Święta, święta, czyli macham dłonią cudzą i własną

“Tu Jej Ekscelencja.
Ogłaszam święto państwowe”

Seksmisja (1983)

Święto jest właściwie tylko moje i polega na tym, że dziś przyjeżdża do nas moja Mama i zostaje do końca tygodnia. A że widujemy się rzadko, czasem nawet tylko dwa razy do roku, to pewnie nawet do kompa nie zajrzę i pisać nie będę. No chyba, że wydarzy się coś tak niecierpiącego zwłoki, jak na przykład informacja z ostatniej chwili o tym, że mój mąż mnie wykończy.

Siedzę sobie mianowicie półleżąc, jest godzina pierwsza w nocy, i słyszę, jak mój mąż w swoim pokoju SZLOCHA. Myślę sobie: no cóż, widać w końcu do niego dotarło, że od dzisiaj jestem już NAPRAWDĘ stara, lepiej nie będzie, kółka zębate mi trzeszczą i tylko patrzeć, jak zaczną odpadać członki. I już prawie leciałam go pocieszać, że ostatecznie gdyby coś, to przecież teraz medycyna czyni cuda i że jak tylko zarobimy jakiś grosz, to sobie sprawię serwis pogwarancyjny w renomowanej klinice recyklingu starych opakowań, ale nie musiałam. Sam przyszedł, łzy rękawem ocierając i zakomunikował radośnie, bo to były spazmy śmiechu, że NIE UWIERZĘ. No to się obruszyłam, bo przecież ja we wszystko uwierzę – całe życie specjalizuję się w oszukiwaniu samej siebie. A on na to, że ten kit, który ja sobie sama wciskam, to jeszcze NIC. Bo otóż dowiedział się z internetów, że któryś tam kościół w Polsce na ostatnim festiwalu relikwii wystawił gablotę z ludzką dłonią. I własność dłoni tej w stanie nienaruszonym, ba, podobno wciąż utrzymującej temperaturę 36,6 stopni, kościół z dumą i całkowitym brakiem uprzedzenia przypisuje niejakiej Marii Magdalenie. Która na sto procent jest dużo starsza ode mnie, circa o jakieś dwa tysiące lat, a nawet ja mam czasem zimne dłonie!

No i sami powiedzcie, co za zwyrodnialec. Żeby do staruszki swej małżonki, co ma nerwicę lękową i żylaki na mózgu od ciężkiego pomyślunku, przyjść z taką ciepłą dłonią w gablocie, o pierwszej w nocy! Jak nic będzie mi się śniła “Noc żywych trupów” i po Mamę pojadę zielona na twarzy.

Złagodźmy więc nieco ten zgniły posmak nekromancji. Wczoraj był dzień piękny, ciepły niczym w lipcu, więc zamiast sprzątać jak jakiś potępieniec, ruszyłam do ogrodu na przegląd dalszych plonów. Zebraliśmy ostatnie główki kapusty, dobijając do sześćdziesięciu czterech kilogramów surowca:

kapusta w taczce

No i nie zaskoczę Was, tu straszy dziś zerwane, kolejne 8 kg pomidorów:

pomidory karton

Zebrałam też wysianą miesiąc temu rzodkiewkę, posiekałam do zamrożenia wiadro natki pietruszki, przerwałam kapustę pekińską, wyrwałam ze dwa kilo marchwi na użytek bieżący i pogłaskałam czule jedyną dynię, jaka przekroczyła rozmiary gałki ocznej (mówiłam! teraz będą się za mną ciągnąć niesmaczne makabreski), a potem zostałam wezwana do zadań specjalnych, czyli żeby dorabiać za podajnik do cięcia drewna. Kochana Tradycja pomagała, jak umiała:

koza z piłą

koza z taczką

koza z taczką2

koza z taczką3

koza na drewnie

A potem w utytłanych ciuchach, żeby już nie tracić czasu przed nadchodzącą burzą, podskoczyliśmy do pobliskiej wsi po olej do piły spalinowej i postraszyć innych ludzi. Bo my rozczochrani, z trocinami we włosach, w poszarpanych portkach i z krwią na rękach (ale to od kolców jeżyn), a oni jak zawsze – świeżutka trwała, koszula z kołnierzykiem, bluzeczka z cekinami, białe kozaczki… Ech, nam do prawdziwych wieśniaków to jeszcze wiele brakuje.

No i tak jakoś wyszło, że podłogę w kuchni szorowałam przed północą, ale to nic nie szkodzi. Przecież i tak już dziś nie zasnę, bo ktoś mi podał pomocną DŁOŃ. Nie wierzycie? Tu, i nie tylko tu, można poczytać:

całuję twoją dłoń, madame!

35 komentarzy

  • zeroerhaplus

    Aaa, już myślałam, że PaniMatka pierwszy raz u Was zagości, i stąd ta delikatna panika, a tu czytam, że się częściej spotykacie.. uspokoiłam się :)
    A co do MariiMagdaleny komentarz moze być z mej strony tylko jeden: JezusMaria!!!

    (Dzisiejszy program sponsorowany jest przez BrakSpacji, jakby kto nie wiedział)

    PS. Piękne plony, naprawdę :)

    • Ola

      Ech, nie tylko ręce… Wpadłam w internetach na stronę, która nawołuje do bojkotu dżemów Łowicz i soków Pysio, bo firma promuje SATANIZM – w postaci napojów Demon – http://satanizmnieprzejdzie.pl/2.html
      Bardzo POWAŻNA akcja to była…

      • kanionek

        Pamiętam, że różowe kucyki Pony też trafiły na czarną listę. Ale żeby hejtować DŻEM?! To są właśnie takie sprawy, przy których rozum wymięka i nie wie już, czy można się śmiać, czy czas zacząć się bać.

    • kanionek

      Nie, no właśnie panika była dlatego, że tu taki galimatias i roboty huk, a moja Mama jest z tych dobrych ludzi, co nie mogą patrzeć, jak inni robią, i rwie się nosić węgiel, albo coś. Więc chciałam jak najwięcej sama zrobić, żeby z nią już sobie kulturalnie naleweczki posączyć, po lesie z kozą pospacerować, generalnie dać jej wywczas na wsi ;) Ale nie do końca się udało. Dzisiaj wstaję, lezę do kuchni kawę robić, a Mama już buraki obiera! Ale jutro zabieramy psy, koty i Tradycję na grzyby :)

  • Lena

    Jak dobrze, że się uaktywniłaś:)Historia o ręce-boska! Czy już macie na oku jakiegoś kawalera dla Tradycji ? Przyjdzie z flaszeczką nalewki i wiechciem kwiatów ? Wygooglałam sobie trochę o kozach i pierwszy link informował: “Zrób to sama.Dojenie kozy – Wysokie Obcasy’ Cytuję ” potrzebna koza /400 -700 zł./, wiaderko /8 zł./…Więcej nic nie jest potrzebne”O Boże, czego te Michniki nie wymyślo !

    • kanionek

      :D No tak, podstawia się wiaderko, odkręca kranik, i jakoś samo leci. Jak to w życiu na obcasach ;)
      Kawalera nadal nie ma! Ale mamy już dwa namiary i we wrześniu chcemy zakończyć casting. Flaszeczkę nalewki to ja na tę okoliczność chyba sama obalę, a wiechciem koziołka poczęstuję :) Od niego zaś oczekuję, ekhem, wigoru i dobrych manier.

  • bila

    Święta nie jestem (i chyba nie będę), ale jak już się rozdrabniać, to juz wolę na przeszczepy. Jakoś- pożyteczniej mi się zdaje.
    Pozdrawiam menażerię cieplutko

    • kanionek

      Zgadzam się z Tobą, Bila. Tylko w czasach MM chyba jeszcze nie dokonywano stosownych wpisów w dowodach osobistych, więc po jej śmierci tłum najwyraźniej uznał, że na podrobach nie zarobi tyle, co na relikwiach ;)
      Menażeria dziękuje za pozdrowienia i pyta, czy to się da zjeść. Oni by tylko żarli :)

  • Ola

    Dlaczego nie dodałaś, że ona ładnie pachnie???
    Dobrze, że Ziokołek ma czerwoną kokardkę, bo korci mnie, żeby napisać, jaka ona piękna jest… No naprawdę, morda kochana!
    Kapusta też, ale ona chyba nie potrzebuje czerwonej wstążki. :)

    • Ola

      P.S. Ta ręka, że ładnie pachnie…

    • kanionek

      Dobra, dobra. Wiem, że kapusta zrobiła na Was ogromne wrażenie :D
      Nie dodałam, że dłoń ładnie pachnie, bo mój mózg postanowił się z tą informacją w ogóle nie zgodzić i jak najszybciej usunąć z pamięci. Że co ładnie pachnie?

      A koza… Ja każdego, kto chce kupić kozę, uczciwie ostrzegam. Że one mają w sobie TO COŚ. Uwodzą spojrzeniem i wodzą ludzkie uczucia na postronku. Jeśli ktoś ma kozę i jej nie uwielbia, to śmiem podejrzewać, że ma serce z drewna i mózg z kostki brukowej. Albo był w dzieciństwie zaszczepiony i zyskał odporność na KOZI CZAR ;)

      PS. Ta kokardka to obroża. Bo kozy bez rogów nie ma za co złapać, a one to chętnie wykorzystują :)

  • Fredzia

    Zgodnie z maksymą “To lud decyduje, co będzie czcił” ogłaszam niniejszym, że zamierzam czcić Ciebie, Miłościwie Nam Piszący Kanionku vel Pisząca Kanionko – ta druga wersja bliższa jest mojej estetyce werbalnej, ale w dobie epidemii genderowej już sama nie wiem, czy lepiej trzymać się norm gramatycznych czy obyczajowych.
    A czcić Cię zamierzam za słowa.
    Niech się schowają taczki kapusty i kontenery pomidorów, bo chociaż literaturą nawet najcięższą człowiek się nie naje, to pokarm dla strawy duchowej ma u mnie większe poważanie. Szacun za plony i pracowitość, ale wielkie DZIĘKUJĘ za słowa.
    Za każdym razem, kiedy mózg mi się wiesza od redagowania grafomańskich wypocin pseudoekspertów, resetuję się lekturą Twoich opowieści. Słaba jestem w błyskotliwych porównaniach i metaforach (widać brakuje mi tej partyjnej szkoły, którą przechodził złotousty tow. Miller, okraszający każdą swoją wypowiedź perełkami w stylu “nie na każdym ślubie można być panem młodym i nie na każdym pogrzebie nieboszczykiem”), więc powiem tylko, że wizyty na Twoim blogu są niczym przesiadka z polskich dróg na niemieckie autostrady – koniec z zaciskaniem zębów, nerwotikiem i splątaniem jelit.
    Za co czcić Cię będę, ale wirtualnie i zaocznie, więc nie musisz się obawiać transparentów za oknami i próśb o przesyłanie koziej bielizny ;)
    Tymczasem wracam na ciemną stronę fachowej literatury, śląc pozdrowienia dla Ciebie, Mamy, Męża, Tradycji, Psów, Nietoperzy, Jaszczurek, Motyli i KogoTamJeszczeSpotkaszPoDrodze ;)
    FredziAnka

    • Kachna

      Fredzia – ale ja potrzebuję bardziej Kanionka – nki……ja redaguję drugoklasistę i pierwszego gimnazjalistę……
      Wierzcie dziewczęta – lekko nie jest. Wieczorem w ramach nagrody każę(!) czytać o kozie i Gonzalesach. Starszemu.Najbardziej podobają mu się …zdjęcia. Ale ma upartą matkę, która mówi – to jest super – powtórz! ;)
      Naprawdę dawno nie znalazłam takich udanych tekstów – a blogów ciut znam.Także ten. Pozdrawiam:)

      • kanionek

        Witaj, Kachna :) Ja też pozdrawiam i dziękuję :) Ale dzieciakom to już odpuść, co one biedulki winne?

    • Ola

      Dołączam się i czczę! :)

    • kanionek

      Toś mi narobiła tymi pozdrowieniami dla wszystkich, Fredziu. Ale obleciałam. Nawet ropucha na schodkach dostała. Kozia bielizna mnie w zachwyt wprawiła – już zaczęłam pantalony z koronkami w wyobraźni projektować, no ale skoro nie chcesz… ;)
      A co do Kanionka/ki/ko/kuku, to reklamacje proszę składać pod adresem mojego męża. On jest autorem tego zamieszania, jako iż całe swe życie nadaje wszystkim istotom żywym, bez względu na płeć, przydomki w rodzaju męskim. NIKT się nie uchroni. Nawet jego rodzona siostra.
      Mieliśmy kiedyś suczkę imieniem Inka, która szybko została “Chińczykiem”. Koza jest Ziokołkiem. A ja Kanionkiem. NIE CHCĘ się w tym dopatrywać ŻADNYCH podtekstów. “Kanionek” z biegiem lat tak się ze mną zrósł, że sama o sobie już inaczej nie myślę :D
      A co do form i środków wyrazu – Tobie akurat niczego nie brakuje, więc schowaj tę skromność do słoika i zapasteryzuj, a potem do piwnicy z nią ;)

      • Moze mezczyzni tak maja? Bo ja jestem Babon, a w przyplywie czulosci nawet Babonk lub Babonek. Tak. Wiem. Aha, pochodzi to od-baby.

  • kanionek

    Dobrzy ludzie, już prawie śpię, ale jeszcze zajrzałam, i co ja widzę? Na rany kaktusa… Wy się nie wygłupiajcie z tym kultem, bo ja nie chcę, żeby MOJE dłonie, albo inne podzespoły, wędrowały kiedyś z jakimś cyrkiem objazdowym! Już widzę te nielegalne aukcje na tajnym Allegro: “lewa kość piszczelowa Kanionka, zachowała żywy szpik, rozsiewa woń fiołków i tymianku, oraz śpiewa i tańczy”. BRR!!!

    A Kachna jeszcze się chwali, że mną dzieci straszy! I każe powtarzać. “Przepisz sto razy fragment o tym, jak Kanionek miesza keczup…”. To chyba podpada pod jakiś paragraf.

    A tak na poważnie – dziękuję Wam, nieocenieni, wierni czytelnicy pomidorowej sagi :) Jutro postaram się odnieść bardziej szczegółowo do Waszych komentarzy, bo one są czasami dużo lepsze, niż moje “czytanki o niczym”. Dziś mam już łeb kwadratowy i powieki grabiami podpieram.

    PS. NIE DOSTAŁAM ani jednego jajka od moich kur i w związku z tym ogłaszam konkurs na najlepszy przepis na rosół!

  • Anka, cieszę się, że jestem od początku tutaj :)
    A do konkursu staję! Najlepszy rosół to rosół z wkładką! skorpionwrosole.blogspot.com
    :D

    • diabel-w-buraczkach

      Po pierwsze: NAAAJLEPSZEGO! Czwórki z przodu sie nie bój, czwórka to nic! (powiedzial diabel co wiedzial, a za rok pewnie bedzie inaczej spiewac;)
      Po drugie: zeby wyszedl dobry rosól, albo jakiekolwiek inne danie, trzeba przede wszystkim “miec reke” do gotowania. Jesli przypadkiem nie masz – patrz akapit o Magdalenie. Calkiem dobra reka, i to po tylu latach!

      • kanionek

        Dzięki :) Nie boję się czwórki z przodu; gorzej by było, gdyby po tej czwórce występowały dwa zera. Z jednym to jeszcze mi w miarę do twarzy ;)
        Hm… “Rosół jak na dłoni” z cyklu “Kuchnia sakralna”. Wyobraźnia ludzka jest bezlitosna. Chyba powinnam przestać myśleć o tych wszystkich zmagazynowanych gdzieś dłoniach i wrócić do pomidorów. To dalece bardziej bezpieczny temat ;)

    • kanionek

      Ale do gara mi się nie zmieścisz :-/ Chyba, że części co bardziej reprezentatywne opylim jako relikwie na wspomnianych aukcjach, a rosół na skorpionim kadłubku… ;)

  • ciociasamozło

    Czy to wczoraj trzeba było “sto lat” śpiewać?
    Kanionku, nie rozpadaj się! Co prawda, ciało dwudziestoletniej modelki możemy mieć najwyżej w lodówce (jak się zmieści), ale do rozpadu, nawet na woniejące tymiankiem i śpiewające członki (musiałaś! już mnie ta wizja prześladuje! kawałki ciała skaczą wesoło podśpiewując “Always Look On The Bright Side of Life”), to jeszcze daleko.
    Co prawda kury się nie spisały i koszyka jaj z kokardą nie było, ale kapusta to i owszem, tak więcej świątecznie wygląda :)
    Sto lat Kamionku! I bloguj nam ku chwale Tradycji (i Reszty Inwentarza). Howgh!

    • kanionek

      Wczoraj, ale śpiewać nie trzeba było. Dopuszczalne było niewyraźne mruczenie pod nosem ;)
      Dziękuję, Ciociu :)
      Kanionek z Dzikiego Wschodu.

  • Fredzia

    Skoro jest czas na toasty, życzę Ci, byś sprawiła Tradycji to:
    http://www.youtube.com/watch?v=58-atNakMWw
    dzięki czemu Ty doznasz chwili spokoju (gdy Ona będzie zajęta okiełznaniem nowej zabawki) oraz przypływu ożywczego dotlenienia w wyniku intensywnych ruchów przeponą popularnie zwanych rechotem :)

    STO JEDEN LAT!

    • kanionek

      Sto jeden lat, na pohybel ZUS! :D
      A ta zabawka przednia. Może nie uda mi się zdobyć takiej stalowej wstęgi, ale w przyszłym roku zamierzamy wykombinować jakiś plac zabaw dla kozy (kóz?) – stare opony, kładki, konstrukcje do obskakiwania, takie tam. W tym roku już się nie wyrobimy, mamy jeszcze w planie oskrobać całą oborę ze starej warstwy wapna w kolorze zmęczonej brzoskwini i pokryć wapnem z barwnikiem niebieskim. Pociąć resztę drewna. Przerzucić 4 tony węgla z podwórka do drewutni… Tradycja musi się na razie zadowolić wspomnieniami po przygodach na dachu :)

  • bila

    Wszystkiego najlepsiejszego, Kanionku!!! I niech zyjeeee!!!
    Glup, glup (to okolicznosciowy łyk nalewki)- do wykorzystania wieczorem, bo rano się nie da. ;-)

  • Kachna

    Spóźnionam…jak zawsze i ze wszystkim…
    Ale za to – ….500 lat!!!
    A co!

    • kanionek

      :D
      Dziękuję i nie martw się – spóźniona to moje drugie imię. I w ogóle zawsze jako ostatnia w towarzystwie łapię, co się w ogóle wokół mnie dzieje.
      Z tym da się żyć, nawet i 500 lat :)

  • Belka

    Dołączam się do życzeń – z całego serducha sto lat Kanionku!

Skomentuj zeroerhaplus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *