkiem i Pączkiem. I mój wybór padł na Ciastka – choć przecież to w sumie żadna różnica :-) Ujmujące określenie, bardzo mi podeszło. Nie pogniewasz się jak kolejne w swoim życiu futro nazwę Ciastek? Bo na osobnika w pidżamce szans już nie mam. Mój osobisty ‘dzieć’ ma już 2 metry i zarost :-)

        • Kachna

          Ależ proszszszę!
          Ciastek to synek Lali – Puszystej.
          Pączek to synek Kachny – …..eeee ….puszystej…a jakże :)
          Pączek obchodzi imieniny w Tłusty Czwartek:)
          Tak sobie wymyślił – jak miał 7 lat.

          Ścisk i meeee!

          • kanionek

            O, to jeszcze do urodzin w Tłusty Czwartek go przekonaj i masz obleciane jednym tortem :D
            Moja Babcia ma dziś np. Dzień Babci, urodziny i imieniny :)
            A tak w ogóle to smakowicie u Ciebie :)

          • nikt wazny

            A moja Mama wczoraj miala imieniny, Dzien Babci, a urodziny przedwczoraj:)
            Zdrowia i 100 lat dla Twojej Babci!

          • Modra

            A na taki pomysł to i ja wpadłam daaaawno temu, i wprowadziłam model taki, że pachole moje ma imieniny w dzień dziecka :-) Na dzień ojca niespecjalnie mogłam celować, bo to w końcu nie wiadomo czy mu taki pomysł do głowy przyjdzie,a poza tym co się miałam przejmować nieobecnym pokoleniem. Celowałam więc w cięcie ilościowe uroczystości w moim zakresie czasowym. Myślałam nawet perfidnie HA HA o tym, żeby połączyć z BN, ale uznałam, że to by było trudno przeforsować. “No synku przyjmij życzenia świąteczne i imieninowe i okolicznościowy jeden prezent” – to mi się wydawało mocno nierealne. Stanęło więc na połączeniu pragmatycznym :-)

    • kanionek

      @Ola

      Tak, zapach jest piękny – codziennie Boże Narodzenie, aż przyjemnie do koziarni wieczorem wejść :)

      Repertuar Lasera? O sole mio? Raczej – przysole ci jo!
      I tak, nikt go na dłuższą metę nie potrafi znieść godnie. My już z małżonkiem dawno doszliśmy do wniosku, że Laserek jest cudowny, gdy śpi, ale nie ma się co oszukiwać – gdyby trafił do normalnych ludzi, już dawno skończyłby w beczce ;) To jest pies wielorga imion, między innymi: Interwencja, Frustracja, Histeria, Irytacja i ADHD.

  • bila

    Jakie te kozy fotogeniczne! Jak one to robią? Przebija je fotogenicznością jeno Antoni, pełen godności i szlachetnej urody(no co, tak, tak!).
    Moja Karmelcia boi się wiatru i nie cierpi wtedy spacerować. Patrzy na mnie takim wzrokiem, że to jest raczej obraźliwe.
    Macie fajny pomost. Pasjami lubię siedzieć na takich i majdać nogami. Majdasz czasem, Kanionku? Meee!

    • kanionek

      Majdam, majtam, międam i wywijam. Głównie latem. Czasem z małżonkiem sobie tam siadujemy o zachodzie słońca, gdy skrzą się skrzydła wielkich ważek, ciemnozielone grzbiety linów łamią nieruchomą taflę wody (wystarczy wrzucić trochę chlebka), czasem koziołki przyjdą poszarpać nam nogawki, a jaskółki krążą wokół wyłapując owady. Rany, kiedy ta wiosna…?

  • Ynk

    Dorodne kozie towarzystwo, łagodne, ukośne słońce, żywiczny zapach sałatki, medytacyjna postawa Gonzalesa i braterstwo Bosego i Bosego-Ale-W-Skarpetkach z kropką nad i w postaci Pływaka Podlodnego – no Arkadia, Kanionku, istna Arkadia :)
    A może by jakąś koZimiętkę dla Pecika, na podbudowanie samooceny?

    • kanionek

      Miętkę (i pokrzywę) suszoną już zjedli – za mało ususzyłam, a i bylica na wykończeniu, a za bylicą to się teraz mało nie pozabijają. Przynajmniej wiem już, jakie zapasy robić na następną zimę. Ale co Andrzejkowi po afrodyzjakach, gdy nóżki krótkie jak u basseta?
      Najgorsze, że on przecież pochodzi z takiej “hodowli”, gdzie naprawdę wszystko mogło się zdarzyć. Może faktycznie jest potomkiem jakiegoś dla draki zakupionego, miniaturowego koziołka i nigdy większy nie urośnie? Czas pokaże.
      Arkadia :) Żeby jeszcze lato na tej szerokości geograficznej było dłuższe!

  • pluskat

    Sielsko tam u Was! Jest wielkie zapotrzebowanie na zdjecia rehabu Antoniego! A moze i wideo z listonoszem w roli operatora? Przyjdzie wiosna, panny poczuja wole boza to i szuflady Pecikowi nie trzeba bedzie podsuwac (tak jak Kaczorowi przy mownicy). Sieka, mebelki super: stolik po Babci to na oko lata trzydziesta lub czterdzieste, a pieknie odmalowana sierotka – szesciesiate. Koty – wiadomo zawsze slodkie. Takich pieknych i dorodnych koz to chyba nikt nie ma.

    • kanionek

      Postaramy się, z tymi zdjęciami :)
      Moje kozie panny już czuły tę wolę bożą, w październiku i listopadzie… U kóz to właśnie jakoś tak jest, jak u saren – jesienią amory, wiosną wykoty :)

      • Iwona

        To może Andrzej jednak będzie ojcem gromadki koźlątek? Kto wie?:-)

        • kanionek

          Wolę w sobie nie budzić nadziei – pamiętasz, jak się wpatrywałam w brzuch Bożeny czekając, kiedy wystrzelą fajerwerki? W sumie to nadal się wpatruję, choć już nie ma w co wierzyć, bo wciąż w głowę zachodzę – CO ona tam dźwiga takiego?
          Jeśli Andrzej urośnie do rozmiarów przeciętnego kozła, to za rok będę już miała prawo mieć nadzieję. Może nawet potrójną? Ojacie!

          • Modra

            Może Bożena jest egzemplarzem wyjątkowym do tego stopnia, że dźwiga dwa sereca, dwie wątroby itepe? Albo dwa żołądki – jako nowa krzyżówka z experymentalnej hodowli? Pisałaś, że ta hodowla była bardzo ‘przodująca’ i do tego żywina luzem tam się pasła. To kto wie, kto z kim tam popełniał mezalianse :-)

  • A z kolei tlen i azot to są niebezpieczne związki. Tak.

    Czubaszek napisała, że oni mieli na podobne okoliczności patent ze znajomymi następujący: jak w Kazimierzu nad Wisłą lokalny kundel niskozawieszony zakochał się w dożycy właściciela pensjonatu, to wykopali (dla tej dożycy) cztery dołki, na każdą nogę jeden. Żeby pomóc tej trudnej miłości. Właściciel zachwycony nie był, widocznie nie romantyk.

    • O! A teraz tak mnie zalogowało, a wcześniej nie chciało! Niezbadane są odmęty sztucznej inteligencji. Widać jest tak samo pieprznięta, jak prawdziwa.

    • kanionek

      O, to z dołkami mogłoby się sprawdzić. Tylko po wetknięciu Tradycji należałoby dołki zalać betonem :)

      • kanionek

        U mnie ta prawdziwa jest jednak mniej przewidywalna od sztucznej, ale z demonem wtyczki od komentarzy to nie śmiem już nawet dyskutować. Gdzie i jak mnie rzuci, tam grzecznie sobie będę.

      • A można im zrobić randkę na schodach.

        • kanionek

          Karkołomne, zwłaszcza, że jedyne schody liczące sobie więcej niż trzy stopnie, to te do piwnicy. No i na strych. No i jeszcze w tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz :) I weź z nimi stój na tych schodach, jak jaki ponury sutener :D

          • ciociasamozło

            Kamerdyner jaśniepaństwa, a nie sutener! Tylko cały problem w tym, żeby kandelabr prosto trzymać ;)

          • kanionek

            HA HA! Weźcie no, bo ja to wszystko widzę, jako żywo!

          • zeroerhaplus

            Załóż mu szpilki (buty takie). Tradycja, gdy to zobaczy, skamienieje, zanim zdąży się rozrechotać ze śmiechu i ten czas powinien wystarczyć na szybki kozi numerek :)

          • Ynk

            O. Po lini śmiechu kombinować zaczęłam. Że może by tak jak u ludzi, znaczy rozbawić kobietę. Ci mikrej postury i niezbyt mocni w urodzie panowie (jak A.Słonimski, czy W.Allen) tak rozśmieszali panie, że te padały bez sił uchachane, i wtedy… do dzieła :-) Jak tam z poczuciem humoru w Twoim kozim towarzystwie? U Ireny pewnie abstrakcyjne. Bożena wygląda na impregnowaną, ale kto wie, kto wie… a Tradycja? H-hi?

  • hanka

    Kotów przybywa i przybywa:-) Kto jest dobry z matmy i policzy ile wszystkich zwierzaków mamy w Oborze? Chyba kierowniczka Kanionek powinna panować jakoś nad całym inwentarzem?

    • kanionek

      Ooooo nie :D A może jednak? Nie podpuszczajcie mnie z tym liczeniem, bo ja mam w tym departamencie problem z certyfikatem medycznym. Jak zacznę liczyć, to nie mogę skończyć!

  • czubatka

    No i tradycyjnie jak nowy wpis to siedzę jak mój małoletni syn przed laptokiem (tak mówi moja Babcia-100 lat z okazji święta)i głośno wyję ze śmiechu rzecz jasno, wzbudzając zdziwienie ślubnego.
    Stół z ostatniego zdjęcia też taki mam tzn.mam nie odnowiony, a ten super.Chyba go przeproszę i wytaszczę wiosną z garażu.
    Zdjęcia miluśińskie, może w końcu i ja się zmobilizuję i moje sierściuchy wyślę.
    Czy koleżanka Barbarella to ta sama z bloga równie udanego jak Kanionek?

    • kanionek

      Tak, to jest prawdziwa Barbarella, nie żaden chiński falsyfikat! Wystarczy kliknąć na nick.

      Ja też będę wytaszczać latem różne rzeczy do odnowy, przez Was! A może dzięki Wam :)
      Nie wiem, na co jeszcze czekasz – dawaj te koty :D

  • Kasia_96

    Super :) Mam idenyczną szafeczkę jak ta pierwsza, tylko odnowiona na biało :)
    Kozy świetne!

    • kanionek

      Dzięki, Kasia :) No ale jakie mogłyby być kozy?
      Nagrałam dzisiaj kolejny filmik z gwiazdami, ale plik wyszedł OGROMNY i muszę nad nim popracować, żeby transfer na serwer trwał krócej niż tydzień. Czyli jak zwykle będzie mało widać :)

  • ciociasamozło

    Właśnie powiedziałam Młodemu, żeby posprzątał to mu Kanionka poczytam.
    Poszedł….
    Jak posprząta, to stawiam Ci, Kanionku pomnik. Albo, lepiej, upiekę pleśniaka.

    • ciociasamozło

      Sprzątnął! Myślisz, że da się pocztą przesłać tego pleśniaka?

      • kanionek

        Pleśniak wielkości pomnika? Kurierem puść :D
        I Ty też dzieci Kanionkiem straszysz??
        A kto później za terapię zapłaci? Muszę się ubezpieczyć…

        • Ciocia, gratulacje, zajęło Mu to całe 6 minut. Podeślesz Go do mnie?

          • ciociasamozło

            Się nie ma co podniecać. Miał tylko uprzątnąć górkę ciuchów, które od tygodnia upychał po kątach, a dzisiaj wywaliłam mu na środek pokoju. I żeby się nie denerwować nie sprawdzałam zbyt dokładnie co zrobił z poszczególnymi sztukami.

          • Modra

            Może przeteleportował do bębna pralki i zatrzasnął drzwiczki :-)?
            Popatrzmy jakie porządki można zrobić w tym wieku w 6 minut: zebranie takiej górki ciuchów łapkami, przytrzymanie kolankiem, myk, myk, myk drobnym kroczkiem pod pralkę, łup do bębna, kolankiem docisnąć drzwiczki i WŁALA – szczęście matki, bezcenne :-)

          • kanionek

            Ja obstawiałam, że upchnął wszystkie pod łóżkiem. Się dzieckiem kiedyś było i się wie, jak porządki robić :D

          • Iwona

            Ja też tak robię, ja też:-) . Do szafy dziewczęcia swego piętnastoletniego staram się nie zaglądać, co by mnie szlag jasny na miejscu nie trafił, ale jak widzę te wystające rękawki, nogawki, paseczki etc. , to mnie trafia i co jakiś czas Starsza ma kipisz na podłodze. Kilka dni się stara, a potem znów to samo:-)

          • ciociasamozło

            Modra, łapki i kolanka Młodego już nie takie malutkie, a stópki to ma jak mamusia :)

            Pralki nie ładuje, bo to mój mały odchył. Pranie musi być podzielone po mojemu, wszystkie skarpetki odkłaczone z psiej i kociej sierści, koszulki wykręcone na lewą stronę, suwaki pozapinane…

          • Modra

            @ciociasamozło. to u mnie ten moduł OCP jest wyłączony, od kiedy zauważyłam, że lekko zakłaczone wkładam DO pralki, a całkiem odkłaczone wyjmuję Z pralki. Ki diabeł, nie wiem. Musi siedzą tam jakieś krasnoludy i wyskubują te sierść z ciuchów. No ale umówmy się, że mając 6 sztuk żywiny na chacie mam wszędzie w domu w strategicznych miejscach poutykane wałeczki do ściągania sierści. Nie da się ściagnąć wszystkiego więc tak z grubsza się ogarniam. I w sumie lubię siedząc w nieciekawej pracy w korpo pomacać skrycie taki koci długi włos na rękawie. Cieplej się robi na serduchu.

            Co do stópek Młodego choć już nie Małego, to zmyliłaś mnie :-) czy nie uważasz, że w zakresie rozwiązywania problemu ‘bałagan’ to z wiekiem kreatywność ‘Młodych już nie Małych’ (MjnM) zdaje się nieograniczona i znacząco wzrasta siła ich argumentów nie poddających się żadnej perswazji? Wypisz wymaluj kozy Kanionkowe przypominają :-)

  • Iwona

    I dziękuję Wam bardzo, dzięki Wam wiem, że moje obyczaje jednak nie są takie nienormalne. To mycie, przecieranie, w kostkę składanie, to oglądanie pomytych podłóg, te kubki z uszkiem w jedną stronę, ja nawet słoiki w spiżarceustawiam wg wzrostu, i to jest silniejsze ode mnie. A z papierami to też kipisz mam, ale jak się wezmę, to pod linijkę pospinam, jak w wojsku, żaden przed szereg nie ma prawa wyjść.

  • Lidka

    Moj szescioletni wowczas siostrzeniec tez robil porzadki, chcac pomoc kochanej cioci. W tym czasie pralke mialam w kuchni i swiezo zrobione zakupy zostawione w siatach na kuchennej podlodze. Zanim sie obejrzalam, juz mialam pralke zaladowana i wlaczona, a wraz z kolorowymi ciuchami siatke z kilogramem maki, ktora zaplatala sie w siostrzenca pranie. Nie musze mowic, co sie stalo, ale przekroj moich uczuc wahal sie od histerycznego smiechu do histerycznego placzu. Pralke jednak trzeba bylo wymienic.

    • Iwona

      Mój prawie już siedmioletni Syn ostatnio rozważał, czy zmieściłby się do pralki, i czy dałoby się zrobić dwa w jednym: mycie i pranie:-)

      • Lidka

        Ja prania nie odklaczam, tak jak @ciociasamozlo, poniewaz posiadam cud techniki w postaci suszarki. I potem, kiedy wyciagam filter do czyszczenia i widze ten kozuch z wlosow, to zastanawiam sie co bym bez tego urzadzenia zrobila…?

        • Modra

          Oj taka suszarka to wieeelkie dobro jest. Mieszkając po drugiej stronie kałuży doświadczyłam jej dobrodziejstw, oj tak :-) I wciąż z westchnieniem wspominam te pachnące płyny i te ściereczki wrzucane do suszarki, przez co ciuchy pachniały jak nówka sztuka i takie miętkie były, że aaach :-)

      • kanionek

        @Iwona

        Podejrzewam, że faceci mają to gdzieś w DNA zapisane, to “wszystko w jednym”. Bo np. po co brudzić talerz, przekładając nań potrawę z patelni, gdy można zjeść z patelni :)

    • kanionek

      @Lidka

      Jacie :D Na zapasy w kisielu zapraszają skarpetki i gacie :) Biedna pralka – nie dość, że pracowicie wyrobiła to ciasto, choć nie do tego została stworzona, to jeszcze została wyrzucona z domu! I weź tu się najmij do kogoś na służbę ;)

  • kanionek

    Zajrzyjcie na koniec wpisu, bo nastąpiła edycja! Dostałam pomnik od Ciocisamozło i to jest pomnik nad pomnikami :) Normalnie nie mogę przestać się cieszyć do tego obrazka :D

  • Megg

    Piękny Kanionku,pisz,bo słowa Twoje jak babka lancetowata na rany systemu :)
    Pomnik godzien bohaterów.
    Sława! :D
    Pees: gdzieś ,kiedyś
    na Szrajbera ;)

    • kanionek

      Witaj, Megg :)
      Ze słowem “bohaterów” zaraz kojarzy mi się “prądem”, to może lepiej nie ;)
      Wyguglowałam Szrajbera, bo znów nic nie kojarzę, a to jak się okazuje ulica w Olsztynie. W Olsztynie byłam chyba tylko raz w życiu, może z siedem lat temu, w siedzibie GDDKiA, więc już się poddaję i nie zgaduję, o co chodzi :)

  • pluskat

    Fajne logo przyszlej wytworni serow

    • kanionek

      Zazdroszczę Ci umiejętności spojrzenia w TAK ODLEGŁĄ przyszłość :D
      Ale gdyby miała się ziścić, to faktycznie – takiego logo nie ma nikt na świecie. Ciociasamozło – tu jakaś ścieżka nowej kariery się przed Tobą rozwija :)

  • pluskat

    czy innego biznesu

  • Iwona

    @ ciociasamozło
    Miszcz, czapki z głów:-)

    @ kanionek
    Ten pomnik to sama esencja, rewelacja:-D

  • kanionek

    ZNALAZŁAM. Nareszcie znalazłam zwój bardzo grubego, szarego płótna, co to wiedziałam, że gdzieś go mam. Będzie idealne na nosze dla Atosa. Mam już też odpowiedniej grubości i długości leszczynowy drąg na uchwyty boczne, teraz tylko najgorsze – przymiarki, cięcie i szycie. Ależ by mi się teraz przydała maszyna!
    I jeszcze odkryłam, że mam ręce Chytrej Baby z Radomia – są dziwnie długie, dłuższe niż ma małżonek, i to też trzeba będzie wziąć pod uwagę przy konstruowaniu noszy. Prototyp pewnie wyląduje w koszu, a ja już się spinam przed niezaszłą jeszcze porażką.

    Dobra, trza przestać mendolić i zacząć robić. A Wy obejrzyjcie sobie nowego kota – dziś dołącza do nas Królowa Sonia od Modrej :)

  • Fredzia

    Będzie długo, ale dawno mnie tu nie było, więc sobie pozwolę ;)

    Kanionek, jak Ty jesteś sucha bagieta, to ja podpadam pod rozplecionego palucha bez maku. Na starcie dnia ledwo wrzucam jedynkę, po dłuższym rozbiegu z trudem wchodzi dwójka, a na myśl o trójce silnik zaczyna się dławić. Dobrze, że na płaskim mieszkam, bo z górki bym się tyłem staczała.

    I cały, permanentnie, jednostajnie CAŁY czas jestem na warczącym wkurwie. Jak telewizor na stendbaju – wystarczy nacisnąć i w sekundę przechodzę z przyczajonego tygrysa do łowcy jeleni i wojny światów.
    Ostatnio uciekłam ze szczuroomu, bo sąsiad CHRUPAŁ jabłko. Po 30 sekundach jaźń skurczyła mi się do jednego dźwięku, ognista czerwień przesłoniła wzrok a tyłek wylewitował zza biurka. Państwo tu o równoległym zakręcaniu mopem i sztućcowej marszrucie, a co powiecie na morderczą wizję deformacji kości potylicznej zużytym kartridżem za spożywanie kruchej witaminy?

    Po 40 latach dobrego sprawowania Franek niespodziewanie wyszedł na wolność dwa dni przed terminem mojej raty, naukowcy pomruczeli, pochrząkali i zsynchronizowali zegarki na za 3 dwunasta, więc Panie i Panowie, czas spiąć wrotki i zabrać się poważnie za te plastikowe butelki, bo wyspa sama nam się z morza nie wyłoni. Zwłaszcza że najwyraźniej nie mamy już tych 400 mln lat na czekanie.

    Chodzi po mnie temat na 600-stronicową powieść w klimacie obyczajowego Kinga. Trzy 40-latki – jednej mąż cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną, druga właśnie wyszła z zakładu, gdzie usiłowano ją wyleczyć z depresji, trzecia wierzy, że ma raka, którego lekarze nie potrafią znaleźć. Łączy je tylko jedno – 30 lat temu razem z grupą dzieci spędzały lato na obozie w górach. W miejscu idealnie-idyllicznym, bez cywilizacyjnych ograniczeń, w góralskiej chacie z dala od ludzi, w pełnej słońca, przyjaźni, ludzkiej życzliwości i miłości enklawie. Bez ukrytych znaczeń – żadnego sekciarstwa, prania mózgu, zwyrodniałych praktyk i złego dotyku. Po prostu wspaniałe wakacje w cudownym miejscu, po którym zostają tylko dobre wspomnienia. Do czasu. Bo okazuje się, że to lato położyło się na wszystkich uczestnikach obozu głębokim cieniem.
    A żeby nie zdradzać zakończenia – bo who knows, czyli _uj wie, co nam pisane – dodam tylko, że po pierwsze primo – idylla bywa przereklamowana, a po drugie primo – to się wydarzyło naprawdę.

    • kanionek

      Ożesz, Fredzia! Co tam paluch rozmiękły, jabłka na stendbaju i pełna tuszu potylica – PISZ TĘ POWIEŚĆ na faktach.
      I czy ja bym mogła, JA KANIONEK, dostać w niej jakąś, choć epizodyczną, rolę?? Nawet jeśli nie jestem pewna, czy wydarzyłam się naprawdę?
      Mogłabym być taką np. pastereczką kozią, mogłabyś mnie – na przykład – na tym górskim wzgórzu ukazać przez chwilę, nawet taką trochę zamazaną. Ale byłabym w książce, na wieki wieków beee!

      A z tym frankiem… To znam kogoś, kto mówi, że to wszystko było ukartowane. Wiem, że nie pomogłam. I wiem też, że choć kredyt mamy w złotówkach, to naprawdę – jeśli bank będzie chciał, to znajdzie sposób żeby i złotówkowych udupić, pogrążyć, albo może nazwijmy rzeczy po imieniu – okraść. Tym bardziej, że większość “naszych” banków, to nie są polskie banki. To ja już pójdę.
      (ale jakby co, w tej książce, chociaż TYCI Kanionek, gdzieś tam w oddali, może być tyłem…?)

      • Lidka

        Z tymi bankami to ja przeszlam swoje w ciagu ostatnich siedmiu lat. Bede krocej przez to zyla. Ostatnio nawet jakis madrala finansowy na CNN powiedzial, ze kryzys w Ameryce sie oficjalnie zakonczyl. Naprawde, gosciu, jakbys mi nie powiedzial, to bym nie zauwazyla…

        • Lidka

          Krolowa Sonia piekna. Mowisz, ze kotopies. A szczeka? Bo kot jednej z moich znajomych rzeczywiscie wydaje dzwieki przypominajace szczekanie. Znalazla malutenkiego kotka w rowie przy dosc ruchliwej drodze. Wlasciwie to znalazla dwa, ale drugi niestety, byl tak wycienczony, ze nie przezyl. Kotusia nazwala Wacus i wychowywal sie razem z dwoma jamnikami. Po jakims czasie odwiedzilam kolezanke i w drzwiach powitaly mnie nie tylko szczekajace parowki, ale i Wacus, ktory najwyrazniej uznal, ze rowniez jest jamnikiem. O i Wacus wlasnie poruszal sie takim kolyszacym sie, “johnwaynowym” krokiem, oczywiscie z zawrotna szybkoscia typowa tylko jamnikom.

          • Modra

            O taaak, K.Sonia nobliwa, zna swoją wartość i z byle kim się nie zadaje:-)
            K.Sonii rodowód nie jest mi znany, ale zacny na pewno, to musiał być elitarny śmietnik, w którym została znaleziona dziecięciem będąc. Wychowywała się do 4 roku życia z psem przerażającej rasy i rozmiarów. Wpływy widać na co dzień, bo psy wszelakie ignoruje, za to nienawidzi kotów, bo śpi z psami w ich legowiskach, bo nie miauczy w ogóle, a jedyny dźwięk to plucie na wszystko (poza ludźmi). A szczególnie pluje na koty. Czasami jeszcze zaskrzeczy jak zabawka yamagochi. Przechadza się po chałupie krokiem powolnym i godnym kołysząc bioderkami jak John Wayne. Posiłek zje tylko w tym miejscu gdzie aktualnie przysiadła w kuchni, nie przesunie sie nawet 5 cm, tylko patrzy sie na człowieka spojrzeniem w stylu: Nie widzisz gdzie siedzę? Będę jadła TU! No i oczywiście nie tknie surowizny żadnej ani mięsa pod żadną postacią. Za to gourmeta w beszamelu z warzywkami owszem. To wy mi powiedzcie kumy kociary – czy to jest w ogóle KOT?

  • mp

    Sonia na zdjęciu wygląda tak nobliwie jak nasze prababki , upozowana :)
    Na książkę Fredzi zapisuję się w kolejkę .
    I chciałam Wam jeszcze powiedzieć , że chyba trochę zazdroszczę oborowiczkom tej manii sprzątania i układania- czemóż, ach czemóż, trafiło na mnie z manią zbieractwa i nieuporządkowania ? Żadnego porządnego zdjęcia nie mogę zrobić… Idę pochlipać w kąciku i kończyć szczura dla psiapsiółki.

    • pluskat

      a tego szczura nie da sie pokazac? bardzo intrygujacy.

      • mp

        Da się, nawet pokazałam u siebie (robotkowy.blogspot.com)- nie będę zaszczurzać Kanionkowa :)

        • baba Aga

          O rany jaki cudny szczur!!!! Zachorowałam i chce taką świnie, bo zbieram świnie, to raz i czytam duzo, to dwa. W sumie szczur też by się przydał bo mam koleżankę która jest szczurem w chińskim horoskopie i też czyta. Mp a jaki byłby koszt takiego płaskacza? Może zrobimy interes?

          • mp

            Dzięki w imieniu szczura :) Jak zacznę robić na zamówienie, to będziesz pierwsza w kolejce, na razie latam z pustymi taczkami i nie wyrabiam na zakrętach, niestety.

        • Ola

          jejuny, jaki szczur książkowy!!! Super!

  • Iwona

    @ mp
    Ty się nie dołuj, mania układania nie wyklucza zbieractwa wszystkiego! Gumki, guziki, włóczki,skrawki materiału, pudełeczka, słoiczki, kartony, reklamówki i tysiąc innych potrzebnych “przyda się”. Syndrom chomika;-)

    • ciociasamozło

      Tiaa… dzisiaj jakieś 6 godzin sprzątałam jedną szafę (no dobra w tym poklepanie jej po pleckach bo się rozlazły). Ilość znalezionych przydasiów, torebek na prezenty, sznureczków, szmat, co to moze na coś przerobię była zastraszająca! I jeśli myślicie, że wszystkie te skarby lotem koszącym z prędkością światła, na wysokości lamperii wysłałam do kosza, to się grubo mylicie. Większość skrzętnie poskładałam, popakowałam w kolejne pudełeczka i wsadziłam z powrotem do szafy. Wrrr.

      • Iwona

        Czyli wszystko w normie:-) . Wszystko się przyda, a jak się nie przydaje i w końcu wyrzucam, bo wylewa się z każdego kąta, to okazuje się za jakiś czas, że przydałoby się, a wyrzuciłam.

      • mp

        Hrehrehre, skąd ja to znam ! Tak właśnie posprzątałam niedawno w dwóch szafach :) Choć nie powiem, jeden wór szmat udało się wyrzucić, więc może małymi kroczkami… Ale nadziei wielkich na opanowanie zbieractwa nie mam. Choć z drugiej strony, jak robiłam wiosenną skrzynkę dla koleżanki, wystarczyło wygrzebać z zakamarków garażu skrzynkę po mandarynkach, trochę farby, mech, co został ze świątecznych dekoracji, kamienie przytargane znad morza, kawałek sizalu z szuflady z przydasiami , ciachnąć parę gałązek wierzby przydrożnej i dokupić tylko hiacynty i szafirki i dekoracja była gotowa :) Więc może jednak nie kończyć całkiem ze zbieractwem, tylko próbować je okiełznać do rozsądnych granic ???

        • zeroerhaplus

          Jest na zbieractwo jedna, sprawdzona rada: mały dom (albo mieszkanie) ;)
          U mnie działa. Nagminnie zbierałam od zawsze, a teraz trzy razy myślę, zanim coś zostawię. Do tego stosuję jeszcze metodę stryszku – wywalam jakieś pudło z pierdołami różnorakimi na stryszek, i jeśli nie sięgnę do tego pudła przez, powiedzmy, cztery lata, to znaczy, że mogę bez niego żyć ;)
          Oczywiście nie mówię o pamiątkach i rzeczach o podłużu mocno sentymentalnym, bo tu nie ma granic…

  • baba Aga

    A ja nie lubię porządku, przynajmniej tak sobie wmawiam. Też mam zbieractwo i też nieuporzadkowane. U mnie nawet jak jest wg mnie porządek to siostra osobistego narzeczonego twierdzi że straszny syf, ale z tego co piszecie to ona ma problem ze sobą a ja niby jestem normalna? Ja przychodzę z pracy, jem i czytam, następnie się rozglądam co trzeba w domu zrobić i… dalej czytam ;-) przychodzi 22 i tani prąd to szybko nastawiam pralkę i zmywarkę i przenoszę się z książką do łóżka :-) Jestem maniakalnym czytaczem, Fredzia pisz szybko!

    • Iwona

      A co czytujesz, zdradź kilka tytułów. Ja ostatnio na Jacka Hugo- Badera dybię, niech no jakąś rezerwę finansową mieć będę to się zaopatrzę, bo w bibliotece niestety nie posiadają.

      • baba Aga

        No ostatnio zmęczyłam “Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk, no ciężko było ale dałam radę i właściwie to było warto. Czytam dużo i różnie, uwielbiam Pratchetta świat dysku, z polskich i lżejszych Monika Szwaje polecam, z fantasy Trudi Canavan. Nie czytam tylko strasznych rzeczy w sensie jakiś thillerow horrorów itp, nie oglądam również, do dzisiaj mam żal do mojej córki że mnie namowila na “Ring” a było to kilka lat temu i wciąż się boję.
        Ciociasamozlo normalna powiadasz? Hmmmm no może i normalna, ale dobrze, że nie ma takich więcej ;-)

        • Iwona

          “Ring” to ja początek obejrzałam i uciekłam:-D. A czytać to też czytam, co wchodzi, bo czasem rzucam po kilku stronach. Obejrzałam “Millenium”, zaczełam czytać Stiega Larssona, a potem innych skandynawskich autorów.

    • ciociasamozło

      Jesteś normalna! Musisz być normalna! Ja też z pewnością jestem normalna. Powtarzam to sobie często, może ktoś uwierzy.
      Jak tylko dorwę coś ciekawego to zęby myję czytając, jem czytając, idę do pracy czytając (idę nie jadę autobusem!), mieszam w garnku czytając…
      Ostatnio stwierdziłam, że muszę jednak parę rzeczy zrobić więc zaciskając zęby i oczy nie biorę żadnej książki do ręki.

  • Iwona

    Czy Kanionek milczy, bo szyje? Mam nadzieję, że nie pizga igłami w rozterce.

    • zeroerhaplus

      Tja, pewnie szyje… kable od internetu ;)
      Choć w tym przypadku lepiej pewnie byłoby robić na drutach..?

  • pluskat

    Kanionek smaży…

  • ciociasamozło

    Hej, Kanionku! Jesteś tam? bo ja już snuję czarne wizje. W najbardziej lajtowej zaaresztowano Cię z powodu poszczucia myśliwych Kozami i Laserem. Albo zrobienia krzywdy oszustowi od internetu.
    Mam nadzieję, że Twoja nieobecność to tylko wynik zużycia internetu z wiaderka.

    • Lidka

      No, wlasnie, ja tez sie martwie. Pewnie oszust internetowy znowu zaszalal. Mam nadzieje, ze nic zlego sie w Kanionkowie nie dzieje??

Skomentuj nikt wazny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *